- W empik go
Pamiętniki Pana Kamertona. Część 2 - ebook
Pamiętniki Pana Kamertona. Część 2 - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 497 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
przez
L. P.
Część II.
Poznań.
Nakładem Księgarni Jana Konst. Żupańskiego.
1869.
Nastał rok 1854 – czasy wojenne nastały, i kiedy połączone siły Francyi, Anglii, Sardynii walczą przeciwko Rosyi; kiedy Austrya, zawsze dwuznaczna w swojem postępowaniu, wojskowy kordon nad turecką granicą rozciąga, czeka na tego, kto górę weźmie, aby się z nim połączyć i tym sposobem cóś dla siebie wytargować z łupów zwyciężonego; kiedy się teatr wojny z nadbrzeżów Dunaju przenosi do Krymu, – i u nas wojna czuć się dawała po skutkach. – Blokowane porta Bałtyckiego morza tamują na nim żeglugę i handel; a ten cały się odbywa drogą lądową. W ciągu 1854go roku do dwukroć stotysięcy dwu lub trzykonnych furmanek z Rosyi na Dünaburg do Kowna przewiozło płody krajowe, zabrało napowrót kolonialne towary. Ceny produktów podniosły się w dwójnasób z powodu nieurodzaju i konieczności załatwienia potrzeb wojennych: za beczkę (1) żyta płacono do – (1) Beczka, miara litewska, wynosi trzy korce i ćwierć.
piętnastu rubli srebrnych, za beczkę pszenicy od dwudziestu pięciu do trzydziestu rubli, za jęczmień dwanaście, tyleż za owies. –
Jeżeli Kowno, stawszy się głównym punktem składowozamiennym, zarobiło miliony, jeżeli propinacya po miastach i karczmach będących na drodze transportów do bajecznej cyfry się podniosła; (1) Ryga w zupełnym letargu pogrążona, ogromnych strat doznała. – Ustał wszelki dowóz krajowych płodów; w Birży głucho i pusto, żadnego okrętu w porcie, po ulicach nawet nie masz ruchu i życia, a niektóre domy handlowe przeniosły swoje kantory do Kowna i Taurogów, mieszkańcy wynoszą się z miasta.
Z bojaźni coraz to powiększającej się drożyzny poszedłem za ich przykładem i przeniósłem moją siedzibę do Wilna. Od lat kilkunastu nie byłem w tem mieście, i przyznani się, że z wielką przyjemnością, połączoną jednak z niejednem tęsknem wspomnieniem, ujrzałem się wśród murów kędy przepędziłem młodość moją; – znalazłem się w kościołach, kędy mnie matka prosić i dziękować uczyła; zapuściłem się w góry i lasy, kędy studentem spacery i majówki odbywałem. Lecz jakże Wilno zmienionem ujrzałem!
Kiedy ja idąc coraz dalej, do starości dochodzę, Olgierdowy gród równie podstarzał, stojąc na miejscu lub się wstecz cofając. – Od lat dwudziestu powiatowe miasta znacznie się – (1) Na bitym gościńcu z Dünaburga do Kowna karczmy czyniące zwykle od czterystu do pięciuset rubli rocznego dochodu, uczyniły w latach 1854 i 1855 do trzech i czterech tysięcy; – ale droga przez te dwa lata tak zdezolowaną została, że reparacya konieczną się stała i rząd miliony na nią wyłożył. – Płacono za sążeń kubiczny kamieni lub żwiru od dwudziestu do trzydziestu rubli, a za robotnika pieszego po rublu dziennie.
podniosły i ciągle podnoszą, w Wilnie zaledwie kilka nowych domów stanęło; a jeżeli wyprowadzono nowe ulice, zdobią je tylko parkany. (1)
Z dawnych moich professorów żaden niepozostał przy życiu, zaledwo kilku szkolnych kolegów odszukać mogłem. – Poszedłem obejrzeć szczątki pałacu Barbary, gdzie nieraz na dumaniu błogie przepędzałem chwile, – śladu ich nawet nie masz. Bekieszowa wieżyca runęła; ale dotrwały jeszcze trzy krzyże, unoszące się nad miastem jak błogosławieństwo idącem po sobie pokoleniom; sterczy mury Jagiellońskiego zamku, u stóp którego wykręcając się Wileńka, zda się pośpieszać do Wilij, aby z nią połączona, razem dążyć do Niemna, a ztamtąd do morza!Żyć bezczynnie i potrzeba niedozwala i nawyknienie zabrania; – niezaprzestawszy więc mojego rzemiosła, bo jakąż inną dać nazwę strojeniu fortepianów? – umyśliłem korzystać ze sposobności, zwiedzając okolice starodawnej dzielnicy książąt litewskich.
Finis coronat opus, mówią łacinnicy; ja zaś nim dojdę do końca nie mogę lepiej rozpocząć wycieczek moich, jak od Trok Kiejstutowych, gdzie każda cegła, każdy gruz, każda garść ziemi przemawia językiem dziejowej przeszłości!
–- (1) Od lat pięciu zmieniła się zupełnie postać miasta: jednę domy wznoszą się z fundamentów, drugie odnawiają, wszędzie widać ruch, wzrost, życie. – Wilno winne to nowemu rządzcy kraju, którego czujna i dbała pieczołowitość wszędzie spostrzegać się daje. Do wzrostu miasta niemało się przyłoży prowadzona tamtędy kolej żelazna, mająca Petersburg z Warszawą połączyć.