- W empik go
Piarżysko. Tatry i Zakopane w reportażach prasowych przełomu XIX i XX wieku - ebook
Piarżysko. Tatry i Zakopane w reportażach prasowych przełomu XIX i XX wieku - ebook
Fascynacja górami, któż z nas jej nie doświadczył? Zachwyt ich potęgą, majestatem i tajemniczością nie był także obcy wizytującym Zakopane i okolice pierwszym turystom XIX wieku. Byli wśród nich wielcy pisarze (B. Prus, A. Asnyk, K. Przerwa-Tetmajer), malarze (W. Gerson, S. Witkiewicz), politycy, dziennikarze i ciekawi świata podróżnicy. Niektórzy opisali swoje wrażenia i przeżycia, publikując je w gazetach i tomach wspomnień.
Niniejsza książka zbiera wiele z tych relacji i zapisków. Opatrzone ciepłym, serdecznym komentarzem Michała Jagiełły są źródłem wiedzy o odkrywaniu piękna Tatr, kultury jej mieszkańców, opisem bohaterów wypraw górskich.
Spis treści
Spis rzeczy:
Pochwała piarżyska
Józef Łepkowski o Tatrach i nie tylko
M.S.: Kościeliska, Kuźnice i kultura klasyczna
Krajoznawca spada z Zawratu
Bronisław Ryx o Zakopanem
Lipiec 1871 w Tatrach
[Antoni Zaleski na Polskim Grzebieniu]
Mieczysław G. Pawlikowski w Zakopanem i Tatrach
Adam Asnyk. Tatry i Zakopane
Bolesław Prus i górskie widoki
Sęp żeruje pod Reglami
Kartki z podróży
Wędrówki na Orawę
Krytyk teatralny i jego wędrówki
Górskie przygody Tadeusza Micińskiego
Mistyfikacja z Giewontem
Kazimierz Przerwa-Tetmajer – echa tatrzańskie
Kazimierz Przerwa-Tetmajer:
publicystyka o Zakopanem, Tatrach i góralszczyźnie
Przypisy
Indeks osób
Indeks nazw geograficznych
Kategoria: | Literatura faktu |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-244-1050-7 |
Rozmiar pliku: | 7,0 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Piarg – to ułomki, które kiedyś były wysoko. Niemal pod każdą większą ścianą skalną znajdujemy piarżyska – piarg uformowany w trójkąt przez czas wygrywający na swoich instrumentach, którymi są woda i śnieg, słońce i mróz, orzeźwiający powiew i przewalający się przez główną grań Tatr halny wiatr. Bloki skalne, istne sarkofagi z granitu lub wapienia, i ruchome głazy, aż po ostry żwir i wreszcie proch. Na tyle żyzny, że zakorzenia się w nim trawa, krzew, a nawet sama upartość kosodrzewina. Oczywiście – mają swoje indywidualne cechy. Jedne są wciąż żywe i tak zachłanne, że wczołgują się do jezior, inne już się ustatkowały i pogodziły ze swoją rolą – z wyniosłości do podnóżka, z twardości w ziemię: ubogą, ale przecież przyjmującą nawet limbę.
Obejmując wzrokiem górę – od szczytu po piarg – mamy prawo przypomnieć szczytowi (a przy okazji i sobie!): Spokojnie, poczekaj – i na ciebie przyjdzie kolej. Nie szarp się przeciwko prawu. W naszej materialnej rzeczywistości tak już jest: z góry, w dół, z wysokiej grani otulanej przez mgły rozpoznawalności – w zapomnienie typowe dla zwyczajnego piarżyska. Od mocno posadowionych w historii literatury pisarzy, po kamyki-postaci wydobyte z piarżyska zapomnienia na światło czytelniczej łaskawości. Głównym tematem Piarżyska są wypowiedzi kilkunastu różnych osób o Tatrach i Zakopanem, udostępniane czytającej prasę publiczności począwszy od połowy XIX do początku XX wieku. I na zakończenie esej Kazimierz Przerwa-Tetmajer: echa tatrzańskie – pierwszy przegląd opinii pisarza o tak bliskich mu górach, ale nie w twórczości beletrystycznej i poezji, lecz w innych wypowiedziach o charakterze doraźnych korespondencji prasowych, felietonów, artykułów problemowych oraz szkiców, a nawet listów. Skoro obsadziłem się w roli swego rodzaju „przeszukiwacza” tego rozległego piarżyska, za jakie uważam publikowane w dawnej prasie artykuły na interesujący mnie temat, powinienem dopuszczać do głosu tych, których arbitralnie wybrałem do prezentacji. I dlatego tak wiele w tej książce cytatów oraz przypisów lokalizujących dane przytoczenie.
Niniejszy tom to skromny owoc mojego zainteresowania naszym piśmiennictwem o Tatrach, które trwa już ponad pół wieku. Wiele godzin spędzonych nad słowem drukowanym i nad rękopisami setek autorów: tych z wyniosłej grani i tych z piarżyska, przechowywanymi w Bibliotece Narodowej, Bibliotece Jagiellońskiej, Bibliotece UW, Bibliotece PAU/PAN w Krakowie... Korzystam z okazji i składam serdeczne podziękowania pracownikom tych książnic za doznawaną od nich życzliwość.
Michał Jagiełło
Warszawa – Zakopane – Tatry, styczeń 2016.
Józef Łepkowski
o Tatrach i nie tylko
Józef Aleksander Łepkowski (1826–1894) ma swoje zasłużone miejsce w naszej kulturze i nauce, czego dowodem są jego biogramy w wydawnictwach encyklopedycznych^() i oczywiście książki dostępne w Bibliotece Narodowej oraz innych wielkich książnicach. Badacz zabytków przeszłości na ziemiach polskich, archeolog, konserwator zabytków, publicysta. Pod sam koniec lat czterdziestych XIX w. działacz polskiego ruchu narodowego na Śląsku, co zaowocowało opracowaniami Obraz dziejów Szląska dla ludu szląskiego (1849) i Wiadomościami o Szląsku (1849). W latach 1849–1851 „objeżdżał ziemię sądecką, wadowicką i inne rejony Galicji . Była to jakby pierwsza na terenie Polski próba inwentaryzacji zabytków narodowych, przy czym Ł. interesował się również archiwaliami” – pisze Celina Bąk-Koczarska^(). Później profesor pierwszej katedry archeologii UJ i rektor tej uczelni. Spośród jego książek i szkiców wymienić warto: Starożytności i pomniki Krakowa (1847), Ułomek z podróży archeologicznej po Galicji odbytej w r. 1849 („Biblioteka Warszawska” 1850, t. 3), Kalwaria Zebrzydowska i jej okolice pod względem dziejowym i archeologicznym (1850).
Nas w sposób szczególny interesują jego wrażenia z pobytu w Zakopanem i z wędrówki po Tatrach, o których co prawda wspominają autorzy encyklopedii tatrzańskiej, ale które praktycznie nie są znane. Nie znalazły się nawet wśród tekstów Łepkowskiego zamieszczonych w interesującej skądinąd antologii Romantyczne wędrówki po Galicji Andrzeja Zielińskiego^(). Sięgnijmy więc po krakowski „Czas” z 1850 roku, odnajdźmy „Dodatek Literacki” i przejrzyjmy Listy z Tatrów podpisane J.Ł. List pierwszy jest datowany: „Zakopane d. 26 sierpnia 1850 r.” i zaczyna się retorycznym pytaniem: „Szwajcaria! Włochy! Marienbad! Wołają nasi estetycy – tam widoki, tam poezja, zdrowie, życie – a któż z nich i kiedy zajrzał w rodzime Tatry? Pusto, głucho w tych cudach przyrody – ledwo kilka imion naliczyć można, co piórem lub pędzlem przypominają od czasu do czasu, że Polska ma swe Alpy”. W zeszłym roku – kontynuował autor – „zwiedzałem podtatrzańskie i tatrowe okolice, zbierając w świątyniach pomniki przeszłości ; teraz więcej dla poratowania zdrowia i nasycenia się cudami przyrody niż w celu badań wybrałem się w podróż do moich ukochanych Tatr”. Oczywiście podróżował z Krakowa wozem. I wreszcie „...jakoż nad samym wieczorem ujrzałem pod ścianami Tatr łuny ogniste zakopańskiej^() kuźni”. W liście drugim, datowanym: „Morskie Oko 26 sierpnia”, mamy zdawkowe sprawozdanie z pobytu nad tym jeziorem („Śmierć i dzika przyroda – oto cechy – oto godło ścian Morskiego Oka”), ale za to więcej o wcześniejszym zwiedzeniu „cudnej okolicy”, jak autor określa Dolinę Kościeliską: „Jakież pióro, jakiż pędzel zdoła oddać piękności Kościeliska! Czemu Mićkiewicz nie oglądał Tatr zamiast krymskich wyżyn, on jeden byłby nam opisał godnie te cuda naszych rodzimych piękności. Dzień pobytu mego w tej krainie poezji nazwę najszczęśliwszym w mym życiu; a przecież prócz S. Goszczyńskiego^() żaden z poetów naszych nie przybył w te miejsca, by się przysłuchać czarodziejskim powieściom: o bogactwach, pałacach i czynach fantastycznych Janoszki, co w jaskini źródeł Czarnego Dunajca założył swe siedlisko. Nasz tylko Głowacki i Płonczyński zdolną ręką nakreślili nam w obrazkach Kościeliskiej cuda – a teraz spotkałem artystów PP.A. Gorczyńskiego i Dębowskiego czerpiących widoki w tym nieprzebranym dla malarzy źródle”^().
Rzeczywiście, Jan Nepomucen Głowacki (1802–1847) to „pierwszy artysta – malarz polski w Tatrach” – jak swego czasu trafnie powiedział to Stanisław Eljasz-Radzikowski^(). Jego uczniami i kontynuatorami obrazowania Tatr byli Aleksander Płonczyński (1820–1858) i Leon Dembowski (1823–1904)^(). Swoje miejsce w dziejach motywów tatrzańskich w naszej sztuce ma też Adam Gorczyński (1805–1876).
W drodze do Morskiego Oka
Dolina Kościeliska koło Skały Pisanej, 1889 rok
Wróćmy do pana Józefa: „W Zakopanem zanocowałem w schludnym domku górala Marcina Krzeptyckiego ”, pochodzącego, jak twierdził, „z rodziny sołtysów . Widziałem u niego przywilej na sołtystwo, nadany jego poprzednikom przez Stefana Batorego w 1578 r., a potwierdzony przez Michała Korybuta w 1670 r.”. Po krótkim odpoczynku – kontynuował autor – „wziąwszy za przewodnika młodego sołtysiaka, udaliśmy się ku Morskiemu Oku, drogą rzadko przez zwiedzających uczęszczaną, drapiąc się najpierw na głowiasty szczyt Magury – stąd spuściliśmy się w dolinę Stawów Gąsienicowych, z których znów udaliśmy się na szczyt Kościelca. Droga na Magurę lubo męcząca i niewygodna może się jednak nazwać gościńcem w porównaniu z przeprawą do szczytu Kościelca. Pochyłość góry jest tak straszna, iż rękami przychodzi chwytać się głazów, widząc się nieraz nad przepaścią, gdy kamienie z łoskotem spod nóg usuwać się poczną. Ta piekielna przeprawa trwała przeszło 2 godziny – grób granitowy otwierał się co chwila pod mymi nogami”.
Gdy czytałem to po raz pierwszy, przez moment myślałem, że oto mamy dowód pierwszego turystycznego wejścia na Kościelec, cztery lata przed pionierem badań nad florą Tatr Feliksem Berdau, ale ostudził mnie fakt, że zamiast opowieści o trudnym zejściu z wierzchołka, mamy zdanie: „Przybyłem wreszcie do szczytu – gdzie wśród skał między odwiecznym śniegiem ujrzałem Pięć Stawów. Gdzie zanocowano przy watrze. Istna to kraina śmierci – przez dzień cały przechodu przez góry ni człowieka, ni zwierzęcia nie spotkaliśmy wśród kamieni” – wspominał wędrowiec. A więc – to tylko przejście przez Zawrat...
Niby nie ma w tych listach rewelacji – raczej typowość przejawiająca się choćby w pozytywnym odbieraniu łuny bijącej od pieców w Kuźnicach i unoszących się stamtąd dymów, jako widomych i wyczuwalnych przejawów cywilizacji, czy też w przeciwstawianiu grozy wysokogórskiego krajobrazu, kojarzącego się tylko ze śmiercią i dzikością, sielskości Kościeliskiej – a jednak są one na swój sposób zajmujące. Autora stać na przykład na taki iście impresjonistyczny obraz: „Już zmrok spuszczał się w amfiteatry gór. Pyszny to był widok nieznany mieszkańcom dolin. Jednę część piramidalnych wierchów osnuło purpurą zachodzące słońce, a na przeciwnych im szczytach srebrnymi smugi płynął jasny księżyc”^().
Bez wątpienia ujmujące są jego narzekania na nikłe zainteresowanie Tatrami poetów, artystów i geografów. Zresztą rok później w innym miejscu stwierdzał: „śmiało rzec można, iż gdyby nie Staszic, Zejszner i Pol, nawet byśmy naszych Tatrów szczegółowo nie znali”^(). Rzeczywiście: Stanisław Staszic, Ludwik Zejszner i Wincenty Pol założyli solidne fundamenty obecności Tatr w polskim piśmiennictwie, o czym pisze Jacek Kolbuszewski w swych znakomitych monografiach^().
Wtrąćmy, że Józef Łepkowski dostrzegał też osady Rusinów w rejonie Muszyny^(), a w liście pisanym z Florynki pod Grybowem trafnie zauważał: „Duchowieństwo ruskie, mimo nader ubogich dotacji przeznaczonych na wyżywienie i kształcenie znakomicie licznych rodzin, energicznie popiera narodowe usiłowania. Po roku 1848 zaprowadzono wszędzie szkoły parafialne ruskie”^(). Ukazuje się coraz więcej broszur pisanych po rusku, co nastręcza sporo trudności, jako że język ten ma różne odmiany – dopowiadał.
Bystry obserwator, wyczulony na stan zabytków, taką snuł refleksję po zwiedzeniu Czerwonego Klasztoru u podnóża Pienin: „Wewnątrz pustka wieje spod gotyckiego sklepu – ledwo wielki ołtarz pozostał cały – zresztą gołe, odarte z ozdób ściany niedługo może rozpadną się w gruzy. Przy kościele nie ma ani archiwum, ani nikogo, co by mógł dzieje tych miejsc opowiedzieć – wszystko gdzieś przepadło – zniknęło w otchłani czasu”^().
Warto wspomnieć, że w Krakowie w 1861 r. ukazała się broszura Galicja pod względem geograficzno-statystycznym, politycznym i topograficznym, opisana przez Ł. i B.; gdzie należne miejsce zajęły Tatry, Pieniny, Beskidy i inne górskie pasma. Autorami opracowania byli oczywiście Józef Łepkowski i Feliks Berdau^().
Natomiast nieco później nasz główny bohater w jednym ze swoich interesujących szkiców stwierdzał: „Wycieczki w Tatry naukowe, literackie i artystyczne są u nas od lat kilkunastu coraz powszechniejsze”. Malarze: J.N. Głowacki, A. Płonczyński, A. Gorczyński oraz Wojciech Gerson, Julian Cegliński, Alfred Schouppé i Aleksander Kotsis „dali nam kilka prób krajobrazów tatrzańskich i scen z życia ludu tamtejszego. Tego roku wrócili z Tatr z bogatymi plonami w szkicach olejnych i akwarelowych” Józef Marszewski, Gustaw Daniel Budkowski, Andrzej Grabowski^() oraz A. Gorczyński, Józef Jaroszyński i Franciszek Tepa. „Niezawodnie żadna okolica nie zyskała tak specjalnych badań, ilustracji i szczegółowych pod każdym względem opisów, jakimi Tatry poszczycić się mogą. Studiowano już owe strony ze stanowiska nauk przyrodniczych, etnografii, historii, obyczajów, strojów wieśniaczych, podań, pieśni, języka, starożytności i widoków malarskich. Można by przywieść cały szereg pisarzy, których imiona łączą się z Podtatrzem i pasmem Beskidów, nie mówiąc już o poetach i autorach pomniejszych beletrystycznych opisów. W ilustrowanych wreszcie czasopismach zebrała się także wielka ilość drzeworytów, wystawiających już to widoki z Karpat, już to obyczajowe sceny z życia ludu tamtejszego. Można by tedy, skorzystawszy z tak wielostronnych badań, wydać wspaniałą monografię Tatr, ozdobioną gotowymi już drzeworytami i tym, co gromadzą artyści nasi, a zawierającą umiejętnie zestawiony zbiór wszystkiego, co najlepszego i najgruntowniejszego napisano o owych górach. Tylko zdolny redaktor i przedsiębiorczy wydawca potrzebny do tej ponętnej, a nawet zyskownej edycji: nasuwamy im więc niniejszą myśl naszę”^().
Świetny pomysł. Wolno sądzić, że znakomitymi realizatorami owej m y ś l i byli Zofia Radwańska-Paryska i Witold Henryk Paryski z imponującą Wielką encyklopedią tatrzańską, w której są biogramy najważniejszych wymienionych w cytowanym fragmencie artystów.
Sięgnijmy teraz po esej Jacka Woźniakowskiego Tatry i malarze i odnajdźmy jakże trafną opinię, że J.N. Głowacki to „bodaj pierwszy polski malarz Tatr”. I czytajmy następnie: „Wojciech Gerson (1831–1901) zjawił się po raz pierwszy w Tatrach razem z Alfredem Schouppé późno, w roku 1860, ale za to od roku 1880 jeździł tam przez dziesięć lat corocznie i wszedł w nie głęboko. Aleksander Kotsis (1836–1901) poznał Podhale trochę wcześniej i wracał tam nieraz. Zapewne i u Głowackiego, i u Gersona, i u Kotsisa fundamentalna wydaje się postawa poznawcza. Ci malarze chcą widzieć i wiedzieć, jak to naprawdę jest – i wynik swoich dociekań chcą uczciwie pokazać. Oni Tatry odkrywają – całkiem dosłownie”^().
To „odkrywanie” Tatr przez kolejne pokolenia – złożone przecież z poszczególnych niepowtarzalnych jednostek, co prawda zanurzonych w swoim czasie, ale zdolnych do własnego spojrzenia – ma swoje dzieje i swoją, jeśli można tak powiedzieć, kroczącą teraźniejszość, jakże szybko umykającą w bliską i dalszą przeszłość; ma swoje szczyty, ściany i piarżyska... Fascynująca jest żywotność „wątku tatrzańskiego” w polskiej kulturze, co prześledzić można choćby w znakomitym kwartalniku „Tatry” redagowanym przez Marka Grocholskiego, a wydawanym przez Tatrzański Park Narodowy w Zakopanem. To właśnie tu Anna Król publikuje swoje artykuły poświęcone Tatrom w sztukach pięknych^(). W tymże czasopiśmie Witold Huculak podzielił się z czytelnikami swoimi uwagami o motywach tatrzańskich w twórczości J.N. Głowackiego^().
PS Złośliwy skrzat chyba spowodował, że tak zasłużeni w tym odkrywaniu Zofia Radwańska-Paryska i Witold Henryk Paryski właśnie Józefowi A. Łepkowskiemu przypisali Skazówkę podróży z Krakowa do Tatr i Pionin, czyli, jak podawał autor: „króciuchny przewodnik, marszrutę dla chcących zwiedzić Tatry”; a ich śladem poszedł Krzysztof Pisera w opowieści Jak dawniej po Tatrach chadzano (Zakopane 2007, 2008, 2013). Najwyższy czas, aby przywołać Lucjana Siemieńskiego, faktycznego autora, który ogłosił ten szkic anonimowo najpierw w krakowskim „Czasie” (1852, nr 165), następnie w zbiorze Mozaika. Powiastki i opowiadania (Kraków 1853, s. 52–56), i wreszcie pt. Wskazówka..., w: Lucjan Siemieński, Dzieła, t. 8: Wieczornice. Mozaika. Brodziński. Okruchy (Warszawa 1882, s. 93–96).
M.S.:
Kościeliska, Kuźnice
i kultura klasyczna
Autor Wycieczki w Tatry, podpisujący się inicjałami M.S., publikował swój reportaż w krakowskim „Czasie”, począwszy od 24 września 1853 roku^(). Ferdynand Hoesick mówił po latach: „Jedno jest pewnym, iż autorem był któryś z wybitnych znawców świata klasycznego, czego przy lada sposobności dał mnóstwo przekonywających dowodów, może aż nadto szafując porównaniami z mitologii lub dziejów starożytnych, rzymskich i greckich”^(). Uwzględnił go także Jacek Kolbuszewski w fundamentalnej monografii obecności Tatr w naszej literaturze przy okazji objaśnień, że w połowie XIX w. „daje się zauważyć tendencja do pewnej obiektywizacji doznań, mimo wciąż jeszcze występującego nałogu odszukiwania w zjawiskach górskich efektów grozy i niesamowitości, a nawet jakby licytowania się w pogoni za zwiększeniem niesamowitości w artystycznej interpretacji zjawisk”. I właśnie ów M.S. jest tu ciekawym przykładem; zresztą „w tak znacznym stopniu hołdował porównaniom typu klasycznego, że utwór jego w metodzie obrazowania stanowi niemal epigoński przejaw klasycyzmu”^(). Właśnie w owym „niemal epigoński” – kryje się spory potencjał. Bez wątpienia warto przypomnieć tego intrygującego autora sprzed ponad 165 lat.
M.S. zaczął swoją opowieść oczywistym stwierdzeniem, że „czas sprzyjający zwiedzaniu gór nadzwyczaj bywa krótki; ledwo bowiem w czerwcu śniegi topnieją, już z początkiem września zaczyna się pora wichrów i deszczów, a przynajmniej dokuczliwego zimna”. Jak tylko nastało lato, nasz autor wynajął kryty powóz i razem z damami krok za krokiem – na południe. Z postojami po drodze. W Mogilanach miejscowy proboszcz, „osiwiały pasterz”, uroczyście obchodził półwiecze swojego kapłaństwa. Podróżnikowi przypomniał się znany francuski pisarz Alphonse Lamartine i jego Jocelyn i już ta wzmianka świadczy o jego kulturze umysłowej, a to przecież dopiero początek. Za chwilę przytacza odpowiedni fragment O ziemiorodztwie Karpatów i innych gór i równin Polski (1815) Stanisława Staszica, pasujący do jego obserwacji, że za Myślenicami „lud tu osiadły liczy się do górali beskidowych, ale nie ma owej bystrości umysłu, rześkości i pięknych form, jakie odznaczają Podhalan; nie brak też tu kretynów, tych nieodgadnionych istot pojawiających się zwykle w przedgórzach przytykających do gór pierworodnych”.
Naszego sprawozdawcę interesują historia i zabytki niektórych przemierzanych miejscowości, ale o pewnym małym kościółku notuje: „Chrzcielnica kamienna obrobiona w gruby sposób, gdyby stała w jakim starożytnym romańskim lub gockim gmachu, kazałaby się domyślać archeologom najgłębszej starożytności; ale tutaj pokazuje widocznie, że sztuka przed wieki i dzisiaj nigdy nie kwitła w tych stronach” – wyrokuje. A jednak właśnie w tych okolicach, na postoju, spostrzega grubą księgę „żywota i pism św. Teresy w dobrym staropolskim przekładzie”. Jako bywały w świecie, wtrąca: „Sam własnoręczny jej rękopis w Escurialu nie zawiera ani jednego przemazanego słówka”.
Przy karczmie na Chramcówkach
Wycieczka na Boczaniu
Wycieczka na Polski Grzebień („Kłosy”, t. XXIX)
Czas siadać do powozu i trząść się po dziurawych i kamienistych drogach. Pod górę, w dół, i znowu stromo, aż pojawiła się Babia Góra. Z jednej strony patrząc – wielka, chociaż w porównaniu... Posłuchajmy: „Wszelka też wielkość, piękność, doskonałość, osobliwość bywa względną. – Nie masz na świecie równego, jak widoki w Karpatach! – wołają entuzjaści i entuzjastki pięknych widoków... Zapewne, odpowiadam im, gdyby na Karpatach zaczynał się i kończył świat, ale że cokolwiek rozpościera się dalej, więc są gdzieniegdzie piękniejsze. Wyrzec coś podobnego, można być obwinionym o świętokradztwo, mniejsza o to; jednakże jak w każdej rzeczy, tak w ocenianiu widoków potrzeba pewnego znawstwa; przyznam się, że kawał skały, gęstwia świerkowa i hałasujący po kamykach potok – to jeszcze nic tak osobliwego, żeby mdleć na ten widok, a jednak są osoby co w formalne wpadają mdłości – zupełnie jak w Spazmach modnych starego Bogusławskiego”.
Dobrze powiedziane. Ale poczciwe konie wyciągnęły powóz na widokowe miejsce. I nasz racjonalista tak wspomina tę chwilę: „Przyznam się, że widok z Obidowej góry na łańcuch Tatrów ma coś prawdziwie wielkiego, a nawet rzadkiego w swoim rodzaju, bo się za jednym rzutem oka obejmuje taki ogrom, że z niczym nie znajdziesz porównania, chyba...”. No właśnie. Od czegóż choćby najbardziej pobieżne gimnazjalne wiadomości o antyku. Chyba – ciągnie podróżny, jak się wydaje z niejaką ironią, że „sobie przypomnisz grecką bajkę o Tytanach walących Ossę na Pelion”.
Przypisy
Por. C. Bąk-Koczarska, Łepkowski Józef, w: Polski Słownik Biograficzny, t. 18, Wrocław 1973, s. 339–340; Łepkowski Józef, w: Z. Radwańska-Paryska, W.H. Paryski, Wielka encyklopedia tatrzańska, Poronin 1995, s. 687–688.00
C. Bąk-Koczarska, Łepkowski Józef, op. cit.
Por. Romantyczne wędrówki po Galicji; wybrał, opracował i przedmową poprzedził A. Zieliński, Wrocław 1987.
Obok przymiotnika „zakopiański” używano czasem formy „zakopański”.
O związkach tego pisarza z Podhalem i Tatrami, por. S. Goszczyński, Dziennik podróży do Tatrów, oprac. S. Sierotwiński, Wrocław 1958; tenże, Goszczyński Seweryn, w: Polski Słownik Biograficzny, t. 8, Wrocław 1959, s. 374–377; Goszczyński Seweryn, w: Z. Radwańska-Paryska, W.H. Paryski, Wielka encyklopedia tatrzańska, s. 353–354.
J. Ł, Listy z Tatrów, „Czas” 1850, nr 23: „Dodatek Literacki”. Por. M. Jagiełło, Józef Łepkowski o Tatrach i nie tylko, „Tatry” 2011, nr 4, s. 94–95.
, Pierwszy artysta-malarz polski w Tatrach, „Przegląd Zakopiański” 1899, nr 12.
Por. Dembowski Leon, Głowacki Jan Nepomucen, Płonczyński Aleksander, w: Z. Radwańska-Paryska, W.H. Paryski, Wielka encyklopedia tatrzańska, s. 208, 338–339, 927.
J. Ł, Listy z Tatrów, „Czas” 1850, nr 23: „Dodatek Literacki”.
J. Ł, Listy z Galicji. I, „Czas” 1851, nr 173.
Por. J. Kolbuszewski, Obraz Tatr w literaturze polskiej XIX wieku (1805–1889). Funkcja artystyczna motywu przyrody, Kraków 1971; tenże, Tatry w literaturze polskiej, Kraków 1982. Por. także Staszic Stanisław, Zejszner Ludwik, Pol Wincenty, w: Z. Radwańska-Paryska, W.H. Paryski, Wielka encyklopedia tatrzańska, op. cit.
J. Ł, Listy z Galicji. VII, „Czas” 1851, nr 209.
Tenże, Listy z Galicji. VIII, tamże, nr 216.
Tenże, Listy z Tatrów. III. Szczawnice d. 3 września 1850 r., „Czas” 1850, nr 24: „Dodatek Literacki”.
Por. Berdau Feliks, w: Z. Radwańska-Paryska, W.H. Paryski, s. 63; B. Chwaściński, Z dziejów taternictwa. O górach i ludziach, Warszawa 1988, s. 34–35.
Por. Budkowski Gustaw Daniel, Cegliński Julian, Gerson Wojciech, Kotsis Aleksander, Marszewski Józef, Schouppé Alfred, w: Z. Radwańska-Paryska, W.H. Paryski, Wielka encyklopedia tatrzańska, s. 121, 135, 320–321, 378–379, 1068.
J. Łepkowski, Drobiazgi artystyczno-archeologiczne, „Tygodnik Ilustrowany” 1866, nr 331.
J. Woźniakowski, Tatry i malarze, w: Tatry w poezji i sztuce polskiej; M. Jagiełło – przedmowa pt. Tatry i poeci, wybór i opracowanie, Kraków 1975, s. 77–79.
Por. A. Król, Morskie Oko Jana Nepomucena Głowackiego, „Tatry” 2006, nr 3, s. 106–109; Na hali, tamże, 2007, nr 3, s. 105–106; Kontrabanda w Tatrach Alfreda Schouppé, tamże, 2008, nr 1, s. 108–110; Cmentarz w górach Wojciecha Gersona, tamże, 2009, nr 2, s. 112–114.
Por. W. Huculak, O Tatrach Jana Nepomucena Głowackiego raz jeszcze, tamże, 2013, nr 3, s. 116–117.
M.S., Wycieczka w Tatry, „Czas” 1853, nr 218–219, 228, 230–231. Por. M. Jagiełło, Kościeliska, Kuźnice i kultura klasyczna, „Tatry” .
F. Hoesick, Tatry i Zakopane. Przeszłość i teraźniejszość, cz. 2, Poznań , s. 85 i następnie do 94.
J. Kolbuszewski, Tatry w literaturze polskiej, Kraków 1982, s. 63, 87.