- W empik go
Pamiętniki Pana Kamertona. Część 3 - ebook
Pamiętniki Pana Kamertona. Część 3 - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 428 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
WOJTKUSZKI. – WIŁKOMIERZ. – POBOJSK. – LEONPOL. – DZIEWAŁTÓW. – SIESIKI. – NIDOKI. – WIDZISZKI. – PAN PODKOMORZY. – U PANI ABELOWEJ. – P. RAKOWSKI. – PINIANY. – SURDEGI. – UCIANA. – BELMONTY. – BRACŁAW. – WIDZE. – NOWO-ALEXANDRÓW. – MAGNAT I ARYSTOKRATA. – PROSZONY WIECZÓR W NOWO-ALEXANDROWSKIM POWIECIE.
Po trzyletnim prawie pobycie w Wilnie, podczas którego przebiegłem większą część gubernii Wileńskiej, a wysuwając się po za jej granice zwiedziłem Nowogródek, Nieśwież, Łuck i Grodno; postanowiłem powrócić do Rygi. – Wojna ustała, nastąpił błogi pokój, odetchnęły ludy po długich i krwawych zapasach.
Czemże jest wojna? – pojedynkiem narodu z narodem; powiedział, już nie wiem jaki autor. – Nie zgadzam się na to. Dwie osoby się pokłócą, wyzwą, biją; jedna z nich polegnie lub ranę odniesie; – jestto pojedynek. Dwaj mocarze poróżnią się z sobą; powodem kłótni najczęściej osobista uraza, celem podboje lub pożądanie cudzej własności; wymówką zabezpieczenie granic lub zemsta za urojoną nieraz zniewagę. Jestto wprawdzie pojedynek, ale mocarza z mocarzem, wykonany jeno przez podwładne im narody. I kiedy w pierwszym jedna ofiara, jedna rodzina w żałobie, w drugim tysiące ofiar żałobą kraj cały okryły, a w skutku głód, nędza, zniszczenie (1).
W połowie Maja 1858 roku opuściłem Olgierdową stolicę, przepełniony wspomnieniami tej przeszłości, która się od nas chociaż coraz bardziej oddala, lecz była.
Wiosenna pogoda, ciepły wietrzyk szeleści pomiędzy zaledwo rozwiniętemi drzewami, w gęstwinie śpiewa słowik, odzywa się kukułka, a nad głową orzącego rolnika dzwoni skowronek, wzbijając się w górę. Po pastwiskach buja bydełko, szczęśliwe, że się z uwięzi zimowej wyrwało; słychać piosnkę pastuszka połączoną z odgłosem fujarki, a ta piękna i żyzna ziemia nasza zdaje się mówić do ciebie: uprawiaj mnie tylko dobrze, a z głodu nie umrzesz!
Po drodze z Wilna do Wiłkomierza spotykałem wszędzie lepszy ład, porządek i dbałość. Coraz to lepiej zabudowane wioski, dobrze utrzymywane dwory, powstające z muru kościoły i pomyślałem w duchu: – Kto z Bogiem, Bóg z nim.
Jużem minął Mejszagołę, gdzie Olgierd ustąpiwszy tronu Jagielle, w późnej starości odpoczywał po znojach zakłóconego ciągłemi wojnami panowania, jużem zostawił po prawej stronie gościńca piękne Poszerwinty, dziedzictwo Józefa hrabiego Ledóchowskiego; jużem przejechał przez Szerwinty, kędy na miejscu kościoła fundowanego w r. 1475 przez Katarzynę Agnieszkę i Bohdankę Oscikówny wznosi się nowy, kosztem tamecznego proboszcza, parafii i pobożnych składek z muru wyprowadzony. – W Chrzczeniszkach do dawnego pałacyku księdza prałata Bohusza dobudowują się dwa skrzydła (2); – a o milę – (1) Zapytano razu pewnego księcia Kozłowskiego, rodem Rossyanina, jednego z najdowcipniejszych ludzi swego czasu: – jaka zachodzi różnica pomiędzy rewolucyą w absolutnem a konstytucyjnem państwie? Ta sama, – odpowiedział, – jaka zachodzi między morderstwem a pojedynkiem. W pierwszem, zbuntowani zadają śmierć panującemu, – jest to zabójstwem. W drugiem, rzucają mu rękawicę, ten ją, podnosi, walczy; zwycięzca winowajców podług prawa karze; zwyciężony wynosi się na ziemię wygnania; – jestto pojedynkiem. Z dwojga złego wolę pojedynek jak morderstwo.
(2) Chrzczeniszki nabył od księdza Bohusza, gubernator wileński Bagniewski, od niego Łabanowski, a od tego Juljan Pomernacki.
dalej na wzgórzu, zkąd widok się rozciąga na daleką okolicę, napróżno dziś szukasz miejsca kędy istniał obronny dworzec; murawa pokryła gruzy, wyrosły na niej wiekuiste drzewa, a nieopodal ztamtąd na polach pobojskich znajdziesz jeszcze gdzieniegdzie kurhany poległych rycerzy Mieczowych i zbuntowanej Litwy.
Kto tyle krwi przelał, zapytaj dziejów? Odpowiedzą: książę litewski Swidrygajłło. – Kto w tym dworcu przemieszkiwał, zapytaj podań ludowych? – Swidrygajłło (1). – Przez jakie koleje przechodziły poźniej te miejsca, z jakiego powodu przezwano je Wojtkuszkami? – Niewiadomo (2). – W połowie XVII. stulecia należały po części do rodziny Skorulskich, po części do rozdrobionej szlachty.
Okupił je w sto lat później Michał Kossakowski, wojewoda witebski, i w nich w dwóch przeciwległych sobie gmachach rezydencyą swoją założył. – Prowadziła do niej ciemna ulica jodłowa, naprzeciw której wznosiła się obszerna budowla złożona z dwóch ogromnych sal. Tam się nieraz zbierała sejmikowa szlachta, drżały ściany od gwarnych rozpraw, częstokroć kłótni, a nie jedna beczka wina lub miodu wypróżniona, zwaśnionych godziła, przywracała braterstwo.
Gdy się kończyła biesiada, do jednej sali wnoszono zasłane już łóżka dla płci żeńskiej, w drugiej płeć męzka kładła się pokotem na sianie, a sen pokrzepiający zamykał dzień upłyniony, po którym następny był najczęściej poprzedzającego powtórzeniem.
Po sutej uczcie pewien starosta wyjeżdżał z Wojtkuszek – (1) W ogrodzie wojtkuskim, po za oficyną, jest obszerny ogród owocowy, wśród którego pozostały ślady okopiska i wałów; kto wie, czy to nie natem miejscu istniał dworzec Swidrygajłły.
(2) W konotatkach pozostałych po księdzu infułacie Osińskim, znajduje się wzmianka, jakoby Wojtkuszki za panowania Kazimierza Jagiellończyka należały do Wagajłły Giedrojcia, który ochrzczony Wojciechem czyli Wojtkiem, od imienia swego nazwał je Wojtkuszkami. Wagajłło miał brata Gagulissa, ten pozostał w pogaństwie. Oba bracia byli na obraniu Kazimierza Jagiellończyka na Wielkie księstwo Litewskie.
(Wiadomość ta udzieloną mi została przez marszałka Buszyńskiego, badacza starożytności żmujdzko-litewskich.)
nocną porą, wsadzono go do sań, bo się na nogach zaledwo mógł utrzymać, zaraz też zasnął i w jodłowej ulicy wypadł do śniegu. – Dojeżdżając dopiero do Wiłkomierza dostrzegła służba, że pana swojego straciła, a powróciwszy nazad dla wyszukania zguby, znalazła ją na pół zakopaną w śniegu. – Niezmarzł jednak starosta, gdyż wtedy gorętsza krew w żyłach płynęła, nie zachorował nawet, gdyż dawnej daty ludzie byli twardszej i wytrzymalszej natury.
Wojtkuszki należą dzisiaj do hrabiego Stanisława Kossakowskiego, wnuka wojewody, i z postępem czasu, z cywilizacyi wymaganiem nowy kształt przybierają.
Huczne i gwarliwe biesiady ustały, środkową więc budowlę rozebrano, a na miejscu dawnego mieszkalnego domu wznosi się z muru gmach wspaniały, który obszernemi rozmiary zastósowanemi do potrzeby, połączonymi z ozdobą i wygodą, w kraju naszym pierwsze zajmie stanowisko. – Gdyby który z goszczących tu niegdyś wstał z grobu i zawitał, nie wiedziałby zrazu gdzie się znajduje, wszedłszy dopiero do wnętrza, poznałby że jest w Wojtkuszkach po tej tradycjonalnej gościnności, którą wnuk odziedziczył po praojcach i święcie przechowuje jak relikwią przeszłości. – Jeżeli prześliczne położenie miejsca nęci do siebie przechodnia, kto raz tylko przestąpił progi tego domu, gdzie go zatrzymuje prawdziwa uprzejmość, szczere ściśnienie dłoni, jakże tam chętnie powraca! Kto raz panią tych miejsc poznał, chociażby był najbardziej uzbrojonym przeciwko płci żeńskiej, wyznać będzie musiał, że można być rozumną bez zarozumiałości, dowcipną bez żółci, dobroczynną bez ostentacyi, można świat lubić a dopełniać święcie obowiązków dobrej żony i matki, można z jednej ziemi do drugiej być przeniesioną, a do tej sercem przyrosnąć.
Spuszczając się z Wojtkuszkiej góry gościńcem ku Wiłkomierzowi, leży w dolinie miasteczko Poszyliny, z pięknym murowanym kościołem architektury bizantyńskiej, założonym 1793 roku przez wojewodę Michała Kossakowskiego i małżonkę jego Barbarę z Zybergów. – O parę wiorst dalej jest w lesie oberża, Piwonią zwana, należąca do Wojtkuszek.
Piwonia przed czterdziestu laty była celem spaceru wił – komierskich mieszkańców, tam w osobnym przeznaczonym na to budynku odgrywano komedye, a słynne piwoniowskie bale ściągały tłumnie do siebie obywateli z blizkich i dalekich nawet okolic. – Dzisiaj jeszcze, kiedy pozostałe niedobitki z owych czasów i balów obok Piwonii przejeżdżają: – "Pamiętasz, – odzywa się jeden do drugiego, – jakieśmy się tu bawili, tańczyli, do ładnych panienek brali; pamiętasz pannę Anielę, Agnieszkę, Ludwikę? – Wszakże takich piękności już więcej nie ujrzemy na świecie? – A choćbyśmy dzisiaj i ujrzeli którą z nich, zawołalibyśmy ze smutkiem: – Co za stara baba!"
Cóż to za miasto rozciąga się na tych wzgórzach po nad prawym brzegiem Świętej rzeki? – Jest to Wiłkomierz, Vilcomeria, po łacinie, Vilkomergen po niemiecku, Wiłkomergie, po litewsku (1).
Zapytaj dziejów czem było? – odpowiedzą, iż sięga najodleglejszej starożytności. Zapytaj czem jest dzisiaj? – Stolicą powiatu Wiłkomierskiego. Wejdź do środka, rzuć okiem na zabudowania miejskie, a ujrzysz murowane domy i sklepy otaczające obszerny plac dokoła, murowaną pocztę konną, a na przeciw niej dom rządowy, w którym pobierają myto drogowe; murowane kaznaczejstwo, szkołę powiatową, szpital, kilkanaście prywatnych domów, murowany kościół parafialny katolicki i bożnicę żydowską. Pójdź dalej, a ujrzysz cerkiew drewnianą, oraz gmachy, gdzie istniały przed laty kościół, klasztor i szkoły pijarskie (2); również jak niemało schludnych dworków, rozpołożonych pośród ogrodów przy Kowieńskiej, Remigolskiej, Oniksztyńskiej ulicach. Wyjdź za miasto, a nad – (1) Nazwanie Wiłkomergie, pochodzi od Wilkas, wilk, i Merga, dziewka; co znaczy: Wilcza-dziewica. Teodor Narbutt wyprowadza je od Wiłkas i Mirts, umrzeć, po łotewsku, albo mirhs, śmierć po herulsku; co miało znaczyć: śmierć wilkom. – Korespondent z nad brzegów Krożenty utrzymuje: że Wiłkomierz nazywa się po litewsku: Aukam – eris, albo Alkamiris, od Auka, czyli Ałka, ofiara, świątyni.
(2) Kościół drewniany i klasztor księży Pijarów powstał w Wiłkomierzu z dobrowolnych składek. Po zwinięciu szkół i kassacie tego zakonu kościół obrócono na magazyn, a w klasztorze mieści się dotąd bióro policyi. –
urwistym brzegiem Świętej znajdziesz drewniany domek z ogrodem spacerowym publicznym, coś nakształt Warszawskiej Doliny Szwajcarskiej lub Arkadyi, z tą różnicą, iż te w niczem nie przypominają miejsc, których nazwę przybrały, a ogród pana Abela, choć w nim nie zasłyszysz ani orkiestry Bacha, ani trąbki Rejczaka, położeniem swojem zachwyca. Tam jeżeli szukasz towarzystwa, spotkasz się z niższą, klassą urzędniczą, lub wyższą izraelską; jeżeli zażądasz ochłody, podadzą ci kieliszek wódki, kufelek piwa, a nawet kalteszanu. W innej zupełnie stronie miasta, bo naprzeciw konnej poczty jest drugi ogródek, założony przez inżynierską komendę, utrzymywany starannie i będący co wieczór zebraniem arystokracyi obywatelskiej, urzędniczej i wojskowej. – Wracał raz mąż z żoną z tego ogródka i użalał się, że tam nie masz bufetu, dostać nie można ani lodów, ani pończu, ani szampana. "Ale za to, rozdają panowie oficerowie prześliczne bukiety i to tylko ładnym kobietom;" – odpowiedziała żona, pokazując ogromny pęk kwiatów.
W Wiłkomierzu spójrz na ludzi; prócz urzędniczej i to licznej osady, prócz konsystującego czasami wojska, w domach i po ulicach sami żydzi! Handlują, frymarczą, oszukują gdy się uda, faktorują na rozkazy; oni wszystkie produkta zakupują i sprzedają; cały przemysł, cały ruch, całe życie w ich ręku, dla tego też w dzień powszedni, a szczególniej targowy, jest ich wszędzie jak w mrowiu; w szabas sklepy pozamykane, a w mieście jak wymiótł. – Jednak skoro nastanie wieczór, słońce się ku zachodowi nachyli, ileż to co Sobota elegantek spacerujących po miejskim placu? A wszystkie prawie córki Izraela; co młoda to ładna, co stara to nią była; i wystrojone podług mód naszych, z czepeczkiem plasterkowym, z własnemi włosami, bo fałszywych nosić nie wolno, w materyalnych sukniach, w aksamitnych mantylach. Jeżeli się nie jedna już rozdęła krenoliną, uzbroiła parasolką, żadna się dotąd nie odważyła włożyć pasterskiego kapelusza.
Kiedy bajką wiek dziecinny kołyszą, kiedy młodzieniec nieraz sam się bajką duży, kiedy człowiek dojrzały często żałuje, że już w bajkę uwierzyć nie może, a starzec tak chętnie dawnych bajek słucha i czemużbyśmy zaprzeczać mieli podaniom o przywędrowaniu z Rzymu nad brzegi Bałtyckiego morza, Palemona z towarzyszami swoimi, Dorsprungiem i Ursynem, o założeniu przez nich miasta Lipawy i Nowego-Rzymu czyli Romowe, pierwszego nad brzegiem Bałtyku, drugiego przy ujściu Dubissy do Niemna? Czemuż nie chcielibyśmy dać wiary, że w dziesiątym wieku Dorsprung ciągnąc ze swoim ludem po nad rzeką. Świętą, znalazł piękny wzgórek, na którym uczyniwszy ofiary bogom, zbudował zamek i nazwał go Vilcomeryą, po naszemu Wiłkomierzem? Nie masz na to historycznych dowodów, a podanie ludowe jestże li dostatecznem dla naukowych niedowiarków? nie wchodźmy i poprzestańmy natem, że Wiłkomierz do najdawniejszych grodów litewskich należy. – W XIII. wieku już się opierał napadom rycerzy Mieczowych, a jeżeli w roku 1391 przez Krzyżaków wysłanych od Konrada Wallenroda, Wielkiego Mistrza, pod wodzą marszałka zakonu i księcia Witolda zdobytym i spalonym został, w roku 1435 chlubną kartę w dziejach litewskich zajmuje. Za panowania Władysława Warneńczyka, kiedy Zygmunt, syn Kiejstuta rządził Litwą, Swidrygajłło z tej godności przez Jagiełłę zrzucony, zebrawszy na Rusi litewskiej licznych stronników, wsparty przez Kawalerów Mieczowych napadł na rodzinną ziemię.
Zygmunt Korybut, synowiec Jagiełły, który czas krótki na tronie czeskim zasiadał, przyłączywszy się do zbuntowanych, stanął na czele wyprawy. Wielki książe litewski wzmocniony nadeszłym posiłkiem z Polski, złożonym z ośmiu tysięcy jazdy, pod wodzą Jakóba z Kobylina, wysłał przeciwko niemu liczne zastępy pod naczelnictwem syna swego Michała; ten pod Pobojskiem odniósł walne zwycięztwo nad nieprzyjacielem. W kilka dni później, pod samym Wiłkomierzem zaszła druga bitwa; w niej wielki mistrz Kawalerów Mieczowych Frank Kirschoff poległ, kilkanaście tysięcy Niemców zginęło, kilku zaś książąt ruskich również utraciło życie, a król Zygmunt Korybut ranami okryty dostał się do niewoli, w której wnet umarł. Polacy litując się nad jego losem, skoro pytali: – "Czemu się nie ratował ucieczką, mogąc z pobojowj – ska uchodzić?" – "Długi czas żyjąc pomiędzy wami, – odpowiedział, – nie nauczyłem się uciekać. "
W roku 1413, za panowania Władysława Jagiełły, przy zatwierdzeniu Unii Litwy z Koroną, na sejmie Horodelskim, gdy Litwę podzielono na województwa i powiaty, miasto Wiłkomierz przeznaczono na stolicę Wiłkomierskiego powiatu, należącego do składu województwa wileńskiego. – Obdarzone z czasem przywilejami i nadaniami panujących, prawem magdeburskiem i starostwem grodowem, po dwakroć przez Szwedów zniszczone.
Kiedy w r. 1768 zawiązaną została Konfederacya w Barze, a dwaj bracia Pułascy posunęli się do Litwy i zajęli Brześć Litewski; Józef Sapieha, wojewodzie Mścisławski, podniósł rokosz w Pinszczyźnie, ruszył potem na czele studwudziestu ludzi do Wojtkowyszka, gdzie go szlachta marszałkiem konfederacyi okrzyknęła. Ztamtąd przeniósłszy się na Żmujdź, połączył się z Szymonem Kossakowskim i Zybergiem w Wiłkomierzu. – W następnym roku tenże sam Kossakowski na czele konfederatów pod Wiłkomierzem odniósł zwycięztwo nad wojskiem rossyjskiem. W roku 1792, Szymon Kossakowski z braćmi swoimi, z Białozorem, Szwejkowskim i wielu innemi aktem podpisanym w Wiłkomierzu, przystąpili do konfederacyi Targowickiej.
Kościół wiłkomierski jest jednym z owych siedmiu, które Władysław Jagiełło, wprowadzając do Litwy wiarę chrześcijańską, w roku 1387 założył. Pierwotnie z drzewa zbudowany, nie prędko potem, bo aż w roku 1790 po trzykrotnem spaleniu, przez księdza Sznejderowicza, proboszcza wiłkomierskiego, z obywatelskich ofiar wymurowany, w roku 1825 otwartym został. Fundacyą kaplicy sięga 1425 roku, altaryą zaś Anioła Stróża założył w r. 1492 Władysław Włodko i na jej utrzymanie zapisał wioskę Towianki.
Wiłkomierz, jeżeli na mocy dawnych przywilejów długo zachował prawo obierania powiatowych urzędników na sejmikach, takowe jednak nie dawnemi czasy przeniesiono do Kowna, stolicy nowoutworzonej gubernii. – Pamięć stronnictw nieraz zbrojno przeciwko sobie występujących, waśniących się lub godzących przy kuflach towiańskiego piwa; dziś razem z towiańskiem piwem została tradycyą, a kufle wiłkomierska szlachta przechowuje jeszcze gdzieniegdzie, jako drogą spuściznę po lepszych, czyli raczej gorszych czasach.
Z pomników przeszłej świetności miasta pokazują miejsce, kędy się wznosił dwór starościński, a skoro woda na Świętej opadnie (1), wyglądają, z niej w kilku miejscach pale niegdyś istniejących mostów; w pierwszym, ileż to uczt, biesiad się odbyło, jaki tam ruch, gwar panował, jakież było życie! Po drugich ileż to ludzi przejechało i przeszło! Dzisiaj dwór z ziemią zrównany, mosty pęd wody uniósł daleko; nie sążto znikomości rzeczy ludzkich znamiona? Ale tam wysoko sterczy stroma góra oblana nurtem Świętej, a na niej był zamek obronny, następnie długo utrzymywano fundową wieżę dla przestępców. Dzisiaj nie szukaj szczątków ani zamku, ani wieży, bo ich nie znajdziesz, pójdź raczej na przeciwny brzeg rzeki, a skoro w pomroce wieczoru rzucisz okiem na Zamkową górę, zda ci się grobowym kurhanem, pomnikiem minionej potęgi, i mocą wyobraźni ujrzysz nad nią w żelaznej zbroi, z niedźwiedzią skórą na plecach, z groźnym mieczem w ręku, uno- – (1) Że nazwanie Świętej rzeki pochodzi od tego, iż w niej chrzczono Litwinów z rozkazu Władysława Jagiełły, tak chce podanie. – Drudzy utrzymują, że powodem do tego miał być ksiądz, który jadąc do chorego z Panem Jezusem, utopił się w rzece. – Podług wszelkiego podobieństwa do prawdy rzecz się ma zupełnie inaczej, gdyż w Kronikach niemieckich napotykamy się z jej nazwaniem w XIII. wieku. – Z tego więc wypada wnosić, że świętość, jaką dawni Litwini przywięzywali do wód tej rzeki, nadała jej rzeczoną nazwę, – i to pod każdym względem zdaje się być najbardziej do prawdy podobnem. – Nareszcie rzek z podobnem nazwaniem znajdujemy kilka na Żmujdzi. – Święta, czyli Szwenta, płynąc pomiędzy Połągą a Lipawa… wpada do Bałtyckiego morza.
Są i tacy, którzy domniemanie swoje zasadzając natem, iż rzeka płynąca pod Wiłkomierzem początek bierze z niewielkiego jeziorka: Szwintas, łączącego się z Bracławskiem, przez przerobienie słowa nazwaną została, Szwenta, czyli Świętą.
Świętą rzekę sejm 1589 roku pozwolił oczyścić, (Vol. Leg. 2 fas. 1286) – Ustawa zaś sejmowa z roku 1792 za spławną ją uznała. – Zabroniono stawiać na niej młyny i jazy, mosty miały być otwierane i dozwolono po nad jej brzegiem budować magazyny.
P.A.
szący się cień litewskiego wodza, tak jak ludy Północy spostrzegają pomiędzy chmurami postacie skandynawskich rycerzy.
Zaledwom wysiadł z mojej kałamaszki i rozlokował się w zajezdnym domu Trabszego, dosyć wygodnym jak na Wiłkomierz, poszedłem zaraz do apteki pana Bartminskiego. – A po co? – Nie lękajcie się, zdrów jestem; nie poszedłem zatem ani po emetyk, ani po wodę uśmierzającą, ani po krople długiego życia, po żadne lekarstwo dla ciała, ale po służące do zaspokojenia ciekawości.
U pana Bartminskiego, o wszystkiem co się dzieje w mieście i po za miastem, najlepiej dowiedzieć się możesz. Gospodarz uprzejmy, uczynny i światły zarazem, powszechnie jest lubiony od całego obywatelstwa. Do niego się schodzą, na gawędkę nowo przybyli do Wiłkomierza, tam się znajomy ze znajomym spotka, nie jeden interes załatwi, o nie jednej ploteczce dowiedzieć nie trudno. U pana Bartminskiego prywatny, że tak powiem, kantor obywatelskiej poczty; przejeżdżający przez miasto chcąc napisać do znajomego mieszkającego opodal od stacyi pocztowej, w aptece list zostawia, a tamten wprost do apteki po niego posyła. Pan Bartmiński do czytelni prywatnej należy, znajdziesz u niego wyborowy księgozbiorek, krajową i zagraniczną gazetę, znajdziesz prenumeratę na nowo wychodzące dzieło.
Przed apteką na placu stała buda, pokazywano w niej lwa, tygrysa, węże, małpy i wołu, którego wizerunek zawieszony na zewnętrznej ścianie, zapowiadał nadzwyczajnej wielkości rozmiary.
W aptece znalazłem kilku obywateli ze wsi przybyłych, przedmiotem rozmowy był wół, którego jeszcze nikt z obecnych nie widział. Każdego wchodzącego nie pytano o lwa, tygrysa, lamparta, tylko: – "A widziałeś wołu?" – "Nie widziałem." – "Więc pójdźmy obaczyć." I szli po kolei, a zapłaciwszy dwa złote od wnijścia, wchodzili prędko do budy, prędzej jeszcze z niej wychodzili, ruszając ramionami na znak niezadowolenia; bo cóż się pokazało? – że ten wół, olbrzym malowany, był po prostu wołem ukraińskim. Skoro się o tem dowiedziano, nikt więcej do menażeryi nie zajrzał, a lwy, tygrysy, źle przez Litwę przyjęte, w dalszą puściły się drogę.
Zabawiwszy z godzinę w aptece, ponieważ piękny był wieczór, wyprowadziłem gospodarza na spacer i poszliśmy na Zamkową górę.
Z góry patrzeć na ludzi, jest oznaką zarozumiałości i dumy, z góry spoglądać na świat szeroki, jakże przemawia do duszy! – Zdaje się człowiekowi, iż uniesiony w napowietrzne kraje, oderwany od ziemi, ziemską utracą powłokę:
Coraz wyżej, coraz wyżej,
Nieba bliżej, nieba bliżej! –
Z Zamkowej wiłkomierskiej góry rzuciwszy okiem dokoła widnokręgu, jakiż uroczy krajobraz rozkłada się pod nogami! Na wprost, po za sosnowym borem, w dolinie, Poszyliny z pięknym kościołem o spiczastej wieży, a na górze Wojtkuszki z pałacem średniowiecznej architektury, z wieżycą zachodnią, której brak tylko legendy o zamkniętej w niej księżniczce i o wyzwalającym ją rycerzu, aby nie jednę lutnię nastroić, nie jednego barda do śpiewu nakłonić.
Na prawo od Wojtkuszek, wieś kościelna przezwana dla uwiecznienia zwycięztwa odniesionego nad Swidrygajłłą i Inflantczykami, Pobojskiem, czyli pobojowiskiem, a rzeka, nad którą leży, Wiktoryą. – Na temże samem miejscu wystawiono w roku 1436 na chwałę Bożą kościół pod tytułem Świętej Trójcy. – Po spaleniu kościoła i zatraceniu aktu pierwotnej erekcyi, Zygmunt I., król polski, odnowił w roku 1544 fundacyą i dziesięcinami uposażył (1).
–- (1) Fundusz i przywilej na kościół i plebanią, Pobojską, niegdyś przez króla Zygmunta I. 1544 roku nadany, a 1649 miesiąca Grudnia, 29 dnia, przez jegomość księdza Jana Kazimierza Pieńkiewicza, dziekana wiłkomierskiego, aktykowany; w sposób przenosu, sam tylko oryginał do akt ksiąg trybunału głównego Wielkiego Księstwa Litewskiego podał, prosząc nas sądu: aby pomieniony fundusz i przywilej był do ksiąg trybunału głównego Wielkiego Księstwa Litewskiego, spraw wieczystych, przyjęty i wpisany; jakoż my, sąd trybunału głównego Wielkiego Księstwa Litewskiego, ony przyjąwszy, w księgi wieczyste trybunalskie wpisać zaleciliśmy. – Roku 1785, miesiąca Marca 14 dnia. – Sam przywilej królewski kończy się temi słowy: – "Nadto, aby kościół ten wszystkich wol-
Dalej, już na prawym brzegu Świętej rzeki Leonpol, niegdyś Dowmuntów Siesickich, następnie Radziwiłłowskie, dziś Tyszkiewiczów dziedzictwo. – Był tam niegdyś piękny pałac nad samą rzeką, ale go teraźniejsi posiadacze zamiast odnowić, przerobili, czyli raczej oszpecili zupełnie.
Niedaleko od Leonpola: – "Przy ujściu do Świętej, małej rzeczułki zwanej po litewsku, – Siania, – (Stara), – mówi Michał Baliński w Starożytnej Polsce (1), – wznosił się za pogańskich czasów dębowy gaj na prześlicznym wzgó- – ności swobód i przywilejów jakich kościoły w państwach naszych wszędzie używają, i aby to ogólne nadanie, tyleż co wyłączne ważyło i wyraźne, który to niniejszy nasz przywilej mieć chcemy, aby miał moc i siłę przywileju i fundacyi, przez pożar zaginionej, jako wedle świadectwa ludzi wiary godnych ułożony i spisany, a jeśliby kto ważył się jemu przeciwić i opierać, takiego jako poniewierającego wolę naszą surowo karać będziemy. – Na wiarę tego listu naszego pieczęć nasza Wielkiego Księstwa Litewskiego zawieszona została. "
"Dan: na zjeździe jeneralnym w Brześciu Litewskim, w Poniedziałek, w dzień Ś. Michała, roku pańskiego 1544. – Panowania naszego trzydziestego ósmego. – W obec przewielebnych w Chrystusie ojców, Pawła księcia Olszańskiego, Wileńskiego, Jerzego Łuckiego, Wacława Miednickiego, biskupów i wielmożnych urodzonych, Jana Wileńskiego, Jerzego Ościkowicza, Hrehorowicza Trockiego, Jana księcia Olszańskiego, Kijowskiego, Stanisława Jana Dowojny, Połockiego wojewodów; Hieronima Chodkiewicza, podczaszego, Nikodema Janowicza z Czechanowicz stolnika i starosty Mielnickiego, Mikołaja Andruszewicza, koniuszego Wielkiego Księstwa Litewskiego i innych panów naszych i urzędników naszych, wiernie nam miłych."
U tego funduszu, przywileju kościołowi i plebanii Pobojskiej służącego, pieczęć w środku gałki woskowej na sznurku z jedwabiu w kolorze blado piusowym z żółtym plecionym zawieszonej, na masie czerwonej wyciśniona, a podpis króla Jegomości Zygmunta takowy: Sigismundus Rex fft. – Pod tym podpisem królewskim, suscepta Grodzka powiatu Wiłkomirskiego aktykacyi, następnie przenoś do ksiąg trybunału głównego; z którego extrakt, czyli vidimus, w roku 1787 miesiąca Listopada, 28 dnia, pod pieczęcią ziem… województwa Wileńskiego, J. księdzu Ignacemu Houwaltowi, kanonikowi smoleńskiemu, proboszczowi pobojskiemu jest wydany. – Z tego extraktu wypisany cały przywilej w językach łacińskim i polskim Michał Baliński umieścił w dodatkach do dziejów miasta Wilna, ks. III. – T. II. str. od 48 do 65.
(1) Starożytna Polska, Michała Balińskiego i Tymoteusza Lipińskiego, Tom III. str. 271.
rzu, który miał wyróść natem miejscu, gdzie Utenes, książę litewski, pogrzebłszy ojca swego Kukowojtisa, księcia żmujdzkiego, syna Żywibunda, około 1221 roku, wystawił posąg czyli słup, kształt jego osoby wyobrażający. – Ale wprzódy jeszcze miał tu być pogrzebiony podług powieści Stryjkowskiego, Kernus, przez zięcia swojego Żywibunda i córkę Pojatę, którzy na jego pamiątkę podobnyż posąg wznieść mieli. Lud pogański aż do czasów Jagiełły składał w tym gaju ofiary swym bogom i ogień święty palił. Zagasiło go chrześciaństwo, nazwisko tylko Kukowojtisa miejscu temu od tylu wieków nadane, przechowało się dotąd i do nas doszło."
Po lewej stronie rzeki, naprzeciw samej góry Kukowojtisa leży kamień z wydrążoną pośrodku dziurą, może mieć do czterech stóp wysokości, a do dwudziestu obwodu, nazywają, go dzisiaj Mak, i jak podanie niesie, był kamieniem ofiarnym za pogańskich czasów.
W blizkości Kukowojtisa rozkopując kurhany znajdywano trupie głowy, przepasane bronzowemi obręczami, oraz inne ozdoby, z tego samego metalu, a przy tem ogromnego rozmiaru żelazne ostrogi i ułomki broni, są to bałwochwalczej Litwy i najezdniczego zakonu pamiątki.
O parę wiorst od Leonpola Dziewałtów czyli Dziewiałtów, po litewsku Diełtawas, (Boży przybytek) tak nazwany może dla blizkości miejsc poświęconych fałszywym bożkom (1).
Czy tak jak utrzymuje Stryjkowski, Dziewiałtów był założony przez Juliana Dorsprunga, Palemonowego towarzysza, który panując nad obszerną krainą między Świętą i Dźwiną położoną, miał w nim przemieszkiwać? Czy był osadą Normandów (Skandynawów) w ósmem wieku nawiedzających Litwę? Stanowczo wyrzec nie można, to tylko pewna, że Dziewiałtów do najdawniej zamieszkałych osad w tym kraju należy. – Był niegdyś dzielnicą książąt Ginwiłłów, którzy mieli się z czasem przezwać Kułwieciami, od majątku Kułwa, będącego w ich po-– (1) Diełtawas znaczy po polsku: dla ciebie, przyczem domyślać się trzeba wyrazu: – Boże. – Inni utrzymują" że Dziewiałtów nazywano dawniej po litewsku: Diewultawa, co znaczy: Bożku, twoje.
siadaniu (1). – Dziewiałtów dostał się potem księciu Dowmontowi, a następnie przeszedł do Kieżgajłłów. – Dwaj bracia Kieżgajłłowie, Michał, wojewoda wileński, kanclerz Wielkiego Księtwa Litewskiego, i Jan, starosta żmujdzki, założyli w roku 1476 kościół parafialny, albo li też dawniej istniejący odbudowali na nowo i uposażyli (2). – Z następnych dziedziców, jeden z książąt Wiszniowieckich fundował w Dziewiałtowie zbór helweckiego wyznania w XVI. wieku. – W XVII. zaś wieku Podbereski, marszałek bracławski, zaczął murować do dziś dnia istniejącą kirchę; dokończyła jej po jego śmierci żona, Dorota Zawiszanka, kasztelana witebskiego córka. – Dziewiałtów w XVIII, wieku należał do Grużewskich, a w teraźniejszem stuleciu przeszedł do Tyszkiewiczów.
W dzień pogodny, kiedy żadna chmura lub mgła nie pokrywa błękitu nieba, powiedź wzrokiem po za Dziewiałtów daleko, a ujrzysz o trzy mile od Wilkomierza bielejącą się wieżycę starożytnego kościoła siesickiego, o fundacyi, którego – (1) Jeszcze w roku 1539 ksiądz Abraham de Kułwa, z tego samego rodu Kułwieciów, powróciwszy z Niemiec zaczął rozsiewać zasady Lutra, i już był nawet szkołę założył w Wilnie, ale zamiary jego silnym oporem zniweczone zostały.
(2) Po Kieżgajłłach Dziewiałtów należał do Gintowtów, od którego jeden z nich przezwał się Dziewiałtowskim. – Autor Monografii niektórych rodzin polskich idąc za zdaniem Niesieckiego, utrzymuje, że są dwie rodziny używające nazwiska Dziewiałtowskich, jedna herbu Jelita z Krakowskiego przeniosła się do Litwy, druga herbu Trąby, czysto litewska, jednej z Ostykami i Radziwiłłami dzielnicy. – Podług wyżej wzmiankowanej Monografii Narimund, wielki książe litewski, miał syna Lizdejkę, najwyższego kapłana, tego synem był Wirszyło, Wirszyły Syrpuć, Syrpucia Hrehory Oscik. – Oscik zostawił pięciu synów: Mikołaja Radziwiłła Czarnego, Oscika, Raka, Tokara, Niewierę. – Synem Raka był Ciołek, synem Ciołka Oscik; ten miał trzech synów: Gintułta, Skopa, Stańczyka; z tych Gintułt Oscikowicz zrodził Bartosza Gintułtowicza Dziewiałtowskiego, od którego Dziewiałtoscy idą. – Ja tu tylko dodam, że nazwanie Dziewiałtowskich nie jest rodowem ale przybranem przez Gintowtów po nabyciu Dziewiałtowa, i że ów Gintułt Oscikowicz, ojciec Bartosza Gintułtowicza, protoplasty tego imienia, nie był kto inny jak Gintowt Oscikowicz na Dziewiałtowie Dziewiałtowski. – Rodzina Gintowtów musiała być jedną może z najdawniejszych w Litwie, gdyż ostatnim Kriwe-Kriwejtą na Żmujdzi był Gintowt do r. 1414.
pierwszą znajdujemy wzmiankę pod rokiem 1441, w nadaniu przez Bartłomieja Urbanowicza Snukis, pewnej ilości gruntu zwanego Ponatery, na którym zobowiązał się wystawić kaplicę. Kościół do dziś dnia istniejący, wymurowali w r. 1537 Abraham i trzej jego bracia Dowmuntowie Siesiccy, pod tytułem Św. Bartłomieja (1). Dotąd widzieć można na drzwiach tego starożytnego przybytku herb Hippocentaurus i cyfry fundatorów. Obszerne jezioro oddziela kościół Siesicki od zamku tegoż samego nazwania. – Zamek Siesicki, niegdyś obronny, dokoła oblany wodą, wałem z ziemi obwiedziony, basztami narożnemi oskrzydlony, założył w połowie XV. stulecia Gabryel Kniaź Dowmontowicz, za panowania Władysława Warneńczyka (2). – Że Dowmonty przezwali się od Siesik Siesickiemi, wątpliwości nie podpada (3). Marcyanna Elżbieta Siesicka, córka Michała, wojewody mścisławskiego, jedynaczka u ojca, poślubiwszy Michała Antoniego, księcia Radziwiłła, krajczego W. Ks. Litewskiego, wniesła mu w posagu Siesiki z przyległościami. Syn ich Leon Radziwiłł, strwoniwszy całą fortunę, oddał majątek pod konkurs; od niego to nabył Siesiki Konstanty Dowgiałło (4).