Philo. Kot w drodze - ebook
Philo. Kot w drodze - ebook
Kot Philo, zwykły kanapowiec nie pierwszej młodości, zostaje wystawiony na próbę: kiedy jego ukochany pan zachorował – wzywa pomoc, po czym mdleje ze stresu i nadmiaru wrażeń i budzi się dopiero u weterynarza. Po przebudzeniu wie jedno – musi odszukać Dziadka. Na szczęście ma wokół siebie życzliwe mu koty i psa, które gotowe są mu pomóc, i dzięki którym trudy chwilowego życia na ulicy stają się znośne – w dobrym towarzystwie nie-straszny jest nawet sztorm! Czy Philo odnajdzie Dziadka, czy przeszkodzą mu w tym złe Ciotki? Jak potoczą się dalsze losy jego najbliższych? Aby się o tym przekonać, dołączcie do drogi pełnej przygód razem z kotem filozofem!
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8208-949-3 |
Rozmiar pliku: | 2,5 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Jest mi wstyd.
Gdybym był człowiekiem, wyjechałbym na koniec świata i zmienił tożsamość. Albo zrobiłbym sobie operację plastyczną. Ale nie jestem.
Mówią, że jestem bardzo mądry, nawet za bardzo. Pewnie dlatego dali mi na imię Philo. Czyta się „filo”, ale pisze się przez „ph” jak philosophus.
Gdyby pisało się normalnie, przez „f”, moglibyście pomylić mnie z Filonkiem. Filonkiem Bezogonkiem, tym z książki dla dzieci.
Ja na szczęście mam ogon – podobno najwspanialszy na świecie, rude, gęste futro i zielone oczy.
Całkiem niedawno odkryłem, że jestem kotem Dziadka. I wcale nie dlatego, że to on nadał mi imię, ale dlatego, że Dziadek zawsze miał czas. Nawet kiedy siedział przy komputerze albo z książką na kolanach, nigdy nie wołał: „Psssssssssik!”, tylko delikatnie zdejmował mnie i stawiał na podłodze.
A mnie się wydawało, że jestem kotem Wnuka!
Oczywiście kiedy byłem mały, to Wnuk organizował najdziksze zabawy i gonitwy po całym domu. Wyskakiwaliśmy na siebie z dobrze zamaskowanych kryjówek i trwało to tak długo, jak długo trwało moje dzieciństwo.
Nie wiem, kto pierwszy przestał być dzieckiem – ja czy Wnuk. Faktem jest, że coraz częściej przesiadywałem na kolanach Dziadka albo wylegiwałem się na stosach książek piętrzących się na jego biurku.
Gabinet Dziadka pachniał trochę kurzem, od którego kręciło w nosie, trochę lawendową wodą po goleniu, a trochę fajkowym tytoniem. Ten fajkowy zapach nie za bardzo mi odpowiadał, pomimo że Dziadek, zapalając fajkę i pykając z niej miarowo, zwykł powtarzać pewien śmieszny wierszyk, którego uczył Wnuka, gdy ten był małym chłopcem:
– Opowiem ci bajkę, jak kot palił fajkę…
Na ścianie honorowe miejsce zajmował portret Babci, która odeszła dawno, dawno temu, gdy jeszcze ani Wnuka, ani mnie nie było na świecie.
Kiedy zapadał zmierzch, Dziadek zapalał fajkę i długo wpatrywał się w portret.
– Tak, tak… – Puszczał niebieskie kółka, które bezskutecznie usiłowałem złapać. – Tempus fugit¹.
Tempus fugit – to po łacinie, i znaczy tyle, że czas mija. Jako kot nie bardzo zdawałem sobie sprawę z tego, czym jest czas – po prostu dzień płynął za dniem, jeden słoneczny, drugi deszczowy, ten ciepły, tamten chłodny, mijały pory roku – opadały liście, zakwitały kwiaty, odlatywały ptaki, motyle przysiadały na oknie.
Dalsza część rozdziału dostępna w pełnej wersji
¹ Kot Philo, jako kot należący do filologa klasycznego, siłą rzeczy do swojego słownika włącza kilka najczęściej używanych sentencji (z wyjątkiem cytatu z Plutarcha, który po prostu wpadł mu w ucho i przydał się zupełnie niespodzianie – patrz strona 136) z tego prostego powodu, iż koty, jako stworzenia niesłychanie inteligentne, mają zwyczaj trafnego a krótkiego komentowania otaczającej je rzeczywistości… Wziąwszy pod uwagę, że nie każdy musi być filologiem klasycznym lub kotem filologa klasycznego, zamieszczam ich tłumaczenie i, jako że od dziecka mam zaszczyt mieszkać pod jednym dachem z kotami, pozwoliłam sobie na dodanie niezbędnych komentarzy – autorka.
Tempus fugit (z łac. ‘czas ucieka’) – tu akurat nie ma co komentować… jeśli spóźnisz się na śniadanie, zawsze znajdzie się jakiś obżartuch, który najpierw sprawdzi, co zawiera twoja miska…