Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Pamiętniki o dziejach, piśmiennictwie i prawodawstwie Słowian: Pamiętnik 1 jako dodatek do "Historyi prawodawstw słowiańskich" przez siebie napisaney. - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Pamiętniki o dziejach, piśmiennictwie i prawodawstwie Słowian: Pamiętnik 1 jako dodatek do "Historyi prawodawstw słowiańskich" przez siebie napisaney. - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 541 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PRZED­MO­WA.

Wy­da­jąc hi­sto­ryą pra­wo­dawstw sło­wiań­skich, pro­si­łem w przed­mo­wie do każ­de­go tomu, aże­by ucze­ni po­mo­cą lub radą ra­czy­li wes­przeć usi­ło­wa­nia moje, i przy­czy­ni­li się do ulep­sze­nia dzie­ła, któ­re­go po­mysł przy­szedł mi ła­two, ale trud­no idzie iego wy­koń­cze­nie. Glos móy nie był wo­ła­ją­ce­go na pusz­czy. Sza­now­ni ro­da­cy i po­bra­tym­cy po­spie­szy­li z dat­kiem, i przy­nie­śli mi w da­rze co kto miał nay­lep­sze­go. Nay­choy­niey­szym w tey mie­rze był P. Fran­ci­szek Pa­lac­ki, któ­ry w IX i XI to­mie Cza­so­pi­su mu­zeum cze­skie­go, na wie­le szcze­gó­łów zwró­cił uwa­gę moją. Skła­da­jąc za to dzię­ki na­przód iemu, a na­stęp­nie wszyst­kim mi­ło­śni­kom nauk, któ­rzy iuż­to pu­blicz­nie, iuż pry­wat­nie, bąć w pi­smach cza­so­wych, bąć li­stow­nie lub ust­nie, ra­czy­li mi uczy­nić nad dzie­łem mo­jem uwa­gi; ośmie­lam się zno­wu pro­sić ich o to, aże­by i dla Pa­mięt­ni­ków obec­nie wy­da­nych rów­nież byli życz­li­wi.

Przy­rzą­dza­jąc to pi­smo do dru­ku, nie mia­łem pod ręką wszyst­kich dzieł, któ­re mi nie­gdyś do ukła­du iego po­słu­ży­ły; nie mo­głem więc wszyst­kie w niem przy­to­cze­nia po­rów­nać, i spraw­dzić przy­wie­dzio­ną licz­bę to­mów, czę­ści i stron­nic. Prze­to w spi­sie zrzó­deł ozna­czy­łem gwiazd­ką* dzie­ła te, któ­rych przy osta­tecz­nem wy­koń­cze­niu mey pra­cy nie oglą­da­łem. Z resz­tą co­kol­wiek do zro­zu­mie­nia i oce­nie­nia tych ro­spraw uzna­łem być po­trzb­nem, nie prze­po­mnia­łem wy­łusz­czyć we wstę­pie. Roz­wa­żyw­szy czy­tel­nik wszyst­ko co się tam rze­kło, nie po­wie tego, że po­wzię­te prze­zem­nie po­my­sły o hi­sto­ryi pra­wo­dawstw sło­wiań­skich

wśród wę­drów­ki mnie od­bie­gły,

i świat pięk­ny, świat roz­le­gły,

cały roz­wiał się w ułu­dzie.

Bo i owszem prze­ko­ny­wa się o tem, że mnie cią­gle pra­ca ta zay­mu­je. Cała uwa­ga moja zwró­co­na iest na ten przed­miot, i wszyst­kich sił do­ło­żę, aże­by go z grun­tu po­znać, do­kład­nie wy­łusz­czyć, i ia­sno opo­wie­dzieć, z wszel­ką bez­stron­no­ścią i zdro­wym o rze­czy są­dem. Szyb­ką prze­bie­gł­szy sto­pą roz­le­gły świat sło­wiań­skie­go pra­wo­daw­stwa, po­sta­no­wi­łem te­raz wró­cić się na po­wrót, i raz iesz­cze dłu­gą tę prze­być dro­gę; nie śpie­sząc się ale wol­nym po­stę­pu­jąc kro­kiem, bez wzglę­du na to, że gdy żół­wim kro­kiem po­stę­po­wać będę, może się pier­wey zmierzch­nąć, za­nim doy­dę do celu.

Pi­sa­łem w War­sza­wie w mie­sią­cu Grud­niu 1838 r.

Wstęp do pa­mięt­ni­ków o dzie­jach, pi­śmien­nic­twie i pra­wo­daw­stwie Sło­wian.I. NOWY WZGLĄD NA RZECZ.

Wy­daw­szy na wi­dok pu­blicz­ny we czte­rech to­mach hi­sto­ryą pra­wo­dawstw sło­wiań­skich, mia­łem, sto­sow­nie do przy­rze­cze­nia, za­jąc się wy­pra­co­wa­niem uwag nad tem dzie­łem; ale po­strze­głem w krót­ce, ze za­miar ten do dal­sze­go cza­su odło­żyć na­le­ży. Na­to­miast po­sta­no­wi­łem wziąść się do uzu­peł­nie­nia mey pra­cy, prze­ko­naw­szy się z nowo od­kry­tych zrzó­deł, że nie­któ­rym roz­dzia­łom ob­szer­niey­szy za­kres na­zna­czyć po­trze­ba. Bo gdym się le­piey w dzie­le mo­iem roz­pa­trz­zył, prze­świad­czy­łem się o tem, że wy­łusz­czo­ne w niem przed­mio­ty ied­ne spro­sto­wać i uzu­peł­nić, dru­gie roz­sze­rzyć i do­kład­niej roz­wi­nąć na­le­ży. Po­sta­no­wi­łem prze­to wziąść się na nowo do pra­cy i po­szu­kać no­wych zrzó­deł, z któ­rych­by wy­czerp­nię­te za­so­by, wspie­ra­jąc po­wzię­te prze­zem­nie o ca­łey rze­czy mnie­ma­nia, do­kład­niey roz­wi­nę­ły myśl moią, o za­sa­dach pra­wo­dawstw sło­wiań­skich. Tym koń­cem po­ku­si­łem się o nowe zdo­by­cia, po raz dru­gi i trze­ci od­by­łem na­uko­wą po­dróż, i od­kry­łem nowe zrzó­dła, o któ­rych ni­żey zdam spra­wę czy­tel­ni­ko­wi.

