- W empik go
Pan starosta Kiślacki: tradycjy myśliwska - ebook
Pan starosta Kiślacki: tradycjy myśliwska - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 194 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
NA TRĄBCE ŁOWIECKIEJ.
Myśliwe półbogi! tych lasów królowie!
Któż wasze te dzieje potomnym opowie?
Któż niegdyś władnących po ziemi szeroko
Pamięcią poczciwą tak weimie na oko
By znowu stanęli i cało i żywo
I władzą półbogów i sprawą myśliwą
Ożyli napowrót, pośrodku tej kniei
I nieśli się światem w półbogów nadziei
Za tropem i zwierzem, za graniem ogarów,
I wrzawą tych szczwaczy, za szlakiem tych jarów
Prąc końmi gorąco przez stare wykroty
I biorąc i zwierza i psiarnię w obroty?!…
Któż myślą w te knieje dziś pójdzie za wami
I wytrwa wraz z wami w rycerskiej ochocie –
Aż w końcu już padnie tam wszystko przed psami
Co było w objeździe co, szczwane w tym miocie?
I lasy gdzieś szumią… i puszcza się mroczy…
Lecz trąbki myśliwej nie chwyci już ucho,
I zlai łowieckiej nie ujrzysz na oczy
I pusto jak gdyby w pustyni i głucho…
A przecież tak samo trop znaczy zwierz wszelki
I ptactwo wszelakie tak samo się wabi –
Tak samo się sklepi nad głową las wielki…
I łąka tak samo się w oczach jedwabi..
Tak samo się zorza myśliwska ozłaca –
I z cieplic tak samo to ptactwo powraca…
Tak samo jelenie czemchają te rogi,
I dziki tak samo zaległy barłogi –
I niedźwiedź tak samo na owsy wychodzi
Tak samo na sarny ukryty ryś godzi…
Tak samo przez bagna łoś jeszcze pomyka..,
Tak samo wśród puszczy żubr stary poryka!…
A kiedy śnieg" spadnie i świat się ubieli
A bory tam staną w srebrzystej kądzieli…
Tak samo zajączek mądruje po śniegu,
I szuka gdzieś żeru i grzeje się w biegu
By liszkę omylił i wilka i człeka…
I wszystko tak samo, jak działo się z wieka –
Tak samo i dzisiaj bez zmiany się dzieje:
Lecz tylko już łowów nie znają te knieje! –
A przecież to jeszcze nie bardzo tak dawno,
Jak knieja bywała po łowach tam sławną –
Lecz nie ma co mówić i próżna to praca:
Co było to przeszło i nigdy nie wraca…
Dziś tylko po łowach zostało podanie:
I kiedy wśród żywych wskrzeszone zostanie,
Nikt przecie podania zrozumieć nie umie
Bo któż się lubuje w odwiecznych puszcz szumie?!
Kto dzisiaj do echa tych lasów zagada?
I wnętrze tajemne tych kniei wybada?!
Są wprawdzie myśliwi i jest ich nie mało
Na mięsko, na białe i na tę zwierzynę,
Co przeszła przez kuchnię – nikt nie zna jej cało
Nikt w żywe tam oczy nie widział już zwierza
I z echem tych lasów nie wznowił przymierza!
Wiec przed kim wytoczyć myśliwą drużynę?
Bywali i dawniej tam fryce do czasu
Lecz miano na fryców myśliwą frycówkę:
Za farbę fryc nieraz odstąpił gwintówkę!
I został myśliwym gdy przywykł do lasu,
Gdy zwolna o jedno i drugie wypytał
Obrządki myśliwe i język pochwytał. –
I z fryca myśliwy się stawał za czasem –
Lecz chłystka to lepiej zostawić pod lasem,
"Bo z chłystka i kłaka nic nigdy nie będzie"
Tak niegdyś mawiali na łowach ci sędzię.
Więc z chłystka i kłaka, ogara, ni człeka,
Nie było, i pono nie będzie do wieka,
To chłystki na ustęp! Lecz siedzą gdzieś ludzie,
Co znają, że wszystko zdobywa się w trudzie:
Ci jeszcze ocenią łowieckie zabawy,
I sławne na zwierza grubego obławy; –
I jako się niesie ta trąbka po rosie
Gdy potraw ostatni już leży w pokosie,
Tak powieść ostatnia niech do nich się niesie
I jeszcze przemówi o łowach i lesie! –
Co dzielnem bywało, choć z pola już schodzi,
To przecież po ludzku odpuścić się godzi –
Nikt z łuku nie strzela, nie nosi kołczanu
Lecz jeśli łuk kiedyś tam poszedł po Hanu,
To pono nie bywa nareszcie i sromu,
Gdy w dobrej pamięci gdzieś wisi wśrod dc mu..
Nikt pono misiurki nie włoży na głowę
Lecz kiedy z obrazów tam twarze surowe,
Na żywych się patrzą z pod onej misiurki:
Nikt pono nie zdejmie tygrysiej z nich burki:
Więc obok tych łuków i obok tych twarzy
I pamięć myśliwa niech stanie na straży!
Na rogach jelenich wspaniałej zdobyczy
Przy srebrnej obróżce, przy sforze i smyczy
Zawieszam na ścianie dźwirówkę turecką
W tym starym lamusie i trąbkę łowiecką
Bo nie ma takiego, co w kniei by strzeliłI
zwierza grubego położył z dźwirówki,
Co rosy by czekał, lub pierwszej ponówki
Lub zagrał na trąbce i serce weselił……
To niechaj w tym starym lamusie się kryje,
Co stało nie blichtrem i niechaj tu żyje
I obok dźwirówki, niech trąbka się wije……Opowiadanie
PANA ŁOWCZEGO.
Świeć Panie nad duszą!…bo byt to człek dziarski
Pan Tomasz Wasowicz, Starosta Kiślacki
"Co człowiek – Wasowicz" w Krakowskiem przysłowie –
Lecz nasz Pan Starosta wziął pannę w Granowie,
I mieszkał na Rusi, a potem gdzieś w Trockiem –
A w końcu na jednej już wiosce w Sanockiem.
Fortunę miał wielką – i mawiał: "więc ale!"
I trzymał dwór znaczny i żył też wspaniale.
Fortuna płynęła, i nikła jak woda –
I nie rzekł jej nigdy: "Bóg zapłać!" lub "szkoda. "
Bo robił fortunę, i robił i tracił:
Za konia dobrego, jak za wieś zapłacił –
Za pieska zmyślnego oddawał dzierżawy –
Za strzelbę dowodną spust oddał i stawy;
Lecz zawsze pan wielki i wielki myśliwy,
Lubiany powszechnie, i bardzo szczęśliwy.
Gdy córki podrosły, dał po sto tysięcy –
Synowi dał dobra, w szkatule coś więcej –
A sobie już tylko Jawornik zachował –
Lecz psy miał do śmierci i sławnie polował.
Jak cały rok boży z kolei szły łowy!
Nie czekał on rosy, lub pierwszej ponowy:
Lecz na co się godzi, co było na porze
Ma błotach, czy wodach, na polu, czy w borze,
Z kolei dorocznej po świecie brał sobie –
I była tam sprawa myśliwska na dobie.
Gdy owsy szły w mleczko, starosta już jedzie
Na Beskid po górach wybierać niedźwiedzie –
Bo Misio się tłumi po leśnej polanie…
Więc godzi się jemu za ludzi karanie,
I owsy góralom i woły wy tłuka:
To dawaj tropowca! z pradziada prawnuka!
Bo niedźwiedź z Połonin, to gruba już sztuka!
Z panami na Węgrach miał dobrą zażyłość -
Więc kiedy zagości w Beskidach Ich Miłość:
Zjazd bywał na starej granicy wspaniały,
I Węgry tak Pana Starostę kochały –
Że chociaż myśliwskie zabrania to prawo,
Ruszyli jelenie u siebie obławą –
I ucztą na dziale Starosta ich raczy
I nigdy nie wrócił bez kilku rogaczy!
Hej, ucztaż to była rycersko myśliwa!
A kto tam i gości i społem przebywa,
Ten pewno do śmierci tę ucztę pamięta:
Boć było wszystkiego tam prawie do zbytku,
O kuchni to nasi – o owym napitku
Radzili honeste węgierskie panięta –
I chociaż nie było obawy tam słoty,
To nasi i Węgrzy prowadzą namioty
Ze sobą na Beskid i kredens i kuchnie –
I kiedy ta wrzawa myśliwa przygłuchnie,
To między węgierskim a naszym taborem
Ucztują pośrodku – i każdy swym dworem
I gości i czyni i górą się niesie –
Huk tylko z moździerzy, aż szumi po lesie…
I bigos wyjeżdża na pierwsze już danie,
A Węgry to jeszcze papryką go pieprzą –
Więc po nim głowizna z kolei tam stanie,
A Węgry, bo z dzika ją mają za lepszą –
I całe barany na rożnach się pieką,
I razem tam z rożnem podane na wrząco –
A potem tam trochę o beczkę się trącą…
Do końca już uczty nie bardzo daleko:
Bo głuszce, jarząbki, cietrzewie już dają –