Paryż domowym sposobem - ebook
Paryż domowym sposobem - ebook
Jak uszyć modny płaszcz o kroju francuskim z wojskowego koca? W jaki sposób urządzić przyjęcie, kiedy nie mamy ani stołu ani krzeseł? Jak kichać sposobem bezszmerowym i dlaczego mamy się witać bez całowania rąk? W jaki sposób „Przyjaciółka” walczyła z powojennym analfabetyzmem, a jej redaktorki — z biedą, zacofaniem i „zabobonem”? Jakie warunki musiała spełniać kandydatka na „kociaka”? Dlaczego wnętrza, stroje i przepisy kulinarne publikowane w „Ty i Ja” budziły niesmak części czytelników? Co kryje się pod hasłem: Paryż domowym sposobem?
Popularne w PRL-u czasopisma poświęcone kulturze, stylowi życia i codziennym bolączkom towarzyszyły czytelniczkom i czytelnikom w zmaganiach z nową powojenną rzeczywistością. Edukowały, pouczały, radziły. Kreowały snobizmy, prowadziły własne kampanie na rzecz dobrego gustu, lecz także wykonywały pracę u podstaw, oferując fachowe porady dotyczące zdrowia czy wychowywania dzieci. Bywały narzędziami propagandy, ale też walczyły o zachowanie niezależności. Wszystkie miały misję, którą realizowały, sięgając po środki odpowiednie dla różnych grup społecznych.
Książka Agaty Szydłowskiej to próba zmierzenia się ze współczesną nostalgią za kulturą wizualną PRL-u i spojrzenia na nią z perspektywy pism kształtujących styl życia: „Przekroju”, „Ty i Ja”, „Przyjaciółki” i „Kobiety i Życia”.
Elity zostały wymienione, panie ruszyły do pracy, mieszkańcy wsi ruszyli w stronę miast i wyższych szczebli społecznej drabiny, a żelazna kurtyna oddzieliła ich wszystkich od świata kultury zachodniej. Jak budowano nowe projekty tożsamościowe? Jaką rolę odgrywały w tym procesie kobiety? Do czego aspirowaliśmy naprawdę, a co próbowano nam narzucić? Czym był konsumpcjonizm w czasach głębokiej komuny i wiecznego braku?
Książka Agaty Szydłowskiej jest pozycją obowiązkową dla tych, którzy chcą zrozumieć świat, w którym dawniej funkcjonowali, i dla tych, dla których był on dotąd abstrakcją.
Ewa Pawlik, zastępczyni redaktor naczelnej kwartalnika „Przekrój”
Agata Szydłowska - historyczka projektowania, wykładowczyni w Katedrze Historii i Teorii Designu na Wydziale Wzornictwa warszawskiej ASP. Absolwentka historii sztuki na UW i Szkoły Nauk Społecznych przy Instytucie Filozofii i Socjologii PAN, doktorka etnologii. Autorka książek i artykułów na temat projektowania, kuratorka wystaw.
Kategoria: | Literatura faktu |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-287-1148-8 |
Rozmiar pliku: | 12 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
„Styl życia” lub z angielska „lajfstajl” (lifestyle) – to określenie pojawia się w kulturze popularnej, ilekroć mówimy o modzie, dizajnie, kulinariach lub podróżach. Skrywa w sobie przyjemność, delektowanie się czasem wolnym. Kojarzy się z pieniędzmi wydanymi na ładne rzeczy lub smakowite specjały, skonsumowane w pięknych miejscach i w dobrym towarzystwie osób nam podobnych. Mruga zachęcająco z weekendowych wydań „poważnych” gazet lub ostatnich stron tygodników, by czytelnikowi zmęczonemu lekturą artykułów społeczno-politycznych zapewnić trochę relaksu. Lajfstajl wydaje się nierozłączny z kulturą konsumpcyjną. Służy budowaniu, a następnie komunikowaniu innym naszych wyjątkowych, skrojonych na miarę tożsamości. Pokaż mi swój styl życia, a powiem ci, kim jesteś.
W krajach kapitalistycznych eksplozja mediów lajfstajlowych nastąpiła w latach 80. XX wieku. Wiązało się to z estetyzacją codziennego życia. Wybory konsumpcyjne i gusta stały się jednym z kluczowych sposobów pokazywania innym swojej indywidualności. To, co kupujemy, zakładamy na siebie, to, jak spędzamy czas wolny i co znajduje się na naszym talerzu, przestało być kwestią przekazywanej z pokolenia na pokolenie tradycji, a zaczęło być przedmiotem naszego osobistego wyboru. Można w dużym uproszczeniu powiedzieć, że styl życia zastąpił tradycję. Wyznaczanie i kultywowanie różnic między grupami społecznymi, na przykład między arystokracją a mieszczanami, za pomocą wyborów estetycznych i konsumpcyjnych to oczywiście nie nowość. Późna nowoczesność przyniosła jednak większe zainteresowanie indywidualnymi tożsamościami, które można kształtować, wybierając dowolnie spośród oferty lajfstajlowej, zestawiając i mieszając ze sobą zainteresowanie zdrową kuchnią z jazdą na nartach, noszeniem rzemieślniczo wykonanych butów i czytaniem szwedzkich kryminałów. Skąd jednak mamy wiedzieć, jak dobierać poszczególne elementy stylu życia? Potrzebujemy do tego ekspertów, arbitrów dobrego smaku, zwłaszcza gdy aspirujemy do grupy, z której się nie wywodzimy. A chcemy, by nasz styl życia był odzwierciedleniem tej nowej przynależności. Naprzeciw naszym oczekiwaniom wychodzą więc wszelkiego rodzaju poradniki, czasopisma i, zgodnie z duchem czasów, blogi, serwisy internetowe i media społecznościowe, w których aż roi się od porad płynących ze strony autorytetów w rozmaitych dziedzinach. Kiedy tradycja odgrywa coraz mniejszą rolę w tworzeniu naszego skrojonego na miarę „ja”, coraz bardziej polegamy na wiedzy eksperckiej i fachowym przewodnictwie . Skoro styl życia łączy się z kulturą konsumpcyjną i indywidualizmem – czy zatem wspominano o nim także w czasopismach stworzonych w Polsce Ludowej, na tle centralnie sterowanej gospodarki, w czasach niedoboru i propagandy kolektywizmu? Czy w stereotypowo „siermiężnym” PRL-u było miejsce na prasę kształtującą styl życia?
Po roku 1945 w Polsce w dziedzinie kultury popularnej, obyczajów i życia codziennego pojawiła się możliwość – bardziej lub mniej pozorna – wybudowania wszystkiego od nowa. Gwarantował ją nowy, „demokratyczny” ustrój, radykalne przekształcenia społeczne, nowe granice geograficzne, zmiana struktury etnicznej, a także nowoczesne prądy przychodzące z zagranicy. Twórcy powojennych czasopism traktujących o stylu życia stanęli przed wyzwaniem przeprowadzenia obywateli, często inteligentów w pierwszym pokoleniu lub osób dopiero uczących się czytać, przez meandry kultury i obyczajów. Periodyki edukowały w dziedzinie bon tonu i popularyzowały kulturę wyższą, jednocześnie wprowadzając nowoczesne rozwiązania w dziedzinie mody i dizajnu oraz dając wskazówki, jak radzić sobie w „ekonomii niedoboru”. Oczywiście wszystko to odbywało się w ramach negocjacji z władzami i w odniesieniu do aktualnej ideologii, która ulegała przekształceniom na przestrzeni lat. Jednocześnie żywo reagowano na mody przychodzące z zewnątrz, w szczególności z Francji, i twórczo dostosowywano się do ograniczeń gospodarki centralnie sterowanej.
Książka ta poświęcona jest czasopismom, które w powojennej Polsce podjęły się misji kształtowania gustów, stylów życia i obyczajów. Są to: „Przekrój”, „Kobieta i Życie”, „Przyjaciółka” oraz „Ty i Ja”. Tytuły dobrane zostały tak, by objąć najszersze spektrum społeczne ich czytelniczek i czytelników. „Kobieta i Życie” kierowana była do kobiet ze sfery, którą dzisiaj nazwalibyśmy klasą średnią, czyli wykształcone panie z dużych miast, lecz nie intelektualistki. Mogły to być urzędniczki, nauczycielki, niepracujące żony inteligentów. „Przyjaciółkę” adresowano do kobiet ze wsi oraz robotnic, czytelniczek niewykształconych, które – zwłaszcza na początku działalności periodyku – często dopiero uczyły się czytać. „Ty i Ja” było natomiast dość elitarnym miesięcznikiem, czytywanym przez inteligentów z wielkich miast. „Przekrój” na tym tle to zjawisko ze wszech miar osobne. Jego redaktor naczelny lubił mawiać, że kieruje tygodnik do sprzątaczki, profesora, a nawet prostego ministra. Faktycznie, czytany był przez bardzo różnych odbiorców, prawdopodobnie jednak z przewagą inteligentów, chociaż już nie intelektualistów, często osoby z awansu, pragnące dokształcić się w dziedzinie obyczajów i kultury. Można byłoby oczywiście dodać kolejne tytuły, takie jak inteligenckie „Zwierciadło” czy magazyn „Moda”. Zależało mi jednak – używając metafory fotograficznej – na efekcie zbliżenia, a nie szerokiego planu, przy założeniu pełnego spektrum klasowego czytelniczek. Zbliżenie pozwala zobaczyć więcej niż rozległa, lecz powierzchowna perspektywa.
Jeśli zaś chodzi o ramy czasowe, skupiłam się na latach powojennych, okresie stalinizmu, na „małej stabilizacji” kończąc. Innymi słowy, opowieść zaczyna się w roku 1945, a kończy mniej więcej w 1970. Przyczyny takiego właśnie ujęcia tematu są dwie. Pierwsza z nich to wspomniane zbliżenie zastępujące szeroki plan. Druga kwestia, być może ważniejsza, to różne okresy, w których wychodziły wspomniane czasopisma. „Przyjaciółka” i „Kobieta i Życie” ukazywały się od powojnia do czasów najnowszych. Podobnie „Przekrój”, przy czym w przypadku krakowskiego tygodnika ważną cezurą stało się odejście jego twórcy, redaktora naczelnego i spiritus movens tego wydawniczego przedsięwzięcia, Mariana Eilego w roku 1969. Było to czasopismo autorskie Eilego i Janiny Ipohorskiej, zatem najważniejsze w jego historii wydają się czasy „heroiczne”, gdy oboje redaktorzy nad nim pracowali. „Ty i Ja” miało historię najkrótszą, bo zamkniętą w latach 1960–1973. Wydało mi się zatem sensowne skupić się na okresie, kiedy czasopisma te współegzystowały, czyli na pierwszych trzech dekadach PRL-u.
Książka nie jest monografią wymienionych czasopism. Wiele aspektów i treści omawianych periodyków zostało w niej pominiętych, by w zamian uwypuklić inne. Drobiazgowa inwentaryzacja zawartości magazynów byłaby po prostu nudna. Żaden z interesujących nas tytułów nie był, co należy podkreślić, czasopismem „lajfstajlowym” we współczesnym tego słowa znaczeniu. Treści dotyczące stylu życia pojawiały się w sąsiedztwie fragmentów utworów literackich czy artykułów na temat zjazdu PZPR. Monografistka tych magazynów musiałaby z równą uwagą pochylić się nad tymi wszystkimi elementami, ja na szczęście mogłam od razu skupić się na modzie, konsumpcji czy grafice, czyli elementach związanych bezpośrednio z tytułowym stylem życia, a także na kwestiach politycznych i społecznych, które są niezbędne do zrozumienia, czym były rzeczone czasopisma w PRL. Całość jest zatem podzielona na sześć rozdziałów. Pierwszy z nich pełni funkcję wprowadzenia. Zawiera syntetycznie ujętą historię każdego z tytułów, dwa słowa o ich twórczyniach i twórcach, krótką charakterystykę zawartości, treści i profilu. Czytelniczki i czytelnicy dowiedzą się z niego, jak owocne może się okazać przypadkowe spotkanie na ulicy z twórcą imperium prasowego i na co trzeba uważać, recenzując mecz bokserski między Polską a ZSRR. Kolejny rozdział poświęcony jest udziałowi czasopism we współtworzeniu nowego człowieka i ich aktywnemu zaangażowaniu w przebudowę relacji społecznych. Duża część tego rozdziału traktuje o kwestii statusu i roli kobiet oraz o włączaniu się czasopism w dyskusje na temat praw kobiet. Głos oddamy samym redaktorkom, które – jak nikt inny – wiedziały, z jakimi problemami borykały się czytelniczki na wsiach i w małych miastach. Następna część książki dotyczy uwikłania czasopism w politykę nie tylko na poziomie ideologii, lecz także w kontekście utarczek i konfliktów z konkretnymi funkcjonariuszami państwowymi. Zajrzymy do dokumentów z Biura Prasy KC PZPR i dowiemy się, gdzie chował się Marian Eile przed przełożonymi z Warszawy. Kolejne trzy rozdziały skupiają się na tematach bezpośrednio już związanych ze stylem życia realizowanym przede wszystkim w sferze wizualnej – grafice, konsumpcji i urządzaniu wnętrz oraz modzie. Czytelniczki i czytelnicy dowiedzą się, co to są „trumniaki” i jak je samodzielnie zrobić, skąd pochodziły „kociaki” i kim był tajemniczy francuski korespondent „Ty i Ja”. Przyjęta przeze mnie metoda fotograficznego zbliżenia spowodowała, że kilka elementów ówczesnego stylu życia zostało zaledwie zasygnalizowanych. Są to chociażby kwestie kulinariów, sportu, czasu wolnego czy motoryzacji. Rozczarowanych czytelniczki i czytelników przepraszam i odsyłam do lektury u źródeł, na którą, mam nadzieję, wiele osób się skusi.
Czym zatem był lajfstajl w PRL? Po pierwsze – zerwaniem z tradycją. W krajach kapitalistycznych hasło „styl życia” mogło się pojawić w momencie, kiedy kultywowanie tradycji straciło na znaczeniu. W przypadku powojennej Polski zerwanie z przeszłością miało fundamentalne znaczenie. W wyniku wojny i stalinowskich czystek kraj stracił dotychczasowe elity. Ci, którzy zostali, byli zmarginalizowani. Komunistycznym władzom zależało na wymianie elit. Proces ten współistniał z gwałtownym awansem społecznym – powojenne władze umożliwiły edukację i przeprowadzkę do miast bardzo wielu osobom z klas ludowych. Kultura i obyczaje głównego nurtu, kultywowane przede wszystkim przez przedwojenną inteligencję i arystokrację, miały zostać zastąpione nowymi „demokratycznymi” formami. Dla wielu progresywnych, inteligenckich powojennych twórców ten specyficzny moment był świetną okazją, by trochę przewietrzyć mieszczańskie saloniki i wprowadzić nowoczesne, postępowe rozwiązania. Zerwanie z tradycją było zatem zarówno elementem budowania nowego świata i nowego obywatela, jak i aspektem projektu modernizacyjnego, którego zaczyn pojawił się jeszcze przed wojną. Na zgliszczach tradycji można było zacząć budować nowe projekty tożsamościowe bazujące na stylu życia: nowoczesne „wdzianko” zamiast marynarki, meble segmentowe zamiast mieszczańskich kompletów, uścisk dłoni zamiast „całujęrączkizmu”.
Po drugie – styl życia w PRL-u służył odróżnianiu się od innych. Nie chodziło tu oczywiście o odróżnianie się klas wyższych od nuworyszy. Wręcz przeciwnie. Zwłaszcza w czasach stalinowskich i w pierwszej połowie lat 60. próbowano obrzydzić klasę oraz obyczaje mieszczańskie i wielkopańskie, nie szczędząc krytyki przestarzałym arystokratycznym zwyczajom i burżuazyjnym gustom. W „Przekroju” straszył arcygłupi August Bęc-Walski, a w „Ty i Ja” rozpisywano się o kryształach próżnujących na półkach kredensów. Jednak nawet w tego typu krytyce zakamuflowana była jasna idea dotycząca tego, co jest w dobrym guście, a co w złym. Ośmieszano zatem snobów stawiających w ciasnym M-2 stół z kompletem krzeseł i serwantką, jednocześnie dając do zrozumienia, że jedyna kultura warta uwagi to ta przywieziona wprost z Paryża. W niektórych ówczesnych artykułach stawianie na wyszukany sposób bycia i życia było jednak bardziej ewidentne, jak chociażby w cyklu Felicji Uniechowskiej prezentującej przepełnione antykami mieszkania warszawskiej inteligencji i artystów.
Po trzecie – czasopisma, o których mowa, poświęcone były w dużej mierze konsumpcji. Dotyczyła ona zwykle produktów niedostępnych w codziennej sprzedaży. Ta „platoniczna” miłość zarówno do pięknych przedmiotów, jak i strojów tylko potęgowała ich wartość. Jednocześnie w sytuacji chronicznego braku podstawowych towarów sama konsumpcja jawiła się jako element życia najwyższej wagi.
