Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Pan Damazy - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Pan Damazy - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 226 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

AKT PIERW­SZY

Sce­na przed­sta­wia po­kój; drzwi głów­ne w głę­bi do przed­po­ko­ju; bocz­ne po obu stro­nach; z le­wej stro­ny, nie­co na przo­dzie, ka­na­pa, poza nią biur­ko itd.; po pra­wej zwier­cia­dło sto­ją­ce i okno.

Sce­na I

SE­WE­RYN leży na ka­na­pie , z książ­ką w ręku, i pali pa­pie­ro­sa . AN­TO­NI, tak­że z pa­pie­ro­sem, wy­glą­da oknem.

SE­WE­RYN ( po mil­cze­niu ) Do­brze się ba­wi­my, co?

AN­TO­NI ( bu­dząc się z za­my­śle­nia, żar­to­bli­wie ) Hm, na­pa­dło nas ja­kieś gro­bo­we mil­cze­nie.

SE­WE­RYN Co u cie­bie jest rze­czą fe­no­me­nal­ną.

AN­TO­NI Co tam! No, słu­chaj, mie­li­śmy iść na kacz­ki, za­bie­raj się.

SE­WE­RYN Nie chce mi się.

AN­TO­NI ( bio­rąc du­bel­tów­kę sto­ją­cą w głę­bi ) A niech cię też! Jaką z cie­bie babę zro­bi­li, daję sło­wo Bo­isz się nóg za­ma­czać, czy co?

SE­WE­RYN E, nie pló­tł­byś.

AN­TO­NI Nic in­ne­go, za­pew­ne ciot­ka za­bro­ni­ła swe­mu be­nia­min­ko­wi po­lo­wa­nia z oba­wy, aby się nie za­ka­ta­rzył albo nie oka­le­czył, bo ona spa­zmów do­sta­je na sam wi­dok bro­ni…

( Se­we­ryn, nie od­po­wia­da­jąc, czy­ta; po chwi­li ) Ja wy­rzekł­bym się i wszyst­kich do­bro­dziejstw pod ta­ki­mi wa­run­ka­mi być jak dziec­ko w po­wi­ja­kach fe! No więc sta­now­czo nie idziesz?

SE­WE­RYN ( iro­nicz­nie ) Gdy­by nas tu kto sły­szał, wziął­by cię za za­pa­lo­ne­go my­śli­we­go, go­to­we­go na skrę­ce­nie kar­ku dla jed­ne­go kszy­ka albo du­bel­ta, a tym­cza­sem za­miast po polu ła­zisz już trze­ci dzień naj­pro­za­icz­niej­szym go­ściń­cem, upa­tru­jąc in­nej zwie­rzy­ny. My­ślisz, że nie wiem?

AN­TO­NI Może wiesz, ale nie wszyst­ko. Pójdź ze mną, a do­po­wiem ci resz­tę.

SE­WE­RYN Wszak­że to tym go­ściń­cem ma przy­je­chać pan Da­ma­zy Że­go­ta z He­le­ną? Aha ru­mie­nisz się?

AN­TO­NI Nie my­ślę taić, że wy­glą­dam ich przy­by­cia z upra­gnie­niem.

SE­WE­RYN Aha! zga­dłem.

AN­TO­NI Ale zga­dłeś, zga­dłeś. ( oglą­da się ) I je­że­li pra­gną­łem, abyś mi to­wa­rzy­szył w pole, to dla­te­go, że chcia­łem, ko­rzy­sta­jąc z paru go­dzin wol­nych, wy­wnę­trzyć ci się Bo wi­dzisz, bra­cisz­ku, po­trze­bu­ję twe­go zda­nia i po­ra­dy…

SE­WE­RYN A wiesz, że za­cie­ka­wia mię ten twój ro­mans. Więc jak­że tam da­le­ko za­szło z tą gą­ską? Sta­ry nie do­my­śla się ni­cze­go?

AN­TO­NI ( żywo ) Cóż to zno­wu za ton! Masz, wi­dzę, naj­fał­szyw­sze wy­obra­że­nie o na­szym sto­sun­ku. Ja ko­cham He­le­nę, ro­zu­miesz, ko­cham i oże­nię się z nią na­tu­ral­nie, je­że­li mi ją da­dzą…

SE­WE­RYN Ach! dla­bo­ga, z po­ca­ło­wa­niem ręki. ( wsta­jąc ) Aleś ty bzi­ka do­stał.

AN­TO­NI ( jak wy­żej ) Se­we­ry­nie!

SE­WE­RYN Świet­na par­tia, to­byś zro­bił do­bry in­te­res!

AN­TO­NI Par­tia par­tia Ja nie szu­kam par­tii, tyl­ko żony. ( sia­da i zwi­ja pa­pie­ro­sa)

SE­WE­RYN Naj­przód, nie­ład­na… ( An­to­ni śmie­je się gło­śno ) Ale po­zwól no, niby w szcze­gó­łach, po­je­dyn­czo bio­rąc, nie moż­na jej nic za­rzu­cić, ale dla mnie ma coś an­ty­pa­tycz­ne­go…

AN­TO­NI Na­wet?…

SE­WE­RYN Daję sło­wo na se­rio Da­lej, jak po­wie­dzia­łem, gą­ska pa­ra­fial­na tak na krót­ki sto­su­ne­czek nie mó­wię, ale na żonę A oj­ciec!… bój się Boga szla­gon or­dy­na­ryj­ny co on mógł jej dać za wy­cho­wa­nie?

AN­TO­NI Po­czci­we, i kwi­ta!… A zresz­tą po­zwól so­bie po­wie­dzieć, że wy­ro­ku­jesz na do­mysł. Czyż ty ją znasz tyle, że­byś mógł są­dzić? Może na­wet nie mó­wi­łeś z nią nig­dy.

SE­WE­RYN Przy­zna­ję, żem się o to nie ubie­gał Raz je­den by­łem u nich z ciot­ką, w prze­jeź­dzie na­tu­ral­nie, bo wiesz, że ona nie ma do nich na­bo­żeń­stwa; to­też dzi­wi mię, skąd jej się wzię­ło ni stąd, ni zo­wąd za­pra­szać ich.

AN­TO­NI I ja tego nie poj­mu­ję Ale cóż? Od­stę­pu­jesz od rze­czy.

SE­WE­RYN Więc zna­leź­li­śmy się przy­pad­kiem. Cóż to za dom! Pa­ra­fiańsz­czy­zna!… Nie moż­na kich­nąć, żeby ci nie ży­czo­no set­nych lat!

AN­TO­NI ( z ko­micz­ną po­wa­gą) A któż ki­cha przy­je­chaw­szy z wi­zy­tą.

SE­WE­RYN Bądź co bądź, jako gość, czu­łem się obo­wią­za­nym ba­wić pan­nę Ale cóż roz­mo­wa nie szła i na­wet nie wie­dzieć, o czym było ga­dać za­czą­łem o li­te­ra­tu­rze, ani rusz…

AN­TO­NI To już kła­miesz…

SE­WE­RYN No, li­znę­ła tam coś; ale co to zna­czy! Na­po­mkną­łem o War­sza­wie nie była tam nig­dy Więc wsz­czą­łem trak­tat o pro­siąt­kach, o gą­skach, o ho­do­wa­niu kur­cząt i zdej­mo­wa­niu im pyp­cia, ale pa­pie się to nie po­do­ba­ło i tak zna­czą­co za­czął mru­gać i krzą­kać, jak­by się oba­wiał, że­bym nie pal­nął ja­kie­goś eki­wo­ku.

AN­TO­NI Mu­sia­łeś ty tam swo­im zwy­cza­jem pal­nąć co?

SE­WE­RYN Ale nie, jak cię ko­cham mó­wi­li­śmy naj­przy­zwo­iciej. Po śnia­da­niu pro­po­no­wa­no prze­chadz­kę, a że tam nie ma ogro­du, więc po­szli­śmy do obo­ry, z pan­ną na­tu­ral­nie i z Dziu­bal­ską, zda­je mi się, czy jak się tam na­zy­wa. ( śmie­jąc się ) Znasz ty ją?

AN­TO­NI Naj­pocz­ciw­sza w świe­cie ko­bie­ta, He­len­kę wy­pia­sto­wa­ła.

SE­WE­RYN Więc czy uwie­rzysz, że Dziu­bal­sia ka­za­ła po­od­sa­dzać cie­ląt­ka osob­no od krów, za­pew­ne żeby wi­dok ssą­ce­go po­tom­stwa nie wzbu­dził w pan­nie ja­kich zdroż­nych my­śli. Po­ka­zu­je się, że na­wet do­brą go­spo­dy­nią nie bę­dzie. Nie wiem, na co ją cho­wa­ją.

AN­TO­NI Ple­ciesz jak na mę­kach. Gdy­byś ją znał bli­żej, tak jak ja, prze­ko­nał­byś się, co to tam za bry­lań­ci­ki umy­słu i ser­ca miesz­czą się pod tą pa­ra­fiań­ską, jak na­zy­wasz, po­wło­ką.

SE­WE­RYN ( szy­der­czo ) Aj aj!…

AN­TO­NI ( nie­cier­pli­wie, wsta­jąc) A zresz­tą ko­cham ją, no i do­syć a że, jak się spo­dzie­wam, wy­czer­pa­łeś już całą se­rię za­rzu­tów…

SE­WE­RYN Za­cho­wa­łem na osta­tek naj­waż­niej­szy.

AN­TO­NI Na przy­kład?

SE­WE­RYN Goła!

AN­TO­NI Och!

SE­WE­RYN ( prze­drzeź­nia­jąc ) Och! Do­bre so­bie to "och"!… Po­wia­dam: ro­man­tyk je­steś, my się nig­dy nie zro­zu­mie­my, za­nad­to się róż­ni­my w po­ję­ciach…

AN­TO­NI Nie moja wina, je­że­li za­miast ser­ca masz w pier­siach ka­wał mię­sa.

SE­WE­RYN ( wsta­jąc) Mój dro­gi, czy mam, czy nie mam ser­ca, o tym nie mo­żesz są­dzić kto wie, czy też w grun­cie nie je­stem in­nym, jak się wy­da­ję…

AN­TO­NI Więc ma­sku­jesz się, czy co?…

SE­WE­RYN Wiesz, że za­le­żę od ciot­ki i że za obiet­ni­cę za­pi­sa­nia mi ma­jąt­ku na­le­ży jej się coś ode mnie.

AN­TO­NI Więc cóż, to ja­koś nie­ja­sno dla mnie…

SE­WE­RYN Gdy sta­nę na pew­nych no­gach, wten­czas i dla ser­ca może się coś zna­leźć, a tym­cza­sem…

AN­TO­NI A tym­cza­sem, po­nie­waż to, co na­zy­wasz ser­cem, li­ber­ty­nie, jest po pro­stu tem­pe­ra­men­tem, masz dla roz­ryw­ki Mań­kę; ro­zu­miem!

SE­WE­RYN ( oglą­da­jąc się ) Ci­cho! Co ty ga­dasz?

AN­TO­NI Ej, ty bę­dziesz miał na su­mie­niu tę dziew­czy­nę.

SE­WE­RYN ( z fan­fa­ro­na­dą ) Ale ład­na, co?

AN­TO­NI ( iro­nicz­nie) Do­brą opie­kę zna­la­zła a wszak­że to na­wet ja­kaś ku­zyn­ka po­dob­no.

SE­WE­RYN ( dow­cip­ku­jąc ) Ciot­ka ją za­nie­dbu­je co­kol­wiek ale za to we mnie ma…

AN­TO­NI Do­bro­dzie­ja…

SE­WE­RYN Za­pew­ne! My­ślę o jej przy­szło­ści…

AN­TO­NI Że­nisz się z nią?

SE­WE­RYN ( śmie­jąc się, jak­by usły­szał coś po­twor­ne­go ) Do­bry so­bie!… Tyl­ko słu­chaj no, nie wy­ga­daj­że się przy­pad­kiem przed ciot­ką, bo­byś tu na­ro­bił do­pie­ro bi­go­su…

AN­TO­NI Ład­ne za­mia­ry, z któ­ry­mi po­trze­bu­jesz się taić.

SE­WE­RYN Cóż to? Nie znasz ciot­ki? I tak chcia­ła­by jej się de­li­kat­nie po­zbyć, na­ma­wia ją do sza­ry­tek dziew­czy­na bro­ni się po­ku­som, jak może, ale do­syć by było naj­lżej­sze­go po­dej­rze­nia, aby pa­dła ofia­rą…

AN­TO­NI Wy­bie­ra­jąc z dwoj­ga złe­go, sko­ro już za­wsze ma być ofia­rą…

SE­WE­RYN Daj­że po­kój, nie żar­tuj. Ale wra­ca­jąc do tego, o czym mó­wi­li­śmy po­przed­nio, ja­kiej­że to rady chcia­łeś ode mnie?

AN­TO­NI E, nic już…

SE­WE­RYN Po­wiedz otwar­cie, pro­szę cię.

AN­TO­NI Oto, po­nie­waż mają tu przy­być, chcia­łem pro­sić ciot­kę, aby mię oświad­czy­ła panu Da­ma­ze­mu, a że ty masz ła­ski u niej, są­dzi­łem…

SE­WE­RYN Już to, je­że­li się spo­dzie­wasz, że wam co udzie­li, to­bie albo He­le­nie…

AN­TO­NI Wi­dzę, że się dziś nie do­ga­da­my. Do wi­dze­nia! ( wy­cho­dzi głę­bią)

Sce­na II

SE­WE­RYN ( sam, sia­da na ka­na­pi e) A, jaki draż­li­wy… ( po chwi­li) Jed­nak przy­siągł­bym, że on ra­chu­je na ja­kieś do­bro­dziej­stwa ciot­ki Cha! cha!… gru­bo się myli… ( po chwi­li ) A zresz­tą, któż ma więk­sze pra­wo do tego ma­jąt­ku? ( wsta­je) Gdy go otrzy­mam, po­wie­dzą, że pie­czo­ne go­łąb­ki same mi wpa­dły do gąb­ki A czyż kto zro­zu­mie, ile mię to kosz­to­wa­ło przy­mu­su, pra­cy nad sobą?… ( szy­der­czo ) On pra­cu­je, po­wia­da­ją, to się na­zy­wa pra­cą! że go­spo­da­ru­je i robi, co chce!… Je­że­li to jest pra­ca, to ja je­stem umę­czo­ny czy­ściec prze­cho­dzę za ży­cia! ( ła­miąc ręce i za­ci­ska­jąc zęby ) Du­sić się pod ma­ską, któ­ra cię­ży jak z oło­wiu, ca­łu­jąc rękę, któ­rą by się gry­zło do krwi!… i dzi­wią się po­tem, gdy czło­wiek, któ­ry prze­szedł taką szko­łę, szu­ka od­we­tu na in­nych!… ( po chwi­li ) Ktoś idzie! Kła­dzie się na po­wrót i bie­rze książ­kę)

Sce­na III

SE­WE­RYN, MAŃ­KA. MAŃ­KA wcho­dzi z pra­wej stro­ny, na­stęp­nie, uda­jąc, że nie wi­dzi

SE­WE­RY­NA, idzie do zwier­cia­dła i nu­cąc, po­pra­wia so­bie wło­sy.

SE­WE­RYN ( wsta­je z ka­na­py, obej­rzaw­szy się, zbli­ża się do niej ) Ma­niecz­ko!

MAŃ­KA ( krzyk­nąw­szy, z uda­nym prze­stra­chem ) Ach!

SE­WE­RYN ( od­ska­ku­jąc) Ci­cho! Na Boga!

MAŃ­KA Brzyd­ki, jak­żeż moż­na tak stra­szyć lu­dzi!

SE­WE­RYN ( z da­le­ka) Tyl­ko nie uda­waj, pro­szę cię.

MAŃ­KA Po­ka­za­łeś się pan w lu­strze nie­spo­dzia­nie jak jaka mara!

SE­WE­RYN ( przy­su­wa­jąc się ostroż­nie) Czyż wy­glą­dam jak stra­szy­dło?

MAŃ­KA Cha! cha! cha!

SE­WE­RYN Ci­cho, cze­goż się znów śmie­jesz?

MAŃ­KA Mnie się zda­je, żeś pan jesz­cze bar­dziej wy­stra­szo­ny niż ja No, no, nie bój się pan żad­na z cio­te­czek nie zo­ba­czy i nie usły­szy.

SE­WE­RYN ( kwa­śno ) Nie dow­cip­kuj…

MAŃ­KA Obie są w ogro­dzie z tym go­ściem, co dziś przy­je­chał. ( w oknie) O, pro­szę pa­trzeć.

SE­WE­RYN ( przy­su­wa­jąc się ) W ogro­dzie? ( bie­rze ją w pół i chce po­ca­ło­wać)

MAŃ­KA ( usu­wa­jąc się, se­rio) No, no, cóż to zno­wu?

SE­WE­RYN ( z ogniem) Mań­ka!

MAŃ­KA Pro­szę się nie za­po­mi­nać.

SE­WE­RYN Cze­go ty grasz ko­me­dię?

MAŃ­KA ( uwal­nia­jąc się z ob­ję­cia ) Jak to?

SE­WE­RYN Przy­szłaś, boś wie­dzia­ła, że mnie tu za­sta­niesz.

MAŃ­KA ( jak wy­żej ) Pro­szę, szu­ka­łam pana może?

SE­WE­RYN Te raki o tym świad­czą, za­ru­mie­ni­łaś się.

MAŃ­KA ( kry­jąc się z twa­rzą) Bar­dzo prze­pra­szam.

SE­WE­RYN A te­raz uda­jesz su­ro­wość ¦ zna­ne sztu­ki.

MAŃ­KA Uda­ję!

SE­WE­RYN ( ca­łu­jąc ją po rę­kach ) Uda­jesz!… Czy twe oczy nie mó­wią mi to wy­raź­nie?…

MAŃ­KA Choć­byś pan czy­tał w nich jaką sła­bość dla sie­bie, to jesz­cze nie upo­waż­nia do trak­to­wa­nia mię w po­dob­ny spo­sób.

SE­WE­RYN Na­mięt­ność nie chce znać ha­mul­ca, a czyż nie wiesz, że cię ko­cham?

MAŃ­KA Nie da­łeś mi pan do­tych­czas żad­ne­go do­wo­du.

SE­WE­RYN Ty to mó­wisz?

MAŃ­KA Kto ko­cha praw­dzi­wie, ten się nie boi bia­łe­go dnia i nie po­trze­bu­je ota­czać się ta­jem­ni­cą.

SE­WE­RYN Czy­li­żem ja wi­nien, że nie chcesz zro­zu­mieć na­sze­go po­ło­że­nia?

MAŃ­KA Ro­zu­miem, że pan nie za­le­żysz od sie­bie i je­steś pod ku­ra­te­lą…

SE­WE­RYN Mań­ka! Nie roz­draż­niaj mnie.

MAŃ­KA Mó­wię, jak jest; czyż in­a­czej po­trze­bo­wał­byś się kryć z tym, co, jak po­wia­dasz czu­jesz do mnie?…

SE­WE­RYN Ja się z tego po­ło­że­nia wy­zwo­lę mu­szę się wy­zwo­lić dla cie­bie…

MAŃ­KA I cóż bę­dzie?

SE­WE­RYN Pój­dę na swo­je.

MAŃ­KA I cóż da­lej?

SE­WE­RYN Raj ci stwo­rzę.

MAŃ­KA Chy­ba w se­kre­cie przed ciot­ką, boby nas z nie­go wy­gna­ła.

SE­WE­RYN ( roz­draż­nio­ny ) Mań­ka!

MAŃ­KA O, daj mi pan spo­kój!

SE­WE­RYN Ja znaj­dę spo­sób po­zy­ska­nia nie­za­leż­no­ści, to całe moje dą­że­nie… ( po chwi­li,ci­szej)

Czy wiesz, że ciot­ka chce mnie oże­nić bo­ga­to, obie­cu­jąc w ta­kim ra­zie prze­zna­czyć mi ma­ją­tek i od sie­bie…

MAŃ­KA ( od­py­cha­jąc go i pa­trząc mu w oczy ) Co? Co?

SE­WE­RYN Ale daj­że mi mó­wić!… Cie­bie tyl­ko jed­ną ko­cham, bo tyś mię chy­ba ocza­ro­wa­ła… ( gwał­tow­nie ) Nie ucie­kaj! Nie draż­nij mnie!… Jed­ne­go ca­łu­sa tyl­ko. ( na stro­nie, spo­strze­gł­szy An­to­nie­go )

Ten zno­wu! ( pusz­cza Mań­kę)

Sce­na IV

PO­PRZE­DZA­JĄ­CY, AN­TO­NI wcho­dzi głę­bią.

AN­TO­NI Za­ga­daw­szy się, za­po­mnia­łem ła­dun­ków… ( bie­rze z krze­sła w głę­bi; spo­strze­ga­jąc Se­we­ry­na i Mań­kę)

Aha! A ci pań­stwo nie tra­ci­li cza­su

.

SE­WE­RYN ( sia­da­jąc) Cóż, za­bi­łeś co?

AN­TO­NI Nig­dy czło­wiek nie ma głup­szej miny, jak kie­dy się czu­je gdzieś nie­po­trzeb­nym ale sta­ło się.

SE­WE­RYN Czy idziesz na po­wrót?

AN­TO­NI A na­tu­ral­nie… ( zbli­ża­jąc się do Mań­ki) Ale ko­rzy­sta­jąc ze spo­sob­no­ści, czu­ję się w obo­wiąz­ku po­sta­wie­nia się na chwi­lę w roli mo­ra­li­za­to­ra. ( bie­rze jej rękę ) Pan­no Ma­rio, po­słu­chaj życz­li­wej rady, strzeż się pani słó­wek, któ­rych nie moż­na po­wtó­rzyć przy świad­kach.

MAŃ­KA ( spo­strze­gł­szy wcho­dzą­cych, usu­wa rękę) Daj­że pan po­kój Idą… ( od­cho­dzi na lewo)

Sce­na V

SE­WE­RYN, AN­TO­NI; TY­KAL­SKA: ubra­nie skrom­ne, poń­czo­cha w ręku; ŻE­GO­CI­NA w czar­nej suk­ni, pół­ża­ło­ba; RE­JENT. Wcho­dzą głę­bią.

ŻE­GO­CI­NA Ślicz­ne rze­czy! Cóż to za nie­przy­zwo­ite ja­kieś za­czep­ki? Mia­łam ra­cję utrzy­mu­jąc, że pan An­to­ni był za­wsze naj­gor­szym przy­kła­dem dla Se­we­ryn­ka; wy­ka­pa­ny por­tret nie­bosz­czy­ka ojca; ze swo­ją lek­ko­myśl­no­ścią wyj­dziesz jak on, prze­po­wia­dam ci.

AN­TO­NI ( se­rio) Pro­si­łem już cio­ci tyle razy, aby sza­no­wa­ła pa­mięć na­sze­go ojca…

ŻE­GO­CI­NA Do­praw­dy, więc nie wol­no ciot­ce skar­żyć mło­ko­sa, któ­ry do­pusz­cza się w jej domu nie­przy­zwo­ito­ści…

AN­TO­NI ( jak wy­żej) Owszem, wol­no cio­ci upa­try­wać we mnie wszyst­kie złe skłon­no­ści, jak to za­wsze robi, ale nie po­mia­tać pa­mię­cią czło­wie­ka, któ­re­go war­to­ści nie jest zdol­ny oce­nić ża­den ro­zum ko­bie­cy…

ŻE­GO­CI­NA ( do Re­jen­ta) Sły­szysz go pan?

SE­WE­RYN ( na stro­nie) Upie­kło mi się. ( szu­ka ka­pe­lu­sza)

TY­KAL­SKA ( do od­cho­dzą­ce­go An­to­nie­go) An­tecz­ku, coś ty zno­wu zbro­ił, ka­na­lio?

AN­TO­NI E, daj mi cio­tecz­ka po­kój, bo się cały trzę­sę. ( wy­cho­dzi głę­bią)

TY­KAL­SKA ( gro­żąc mu) Oj, ty, ty, wi­su­sie!

Sce­na VI

SE­WE­RYN, TY­KAL­SKA, ŻE­GO­CI­NA, RE­JENT.

ŻE­GO­CI­NA Szka­rad­ny chło­piec, in­stynk­to­wo nie lu­bi­łam go od naj­młod­szych lat.

TY­KAL­SKA An­tecz­ka! A to za co?

ŻE­GO­CI­NA ( to­nem wyż­szo­ści ) Moja Ty­kal­ska, tyl­ko się nie od­zy­waj, pro­szę cię już ty to taka je­steś ła­two­wier­na.

RE­JENT Pani musi być e e e zbyt ser­co­wa.

TY­KAL­SKA Mój pa­nie, ja tam na ser­ce nie cho­ru­ję nie znam żad­nych pal­pi­ta­cyj…

RE­JENT Po­dob­ne uspo­so­bie­nie czę­sto spro­wa­dza nam e e e za­wo­dy Mogę to po­wie­dzieć z wła­sne­go do­świad­cze­nia…

ŻE­GO­CI­NA Jak z twa­rzy, tak ca­łym cha­rak­te­rem An­to­ni przy­po­mi­na sza­now­ne­go mego szwa­gier­ka Pa­nie, od­puść mu tam jego grze­chy… ( do Se­we­ry­na, któ­ry wziąw­szy ka­pe­lusz szedł ku drzwiom)

Gdzie idziesz, Se­we­ryn­ku?
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: