Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Pamiętniki. Tom 1 - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Pamiętniki. Tom 1 - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 241 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

TOM I.

WAR­SZA­WA.

DRU­KAR­NIA

Gra­now­skie­go i Si­kor­skie­go.

47. Nowy-Świat 47,

Äîçâîëåïî Öåíçó­ðîþ. Âàðøàâà, 24 Àïðâëÿ 1893 ãîäà.

Anna z Tysz­kie­wi­czów Po­toc­ka.

Książ­ka, któ­rą obec­nie po­da­je­my w pol­skiem tłó­ma­cze­niu, uka­za­ła się w Pa­ry­żu w po­cząt­ku roku 1897 i mia­ła już czte­ry wy­da­nia. Ogło­sił ją p. Ka­zi­mierz Stry­jeń­ski, któ­ry nie­je­den już rę­ko­pis fran­cu­ski wy­do­był z ar­chi­wów i dał po­znać ogó­ło­wi.

Wła­sno­ręcz­ny ma­nu­skrypt jest w po­sia­da­niu pani Br. Pau­li z Sie­dlec. Po­zwok­nie na opu­bli­ko­wa­nie go otrzy­mał wy­daw­ca od wnucz­ki au­tor­ki, p. Na­ta­lii Po­toc­kiej. Po­prze­dził swe wy­da­nie przed­ni uva ob­szer­ną (str. XXXI), z któ­rej wy­bie­ram tu wia­do­mo­ści naj­waż­niej­sze, da­ją­ce po­znać uta­le­nio­wa ą twór­czy­nię tych Pa­mięt­ni­ków.

Anna Tysz­kie­wi­czów­na była cór­ką Lu­dwi­ka hr. Tysz­kie­wi­cza i Kon­stan­cja Po­nia­tow­skiej, Bra­ta­nia kró­la Sta­ni­sła­wa. Przy­szła na świat praw­do­po­dob­nie w r. 1776; ode­bra­ła wy­kształ­ce­nie fran­cu­skie, lecz była przy­wią­za­na do swej na­ro­do­wo­ści i ra­zi­ły ją ta­kie oso­by, któ­re, jak np. księż­na mar­szał­ko­wa Lu­bo­mir­ska (bab­ka pierw­sze­go jej męża, Alek­san­dra Po­toc­kie­go), le­piej zna­ły wiek Lu­dwi­ka XIV, niż wy­pad­ki wstrzą­sa­ją­ce kra­jem, i oka­zy­wa­ły się czul­sze-mi na nie­szczę­ścia Bur­bo­nów, wy­gna­nych z Fran­cyi przez re­wo­lu­cyę, ani­że­li na klę­ski wła­sne­go spo­łe­czeń­stwa.

Wy­cho­wy­wa­ła się głów­nie na dwo­rze swej bab­ki, het­ma­no­wej Bra­nic­kiej, „pani Kra­kow­skiej,” sió­stry kró­lew­skiej, w Bia­łym­sto­ku. Od wcze­snej mło­do­ści oka­zy­wa­ła za­mi­ło­wa­nie do li­te­ra­tu­ry. Ilia­da była jej ulu­bio­ną książ­ką już wów­czas; po­tem czy­ta­ła Szek­spi­ra, Tas­sa i wszyst­kich kla­sy­ków fran­cu­skich, a zwłasz­cza Ra­sy­na. Kie­dy w dzie­le Cha­te­au­brian­da „Duch chrze­ściań­stwa” (Le Ge­nie dii Chri­stia­ni­smc) wy­czy­ta­ła ustęp z Ro­us­sa, któ­ry ją w wy­so­kim stop­niu za­in­try­go­wał, prze­szu­ku­je bi­blio­te­kę bia­ło­stoc­ką, by od­na­leźć No­icą He­lo­izę i nią się roz­ko­szo­wać. Gło­śne wte­dy ro­man­se Ri­chard­so­na, pani de So­uza, były oczy­wi­ście jej zna­ne, a Ko­ryn­nę pani de Sta­el „po­że­ra­ła'' za­raz po jej uka­za­niu się w r. 1807; za­mi­ło­wa­nie w niej za­cho­wa­ła do póź­nej sta­ro­ści, kie­dy ją so­bie od­czy­ty­wać ka­za­ła.

W r. 1802 za­ślu­bi­ła Alek­san­dra hr. Po­toc­kie­go, a teść jej Sta­ni­sław, gło­śny mów­ca, tłó­macz dzie­ła Win­kel­man­na „o Sztu­ce u sta­ro­żyt­nych,” roz­wi­nął w niej smak es­te­tycz­ny; pięk­na zaś ga­le­rya wi­la­now­ska po­słu­ży­ła jej za szko­łę, z któ­rej na­uczy­ła się oce­niać ar­cy­dzie­ła ma­lar­stwa. Zna­la­zł­szy się w Pa­ry­żu, zwie­dza mod­ne pra­cow­nie mi­strzów: Da­vi­da, Gi­ro­de­ta, Ge­rar­da. W dniu przed­sta­wie­nia się Na­po­le­ono­wi (r.,1810) pew­nem roz­tar­gnie­niem zdra­dzi­ła swą żywą mi­łość dla pięk­na. Po­mi­mo zmie­sza­nia, mia­ła od­wa­gę wgnieść oczy i spoj­rzeć na „Sy­bil­lę”

Gu­cr­ci­na, znaj­du­ją­cą się nad biur­kiem ce­sa­rza; cie­ka­wość zwy­cię­ży­ła w niej lęk. Ten drob­ny wy­pa­dek dał hra­bi­nie moż­ność i spo­sob­ność po­zna­nia bo­gactw Lo­uvre­łu… i jego mi­łe­go dy­rek­to­ra, pana De­nom

Z roz­ko­szą-zaj­mo­wa­ła się swe­mi re­zy­den­cy­am?, zwłasz­cza Na­to­li­nem i Ja­błon­ną, a póź­niej Za­to­rem (w Ga­li­cyi). Na po­do­bień­stwo Iza­bel­li Czar­to­ry­skiej, In­te­re­so­wa­ła się ar­chi­tek­tu­rą i pra­co­wa­ła nad upięk­sze­niem swych zam­ków i ogro­dów. Po­wia­da ona o.so­bie: „Le­ni­wa we wszyst­kiem, co nie do­ty­czy­ło rze­czy wy­obraź­ni, ry­so­wa­ła­bym chęt­nie dzień cały.” A gdzie­in­dziej znów: „Gdy nam bra­kło pie­nię­dzy, sprze­da­wa­łam.swo­je bry­lan­ty, aby ku­pić jaki mar­mur lub bronz… Szczę­śli­we to cza­sy, kie­dy moje noce bez­sen­ne nie mia­ły in­ne­go po­wo­du, prócz nad­mia­ru wy­obraź­ni!…,. Z ja­kąż nie­cier­pli­wo­ścią ocze­ki­wa­łam dnia,. aby rzu­cić na pa­pier po­my­sły, co za­kieł­ko­wa­ły w umy­śle wśród ci­szy noc­nej!”

Była za­pa­lo­ną wiel­bi­ciel­ką Na­po­le­ona, cho­ciaż się wy­cho­wa­ła wśród ła­dzi, co go nie cier­pie­li. I nig­dy uwiel­bie­nie to się nie umniej­szy­ło, cho­ciaż przy­wią­zy­wa­ne do jego zwy­cięztw na­dzie­je nie urze­czy­wist­ni­ły się wca­le. I Fran­cya też, w któ­rej tyle cza­su – prze­pę­dzi­ła, sta­ła się jej dro­gą. Bar­dzo zna­mien-nem jest wy­zna­nie, ja­kie się An­nie Po­toc­kiej wy­mknę­ło z pod pió­ra, „Na­ród za­rów­no miły, jak dow­cip­ny – mówi o Fran­cu­zach – roz­kosz­ny kraj! Gdy­bym mia­ła na­nowp roz­po­cząć tę mo­zol­ną ro­bo­tę, któ­rą ży­ciem na­zy­wa­my, to chla­ła­bym się uro­dzić Fran­cuz­ką!… Nie wy­pie­ram się ją oj­czy­zny swo­jej, o ni.er. niech mię Bóg bro­nie Im Jest… nie­szczę­śliw­szy, tem wię­cej praw ma do mi­ło­ści swych dzie­ci. Ale gdy­by sic mia­ło do­zwo­lo­ny wy­bor, za­nim sic po­ro­bi­ło zo­bo­wią­za­nia, to czyż nic wol­no by­ło­by po­lep­szyć losu swe­go, aby unik­nąć tylu za­wie­dzio­nych na­dziei, tylu nie­szczęść nie­po­we­to­wa­nych!

Anna Tysz­kie­wi­czów­na wy­szła za Ale­kran­dra Po­toc­kie­go w r. 1802 i mia­ła tro­je dzie­ci: Au­gu­sta, uro­dzo­ne­go w 1803, Na­ta­lię (póź­niej księż­nę San­gu-szko­wą), zmar­łą mło­do w 1830, i Mau­ry­ce­go, któ­ry się uro­dzi! w 1812, Wy­szła na­stęp­nie po­wtór­nie za maż za Du­ni­na-Wą­so­wi­cza, któ­ry jako ad­ju­tant Na­po­le­ona I-go znaj­do­wał się w tym nie­licz­nym or­sza­ku, jaki to­wa­rzy­szył ce­sa­rzo­wi fran­cu­skie­mu w szyb­kiej po­dró­ży z Wil­na do Pa­ry­ża r. 1812. Pa­mięt­ni­ki Anny, jesz­cze Po­toc­kiej, koń­czą się na r. 1820. Dla­cze­go? Po czę­ści ob­ja­śnia to koń­co­wy ich ustęp: „Je­że­li od­tąd pi­sać josz­cze będę – po­wia­da au­tor­ka – to chy­ba bez po­rząd­ku, dla­te­go je­dy­nie, aże­by za­zna­czyć waż­ne zda­rze­nia, wy­ry­te w mej pa­mię­ci. Wciąż wzra­sta­ją­ce nie­szczę­ścia kra­jo­we i moje smut­ki oso­bi­ste od­ję­ły mi nie­tyl­ko chęć, ale na­wet zdol­ność zaj­mo­wa­nia się wspo­mnie­nia­mi. Wstręt­nem mi jest oskar­żać in­nych, a sta­rać o uspra­wie­dli­wie­nie sie­bie. Zresz­tą Wy­zna­nia Ro­us­sa, któ­re od­czy­ta­łam w znacz­ny czas po­tem, jak za­czę­łam pi­sać, były dla mnie na­ucz­ką. Po­mi­mo jego nie­za­prze­czo­ne­go ta­len­tu i wy­twor­ne­go sty­lu, po­pa­dał w ga­da­ni­nę, w swej nad­zwy­czaj­nej próż­no­ści mogł mnie­mać, że na­le­ży do lu­dzi, któ­rym wo­bec po­tom­no­ści wol­no się uka­zy­wać za­nie­dba­ny­mi, a tym­cza­sem po­tom­ność ta rzad­ko jest po­błaż­li­wą dla tego, kto ją chce za:nte­re­so­wać spra­wa­mi oso­bl­ste­mi.” Au­tor­ka zmar­li w Pa­ry­żu 16 sierp­nia 1867 r.

Pa­mięt­ni­ki Po­toc­kiej, ta książ­ka sub­tel­na i zaj­mu­ją­ca – jak po­wia­da p. Stryjcń­ski, soko sta­wia­ją­cy styl fran­cu­ski au­tor­ki – za­do­wol­ni za­rów­no psy­cho­lo­gów, jak czy­tel­ni­ków zwy­kłych, szu­ka­ją­cych tyl­ko roz­ryw­ki, za­do­wol­ni na­wet hi­sto­ry­ków, któ­rzy znaj­dą w niej tro­che drob­nych fak­tów, nie­zna­nych zu­peł­nie lub zna­nych nie­do­kład­nie.

W ob­ja­śnie­niach ko­rzy­sta­no tu dość czę­sto z not, po­da­nych przez p. S ry­jeń­skie­go, ale do­da­no do nich wie­le in­nych, któ­re może po­słu­żą do uczy­nie­nia czy­ta­nia Fa­mięt­ni­ków ko­rzyst­niej­szem. Kto­by chciał mieć szcze­gó­ło­we wia­do­mo­ści o wy­pad­kach i lu­dziach, na­po­mknie­nia­mi tyl­ko wska­za­nych, niech weź­mie do ręki pię­cio­to­mo­we dzie­ło Ju­liu­sza Fał­kow­skie­go p… t. „Ob­ra­zy z ży­cia kil­ku ostat­nich po­ko­leń w Pol­sce” (1877 – 1887). W ogło­szo­nych tak­że w „Bi­blio­te­ce dzieł wy­bo­ro­wych” Dzie­jach Księ­stwa War­szaw­skie­go Fr. Skarb­ka znaj­dą już czy­tel­ni­cy wie­le.

piotr Chmie­lew­ski.

CZĘŚĆ PIERW­SZA.

WSPO­MNIE­NIA MŁO­DO­ŚCI.

I.

Za­mek w Bia­łym­sto­ku.

(1794)

Dla­cze­go hra­bi­na pi­sze pa­mięt­ni­ki.–Mar­gra­bi­na Ba­ireuth.–Ostat­ni król pol­ski. – Bia­ły­stok. – Pani Kra­kow­ska.–18-ty kwiet­nia 1894 roku. – Pięk­ne pa­nie w obo­zie Ko­ściusz­ki. – Wzię­cie Pra­gi (4 li­sto­pa­da 1794 roku).

Było to w roku 1812. Prze­czy­ta­łam wła­śnie dziw­ne Pa­mięt­ni­ki mar­gra­bi­ny Ba­ireuth 1), te, któ­rych ogło­sze­nie, we­dług wy­ra­że­nia Na­po­le­ona, rów­na­ło się dru­giej bi­twie pod Jeną dla domu Bran­de­bur­skie­go; od­sła­nia­ją bo­wiem tyle ma­ło­stek i…szka­ra­dzieństw.

By­łam wów­czas bar­dzo mło­da. Na­bra­łam ocho – l) Uka­za­ły się w roku 1812 w Pa­ry­żu. Mar­gra­bi­na była fio­strą Fry­de­ry­ka Wiel­kie­go.

ty do spi­sy­wa­nia swych wspo­mnień w mia­rę, jak pod­ra­stać będę. W owym cza­sie nie fa­bry­ko­wa­no jesz­cze pa­mięt­ni­ków tu­zi­na­mi. Spi­sy­wa­no tyl­ko swo­je wła­sne, mniej lub wię­cej szcze­rze. Zda­wa­ło mi się, bez wiel­kiej za­ro­zu­mia­ło­ści, że zdol­na by­łam ze­brać ma­te­ry­ały bar­dziej zaj­mu­ją­ce, niż te, na któ­rych po­czci­wa mar­gra­bi­na zbu­do­wa­ła swo­ją nie­śmier­tel­ność, i wzię­łam się do pra­cy.

Nie­ma ni­ko­go, kto­by sic trosz­czył o sio­strę wiel­kie­go czło­wie­ka; to czę­sto mię nie­po­ko­iło – bar­dzo do­brze ro­zu­mia­łam, że pod kupą gru­bych aneg­dot chcia­no od­szu­kać Fry­de­ry­ka IŁ

Jak­kol­wiek uro­dzo­na z krwi kró­lew­skiej, mó­wiąc sło­wem mar­gra­bi­ny, nig­dym po­licz­ka nie do­sta­ła, nig­dy nie było wło­sów w mo­jej zu­pie, nig­dy nie wi­dzia­łam się ska­za­ną na przy­mu­so­we aresz­ty. Za­miast bied­nej i brud­nej re­zy­den­cyi ksią­żę­cej, za­miesz­ki­wa­li­śmy je­den z naj­pięk­niej­szych zam­ków 1) na kon­ty­nen­cie, co nie jest ani tak no­wem, ani tak zaj­mu­ją­cem, jak to, co mar­gra­bi­na opo­wia­da o swo­jej sie­dzi­bie. Ale, ży­jąc w wiel­kim wie­ku, bu­do­wa­łam swo­je na­dzie­je na za­ję­ciu, ja­kie obu­dza­ją te cza­sy peł­ne chwa­ły.

Spi­sy­wa­nie swo­ich wspo­mnień, nie pi­sząc o so­bie, wy­da­je mi się zgo­ła nie­mo­żeb­nem; je­śli się pra – l) Za­mek w Bia­łym­sto­ku.

gnie wzbu­dzić za­ufa­nie, to czyż nie po­trze­ba dać się po­znać sa­mej?

Mat­ka moja l) była sio­strze­ni­cą ostat­nie­go na­sze­go kró­la, Sta­ni­sła­wa Au­gu­sta Po­nia­tow­skie­go* Szla­chet­na po­stać tego mo­nar­chy, god­ność jego w obej­ściu, jego wzrok ła­god­ny i me­lan­cho­lij­ny, sre­brzy­ste wło­sy i ład­na, zlek­ka wy­per­fu­mo­wa­na ręka, wszyst­ko stoi jesz­cze żywo w mo­jej pa­mię­ci. Czas, do któ­re­go od­no­szą się te wspo­mnie­nia, jest to doba na­szych ostat­nich nie­szczęść.

Mat­ka moja po­śpie­szy­ła za kró­lem do Grod­na, do­kąd stron­nic­two ro­syj­skie pchnę­ło go po trze­cim po­dzia­le. Tam, z po­ko­iku, w któ­rym umiesz­czo­no mnie z moją gu­wer­nant­ką, co rano wi­dzia­łam or­szak kró­lew­ski. Gwar­dzi­ści ro­syj­scy, o twa­rzach pła­skich i bez­barw­nych, prze­ra­ża­li w ta­kim stop­niu moją dzie­cin­ną wy­obraź­nię, że trze­ba było po­wa­gi mat­ki mo­jej, aże­by mię zmu­sić do prze­stą­pie­nia pro­gu drzwi, a i wte­dy jesz­cze nie obe­szło się nig­dy bez opo­ru i pła­czu.

W in­nych oko­licz­no­ściach był­by Po­nia­tow­ski god­nie tron zaj­mo­wał. Pa­no­wa­nie jego two­rzy epo­kę w rocz­ni­kach na­uki. Roz­bu­dził on w Pol­sce za­mi­ło­wa­nie do sztu­ki i li­te­ra­tu­ry stłu­mio­ne rzą­da­mi – 2) Kon­stan­cya Po­nia­tow­ska, 1756 – 1830, zona Lu­dwi­ka Tysz­kie­wi­cza. Była ona cór­ką star­sze­go bra­ta kró­lew­skie­go, Ka­zi­mie­rza Po­nia­tow­skie­go, elek­to­rów sa­skich, któ­rych roz­zwie­rzę­ce­nie wy­wo­ła­ło zgub­ny wpływ na kraj cały…

…Lor­są­ue Au­gu­ste bu rai t, la Po­lo­gne eta­it ivre!…1) Sta­ni­sław prze­ciw­nie, lu­bo­wał się je­dy­nie w roz­ryw­kach szla­chet­nych i uży­tecz­nych i wszyst­kie chwi­le wol­ne po­świę­cał w znacz­nej czę­ści uczo­nym i ar­ty­stom. Z wy­kształ­ce­niem grun­tow­nem i róż­no­stron­nem łą­czył dow­cip, pe­łen wdzię­ku, i smak wy­twor­ny. Mó­wiąc z ła­two­ścią za­rów­no ję­zy­ka­mi umar­łe­mi, jak i ję­zy­ka­mi kra­jów, po któ­rych po­dró­żo­wał, po­sia­dał w wy­so­kim stop­niu dar zaj­mo­wa­nia słu­cha­czy i umie­jęt­ność wy­po­wia­da­nia wo­bec nich słów ta­kich, któ­re naj­le­piej mo­gły po­chle­bić du­mie na­ro­do­wej lub oso­bi­stej próż­no­ści każ­de­go. Ser­ce jego było wiel­kie i szla­chet­ne; prze­ba­cza! bez za­strze­żeń, a swo­je do­bro­dziej­stwa po­su­wał czę­sto zbyt da­le­ko, Ale na­tu­ra, tak hoj­na wzglę­dem czło­wie­ka pry­wat­ne­go, od­mó­wi­ła mo­nar­sze tej za­le­ty, co sama jed­na utrzy­mu­je pa­no­wa­nie, od­mó­wi­ła siły i woli.

Kie­dy król od­je­chał, wró­ci­li­śmy do Bia­łe­go­sto­ku, gdzie miesz­ka­ła moja ciot­ka, pani Kra­kow­ska2). Była ona wdo­wą po Bra­nic­kim, kasz­te­la­nie

1) Kie­dy Au­gust pił, Pol­ska była pi­ja­na!

2) Iza­bel­la Po­nia­tow­ska (1730 – 1808), zona Jana Kle­men­sa Jaxy Bra­nic­kie­go, het­ma­na wiel­kie­go ko­ron­ne­go, kasz­te­la­na kra­kow­skie­go. Zm. 1771, kra­kow­skim, a sio­strą kró­la Sta­ni­sła­wa Au­gu­sta. Maź jej grał waż­ną rolę pod­czas kon­fe­de­ra­cyi Bar­skiej; W roku 1764 zo­stał umiesz­czo­ny na li­ście pre­ten­den­tów do tro­nu, ale kie­dy par­tya jego szwa­gra oka­za­ła się sil­niej­szą, usu­nął się do swe­go ma­jąt­ku, gdzie żył jak król.

Ja wi­dzia­łam Bia­ły­stok jesz­cze urzą­dzo­ny z rzad­ką wspa­nia­ło­ścią. Ta­pi­ce­rzy fran­cu­scy, spro­wa­dza­ni wiel­kim kosz­tem, zwieź­li tam me­ble, zwier­cia­dła, bu­aze­rye, god­ne pa­ła­cu Wer­sal­skie­go. Trud­no było po­my­śleć o szer­szych roz­mia­rach sa­lo­nów i przed­sion­ków, zdob­nych w ko­lum­ny mar­mu­ro­we. Co tyl­ko było w Pol­sce z wiel­kich pa­nów i naj­zna­ko­mit­szych po­dróż­ni­ków, go­ścił ten za­mek. Ce­sarz Pa­weł, wów­czas jesz­cze wiel­ki ksią­żę, i zona za­trzy­ma­li się tam przez kil­ka dni, kie­dy przed­się­wzię­li tę pa­mięt­ną po­dróż, któ­ra za­ję­ła całą Eu­ro­pę. Urzą­dze­nie ogro­dów i par­ków, prze­pych naj­róż­no­rod­niej­szych cie­plar­ni, pięk­ność i mno­gość drzew po­ma­rań­czo­wych, wszyst­ko to two­rzy­ło z tego miej­sca sie­dzi­bę praw­dzi­wie kró­lew­ską. Za ży­cia pana Kra­kow­skie­go dwie tru­py ak­tor­skie, fran­cu­ska i pol­ska, za­rów­no jak ba­let, utrzy­my­wa­ny wiel­kim kosz­tem, skra­ca­ły uroz­ma­ico­ne­mu wi­do­wi­ska­mi wie­czo­ry zi­mo­we. Te­atr, ma­lo­wa­ny przez wło­skie­go ar­ty­stę, mogł po­mie­ścić trzy­sta do czte­rech­set osób. Bu­dy­nek ten, zu­peł­nie od­dzie­lo­ny od pa­ła­cu, znaj­do­wał się u wej­ścia do par­ku z da­nie­la­mi. Wi­dzia­łam go jesz­cze w dośi do­brym sta­nie.

Taki był to ro­dzaj ży­cia, któ­re pro­wa­dzi­li wów­czas wiel­cy pa­no­wie z opo­zy­cyi. Za mo­ich cza­sów po­zo­sta­ły z nie­go tyl­ko wspo­mnie­nia, któ­re ka­za­łam so­bie opo­wia­dać stu­let­nim słu­gom

WJo­wa po Bra­nic­kim, pro­sta i skrom­na w swych upodo­ba­niach, cho­ciaż szla­chet­na i wiel­ka w czy­nach, wy­da­wa­ła na do­bre uczyn­ki rów­nie wiel­ką sume, jaką mąż jej wy­rzu­cał na za­ba­wy i przy­jem­no­ści wszel­kie­go ro­dza­ju. Utrzy­mu­jąc z god­no­ścią sta­no­wi­sko, ja­kie jej wy­zna­czy­ły uro­dze­nie i ma­ją­tek, od­kła­da­ła nad­mier­ne­mu zbyt­ko­wi licz­ne po­mo­ce, któ­rych nig­dy nie od­ma­wia­ła nę­dzy i nie­szczę­ściu. *

Nikt nig­dy na tej zie­mi nie po­tra­fił le­piej prze­ko­nać o moż­no­ści udo­sko­na­le­nia, za­prze­cza­ne­go tak po­wszech­nie. Po­boż­na bez bi­go­te­ryi, do­bra bez sła­bo­ści, dum­na i ła­god­na, sta­now­cza, ale czu­ła, do­bro­czyn­na bez osten­ta­cyi, bez­in­te­re­sow­nie szla­chet­na, p sia­da­ła ona wiel­kie za­ię­ty, któ­re każą koch.ić cno­tę. Być może, że jej wy­kształ­ce­nie nie wy­star­czy­ło­by in­nej, ale nikt chy­ba nie pi­sał z więk­szym wdzię­kiem, nie wy­ra­żał się z więk­szą dys­tynk­cyą, nie ro­bił ho­no­rów domu z więk­szą god­no­ścią i nie zaj­mo­wał się z żyw­szą do­bro­cią wszyst­ki­mi tymi, co żyją oko­ło nas.

Moje dzie­ci, pru­szę was, gdy bę­dzie­cie prze­jeż­dża­ły przez Bia­ły­stok, po­my­śl­cie o niej i wspo­mnij­cie o mnie. Tam to upły­nę­ły spo­koj­ne dni mo­jej mło­do­ści. Tam zo­sta­ło po­sta­no­wio­ne moje mał­żeń­stwo i tam po raz pierw­szy wi­dzia­łam umie­ra­ją­cych!… Mat­ka moja rzad­ko opusz­cza­ła uko­cha­ną cio­tu­nię i ja wy­cho­wy­wa­łam się pod jej okiem.

Zimy spę­dza­ły­śmy w War­sza­wie, a w le­cie wra­ca­ły­śmy do tej pięk­nej po­sia­dło­ści, któ­rą opi­sa­łam; ale po­cząw­szy od dnia, kie­dy kró­la od­wie­zio­no do Pe­ters­bur­ga, sio­stra jego za­miesz­ka­ła na wsi i nie opu­ści­ła już swe­go zam­ku. Tak więc zima 1794 r. była ostat­nią, jaką spę­dzi­ły­śmy w mie­ście.

Do­sko­na­le przy­po­mi­nam so­bie re­wo­lu­cyę, któ­ra po­ło­ży­ła ko­niec na­sze­mu po­li­tycz­ne­mu ist­nie­niu. Za zgo­dą ogól­ną do­wódz­two zo­sta­ło od­da­ne Ko­ściusz­ce.

18-go kwiet­nia zo­sta­1i­śmy prze­bu­dze­ni od­gło­sem ar­mat i czę­ste­mi strza­ła­mi. Oj­ciec mój był nie­obec­ny, a służ­ba na­tych­miast chwy­ci­ła za broń, nie trosz­cząc się o to, co się z nami sta­nie; trze­ba było za­tem ze­brać radę nie­wie­ścią, któ­ra po­sta­no­wi­ła, że naj­pew­niej­szą rze­czą jest ukryć się w piw­ni­cach. Spę­dzi­li­śmy ra­zem cały ra­nek, nie ma­jąc żad­nych wia­do­mo­ści. Oko­ło trze­ciej po po­łu­dniu strze­la­nie w na­szej oko­li­cy usta­ło, a król po­ra­izil, aby­śmy sta­ra­li się do­stać do Zam­ku, któ­ry on za­miesz­ki­wał. Nie zna­leź­li­śmy ani stan­gre­tów, ani lo­kai, a zresz­tą po­wóz z trud­no­ścią mógł­by prze­su­wać się po uli­cach, za­wa­lo­nych tru­pa­mi; by­ły­śmy zmu­szo­ne przejść pie­szo cale Kra­kow­skie-Przed­mie­ście, gdzie bito się przez kil­ka go­dzin. Wi­dok tego pola bi­twy, na któ­rem Ro­sy­anie le­gli set­ka­mi, prze­jął mię prze­ra­że­niem… ale był­to to je­dy­ne bo­le­sne wra­że­nie, ja­kie­go do­zna­łam. Za­błą­ka­ne kule, świsz­czą­ce nad na­sze­mi gło­wa­mi, by­najm­niej mię nie prze­stra­sza­ły.

Od dnia tego, aż do wzię­cia Pra­gi (4 li­sto­pa­da 1794) nie opusz­cza­ły­śmy Zam­ku, gdyż mia­sto było w usta­wicz­nem wrze­niu. Wszyst­ko, co się sta­ło w tym prze­cią­gu cza­su, za­tar­ło się zu­peł­nie w mo­jej pa­mię­ci. Nie­wy­raź­nie tyl­ko przy­po­mi­nam so­bie, że to­wa­rzy­szy­łam mat­ce do obo­zu Ko­ściusz­ki, gdzie piek­ne pa­nie, z cza­pecz­ka­mi na uchu, cią­gnę­ły tacz­ki, na­peł­nio­ne zie­mią, aby po­ma­gać przy bu­do­wa­niu szań­ców. Za­zdro­ści­łam im ich losu, a moje dzie­cin­ne ser­ce biło już przy opo­wia­da­niu o na­szych zwy­cięz­twach.

Co rano i co wie­czór za­chę­ca­ła mnie bona, że­bym się po­boż­nie mo­dli­ła do Boga o bło­go­sła­wień­stwo dla wojsk na­szych. Z ca­łe­go ser­ca od­da­wa­łam się temu, co mi ka­za­no ro­bić, ale na­praw­dę nie ro­zu­mia­łam, co się to dzie­je i dla­cze­go trze­ba się było gnie­wać na tych pięk­nych ofi­ce­rów ro­syj­skich, na któ­rych spo­glą­da­łam nie­raz z przy­jem­no­ścią, gdy har­co­wa­li na ład­nych ko­niach. Wzię­cie Pra­gi oświe­ci­ło mnie, a ser­ce moje wcze­śnie otwo­rzy­ło się dla uczuć, któ­re prze­la­łam na swo­je dzie­ci,

II.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: