Patologia normalności - ebook
Patologia normalności - ebook
Erich Fromm (1900-80) - amerykański psycholog i filozof pochodzenia niemieckiego, twórca psychoanalizy humanistycznej, uczeń z zarazem wnikliwy krytyk Zygmunta Freuda, autor tak słynnych książek jak "Zapomniany język" i "Mieć czy być" rozważa w książce "Patologia normalności" zasadniczą dla współczesnego człowieka sprawę, zasadniczy temat: a tym tematem jest pytanie czy żyjący we współczenym świecie człowiek jest jeszcze zdrowy psychicznie? Co wpływa na jego psychiczną i moralną konstrukcję? Na czym polega normalność i odstępstwo od normy teraz (w naszych czasach) i wreszcie co sprzyja zdrowiu psychicznemu a co wywołuje chorobę. Najważniejsze pytania, niejednoznaczne odpowiedzi i wszystko napisane prosto, jasno, przejrzyście i mądrze, bardzo mądrze - jak zwykle u Fromma
Kategoria: | Psychologia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7998-856-3 |
Rozmiar pliku: | 464 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Nota redakcyjna
Przedmowa (Rainer Funk)
I. Patologia normalności współczesnego człowieka
1. Zdrowie psychiczne we współczesnym świecie
2. Układ odniesienia i zaangażowanie we współczesnej kulturze
3. Alienacja a problem zdrowia psychicznego
4. Jak zapanować nad szalonym społeczeństwem
II. Pojęcie zdrowia psychicznego
1. Dominujące pojęcia zdrowia psychicznego
2. Zdrowie psychiczne a podejście ewolucyjne
3. Moje własne pojęcie zdrowia psychicznego
III. Humanistyczna nauka o człowieku
1. Rozważania wstępne
2. Ogólne cele
3. Konkretne cele
4. Uwagi ogólne
IV. Czy człowiek jest z natury leniwy?
1. Aksjomat o dziedzicznym lenistwie człowieka
2. Dowody obalające ten aksjomat
BibliografiaPrzedmowa (Rainer Funk)
Na początku lat 50. Erich Fromm zajął się intensywnie zagadnieniem, czy człowiek żyjący we współczesnym społeczeństwie przemysłowym jest jeszcze zdrowy psychicznie. Z tego względu wykorzystywał różne zaproszenia na wykłady i odczyty do wypowiadania się na ten temat. Szczególnie jego nowy socjopsychologiczny punkt wyjścia w rozważaniach umożliwił mu przekształcenie metody psychoanalitycznej w rozległą krytykę patologii „normalnego”, przystosowanego społecznie człowieka. Tym samym mógł poddać gruntownej analizie rozpowszechnione usilne dążenia , które dominują w zachowaniach w społeczeństwie i przez to kształtują obraz normalności. Fromm odpowiedział na nowo w wyczerpujący sposób na pytanie, co naprawdę sprzyja zdrowiu psychicznemu , a co wywołuje u człowieka chorobę.
Zamiarem Fromma jest powiązanie usilnych dążeń kształtujących zachowania z warunkami gospodarczymi i społecznymi , tak że cechy charakteru niezmiernie powszechne w społeczeństwie mogą być pojmowane jako wynik procesu dostosowania się do danej sytuacji społeczno-ekonomicznej. Metoda ta doprowadziła Fromma w latach 30 do odkrycia autorytarnego charakteru społecznego , pod koniec lat 40 do odkrycia charakteru marketingowego , a na początku lat 60 do odkrycia nekrofilnego charakteru społecznego .
Analiza współczesnych metod produkcji i analiza psychicznych zdolności przystosowania, przy pomocy których człowiek próbuje sprostać wymaganiom obecnej gospodarki, wykazuje, iż od człowieka wymaga się postaw psychicznych i dążeń – cech społecznych , które powodują u niego chorobę psychiczną. To co jest korzystne dla funkcjonowania obecnego systemu ekonomicznego, okazuje się być szkodliwe dla psychicznego zdrowia człowieka. Zatem to, dzięki czemu ktoś w dzisiejszym społeczeństwie osiąga sukces, przy bliższym przyjrzeniu okazuje się niekorzystne dla jego zdrowia psychicznego. Dlatego powstaje podejrzenie, że to co normalne, stanowi wyraz chorobliwego rozwoju.
Fromm bada patologię normalności , ukazując skutki gospodarki rynkowej wywołujące w człowieku chorobę. W centrum tego cierpienia normalności znajduje się rosnąca niezdolność człowieka do pozostawania w kontakcie z rzeczywistością. Fromm rozwija kliniczne pojęcie wyobcowania i demonstruje jego różnorodne przejawy i implikacje. Najistotniejsza implikacja dotyczy nowego pojmowania człowieka i jego zdrowia psychicznego. Te nowe teorie prowadzą do programowego postulatu stworzenia humanistycznej nauki o człowieku .
Niniejsza książka łączy w sobie na pierwszy rzut oka różnorodne artykuły: pierwsza część zawiera cztery wykłady z 1953 roku i jeden wykład z 1962 roku, które zachowały się w formie odpisów z taśm magnetofonowych (transkrypcji) i odzwierciedlają słowo mówione. Jest w nich mowa o zdrowiu psychicznym i panujących patologiach normalności. Druga część traktuje o nowej nauce o człowieku związanej z patologią obecnej kultury, a przedstawionej w krótkim programowym artykule z 1957 roku, którym Fromm chciał zapoczątkować działalność „Instytutu Nauki o Człowieku”, jak również w obszerniejszym artykule naukowym poświęconym aksjomatowi, że człowiek z natury jest leniwy. Właśnie ten artykuł z lat 1973 i 1974 może zilustrować, w jaki sposób Fromm usiłuje uciec od patologii normalności w sferze naukowej. Z jednej strony odpowiada na pytanie interdyscyplinarnie, patrząc całościowo na rezultaty badań różnorodnych gałęzi nauki, i ocenia ich znaczenie ideologiczno-krytycznie pod kątem przyjętego wizerunku człowieka. Z drugiej strony łączy wyniki badań różnorodnych dyscyplin ze swoimi teoriami o zdrowiu psychicznym, które opierają się na humanistycznym obrazie człowieka.
Cztery wykłady dotyczące patologii normalności współczesnego człowieka, które zostają opublikowane po raz pierwszy, Fromm wygłosił 26 i 28 stycznia oraz 2 i 4 lutego 1953 roku w New School for Social Research w Nowym Jorku. Fromm miał wykłady i seminaria w tej placówce już od 1941 roku, przy czym tematy poruszane tam przez niemal 20 lat odzwierciedlały za każdym razem aktualne zainteresowania Fromma określonymi zagadnieniami. Od 1950 roku Fromm mieszkał w Meksyku, gdzie miał niezbędny dystans kulturowy, z którego mógł krytycznie obserwować amerykańskie społeczeństwo ery przemysłowej. Pod koniec wykładu pn. „The Contribution of the Social Sciences to Mental Hygiene”, wygłoszonego 11 grudnia 1951 roku podczas Forth Congress of Mental Hygiene w Meksyku, w którym Fromm po raz pierwszy przedstawia swe zainteresowanie powiązaniami między społeczeństwem a psychiką oraz pojęciem zdrowia psychicznego, opisuje Meksyk jako kraj nowoczesny, „in which an old tradition culture is still alive – a culture in which people can allow themselves to be ‘lazy’ because they are able to enjoy life; where a carpenter still enjoys making a good chair, rather than to think how to make it quick and cheap; where a peasant may still prefer to have free time, to having more money” (E. Fromm, 1952a, s. 42).
Cztery wykłady, które Fromm wygłosił w 1953 roku w New School for Social Research, zostały umieszczone w wykazie wykładów pn. Mental Health in the Modern Word. Nawiązują one do analizy orientacji marketingowej Fromma w książce Man for Himself (1947a) opublikowanej w 1947 roku, przy czym w znacznie szerszym stopniu prezentują psychodynamikę procesu alienacji w gospodarce rynkowej. Fakt, iż nie odbieramy pustki/wypalenia i dewaluacji/obniżenia wartości człowieka i uzależnienia od rynku jako czegoś anormalnego, stanowi wyłącznie oznaką tego, co Fromm w The Sane Society (1955a) określa patologią normalności.
Drugi wykład The Concept of Mental Health opublikowany po raz pierwszy w drugim rozdziale niniejszej książki Fromm wygłosił 1 grudnia 1962 roku z okazji „Latynoamerykańskiego seminarium o zdrowiu psychicznym”, zorganizowanego przez Panamerykańską Organizację Zdrowia, regionalną Organizację Światowej Organizacji Zdrowia w Cuernavace w Meksyku. Wykład zarejestrowany na taśmie magnetofonowej został przetranskrybowany i opracowany przez Ericha Fromma, ale nigdy nie został opublikowany. Tenże wykład ma jednak doniosłe znaczenie z wielu powodów. Jest pierwszym dokumentem związanym z odkryciem przez Fromma nekrofilii (informację o jej odkryciu Fromm opublikował dopiero dwa lata później w książce The Heart of Man, 1964a). Fromm mówi po raz pierwszy w tym wykładzie o narcyzmie jako chorobie psychicznej współczesnego społeczeństwa, w końcu także w tym miejscu, podobnie jak w wykładach z 1953 roku, traktuje wyobcowanie jako fenomen istotny pod względem klinicznym.
Istnieje jednak wyraźna różnica pomiędzy wykładem z 1962 roku i wykładami z 1953 roku: zasadnicze uznanie dla gospodarki rynkowej i przeświadczenie o możliwości pokonania aspektów chorobotwórczych gospodarki rynkowej, które wyraźnie charakteryzują wykłady z 1953 roku, ustąpiły miejsca sceptycyzmowi w obliczu rosnącego narcyzmu społecznego i nekrofilii. Ta sceptyczna postawa nasiliła się jeszcze w kolejnych latach, tak że Fromm w 1970 roku mówi o „kryzysie współczesnego społeczeństwa” , niezwykłym w historii ludzkości , ponieważ jest kryzysem życia jako takiego (E. Fromm, 1970g, s. 159).
Fromm był przekonany o tym, że nasza przyszłość w decydującym stopniu zależy od tego, czy świadomość obecnego kryzysu będzie w stanie zmotywować najzdolniejszych ludzi do poświęcenia się nauce o człowieku, która na nowo postawi go w centrum ich zainteresowania. Tylko dzięki intensywnym wysiłkom można pokonać choroby psychiczne współczesnego społeczeństwa. Jego pojmowanie nauki humanistycznej o człowieku nigdzie nie wyraża się wyraźniej i konkretniej jak w krótkiej programowej rozprawie zatytułowanej Institute for the Science of Man, napisanej w 1957 roku. Z inicjatywy publicystki Ruth Nandy Anshen dążył przez pewien czas do założenia własnego instytutu, który realizowałby humanistyczną ideę nauki. Fakt, iż nigdy nie doszło do stworzenia tego instytutu, nie umniejsza wartości jego wyobrażeń dotyczących humanistic science of man.
Tom ten zawiera na koniec rozprawę naukową Is Man Lazy by Nature? Części rękopisu powstały wcześniej w związku z książką pt. The Anatomy of Human Destructiveness (1973a). Opracowana w 1974 roku rozprawa miała stanowić pierwszą część nowej książki, której Fromm już w liście pod koniec października 1973 roku nadał roboczy tytuł „To Be Or to Have”. Fakt nieumieszczenia przez Fromma rozprawy w książce To Have Or to Be? (1976a) może mieć związek z tym, że wykraczałaby ona poza ramy tej książki. W niniejszym tomie czytelnikowi zostaje udostępniony zaczerpnięty z manuskryptu rozdział „Steps to Being”, opublikowany dopiero 15 lat po jego powstaniu w tomie wydanym pośmiertnie pn. The Art of Being (1989a), podobnie jak rozprawa pn. Is Man Lazy by Nature?
Pytanie, czy człowiek jest leniwy z natury, okazuje się po bliższej analizie kwestią zasadniczą w rozumowaniu Fromma, poruszając równocześnie poważny problem teraźniejszości: czy można przezwyciężyć obecny kryzys ludzkości. W trzecim wykładzie z 1953 roku Fromm wyjaśnia, że rozsądny i uczuciowy związek z rzeczywistością jest nie tylko kryterium decydującym o zdrowiu psychicznym, lecz także stanowi własne psychiczne źródło energii, któremu jednak grozi wyczerpanie na skutek wyobcowującego oddziaływania gospodarki rynkowej. Patologię normalności należy rozumieć jako rosnącą niezdolność człowieka do aktywnego kontaktu z rzeczywistością. Właśnie tego dotyczy pytanie, czy człowiek jest z natury leniwy i bierny. Czy człowiek musi zostać zmotywowany przez bodźce do aktywnego kontaktu z rzeczywistością, czy też posiada wrodzone dążenie do bycia aktywnym i do kontaktu z rzeczywistością ? Fromm próbuje znaleźć w różnych gałęziach nauki, przede wszystkim w neurofizjologii, potwierdzenie dla swego przekonania, że zasadniczo człowiek posiada zdolność do samorealizacji, a rozwój psychiczny i zdrowie psychiczne są bezpośrednim wyrazem aktywnego, w nim samym zakorzenionego zainteresowania rzeczywistością, podczas gdy przeciwstawne założenia naukowe w rzeczywistości opowiadają się za patologią normalności.
Podział książki i wszystkie nagłówki pochodzą od wydawcy, z wyjątkiem rozdziału Humanistic Science of Man. Ponadto uwagi edytorskie i opuszczone fragmenty tekstu zostały ujęte w kwadratowe klamry.
Tybinga, lipiec 2010
Rainer Funk1. Zdrowie psychiczne we współczesnym świecie
(Pierwszy wykład: 26 stycznia 1953)
a) Co to jest zdrowie psychiczne?
Istnieją dwa możliwie podejścia, jeśli chodzi o pytanie, czym jest zdrowie psychiczne we współczesnym społeczeństwie. Jedno z nich ma charakter statystyczny, a drugie analityczny, jakościowy.
Podejście statystyczne jest proste i można je pokrótce omówić. Pytamy o liczby opisujące zdrowie psychiczne współczesnego społeczeństwa i co nam mówi statystyka. Liczby te nie są w istocie szczególnie zachęcające. Dowiadujemy się, że rocznie wydajemy w Stanach Zjednoczonych około miliarda dolarów na opiekę nad umysłowo chorymi i że około połowę naszych łóżek szpitalnych zajmują osoby chore psychicznie.
Liczby te są nawet jeszcze mniej zachęcające – są zdumiewające i wymowne, jeśli weźmiemy pod uwagę niektóre dane dotyczące Europy, gdzie stwierdzamy, że kraje europejskie, które są najbardziej stabilne, bezpieczne, takie jak Szwajcaria, Szwecja, Dania i Finlandia, należą do krajów o najsłabszym zdrowiu psychicznym, to znaczy obfitujących w znacznie większą liczbę schizofreników, samobójców, alkoholików i zabójców niż inne kraje europejskie.
I tutaj nasze dane statystyczne naprawdę stanowią problem. Co to znaczy, że owe kraje europejskie, które pod względem społecznym i kulturalnym osiągnęły dokładnie to, co wydaje się ideałem, do którego dążymy, ale którego jak dotąd nie osiągnęliśmy, owej typowej dla klasy średniej zamożności, opartej na wielkim poczuciu bezpieczeństwa ekonomicznego, a mimo to kraje te wydają się znajdować w stanie, który nie dowodzi, że ten sposób życia tak bardzo sprzyja zdrowiu psychicznemu czy szczęściu, jak zawsze uważaliśmy.
Równocześnie, choć w Stanach Zjednoczonych i w Europie choroby umysłowe są tak powszechne, z drugiej strony można mówić o wielu zjawiskach korzystnych. Poprawiła się opieka nad chorymi psychicznie. Opracowano nowe metody. W Europie i Ameryce powstał ruch poświęcony higienie psychicznej i tak naprawdę nie wiemy, czy nasze liczby po prostu odzwierciedlają większe nasilenie chorób umysłowych, czy też pośrednio wskazują na większą troskę o zdrowie psychiczne, osiągnięte dzięki lepszym metodom, dokładniejszym obserwacjom, większemu dostępowi do opieki medycznej i dzięki temu rozpoznajemy znacznie skuteczniej, kto jest chory umysłowo, wskutek czego nasza statystyka jest znacznie gorsza, niżeli byłaby, gdybyśmy nie poświęcali tyle uwagi i nie skupiali się na zdrowiu psychicznym i jego braku. Sądzę, że jeśli będziemy się posługiwali tylko podejściem statystycznym i przyglądali samym liczbom, będziemy tak samo zdezorientowani jak wtedy, gdy nie dysponowaliśmy tymi liczbami i nie wiedzieliśmy, co znaczą, co często się zdarza, jeżeli zwracamy uwagę tylko na statystykę.
W ramach tych czterech wykładów chciałbym omówić nie tyle stronę statystyczną, ile jakościową. Zaczniemy od pytania: „Co rozumiemy przez zdrowie psychiczne i chorobę psychiczną?”, po czym zajmiemy się pytaniem: „Jak przedstawiają się fakty dotyczące zdrowia psychicznego i choroby psychicznej, określane w odniesieniu do struktury naszej kultury w roku 1953?”. Jeżeli chcemy mówić o zdrowiu psychicznym we współczesnej kulturze, musimy porównywać nie tylko zdrowie psychiczne z jednej strony i kulturę z drugiej, ale powinniśmy zrozumieć implikacje: co w procedurze, jakie elementy w strukturze sprzyjają zdrowiu, a jakie chorobom psychicznym.
Jeśli pytamy, co właściwie rozumiemy przez zdrowie psychiczne, musimy rozróżnić dwa podstawowe pojęcia, które są wciąż używane i często niedostatecznie odróżniane, chociaż różnica między nimi jest zupełnie wyraźna. Jedno z nich to pojęcie o charakterze relatywistycznym, społecznym. Odpowiada ono stanowi umysłu typowemu dla większości społeczeństwa. Jest podobne do definicji inteligencji. Inteligencję stanowi to, co mierzymy za pomocą testu na inteligencję. Z tego punktu widzenia zdrowie psychiczne stanowi przystosowanie się do trybu życia istniejącego społeczeństwa, zupełnie niezależnie od tego, czy społeczeństwo jako takie jest zdrowe, czy szalone. Liczy się tylko to, że dany człowiek jest do niego przystosowany.
Wielu z was zna opowiadanie H.G. Wellsa pt. Kraina ślepców (1925), w którym młody człowiek zagubiony gdzieś w górach napotyka plemię, którego członkowie od pokoleń są ślepi od urodzenia. On widzi. Jednak to jego pech, bo wszyscy są bardzo podejrzliwi, i są tam wielce uczeni lekarze, którzy rozpoznają jego chorobę jako dziwaczną czy niespotykaną anomalię twarzy, która jest źródłem wszelkiego rodzaju dziwnych i patologicznych zjawisk. . Nasz bohater zakochuje się w miejscowej dziewczynie, której ojciec jest mu niechętny, ale w końcu jest skłonny wyrazić zgodę na małżeństwo, o ile młodzieniec zgodzi się na operację, która pozbawi go wzroku. Ale zanim ten wyrazi zgodę na oślepienie, ucieka.
Implikacje opowiadania Wellsa są w pewnym sensie na tyle proste, że odpowiadają mniej więcej temu, co odczuwamy, jeśli chodzi o to, co jest normalne, a co nie, czym jest zdrowie i choroba, jeśli patrzymy na to z punktu widzenia przystosowania się. Istnieją pewne podstawowe założenia dotyczące zasady przystosowania się. Po pierwsze zakładamy, że każde społeczeństwo jako takie jest normalne, a po drugie, że choroba umysłowa stanowi odstępstwo od typu osobowości, którego to społeczeństwo pragnie, i po trzecie, że celem higieny psychicznej, celem psychiatrii, celem psychoterapii jest przywrócenie przeciętnej osobowości człowieka, niezależnie od tego, czy jest ślepy, czy też nie. Liczy się to, że zostaje przystosowany, a oni nie są niepokojeni.
Z tego punktu widzenia mamy do czynienia z pewnymi elementami, które można wyróżnić. Jednym z nich są odczucia: wszyscy mamy skłonność do opinii, że nasza rodzina, nasz naród, nasza rasa są normalne i że zwyczaje innych takimi nie są. Może opowiem dowcip, który uwydatni to w sposób dość drastyczny, dowcip o człowieku, który przychodzi do lekarza i chce mu opowiedzieć o jednym ze swych objawów, rozpoczynając w taki sposób: „No więc panie doktorze, codziennie rano, po tym jak wezmę prysznic i zwymiotuję”… tutaj lekarz mówi: „Co takiego, to znaczy że codziennie rano pan wymiotuje?”, a pacjent pyta: „Ale panie doktorze, czy tak nie jest ze wszystkimi?”.
Sądzę, że jest to dość zabawne, ponieważ podkreśla nastawienie, jakie w mniejszym lub większym stopniu jest udziałem nas wszystkich. Możemy wiedzieć, że nasze najbardziej osobliwe dziwactwa są udziałem innych, ale nie wiemy, że istnieje wiele dziwactw, które uważamy za pospolitą ludzką właściwość, które są dość szczególne w naszych rodzinach, w Stanach Zjednoczonych czy w ogóle w świecie zachodnim, które wszakże w żadnym wypadku nie stanowią koniecznego elementu struktury ludzkości.
Ale dotyczy to nie tylko odczuć, zaściankowego wrażenia, że to, jacy jesteśmy i jak zostaliśmy wychowani, jest normalne. Mamy tu także do czynienia z pewną filozofią. Filozofię tę można by nazwać relatywistyczną w tym sensie, że przede wszystkim powiada: „Nie można sformułować obiektywnie słusznego twierdzenia dotyczącego wartości”. Można powiedzieć, że dobro i zło to kwestia wiary. W gruncie rzeczy są jedynie wyrazem tego, co się czyni i co jest preferowane w ramach jednej kultury, w stosunku do innej. To, co ludzie lubią robić w ramach jednej kultury, nazywają dobrym, a to, czego nie lubią robić, nazywają złym. Ale nie ma w tym nic obiektywnego. Jest to jedynie sprawa upodobań.
W przeciwieństwie do tego punktu widzenia istnieje też inny, który omówiłem bardziej szczegółowo w pracy Man for Himself , a który zakłada, że rzeczywiście istnieją obiektywnie uzasadnione oceny wartościujące, niebędące sprawą upodobań czy wiary. Tak jak lekarz lub psycholog może formułować obiektywnie słuszne twierdzenia, że – pod warunkiem iż przyjmiemy pewnik, że lepiej jest żyć niż umrzeć czy też że życie jest lepsze niż śmierć – to jedzenie jest rzeczywiście lepsze niż inne. To powietrze albo odpoczynek czy sen są lepsze niż inne. Jedno jest dobre dla zdrowia, a coś innego w wypadku danej osoby jest złe. Uważam, że nie tylko ze względu na nasze ciało, lecz także ze względu na naszą duszę, możemy sformułować równie obiektywne twierdzenie dotyczące tego, co jest dobre, a co złe dla naszej duszy, w oparciu o posiadaną wiedzę co do jej natury i praw nią rządzących.
W istocie wiemy bardzo niewiele. Wiemy zapewne więcej na temat witamin i kalorii niż na temat tego, czego potrzebuje nasza psychika do normalnego życia, ale z drugiej strony, jak wszyscy wiemy, mody dotyczące witamin i kalorii ulegają zmianom, i nie wiem, czy – jeśli zajmiemy się tym problemem, problemem naszej duszy dokładniej – nie możemy odkryć, że dysponujemy znaczną wiedzą na ten temat, jeśli tylko zwrócimy na to uwagę.
Relatywizm socjologiczny, który mówi: „To co jest niezbędne dla istnienia i przetrwania danego społeczeństwa, jest zarazem tym, co jest dobre samo w sobie”, nie jest tak przypadkowy, jak się wydaje. Faktycznie z punktu widzenia każdego istniejącego społeczeństwa z trudem można zrozumieć, dlaczego nie udaje mu się przyjąć takiej postawy, ponieważ społeczeństwo o pewnej określonej strukturze może istnieć tylko o tyle, o ile jego członkowie przyjmą postawę gwarantującą mniej lub bardziej płynne jego funkcjonowanie. Jednym z wielkich trudów, który podejmuje każde społeczeństwo w dziedzinie instytucji kulturalnych, oświatowych, religijnych itp., jest stworzenie takiego typu osobowości, która pragnie czynić to, co powinna, która nie tylko jest skłonna, lecz także chętna, aby odgrywać tę rolę nałożoną przez społeczeństwo tak, aby funkcjonowało w sposób płynny.
Jeżeli weźmiemy wojownika, jak w społeczeństwie grabieżczym, w którym zadaniem jego członków jest prowadzenie wojen, podbój, agresja, łupienie i zabijanie i w społeczeństwie tym znajdzie się jeden człowiek mniej więcej pokroju Byczka Fernanda, członkowie tego społeczeństwa będą się czuli nieswojo, prowadząc wojny i zachowując taką strukturę. W końcu struktura ta nie jest wynikiem jakiegoś przypadkowego wyboru, ale jest zakorzeniona w wielu obiektywnych warunkach historycznych, w których to społeczeństwo funkcjonuje i których nie można tak łatwo zmienić. Albo jeśli przeciwnie, weźmiemy społeczeństwo skłonne do współpracy, rolnicze, i jeden członek tego społeczeństwa jest typem wojownika, będzie równie nie na miejscu. Będzie tak samo uważany za chorego, a jeśli więcej ludzi pójdzie w jego ślady, staną się zagrożeniem dla funkcjonowania wspólnoty.
Można by rzec, że każde społeczeństwo posiada własny, uzasadniony interes dotyczący zgodności, interes z punktu widzenia przetrwania tego społeczeństwa, które musi zachować własną strukturę i indywidualność. Oczekiwanie tej zgodności widać w życiu. Z pewnością w roku 1953 nie potrzebuję jej podkreślać, ale może należy podkreślić nieco silniej fakt, że przetrwanie społeczeństwa, a przynajmniej współczesnego społeczeństwa, opiera się także na nonkonformizmie. Gdyby społeczeństwo ludzi jaskiniowych istniało w oparciu o pełną zgodność, oczywiście nadal żylibyśmy w jaskiniach i nadal bylibyśmy kanibalami.
Można by powiedzieć, iż rozwój ludzkości zależy od faktu, że istnieje pewna gotowość dostosowania się oraz pewna gotowość, pragnienie niedostosowania się, i że nie tylko ze względu na postęp, lecz w istocie ze względu na przetrwanie każdego społeczeństwa rasy ludzkiej gotowość niedostosowania się jest dla samego społeczeństwa równie istotna jak gotowość dostosowania się i poddania regułom, zgodnie z którymi społeczeństwo to uczestniczy w grze zwanej życiem.
Wśród rozmaitych punktów widzenia, zgodnie z którymi normalność albo zdrowie jest tożsame z przystosowaniem, istnieje również stanowisko, które jak się obawiam, jest głównie racjonalizacją. Wyznawca tego stanowiska mówi: „Nie, nie jestem relatywistą. Nie twierdzę, że każde społeczeństwo żyje zgodnie z tym, co normalne, dobre, zdrowe, ale tak się składa, że nasze społeczeństwo – społeczeństwo amerykańskie w roku 1953, amerykański tryb życia – jest ostatecznym spełnieniem ludzkich aspiracji”. Tak żyją normalni ludzie i podczas gdy inne społeczeństwa do chwili obecnej czy też przez ostatnie 150 lat były zacofane, być może upośledzone, postępowały niewłaściwie, my znaleźliśmy się w punkcie, gdzie podstawy życia społeczeństwa pokrywają się z tym, co z obiektywnego nie zaś z relatywistycznego punktu widzenia trzeba nazwać „normalnym” i „zdrowym”.
Jest to w istocie bardzo niebezpieczny punkt widzenia, ponieważ mimo że brzmi tak obiektywnie i tak się różni od stanowiska socjologicznego, reprezentowanego przez relatywistów, w rzeczywistości jest tylko innym sposobem racjonalizacji tego samego. Poświęcę teraz nieco czasu, próbując pokazać, że chociaż nasze społeczeństwo posiada wiele cech dobrych, wiele takich, z których można być dumnym, jest rzeczą co najmniej wątpliwą, czy tryb życia, jakie obecnie prowadzimy, bardziej sprzyja zdrowiu psychicznemu niż chorobie umysłowej.
W moich wykładach pragnę bardziej szczegółowo przeanalizować wpływ naszego trybu życia na ludzi. Jak oddziałuje na człowieka, na jego tryb życia, na organizację naszego społeczeństwa, na nasze podziały polityczne? Jak oddziałuje na nasze zdrowie psychiczne, w jakim stopniu sprzyja chorobom umysłowym i jakie są rozmaite reakcje i możliwości dalszego rozwoju, aby to dobre uczynić lepszym, a to co złe, znikło.
Zdaję sobie sprawę, że w roku 1953 wszystko to ma charakter dość emocjonalny. Z jednej strony spotykamy się z krytyką Stanów Zjednoczonych, którą dziś znajdujemy jedynie u stalinistów, gdy słyszymy, że ludzie nie tylko głodują w całym kraju, że nie ma w nim nic dobrego, tylko samo zło. Jest to ten rodzaj krytycyzmu, do którego nie ma co przywiązywać zbyt wielkiej wagi, przynajmniej z obiektywnego punktu widzenia, ponieważ jest to po prostu kłamstwo. Myślę, że świat, w którym żyjemy, jest jednym z najlepszych ze światów, jaki ludzka rasa kiedykolwiek zbudowała, co nie znaczy zbyt wiele, ponieważ jak dotąd ludzkość nie zbudowała wielu dobrych światów i niemało tu można krytykować, przynajmniej z punktu widzenia obserwatora tego, co się dzieje. Niemniej jednak taka jest moja pierwsza reakcja, kiedy słyszę, że jest to okropny świat, ponieważ jeśli się zapoznać z tym, co się działo na świecie w ciągu ostatnich pięciu, sześciu tysięcy lat, można powiedzieć, że jest to mimo wszystko jeden z najbardziej udanych eksperymentów i nawet przy jego ogromnych wadach jest czymś, co niesie nadzieję na naprawdę konstruktywny rozwój, pod warunkiem że będziemy mieli na tyle zdrowego rozsądku, żeby zrozumieć, co jest potrzebne, i uniknąć tego, czego się da uniknąć.
Druga skrajność to podejście patriotyczne, które mówi, że amerykański styl życia to wszystko, czego możemy pragnąć. Jest najlepszy, jaki kiedykolwiek istniał, i nie należy zadawać żadnych pytań. Jest to dość prymitywne podejście, które nie dowodzi myślenia, i jak się obawiam, nawet wielkiej troski, ponieważ nie widzę żadnego powodu, dlaczego miałoby być cnotą przekonanie, że mój kraj jest wspaniały, skoro wszyscy uważamy, że nie jest cnotą mówić, że ja jestem wspaniały. Jeżeli powiem, że jestem wspaniały, pomyślicie, że jestem jakiś dziwny, i nie będziecie mnie darzyć zbyt wielkim szacunkiem, ale jeżeli powiem, że mój kraj jest wspaniały, taką ocenę uważa się za wielce rozsądną i godną pochwały. Jest ona wyrazem prawdziwego egocentryzmu i takiego samego braku troski, jak gdyby ktoś był usatysfakcjonowany tego rodzaju stwierdzeniami, nie pytając o to, co jest nie tak, i nie przejawiając w związku z tym żadnego niepokoju.
b) Zasady i postawy współczesnego społeczeństwa
Zanim zajmiemy się konkretnym problemem zdrowia psychicznego współczesnego społeczeństwa, pozwólcie, że pokrótce omówię podstawowe zasady i postawy, na których opiera się współczesne społeczeństwo i z których wyrasta.
Pierwszą zasadą współczesnego zachodniego świata jest to, że jednostka wyłania się z grupy, do której należy, w ustalony, określony sposób i musi żyć w zgodzie ze sobą, że stanowi jednostkę i nie jest już członkiem społeczeństwa statycznego, jakim było przez wiele stuleci średniowieczne społeczeństwo feudalne. Jest to w pewnym sensie to, co nazywamy indywidualizmem albo wolnością współczesnego człowieka, w porównaniu z ustaloną pozycją, pozycją statyczną człowieka średniowiecza, który był przede wszystkim członkiem grupy i z racji samej jej struktury nigdy nie przestał być jej członkiem. Człowiek współczesny wyzwolił się z tych pierwotnych więzów, z owej pierwotnej struktury. Wszelako lęka się tak uzyskanej wolności. Nie jest już członkiem jednolitej grupy, ale stał się automatem, który jednak trzyma się tej grupy, konwencji, opinii publicznej, wszelkiego rodzaju ugrupowań, ponieważ nie wie, co uczynić ze swą wolnością. Nie może znieść tego, że jest sam i wolny od owych więzów, które określały jego miejsce w społeczeństwie.
Następną cechą współczesnego społeczeństwa zachodniego, blisko związaną z faktem wyłonienia się jednostki ze zbiorowości, jest to, co zazwyczaj nazywamy „indywidualną inicjatywą”. Powiedzmy, że w średniowiecznej gildii jej członek był uzależniony od działalności gospodarczej tejże gildii. We współczesnym społeczeństwie kapitalistycznym ludzie są wolni. Kapitalista jest wolny. Robotnik jest wolny. Działają we własnym interesie i każdy z nich realizuje to, co się nazywa „indywidualną inicjatywą”. Jednak choć ta indywidualna inicjatywa była tak wyraźna w dziewiętnastym wieku, dziś żyjemy w kulturze, w której ludzie przejawiają coraz mniej indywidualnej inicjatywy; wprawdzie mogą posiadać indywidualną inicjatywę w sensie ekonomicznym, ale i tak jest to znacznie mniej niż sto lat temu, z powodu pewnych zmian w strukturze współczesnego kapitalizmu. Ale jeśli pytamy, czym jest indywidualna inicjatywa, oprócz inwestowania pieniędzy, jest to w istocie bardzo niewiele, jeśli chodzi o sedno sprawy.
Być może ludzie w społeczeństwie średniowiecznym mieli równie wiele albo więcej indywidualnej inicjatywy, jeśli mamy na myśli zadziwienie życiem, traktowanie go jak przygody, korzystanie z życia, aby choć trochę różnić się od sąsiada. Jestem zdania, że prawdopodobnie ludzie w większości kultur mają więcej indywidualnej inicjatywy od nas. Myślę, że indywidualna inicjatywa w sensie ludzkim, w odróżnieniu od sensu czysto ekonomicznego, u współczesnego człowieka spadła do minimum.
Trzecią cechą charakterystyczną dla współczesnego społeczeństwa jest fakt, że stworzyliśmy naukę i uruchomiliśmy działanie, które umożliwia nam walkę z naturą i zdobycie nad nią panowania w niespotykanym dotychczas stopniu – tak jest rzeczywiście. Ale zarazem my – dumni poskramiacze natury – staliśmy się niewolnikami tej samej ekonomicznej machiny, którą stworzyliśmy. Zapanowaliśmy nad naturą, ale owa machina zapanowała nad nami. Jesteśmy zapewne bardziej zdominowani przez przedmioty kultury materialnej, które stworzyliśmy za pomocą naszych maszyn niż ludzie w wielu kulturach zdominowanych przez naturę, której nie nauczyli się kontrolować. Przynajmniej, biorąc pod uwagę niebezpieczeństwa trzęsień ziemi czy powodzi, które stanowią zagrożenia o charakterze naturalnym, i porównując te niebezpieczeństwa z ryzykiem wybuchu wojny atomowej, myślę, że jest to wyrazem faktu, jak bardzo zagrażają nam twory własnej produkcji, i to znacznie bardziej niż w wypadku kultur zdominowanych przez naturę.
Czwartą cechą charakterystyczną współczesnej kultury jest jej podejście naukowe. Przez podejście naukowe rozumiem coś, co znacznie wykracza poza sens techniczny tego, czym jest takie podejście. Mówiąc po ludzku, podejście naukowe to zdolność do bycia obiektywnym, to znaczy okazywanie pokory wobec świata takiego, jakim jest, czy też innych ludzi, innych rzeczy i nas samych i niezniekształcanie rzeczywistości naszymi pragnieniami i odczuciami, wiara w potęgę naszej zdolności poznawania prawdy, rzeczywistości, ale zarazem nieustanna gotowość zmiany naszego myślenia w wyniku uzyskania nowych danych oraz uczciwość i obiektywizm, manifestujący się w niepomijaniu danych, które moglibyśmy uzyskać, aby uniknąć zmiany naszego obrazu rzeczywistości.
Według mnie współczesne podejście naukowe jest, mówiąc po ludzku, jednym z najważniejszych elementów postępu, ponieważ stanowi wyraz ducha pokory, obiektywizmu, realizmu, które nie są obecne w tym samym stopniu i w taki sam sposób w tych kulturach, w których podejście naukowe nie istnieje. Ale co z tym zrobiliśmy? Jesteśmy teraz wyznawcami nauki i uczyniliśmy twierdzenie naukowe substytutem dawnych dogmatów religijnych. Podejście naukowe wcale nie jest dla nas wyrazem owej pokory czy obiektywizmu, ale po prostu sformułowaniem kolejnego dogmatu. Przeciętny człowiek wierzy, że naukowiec jest kapłanem, który zna wszystkie odpowiedzi i który ma bezpośredni kontakt ze wszystkim, co pragnie wiedzieć, podobnie jak niektórzy ludzie są przekonani, że jeśli ich kapłan ma kontakt z Bogiem, jeśli go widuje od czasu do czasu, czują, że i oni mają do pewnego stopnia łączność z Bogiem. Jeśli więc czytacie „Popular Science”, wiecie o najnowszych odkryciach i jesteście przekonani, że oto są naukowcy, którzy znają wszystkie odpowiedzi, jesteście wyznawcami tego nowego dogmatu, religii wiedzy i w ogóle nie musicie sami myśleć.
Kolejną cechą cywilizacji ostatnich dwustu lat jest polityczna demokracja, która stanowi ogromny krok naprzód. Oznacza ona, że ludzie mogą decydować nie tylko o tym, jaki użytek czyni się z ich podatków, lecz także o wszystkich ważnych kwestiach społecznych. Mogą decydować za siebie. Ale moglibyście znów powiedzieć, że ta idea i ta zasada, która początkowo była reakcją na zasadę państwa absolutnego czy nawet feudalnego, gdzie ludzie w ogóle nie mieli prawa uczestniczenia w decyzjach dotyczących ich własnego życia, pod wieloma względami zwyrodniała, używając bardzo mocnego określenia, tak jak przy obstawianiu konia, działając w podnieceniu, podejmując wszelkie ryzyko, uwzględniając wszystkie irracjonalne czynniki, że to numer trzy jest tym właściwym koniem, bo śnił mi się zeszłej nocy. Chociaż nie przeczę, że w procesie głosowania jest pewna doza racjonalizmu, ogólnie rzecz biorąc, nie można go określić jako wnikliwej oceny jednostek dotyczącej spraw społeczeństwa. Mimo to uważam, że jest to lepsze niż wszystko inne, czym dysponujemy, ale na pewno dalekie od tego, co sformułowano na początku.
Moglibyście zapytać, czy istnieje jakiś wspólny czynnik tych wszystkich nowych elementów współczesnego społeczeństwa, które próbowałem opisać, jeśli trzeba je rozumieć przede wszystkim jako negację struktur poprzedzających współczesność. Wolność jednostki, indywidualna inicjatywa, podejście naukowe, polityczna demokracja, panowanie nad naturą – wszystko to wyrażamy głównie za pomocą negacji. A jest akurat na odwrót. Jest inaczej. Jest to negacja tych elementów struktury feudalnej, ale obawiam się, że nie możemy zaprzeczyć temu, iż nadal formułujemy i tworzymy te idee w terminach negacji, co stanowiło nowość dwieście lub trzysta lat temu, zamiast przenieść dysputę na nowy poziom i że tak powiem, zanegować negację, poddać krytycznej ocenie to, co owa negacja oznacza, albo wyjść poza tę negację, aby dojść do nowego, bardziej konstruktywnego sformułowania tego, o co nam chodzi. Bo w końcu feudalizm czy nawet państwo absolutne nie stanowią już dla nas problemu. Chociaż artykuł wstępny New York Timesa mógł być najbardziej odkrywczym, pokrzepiającym i przekonującym dokumentem sto lat temu, nie uważam, aby w roku 1953 artykuły wstępne wywierały na mnie taki wpływ, i nie sądzę, aby miały taki wpływ na kogokolwiek, może poza tym, że stanowią potwierdzenie czyjejś opinii, co jest zawsze nader miłym doznaniem.
Ogólnie rzecz biorąc, uważam, że jeśli rozpatrujemy pozytywne cechy naszej kultury i naszego społeczeństwa, powinniśmy uznać, że wciąż tkwimy w szponach negacji i że jest na to trochę za późno. Negacja już dawno temu przestała być owocna i konstruktywna i powinniśmy przejść od negacji na nową płaszczyznę, która jest bądź negacją negacji bądź też sformułowaniem, powiedzmy, nowego stanowiska.