- W empik go
Pan Taro w Krainie Śpiących Talentów - ebook
Pan Taro w Krainie Śpiących Talentów - ebook
Barwna opowieść o nauczycielu muzyki, panu Taro, który szukając sposobu, by nauczyć gry na skrzypcach swego niezbyt pojętnego ucznia, wyruszył na wyprawę śladami mistrzów muzyki. Sądził, że w ich życiu odnajdzie inspirację do właściwej metody nauczania, która pozwoli rozbudzić talent muzyczny ucznia. Pan Taro wierzył bowiem, iż każda istota obdarzona jest talentem, a rolą nauczyciela jest ów talent rozbudzić. Wyprawa okazała się nieprzewidywalna i pełna niespodzianek. Zaprowadziła pana Taro do Krainy Śpiących Talentów strzeżonej przez Ospalca – potwora, który uwierzył, że sam nie posiada żadnego talentu. Ale czy słusznie?
Dla dzieci 6-12 lat oraz niektórych dorosłych
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7551-671-5 |
Rozmiar pliku: | 5,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Dawno, dawno temu… Tak zaczyna się prawie każda bajka, ale nie ta. Bo pan Taro żył w Japonii w czasach nie bardzo odległych. Był to człowiek skromny, łagodny i cierpliwy. A jego pasją była muzyka. Słyszał ją wszędzie. W popiskiwaniu myszy, którym udało się uciec do norki przed kotkiem, w stukaniu kół pędzącego pociągu, w radosnym pokrzykiwaniu dzieci bawiących się w berka, a także w porannym gdakaniu kurek.
Pan Taro mieszkał na uboczu, z dala od miejskiego gwaru, trąbiących samochodów i śpieszących się ludzi. Jego domek stał w niewielkim, trochę za bardzo zarośniętym ogrodzie, bo gospodarz uwielbiał wszystkie rośliny, które tylko chciały tam rosnąć. Nie potrafił odmówić miejsca ani mrugającemu do niego żółtymi oczkami rumiankowi, ani smutnej pokrzywie, ani pachnącej mięcie. Patrzył na nie wszystkie z radością i nieukrywaną dumą, że wybrały do życia właśnie jego ogród. Zdarzało się, że przechadzał się między nimi ze skrzypcami i grał. W takiej chwili miało się wrażenie, że wszystko wokół milkło.
Codziennie rano pan Taro wychodził na werandę i witał nowy dzień jedną ze swoich ulubionych melodii. Uśmiechał się do słonka, a następnie udawał się do maleńkiej kuchni, w której cichutko popiskiwał imbryk z zieloną herbatą lub miętą.
Śniadanie w wykonaniu pana Taro to była prawdziwa symfonia smaków. W olbrzymim skupieniu, cierpliwie dobierał składniki, z których na koniec powstawało kulinarne arcydzieło. W maleńkich wzorzystych miseczkach pojawiały się delikatne ryżowe kulki zawinięte w suszone wodorosty, wykwintna sałatka i zupa miso. Na werandzie przy niewielkim, drewnianym stole nakrytym żółtą serwetą pan Taro bez pośpiechu zjadał właśnie śniadanie.
Nie przypuszczał, że jest bacznie obserwowany…Albi
Pan Taro nie wiedział, że pod jego werandą zamieszkał dziwny lokator. Był to stary, biały wąż o imieniu Albi.
Biedny gad długo szukał spokojnego i przyjaznego miejsca do życia. Wielokrotnie przeganiany i straszony kijem trafił w końcu do ogrodu pana Taro i tu, zachwycony jego grą, postanowił już pozostać. W dzień Albi musiał bardzo uważać, żeby nikt go nie dostrzegł, natomiast w nocy był królem ogrodu. Po zaspokojeniu głodu układał się wygodnie na werandzie w fotelu bujanym pana Taro i z lubością wspominał czasy, gdy był młodym, pięknym wężem i mieszkał w fabryce skrzypiec. Znał zapach wszystkich drzew, z których były wykonywane te cudowne instrumenty. Bezbłędnie rozpoznawał wydobywające się z nich dźwięki i wiedział, gdzie należy szukać ich duszy. Kiedyś marzył, żeby grać na skrzypcach. Ale był tylko wężem, a węże nie mają palców.
Jednak lata spędzone w fabryce skrzypiec sprawiły, że Albi był bardzo wrażliwy na muzykę i uwielbiał koncerty. Pan Taro więc grał, a biały wąż słuchał. Łagodny, wiosenny wietrzyk otulał się w wydobywającą się ze skrzypiec melodię i niósł ją coraz dalej i dalej, a wieść o wyjątkowym muzyku docierała do najdalszych zakątków kraju…
I tak spokojnie, bez pośpiechu mijał czas panu Taro i jego niezwykłemu lokatorowi.