Po­sta­no­wiw­szy czę­ścia­mi uzu­peł­niać moią pra­cę, ogra­ni­czy­łem się do­tąd na sa­mych po­mni­kach hi­sto­rycz­nych, w ob­ręb pierw­sze­go okre­su dzie­jów pra­wo­dawstw sło­wiań­skich wcho­dzą­cych. Sie­dze­nie dal­szych zrzó­deł, dal­sze­mu zo­sta­wi­łem cza­so­wi. Nowe te zrzó­dła po­sta­wi­ły mnie wsta­nie, prze­ro­bie­nia na nowo dwóch pierw­szych to­mów dzie­ła mego. Wy­idą one na wi­dok pu­blicz­ny, sko­ro do­god­na do tego oka­że się pora. Tym cza­sem udzie­lo­ne czy­tel­ni­ko­wi z no­we­go tego wy­da­nia wy­iąt­ki, da­dzą mu po­znać nowy spo­sób za­pa­try­wa­nia się na rzecz, i zwró­cą uwa­gę iego na wza­iem­ne sto­sun­ki, ia­kie po­mię­dzy nay­daw­niey­szem pra­wo­daw­stwem sło­wiań­skiem a gier­mań­skiem za­cho­dzą. Prze­ko­na się ztąd, że od­wiecz­nie są­sia­du­iąc ze Sło­wia­na­mi Gier­ma­no­wie, udzie­la­li im nie­ma­ło po­my­słów swo­ich praw­nych, i na­wza­jem nie­ma­ło ta­ko­wych przey­mo­wa­li od nich, iak się to zwy­kle po­mię­dzy są­siedz­kie­mi dzie­je lu­da­mi. Rzą­dzą­ce na­sze sta­ny i słu­żą­ce im pra­wa, ma­iąc swóy za­ród w sło­wiań­skiey na­ro­do­wo­ści, roz­wi­ja­ły się na spo­sób gier­mań­ski, ale zu­peł­ne ich roz­wi­nię­cie się, w du­chu na­ro­do­wo­ści wła­sney na­stą­pi­ło, tak, że cha­rak­ter sło­wiań­skich rzą­dów za­wsze miał coś na­ro­do­we­go. Na­wza­jem gier­mań­skie gmi­ny i ich pra­wa roz­wi­ja­ły się w du­chu sło­wiań­skiey na­ro­do­wo­ści, ale miey­sco­wość prze­wa­ży­ła, i gmi­ny te zu­peł­ne swe roz­wi­nię­cie win­ne są du­cho­wi na­ro­do­wo­ści gier­mań­skiey. W tych dwóch sto­sun­kach nay­więk­szą się prze­bi­ja stycz­ność gier­ma­ni­zmu i sło­wia­ni­zmu, z nich to szcze­gól­niey wi­dzieć moż­na, iak wiel­ce sło­wiań­skie i gier­mań­skie pra­wo­daw­stwa na sie­bie wpły­wa­ły wza­jem­nie. Kie­dy u Ser­bów, u Cze­chów, u Po­la­ków, u Sło­wa­ków i u

Ru­si­nów szcze­gół­niey­sze gmin­ne urzą­dze­nia i z nich… roz­wi­nię­te znay­du­ie­my pra­wa, tym­cza­sem do­strze­ga­my im po­dob­ne u sa­mych tyl­ko Sak­so­nów są­sia­du­ją­cych ze Sło­wia­na­mi, resz­cie zaś Gier­ma­nii były one obce. Co na­sprze­ko­ny­wa, ze gdy te urzą­dze­nia u nas a nie u Gier­ma­nów po­wszech­ne były, ze sło­wiań­skiey a nie z gier­mań­skiey roz­wi­nąć się mu­sia­ły na­ro­do­wo­ści. Przy­szły ba­dacz dzie­jów po­wszech­no gier­mań­skie­go pra­wo­daw­stwa, ie­źe­li ogrom sło­wiań­skich i gier­mań­skich, wy­obra­żeń praw­nych ogar­nąw­szy my­ślą, po­tra­fi ze­bra­ne o nich szcze­gó­ły roz­wa­żyć wie­lo­stron­nie, i, mó­wiąc z wie­sze­zem bę­dzie umiał o wiel­kim tym przed­mio­cie

li­siem uchem, or­łem okiem,

wszyst­ko słu­chać, śle­dzić bo­kiem

o co idzi, co się świę­ci;

znay­dzie in­nych szcze­gó­łów wie­le, na spól­nośc gier­mań­skich i sło­wiań­skich pra­wo­dawstw wska­zu­ią­cych Do­strze­że oraz, że mimo wiel­kie­go ich do sie­bie po­do­bień­stwa, pra­wo­daw­stwa te róż­ni­ły się wiel­ce, w ogó­le i szcze­gó­le. Na głów­ne w tey mie­rze wy­pad­ki zwró­cę uwa­gę, a resz­tę dam po­znać we wy­iąt­kach dzie­ła, któ­re pod sąd znaw­ców od­da­ię.

Pier­wo­twór i sa­mo­dziel­ność sło­wiań­skie­go pra­wo­daw­stwa iest, mo­iem zda­niem, w ziem­stwie i pra­wach ro­do­wych. Ziem­stwo z urzą­dze­nia­mi gmin w ści­słym zo­sta­ie związ­ku, a zte­mi łą­czy się całe usta­wo­daw­stwo po­li­tycz­ne, są­do­we i kar­ne: z pra­wa­mi ro­dzin łą­czy­ła się resz­ta pra­wo­daw­stwa cy­wil­ne­go. Przy­pa­trzyw­szy się bli­żey ziem­stwu i pra­wom ro­dzin prze­ko­na­łem się, ze pierw­sze zo­sta­ło u Gier­ma­nów przez dwor­skość zwich­nię­te, a u Sło­wian że dwor­skość po­słu­ży­ła do­lep­sze­go roz­wi­nię­cia się ziem­stwa, lubo nie wszę­dzie: że pra­wa ro­dzin u Gier­ma­nów na za­sa­dzie rzą­du mo­nar­chicz­ne­go, a u Sło­wian na wy­obra­że­niach o rze­czy po­spo­li­tey po­le­ga­ły, i że u pierw­szych spól­ność ma­iąt­ko­wa tyl­ko po­mię­dzy oso­ba­mi związ­kiem mał­żeń­skim po­łą­czo­ne­mi miey­sce mia­ła, gdy prze­ciw­nie u dru­gich spól­ność ta do­ty­czy­ła się osób spo­krew­nio­nych z sobą, z wy­łą­cze­niem na­wet mał­żo­nek, któ­re się rzą­dem po­sa­go­wym rzą­dzi­ły. Po­szło to stąd, ze u Gier­ma­nów dwor­skość i łą­czą­ca się z nią feu­dal­ność prze­wa­gę wzię­ła, i pa­no­wa­ła w ca­łem ich po­li­tycz­nem ży­ciu; prze­ciw­nie u Sło­wian dwór i ziem­stwo zno­sząc się wza­jem­nie, pu­blicz­ne­mi kie­ro­wa­ły spra­wa­mi. Feu­dal­ność za­chod­niey Eu­ro­py i na Sło­wian wpływ swóy wy­war­ła, ale do­ziem­stwa przy­pusz­czo­na szlach­ta prze­szko­dzi­ła temu że feu­dal­nośc nie mo­gła się u nas usa­do­wić, i że cią­gle ary­sto­kra­cya pań­ska ście­ra­ła się z gmi­no­władz­twem śla­chec­kiem. Po­trze­ba spól­ney obro­ny łą­czy­ła w ied­no cia­ło gier­mań­skie ro­dzi­ny, gdy prze­ciw­nie u Sło­wian prze­mysł i han­del mia­ły na wzglę­dzie rody, we spól­no­ści ma­iąt­ko­wey zo­sta­ją­ce. Dla tego też obca oso­ba wcho­dząc do rodu przez zwią­zek mał­żeń­ski, do spól­no­ści tey nie na­le­ża­ła, wy­iąw­szy ie­że­li wza­jem­nie po­ro­zu­mia­no się w tey mie­rze. Z tych w za­sa­dzie swey pier­wot­ney od­mien­nych praw, ia­kie­mi się gier­mań­skie i sło­wiań­skie rzą­dzi­ły ro­dzi­ny, po­wsta­ły od­mien­ne sto­sun­ki w pra­wo­daw­stwie obu­dwóch na­ro­dów; któ­re szcze­gól­niey wy­ka­zu­ią się w są­dow­nic­twie i w pra­wie kar­nem (gło­wa, głowsz­czy­zna), wpra­wach ro­do­wych i rze­czo­wych (pu­ści­zna, dzie­dzi­cze­nie nie­ru­cho­mo­ści przez sy­nów naj­młod­szych). Z wcze­śniey­sze­go u Sło­wian niż u Gier­ma­nów roz­wi­nię­cia się go­spo­dar­stwa rol­ne­go, tu­dzież z wpły­wu na Sło­wian gier­mań­skiey feu­dal­no­ści, wy­tło­ma­czyć da się róż­ni­ca w obu­dwóch pra­wo­daw­stwach o grun­tach spól­nych i dzier­ża­wach z ła­ski na­by­wa­nych. Wy­iąt­ki z rę­ko­pi­su dwóch pierw­szych to­mów hi­sto­ryi pra­wo­dawstw sło­wiań­skich po­wtór­nie prze­ro­bio­nych, któ­re w dru­gim pa­mięt­ni­ku umie­ści­łem, oka­żą na ia­kich do­wo­dach moie w tey mie­rze po­my­sły opie­ram.

Sie­dząc no­wych zrzó­deł do ba­dań mo­ich, po­sta­no­wi­łem zbie­rać wszyst­ko, coby się, w nich uwa­gi god­ne­go od­kryć zda­ło. Zba­daw­szy ie do­strze­głem że, dla za­cho­wa­nia ied­no­stay­no­ści, po­trze­ba nie ied­ną rzecz wy­ło­żyć spo­so­bem do­dat­ków do dzie­ła mego, miesz­cząc ią w osob­nych ro­spra­wach, ustę­pach i ułam­kach hi­sto­rycz­nych; tu­dzież wy­do­by­te z rę­ko­pi­sów zrzó­dła kła­dąc obok, iako za­so­by któ­re się i komu in­ne­mu do ba­dań przy­dać mogą. Nowa ta pra­ca moia ma po­słu­żyć za wą­tek dzie­jo­pi­sa­rzom do ukła­du dzie­jów spo­so­bem no­wym, o czem ni­żey roz­wio­dę się ob­szer­nie. Je­że­li mi zdro­wie po­słu­ży i oko­licz­no­ści będą po temu, nie omiesz­kam w po­dob­nym­że spo­so­bie do­star­czyć im dal­szych ku tey pta­cy za­so­bów, szu­ka­jąc no­wych zrzó­deł do dru­gich dwóch to­mów mo­ie­go dzie­ła.III. NOWY WZGLĄD NA ZRZÓ­DŁA.

Przy­ro­da iest cu­do­płod­na, a dzie­je ludz­kie są ob­fi­te wy­pad­ki, któ­re nie tyl­ko pro­sta­ka ale i mę­dr­ca w za­du­mie­nie wpra­wia­ją Cho­ciaż by­wa­my świad­ka­mi waż­nych zia­wisk, i pa­trzy­my się na ich skut­ki, prze­cież by­wa­ją one dla nas nie­po­ję­te: bo ukry­ta iest przed nami sprę­ży­na, po­ru­sza­ją­ca i na iaw wy­sta­wia­ją­ca ich dzi­wy. Wiel­ce prze­to cie­ka­we są zia­wi­ska przy­ro­dy i ludz­kich czy­nów, opo­wia­da­ją­ce o dzi­wach na nie­bie i na zie­mi, trud­nych do po­ję­cia. Kto wy­żey nad gmin się­ga my­ślą, i usi­łu­je do­ciec tego, iak się z róż­nych przy­czyn róż­ne skut­ki ro­dzą, po­wi­nien śle­dzić sprę­ży­ny, któ­ra po­bu­dza do bie­gu ma­szy­nę nie­bie­skie­go i ziem­skie­go świa­ta: a ie­ze­li bada dzie­je ludz­kie, po­wi­nien przedew­szyst­kiem po­znać ich zrzó­dła, spraw­dzić ie i oce­nic; gdyż w nich leży ukry­ta przy­czy­na, spro­wa­dza­ją­ca sze­reg waż­nych w świe­cie zda­rzeń. Jed­na i taż sama dro­ga pro­wa­dzi nas do po­zna­nia zrzó­deł przy­ro­dy, i dzie­jów ludz­kich. Na dro­dze przy­pad­ku zna­cho­dzi­my ie nay­czę­ściey; wszak­że są i pew­ne pra­wi­dła, któ­rych nam się przy ich śle­dze­niu trzy­mać na­le­ży. Po tey­że sa­mey cho­dzą dro­dze gór­nik i dzie­jo­pis, pusz­cza­jąc się na od­kry­cia. Pierw­szy w pod­ziem­nym świe­cie szu­ka­jąc żył ukry­te­go krusz­cu, dru­gi w me­try­kach i książ­ni­cach z ku­rzu i pyłu sta­re szpar­ga­ły wy­do­by­wa­jąc. Umie­jęt­ny gór­nik ła­two od­gad­nie z po­kła­du zie­mi, aza­li w niey ukry­wa się kru­szec. Zay­rzaw­szy świ­drem w zie­mię, i z niey rudę lub ił wy­do­byw­szy, wno­si ze ska­mie­nia­ło­ści osa­dzo­ney we war­stwie, czy i iaki kru­szec w so­bie ona mie­ści, tu­dzież z któ­re­go wie­ku może po­cho­dzić ta warsz­twa, brze­mien­na dro­gim lub pod­łym cię­ża­rem. Ba­dacz z sa­me­go po­ło­że­nia miey­sca, na któ­rem za­byt­ki hi­sto­rycz­ne lezą, z kil­ku ich wy­ra­zów lub zna­ków, wno­si o ich waż­no­ści i wie­ku, tu­dzież prze­ko­ny­wa się o tem, aza­li war­to iest za­chód o nie czy­nić. Sie­dząc po­mni­ków czy­ni po­szu­ki­wa­nia czę­sto nada­rem­ne, i nie raz omy­la go na­dzie­ja; ale na od­wrót, przy­pa­dek tak­że dro­gie­mi ob­da­rza go upo­min­ka­mi, któ­rych­by na próż­no szu­kał umyśl­nie. Bo mar­twa przy­ro­da tak­że, rów­nież iak ten świat ży­ją­cy­mi na­peł­nio­ny du­cha­mi, ma swo­je dzi­wy. Czę­sto na ukry­tym w zie­mi wę­glu, znay­dziesz u nas wy­ci­ski ro­ślin ame­ry­kań­skich, a w Ame­ry­ce tra­fisz na po­mni­ki dzie­je sło­wiań­skie obia­śnia­ją­ce. Cie­ka­wo­ścią zdię­ty po­zna­nia tych dzie­jów, ba­dacz przy­ro­dy prze­pły­wa mo­rza, i bie­ży tam gdzie skwar sło­necz­ny wy­su­sza wszel­kie w ży­jąt­kach soki, i tam gdzie od zim­na sło­wa na ustach mar­z­ną: a ba­dacz dzie­jów zwie­dza tro­skli­wie za­kąt­ki oy­czy­stey zie­mi i ob­cych kra­jów, aże­by prze­czy­tał ryte na po­mni­kach na­pi­sy, sta­ry obey­rzał szpar­gał, po­jął zna­cze­nie gmin­ney piosn­ki, lub przy­słu­chał się daw­ney klech­dzie od pro­ste­go po­wta­rza­ney ludu. Tak roz­wa­ża­jąc drob­nost­ki, wiel­kich nie raz do­cie­ka rze­czy. Z wy­ci­sków na gła­zie, z po­nie­wie­ra­ją­cych się po zie­mi ko­ści, do­wia­du­je się ba­dacz przy­ro­dy o ist­nie­niu nie­gdyś ro­ślin dziś za­gi­nio­nych, i o byt­no­ści na na­szey zie­mi ogrom­ne­go ma­mu­ta: a ba­dacz dzie­jów z ostru­ga­ne­go kija, z gał­ki cud­nie wy­to­czo­ney, z wy­ry­tych na ka­mie­niu gło­sek, prze­ko­ny­wa się o wiel­kiey cy­wi­li­za­cyi daw­ne­go ludu.

Swoy­skich dzie­iów zrzó­dła głów­nie mieć na celu na­le­ży, a cu­dzo­ziem­skich tyl­ko o tyle do­ty­kać, o ile one do zgłę­bie­nia tam­tych istot­nie się przy­czy­nia­ją. Wszak­że się wte­dy do­pie­ro na pięk­no­ści oy­czy­stey zie­mi le­piey po­zna­je­my, kie­dy­śmy się przy­pa­trzy­li przy­ro­dzie cu­dzo­ziem­skich kra­jów. Do­szedł­szy tego ja­kie głów­nie pło­dy za­wie­ra w so­bie oj­czy­sta zie­mia, ła­two jest od­kryć inne, któ­re ona mie­ści we swo­ich wnętrz­no­ściach. Po­dob­nież po­znaw­szy głów­ne zrzó­dła oy­czy­stych dzie­jów, ła­two na­tra­fić na śla­dy od­le­gley le­żą­cych, i tak na­stęp­nie moż­na od­kry­wać ied­ne po dru­gich, za­cho­dząc w za­pa­dłą prze­szłość. Gór­nik znay­du­je głów­nie we wnętrz­no­ściach sło­wiań­skiey zie­mi wę­giel ka­mien­ny, sól ko­pal­ną i sło­ne zrzó­dła, tu­dzież że­la­zny rudę: a dzie­jo­pis, roz­wa­ża­jąc po­czet zrzó­deł oy­czy­stych dzie­jów, prze­ko­ny­wa się o tem, ze one są ukry­te w za­byt­kach pi­śmien­nic­twa, w gmin­nych pie­śniach i w oby­cza­jach ludu. Temi to ziem­skie­mi pło­da­mi, i temi za­byt­ka­mi oświa­ty, ob­da­rzy­ło nie­bo Sło­wia­ni­na, aże­by utrzy­my­wał swe ie­ste­stwo przy ży­ciu, a za­cność swo­je­go rodu w nie­ska­zi­tel­ney za­cho­wy­wał cno­cie. Wę­giel chro­ni go od zim­na, sól okra­sza mu chleb po­wsze­dni, że­la­zo bro­ni od na­pa­du wro­ga. Za­byt­ki pi­śmien­ne iak gdy­by cu­dem ura­to­wa­ne z po­zo­gów, któ­re roz­no­si­li za­wsze po sło­wiań­skiey zie­mi iey nie­przy­ja­cie­le, wy­ry­ły w dzie­jach na­szych ni­czem się za­trzeć nie da­ją­ce śla­dy, o wiel­kich cno­tach ple­mion sło­wiań­skich. W piosn­kach gmin­nych iak w czy­stem źwier­cie­dle przej­rzeć moż­na, ich cha­rak­ter, a w oby­cza­jach ludu ła­two jest i te­raz zna­leść po­par­cie na to, że za­wsze mu­siał być w ca­łym na­ro­dzie spo­sób my­śle­nia szla­che – my, gdy go ma i dziś nasz gmin, żad­ney pra­wie nie po­sia­da­ją­cy oświa­ty.

Ale są ska­zy w cia­łach nie­bie­skich i ziem­skich, bo i w słoń­cu są pla­my; są wady i wy­stęp­ki w lu­dziach, bo czło­wiek z przy­ro­dze­nia swe­go iest ułom­ną isto­tą. Dzie­jo­pis kre­śląc ludz­kich ple­mion dzie­je, cno­ty wy­sła­wiać, zbrod­nie ga­nić po­wi­nien; a więc szu­ka­jąc zrzó­deł, nie tyl­ko po­mni­ki cnot lecz i pa­miąt­ki nie­cnot ma wy­do­by­wać na iaw, i ogła­szać ie świa­tu. Wszak­że gór­nik nie tyl­ko krusz­cu, ale i ar­szen­ni­ku szu­ka we wnętrz­no­ściach zie­mi. Ale iak tru­ci­zna, sto­sow­nie bę­dąc uży­tą, za­bi­ja lub uzdra­wia, tak i po­mni­ki hi­sto­rycz­ne uta­jo­ne świa­tu obia­wia­jąc zbrod­nie, zba­wien­ne dla ludz­ko­ści przy­no­szą skut­ki; ie­że­li dzie­jo­pis, w ni­czem nie ubli­za­jąc praw­dzie, po­tra­fi przez wy­sta­wie­nie zbrod­ni za­chę­cie do cno­ty, i wznieść sła­wę ludu o któ­re­go wa­dach nie prze­mil­czał. Tak ba­dacz przy­ro­dy tru­ci­zną od­czy­nia tru­ci­znę, i wiel­kość przy­ro­dze­nia wy­sta­wia przez wy­ka­za­nie, iak czę­sto sam jad le­kar­stwem bywa.

Zwra­ca­jąc uwa­gę czy­tel­ni­ka na waż­ność zrzó­deł hi­sto­rycz­nych, uży­łem po­do­bień­stwa ob­ra­zu, po­szu­ki­wa­nie ich z gór­nic­twem po­rów­ny­wa­jąc. Chcia­łem przez to dać po­znać, iak mo­zol­ne iest ich śle­dze­nie, i iak trud­no przy­cho­dzi z na­gro­ma­dzo­nych wy­brać wła­śnie te, któ­re do zgłę­bie­nia rze­czy są po­trzeb­ne; tu­dzież ia­kiey bacz­no­ści po­trze­ba użyć na to, aże­by wy­do­byw­szy ie, oczy­ścić z mę­tów, nadać krusz­co­wi blask ko­lo­ru i dźwięk praw­dy; aże­by on na­wza­jem staw­szy się pew­ni­kiem ozna­czać ma­ją­cym cenę rze­czy przez nas opo­wia­da­nych, mógł war­tość nadać hi­sto­rycz­ne­mu zda­rze­niu, któ­re pięt­nem z tak oczysz­czo­ne­go zrzó­dła wy­do­by­łem na­ce­cho­wa­li­śmy.

Z osno­wy dzie­ła ła­two do­strzec, żem się tey dro­gi trzy­mał ukła­da­jąc hi­sto­ryą pra­wo­dawstw ło­wic­kich, tu­dzież ro­biąc do niey do­dat­ki. Uzu­peł­nie­nia te nie tyl­ko po­win­ny w lep­szem świe­tle wy­sła­wić osno­wę dzie­ła, ale oraz po­dać za­so­by do pi­sa­nia dzie­jów no­wym spo­so­bem.IV. NOWE DZIE­JE.

Ko­ściół i szko­ła, oświa­ta i oby­cza­je ludu w ści­słym zo­sta­ją związ­ku z hi­sto­ryą pra­wo­dawstw, bo wy­ka­zu­ją sto­pień cy­wi­li­za­cji na­ro­du. W jey to ogni­sku sku­pia­ją się pro­mie­nie to­wa­rzy­skie ży­cie ludu wy­świę­ca­ją­ce, rzu­ca­ją blask lub cie­nie na przed­mio­ty w oko­ło sto­ją­ce; w mia­rę świa­tła ia­kiem ia­śnie­ją, lub cie­ni któ­re wy­dat­ne­mi ie czy­nią, po­zna dają, mniey wię­cey do­kład­nie, po­li­tycz­ne i pry­wat­ne pra­wa, któ­rych roz­bio­rem i wy­ka­zy­wa­niem ich ko­lei, zay­mu­ją się dzie­je pra­wo­daw­stwa. Sto­sow­nie do tego iak ie hi­sto­ryk uło­ży, dzie­je te będą po­dob­ne do zwy­czaj­ne­go lub do wy­bor­ne­go ma­lo­wi­dła, w któ­rem ma­larz, nie tyl­ko po­do­bień­stwo twa­rzy wy­ra­ził, ale dał ia­kie po­znać przed­mio­tu du­szę: po­dob­nie iaki pi­sarz, któ­re­mu się uda­ło nie tyl­ko rzecz, wy­obra­zić, ale iak­że wy­sta­wie w niey oży­wia­ją­ce­go ią du­cha. Kil­ka ry­sów zro­biw­szy ma­larz wy­sta­wi po­do­bień­stwo ob­ra­zu, ale cie­niów i ko­lo­rów czę­sto do­bie­rać musi, chcąc oży­wić ro­bo­tę pędz­la: rów­nież iak i pi­sarz, nie raz po­pra­wiać i uzu­peł­niać dzie­ło swo­je musi, ie­że­li ie chce przy­wieść do pew­ne­go stop­nia do­sko­na­ło­ści. A gdy mnie­ma że iuż zu­peł­nie rzecz, wy­koń­czył, ali­ści bliż­sze wpa­try­wa­nie się w przed­miot, wska­że mu po­trze­bę ro­bie­nia w nim po­pra­wek no­wych. Im głę­biey bę­dzie roz­wa­żał rzecz przed­się­wzię­tą, im wie­lo­stron­niey wy­sta­wie ią ze­chce, i si­lić się na to aże­by czy­tel­nik po­znał myśl w niey ukry­tą, tem wię­cey po­do­bień­stwa upa­trzy po­mię­dzy swem dzie­łem, a pie­nia­mi za­nu­co­ne­mi od wiesz­cza, któ­re

zda­ją się gło­sić po­czą­tek pio­sen­ki,

ale ich koń­ca nikt się nie spo­dzie­wa.

Wsze­la­ko gdy myśl ro­dzi się z my­śli, a ta po­wta­rza­na roz­sze­rza­na i uzu­peł­nia­na, po­su­wa za­kres ludz­kich wia­do­mo­ści, wy­da­jąc na świat wie­dzę o któ­rey przod­ko­wie nasi nic albo mało sły­sze­li; wie­le ten zro­bił kto wiel­ką rzecz roz­po­czął, i dal­sze iey wy­koń­cze­nie na­stęp­com zo­sta­wił. Je­że­li mu się nie uda­ło roz­wi­nąć rze­czy, na­tchnąć ią ży­ciem, i po­sta­wie w tyra sta­nie aże­by o wła­snych si­łach osta­ła; do­syć uczy­nił gdy wy­dał iey za­ród, prze­ka­zaw­szy iego pie­lę­gno­wa­nie na­stęp­com, aże­by ich cho­do­wa­ny ręką ożył kie­dy, i sil­nem cie­szył się ży­ciem.

To tak­że mia­łem na uwa­dze, gdym się za­bie­rał do uzu­peł­nie­nia mego dzie­ła, gdym w osob­nych ro­spra­wach, ustę­pach i ułam­kach hi­sto­rycz­nych roz­bie­rał przed­mio­ty, rzu­ca­ją­ce wiel­kie świa­tło na cy­wi­li­za­cyą sło­wiań­skich lu­dów. Po­słu­żą one do dal­sze­go roz­wi­ja­niu dzie­jów pra­wo­daw­stwa Sło­wian, i zwró­cą uwa­gę przy­szłe­go ich ba­da­cza na szcze­gó­ły, za­le­d­wie prze­zem­nie do­tknię­te w ob­szer­nem tem dzie­le. Nie­chay ie uwa­ża czy­tel­nik za zbiór ko­lo­rów no­wych, z któ­rych przy­szły ma­larz, za­bie­ra­jąc się do wy­cie­nio­wa­nia wiel­kie­go ob­ra­zu pra­wo­dawstw sło­wiań­skich, zro­biw­szy.

umie­jęt­nie mię­sza­ni­na bar­wy, po­tra­fi wy­koń­czyć dzie­ło, w głów­nych za­ry­sach prze­ze mnie skre­ślo­ne. Wte­dy oży­je to wiel­kie cia­ło, gdy się wy­do­bę­dzie duch iego uta­jo­ny w sta­rych po­mni­kach; a po­sa­dzo­ne ręką moją drze­wo, za­kwit­nie i wyda po­żą­da­ny owoc.

Do­dat­ki do hi­sto­ryi pra­wo­dawstw, któ­re Pa­mięt­ni­ka­mi je prze­zwaw­szy, wy­sy­łam na świat, mogą nad to do­star­czyć za­so­bów do no­we­go pi­śmien­nic­twa dzie­jów. Bo otwie­ra się nowe, ob­szer­ne pole, pi­sa­nia dzie­jów spo­so­bem sta­ro­żyt­ne­mu świa­tu nie­zna­nym, a, u no­wo­żyt­nych lu­dów do­tąd nie­usta­lo­nym.

W pi­śmien­nic­twie hi­sto­rycz­nem, dzie­je po­li­tycz­ne lu­dów, świet­ną do­tąd gra­ły rolę: ale się czas zbli­ża, w któ­rym hi­sto­rya cy­wil­za­cyi głów­nie zay­mie uwa­gę pi­szą­cych, nowy ba­da­czom otwo­rzyw­szy za­wód do opi­sy­wa­nia dzia­łań ludz­kich. Nowy ten układ dzie­jo­pi­sar­stwa, wy­żey iak ona do­tąd sta­ła wznie­sie hi­sto­rycz­ną sztu­kę, sta­wia­jąc ba­da­czów w po­trze­bie za­pa­try­wa­nia się na zda­rze­nia, z in­ne­go iak do­tąd sta­no­wi­ska. Sta­ro­żyt­ni pi­sa­rze głów­nie za­kła­da­li sztu­kę pi­sa­nia hi­sto­ryi na zgłę­bia­niu po­li­tycz­nych dzie­jów, i na od­da­niu ich peł­ną wdzię­ków mową. Na­wia­sem tyl­ko o ży­ciu du­chow­nem i świec­kiem, to iest o cy­wi­li­za­cya mó­wiąc, po­li­tycz­ną hi­sto­ryą na­ro­du szcze­gól­niey opi­sy­wa­li, ze­wnętrz­ne ra­czey niż we­wnętrz­ne dzie­je na uwa­dze ma­jąc. Now­si hi­sto­ry­cy, w tey szcze­gól­niey chcąc ich prze­wyż­szyć mie­rze, w osob­nych ustę­pach roz­wo­dzić się lu­bią nad we­wnętrz­ne­mi dzie­ja­mi na­ro­dów; czę­sto­kroć nie traf­nie, z po­wo­du ze nie zna­ją za­sad pra­wa, nie­zbęd­nie po­trzeb­nych do od­gad­nie­nia ży­cia wszel­kie­go ludu. Dla­te­go też, co­raz to bar­dziey, czu­je­my dziś po­trze­bę prze – ję­cia się wskroś dzie­ja­mi cy­wi­li­za­cyi, i wy­glą­da­my tę­skli­wie tego, ry­chło­li po­ka­że się nam dzie­jo­pis, któ­ry­by po­sia­da­jąc wszel­kie za­le­ty hi­sto­ry­ka, umiał uprząść nić gład­ką dzie­jów, uło­żył z niey pa­smo ży­cia na­ro­du; z pa­sma tego roz­wi­nię­te nici umie­jęt­nie na­wi­nął na kłę­bek, a ten kłę­bek, sko­ro się do tego oka­że po­trze­ba, po­tra­fił ład­nie i skład­nie roz­wi­jać i zwi­jać, uka­zu­jąc wą­tek rze­czy umie­jęt­nie utka­ny z wy­da­rzeń du­chow­ne­go i świec­kie­go ży­cia na­ro­du.

Trzy głów­ne chwi­le, mieć na uwa­dze po­wi­nien ba­dacz dzie­jów cy­wi­li­za­cyi. Temi są w hi­sto­ryi sta­ro­żyt­nych na­ro­dów, po­czą­tek, wzrost, i upa­dek oświa­ty; a ce­chą ich cy­wi­li­za­cyi iest wal­ka ro­zu­mu z za­bo­bo­na­mi, to­czo­na pod tar­czą po­gań­stwa. Za cza­sów chrze­ściań­skich ukształ­ci­ły się ludy i uspo­so­bi­ły do no­we­go ży­cia, po­gań­skie wy­obra­że­nia na chrze­ściań­skie za­mie­nia­jąc. Ce­chą ich cy­wi­li­za­cyi iest ście­ra­nie się ludz­ko­ści z prze­są­da­mi, pod ochro­ną mo­ral­ney siły; wzra­sta­ją­cey i krze­pią­cey się, w mia­rę iak na­ro­dy na sie­bie pil­niey­szą zwra­ca­ją uwa­gę. Ba­dacz roz­wa­ża­ją­cy hi­sto­ryą ko­ścio­ła lub nauk, pra­wo­daw­stwa lub to­wa­rzy­skie­go ży­cia, po­wi­nien z do­bra­ne­go wąt­ku tak uprząść nić dzie­jów, aże­by prze­pro­wa­dza­jąc ią przez wie­ki, i owe trzy głów­ne chwi­le w cy­wi­li­za­cyi na­ro­dów na uwa­dze, ma­jąc, wy­ka­zał iey po­czą­tek, śro­dek i ko­niec; na­stęp­nie uło­żył dzie­je w pa­smo ży­cia na­ro­du, a to pa­smo w okrą­gły zwi­nął kłę­bek.

Ku ta­kim pra­com nie­bo dzie­jo­pi­sa woła.

Od­wa­ża­ją się licz­ni, ale któż wy­do­ła?

W upły­nio­nym i te­raz pły­ną­cym wie­ku, usi­ło­wa­li i usi­łu­ją eu­ro­pej­scy ucze­ni, roz­wa­żać cy­wi­li­za­cyą na­ro­dów wie­lo­stron­nie, głów­nie uwa­gę zwra­ca­jąc da dzie­je pra­wo­daw­stwa. Niem­cy i Fran­cu­zi, od­zna­czy­li się i od­zna­cza­ją w tym wzglę­dzie. Ale pra­ce tych, któ­rzy cały sta­ro­żyt­ny i no­wo­żyt­ny świąt ogar­nę­li i ogar­nia­ją w swo­ich dzie­łach, były, są i będą po­wierz­chow­ne. Więk­szą­by wy­świad­czo­no przy­słu­gę dla nauk, gdy­by się wzię­to do ob­ra­bia­nia cy­wi­li­za­cyi dzie­jów ied­ne­go szcze­pu lu­dów. Wpraw­dzie i o to ku­si­li się u Gier­ma­nów Eichorn, Ma­jer, Phil­lips i inni; ale i ci, pod ta­kim iak się rze­kło wzglę­dem, prac swo­ich nie roz­wi­nę­li. U Fran­cu­zów iesz­cze mniey zro­bio­no w tey mie­rze. P. Gu­izot, z ma­łe­mi si­ła­mi po­rwał się na rzecz wiel­ką; gład­ko ale po­wierz­chow­nie, opo­wie­dział nam dzie­je oświa­ty eu­ro­pej­skich lu­dów i fran­cuz­kie­go na­ro­du. Jest na­dzie­ja że we wie­lo­stron­nem oświa­ty swey dzie­jów roz­wa­ża­niu, da­ley po­stą­pią Sło­wia­nie. Mam za­miar to­ro­wać dro­gę przy­szłe­mu dzie­jo­pi­so­wi cy­wi­li­za­cyi na­szey, i do­star­czyć mu za­so­bów do tey pra­cy; aże­by da­ley ode­mnie po­stą­pić mógł w dzie­jach ko­ścio­ła, pi­smien­nic­twa i do­mo­we­go po­ży­cia sło­wiań­skich lu­dów.

Pa­mięt­nik I.

o dzie­jach, pi­śmien­nic­twie i pra­wo­daw­stwie Sło­wian.

Pier­wot­ne dzie­je chrze­ściań­skie­go ko­ścio­ła u Sło­wian oboy­ga ob­rząd­ku.I. PRZEY­ŚCIE Z PO­GAŃ­STWA DO CHRY­STY­ANI­ZMU.

Prze­ko­ny­wa­ją nas o tem dzie­je, ze nie było i nie masz na­ro­du, któ­ry­by żył bez re­li­gij; tu­dzież uczą nas, że im ucy­wi­li­zo­wań­szy iest czło­wiek, tem zdrow­sze ma o nay­wyż­szey isto­cie po­ję­cia. W sta­ro­żyt­nym świe­cie Gre­cy tyl­ko nay­swo­bod­niey, i, o ile się na to po­ga­nie zdo­być mo­gli, nay­ro­zum­niey mnie­ma­nia swo­je o re­li­gij roz­wi­nę­li. Uczest­ni­cy wy­kwit­ney oświa­ty azy­atyc­kich lu­dów, z ied­ney stro­ny ocie­ra­li się o ta­jem­ni­czy i za­bo­bo­na­mi prze­peł­nio­ny Egipt, z dru­giey się­ga­jąc na za­chód, a wię­cey iesz­cze na pół­noc, od bar­ba­rzyń­ców, iak mówi Pla­to (1), a więc od Tra­ków tak­że i Scy­tów, przey­mo­wa­li re­li­giy­ne ob­rząd­ki i ta­jem­ni­ce. Stąd po­wstał ów ści­sły wę­zeł, iaki za­wsze pół­noc­ne, a mia­no­wi­cie sło­wiań­skie ludy z Gre­ka­mi łą­czył w póź­ne cza­sy. Stąd tez ła­two wy­tło­ma­czyć so­bie moż­na, dla cze­go przod­ko­wie nasi, od­kąd wy­stą­pi­li na wiel­kiey wi­dow­ni świa­ta, za­raz po­mię­dzy owcze­sne­mi eu­ro­pey­skie­mi In­da­mi od­zna­czy­li się ła­god­no­ścią oby­cza­jów, tu­dzież zdro­we­mi o re­li­gij wy­obra­że­nia­mi, mie­sza­jąc ie wszak­że z gu­sła­mi i za­bo­bo­na­mi, zwy­cza­jem wy­so­ce ucy­wi­li­zo­wa­ney Gre­cyi. Ta bo­wiem im bar­dziey po­stę­po­wa­ła w oświa­cie, tem wię­cey, pra­cu­jąc nad wy­do­sko­na­le­niem po­gań­skiey swo­jey re­li­gij, za­pusz­cza­ła się w mi­sty­cyzm, z pół­no­cy, lu­bią­cey za­wsze ta­jem­ni­ce, przey­mo­wa­ła o re­li­gij wy­obra­że­nia, wy­ra­bia­ła ie i wy­kształ­ca­ła, i zno­wu prze­sy­ła­ła na pół­noc.

A tak po­mię­dzy Sło­wia­na­mi ra­zem krą­ży­ły i he­leń­skich mę­dr­ców o ied­ney nay­wy­eszey isto­cie, wszech­rze­czy spraw­cy, wy­obra­że­nia, i grec­kie­go gmi­nu o wie­lo­bó­stwie mnie­ma­nia; co po­łą­czo­ne z miey­sco­wem za­mi­ło­wa­niem gu­seł i za­bo­bo­nów, spra­wi­ło ów za­męt w sło­wiań­skich wy­obra­że­niach.

Szczę­śli­wym zbie­giem po­myśl­nych dla sie­bie oko­licz­no­ści wie­dze­ni Gre­cy, po­do­ła­li prę­dzey ani­że­li inne ludy uwol­nić się z wię­zów, w ia­kie re­li­gij­ne ich mnie­ma­nia uwi­kła­ły po­gań­skie wy­obra­że­nia. Na nay­wyż­szym stop­niu cy­wi­li­za­cyi ze wszyst­kich sta­ro­żyt­ne­go świa­ta na­ro­dów sto­jąc, ła­two po­zna­li błęd­ność swey re­li­gij, a zmier­ziw­szy ią so­bie, iako na ludz­kim opar­tą – (1) W roz­mo­wie Cra­ty­lus, ope­ra Pla­ton, ed. 1578. str. 425

ro­zu­mie, tę­sch­ni­li za czemś lep­szem. Wsze­la­ko, iako lu­dzie nie­zna­ją­cy obia­wio­ney wia­ry, nie wie­dzie­li gdzie­by szu­kać dla serc swo­ich po­cie­sze­nia; wpa­dli więc w mi­sty­cyzm, i to wła­śnie za­mi­ło­wa­nie ta­jem­ni­czo­ści uła­twi­ło im przey­ście do Chry­sty­ani­zmu. Na­ród ten, nie gnu­śnie­jąc w gru­bem bał­wo­chwal­stwie iak miesz­ka­niec bo­skie­go Gan­ge­su, nie tę­pie­jąc w mo­ral­nem drę­twie­niu iak osad­nik sied­mio-ko­ryt­ne­go Nilu, nie skra­pia­jąc krwią ludz­ką oł­ta­rzy iak czci­ciel woy­ną od­dy­cha­ją­ce­go Od­ina, ani pra­żąc w mie­dzi nie­mow­lę­ta… na cześć Mo­lo­cha iak za­bo­bon­ny Azja­ta; po­kor­nem ale nie fa­na­tycz­nem bił czo­łem na­ro­do­wym bó­stwom, a ma­rząc ze swo­imi fi­lo­zo­fa­mi o ied­nym wszech­moc­nym Bogn, ocze­ki­wał tego, któ­ry­by zdep­taw­szy po­gań­stwo, po­pra­wił mo­ral­ność i no­wem ży­ciem na­tchnął ludy. Przy­szedł Zba­wi­ciel świa­ta, a Gre­cy nay­pierw­si z lu­dów nay­moc­niey przy­lgnę­li do Chry­stu­sa wia­ry. W ich ię­zy­ku świę­ci Apo­sto­ło­wie na­ro­dom nowy po­da­li za­kon; w po­śród Gre­ków zna­leź­li oni nay­gor­liw­szych Chry­sty­ani­zmu zwo­len­ni­ków, umrzeć za świę­tą wia­rę rów­nie go­to­wych, iak nie­gdyś za praw­dę wiel­ki ich zio­mek ocho­czo po­łknął śmierć gorz­ką.

Ale wie­le oko­licz­no­ści sta­ło temu na prze­szko­dzie, ie się rów­nież nie usta­li­ło chrze­ściań­stwo u Sło­wian, lubo się mię­dzy nie­mi po­dob­nież iak po­mię­dzy Gre­ka­mi szyb­ko upo­wszech­ni­ło. Wła­śnie za­mi­ło­wa­nie od Sło­wian ta­jem­ni­czo­ści i wko­rze­nio­ne w na­ro­dzie mnie­ma­nie o nay­wyż­szey ied­ney isto­cie sta­ło temu na za­wa­dzie, lam gdzie Fran­ko­wie i ich na­stęp­cy mie­czem i ogniem do chrze­ściań­stwa na­wra­ca­li. Mnie­ma­jąc Sło­wia­nie że ich cie­mięż­cy., pra­wiąc im w nie­zro­zu­mia­łym ię­zy­ku o ied­nym chrze­ściań­skim Bogu, nic no­we­go nie zwia­stu­ją, prócz uci­sku i nę­dzy, nie chcie­li za­nie­chać ob­rzę­dów swych re­li­giy­nych, a do nay­wyż­szey swey ist­no­ści go­rą­ce za­sy­ła­jąc mo­dły, w ulu­bio­nych so­bie gu­słach i za­bo­bo­nach ser­cu swe­mu szu­ka­li ulgi, za ich ca­łość krwa­we sta­cza­jąc boje. Prze­ciw­nie od stro­ny Gre­cyi miesz­ka­ją­cy Sło­wia­nie, gdy w zro­zu­mia­łym im ię­zy­ku świę­ci Apo­sto­ło­wie wy­tłó­ma­czy­li im ta­jem­ni­ce chrze­ściań­skiey wia­ry, chęt­nie do Chry­sty­ani­zmu przy­stę­po­wa­li; a cho­ciaż dla ma­łey swey oświa­ty upodo­ba­ne so­bie lu­bi­li gu­sła na­wet Chrze­ścia­na­mi zo­staw­szy, prze­cież z bro­nią w ręku nig­dy nie ob­sta­wa­li za nimi. Ba na­wet, kie­dy póź­niey to­czy­ła się o dy­ece­zye wal­ka po­mię­dzy wschod­nim a za­chod­nim ko­ścio­łem, ci Sło­wia­nie nay­gor­liw­sze­mi byli grec­kiey cer­kwi obroń­ca­mi, i do iey ob­rząd­ku prze­cią­ga­li resz­tę swych bra­ci w po­gań­stwie iesz­cze ży­ją­cych.

Przez co zwró­ci­li oni na sie­bie prze­ni­kli­we oko za­chod­niey po­li­ty­ki, i ścią­gnę­li nie­szczę­ścia, któ­re wśród wal­ki ła­ciń­skie­go ob­rząd­ku z grec­kim ta­mo­wa­ły po­stęp oświa­ty w na­ro­dzie; a póź­niey, po prze­cią­gnie­niu na łono ła­ciń­skie­go ko­ścio­ła nie­któ­rych za­kar­pac­kich i przed­kar­pac­kich Władz­ców sło­wiań­skich, po­mię­dzy sa­my­mi Sło­wia­na­mi, iuz Chrze­ścia­na­mi, wdłu­gie cza­sy trwać ku so­bie ma­ją­cą, za­szcze­pi­li nie­na­wiść i prze­śla­do­wa­nie.

To waż­ne w dzie­jach śred­nich wie­ków zda­rze­nie, rzu­ca­ją­ce wiel­kie świa­tło na hi­sto­ryą cy­wi­li­za­cyi i chrze­ściań­skie­go u Sło­wian ko­ścio­ła, gdy ie mo­jem zda­niem do­tąd opi­sy­wa­no myl­nie, opo­wiem do­kład­nie, po­dług nay­lep­szey wia­do­mo­ści rze­czy, iaką w tey mie­rze ze­brać mo­głem.II. WZA­JEM­NE STO­SUN­KI KA­TO­LIC­KIE­GO KO­ŚCIO­ŁA AŻ DO ZA­TAR­GÓW Z FO­CY­USZEM.

W czwar­tym wie­ku po Chry­stu­sie na­był chrze­ściań­ski ko­ściół po­li­tycz­ne­go w pań­stwie rzym­skiem zna­cze­nia, od­kąd Kon­stan­ty W., przez edykt w Me­dy­ola­nie r. 313 wy­da­ny, oświad­czył się za nim; po­zwo­liw­szy Chrze­ścia­nom iaw­nie wy­zna­wać swą wia­rę, i ręką po­gań­ską nie­gdyś po­bu­rzo­ne od­bu­do­wać ko­ścio­ły. Przy­ję­ły póź­niey (1) w po­czet Chrze­ścian ubez­pie­czył tę wia­rę, o któ­rey ca­łość i świę­tość, po­ga­ni­nem iesz­cze bę­dąc, trosz­czył się moc­no; iak to do­wo­dzą li­sty iego,(2) wzy­wa­ją­ce star­szy­znę du­cho­wień­stwa chrze­ściań­skie­go do ied­no­ści i zgo­dy. Wia­da­mo bo­wiem, ze wcze­śnie bar­dzo w ko­ście­le Chry­stu­sa po­wsta­wa­ły spo­ry o ar­ty­ku­ły wia­ry, gro­żą­ce roz­dwo­je­niem i osła­bie­niem chrze­ściań­stwu, zwłasz­cza gdy wte­dy iesz­cze było sil­ne po­gań­stwo. Cze­mu Kon­stan­ty W., a wię­cey iesz­cze na­stęp­cy iego, a mia­no­wi­cie Gra­cy­an, Wa­len­ly­nian i Teo­do­zy­usz Ce­sa­rze za­po­bie­ga­jąc, wy­rze­kli: że za pra­wo­wier­ne­go Chrze­ścia­ni­na ten tyl­ko uwa­ża­nym być ma, kto po­dob­nie wie­rzy, iak (3) wie­rzą dway w ko­ście­le chrze­ściań­skim na­czel­ni Bi­sku­pi, rzym­ski Da­ma­zy i alek­san­dry­iski Piotr.

–- (1) r. 339. w Ni­ko­me­dyi.

(2) r. 313. u Fe­je­ra I. str. 33.

(3) Ja­kób Go­do­fred w uwa­gach do c. 2. C. Th… de fide Ca­thol. XVI. I. z roku 330. któ­ra to usta­wa bę­dąc ogól­nem pra­wem (lex Edic­ta­lis), tak brzmi:

Usta­li­ła się przez to na­zwa iuż daw­w­niey w chrze­ściań­skim uży­wa­na ko­ście­le, ka­to­li­ków czy­li po­wszech­ne­go ko­ścio­ła uczest­ni­ków, he­re­ty­ków czy­li do­wol­nie zmie­nia­ją­cych re­li­giy­ne ob­rząd­ki, i schi­zma­ty­ków czy­li nie wy­zna­wa­ją­cych tak ar­ty­ku­łów wia­ry, iak po­wszech­ny prze­pi­sał ko­ściół, a oraz usu­wa­ją­cych się z pod kar­no­ści (4) ko­ściel­ney. Same te wy­ra­zy ( Καθολιxóς, αιρεσις, σχίσμα), bę­dąc grec­kie­mi oka­zu­ją, że róż­ni­cę tę nie do­pie­ro na Za­cho­dzie zro­bio­no.

Chry­stus Pan Pio­tro­wi, pierw­sze­go iego na ucznia swe­go po­wo­ław­szy, ka­zał paść swo­je owce, czy­li do­glą­dać wy­znaw­ców swo­jey wia­ry, aże­by w niey nie błą­dzi­li; daw­szy mu obiet­ni­cę, ze on bą­dzie opo­ką na któ­rey po­wsta­nie ko­ściół, wiecz­nie trwać ma­ją­cy.

W r. 235 zgro­ma­dził się po­wszech­ny so­bór do Ni­cei, i głów­ne ka­to­lic­kie­go ko­ścio­ła prze­pi­sał pra­wa, któ­ry utrzy­my­wał go w ied­nó­ści i ca­ło­ści, ale nie nad­łu­go. Prze­wa­ży­ła bo­wiem sła­bość ludz­ka, i na­ra­zi­ła na nie­szczę­ścia całe chrze­ściań­stwo, któ­re ie gnę­bią aż po dziś dzień.

–- cu­ne­tos po­pu­los, quos cle­men­tiae no­strae re­git tem­pe­ra­men­tum, in tali vo­lu­mus re­li­gio­ne ver­sa­ri, quam di­vnum Pe­trum apo­sto­lum tra­di­dis­se Ro­ma­nis re­li­gio usque nunc ab ipso in­si­nu­ata dec­la­rat, qu­amque Pon­ti­fi­cem Da­ma­sum se­qui cla­ret, et Pe­trum Ale­xan­driae epi­sco­pum vi­rum apu­sto­li­cae sanc­ti­ta­tis: hoc est ut se­cun­dum apo­sto­li­cam di­sci­pli­nam evan­ge­li­ca­mque do­ctri­nam pa­tris, et fi­lii et spi­ri­tus sanc­ti u nam de­ita­tem sub pa­ri­li ma­je­sta­te, et sub pia tri­ni­ta­te cre­da­mus. Hanc le­gem se­qu­en­tes Chri­stia­no­rum ca­tho­li­co­rum no­men ju­be­mus am­plec­ti, re­li­qu­os vero de­men­tes ve­sa­no­sque ju­di­can­tes, ha­ere­ti­ci do­gma­tis in­fa­miam su­sti­ne­re, nec con­ci­lia­bu­la eorum ec­c­le­sia­rum no­men ac­ci­pe­re, di­vi­na pri­mum vin­dic­ta.

Szło o to, czy ko­ścioł ka­to­lic­ki ma się trzy­mać słów Chry­stu­sa, kró­le­stwo moje nie iest z tego świa­ta, lub czy, wzno­sząc się wy­żey i co­raz wy­żey, ma ozna­czyć od sie­bie, co iest bo­skiem i Bogu , a co ce­sar­skiem i Ce­sa­rzo­wi od­da­wać na­le­ży. Bi­skup rzym­ski czy­li (iak się na­zwą wszyst­kim nie­gdyś Bi­sku­pom wła­ści­wą, a te­raz wy­łącz­nie so­bie za­cho­wa­ną na­zy­wał(5)). Pa­pież po­znał wkrót­ce, ze chcąc wznieść świet­ność ka­to­lic­kie­go ko­ścio­ła, prze­szko­dzie temu aże­by się do nie­go świec­ka nie mie­sza­ią wła­dza, a oraz wznieść swo­ję po­wa­gę, po­wi­nien Iak­ze pra­wo­daw­czą i są­dow­ni­czo ko­ściel­ną w oso­bie swo­jey po­łą­czyć wła­dzę; roz­sze­rzyć swo­ję dy­ece­zyą, lub gdy­by się to uda­ło w ca­łym chrze­ściań­skim ko­ście­le ied­nę tyl­ko, rzym­sko – ka­to­lic­ką utwo­rzyć dy­ece­zyą, i całą star­szy­znę ko­ściel­ną za­wi­słą od sie­bie uczy­nić. Jed­nem sło­wem taką wła­dzę mieć w chrze­ściań­stwie po­wszech­nem, iaką nad ca­łym świa­tem wy­ko­ny­wał nie­gdyś Rzym po­gań­ski. Mnie­mał Pa­pież że do­ba­ro ka­to­lic­kie­go ko­ścio­ła i po­wo­dze­nie ca­łe­go chrze­ściań­stwa po­myśl­ne, wy­ma­ga tego: ale w tey mie­rze do­znał na­der trud­nych do po­ko­na­nia prze­szkód, sta­wia­nych mu ze stro­ny lu­dów, du­cho­wień­stwa i Ce­sa­rzów grec­kich.

Ko­ścio­łem wschod­nim rzą­dził na­czel­nie ka­płan, ta­kąż samą na­zwą co i Pa­pież rzym­ski god­ność swo­ją ozna­cza­ją­cy. Bo wy­ra­zy Pa­try­ar­cha , Pa­pież, są grec­kie ( δ πατςιάςχης, δ πάππος), pra­dzia­da czy­li

–-

post etiam mo­tus no­stri quem co­ele­sti ar­bi­trio sum­se­ri­mus, ul­tio­ne plec­ten­dos.

(4) Ten­że w uwa­gach do c… l. C. Th… de ha­ero­ti­cis XVI. 5. z roku 326 przez Kon­stan­ty­na W. wy­da­ney.

(5)Ja­kób Gu­defr. do c… a. C Th… de Epi­so­cop. XVII. 2.

na­czel­ni­ka ozna­cza­ją­ce. Ca­ro­gro­du czy­li, iak go Kon­stan­tyn W. na­zwał, No­we­go-Rzy­mu Pa­try­ar­cha, był na­stęp­cą alek­san­dryj­skie­go Bi­sku­pa czy­li Pa­try­ar­chy. Z nim to za­czął Pa­pież to­czyć spo­ry o dy­ece­zye, chcąc ie uszczu­plić. Po­wo­dy do tego miał na­stę­pu­ją­ce:
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: