- W empik go
Pamiętniki Julliana Ursyna Niemcewicza 1809-1820. Tom 2, 1813-1820: po raz pierwszy z autografów wydane - ebook
Pamiętniki Julliana Ursyna Niemcewicza 1809-1820. Tom 2, 1813-1820: po raz pierwszy z autografów wydane - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 553 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Urodzony w roku 1757 – zmarły w 1841… Niemcewicz tragicznej epoki, w której rozstrzygały się tylekroć losy nieszczęśliwej Polski, był żywym i czynnym świadkiem… Poseł na sejm czteroletni, jeniec z pod Maciejowie; niezmordowanie pracujący dla Polski słowem i dłonią, w kraju i za granicą: zbliżony i ściśle związany ze wszystkiemi, którzy dla kraju pracowali, najgorętszy z patriotów, jeden z tych, których słowo najpotężniejszy wpływ wywierało na współczesnych. – Niemcewicz wtajemniczony był w sprawy krajowe, jak może nikt z jego współczesnych. Jeśli na kogo, to na niego spadał obowiązek pozostawienia po sobie pamiętnika: bo on uprawniony był i usposobiony niejako naj – lepiej do mówienia w imię kraju, głosem jego – będąc najlepszym z pewnością reprezentantem opinji – tego, co najszlachetniejszem było w narodzie, wszystkich jego cnót, porywów i – niestety – słabości nawet i omyłek patriotyzmu. – Od młodych też lat mając poczucie tego obowiązku, Niemcewicz troskliwie spisywał niemal codziennie wrażenia własne i wypadki, których był świadkiem. Na nieszczęście znaczniejsza część owych dzienników, długo przez niego samego miana była za straconą.
Książe Adam Czartoryski opisując ten żywot, który znał najlepiej, powiada (Wyd. Bibl… polsk. 1860 r. str. 192):
"Niemcewicz pisał swoje pamiętniki, dziennik swojego życia, swej podróży po świecie, w którym notował wszystko, co mu się przytrafiło, co robił, czem się zajmował i wypadki ważniejsze świata doszłe do jego wiadomości każdego dnia. – Ten skład jego codziennych przez całe życie wrażeń i myśli nie jest w naszem ręku. – Odjeżdżając ostatni raz z Warszawy, nie mógł i niechciał obciążyć się liczbą swych manuskryptów i powierzył je częściami różnym osobom, mającym jego zaufanie. Nie wiem, czy do ciągu jego pamiętników należały inne zapieczętowane paki, złożone w bibliotece Puławskiej, z warunkiem, że dopiero za kilkadziesiąt lat, niektóre aż w r. 1900 będą otworzone.
Gorzko poźniej Niemcewicz żałował, że wszystkiego z sobą nie zabrał; bolesną mu była wątpliwość, czy zostawione manuskrypta kiedy odzyskane będą.
"Chcąc jak bądź, ile możności, tę stratę sobie i przyjaciołom wynagrodzić, i rozpaczając już, żeby pozostałe w kraju źródłowe pamiętniki mogły być odzyskane, przedsięwziął on, na nalegania przyjaciół, szczególnie Mickiewicza i Witwickiego, na nowo z pamięci je napisać. Niemcewicz rozpoczął tę pracę i dokonał jej podczas emigracji w ostatnich latach swego życia. – "
Dalej pisze książę Czartoryski (strona 196): "Zresztą nie wyraziłem się ściśle, gdym powiedział… że pamiętniki Niemcewicza przez całe życie, co wieczór, każdego dnia pisane, są dla nas stracone. – Mamy część ostatnich jego życia lat dotąd niedrukowaną, gdzie prawdziwy Niemcewicz lepiej jest oddany i więcej jakim był maluje się. – Czytając tę zachowaną część ówczesnego dziennika, jeszcze bardziej przychodzi nam żałować, że nie posiadamy jego całości. – Zaczyna się on od wyjazdu jego z rozkazu Rządu Narodowego do Anglji, i zawiera nieprzerwane notatki wszystkich wrażeń aż do ostatniego dnia, prawie do ostatniej godziny życia autora."
Ta część pamiętników, o której mówi książe Adam Czartoryski, znajduje się w posiadaniu Towarzystwa historycznoliterackiego w Paryżu. Lecz w istocie, pierwsza a za zatraconą miana, była najważniejszą. Sam Niemcewicz wspomina także o niej w pamiętniku, który napisał na żądanie przyjaciół, wydanym w r. 1848 w Paryżu.
Mówiąc w nim o podróży po Ameryce (str. 363) – przed ostatnim wyjazdem do Polski, powiada: – "Podróż ta cała, opisana została w Warszawie z innemi memi rękopismami." Tamże (str. 364. Roźdz. VII.) mówi: "Z oporem prawdziwie staję się powolnym naleganiom przyjaciół moich, w zapisywaniu zdarzeń długiego życia mojego. – Zwyczajem mym było w biegu dni moich skreślać co było ważniejszem, wszystko to dziś, czy zatracone, czyli pastwą barbarzyńskich Moskalów stało się. – Znajdęż to dzisiaj w znękanej pamięci mojej? Co w niej jednak zostać mogło, starać się będę wydobyć." – I jeszcze mówiąc o wnijściu Austrjaków do Księztwa Warszawskiego w r. 1809 – dodaje:
"Lubo w samym czasie prowadzonej tej wojny zostawiłem notatki przedniejszych jej wypadków w Warszawie, przecież że w powszechnem dziś rozbiciu zaginąć mogły, pokrótce powtórzę je tutaj." – Pod rokiem 1812 jeszcze jest wzmianka o tych rękopismach, gdy mowa o wizytowaniu szkół. – "Opisanie wizyty tej i miejsc wszystkich zostało wraz z innemi podróżami memi historycznemi, równie co do stanu szkół w rapportach moich do komisji edukacyjnej, pokrótce więc, ile zgrzybiała pamięć moja zdoła, namienię o nich. –" Toż samo jeszcze w roku 1829 (str. 408). – "W zostawionych papierach w Warszawie był dziennik tego niby to sejmu koronacyjnego, pewnie zaginął."
Z tych pamiętników tedy wiemy dziś o papierach opieczętowanych w Puławach, o przekazanych Towarzystwu historyczno-literackiemu, sięgających od wysłania do Anglji w 1831 do 1841 r.; mamy drukowany rys podróży po Ameryce, w wiadomości o Washingtonie, w zbiorze Mostowskiego, podróż z Petersburga przez Szwecję do Ameryki (Poznań, 1858) i podróże historyczne po ziemiach polskich od r. 1811 do 1828., wydane w Petersburgu i pamiętniki w jednym tomie, drukowane w r. 1848.
Z zaginionych owych papierów zostawionych w kraju przez Niemcewicza, szczęśliwy traf dosyć znaczną część dozwolił odkryć i ocalić. Znalazła się ona w Warszawie i ta właśnie dziś ma wyjść na świat. Były one, jak mówią, zamurowane gdzieś i przypadkiem wydobyte… Całość składa się z przeszło tysiąca pisanych stronnic, obejmujących czas od roku 1809, (dnia 10. Marca) do roku 1820. – Nie jest to wszakże wszystko i mamy nadzieję, że kiedyś poprzedzający r. 1809 dziennik, oraz od r. 1820 do 1831 wynalezione i wydane zostaną. Tymczasem to, co dziś odzyskaliśmy, może najwięcej zajmującą część stanowi a pełnem jest szczegółów, jakich gdzieindziej próżnoby szukać. Nadewszystko Niemcewicz daje w tych notach żywą fizjognomję całego ducha czasów i wyraz najdoskonalszy opinji współczesnej o wypadkach. Pisząc o tych samych latach później, gdy pod ciężarem nowych pojęć i nowych zdarzeń wyrobiły się sądy inne, sam Niemcewicz już je inaczej ocenia. Tu wrażenia każdego dnia, każdego faktu są świeże, gorące i przenoszą nas w epokę, do której dziejów są nieocenionym materjałem.
Nowe te pamiętniki Niemcewicza, które szczęśliwie udało się nabyć panu J. K. Żupańskiemu, są rzeczywiście drogocenną zdobyczą, a dla dziejów epoki choć niedalekiej, ale może najmniej nam znanej: bo ją świetniejsze lub nieszczęśliwsze przyćmiły, przynoszą niespodziewane i nieoszacowane obrazy… pisane pod wrażeniem chwili gorącem, czerpane nie z posłuchów i wieści, ale z własnej działalności, natchnione najczystszem uczuciem miłości dla Polski, kreślone ręką swobodną, mają całą świeżość, cały urok, jaki im charakter autora i jego stanowisko w ówczesnem społeczeństwie nadaje.
W istocie, nikt tak szczęśliwie postawionym nie był jak on, by dać obraz prawdziwego żywota kraju. Stosunki ścisłe łączyły go ze wszystkiemi ludźmi czynu, odegrywającemi jakąkolwiek rolę polityczną i społeczną: mile widziany w kołach najwyższych towarzystwa, znany cudzoziemcom wpływającym na losy Polski, lubiony od szlachty, wzięty w literackich i artystycznych sferach, czynny, żywy, wiedzący o wszystkiem, wmieszany do wszystkiego, zajmując sam posady urzędowe. Niemcewicz był z ludzi swego czasu pewnie najlepiej oświadomionym o tem, co się w Polsce działo, mówiło i myślało.
Nikt nad niego lepiej nie uosabia tej epoki, którą przeżył; do ostatniej chwili niezmordowanie czynny. – Za sejmu czteroletniego jest duszą stronnictwa patriotycznego; pisze, rzuca pamflety, dowcipuje, biega, popiera zbawczą reformę; po zawiązaniu się Targowicy wydaje fragmenta biblji Szczęsnowej i sypie okolicznościowemi wierszami; w 1794 adjutant Kościuszki, ranny dostaje się w niewolę pod Maciejowicami. Dwa lata więzienia w Petersburgu, potem podróż do Ameryki, długi pobyt na obczyźnie, nie wyczerpują go, lecz usposabiają do nowej pracy. W nowo ustanowionem Księztwie Warszawskiem sekretarz senatu, członek czynny komisji edukacyjnej, za Królestwa prezes Towarzystwa Przyj. Nauk, naostatek znowu tułacz i emigrant, dzieli wszystkie losy kraju, jego nadzieje, trudy i niedole…
Nie opuszcza go nigdy ani otucha odrodzenia Polski, ani chęć do święcenia się dla niej, ani dowcip, którym nielitościwie smaga odstępców, obojętnych i ludzi dwulicowych….
Od "Powrotu posła" i "Biblji Szczęsnowéj", od "Listów Litewskich" (1812), do Bajek, do Śpiewów, do ostatniego Pamiętnika, co za zmiany! jakie przewroty… jak nowe pojęcia, ludzie, dążenia, charakter wieku? Niemcewicz wszakże umie się zżyć z tem, co polskie, tak dobrze w r. 1831 jak w 1789 – w r. 1812 zarówno i w 1840. – Młody poseł inflancki równie rozumie swój czas i jego wymagania, jak sędziwy wysłaniec do Anglji 1831. Ten rzadki przymiot życia postępowego razem z wiekiem ten dar niestarzenia się na duchu i umyśle, nadaje Niemcewiczowi namaszczenie wyłączne na pisarza pamiętnika. Pogląd jego jest zawsze wiernem odbiciem opinji wieku, jest świadectwem historycznem chwili obecnej. – Mówiąc sam o sobie w krótkim pamiętniku (wydanym w roku 1848), że jest zgrzybiałym, składa w nim wszakże świadectwo młodzieńczych prawdziwie uczuć, niewystygłych i życia pełnych. Cudownym elixyrem, który utrzymywał w nim ową ducha świeżość, jest miłość ojczyzny i poczucie krzywd jej wyrządzonych. W latach młodości patrząc na pierwsze gwałty, jakich się dopuszczano na ojczyźnie, nosił na duszy wyryty na wieki obraz ich, który się nie zatarł do zgonu. – Ktokolwiek sądzić się poważy Niemcewicza, czy jako poetę, czy jako historyka, czy jako artystę (co uczyniło powieści jego mówiąc hrabia Tarnowski) – nie osądzi go słusznie, jeśli przedewszystkiem nie będzie w nim widział tego, czem był – patrioty, Polaka, pracującego dla ojczyzny. Podrzędnem było dlań wszystko, oprócz tego najwyższego celu życia – służenia Ojczyznie. Służy on jej krwią, życiem, więzieniem, pamfletem, epigrammatem, historją, powieścią, dramatem, pamiętnikiem, pieśnią. Nie idzie mu o to, by stworzył arcydzieło; lecz by w danej chwili, choć na godzinę serca poruszył, patriotyzm obudził, polskość odżywił, obumarłych wskrzesił. To dlań cel jedyny… któremu poświęca wszystko.
Mieliśmy w ręku i w posiadaniu niegdyś wielką liczbę listów czasu czteroletniego sejmu do Niemcewicza pisanych, którąśmy oddali Konstantemu Świdzińskiemu. Wśród mnóstwa ciekawych korespondencyj był tam znaczący list księcia Adama do "Pana Juliana." Zaklinał go w nim książe, aby z większą starannością swe prace wykończał, swe studja dokonywał, chce li sobie na imię zarobić u świata…. Próżne to były, acz ojcowską pieczołowitością natchnione rady, pan Julian nie sławy szukałi nie doskonałości pisarskiej – pióro dlań było drugą szablą na posługach Polski. – W ten sposób tylko pojmując Niemcewicza, zrozumieć go i słusznie ocenić można. Żył on i umarł dla ojczyzny… z kilką pokoleniami dzieląc usiłowania, opłakując zawody i na nowo odradzając się próżną nadzieją.
Nie mamy wszakże na celu sądzić tu człowieka, chcąc tylko podnieść ważność pamiętników owych źródłowych, które się dziś tak szczęśliwie wynalazły i na świat wychodzą.
To, cośmy o nim i o jego pracach powiedzieli, starczy już na oznaczenie zaszczytnego miejsca, jakie zajmą w historycznej literaturze naszej lat ostatnich…. Z jakiem uczuciem rzucone one były na papier, niech powie urywek zeszytu z 1809 roku, który się kończy temi słowy:
"Niezmordowana na kraj nasz fatalność znowu okropne zawiesza swe ciosy. – Wojsko pełne ufności – wodzowie nie bardzo doświadczeni, miasto strwożone – przybliża się godzina!
Te pamiętniki nieprzejrzane, nawet nagle, aż do ostatniej chwili pisane, powierzam starszemu księdzu szpitala Dzieciątka Jezus.. Oby Bóg zachował jeszcze ojczyznę, pozwolił pomyślne w nich zapisywać zdarzenia. W Warszawie, d. 16. Kwiet. 1809. J. U. N."
Imieniem tej ojczyzny zaczyna on i kończy… to godło jego….
Jakikolwiek wyrok wyda estetyk i krytyk o dziełach Niemcewicza, pospiesznie pisaniu, niewykończonych często, zawsze jednak talentu znakomitego i smaku niepospolitego dowodzących – pamiętniki powinny być postawione odrębnie. – Był to rodzaj dla jego improwizacyjnego usposobienia najwłaściwszy: bo w nim szczerota i łatwość jest przymiotem nie wadą. – Dość już, by się o tem przekonać, czytać krótki pamiętnik jego napisany dla przyjaciół, pełen życia… i barwy. Te, które dziś wydaje p. Żupański, pisane są nieco odmiennym stylem. Są to notaty codzienne, w które wcielono wiele urzędowych wiadomości i aktów; ale też i wrażeń i dwu słowy skreślonych obrazów. uderzających prawdą. Niemcewicz miał ten dar portrecisty czasów, że zawsze chwytał stronę wypadków taką, z której się reszty ich łatwo było dobadać. Są malarze, którzy dają niby wierny wizerunek człowieka lub epoki, a przecież z niego ani oblicza ani charakteru nie poznać. Tu ma się wcale inaczej. Niemcewicz rzuca słowo jedno, lecz słowo właśnie, które treść całą ujęło i z niego rozwinąć łatwo pełne pojęcie całości. – Brak sztuki, prostota, naiwność, rzekłbym nie są tu wadą, są najwyższym przymiotem… są poręką prawdy. – Jesteśmy pewni, że pamiętniki te należycie ocenione zostaną.
J. I. Kraszewski.PRAGA.
Dnia 25. Maja. Obchodzę potężne miasto Pragę. – Bytem w publicznej bibljotece pojezuickiéj, gdzie w dawnych rękopismach i pierwszych edycjach wielkie są skarby: Nowy Testament po czesku w 1488, sine loco. Postilla Hussita i inne dawne biblie w Wenecji etc… etc… drukowane. Psaltarium po czesku w rękopiśmie, jak mówią z dwunastego wieku. Codex universalis, gdzie zapisani studenci ręka Hussa. Życie Ojców świętych: świętego Hieronima po czesku na pargaminie z pysznemi miniaturami. Jest to najpiękniejszy rękopism, który mi się widzieć zdarzyło. Kancjonarz także po czesku. Biblja pierwsza moguncka Fausta 1482, najpiękniej drukowana. Biblja czeska 1456, dawność prawie nie do wiary.
Bibljoteka wielce uczęszczana. Jest na górze szkoła malarska, zbiór najprzedniejszych posągów z gipsu.
Bibljoteka Norbertanów na Strachowie, zawiera zbiory rzadkie., ksiąg i historji naturalnej.
Tam nasz Bolesław Chrobry stał z wojskiem swojem.
Herbarz Paprockiego i Miscellana Balbini ciekawe. Paprocki po polsku i po czesku pisał. Czeszczyznę jego atoli poprawiać miano.
Na górze Gradecz jest zamek królów czeskich, mała tylko część została zamku dawnego, zbudowana przez Karola IV., najlepszego z królów czeskich. Był to tutejszy Kazimierz Wielki, równie jak on dla kraju, światły, staranny, dobry.
W r. 1541 za Ferdynanda I. zgorzał zamek wzniesiony, przez Karola a z nim drogie skarby, sprzęty, archiwa.
Cesarz Maciej odbudował znaczną część, Marja Teresa dokończyła reszty.
Gmach niezmierny, najpiękniejszy zewsząd wystawiający widok. Oprócz sali Władysławowej, gdzie się hołd odbiera i drugiej, gdzie gromadzą się stany, wszystka reszta jest nowa. Portretów pełno, z największą nieznajomością pokazywano je, jak się podobało. Jest także mnóstwo obrazów, w liczbie ich wyborne niektóre.
Przy zamku katedra, także dzieło Karola IV., gmach pyszny gotycki. Zawiera pierwsze jeszcze groby książąt czeskich i pyszny grobowiec Ferdynanda I., co był pojął Annę Jagiellonkę, córkę Władysława króla, i ztąd dom austryacki prawa do korony czeskiéj nabył równie jak i do węgierskiej. Grób św. Jana Nepomucena, patrona Pragi cały ze srebra. Nabożeństwo Czechów do tego świętego sięga bałwochwalstwa. Tamże jest kościół jeden z najdawniejszych, św. Jerzego, niegdyś Benedyktynek. Tam leżą ciała królów, Bolesława srogiego i dobrotliwego. – Wszędzie wiele obrazów najwyborniejszych pierwszej szkoły niemieckiej.
Z okien zamku widać miasto niezmierne, pamiętne tylą wojnami Hussytów, utrakwistów; więcej fanatyzm religijny, jak polityczne niezgody trapiły to nieszczęsne królestwo. Wyżej po prawej ręce, jest sławny Weissberg, gdzie pod niezdatnym wybranym królem Fryderykiem Palatynem Renu, skonały wolność i niepodległość Czechów. Ferdynand II. skaził swe imię okropnemi okrucieństwami, które wyrządzał nad rokoszany, 48 życie straciło, niektórym przed śmiercią przybijano język do szubienicy, kto tylko nie był katolik, wszystkich wygnano i dobra wydarto.
Odtąd dom austryjacki obrócił Czechy w prowincją niemiecką, panowie pogardzają językiem swoim, lud zniemczał po miastach. Sami tylko wieśniacy zachowują jeszcze mowę ojczystą. Taki los może i kraj nasz czeka.
Gmachy panów są niezmierne, najczęściej puste, sami bowiem w Wiedniu mieszkają od czasu, gdzie język niemiecki ogłoszony za język rządowy, tak, że sądy i wszystko w nim się odprawia, od dekretu Józefa II., gdzie dziecię nie przyjęte jest do szkół łacińskich, gdy wprzód po niemiecku nie umie, wszystko zniemczeć musiało, od lat atoli kilkunastu obudziło się kilku Czechów i literaturę języka swego podnieść stara się. Jest towarzystwo literackie, mające ogólnie za pierwszy i jedyny przedmiot podniesienie i wydoskonalenie języka swego. Dwóch braci panów Negedly celują pismy swemi, jeden z nich zaczął tłomaczyć Homera, drugi pracuje nad oryginalnym epicznym poematem Karola IV. Inni także ogromne powydawali dzieła. Język czeski nie jest tyle wypracowanym, co nasz. Za wy – pędzeniem protestantów, jezuici spalili wszystkie najwyborniejsze dzieła. Szkoła Główna Karolińska i Klementyńska, nie w największym jest kwiecie. Wszystkie nauki dawane są po niemiecku, jest jednak katedra literatury czeskiej, na której koło 20. młodzieży znalazłem. Ksiądz Dobrowski bardzo się trudni językami słowiańskiemi: dziełko jego: Historja języka czeskiego, rzadkiej dobroci, ale go już dostać nie można. Badania nad Słowiańszczyzną są dziś w modzie między sawantami niemieckiemi. Szlecer, Grim i inni, pracują nad tem.
W Dalmacji wyszedł Dykcjonarz illiryjskiego języka pod tytułem: Rzecoslovie Dobocsanina Swestennika Reda S. Fran. Seraf. Joachima Stulli.
CZERWIEC.
Dnia 3. Czerwca. Po bitwie pod Bautzen i Hochkirchen, gdzie dla niedostatku jazdy Napoleon ni jeńców zabierać, ni wielkich korzyści odnieść nie mógł, Moskale i Prusacy cofnęli się do Swidnicy, Napoleon przez Lignitz ku Wrocławowi ciągnie, tym czasem w wojsku francuzkiem niedostatek największy, jenerał pruski Bülow z kozakami włóczy się w tyle wojsk francuzkich, że nieraz Dreznowi zagraża. Jenerał austryjacki Bubna, po trzykroć od Napoleona do Wiednia, i znów napowrót z warunkami pokoju jeździł. 80, 000 wojska austryjackiego pod komendą księcia Szwartzenberg na granicy czeskiej stanęło. Sam cesarz Franciszek zbiegł dziś do Gitzin, miejsca o mil sześć od Pragi, już ku teatrowi wojny, dla ostatecznego zapewne poparcia negocjacji. Wojsko jego jak zawsze przed wojną, wre chęcią pomszczenia się nad Francją.
Napoleon w ciężkim jest razie mimo dwóch zwycięztw. Dalsze prowadzenie wojny trudniejsze dla niego, niż dla sprzymierzonych. Jeźli Austryja tego się postawi, ciężkie warunki przyjąć mu przyjdzie; lecz i tu zuchwałość przemoże podobno rozsądek.
Lękam się, byśmy w pierwszym rzędzie ofiar nie stanęli; już nas posądza i czerni.
Książę Józef z wojskiem naszem strzeżony od Austryjaków, doznający tysiącznych przykrości, ciągnie powoli drogą przepisaną przez Austryjaków i tak okrążającą że ledwie w końcu miesiąca stanąłby w Dreźnie. Położenie najprzykszejsze, a w przypadku gdyby Austryja zabrała się do wojny i wojsko nasze rozbroić chciała, zginąć potrzeba w obronie, by sławę powtórnie konającego narodu ocalić. Dziś i wojsko nasze i rząd cały jest w austryjackich ręku.
Codziennie przybywają do Pragi osoby rządowe. Kazali jechać Francuzi konfederacji i komissji litewskiéj za sobą, prowadząc widmo, którego rzetelność w duszy poświęcili od dawna. Uwodzenia Napoleona Polaków, wymagania od nich wszystkich ofiar, wszystkiego poświęcenia się, wtenczas gdy dla innych w systema swoim korzyści, był poświęcać gotów, są okropne i tysiączne są tego dowody. Jeden dosyć jest przywieść.
Gdy car Aleksander znajdował się w Bydgoszczy, w domu pani prefektowéj Gliszczyńskiéj, w rozmowie z nią, powiedział: nie pojmuję zaślepienia waszego dla Napoleona, mogę wam słowem poczciwem i imperatorskiem zaręczyć, że mam w ręku moich dowody, okazujące jasno, że po dwakroć Napoleon chciał mi was poświęcić.
Trudno wnosić, by imperator bez żadnéj potrzeby, miał kłamstwem honor swój kalać.
Przecież Polacy do końca trwają w swej wierze. Jakem powiedział, opuszczają krainę, ciągną na rozkaz Napoleona. Z konfederacji, z komissji litewskiéj: Soltan, stary i chory Jelski, Prozor, Sierakowski; – z ministrów: prezes Potocki, Łubiński, Matusewicz, Mostowski, Sobolewski, Wielohorski, wszyscy rozkazów królewskich w Karlsbadzie czekać będą. Straciwszy 74, 000 ludzi w dalekich szalonych wyprawach Napoleona, straciwszy majątki i zdrowie wygnańcy, za granicą wyroku naszego oczekiwać będziemy.
Dnia 5. Czerwca. Francuzi skutkiem umowy opanowali Wrocław, sprzymierzeńcy ciągną od Swidnicy, mając w tyle łańcuch twierdz i góry czeskie. Chciano zawrzeć zawieszenie broni, nie zgodzono się na termin. Moskale chcieli tylko do 5. Lipca, to jest do czasu, gdzie się spodziewają nowych posiłków. Napoleon chciał go do 25. przedłużyć; bo wtenczas swoich spodziewał się: rzecz niedoszła i co dzień bitwy spodziewać się należy. Fouche zawołany z całym dworem do Drezna. Prezes rady naszej ministrów, dziś tam wyjeżdża.
Moskale wydrukowali w gazecie liczbę trupów ludzkich i końskich, które w przeszłorocznéj wojnie po różnych miejscach zebrano i spalono. Warta jest rzecz zapisać to, jako dowód okropnych strat dla ludzkości, téj szalenie prowadzonej wyprawy. Spalono więc w ogóle po różnych guberniach. Liczba ta ogólna wynosi:
Trupów ludzkich… 213, 516.
Trupów końskich… 95, 816.
Nieliczy się w to wprzód pozakopywanych lub po rzekach i bagnach utopionych trupów.
Dnia 6. Czerwca. Byłem na teatrum czeskiem narodowem. Nie mają oni porządnéj trwającéj komedyantów kompanji, i lubownicy grają czasem na wsparcie ubogich. Grano tragedję Brzetysława, w niemieckim guście napisaną i wystawioną dość dobrze.
Miło było Polakowi słyszeć bracką mowę. Lubo Czesi nie mają tyle makaronizmów, co my; język ich atoli nie jest tak wydoskonalony jak nasz; dziwno, że dotąd całkiem nie zginął, gdy rząd i szlachta do tego tylko dążą. Wszystkie loże były puste. W poziomie tylko pospólstwo, czułe, gdy co patryotyczne dla Czechów powiedziano.
Równie chciałem być na kazaniu czeskiem, na próżno; o 6 1/2 przetrzepie je gdzieniegdzie ksiądz dla przekupek, później wszystko po niemiecku. Panowie, szlachta, kupcy już nie rozumieją języka swego, niestety, taki może los i nas czeka!
Że w pamiętnikach tych staram się umieścić co tylko godnego jest pamięci w czasach dzisiejszych, choć poprzedzające kolej czasu, ważne jednak kładę tu pisma.
Gdy Napoleon w Maju 1812 roku przedsięwziął wyprawę na Moskwę, gdy kazał złożyć sejm i Polskę ogłosić, nalegano na młodego książęcia Czartoryskiego, dla pomocy Ojczyznie swojéj w ścisłej długo z carem Aleksandrem będącego przyjaźni, by do konfederacji przystąpił. Matusewicz silnym listem naglił go do tego. Cnotliwy ten człowiek, postawiony między obowiązkami przyjaźni i powinnościami dla ojczyzny, tak do Matusewicza odpisał: