- W empik go
Panna Fifi - ebook
Panna Fifi - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 149 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Filiżanka gorącej kawy stała na mozaikowym stoliku, poplamionym likierami, wypalonym przez cygara i porytym scyzorykiem zwycięskiego oficera, który temperując ołówek rzeźbił na eleganckim meblu liczby i rysunki pod natchnieniem chwilowego kaprysu.
Po załatwieniu korespondencji i przejrzeniu niemieckich dzienników, przyniesionych mu przez wachmistrza, wstał i dorzuciwszy do ognia trzy czy cztery duże polana świeżo ściętego drzewa (panowie oficerowie wycinali stopniowo park na opał) podszedł do okna.
Deszcz lał strugami; typowy deszcz normandzki, nawalny, zacinający z ukosa, gęsty jak firanka, tworzący; rodzaj muru w skośne pręgi, deszcz, który smaga, obryzguje i zatapia wszystko – prawdziwy deszcz z okolic Rouen, tego urynału Francji.
Oficer spoglądał długo na zatopione trawniki i dalej na wzburzoną rzekę, występującą z brzegów; bębnił przy tym na szybie jakiegoś walca nadreńskiego, gdy, odgłos kroków skłonił go do odwrócenia głowy: wszedł kapitan baron von Kelweingstein.
Major był olbrzymem o szerokich ramionach i nosił długą brodę w kształcie wachlarza, okrywającą mu piersi niby serweta. Cała jego postać pełna namaszczenia nasuwała na myśl pawia wojskowego, pawia, który by swój roztoczony ogon nosił u podbródka. Oczy miał niebieskie, zimne i łagodne, a policzek naznaczony cięciem szabli w wojnie z Austriakami; uchodził za odważnego człowieka i dzielnego oficera.
Kapitan, mały, ryży, o wielkim brzuchu, tryskający nadmiarem sił, golił starannie swój ognisty zarost, ale mimo to jego twarz, zwłaszcza w pewnym oświetleniu, wyglądała jakby natarta fosforem. Wskutek braku dwóch zębów, które utracił podczas jakiejś hulanki – sam już nie pamiętał jakim sposobem – wyrzucał z siebie słowa jakby plując, szybko i niewyraźnie; na środku czaszki świeciła mu łysina niby tonsura mnicha, a dokoła tego kręgu gołego ciała wyrastało kędzierzawe runo, złote i lśniące.
Komendant uścisnął mu rękę i jednym łykiem wypróżnił fiilżankę kawy (szóstą z rzędu tego ranka) słuchając raportu swego podwładnego; następnie podeszli obaj do okna i stwierdzili, że pogoda nie jest przyjemna. Major, człowiek spokojny, żonaty, umiał się pogodzić ze wszystkim; natomiast kapitan, nieokiełznany hulaka i kobieciarz, całe życie uganiający się za spódniczkami, szalał z gniewu, ponieważ przykuty od trzech miesięcy do tego zatraconego posterunku musiał hołdować czystości.
Rozległ się szmer przy drzwiach, major wrzasnął: „wejść!” i na progu ukazał się jeden z ich żołnierzy-auto-matów, samym swym pojawieniem się zawiadamiając, że śniadanie gotowe.
W sali czekali już trzej oficerowie niższej rangi: porucznik Otto von Grossling i dwóch podporuczników, Fritz Scheunauburg i hrabia Wilhelm von Eyrik, mały blondyn, dumny w obejściu i brutalny dla żołnierzy, twardy dla zwyciężonych, gwałtowny jak broń palna.