Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Piersi. Historia naturalna i nienaturalna - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
1 października 2014
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
27,90

Piersi. Historia naturalna i nienaturalna - ebook

Kogo nie interesują piersi? Mężczyzn fascynują. Kobiety – ciekawią, z wielu względów. Ale dlaczego kobiety w ogóle mają piersi? Jak pisze Florence Williams, biust to o wiele więcej niż tylko męska przytulanka, źródło mleka dla dzieci czy główny zabójca kobiet. Gdyby nie piersi, nie mielibyśmy szczęśliwego dzieciństwa. I nie umielibyśmy mówić, bo usta wykształciły się, żeby ssać pierś. Nie nauczylibyśmy się też – niby szczegół, ale jaki! – całować. To piersi, obok mózgu i dwunożności, zdecydowały o tym, kim jesteśmy.

„Każda kobieta (mężczyźni też!) powinna przeczytać tę książkę!”.

„Guardian”

Kategoria: Popularnonaukowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-268-1677-2
Rozmiar pliku: 1,4 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Ratujcie zderzaki

– nalepka na zderzak samochodowy

Jaśki, bufory, bimbały, balony, bufet, pączusie, pieszczoszki. Kiedy dorastałam, moja mama nazywała je ninnies. Według słownika języka angielskiego Webstera słowo to oznacza kogoś niezbyt rozgarniętego, wręcz głupiego; a jego synonimami są: bałwan, wariat i głuptak. Wychowując moje dzieci, zmieniłam je więc na milej brzmiące nummies. Kiedy jednak sprawdziłam jego etymologię, okazało się, że nummies oznacza tyle co yummy . I może pochodzić od numbskull . Choć wszyscy kochamy piersi, to nie potrafimy traktować ich do końca poważnie. Nazywamy je słowami pełnymi afektu, ale brzmi w nich gorzka nuta. Piersi nas zawstydzają. Są nieprzewidywalne. Durne. Potrafią zmienić zarówno dzieci, jak i dorosłych mężczyzn w zombi.

To zadziwiające, że te jakże popularne części ciała ludzkiego – nawet dzisiaj, kiedy zostały już odsłonięte, obnażone, wystawione na widok publiczny, pomierzone, napompowane, zakolczykowane, wytatuowane, sfotografowane i sfilmowane, a potem rzucone na pożarcie ludzkości, sprzedane i sfetyszyzowane – mają ciągle przed nami tak wiele tajemnic. Że tak mało znamy ich biologię. No bo co w końcu wiemy? Że pojawiają się znikąd w wieku dojrzewania. Że rosną, kiedy kobieta jest w ciąży. Że można z nich wydoić bańki mleka. I że czasem chorują. Wiemy też, że niekiedy rosną nawet mężczyznom, i to nas już lekko przeraża.

Nawet specjaliści nie są pewni, dlaczego to wszystko się dzieje ani dlaczego piersi w ogóle są. A nigdy w historii ludzkości zrozumienie ich fenomenu nie było ważniejsze niż dziś.

Teraz cywilizacja pomaga nam żyć dłużej i wygodniej. Niestety, jednocześnie odciska piętno na piersiach. Są one większe niż kiedyś^() – producenci i sprzedawcy biustonoszy oferują miseczki nawet w rozmiarze H i KK. Poza tym rosną nam coraz wcześniej. Wypełniamy je roztworem soli albo sylikonem, a nawet zasilamy komórkami macierzystymi, żeby nadać im wymarzone kształty. Większość z nas wcale nie karmi nimi noworodków czy niemowląt, ale warto wiedzieć, że mleko matek, które to robią, zawiera zanieczyszczenia, których nasi przodkowie nigdy nie skosztowali i które nie nadają się do jedzenia. Piersi upodobał też sobie rak – żadne inne części ciała nie są tak na niego narażone – i jest to najbardziej powszechny nowotwór złośliwy u kobiet na całym świecie. Od lat 40. ubiegłego wieku^() liczba zachorowań prawie się podwoiła i ciągle rośnie. Dzisiejsze życie piersi coraz mniej przypomina to, którego doświadczały one dawno temu.

Na szczęście naukowcy odsłaniają coraz więcej sekretów, które kryją przed nami piersi. Dzięki temu możemy bardziej świadomie dbać o zdrowie i pojąć nasze miejsce w przyrodzie. Ale żeby zrozumieć tę zależność, musimy się cofnąć w przeszłość i zadać kilka pytań. Dlaczego piersi? Dlaczego zdarzyły się nam? Dzielimy 98 proc. materiału genetycznego z szympansami, ale to w tych pozostałych 2 proc. są geny zarządzające piersiami. Szympansy, co za pech, ich nie mają. W świecie naczelnych tylko ludzie zostali obdarzeni miękkimi półkulami, którymi mogą się cieszyć od okresu dojrzewania. Karmiącym samicom innych małp rosną ledwie niewielkie opuchnięcia wokół sutków, które znikają po zakończeniu laktacji. Piersi to cecha szczególna rodzaju ludzkiego, a gruczoły mlekowe decydują o naszej przynależności taksonomicznej. Zrozumiał to już Karol Linneusz. Dlatego nazwał nas „ssakami”.

Piersi to my.

NIESPECJALNIE JEDNAK O NICH MYŚLAŁAM, ZANIM ZOSTAŁAM MATKĄ. Piersi urosły mi wtedy, kiedy trzeba. Byłam z nich zadowolona. Były wystarczająco małe, żeby nie przeszkadzać mi w uprawianiu sportu i nie powodować bólu pleców, ale też wystarczająco duże, żebym wiedziała, że są. Symetryczne, ładnie wyglądały w kostiumie kąpielowym, który i tak rzadko zakładałam, bo dorastałam w Nowym Jorku. Nie miałam takich problemów jak Nora Ephron, która w magazynie „Esquire” napisała esej o swojej obsesji na punkcie zbyt małych piersi. Ale ona dorastała w Kalifornii w latach 50., kiedy modne były staniki typu torpeda. „Siedziałam w wannie, gapiłam się na moje cycki i wiedziałam, po prostu wiedziałam, że lada moment zaczną normalnie rosnąć. Ale nie rosły”^().

Biedna Nora. Jej zamartwianie się to kolejny dowód na pogląd, który kiełkował w nas od końca epoki plejstoceńskiej – piersi są naprawdę ważne. Jesteśmy ssakami i dzięki temu jako niemowlęta nie musieliśmy sami zbierać, przeżuwać, trawić ani oczyszczać jedzenia wyszperanego w okolicy. Inne zwierzęta, na przykład gady, musiały żyć w pobliżu specyficznych, bogatych w składniki odżywcze źródeł pożywienia. Ssaki musiały się tylko trzymać swoich mam, i to one wykonywały za swoje maleństwa całą brudną robotę. Dzięki temu ssaki są na tyle elastyczne, że łatwiej im przetrwać ciężkie czasy zmian klimatycznych czy niedostatku jedzenia. Kiedy w erze mezozoicznej naszym przodkom z gruczołów potnych wyewoluowały gruczoły mlekowe, ssaki zyskały potężną przewagę nad dinozaurami. Świat bardzo się zmienił.

Piersi pomogły w ewolucji naszego gatunku w oczywisty, ale i nieoczekiwany sposób. Dzięki ich odżywczemu mleku dzieci mogą się rodzić małe, a ich mózgi szybko rosną. Mniejsze noworodki pozwoliły kobietom mieć węższe biodra, co pomogło nam stanąć na dwóch nogach. Karmienie piersią mogło zaś ułatwić rozwój mowy ciała, bliskość i nawiązanie kontaktu z innym człowiekiem, a więc uspołecznić nasz gatunek. Przecież w formowaniu się aparatu mowy pomagają sutki – po to by je ssać, noworodek ma wargi.

Piersi nie tylko więc ułatwiły człowiekowi podbój świata, ale także wyszkoliły go w sztuce całowania. Nie było łatwo, ale stanęły na wysokości zadania.

Miliony lat ewolucji i presji środowiska naturalnego wykształciły narząd, który okazał się boskim dziełem sztuki. A przynajmniej tak nam się wydawało.

MOJE WYGLĄDAŁY BOSKO PRZEZ BLISKO DZIEWIĘĆ MIESIĘCY, KIEDY BYŁAM w ciąży z pierwszym dzieckiem. A kiedy się urodziło, po raz pierwszy były cudownie użyteczne. Mimo to, jak na tak doskonały produkt ewolucji, często zawodziły. Czułam się przez nie zdradzona, sfrustrowana, wątpiłam w siebie i po prostu koszmarnie mnie bolały. To wtedy poznałam te wszystkie techniczne metafory. Nie potrafiłam „zamknąć luku”, nie „włączyłam ssania” i moje sutki za to płaciły. Tydzień po narodzinach syna po raz pierwszy zachorowałam na zapalenie sutka – właściwie średniowieczną przypadłość, która zaczyna się od zapchanego przewodu mlecznego. Miałam ją jeszcze trzy razy, zanim moje pierwsze dziecko skończyło rok.

Mimo że uwielbiałam karmienie piersią, to nie robią mi się maślane oczy na samą myśl o nim. Piersi to właściwie jedyny narząd, którego musimy nauczyć się używać, i nie jest to zabawa dla każdego. Byłam oczywiście zauroczona wyobrażeniem, że moje mleko to dla mojego maleństwa czyste dobro. Sztuczne jest produkowane z krowiego albo z białka sojowego, dlatego książki dla młodych mam pouczają, że tylko kobiecy pokarm jest idealny dla noworodka. Zawiera setki substancji – w tym te, które zwalczają zarazki – i wielu z nich nie można odtworzyć. No i ma zawsze odpowiednią temperaturę, właściwe proporcje lipidów, białek i cukrów. Żywi i leczy oraz jest – przynajmniej dla dziecka – pyszne. To idealne jedzenie dla malucha, a ja, młoda mama, miałam mu je dostarczać. Po raz pierwszy, po raz drugi, sprzedana!

Karmiłam właśnie piersią swoje drugie dziecko, beztrosko żyjąc w tym magicznym bąblu szczęścia otaczającym mamę i jej niemowlę, kiedy natknęłam się na artykuł, który na zawsze zmienił moje zdanie o piersiach. Przeczytałam w nim, że naukowcy znaleźli w tkankach ssaków lądowych i morskich, a także w kobiecym mleku związki chemiczne stosowane w przemyśle. I to był koniec rozkosznej błogości wczesnego macierzyństwa. Piersi, choć stworzone do celów wyższych, świetnie chłoną, jak przeczytałam, wszelkie zanieczyszczenia. Zdałam sobie sprawę, że moje piersi są nie tylko pomostem pomiędzy mną a moimi dziećmi, ale także pomiędzy mną (i siłą rzeczy dziećmi) a ekosystemem, w którym żyję. Okazało się, że karmienie piersią to świetny sposób na przekazanie przyszłym pokoleniom przemysłowych odpadków pozostawianych przez naszą cywilizację.

Odstawiłam więc córeczkę od cyca i zaczęłam szukać odpowiedzi na moje pytania. Jakie trucizny zdążyłam wpompować w dzieci? Co to oznaczało dla ich i mojego zdrowia? Czy nadal powinnam karmić? Jak te wszystkie chemikalia wpływają na nasze ciała? Czy kobiece mleko będzie jeszcze kiedyś nieskażone?

Zrobiłam więc to, co robią dziennikarze – napisałam o tym artykuł. Ale zanim „New York Times Magazine” go wydrukował^(), wysłałam próbkę swojego mleka do Niemiec. Tam naukowcy przeanalizowali jego skład, szukając w nim środków zwiększających odporność różnych materiałów na ogień. To bardzo często używana grupa związków chemicznych, o których wiadomo, że odkładają się w tłuszczu i wywołują problemy zdrowotne u zwierząt laboratoryjnych.

Moje wyniki okazały się gorsze, niż się spodziewałam. Stężenie środków zmniejszających palność było w moim mleku 10–100 razy wyższe niż w mleku karmiącej Europejki. Chłonęłam je ze sprzętów elektronicznych, mebli i jedzenia.

Przetestowałam moje mleko także na zawartość innych chemikaliów, w tym nadchloranów. Są one składnikiem paliwa lotniczego, którym małe dzieci na pewno nie powinny popijać obiadku. I znowu przykra niespodzianka. Chociaż w USA nie odstawałam od średniej, mimo to nieprzyjemnie było dowiedzieć się, że w XXI wieku aż tak zatruliśmy swoje ciała.

– Przynajmniej twoje piersi nie ulegają samozapłonowi – żartował mój mąż. Cóż innego mógł zrobić? Oboje czuliśmy się bezradni. Ale ja już zaczęłam się nakręcać. Chemiczny koktajl w moich piersiach pobudził mnie do dziennikarskiego śledztwa. Chciałam wiedzieć, jak to się stało, że eliksir życia, wypracowany przez miliony lat ewolucji, zmieniliśmy w ściek. Zastanawiałam się też, czy nowoczesny sposób życia w jakikolwiek inny sposób zmienia piersi albo zagraża zdrowiu.

Znalezienie odpowiedzi na te pytania nie było łatwe.

W SUMIE NIE MA SIĘ CO DZIWIĆ – PIERSI CZĘSTO ZABURZAJĄ JASNOŚĆ MYŚLI. Każdy patrzy na nie trochę inaczej. Zamiast nazywać nas ssakami, Linneusz mógł inaczej wyróżnić naszą gromadę^() – na przykład wykorzystać łączącą nas specyficzną budowę ucha wewnętrznego czy serca (dwa przedsionki, dwie komory). Jednak wybrał sutki i wydaje się, że oprócz motywów naukowych kierowały nim także motywy polityczne.

Linneusz miał siedmioro dzieci. Brzydził się też instytucją mamki wykorzystywanej wśród wyższych sfer – dzieci bogatych ludzi były karmione piersią przez matki zastępcze, które tym samym zaniedbywały swoje niemowlęta. W efekcie wiele dzieci umierało z powodu niedożywienia i chorób. W 1752 roku, kilka lat przed wprowadzeniem terminu mammalia do dziesiątego wydania swoich Systema Naturae, Linneusz napisał traktat O najemnych mamkach. Historyczka nauki Londa Schiebinger przekonuje^(), że choć na pewno przejmowało go zdrowie dzieci, to jednocześnie mocno niepokoiła go możliwość większego równouprawnienia między mężczyznami a kobietami, która pojawiła się w oświeceniu. Uważał, że miejsce kobiety jest w domu, jak matka natura przykazała. Dowodem na to mamy być my wszyscy – ssaki.

Ale z drugiej strony może Linneusz po prostu lubił piersi? Nie on jeden zaciągnął tę część ciała w służbę ideologii. Piersi uwielbiają też biolodzy ewolucyjni i ubierają je w różne kolorowe historie „o ich powstaniu”, które mogą, ale nie muszą, mieć oparcie w rzeczywistości. Naukowcy poświęcili dziesięciolecia, gapiąc się na piersi oraz próbując dociec, dlaczego mieliśmy takiego farta. Przez lata wielu z nich uważało, że piersi to cudowna dekoracja – coś jak pawi ogon – która ma przyciągnąć płeć przeciwną. Kiedy więc humorysta Dave Barry napisał, że „główną biologiczną przyczyną istnienia piersi jest ogłupianie mężczyzn”^(), podsumował tym samym pół wieku badań na ten temat. Całe pokolenie akademików upierało się przecież, iż piersi wyewoluowały dlatego, że mężczyźni je uwielbiali. I jeszcze żyjąc w jaskiniach, woleli spółkować z kobietami, które miały szczęście i były obdarzone biustem.

A jednak w ostatniej ćwiartce XX wieku, kiedy kobiety dopchały się wreszcie do stanowisk na wydziałach antropologii i biologii, okazało się, że mają inne pomysły na rozwiązanie zagadki kobiecej klatki piersiowej. Te rewolucjonistki zaczęły snuć hipotezy, że ewolucje piersi zawdzięczamy kobiecie matce. Być może nasze przodkinie po prostu potrzebowały tych ekstra gramów tłuszczu, żeby wykarmić swoje dzieci i zapewnić im odpowiedni rozwój – w końcu są one najbardziej pyzatymi małymi naczelnymi w historii świata.

Debata o ewolucji piersi jest ważna. Opowieści o ich wykształceniu się mają wpływ na ich obraz, na to, jaki z nich robimy użytek i jakie wiążemy z nimi oczekiwania. Zwykle koncentrujemy się na tym, co widzimy, a zapominamy, że istota piersi leży w ich wnętrzu. Jak ten mechanizm funkcjonuje? W jaki sposób jest złączony z resztą ciała? Jak na piersi wpływa nasza ekologia, to, gdzie i jak żyjemy?

WCALE NIE CHCIAŁAM ZADAWAĆ TYCH WSZYSTKICH PYTAŃ, ale kiedy pisałam swój tekst, weszłam w nowy dla mnie świat dotyczący wpływu środowiska na zdrowie. Nasze ciała, jak się dowiedziałam, nie są wcale świątyniami. Przypominają raczej drzewa. Zasysają z zewnątrz zarówno składniki odżywcze, jak i świństwa. W XX wieku medycyna nauczyła nas, że to zarazki odpowiadają za choroby. Jednak ludzkie zdrowie to sprawa o wiele bardziej skomplikowana. Zależy także od miejsca, w którym żyjemy, od tego, co jest w wodzie, którą pijemy, od cząsteczek, które dotykamy, wdychamy i połykamy. Gdy zmieniamy środowisko naturalne, sami ulegamy zmianom, które wywołujemy.

Piersi są na nie szczególnie wrażliwe, a nawet, można by powiedzieć, wystawione. Taka ich wada, ale także zaleta – zostały stworzone do komunikacji. Już od zalążka są niezwykle wrażliwe i „rozmawiają” nie tylko z resztą ciała, lecz również ze światem zewnętrznym. Ponieważ są jak spiżarnia ze słoninką, absorbują i gromadzą chemikalia, które lubią tłuszcz. Niektóre z tych związków potrafią przetrwać w naszych organizmach dziesiątki lat. Z kolei komórki budujące piersi są obsadzone receptorami wyłapującymi cząsteczki estrogenów, żeńskich hormonów płciowych potrzebnych zarówno kobietom, jak i mężczyznom. Mamy te receptory od pradawnych czasów. Zanim nasze organizmy nauczą się same produkować estrogeny^(), komórki muszą je pobrać z zewnątrz. W XXI wieku piersi dostają ich dużo więcej, niż potrzebują. Bo związki chemiczne o budowie podobnej do estrogenów są produkowane przez rośliny, a także przez zakłady chemiczne i farmaceutyczne. Te naśladujące estrogeny chemikalia potrafią subtelnie, a nawet poważnie rozregulować nasze ciała. A zanieczyszczenia wsiąkają w piersi jak w gąbkę.

Aby zrozumieć, dlaczego piersi tak chętnie zadają się z byle kim, musiałam zrozumieć biologię komórek i ich reakcję na zmiany środowiskowe. Miałam na to przeszło rok podczas stypendium dziennikarsko-badawczego na Uniwersytecie Kolorado. Uczyłam się zatem o komórkach, genetyce i endokrynologii. Odkrywałam to, co już odkryte, i to, co jeszcze czai się w cieniu. Rozmawiałam z ekspertami od takich młodych dziedzin nauki jak epigenetyka czy endokrynologia środowiskowa oraz z uczonymi zajmującymi się biologią ewolucyjną, komórkową czy nowotworów.

To, czego się dowiedziałam, było nie tylko ważne i niepokojące, ale czasem też zabawne i szokujące. Weźmy choćby taką lalkę Barbie i jej kształty rzekomo idealne niczym klepsydra. Kobiety, które mają podobne wymiary – proporcje bioder, talii i biustu – produkują też więcej estrogenów. Niby dobrze, prawda? Ale z drugiej strony te kobiety częściej zdradzają swoich partnerów i częściej chorują na raka piersi. A kobiety o mniej bujnych kształtach, jak powiedział mi pewien naukowiec, radzą sobie w życiu wcale nie gorzej (dzięki mu za to!). I w chwilach próby to właśnie one^() – za sprawą trochę wyższego poziomu tzw. męskich hormonów – potrafiły upolować obiad albo dać po głowie natrętowi. Bardzo to sexy. Podobnie jest zresztą u mężczyzn – choć ci z bardziej rozbudowaną muskulaturą są bardziej ponętni, to mają słabszy układ immunologiczny. Uroda ma swoją cenę.

Dowiedziałam się, że kobiece mleko, kiedyś magiczny koktajl zmieszany przez ewolucję, dzisiaj może nas cofać w rozwoju i upośledzać. Zawarte w nim toksyny mogą mieć związek z niższym ilorazem inteligencji^(), gorszą odpornością, z problemami wychowawczymi, nowotworami. Dzisiejszy świat nie tylko zatruwa kobiece mleko, ale też na nowo modeluje nasze dzieci, powodując wcześniejsze pokwitanie dziewczynek. Jednym z pierwszych sygnałów dojrzałości płciowej są piersi. Ale kiedy rosną zbyt wcześnie, kobiety są bardziej narażone na raka sutka w późniejszym wieku. Co więcej, zmienione przez nas środowisko wpływa na cały rozwój piersi – od okresu niemowlęcego, przez dojrzewanie, ciążę, karmienie, po menopauzę.

Cywilizacja oznacza także, że odsunęliśmy piersi od ich naturalnych zadań. Zatrudniałyśmy mamki, szłyśmy do klasztorów, kontrolujemy urodzenia i zmieniamy piersi za pomocą chirurgii plastycznej. Jeszcze na początku lat 70. moja babcia nosiła po mastektomii protezę, która kształtem i lekkością przypominała głowicę atomową. Jak na ironię pierwsze protezy były promowane – a potem nawet projektowane – przez Ruth Handler, która wymyśliła lalkę Barbie i która sama chorowała na raka sutka. Dzisiejsze „pompowane” piersi wyglądają dużo bardziej naturalnie, prawie każda kobieta chciałaby takie mieć. Tylko w USA firma Wonderbra sprzedaje rocznie push-upy warte 70 mln dol.

Nowoczesność zazwyczaj jest dobra dla kobiet, ale niekoniecznie dla ich piersi. Coraz większa liczba przypadków raka to na pewno wynik lepszej wykrywalności tej choroby i dłuższego życia. Ale to tylko część prawdy. Najbogatsze i najbardziej uprzemysłowione kraje mają najwyższe wskaźniki zachorowalności na raka sutka na świecie. Ci, których bliscy chorowali już na ten nowotwór, to tylko 10 proc. przypadków. Większość kobiet (a także mężczyzn), które nań zapadają, jest pierwsza w rodzinie. Tu musi chodzi o coś więcej, i to „więcej” jest związane z nowoczesnym stylem życia. Z kanapą, na której siadamy, z tym, czy i kiedy rodzimy dzieci, z pigułkami, które łykamy, i z tym, co jemy.

Oprócz rodzinnej historii chorób mam, tak jak wiele innych kobiet, także inne czynniki ryzyka – dość późno urodziłam pierwsze dziecko i niewiele razy byłam w ciąży, co oznacza, że przez wiele lat w moim organizmie krążyły duże ilości estrogenów. Pigułki antykoncepcyjne zaczęłam brać, kiedy jeszcze byłam nastolatką. Podobnie jak większość Amerykanów mam obniżony poziom witaminy D – kolejny czynnik ryzyka związany z tym, jak dziś żyjemy. Podsumowując, jestem całkiem przeciętna, podobnie jak moje piersi. Dlatego pisząc tę książkę, czasem wykorzystywałam własne ciało jako model nowoczesnej kobiety. Poddawałam je testom na dobrze znane i potencjalne czynniki rakotwórcze, pozwalałam swoje piersi prześwietlać i badać na różne sposoby. W niektórych eksperymentach chętnie wzięła udział także moja córka Annabel.

„Piersi” to opowieść o związku otaczającego nas środowiska z naszymi organizmami. Mówi o tym, jak najpierw doprowadziło ono piersi do doskonałości, a potem zaczęło im szkodzić. To dziennikarska książka o biologii, antropologii i medycynie. Jej pierwsze wydanie ukazało się w pięćdziesiątą rocznicę dwóch bardzo ważnych wydarzeń w naturalnej historii piersi – publikacji książki Silent Spring w której Rachel Carson opisała, jak zanieczyszczenia przemysłowe zmieniają środowisko, oraz operacji wszczepienia pierwszego implantu piersi (w Houston w Teksasie wszczepiono go pewnej kobiecie, która chciała tylko zmniejszyć swoje odstające uszy).

Dlaczego powinniśmy lepiej poznać piersi? Czemu mają nas obchodzić? Otóż z kilku powodów. Po pierwsze, kochamy je do bólu i sporo im zawdzięczamy. Po drugie, chcemy o nie dbać i chronić je, a żeby to zrobić, musimy zrozumieć, jak funkcjonują i jak mogą się popsuć. Po trzecie, są ważniejsze, niż nam się wydaje. Pokazują, jak zmienia się ludzkość. Jeśli będziemy coraz częściej bezdzietne, a nasze mleko będzie coraz bardziej zanieczyszczone oraz jeśli będziemy wcześniej dojrzewać, a menopauzę przechodzić później, to czy spełnimy naszą powinność wobec całego gatunku? Czy piersi są miękką awangardą dewolucji? A jeśli tak, to czy potrafimy przywrócić im dawną chwałę bez odrzucenia zdobyczy cywilizacji? Piersi czują ciężar wszystkich przewinień, które popełniliśmy wobec naszej planety. Mówią nam o nich wyraźnie, choć nie zawsze chcemy ich słuchać.

Jeśli dzięki piersiom jesteśmy ludźmi, to od tego, czy je uratujemy, zależy, czy uratujemy nas samych.Wstęp. PLANETA PIERSI

Wywiad autorki z Susan Nethero (znaną jako „Zaklinaczka biustonoszy”), założycielką i właścicielką firmy Intimacy Management Co. LLC, lipiec 2011

Barry A. Miller i in., Recent Incidence Trends for Breast Cancer in Women and the Relevance of Early Detection, A Cancer Journal for Clinicians”, tom 43, 1993, s. 27–41.
Zobacz także: Stephanie E. King i in., The Epidemic of Breast Cancer in the U.S. – Determining Factors, „Oncology”, tom 10, nr 4, 1996, s. 453–462„CA

Nora Ephron, A Few Words about Breasts, „Esquire”, 1972. Przedrukowany w Crazy Salad: Some Things about Women, Nowy Jork 1975, Knopf, s. 4.

Florence Williams, Toxic Breast Milk? „New York Times Magazine”, 9 stycznia 2005

Karol Linneusz, Systema Naturae, wydanie 10, Sztokholm 1758, Laurentius Salvius

Londa Schiebinger, Nature’s Body: Gender in the Making of Modern Science, Boston 1993, Beacon Press, s. 67

Dave Barry, Men Get Braced; Wonderbra Coming, „Aitken Standard”, 27 lutego 1994. Barry żartował sobie: „Udowodniono to w 1978 r. podczas słynnego eksperymentu, w którym grupa mężczyzn – czołowych psychologów z Yale – codziennie celowo wgapiała się w zdjęcia piersi. Po dwóch latach, kiedy skończyli swoje doświadczenie, zorientowali się, że nie zrobili podczas niego żadnych notatek”.

Michael Baker z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego uważa, że nasze receptory estrogenowe wyewoluowały, by wyłapywać ze środowiska estrogeny produkowane przez rośliny czy grzyby (wywiad autorki z naukowcem z marca 2011). Z kolei Kenneth Korach z Narodowych Instytutów Zdrowia jest zdania, że te obce estrogeny w krytyczny sposób kontrolowały ludzką reprodukcję (wywiad autorki z uczonym z marca 2011).

W październiku 2009 roku przeprowadziłam wywiad z Elizabeth Cashdan, profesor antropologii z Uniwersytetu Utah. Cashdan powiedziała mi m.in.: „Siedziałam na konferencji, podczas której każdy mówca opowiadał o tym, jakie ciała kobiece lubią mężczyźni. Co za nuda”.
Zobacz także: Elizabeth Cashdan, Waist-to-Hip Ratio across Cultures Trade-Offs between Androgen- and Estrogen-Dependent Traits, „Current Anthropology”, tom 49, nr 6, 2008, s. 1099–1107

Rozdział 1. KOMU BIJĄ DZWONY

Sarah Boxer, As a Gauge of Social Change, Behold: The Breast, „New York Times”, 22 maja 1994, (cytat z Francine Prose)

Mae West, Goodness Had Nothing to Do with It, Englewood Cliffs N.J 1959, Prentice-Hall, s. 56

Wywiad autorki z Owenem Lovejoyem, profesorem antropologii z Uniwersytetu Stanowego Kent, przeprowadzony w lipcu 2010.
Zobacz także: R.V. Short, The Origins of Human Sexuality (1980) C.R. Austin i R.V. Short (praca zbiorowa), Reproduction in Mammals and Human Sexuality, wydanie 2. Cambridge 1982, Cambridge University Press, s. 1–33

Barnaby Dixson i in., Watching the Hourglass: Eye Tracking Reveals Men’s Appreciation of the Female Form, „Human Nature”, tom 21, nr 4, 2010, s. 355–370

Naukowcy lubią badać piersi i proporcję talii do bioder (WHR), bo jedno i drugie łatwo pomierzyć. WHR oznacza się, dzieląc obwód talii przez obwód bioder. WHR Jennifer Lopez wynosi ponoć 0,67, a Marilyn Monroe i Wenus z Milo wynosiło 0,7 – co oznacza, że obwód ich talii stanowił 70 proc. obwodu ich bioder. Choć niektórzy antropolodzy uważają, że mężczyźni na całym świecie preferują WHR wynoszące 0,7, to inni wskazują, że ważniejszym wskaźnikiem zarówno atrakcyjności, jak i krzepkości fizycznej jest wskaźnik masy ciała (BMI). W jednym z badań naukowcy dowodzili, że w organizmach kobiet, które mają duże piersi i WHR wynoszące 0,7, krąży więcej estrogenu o nazwie estradiol – co może oznaczać, że są one bardziej płodne (Grażyna Jasieńska i in., Large Breasts and Narrow Waists Indicate High Reproductive Potential in Women, „Proceedings of the Royal Society, London”, tom 271, 2004, s. 1213–1217). Ale w pracy tej brakuje odniesień środowiskowych – nikt nie zbadał, czy trochę wyższe stężenie hormonów u kobiet rzeczywiście skutkowało większą gromadką dzieci.

Thomas Huxley, biolog współczesny Darwinowi, tak mocno bronił pracy O powstawaniu gatunków..., że nazywał sam siebie „buldogiem Darwina”.

Alan Dixson, Sexual Selection and the Origins of Human Mating Systems, Nowy Jork 2009, Oxford University Press

Alan Dixson, Sexual Selection and the Origins of Human Mating Systems, s. 38

Barnaby Dixson, mówiąc o hipotezie – opartej na obserwacji ludu zbieracko-łowieckiego Hadza żyjącego w Tanzanii – według której mężczyźni mają obsesję na punkcie piersi o pełnych kształtach, odnosi się do pracy Franka Marlowe’a, The Nubility Hypothesis, „Human Nature”, tom 9, nr 3, 1998, s. 263–271

Nicolas Gueguen, Women’s Bust Size and Men’s Courtship Solicitation, „Body Image”, tom 4, 2007, s. 386–390

Nicolas Gueguen, Bust Size and Hitchhiking: A Field Study, „Perceptual and Motor Skills”, tom 105, nr 4, 2007, s. 1294–1298

Michael Lynn, Determinants and Consequences of Female Attractiveness and Sexiness: Realistic Tests with Restaurant Waitresses, „Archives of Sexual Behavior”, tom 38, nr 5, 2009, s. 737–745.

Barnaby Dixson, Gina Grimshaw, Wayne Linklater i Alan Dixson, Eye-Tracking of Men’s Preferences for Waist-to-Hip Ratio and Breast Size of Women, „Archives of Sexual Behavior”, tom 40, nr 1, 2009, s. 43–50

Clellan Ford i Frank Beach, Patterns of Sexual Behavior, Nowy Jork 1951, Harper & Row, s. 88

Terry F. Pettijohn i in., Playboy Playmate Curves: Changes in Facial and Body Feature Preferences across Social and Economic Conditions, „Personality and Social Psychology Bulletin”, tom 30, nr 9, 2004, s. 1186–1197

Artykuły Barnaby’ego o męskich preferencjach, wielkości piersi, kolorze i wielkości aureoli otaczających sutki: Barnaby Dixson i in., Men’s Preferences for Women’s Breast Morphology in New Zealand and Papua New Guinea, „Archives of Sexual Behavior”, 2010; e-wydanie http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/20862533;
Barnaby Dixson i in., Eye Tracking of Men’s Preferences for Female Breast Size and Areola Pigmentation, „Archives of Sexual Behavior”, tom 40, nr 1, 2011, s. 51–58;
Barnaby Dixson i in., Eye Tracking of Men’s Preferences for Waist-to-Hip Ratio and Breast Size of Women, „Archives of Sexual Behavior”, tom 40, nr 1, 2011, s. 43–50;
Barnaby Dixson i in., Watching the Hourglass, „Human Nature”, tom 21, nr 4, 2010, s. 355–370

Desmond Morris, Naga małpa, przekład Tadeusz Bielicki, Jan Koniarek, Jerzy Prokopiuk, Warszawa 1974, Wiedza Powszechna, s. 60 (cytat)

Elaine Morgan, Pochodzenie kobiety, przekład Małgorzata Danicka-Kosut, Warszawa 2007, Anadiomene, s. 9 (cytat)

J.P. Clarys i in., Gross Tissue Weights in the Human Body by Cadaver Dissection, „Human Biology”, tom 56, 1984, s. 459–473 (ciało kobiety składa się zwykle w 43,6 proc. z tłuszczu, a mężczyzny w 28,4 proc.);
Bogusław Pawłowski, Center of Body Mass and the Evolution of Female Body Shape, „American Journal of Human Biology”, tom 15, nr 2, 2003, s. 144–150 (Pawłowski broni tezy, że ewolucja premiowała większą zawartość tłuszczu w organizmach kobiet)

Ron Arieli, Breasts, Buttocks, and the Camel Hump, „Israel Journal of Zoology”, tom 50, 2004, s. 87–91

Marilyn Yalom, A History of the Breast, Nowy Jork 1997, Random House, s. 211 (cytat z Henriego de Mondeville’a)

Sir Astley Paston Cooper, On the Anatomy of the Breast, Londyn 1840, Longman, Orme, Green, Brown and Longman’s, s. 59

Arieli, Breasts, Buttocks, and the Camel Hump

Elaine Morgan, Pochodzenie dziecka, przekład Małgorzata Danicka-Kosut, Warszawa 2012, Anadiomene, s. 60

Wywiad autorki z Danielem Liebermanem, profesorem biologii ewolucyjnej z Harvardu, sierpień 2011. Lieberman zastrzegał, że nie wiadomo, kiedy dokładnie pojawiły się piersi u kobiety. Podobnie jak nie wiadomo tego o mowie ani jak mocno jej pojawienie się było związane z budową szyi noworodka oraz z piersiami matki.

Nathalie Angier, Kobieta. Geografia intymna, przekład Barbara Kopeć-Umiastowska, Warszawa 2001, Prószyński i S-ka, s. 156Chodzi o iloraz inteligencji u dzieci – przyp. tłum.

Firmy produkujące biustonosze utrzymują, że w ostatniej dekadzie przeciętny biust w USA i Unii Europejskiej powiększył się do rozmiaru C. Mój też urósł. Obawiam się, że w obu przypadkach zawdzięczamy to po prostu przybieraniu na wadze.

Desmond Morris, Naga małpa, przekład Tadeusz Bielicki, Jan Koniarek, Jerzy Prokopiuk. Warszawa 1974, Wiedza Powszechna, s. 60.

Tkanka miękka, w przeciwieństwie do kości, szybko ulega rozkładowi – przyp. tłum.

Elaine Morgan, Pochodzenie kobiety, przekład Małgorzata Danicka-Kosut, Warszawa 2007, wydawnictwo Anadiomene, s. 9.

Elaine Morgan, Pochodzenie dziecka, przekład Małgorzata Danicka-Kosut, Warszawa 2012, wydawnictwo Anadiomene, s. 60.

Natalie Angier, Kobieta. Geografia intymna, przekład Barbara Kopeć-Umiastowska, Warszawa 2001, Prószyński i S-ka, s. 156.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: