- W empik go
Pamiętniki. Tom 1 - ebook
Pamiętniki. Tom 1 - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 241 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
WARSZAWA.
DRUKARNIA
Granowskiego i Sikorskiego.
47. Nowy-Świat 47,
Äîçâîëåïî Öåíçóðîþ. Âàðøàâà, 24 Àïðâëÿ 1893 ãîäà.
Anna z Tyszkiewiczów Potocka.
Książka, którą obecnie podajemy w polskiem tłómaczeniu, ukazała się w Paryżu w początku roku 1897 i miała już cztery wydania. Ogłosił ją p. Kazimierz Stryjeński, który niejeden już rękopis francuski wydobył z archiwów i dał poznać ogółowi.
Własnoręczny manuskrypt jest w posiadaniu pani Br. Pauli z Siedlec. Pozwoknie na opublikowanie go otrzymał wydawca od wnuczki autorki, p. Natalii Potockiej. Poprzedził swe wydanie przedni uva obszerną (str. XXXI), z której wybieram tu wiadomości najważniejsze, dające poznać utaleniowa ą twórczynię tych Pamiętników.
Anna Tyszkiewiczówna była córką Ludwika hr. Tyszkiewicza i Konstancja Poniatowskiej, Bratania króla Stanisława. Przyszła na świat prawdopodobnie w r. 1776; odebrała wykształcenie francuskie, lecz była przywiązana do swej narodowości i raziły ją takie osoby, które, jak np. księżna marszałkowa Lubomirska (babka pierwszego jej męża, Aleksandra Potockiego), lepiej znały wiek Ludwika XIV, niż wypadki wstrząsające krajem, i okazywały się czulsze-mi na nieszczęścia Burbonów, wygnanych z Francyi przez rewolucyę, aniżeli na klęski własnego społeczeństwa.
Wychowywała się głównie na dworze swej babki, hetmanowej Branickiej, „pani Krakowskiej,” sióstry królewskiej, w Białymstoku. Od wczesnej młodości okazywała zamiłowanie do literatury. Iliada była jej ulubioną książką już wówczas; potem czytała Szekspira, Tassa i wszystkich klasyków francuskich, a zwłaszcza Rasyna. Kiedy w dziele Chateaubrianda „Duch chrześciaństwa” (Le Genie dii Christianismc) wyczytała ustęp z Roussa, który ją w wysokim stopniu zaintrygował, przeszukuje bibliotekę białostocką, by odnaleźć Noicą Heloizę i nią się rozkoszować. Głośne wtedy romanse Richardsona, pani de Souza, były oczywiście jej znane, a Korynnę pani de Stael „pożerała'' zaraz po jej ukazaniu się w r. 1807; zamiłowanie w niej zachowała do późnej starości, kiedy ją sobie odczytywać kazała.
W r. 1802 zaślubiła Aleksandra hr. Potockiego, a teść jej Stanisław, głośny mówca, tłómacz dzieła Winkelmanna „o Sztuce u starożytnych,” rozwinął w niej smak estetyczny; piękna zaś galerya wilanowska posłużyła jej za szkołę, z której nauczyła się oceniać arcydzieła malarstwa. Znalazłszy się w Paryżu, zwiedza modne pracownie mistrzów: Davida, Girodeta, Gerarda. W dniu przedstawienia się Napoleonowi (r.,1810) pewnem roztargnieniem zdradziła swą żywą miłość dla piękna. Pomimo zmieszania, miała odwagę wgnieść oczy i spojrzeć na „Sybillę”
Gucrcina, znajdującą się nad biurkiem cesarza; ciekawość zwyciężyła w niej lęk. Ten drobny wypadek dał hrabinie możność i sposobność poznania bogactw Louvrełu… i jego miłego dyrektora, pana Denom
Z rozkoszą-zajmowała się swemi rezydencyam?, zwłaszcza Natolinem i Jabłonną, a później Zatorem (w Galicyi). Na podobieństwo Izabelli Czartoryskiej, Interesowała się architekturą i pracowała nad upiększeniem swych zamków i ogrodów. Powiada ona o.sobie: „Leniwa we wszystkiem, co nie dotyczyło rzeczy wyobraźni, rysowałabym chętnie dzień cały.” A gdzieindziej znów: „Gdy nam brakło pieniędzy, sprzedawałam.swoje brylanty, aby kupić jaki marmur lub bronz… Szczęśliwe to czasy, kiedy moje noce bezsenne nie miały innego powodu, prócz nadmiaru wyobraźni!…,. Z jakąż niecierpliwością oczekiwałam dnia,. aby rzucić na papier pomysły, co zakiełkowały w umyśle wśród ciszy nocnej!”
Była zapaloną wielbicielką Napoleona, chociaż się wychowała wśród ładzi, co go nie cierpieli. I nigdy uwielbienie to się nie umniejszyło, chociaż przywiązywane do jego zwycięztw nadzieje nie urzeczywistniły się wcale. I Francya też, w której tyle czasu – przepędziła, stała się jej drogą. Bardzo znamien-nem jest wyznanie, jakie się Annie Potockiej wymknęło z pod pióra, „Naród zarówno miły, jak dowcipny – mówi o Francuzach – rozkoszny kraj! Gdybym miała nanowp rozpocząć tę mozolną robotę, którą życiem nazywamy, to chlałabym się urodzić Francuzką!… Nie wypieram się ją ojczyzny swojej, o ni.er. niech mię Bóg bronie Im Jest… nieszczęśliwszy, tem więcej praw ma do miłości swych dzieci. Ale gdyby sic miało dozwolony wybor, zanim sic porobiło zobowiązania, to czyż nic wolno byłoby polepszyć losu swego, aby uniknąć tylu zawiedzionych nadziei, tylu nieszczęść niepowetowanych!
Anna Tyszkiewiczówna wyszła za Alekrandra Potockiego w r. 1802 i miała troje dzieci: Augusta, urodzonego w 1803, Natalię (później księżnę Sangu-szkową), zmarłą młodo w 1830, i Maurycego, który się urodzi! w 1812, Wyszła następnie powtórnie za maż za Dunina-Wąsowicza, który jako adjutant Napoleona I-go znajdował się w tym nielicznym orszaku, jaki towarzyszył cesarzowi francuskiemu w szybkiej podróży z Wilna do Paryża r. 1812. Pamiętniki Anny, jeszcze Potockiej, kończą się na r. 1820. Dlaczego? Po części objaśnia to końcowy ich ustęp: „Jeżeli odtąd pisać joszcze będę – powiada autorka – to chyba bez porządku, dlatego jedynie, ażeby zaznaczyć ważne zdarzenia, wyryte w mej pamięci. Wciąż wzrastające nieszczęścia krajowe i moje smutki osobiste odjęły mi nietylko chęć, ale nawet zdolność zajmowania się wspomnieniami. Wstrętnem mi jest oskarżać innych, a starać o usprawiedliwienie siebie. Zresztą Wyznania Roussa, które odczytałam w znaczny czas potem, jak zaczęłam pisać, były dla mnie nauczką. Pomimo jego niezaprzeczonego talentu i wytwornego stylu, popadał w gadaninę, w swej nadzwyczajnej próżności mogł mniemać, że należy do ludzi, którym wobec potomności wolno się ukazywać zaniedbanymi, a tymczasem potomność ta rzadko jest pobłażliwą dla tego, kto ją chce za:nteresować sprawami osoblstemi.” Autorka zmarli w Paryżu 16 sierpnia 1867 r.
Pamiętniki Potockiej, ta książka subtelna i zajmująca – jak powiada p. Stryjcński, soko stawiający styl francuski autorki – zadowolni zarówno psychologów, jak czytelników zwykłych, szukających tylko rozrywki, zadowolni nawet historyków, którzy znajdą w niej troche drobnych faktów, nieznanych zupełnie lub znanych niedokładnie.
W objaśnieniach korzystano tu dość często z not, podanych przez p. S ryjeńskiego, ale dodano do nich wiele innych, które może posłużą do uczynienia czytania Famiętników korzystniejszem. Ktoby chciał mieć szczegółowe wiadomości o wypadkach i ludziach, napomknieniami tylko wskazanych, niech weźmie do ręki pięciotomowe dzieło Juliusza Fałkowskiego p… t. „Obrazy z życia kilku ostatnich pokoleń w Polsce” (1877 – 1887). W ogłoszonych także w „Bibliotece dzieł wyborowych” Dziejach Księstwa Warszawskiego Fr. Skarbka znajdą już czytelnicy wiele.
piotr Chmielewski.
CZĘŚĆ PIERWSZA.
WSPOMNIENIA MŁODOŚCI.
I.
Zamek w Białymstoku.
(1794)
Dlaczego hrabina pisze pamiętniki.–Margrabina Baireuth.–Ostatni król polski. – Białystok. – Pani Krakowska.–18-ty kwietnia 1894 roku. – Piękne panie w obozie Kościuszki. – Wzięcie Pragi (4 listopada 1794 roku).
Było to w roku 1812. Przeczytałam właśnie dziwne Pamiętniki margrabiny Baireuth 1), te, których ogłoszenie, według wyrażenia Napoleona, równało się drugiej bitwie pod Jeną dla domu Brandeburskiego; odsłaniają bowiem tyle małostek i…szkaradzieństw.
Byłam wówczas bardzo młoda. Nabrałam ocho – l) Ukazały się w roku 1812 w Paryżu. Margrabina była fiostrą Fryderyka Wielkiego.
ty do spisywania swych wspomnień w miarę, jak podrastać będę. W owym czasie nie fabrykowano jeszcze pamiętników tuzinami. Spisywano tylko swoje własne, mniej lub więcej szczerze. Zdawało mi się, bez wielkiej zarozumiałości, że zdolna byłam zebrać materyały bardziej zajmujące, niż te, na których poczciwa margrabina zbudowała swoją nieśmiertelność, i wzięłam się do pracy.
Niema nikogo, ktoby sic troszczył o siostrę wielkiego człowieka; to często mię niepokoiło – bardzo dobrze rozumiałam, że pod kupą grubych anegdot chciano odszukać Fryderyka IŁ
Jakkolwiek urodzona z krwi królewskiej, mówiąc słowem margrabiny, nigdym policzka nie dostała, nigdy nie było włosów w mojej zupie, nigdy nie widziałam się skazaną na przymusowe areszty. Zamiast biednej i brudnej rezydencyi książęcej, zamieszkiwaliśmy jeden z najpiękniejszych zamków 1) na kontynencie, co nie jest ani tak nowem, ani tak zajmującem, jak to, co margrabina opowiada o swojej siedzibie. Ale, żyjąc w wielkim wieku, budowałam swoje nadzieje na zajęciu, jakie obudzają te czasy pełne chwały.
Spisywanie swoich wspomnień, nie pisząc o sobie, wydaje mi się zgoła niemożebnem; jeśli się pra – l) Zamek w Białymstoku.
gnie wzbudzić zaufanie, to czyż nie potrzeba dać się poznać samej?
Matka moja l) była siostrzenicą ostatniego naszego króla, Stanisława Augusta Poniatowskiego* Szlachetna postać tego monarchy, godność jego w obejściu, jego wzrok łagodny i melancholijny, srebrzyste włosy i ładna, zlekka wyperfumowana ręka, wszystko stoi jeszcze żywo w mojej pamięci. Czas, do którego odnoszą się te wspomnienia, jest to doba naszych ostatnich nieszczęść.
Matka moja pośpieszyła za królem do Grodna, dokąd stronnictwo rosyjskie pchnęło go po trzecim podziale. Tam, z pokoiku, w którym umieszczono mnie z moją guwernantką, co rano widziałam orszak królewski. Gwardziści rosyjscy, o twarzach płaskich i bezbarwnych, przerażali w takim stopniu moją dziecinną wyobraźnię, że trzeba było powagi matki mojej, ażeby mię zmusić do przestąpienia progu drzwi, a i wtedy jeszcze nie obeszło się nigdy bez oporu i płaczu.
W innych okolicznościach byłby Poniatowski godnie tron zajmował. Panowanie jego tworzy epokę w rocznikach nauki. Rozbudził on w Polsce zamiłowanie do sztuki i literatury stłumione rządami – 2) Konstancya Poniatowska, 1756 – 1830, zona Ludwika Tyszkiewicza. Była ona córką starszego brata królewskiego, Kazimierza Poniatowskiego, elektorów saskich, których rozzwierzęcenie wywołało zgubny wpływ na kraj cały…
…Lorsąue Auguste bu rai t, la Pologne etait ivre!…1) Stanisław przeciwnie, lubował się jedynie w rozrywkach szlachetnych i użytecznych i wszystkie chwile wolne poświęcał w znacznej części uczonym i artystom. Z wykształceniem gruntownem i różnostronnem łączył dowcip, pełen wdzięku, i smak wytworny. Mówiąc z łatwością zarówno językami umarłemi, jak i językami krajów, po których podróżował, posiadał w wysokim stopniu dar zajmowania słuchaczy i umiejętność wypowiadania wobec nich słów takich, które najlepiej mogły pochlebić dumie narodowej lub osobistej próżności każdego. Serce jego było wielkie i szlachetne; przebacza! bez zastrzeżeń, a swoje dobrodziejstwa posuwał często zbyt daleko, Ale natura, tak hojna względem człowieka prywatnego, odmówiła monarsze tej zalety, co sama jedna utrzymuje panowanie, odmówiła siły i woli.
Kiedy król odjechał, wróciliśmy do Białegostoku, gdzie mieszkała moja ciotka, pani Krakowska2). Była ona wdową po Branickim, kasztelanie
1) Kiedy August pił, Polska była pijana!
2) Izabella Poniatowska (1730 – 1808), zona Jana Klemensa Jaxy Branickiego, hetmana wielkiego koronnego, kasztelana krakowskiego. Zm. 1771, krakowskim, a siostrą króla Stanisława Augusta. Maź jej grał ważną rolę podczas konfederacyi Barskiej; W roku 1764 został umieszczony na liście pretendentów do tronu, ale kiedy partya jego szwagra okazała się silniejszą, usunął się do swego majątku, gdzie żył jak król.
Ja widziałam Białystok jeszcze urządzony z rzadką wspaniałością. Tapicerzy francuscy, sprowadzani wielkim kosztem, zwieźli tam meble, zwierciadła, buazerye, godne pałacu Wersalskiego. Trudno było pomyśleć o szerszych rozmiarach salonów i przedsionków, zdobnych w kolumny marmurowe. Co tylko było w Polsce z wielkich panów i najznakomitszych podróżników, gościł ten zamek. Cesarz Paweł, wówczas jeszcze wielki książę, i zona zatrzymali się tam przez kilka dni, kiedy przedsięwzięli tę pamiętną podróż, która zajęła całą Europę. Urządzenie ogrodów i parków, przepych najróżnorodniejszych cieplarni, piękność i mnogość drzew pomarańczowych, wszystko to tworzyło z tego miejsca siedzibę prawdziwie królewską. Za życia pana Krakowskiego dwie trupy aktorskie, francuska i polska, zarówno jak balet, utrzymywany wielkim kosztem, skracały urozmaiconemu widowiskami wieczory zimowe. Teatr, malowany przez włoskiego artystę, mogł pomieścić trzysta do czterechset osób. Budynek ten, zupełnie oddzielony od pałacu, znajdował się u wejścia do parku z danielami. Widziałam go jeszcze w dośi dobrym stanie.
Taki był to rodzaj życia, które prowadzili wówczas wielcy panowie z opozycyi. Za moich czasów pozostały z niego tylko wspomnienia, które kazałam sobie opowiadać stuletnim sługom
WJowa po Branickim, prosta i skromna w swych upodobaniach, chociaż szlachetna i wielka w czynach, wydawała na dobre uczynki równie wielką sume, jaką mąż jej wyrzucał na zabawy i przyjemności wszelkiego rodzaju. Utrzymując z godnością stanowisko, jakie jej wyznaczyły urodzenie i majątek, odkładała nadmiernemu zbytkowi liczne pomoce, których nigdy nie odmawiała nędzy i nieszczęściu. *
Nikt nigdy na tej ziemi nie potrafił lepiej przekonać o możności udoskonalenia, zaprzeczanego tak powszechnie. Pobożna bez bigoteryi, dobra bez słabości, dumna i łagodna, stanowcza, ale czuła, dobroczynna bez ostentacyi, bezinteresownie szlachetna, p siadała ona wielkie zaięty, które każą koch.ić cnotę. Być może, że jej wykształcenie nie wystarczyłoby innej, ale nikt chyba nie pisał z większym wdziękiem, nie wyrażał się z większą dystynkcyą, nie robił honorów domu z większą godnością i nie zajmował się z żywszą dobrocią wszystkimi tymi, co żyją około nas.
Moje dzieci, pruszę was, gdy będziecie przejeżdżały przez Białystok, pomyślcie o niej i wspomnijcie o mnie. Tam to upłynęły spokojne dni mojej młodości. Tam zostało postanowione moje małżeństwo i tam po raz pierwszy widziałam umierających!… Matka moja rzadko opuszczała ukochaną ciotunię i ja wychowywałam się pod jej okiem.
Zimy spędzałyśmy w Warszawie, a w lecie wracałyśmy do tej pięknej posiadłości, którą opisałam; ale począwszy od dnia, kiedy króla odwieziono do Petersburga, siostra jego zamieszkała na wsi i nie opuściła już swego zamku. Tak więc zima 1794 r. była ostatnią, jaką spędziłyśmy w mieście.
Doskonale przypominam sobie rewolucyę, która położyła koniec naszemu politycznemu istnieniu. Za zgodą ogólną dowództwo zostało oddane Kościuszce.
18-go kwietnia zosta1iśmy przebudzeni odgłosem armat i częstemi strzałami. Ojciec mój był nieobecny, a służba natychmiast chwyciła za broń, nie troszcząc się o to, co się z nami stanie; trzeba było zatem zebrać radę niewieścią, która postanowiła, że najpewniejszą rzeczą jest ukryć się w piwnicach. Spędziliśmy razem cały ranek, nie mając żadnych wiadomości. Około trzeciej po południu strzelanie w naszej okolicy ustało, a król poraizil, abyśmy starali się dostać do Zamku, który on zamieszkiwał. Nie znaleźliśmy ani stangretów, ani lokai, a zresztą powóz z trudnością mógłby przesuwać się po ulicach, zawalonych trupami; byłyśmy zmuszone przejść pieszo cale Krakowskie-Przedmieście, gdzie bito się przez kilka godzin. Widok tego pola bitwy, na którem Rosyanie legli setkami, przejął mię przerażeniem… ale byłto to jedyne bolesne wrażenie, jakiego doznałam. Zabłąkane kule, świszczące nad naszemi głowami, bynajmniej mię nie przestraszały.
Od dnia tego, aż do wzięcia Pragi (4 listopada 1794) nie opuszczałyśmy Zamku, gdyż miasto było w ustawicznem wrzeniu. Wszystko, co się stało w tym przeciągu czasu, zatarło się zupełnie w mojej pamięci. Niewyraźnie tylko przypominam sobie, że towarzyszyłam matce do obozu Kościuszki, gdzie piekne panie, z czapeczkami na uchu, ciągnęły taczki, napełnione ziemią, aby pomagać przy budowaniu szańców. Zazdrościłam im ich losu, a moje dziecinne serce biło już przy opowiadaniu o naszych zwycięztwach.
Co rano i co wieczór zachęcała mnie bona, żebym się pobożnie modliła do Boga o błogosławieństwo dla wojsk naszych. Z całego serca oddawałam się temu, co mi kazano robić, ale naprawdę nie rozumiałam, co się to dzieje i dlaczego trzeba się było gniewać na tych pięknych oficerów rosyjskich, na których spoglądałam nieraz z przyjemnością, gdy harcowali na ładnych koniach. Wzięcie Pragi oświeciło mnie, a serce moje wcześnie otworzyło się dla uczuć, które przelałam na swoje dzieci,
II.