Ostatnim aspektem omawianego tu „peerelowskiego lajfstajlu” jest rola wiedzy eksperckiej, która zastąpiła wiedzę tradycyjnie przekazywaną z pokolenia na pokolenie. Manifestowała się ona w poradach dotyczących zarówno savoir-vivre’u, jak i paryskiej mody i nowoczesnych wnętrz, na zdrowiu, macierzyństwie i psychologii kończąc. Kultura ekspercka widoczna była w szczególności w czasopismach przeznaczonych głównie dla kobiet. „Kobieta i Życie” oraz „Przyjaciółka” w każdym numerze prezentowały porady pisane przez specjalistów z konkretnych dziedzin. Ich wsparcie nie ograniczało się tylko do rubryk na łamach tygodników. W przypadku „Przyjaciółki” lekarze lub położne służyli radą także w terenie, w ramach organizowanych przez tygodnik tras po Polsce. Porady ekspertów drukowano również na łamach „Ty i Ja”. Tytuły i stopnie naukowe umieszczone przed nazwiskami autorów miały podkreślić prestiż czasopisma, a wypowiedziom przydać rangi i wiarygodności.
Zjawisko stylu życia w Polsce Ludowej widziane przez pryzmat czasopism miało zatem u źródła, podobnie jak w krajach kapitalistycznych, zerwanie z tradycją. Zerwanie to nie było jednak bezpośrednim efektem przemian społecznych i kulturowych, lecz wynikało przede wszystkim z dramatycznych wydarzeń związanych z wojną i zmianą systemu politycznego. Paradoksalnie w centralnie sterowanej gospodarce style życia wciąż mogły manifestować się za pomocą konsumpcji i estetyzacji życia codziennego. Były one jednak czymś zupełnie innym niż analogiczne zjawiska w krajach kapitalistycznych. Uchwycenie tej odrębności i zarysowanie złożonych problemów, które skupiały się wokół prezentowania stylów życia w Polsce Ludowej, to jeden z celów niniejszej książki. Kolejnym było przedstawienie zagmatwanych zależności między czasopismami, ich twórcami a systemem politycznym, w którym funkcjonowali. Zależało mi na uniknięciu mitologizacji oraz pochopnych ocen dotyczących jednostkowych decyzji politycznych. Chciałam pokazać na przykładzie tego niewielkiego wycinka rzeczywistości, o którym traktuje ta książka, że PRL nie był światem rodem z Dzikiego Zachodu, gdzie źli walczyli z dobrymi. Wszystko było dużo bardziej skomplikowane. I wreszcie, przyświecał mi zamiar zmierzenia się ze współczesną nostalgią za kulturą wizualną PRL-u – poprzez pokazanie przeróżnych uwarunkowań, które stały za takimi, a nie innymi decyzjami artystycznymi lub projektowymi.
Ta książka nie powstałaby, gdyby nie pomoc wielu osób. Dziękuję przede wszystkim moim Rozmówcom: Teresie Kuczyńskiej, Wojciechowi Plewińskiemu i Felicji Uniechowskiej, za poświęcenie mi czasu, podzielenie się ze mną wiedzą, doświadczeniem i wspomnieniami, za życzliwość i wspaniałe rozmowy. Dziękuję osobom, które pomogły mi w skontaktowaniu się z Rozmówcami: Klarze Czerniewskiej-Andryszczyk, Piotrowi Kordubie i Lidii Pańków. Ogromnie wdzięczna jestem także Katarzynie Roj za rozmowy i wsparcie. Szczególne podziękowania należą się Aleksandrze Boćkowskiej za kobiecą solidarność, bezinteresowną pomoc i podzielenie się efektami swojej ciężkiej pracy.
------------------------------------------------------------------------
D. Bell, J. Hollows, Towards a History of Lifestyle Historicizing Lifestyle. Mediating Taste, Consumption and Identity from the 1900s to 1970s, red. D. Bell, J. Hollows, Hampshire, Burlington 2006, s. 1.
Ibid., s. 4.Historia powstania „Przekroju” przypomina scenariusz filmu sensacyjnego. Początek roku 1945, Łódź, przypadkowe spotkanie na ulicy. Jerzy Borejsza, niegdysiejszy anarchista, a teraz współtwórca nowego ustroju w Polsce, natknął się na Mariana Eilego, artystę, sekretarza redakcji przedwojennych „Wiadomości Literackich”. Trwają jeszcze działania wojenne, po kraju grasują tysiące radzieckich żołnierzy. Warszawa leży w gruzach. Skontaktowanie się z kimkolwiek graniczy z cudem – nie wiadomo, kto przeżył, kto zginął, a kto się zawieruszył. Nikogo nie sposób zastać pod przedwojennym adresem, ludzie szukają się nawzajem za pomocą ogłoszeń w gazetach. Jeśli chciało się zwerbować utalentowanego redaktora do nowo powstającego tygodnika, należało liczyć na szczęście. Los sprzyjał Borejszy i Eilemu, którzy wpadli na siebie na ulicy. Po tym spotkaniu, jak u Hitchcocka, napięcie zaczęło rosnąć.
Pismo chwilowo wydawane w Krakowie
Po latach Eile opowiadał Ludwikowi Jerzemu Kernowi: „Początkowo powierzył mi robienie dla Putramenta w Krakowie, do wydawanego przez niego «Dziennika Polskiego», wkładki ilustrowanej rotograwiurowej . Ale «Dziennik» nie był zbyt bogaty i numer z wkładką był dla redakcji za drogi. Postanowiono tę wkładkę wydawać i sprzedawać osobno. Jest to właśnie «Przekrój»! Ponieważ wtedy, w lutym 1945, pociągi jeszcze nie chodziły, a Borejsza miał do dyspozycji kukuruźnika, wysłał mnie do Krakowa tym samolocikiem. (…) Nie masz pojęcia, jak zimno było w takim kukuruźniku. Siedziało się prawie na zewnątrz, a ja miałem w dodatku grypę i 39 stopni. Mróz kilkunastostopniowy, a ze mnie lał się pot. Krakowa nie znałem, byłem w nim drugi raz. Nie wiedziałem, jak trafić po ciemku (obowiązywało jeszcze zaciemnienie, ulice były zupełnie puste) do hotelu «Francuskiego», w którym zajęto parę pokoi dla prasy. (…) patrol strzelał do jakichś szabrowników, którzy uciekali z workami, a Putrament siedział w restauracji hotelu «Francuskiego» przy kolacji i kula przebiła wielką szybę, a potem jego rękę. Kiedy zgłosiłem się z konspektem tego ilustrowanego dodatku, to kazali mi iść do szpitala. Ale w szpitalu już go nie było, bo przestrzelony został tylko mięsień. Spotkaliśmy się wreszcie i wtedy powiedział mi: «Panie Marianie, niech mnie pan na razie zastąpi». Zastępowałem go prawie 25 lat”.
Z relacji długoletniego współpracownika „Przekroju”, felietonisty Kazimierza Koźniewskiego, dowiadujemy się, że od początku myślano o samodzielnym magazynie – krakowscy dziennikarze z sympatią wspominali przedwojennego „Asa” i „Na Szerokim Świecie”. Naczelnym miał zostać ówczesny szef „Dziennika Polskiego”, najważniejsza postać krakowskiego światka dziennikarskiego, Jerzy Putrament, lecz – zaabsorbowany polityką i publicystyką – nie miał czasu zajmować się prowadzeniem pisma. Na szczęście znalazł się Marian Eile, „który ostatnie lata wojny przeżył gdzieś schowany między Radomiem a Piotrkowem jako technik w przedsiębiorstwie budującym drogi”. Sam Putrament zajął się publikowaniem w „Przekroju” artykułów i felietonów politycznych pod pseudonimami Wincenty Bednarczuk i Józef Cercha.
Redakcja nowego czasopisma została ulokowana w prawie niezniszczonym Krakowie – jedynym polskim mieście, w którym zachowało się jako takie wyposażenie drukarni nadające się do produkcji kolorowego, ilustrowanego magazynu. Większość członków redakcji, z Eilem na czele, nie była z Krakowa. Widać to po zawartości tygodnika, który był bardziej warszawski niż wiele pism wydawanych w stolicy. Jak zresztą wspomina „Przekrojowy” fotograf, Wojciech Plewiński, Eile nie poważał zbytnio krakowskiego klimatu intelektualnego. Sam naczelny przyznawał, że był człowiekiem z Warszawy i jednym z osiągnięć „Przekroju” było to, że od samego początku powstawał nie jako tygodnik prowincjonalny – dlatego publikowano tam między innymi arcywarszawskie teksty Wiecha. Eile wspominał: „«Przekrój» miał ambicje pisma ogólnopolskiego, które chwilowo tylko jest wydawane w Krakowie, bo tu ocalały maszyny”. Szybko jednak zaczął przeciwstawiać się zakusom przeprowadzenia redakcji do odbudowywanej Warszawy – zdawał sobie sprawę z tego, że fizyczne oddalenie od partyjnej centrali dawało mu pewien spokój i namiastkę swobody.
„Przekrój” miał stać się częścią budowanego przez Borejszę imperium wydawniczego, spółdzielni „Czytelnik”. Długoletni sekretarz redakcji „Przekroju”, Andrzej Klominek, wspomina: „Twórca «Czytelnika» kaperował wtedy na prawo i lewo zdolnych dziennikarzy do swoich redakcji. «Prawo» i «lewo» należy rozumieć dosłownie, bo w «czytelnikowskich» redakcjach spotkać można było zarówno ekspiłsudczyków czy endeków, jak i sympatyków szeroko rozumianej niekomunistycznej lewicy”. Już samo to świadczy o tym, że Borejsza był postacią wielowymiarową i nieoczywistą. „Najbardziej międzynarodowy z polskich komunistów” – tak o nim mówił Czesław Miłosz. W latach 20. zwolennik anarchosyndykalizmu, następnie członek KPP, żołnierz, więzień polityczny, szef lwowskiego Ossolineum, po wojnie działacz partyjny i organizator Kongresu Intelektualistów w Obronie Pokoju we Wrocławiu w 1948 roku. Podobno przyjaźnił się z Pablem Picassem, Pablem Nerudą i hiszpańskim anarchistą Buenaventurą Durrutim. Był tytanem pracy, może nawet wizjonerem. Próbował wybudować pomost między przedwojennym światem kultury a nową rzeczywistością, był otwarty na różnych twórców, pod warunkiem że w jakiś sposób skłonni oni byli zaakceptować nowy ustrój. W burzliwych latach powojennych stworzył wydawniczego giganta. W 1947 roku „Czytelnik” zatrudniał 5 tysięcy osób, tworzył biblioteki i budował domy wypoczynkowe. Otwarta, pragmatyczna postawa Borejszy stała się niemile widziana w momencie nadejścia stalinizmu – sam Borejsza odsunięty od polityki i działalności wydawniczej zmarł zmarginalizowany w 1952 roku. Jego wielka kariera trwała krótko, lecz zdążył puścić w ruch machinę, której już nie zatrzymano. Stworzone przez niego „Przekrój”, „Przyjaciółka” czy „Kobieta i Życie” przetrwały stalinizm. Musiał mieć też niezłą intuicję, skoro tak szczęśliwie udało mu się wytypować redaktora naczelnego dla nowego tygodnika ilustrowanego.
------------------------------------------------------------------------
Rotograwiura – metoda drukowania wklęsłego stosowana w czasopismach ilustrowanych; także odbitka wykonana tą metodą. Polega na bezpośrednim przenoszeniu obrazu z cylindrycznej matrycy na podłoże.
L.J. Kern, Pogaduszki, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2002, s. 46–47.
K. Koźniewski, Salon plus… idem, Historia co tydzień. Szkice o tygodnikach społeczno-kulturalnych 1944–1950, Czytelnik, Warszawa 1977, s. 293–294.
Ibid.
A. Klominek, Życie w „Przekroju”, Oficyna Wydawnicza Most, Warszawa 1995, s. 19.
L.J. Kern, op. cit., s. 68.
A. Klominek, op. cit., s. 19–20.
gw, Eryk Krasucki: Międzynarodowy komunista. Jerzy Borejsza. Biografia polityczna, „Gazeta Wyborcza”, 19.10.2010, http://wyborcza.pl/1,76842,8532983,Eryk_Krasucki__Miedzynarodowy_komunista__Jerzy_Borejsza_.html, dostęp: 30.04.2017.
R. Kurkiewicz, Jerzy Borejsza. Magnat rewolucji, „Duży Format”, 26.07.2009, http://wyborcza.pl/duzyformat/1,127290,6848805,Jerzy_Borejsza__Magnat_rewolucji.html, dostęp: 30.04.2017.
* * *
koniec darmowego fragmentu
zapraszamy do zakupu pełnej wersji