- W empik go
Panna Maliczewska - ebook
Panna Maliczewska - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 215 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Scena, przedstawia izbę, a raczej izdebkę, w suterynie, bardzo małą i bardzo wąską. Po lewej dwa okna małe, dwuszybowe, we framugach. W głębi piec do gotowania i łóżko ŻELAZNEJ, po prawej od widzów drzwi wejściowe, po trzech zmurszałych i ścierką zasłanych schodkach, i łóżko STEFKI, przy nim koszyczek nieduży zamiast szafki, na nim lusterko, książki, grzebień, bardzo piękna bombonierka, jakieś flaszki, jabłko i dużo innego śmiecia. Mały, obdarty parawan stoi przy ścianie, na nim wisi sukienka i jaskrawa halka, po lewej pod oknami sofa ceratowa, na niej pościel EDKA KULESZY, paczka przewrócona, świeca, bochenek chleba zaczęty, obdarty kołnierzyk. Pod oknami stół, na nim garnki, książki, zeszyty. W głębi, koło kominka, lampa ścienna, nad łóżkiem ŻELAZNEJ obrazy, kwiaty z bibuły, fotografie i obraz święty, a przed nim świeci się lampka. Całość daje obraz ciasnoty i wilgoci. Ściany powinny być ciemne. Podłoga świeżo wyszorowana, piaskiem wysypana, po niej porozkładane ścierki i gazety. Przy podniesieniu zasłony ŻELAZNA stoi przy balii w głębi komina i pierze. EDEK KULESZA siedzi przy oknie przy stole z zatkanymi rękami uszami i głośno uczy się. Para napełnia całą izbę. Przez chwilę słychać monotonny głos EDKA i pluskot wody w balii, po chwili EDEK wstaje, idzie do chleba, kraje kawałek, je i wraca na miejsce nie przerywając głośnego mamrotania. Wreszcie ŻELAZNA podchodzi do stołu, zaczyna przewracać wszystko, zła, czegoś szuka.
Scena pierwsza
Edek – Żelazna
EDEK
No!
ŻELAZNA szuka na stole, przy którym uczy się EDEK
Ty… no…
EDEK
Proszę nie przewracać…
ŻELAZNA
Niech Kulesza się ustąpi.
EDEK
Nie przewracać!
ŻELAZNA
Tu była farbka do bielizny, gdzie jest?
EDEK
A mnie co do tego?
ŻELAZNA
Tu była farbka! gdzie jest?
EDEK
Niech mnie ŻELAZNA da spokój – ja muszę się uczyć.
ŻELAZNA
A ja muszę prać. Moje pranie więcej warte jak Kuleszy nauka, bo za pranie płacą, a za naukę Kuleszy pies grosza nie da. Gdzie farbka?
EDEK z pasją, bijąc w stół
Proszę stąd iść!
ŻELAZNA
A! A to co? Kto tu pani? ja czy Kulesza? Kto to na stancji – ja czy Kulesza? Kto komu winien za trzy miesiące? ja czy Kulesza, co? co?
Kulesza milczy
Ano… ano… teraz trza pyska nie rozwierać, jak się na to nie ma, i Bogu dziękować, że jeszcze trzymam, bo inna dawno by porządek zrobiła.
EDEK cicho
Sie zapłaci.
ŻELAZNA
Spodziewam się. Ukrzywdzić się nie dam, ja ciężko pracuję odchodzi do balii.
Znowu słychać plusk wody i monotonny głos Edka.
EDEK odwraca się ku Żelaznej
Już ciemno!
ŻELAZNA sucho
Dopiero trzecia.
EDEK
To cóż, ale tu ciemno!
ŻELAZNA sucho
To trzeba się do pałacu wynieść i elektrykę se fundnąć.
EDEK uczy się, bierze chleb, je, siada na stole przy oknie.
Żelazna bierze kubeł mydlin i wychodzi, stukanie w okno. Edek klęka i otwiera okno.
Scena druga
Edek – Filo
FILO
Siawus.
Edek mamrocze
Kujesz Demostenesa?
Edek mamrocze w dalszym ciągu
Ta przestań, idziesz?
Edek rozkłada ręce
Szkoda.
EDEK bije się po głowie.
Ciężko, nie idzie – cholera, jakby kto zaciągnął tuman.
FILO
Już wszyscy poszli.
Edek macha ręką. Filo zagląda do wnętrza
A… nie ma?
EDEK ciągle się uczy
Nie.
FILO
Ja tu dla niej coś przyniósł.
EDEK machinalnie wyciąga rękę
Dawaj!
FILO
Nie, ja sam.
Zagląda
A twojej wiedźmy nie ma?
wchodzi przez okno, leci do łóżka Stefki, wydobywa spod peleryny bukiecik kwiatów, stawia na koszu i wraca do Edka zadowolony.
Tak! do kobiet tylko z kijem Nietzschego albo… z kwiatami… Mówię ci to z doświadczenia. Zapamiętaj to sobie, Kulo!
EDEK
Idź, mnie to nie w głowie.
FILO
Ale… jak nie teraz, to później; zawsze cię to napadnie.
EDEK
Nie będę miał czasu.
FILO
Na to czasu nie trzeba.
EDEK
Właśnie.
FILO siada na stole
Naturalnie. Jesteś młody, to nie potrzebujesz się długo wysługiwać. Raz, dwa, kobieta wpadaci w objęcia.
EDEK
Wielkie szczęście.
FILO
No, nie jest to główny czynnik życia – ale konieczny.
siada na stole i zapala papierosa.
Chcesz?
EDEK
Dobrze
Bierze; palą chwilę w milczeniu
FILO patrzy na kąt Stefki i Edka
Wiesz, ja przecie nie mogę uwierzyć, żebyś tak był blisko niej i tak… nic… tego.
EDEK z wybuchem
Tobie tylko świństwa w głowie.
FILO
Wcale nie świństwa, bo musisz przyznać, że ta Stefka, to szampańska dziewczyna.
EDEK
Ja mam inne zapatrywania w tym względzie.
FILO
No… wiem… wiem, nie potrzebujesz mi imponować, każden z nas uznaje w kobiecie człowieka, e!… po jakiemu ty palisz – zaciągaj się… słyszysz?
EDEK
Daj mi spokój.
rzuca papierosa i idzie do chleba, kraje, zaczyna jeść i pisze przy stole.
FILO siada na stole
Najlepiej – jak nie umiesz palić, to nie pal…
po chwili
Ona pali?
EDEK przy stole
Kto?
FILO
Maliczewska.
EDEK
E!
FILO
Widziałem raz – wychodziła z próby, ktoś, jakiś chórzysta czy co, palił, ona mu wyrwała z ust papierosa i sama paliła.
EDEK
Dla hecy. A zresztą, niech ją diabli, masz tu twoje polskie…
podaje mu kilka kartek
Na… przepisz sobie, tylko byków nie rób.
FILO szuka po kieszeniach
Tu jest dwadzieścia centów.
EDEK twardo
Słuchaj, ty? a reszta? jeszcześ mi winien za poprzednie 40 centów.
FILO z przymileniem
Kula, nie szalej! Kupiłem kwiatów dla niej!
EDEK
Lepiej było dać jej gotówką.
FILO
Tyś oszalał? jej? artystce?
EDEK
Taka ona artystka, jak ja doktor filozofii. No, niech cię diabli…
FILO machinalnie kraje kawałek chleba i je
Ja mam swoje zapatrywania na kobiety.
Powinno się nie zdzierać poezji. Ja nawet napisałem do niej wiersze. O tam… na tej karteczce w środku bukietu:
I tylko dziwię się, że kwiaty
Pod twymi stopami nie rosną.
EDEK z ironią, przy stole
O ty! mój ptaku skrzydlaty,
Ty raju!… ty maju… ty wiosno!…
FILO
O! o!
EDEK
Tak, tak, brachu, Sienkiewicz! Sienkiewicz!
FILO
Może ona nie czytała?
EDEK
Nie czytała? Ona wszystko już pożarła, całą bibułę – ona ciągle czyta. Bez wyboru. Chciałem to jakoś pokierować, ale diabła tam.
FILO zadowolony
Taka inteligentna?
EDEK
Nie inteligentna, ale oczytana. A zresztą nie piłuj mnie nią. Ja mam już tego wyżej uszów.
FILO
Kiedy wróci?
EDEK
Nie wiem.
FILO
Nie jesteś uprzejmy.
EDEK smutno
Jakbyś miał dziury w butach, dziury w portkach, dziury w mózgu, jakby ci było niewesoło i ciężko, to byś także nie był uprzejmy.
FILO serdecznie
Ja bym cię, Kula, do siebie zaprosił, jak Boga kocham, i wszystko ci dał, ale moi starzy, to taka para Dulskich, że aż w nosie kręci.
EDEK
Ja wiem, tyś dobry w gruncie rzeczy, ale twoje środowisko – bagno!
FILO
No – a ja romantyk.
EDEK
Diabła tam! pozujesz na romantyka. Szczerości ani grdynia. No… idź już…
FILO
Zostawię dla niej papierosów.
EDEK
Także coś. Idź już.
FILO
Aha! tu masz! Etykę.
Wchodzi Żelazna i patrzy ze złością na Fila.
EDEK
Kiedy oddać?
FILO
Weź całkiem. Nie krępuj się. Ja i tak bym spuścił.
Scena trzecia
Ciż – Żelazna
ŻELAZNA
Nie lubię wizytów.
FILO
Siawus, Edek!
ŻELAZNA
Proszę po papierach, bo podłoga świeżo umyta.
FILO
Nikt by się tego nie domyślił.
wychodzi
ŻELAZNA
Wymawiam sobie wizyty i żeby mi przez okno nie wpuszczać. Bo to jakby do jakiej nory złodziejskiej, a nie do chrześcijańskiego domu.
EDEK
Nie żadne wizyty, tylko kolega.
ŻELAZNA
Nie chcę. Jak ma się przyjmować kolegów, to pałac se wynająć.
Edek włazi na stół, kładzie się we framudze okna i uczy się. Widać tylko jego długie, zwisające nogi w obszarpanych spodniach. Żelazna pierze i nuci pod nosem pieśń jakąś pobożną; coraz ciemniej, z kątów wysuwa się wilgotny, chorobliwy zmrok.
Scena czwarta
Ciż – Michasiowa.
Michasiowa, blada i jeszcze dość młoda – w kaftaniku, wnosi kosz jak do bielizny, przykryty kawałkiem starej firanki. W koszu baletowe spódniczki, lusterko, pudełko ze szminkami, gorset, jakieś łachy. W milczeniu stawia kosz na łóżku Stefki, potem rozwiesza baletowe spódnice i trykoty na parawanie – wreszcie idzie do pieca i grzeje się. Michasiowa milczy.
ŻELAZNA
Skończyło się!
MICHASIOWA
A jakże.
ŻELAZNA
No? a gdzie ona?
MICHASIOWA
Terkocze ze swoimi. Mówiła, żeby mleko było gorące.
ŻELAZNA
Właśnie, pieniądze się rodzą.
MICHASIOWA
I tak się pali.
ŻELAZNA
No, to co?
Michasiowa milczy
Nie pada tam?
MICHASIOWA
Nie. Jeszcze.
ŻELAZNA
Dałby Bóg; będzie deszczówka na kolory.
MICHASIOWA
I śnieg może.
ŻELAZNA
No, to już nie!
MICHASIOWA
Zima idzie.
ŻELAZNA
Niech się skręci po drodze.
MICHASIOWA
E, co tam pani – ale ja.
ŻELAZNA
A jakże! ja, właśnie.
MICHASIOWA
Zemgliło mnie
pije wodę.
Znów dostała cukierki i za dużo se podjadłam.
ŻELAZNA z pogardą
Cukierki!
MICHASIOWA
Ano, taki teraz widać zwyczaj!
Spogląda na chleb
Czyj to chleb?
ŻELAZNA
Daleko by zajechała z tymi cukierkami.
MICHASIOWA
Czyj to chleb?
ŻELAZNA
Ano… tego…
MICHASIOWA ułamuje kawałek i je.
ŻELAZNA
Tak sobie… ot…
MICHASIOWA
Ta my z jednej wsi.
ŻELAZNA
O! jakże to?
MICHASIOWA
Ano z Biedoty
śmieje się gorzko.
To jest jedna taka wieś, gdzie się takie rodzą. Idę! jeszcze trza przynieść. Nie dała, psiakrew, od razu wszystkiego zabrać, żeby się jej kiecki nie pogniotły. Ach! niech ją!…
Miarkuje się
A niech pani Żelazna nic jej nie mówi.
ŻELAZNA
Niby co?
MICHASIOWA
Że ja… trochę…
ŻELAZNA
Ja chrześcijanka, plotków nie robię.
Michasiowa bierze pusty kosz i wychodzi. Żelazna chwilę pierze, wreszcie, śpiewając pobożną pieśń, podchodzi ukradkiem do stolika, spoglądając ciągle ukradkiem; wreszcie bierze nóż, kraje kawałek chleba szybko, zanosi go i wtyka pod poduszkę, po czym śpiewając ciągle ku balii.
Scena piąta
Żelazna – Edek – Daumowa – Hiszowska
Pukanie.
ŻELAZNA
Co za diabeł?
DAUMOWA wsuwa głowę przez drzwi
Niech będzie pochwalony!
ŻELAZNA
Na wieki wieków!
Obie panie wchodzą powoli, wsuwając z trudem swe olbrzymie kapelusze przez wąskie drzwi. Są bardzo strojne, szeleszczące, czarno ubrane, podśmiechują się trochę z cicha i spoglądają na siebie. Żelazna, która na widok dam trochę się zdumiała, zaczyna szybko odsuwać z podłogi papiery i ścierki.
DAUMOWA
Czy tu mieszka praczka?
ŻELAZNA
To ja, do usług wielmożnej pani.
DAUMOWA
Dobrze, dobrze… cóż tu tak ciemno?
HISZOWSKA
I duszno.
ŻELAZNA
Wiadomo… w pralni… wiadomo… zaraz zapalę.
DAUMOWA
Tak. Bo to my chcemy się porozumieć co do koronek… nie wiem, czy pani też umie prać koronki?
ŻELAZNA
W lot… w lot…
HISZOWSKA
A gipiury?
ŻELAZNA
W lot… w lot…
zapala lampę, panie rozglądają się dookoła, spostrzegają baletowe spódnice i mówią do siebie:
C 'est ici, oui, oui…
DAUMOWA spostrzega nogi Edka wiszące u okna
O! o! a to czyje?
ŻELAZNA
To… zaraz
ściąga Edka.
Proszę na dwór – ja tu mam interesa.
EDEK złazi z okna i ciągle się ucząc i patrząc w książkę owija się w pelerynę i wychodzi z izby ponosząc Demostenesa.
HISZOWSKA
Czy to synek pani?
ŻELAZNA
Gdzie zaś… to sierota… przygarnęłam… przytuliłam za swego…
DAUMOWA
To pięknie, to bardzo pięknie…
ŻELAZNA
To obowiązek chrześcijański, proszę wielmożnej pani. Ta matką jestem mu rodzoną, Co robić! Może wielmożne panie siądą…
podaje stołki.
DAUMOWA
Dziękujemy! Trochę tu ciasno u pani!
HISZOWSKA cicho do Daumowej
Niech pani mecenasowa wprost…
DAUMOWA do Hiszowskiej
Pst… nie zdradzić… Tu jeszcze ktoś sypia…
ŻELAZNA
A! to już lokatorka… panna Maliczewska.
DAUMOWA
Zdaje mi się, ona z teatru?
ŻELAZNA
Tak, ale to takie dopiero coś niecoś, bo to młode jeszcze.
DAUMOWA
A ona co? sierota?
ŻELAZNA
Ta… zdaje się… nie wiem…
HISZOWSKA
Dużo wam płaci?
ŻELAZNA podejrzliwie
Ta… różnie…
DAUMOWA
Ale… przecie…
ŻELAZNA
Dwadzieścia guldeny… z wiktem… a jakże…
DAUMOWA