Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • promocja
  • Empik Go W empik go

Panowie nas tu przesiedlili - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
13 września 2023
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Panowie nas tu przesiedlili - ebook

Ponad sto lat temu Norwegia uzyskała niepodległość, a Saamowie, rdzenni mieszkańcy dalekiej północy kontynentu europejskiego, którzy przez wieki swobodnie przemieszczali się z reniferami między letnimi i zimowymi pastwiskami, stali się nagle solą w oku młodego państwa. Uznano ich za element obcy, do tego norwescy rolnicy potrzebowali ziemi. W 1919 roku Szwecja i Norwegia doszły więc do porozumienia w sprawie ograniczenia migracji zwierząt i ludzi między oboma państwami.

Takie jest tło jednego z mroczniejszych rozdziałów w historii Szwecji. Żeby wykorzenić koczownicze zwyczaje Saamów, szwedzkie władze zarządziły przeniesienie hodowców reniferów z dalekiej północy na tereny położone nieco bardziej na południe w ramach „dyslokacji”. Dla Saamów było to jednak bággojohtin – przymusowe przesiedlenie. Pierwsi, których zmuszono do opuszczenia domów, wierzyli, że dane im będzie jeszcze je kiedyś zobaczyć.

Książka Panowie nas tu przesiedlili ukazuje te dramatyczne wydarzenia: zgubę reniferów instynktownie wędrujących na północ, zostawianie saamskich dzieci u krewnych, rozpad rodzin, systemową dyskryminację rasową, wynaradawianie – z perspektywy pokrzywdzonych. Elin Anna Labba zebrała ich wspomnienia, zdjęcia, listy i fragmenty joików, aby wreszcie wybrzmiał głos tych, którzy sami nie mogą już o tym opowiedzieć.

W 2020 roku książka została nagrodzona prestiżową szwedzką Augustpriset.

Elin Anna Labba (ur. 1980) – dziennikarka i była redaktorka naczelna magazynu Nuorat”. Obecnie pracuje w Tjállegoahte, centrum pisarzy saamskich, którego celem jest wzmacnianie i popularyzowanie literatury saamskiej, w Jokkmokk. Panowie nas tu przesiedlili to jej debiut książkowy. Tekst zrodził się z pragnienia zrozumienia historii własnej rodziny.

 

W języku Saamów „mówić” i „pamiętać” to prawie to samo. Nie zapomnimy tych, o których opowiadamy. Dlatego Elin Anna Labba zbiera historie, wspomnienia i okruchy rodzinnych opowieści, byśmy pamiętali o ludziach, których próbowano zatrzeć, kiedy powstawała nowoczesna Skandynawia. Przymusowe przesiedlenia Saamów, oznaczające zagładę tożsamości, kultury i języka, stanowią w tym poruszająco napisanym reportażu punkt wyjścia do szerszej dyskusji o tym, czy zadane kiedyś rany mają szanse kiedykolwiek się zabliźnić.

Joanna Gierak-Onoszko

Labba pisze szeptem o tym, o czym należałoby krzyczeć. O poczuciu wyższości tych, którzy mówią głośniej, i o wyobcowaniu tych, których nikt nie pyta o zdanie. Krzyk nigdy nie był jednak domeną mieszkańców Północy, mamy więc przed sobą cichą i przejmującą opowieść o przymusowych przesiedleniach Saamów, które zniekształciły ich tożsamość, rozumienie krajobrazu i opiewające go pieśni. Warto wsłuchać się w te głosy, bo dzięki nim lepiej zrozumiemy Skandynawię, ciemne karty w jej historii i wyzwania, przed którymi stoją współcześni rdzenni Północy.

Ilona Wiśniewska

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-67790-68-0
Rozmiar pliku: 7,4 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

1

Bu­res eat­ne­hat

Na po­czątku

Ścieżka bie­gnie w górę po wy­schnię­tych ba­gnach, to znika, to znów się po­ja­wia. Po chwili wpada do rzad­kiego la­sku kar­ło­wa­tych brzóz. Całą sobą czuję, jaka jest stara. Zba­czam z niej nieco da­lej, kie­ruję się w stronę prze­świtu. Idąc przez trzę­sa­wi­sko, stą­pam po po­wa­lo­nych spróch­nia­łych pniach. Wiem, że zie­mia od­biera to, co jej, a to, czego szu­kam, już le­d­wie daje się doj­rzeć.

Wę­druję mię­dzy obo­zo­wi­skami. Z pierw­szego, wy­soko na wznie­sie­niu, roz­ta­cza się wi­dok na mo­rze. Obóz jest tak stary, że zo­stało po nim tylko pa­le­ni­sko. Kępa wy­so­kiej trawy, kilka za­ro­śnię­tych ka­mieni. W dru­gim obo­zo­wi­sku wi­dać kręgi ła­god­nie od­zna­cza­jące się w za­pad­nię­tym tor­fie. By­łam tu już kie­dyś i wiem, do­kąd zmie­rzam. Prze­cho­dzę przez dawną za­grodę dla re­ni­fe­rów i mi­jam zimne źró­dło, z któ­rego wciąż bije kry­sta­licz­nie czy­sta woda.

Ni­gdy nie by­łam w miej­scu rów­nie ci­chym jak to. Nie sły­chać tu wia­tru, cho­ciaż wiem, że wieje. Mi­nęły lata, od kiedy stały tu go­ahti, a dzieci bie­gały wkoło. Mi­nęły lata, od kiedy ktoś sie­dział tu i tkał, roz­pa­lał ogień w árra, pa­le­ni­sku po­środku go­ahti, i ści­nał ostre trawy do ocie­ple­nia bu­tów.

Starsi opo­wia­dali, jak po przy­by­ciu wi­tali się z zie­mią, z gó­rami, obo­zami, ścież­kami, mnie brak na to od­wagi. Gdzie wła­ści­wie przy­na­leżę? Co jest moim do­mem? Roz­ma­wia­łam z in­nymi wnu­kami prze­sie­dleń­ców. Jaką cząstkę te­re­nów użyt­ko­wa­nych przez nowe sa­am­skie wspól­noty, jaką cząstkę tej prze­strzeni mo­żemy na­prawdę na­zwać swoją? U sie­bie czuję się tylko na pe­ry­fe­riach tych ziem, w miej­scach, o któ­rych wiem, że nikt inny za nimi nie tę­skni – po­wie­dział ktoś. Nie do końca czuję się zwią­zany z oko­licą, w któ­rej te­raz miesz­kam – mówi ktoś inny. Nie jest mi tu może źle, ale bra­kuje ja­kiejś głęb­szej więzi.

Fiń­sko-sa­am­ski po­eta Áil­lo­haš (Nils-Aslak Val­ke­apää) stwier­dził kie­dyś, że dom no­simy w sercu. Ale czy da się tak, je­śli zo­stało się z tego domu wy­gna­nym?

Czy wolno mi opła­ki­wać miej­sce, które ni­gdy nie było moje?

Mi­nęło po­nad sto lat od pierw­szych przy­mu­so­wych prze­sie­dleń Sa­amów. To wtedy nasi krewni po raz ostatni prze­pro­wa­dzili re­ni­fery przez cie­śninę na kon­ty­nent. Od tam­tej pory ich obóz stoi pu­sty. Szep­cze coś na ucho tym, któ­rzy pa­mię­tają, któ­rzy cza­sem tu przy­cho­dzą. Więk­szo­ści jed­nak nic nie mówi. Bra­kuje wie­dzy o jego by­łych miesz­kań­cach.

Taka jest wła­śnie hi­sto­ria Sa­amów. Mała róż­nica w sza­cie ro­ślin­nej, de­li­katne wznie­sie­nie te­renu, do­szczęt­nie spa­lone go­ahti. Na­sza opo­wieść przy­po­mina nie­usta­wiony dro­go­wskaz, roz­dział, który ni­gdy nie mie­ści się do pod­ręcz­nika hi­sto­rii. Za­ra­zem od lat to­czą się w są­dach pro­cesy mię­dzy wspól­no­tami Sa­amów z pół­nocy a pań­stwem nor­we­skim. Lu­dzie wal­czą o nie­gdy­siej­sze pa­stwi­ska, opusz­czone pod przy­mu­sem. Dawni miesz­kańcy Vap­sten w szwedz­kim re­gio­nie Väster­bot­ten po­zy­wają po­tom­ków tych, któ­rych zmu­szono, żeby się tam prze­nie­śli. Cią­gają się więc po są­dach, uwi­kłani w hi­sto­rię na­rzu­coną im przez Szwe­cję.

Kładę się na chru­ście. Zie­mia po­chła­nia obo­zo­wi­ska – tak być po­winno, opła­kuję jed­nak opo­wieść, która także znika. Wy­śli­zguje mi się z rąk i wła­śnie dla­tego tu je­stem. W tym miej­scu miesz­kał mój dzia­dek – váre – z ro­dzeń­stwem. I jego ro­dzice, Ri­sten i Gárena Jo­vn­no­wie, to był ich dom. Chcia­łam o nich na­pi­sać, ale nic z tego nie wy­szło.

W ar­chi­wum w Hel­sin­kach zna­la­złam tylko jedną czarno-białą fo­to­gra­fię, zdję­cie matki z trójką ma­łych dzieci. Jedno z nich to mój váre, dzie­się­cio­letni. Ma na so­bie znisz­czone gákti. Wiem, dla­czego nikt go nie po­ła­tał. Cho­ciaż jest śro­dek lata i od dawna po­winni być nad mo­rzem, wciąż prze­by­wają w Gára­sa­vvon (Ka­re­su­ando), w oko­li­cach, gdzie za­zwy­czaj spę­dzali zimy. Przy­dzie­lono im po­kój w bu­dynku sądu, żeby mieli gdzie się po­dziać z ciężko cho­rym i przy­ku­tym do łóżka isá, oj­cem. Je­śli data z ar­chi­wum się zga­dza, zdję­cie wy­ko­nano za­raz po jego śmierci. „Pa­ra­liż po wy­le­wie” – taką przy­czynę zgonu po­daje księga pa­ra­fialna. Ri­sten zo­staje wdową z garstką re­ni­fe­rów, z któ­rych le­dwo da się wy­żyć. Po­tem pa­kuje dzieci do ráidu, po­łą­czo­nych ze sobą sa­nek cią­gnię­tych przez re­ni­fery. Ro­dzina zo­staje prze­sie­dlona. W 1923 roku do­ciera w góry, w oko­lice Jåhkåmåhkke (Jok­k­mokk).

Póź­niej­szy okres przy­po­mina próż­nię. Nie chcieli o nim mó­wić. Dziś wiem, że moja ro­dzina nie była je­dyna. W Sápmi, gdzie do­ra­sta­łam, mnó­stwo lu­dzi opa­try­wało swoje rany mil­cze­niem.

Bę­dzie to więc książka o tych, o któ­rych mogę na­pi­sać, o tych, któ­rych świa­dec­twa na­grano i za­cho­wano w ar­chi­wach i któ­rzy ze­chcieli opo­wie­dzieć swoją hi­sto­rię. O tych, któ­rzy mają zdję­cia, li­sty, wier­sze i do­ku­menty. Je­stem wdzięczna za ich każde, naj­mniej­sze na­wet wspo­mnie­nie i za to, czym się ze mną po­dzie­lili. Z ich hi­sto­rii my, po­zo­stali, mo­żemy się do­my­ślić wła­snej prze­szło­ści. Na tych stro­nach słowo po sło­wie przy­wra­cam do ży­cia swoją ro­dzinę.

Przez lata prze­pro­wa­dzi­łam wy­wiady z wie­loma oso­bami, byli wśród nich za­równo ci, któ­rzy do­świad­czyli przy­mu­so­wych prze­sie­dleń na wła­snej skó­rze, jak i ich dzieci oraz wnuki. Uzy­ska­łam też zgodę na wy­ko­rzy­sta­nie wy­wia­dów na­gra­nych przez in­nych – wszyst­kie prze­pro­wa­dzono ze star­szymi, dziś dawno już nie­ży­ją­cymi oso­bami. Jest to więc tekst oparty na chó­rze gło­sów. Aneg­dot, jo­iku, uryw­ków wspo­mnień. Wąt­ków i ścin­ków, które po­łą­czy­łam ze sobą i splo­tłam. Cza­sem ko­lory są wy­raźne, cza­sem jed­nak tka­nina jest pełna dziur i ci­szy. Prze­kaz ustny z cza­sem ma­to­wieje. Przy­szło mi więc po­go­dzić się z tym, że forma tek­stu mi­mo­wol­nie upo­dab­nia się do ca­łej hi­sto­rii Sa­amów, jest jak tkana ta­siemka do ob­wią­zy­wa­nia bu­tów, którą po­cięto sie­kierą. Nitki na­wet się nie sie­pią, po pro­stu się ury­wają i trudno pod­jąć wzór na nowo.

Kiedy pra­co­wa­łam nad tą książką, rów­nież ci, z któ­rymi sama roz­ma­wia­łam, za­częli od­cho­dzić, jedno po dru­gim. Za każ­dym ra­zem, kiedy tak się działo, mia­łam po­czu­cie, że wraz z nimi tracę cząstkę sie­bie. Kogo mo­żemy te­raz spy­tać? Sły­sza­łam mnó­stwo hi­sto­rii prze­sie­dleń cze­ka­ją­cych, aż ktoś je spi­sze. Ktoś inny. Opo­wia­dali przede wszyst­kim lu­dzie zmu­szeni do wy­pro­wadzki, gdy na ich te­reny prze­nio­sły się ro­dziny Sa­amów z pół­nocy. Mam na­dzieję, że te­raz – póki jesz­cze czas – wię­cej osób zde­cy­duje się mó­wić. Wielu z tych, któ­rych spo­tka­łam, trak­tuje opo­wia­da­nie o prze­szło­ści jak ro­dzaj te­ra­pii. W ję­zyku naj­bliż­szym mo­jemu sercu słowa „pa­mię­tać” i „opo­wie­dzieć” brzmią nie­mal iden­tycz­nie. Mu­itit to pa­mię­tać, a mu­ita­lit – opo­wie­dzieć. Pa­mię­tamy tych, o któ­rych opo­wia­damy.

Gii­tos eat­nat. Bar­dzo wam dzię­kuję, mu­ore, váre, áhkku, ád­djá – moi i in­nych. Utka­łam to wszystko dla was. W ten spo­sób chcę was ojo­iko­wać.

2

Rájit

Gra­nice

Gra­nice ist­niały za­wsze, kie­dyś jed­nak po­dą­żały skra­jami trzę­sa­wisk, do­li­nami, wzdłuż la­sów czy szczy­tów gór. Nowe gra­nice państw nor­dyc­kich bie­gną w po­przek tych daw­nych, na­tu­ral­nych. Prze­ci­nają pa­stwi­ska, więzy ro­dzinne i od­wieczne szlaki mi­gra­cyjne. Kiedy dzieli się zie­mię, różni się lu­dzi. Dla­tego opo­wieść o przy­mu­so­wych prze­sie­dle­niach musi roz­po­cząć się wła­śnie tam. Na gra­nicy, w 1751 roku.

Chcia­łam w za­sa­dzie, żeby moja książka skła­dała się z sa­mych opo­wie­ści, trudno jed­nak zro­zu­mieć przy­mu­sowe prze­sie­dle­nia, je­śli nie opo­wie się przy tym o gra­ni­cach. Starsi czę­sto je wspo­mi­nają, dla nich gra­nice są tym, co prze­me­blo­wało całe ich ży­cie.

W 1751 roku zo­staje wy­ty­czona gra­nica mię­dzy Nor­we­gią (na­le­żącą wów­czas do Da­nii) oraz Szwe­cją (w któ­rej skład wcho­dzi Fin­lan­dia). Kraje nor­dyc­kie i Ro­sja dzielą te­reny na pół­nocy mię­dzy sie­bie i pod­pi­sują trak­tat gra­niczny. Żeby przy oka­zji za­ła­twić sprawę Sa­amów, któ­rzy od nie­pa­mięt­nych cza­sów żyli na tym ob­sza­rze, nie­po­dzie­lo­nym gra­ni­cami, ukła­dają ko­dy­cyl la­poń­ski, za­łącz­nik do trak­tatu gra­nicz­nego. Po­twier­dza on, że Sa­amo­wie to od­dzielna grupa et­niczna z pra­wem do ziemi. Ze­zwala im na po­łów ryb, po­lo­wa­nie i wy­pas re­ni­fe­rów, jak do­tąd. Każ­dej je­sieni stada tych zwie­rząt wę­drują na zi­mowy wy­pas w głąb lądu. Wio­sną wra­cają nad mo­rze, na let­nie pa­stwi­ska. To, że lu­dzie prze­kra­czają nowe gra­nice, wy­daje się więc oczy­wi­ste.

Z cza­sem jed­nak prawo do ży­cia po sta­remu zo­staje ukró­cone. W XIX wieku gra­nice suk­ce­syw­nie się za­myka, a stada re­ni­fe­rów stła­cza na mniej­szych ob­sza­rach. Pro­ces na­sila się na po­czątku ko­lej­nego stu­le­cia, kiedy Nor­we­gia staje się nie­pod­le­głym pań­stwem. Nor­we­go­wie chcą ziemi dla swo­ich oby­wa­teli. Prze­kra­cza­jący gra­nicę lu­dzie z re­ni­fe­rami dzia­łają na wła­dze jak płachta na byka. Nie przy­na­leżą do Nor­we­gii, na­wet je­śli żyli tam od po­ko­leń. Łąki, na któ­rych Sa­amo­wie wy­pa­sają swoje zwie­rzęta, mają się zmie­nić w pa­stwi­ska dla by­dła i słu­żyć rol­nic­twu. „Styl ży­cia ko­czow­ni­ków sta­nowi cię­żar dla kraju i osia­dłej lud­no­ści, gdyż nie jest zgodny z in­te­re­sem i za­sa­dami cy­wi­li­zo­wa­nego spo­łe­czeń­stwa” – mówi w nor­we­skim par­la­men­cie mię­dzy in­nymi Chri­stian Hol­ter­mann Knud­sen, prze­wod­ni­czący Par­tii Pracy.

W 1919 roku Szwe­cja i Nor­we­gia roz­wią­zują wspólny pro­blem, pod­pi­su­jąc kon­wen­cję o wy­pa­sie re­ni­fe­rów. Do­ku­ment ogra­ni­cza liczbę zwie­rząt, które wolno prze­pro­wa­dzać przez gra­nicę. Po­śred­nio pań­stwa uzgad­niają, ilu lu­dzi na­leży wy­sie­dlić z ich do­mów na wy­brzeżu Atlan­tyku.

Od 1919 roku przez całe lata 20. i po­czą­tek lat 30. szwedz­kie wła­dze re­gio­nalne sys­te­mowo prze­sie­dlają ho­dow­ców re­ni­fe­rów, żeby wy­peł­nić umowę z są­sia­dem. W kon­wen­cji za­zna­czono, że przy prze­sie­dle­niu na­leży uwzględ­niać ży­cze­nia „lud­no­ści la­poń­skiej”. W rze­czy­wi­sto­ści sami za­in­te­re­so­wani nie mają nic do po­wie­dze­nia.

Urzęd­nicy okre­ślają to roz­wią­za­nie jako dys­lo­ka­cję. Po sa­am­sku zo­stają ukute spe­cjalne po­ję­cia: bág­go­joh­tin (przy­mu­sowe prze­sie­dle­nie) i sir­do­laččat (prze­sie­dleńcy), jak starsi na­zy­wają sa­mych sie­bie. Pierwsi, zmu­szeni do prze­no­sin, opusz­czają domy pewni, że będą mo­gli jesz­cze kie­dyś do nich wró­cić.

Od­daję im te­raz głos, bo tylko oni mogą o tym opo­wie­dzieć.

.

Po­słu­chaj mnie te­raz... Wy­da­rzyło się to ostat­niego lata, kiedy tam by­li­śmy. Nie, może jed­nak ostat­niej wio­sny... Már­temu Jo­vn­nie przy­śnił się sen, pa­mię­tam, że cho­dziło w nim o to, że Sa­amo­wie po­je­chali do ko­ścioła w Tromsø. Stado re­ni­fe­rów krą­żyło wo­kół wieży ko­ściel­nej, aż ta cał­kiem się za­wa­liła. Tak mu się śniło... Wy­ja­śnił mi ten sen i po­wie­dział, że od­tąd już nie bę­dziemy mo­gli się tu prze­no­sić.

Po­tem do­wie­dzie­li­śmy się wię­cej o kon­wen­cji i po­in­for­mo­wano nas, że nie bę­dziemy mo­gli już wró­cić. Od tej pory Sápmi ze Szwe­cji nie wolno tam przy­cho­dzić. In­spek­tor nam tak po­wie­dział. No wiesz, rada re­gionu zro­biła ob­jazd jak król. Szwe­cja mu­siała przy­jąć Sa­amów na swoje te­ry­to­rium.

I tak się stało.

Sunná Vulle Nihko Ovllá

Olof Pet­ter Nils­son Päivio

.

Z nor­we­skiego punktu wi­dze­nia po­żą­dane jest ogra­ni­cze­nie ob­cią­żeń zwią­za­nych z wy­pa­sem szwedz­kich re­ni­fe­rów w nor­we­skim okręgu ad­mi­ni­stra­cyj­nym w moż­li­wie jak naj­więk­szym stop­niu . We­dle strony szwedz­kiej ko­nieczne zmniej­sze­nie po­gło­wia zwie­rząt na jej te­ry­to­rium można osią­gnąć dzięki dys­lo­ka­cji pew­nej grupy lud­no­ści la­poń­skiej – zgod­nie z jej ży­cze­niem – z te­re­nów w oko­li­cach Ka­re­su­ando i Juk­ka­sjärvi na za­miesz­ki­wane przez La­poń­czy­ków ob­szary po­ło­żone da­lej na po­łu­dnie, w re­gio­nie Nor­r­bot­ten, głów­nie w Jok­k­mokk i Ar­je­plog. Jak się oka­zało, znaj­dzie się tam dla nich miej­sce.

Z KON­WEN­CJI O WY­PA­SIE RE­NI­FE­RÓW (1919)

------------------------------------------------------------------------

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

------------------------------------------------------------------------Źró­dła

Okładka, front: Dillá mu­ore, Mar­ga­reta Utsi na je­zio­rze Áh­kájávrre, 1956. Fot. Sven-Gösta Jo­hans­son

Za­druk we­wnętrz­nej strony okładki: Joik z Mu­ita­lus sámiid birra, Jo­han Turi, Čál­lii­dLágádus, 2010. Fot. Carl-Jo­han Utsi

Okładka, tył: Án­dom Ovllá (Olof An­ders­son Omma) w Strii­mie (Stri­ma­sun­dzie), 1937. Stoi oparty o re­ni­fera, któ­rego przy­pro­wa­dził ze sobą z pół­nocy. Źró­dło: Väster­bot­tens mu­seum, fot. Göte Ha­glund

s. 2–3: Ulica w Rom­sie (Tromsø). Być może w dro­dze do ko­ścioła? Źró­dło: Per­spek­ti­vet Mu­seum, Høegh-sam­lin­gen

s. 4–5: Mapa au­tor­stwa Jen­ni­fer Berg­kvist

s. 6: Ko­ściół w Gára­sa­vvon (Ka­re­su­ando), 1908. Wszy­scy się tu­taj spo­ty­kali w cza­sie świąt, ta­kich jak Boże Na­ro­dze­nie, Wiel­ka­noc czy márj­jábe­aivvit pod ko­niec maja. Źró­dło: Nor­ges ark­ti­ske uni­ver­si­tet­smu­seum, fot. Eme­lie De­mant Hatt

s. 8: Su­orgi (Kit­t­da­len). Pra­dawny szlak wę­drowny mię­dzy let­nimi a zi­mo­wymi pa­stwi­skami w po­bliżu dzi­siej­szej gra­nicy szwedzko-nor­we­skiej. Źró­dło: Nor­ges ark­ti­ske uni­ver­si­tet­smu­seum, fot. H.A. Vinje

s. 11: Váh­kara (naj­młod­sza córka w ro­dzi­nie), Ri­sten, z dziećmi – Márge i Joną. Na rę­kach trzyma naj­młod­sze dziecko, żyło za­le­d­wie kilka lat. Źró­dło: Mu­se­ovi­ra­sto-Fin­nish Na­tio­nal Bo­ard of An­ti­qu­ities, fot. Eliel La­ger­crantz

s. 15: Ci, któ­rzy nie mu­szą prze­pra­wiać się z re­ni­fe­rami, płyną ło­dzią przez fiord. Na rę­kach trzy­mają szcze­niaki i dzieci. Źró­dło: Per­spek­ti­vet mu­seum, Høegh-sam­lin­gen

s. 16: Rávdnji / Strau­men, w po­bliżu miej­sca, gdzie re­ni­fery za­zwy­czaj prze­pły­wały z kon­ty­nentu na Sál­lir / Kva­løyę. Źró­dło: Nor­ges ark­ti­ske uni­ver­si­tet­smu­seum, fot. Olaus Sol­berg

s. 21: Fot. Carl-Jo­han Utsi

W tek­ście wy­ko­rzy­stano do­ku­menty i na­gra­nia z Ar­chi­wum Dia­lek­tów i Pa­mięci Zbio­ro­wej w In­sty­tu­cie Fi­lo­lo­gii i Pa­mięci Zbio­ro­wej, Mu­zeum Uni­wer­sy­tetu w Tromsø, szwedz­kiego Mu­zeum Gór i Sa­amów w Ájtte, ar­chi­wum Urzędu do spraw La­poń­czy­ków i ar­chi­wów ko­ściel­nych w Ar­chi­wum Pań­stwo­wym, Mu­zeum Re­gionu Väster­bot­ten, Srebr­nego Mu­zeum, Mu­zeum Nor­dyc­kiego, Bi­blio­teki Kró­lew­skiej, SMHI i eKlima. Au­torka po­sił­ko­wała się w nim także ak­tami praw­nymi oraz ba­da­niami na­uko­wymi, li­te­ra­turą i ar­ty­ku­łami po­świę­co­nymi przy­mu­so­wym prze­sie­dle­niom i mi­gra­cjom re­ni­fe­rów przez gra­nicę Szwe­cji i Nor­we­gii.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: