- W empik go
Pierwsza książka, której to Ty nadajesz tytuł - ebook
Pierwsza książka, której to Ty nadajesz tytuł - ebook
Jeśli chcesz: Lepiej poznać i zrozumieć samego siebie,
Odpowiedzieć sobie na pytanie, do czego w życiu dążysz,
Dowiedzieć się, skąd się biorą wszystkie Twoje problemy,
Nauczyć się, jak je rozwiązywać,
Stworzyć swoją nową osobowość, na własnych zasadach,
Zrealizować swoje największe marzenia,
Stać się bezwarunkowo szczęśliwym człowiekiem,
Ta książka jest właśnie dla Ciebie!
Wszystko to jest możliwe, o czym przekonałem się we własnym życiu, a teraz chcę się tym podzielić z Tobą.
Kategoria: | Psychologia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8189-870-6 |
Rozmiar pliku: | 4,0 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Długo myślałem nad tym, w jaki sposób mogę przyciągnąć Twoją uwagę już od początku czytania. Bo przecież o to właśnie chodzi — żeby autor już na wstępie przyciągnął uwagę czytelnika. Tylko często nie mówi się o tym otwarcie, a moim zdaniem warto. Wymyśliłem więc, że zrobię coś, z czym osobiście jeszcze się nie spotkałem.
A zatem:
Ja, Piotr Pieniążek, uroczyście obiecuję, że po przeczytaniu tej książki i zrozumieniu tego, co chcę Ci w niej przekazać, Twoje życie zmieni się nie do poznania. Staniesz się szczęśliwą osobą, która każdego dnia zbliża się do upragnionego celu, czerpiąc jednocześnie radość i satysfakcję ze wszystkiego, co robi. Zrobiłem to już w swoim życiu, a teraz chcę, abyś i Ty mógł tego dokonać w Twoim.
Drugą niespodzianką, którą dla Ciebie przygotowałem, będzie możliwość nadania tej książce tytułu. Napisałem ją w taki sposób, aby dać Ci jak najwięcej możliwości do kreatywnego myślenia i samodzielnego rozwiązywania problemów. Ważne jest dla mnie, abyś czytając wyciągał wnioski i zastanawiał się, które wskazówki i narzędzia przedstawione tutaj, będą dla Ciebie pomocne. Po przeczytaniu chcę, abyś sam zdecydował, jaki tytuł najlepiej odda to, co ten tekst wniósł do Twojego życia. Zapisz go i zapamiętaj. Ta sama treść, jest przez każdego odbierana inaczej. Dlatego chcę, aby ten tytuł był rezultatem Twoich przemyśleń i ich podsumowaniem. Jestem też ciekawy co powiesz komuś, kto zapyta Cię, jaką książkę ostatnio przeczytałeś.Kim jestem?
Osobą, która chce podzielić się pasją i dać Ci dzięki tej książce coś wartościowego.
Osobą, która lubi niekonwencjonalne rozwiązania i wychodzenie poza schematy.
Osobą, która uważa, że każdy z nas może osiągać wielkie rzeczy, robiąc to, co kocha i poświęcając temu całe swoje życie.
Człowiekiem wolnym, który pragnie się tą wolnością podzielić.
Człowiekiem szczęśliwym, który pragnie podzielić się szczęściem.
Człowiekiem inteligentnym, który pragnie podzielić się wiedzą.
Wojownikiem, który nie boi się wyzwań i zawsze wytrwale dąży do celu.
Przyjacielem, który wie, że pomagając sobie nawzajem, jesteśmy w stanie osiągać dużo więcej.
Uczniem, który każdego dnia rozwija się, będąc świadomym, że tylko w ten sposób, jesteśmy w stanie wieść życie marzeń.
Przewodnikiem, który chce Cię zaprosić do swojego świata.
W tym świecie, każdy z nas, będąc sobą, może połączyć to wszystko i stać się wielkim człowiekiem.Podziękowania
Marii Pieniążek, za redakcję i korektę tekstu.
Katarzynie Orzechowskiej, za zdjęcie do okładki książki.
Z tego miejsca, pragnę również szczerze podziękować wszystkim osobom, które pomogły mi rozbudzić w sobie zapał i zainspirowały mnie do napisania tej książki. Wiem, że wszystko, co mi się do tej pory w życiu przydarzyło, doprowadziło mnie do tego, kim jestem dzisiaj. Jestem wdzięczny całej mojej Rodzinie, Przyjaciołom, Mentorom, a także każdemu, kogo spotkałem na swojej drodze i wszystkim Wam
Serdecznie Dziękuję!Przedmowa
Ponieważ sam lubię być zaskakiwany, nie będę na wstępie zbyt długo rozpisywał, czego dotyczy treść tej książki, ale że jeszcze nawet nie znasz tytułu, pewnie chciałbyś czegokolwiek się dowiedzieć. Jeśli zastanawiałeś się kiedyś, czy można cały czas być szczęśliwym, niezależnie od okoliczności, realizować wszystkie swoje marzenia i nieustannie się rozwijać, moja odpowiedź brzmi — jak najbardziej. Jeśli tak właśnie wygląda Twoje życie, wiesz zapewne, że rozwój nie ma końca i liczę, że dzięki tej książce, zrobisz kolejny krok na tej drodze. Jeśli jest inaczej i problemy życiowe jeszcze Ci towarzyszą, moją intencją jest pomóc Ci je rozwiązać. I tego właśnie dotyczy wszystko, co tu zawarłem. Zapraszam Cię więc do podróży razem ze mną, w której pokażę Ci moją drogę, a Ty, dzięki temu, będziesz mógł stworzyć własną.Rozdział 1. Witaj w moim świecie!
„Rzeczywistość, która istnieje tylko w naszym umyśle, przeraża nas często do momentu, kiedy będziemy mogli zobaczyć ją na własne oczy.”
Na samym początku chcę Cię przywitać, podziękować za powierzone mi zaufanie i zaprosić do lektury tej książki. Mam nadzieję, że czytając ją, poczujesz się tak jak wtedy, gdy słuchałeś najciekawszych opowieści w swoim życiu. Jeśli jest coś, co Ci o nich przypomina (kubek gorącej czekolady, lekko zapalona lampka w ciemnym pokoju), proponuję Ci stworzyć sobie teraz takie warunki. Chcę bowiem, byś czuł się jak najlepiej w trakcie czytania. Ja zadbam o całą resztę.
Każdy z nas miał na pewno kiedyś marzenie, żeby zmieniać świat i osiągać najwyższe cele. Kiedy siedzieliśmy w dzieciństwie, słuchając z zapartym tchem historii opowiadanych przez rodziców czy dziadków, wcielaliśmy się w role bohaterów opowieści i wyobrażaliśmy sobie, jak dokonujemy różnych heroicznych czynów. Niektórzy stawali się szalonymi naukowcami, inni wielkimi odkrywcami, a jeszcze inni dzielnymi rycerzami. Każda z tych postaci wpływała na to, kim chcieliśmy zostać w przyszłości i co chcieliśmy robić w rzeczywistym świecie. Nie ograniczaliśmy się wtedy do stabilizacji, założenia rodziny i pracy, która zapewni utrzymanie.
W miarę upływu czasu, zamiast baśni i marzeń, coraz częściej zaczęliśmy słyszeć historie dotyczące szarej, ponurej rzeczywistości. W tej rzeczywistości, pan Janusz idzie na 8 godzin do znienawidzonej pracy, po czym wraca zmęczony do domu i zasiada przed telewizorem. I tak od poniedziałku do piątku. W weekendy od czasu do czasu wybierze się na spotkanie ze znajomymi i raz do roku pojedzie na wakacje z rodziną. A gdzie się podziały jego marzenia o zabiciu smoka i uratowaniu pięknej księżniczki? Co z jego wizją, że któregoś dnia zrobi coś, co odmieni losy całego świata i pomoże milionom ludzi?
Ta wizja bardzo często znika wraz z powtarzanymi formułami „dojrzej”, „nie przesadzaj”, czy „uważaj, bo Cię wykorzystają”. Zabijane są w nas w ten sposób dziecięca radość, ciekawość świata i chęć do odkrywania go. Ludzie dostosowują się do schematów i zaczynają postępować tak jak wszyscy.
W pewnym momencie dotarło do mnie, że też idę w tym kierunku i zacząłem zauważać, że wcale nie chcę być taki jak wszyscy. Przecież dojrzałość nie musi oznaczać pozbawienia się marzeń i prowadzenia szarego, ponurego życia. Są ludzie, którzy osiągają najwyższe cele i wcale nie narzekają, że się przepracowują, czy nie mają siły. Można więc stać się odpowiedzialnym, dojrzałym człowiekiem, który cały czas emanuje energią i zaraża swoim optymizmem. Spontaniczność i dojrzałość to cechy, które mogą się wzajemnie wspaniale dopełniać. Ludzi o takim charakterze jest po prostu mało.
Dlatego też, na początku trudno mi było ich znaleźć i zacząć się na nich wzorować, przywracając w swojej głowie wyobrażenia z dzieciństwa o turniejach rycerskich i poszukiwaniu skarbów. Teraz jednak, gdy już tego dokonałem, mogę z całą pewnością powiedzieć, że było warto. Świat, który sam sobie stworzyłem jest znacznie ciekawszy i przyjemniejszy niż ten, w którym funkcjonowałem wcześniej. Polega na połączeniu dziecięcej radości z mądrością doświadczonego człowieka. I właśnie do takiego świata zamierzam Cię teraz zaprosić.
Droga, którą Ci proponuję wymaga wielu wyrzeczeń. Wymaga odrzucenia schematów, zgodnie z którymi dotychczas funkcjonowałeś i zastąpienia ich nowymi. Jednocześnie, jeśli w pełni zrozumiesz to, co zamierzam Ci przekazać, wówczas wszystkie te wyrzeczenia, staną się dla Ciebie przyjemnością. Wiem, że jest to możliwe dla każdego. Zdaję sobie też sprawę, że najważniejsza w tym procesie jest Twoja intencja, żeby się zmienić. Dlatego też po raz kolejny zaproponuję Ci coś nieszablonowego. Jeśli nie chcesz się zmieniać i coś Ci podpowiada, że nie dasz rady, odłóż tą książkę i wróć do niej, kiedy będziesz gotowy. Wierzę jednak, że nie dostała się w Twoje ręce przez przypadek, co świadczy o tym, że głęboko pragniesz udoskonalić swoje życie.
Moim pragnieniem jest również, aby Twoje życie stało się pasmem sukcesów. Jednocześnie chcę zaszczepić w Tobie radość z samego dążenia do nich, a nie tylko osiągania. Z reguły ludzie robią albo jedno, albo drugie. Niektórzy prowadzą przyjemne życie, teoretycznie niczym się nie przejmują, ale w głębi duszy czują, że nie realizują nawet w połowie swojego potencjału. Drugą grupą są osoby, które nieustannie dążą do osiągania celów, zatracając się w tym i zapominając o docenianiu chwili obecnej. Zastanów się, do której grupy aktualnie należysz.
A może jesteś częścią tego grona osób, które połączyły obydwa aspekty? Tacy ludzie, w wytrwałym i pełnym zaangażowania realizowaniu kolejnych marzeń, potrafią jednocześnie doceniać każdy moment pracy nad efektem końcowym. W ten sposób można wieść życie swobodne i przyjemne, mając jednocześnie świadomość, że każdego dnia dajemy z siebie wszystko.
Abyś mógł zbudować sobie połączenie między jednym a drugim aspektem, zaproponuję Ci różne narzędzia. Ponieważ każdy z nas ma inne konstrukcje do połączenia, niektóre narzędzia mogą się w Twoim przypadku sprawdzić, a inne nie. Dlatego polecam Ci wszystko traktować jako wskazówkę i weryfikować w praktyce. Analizowanie i kwestionowanie tego co usłyszysz, czy przeczytasz, jest podstawą do osiągnięcia pełnej wolności i niezależności. A to z kolei jest niezbędne, aby w pełni wykorzystać potencjał, który drzemie w każdym z nas i czerpać pełnymi garściami z nieodkrytych pokładów energii i determinacji. Kluczem do sukcesu jest pokonanie strachu przed porażką, opinią innych ludzi i podjęcie decyzji o zmianie swojego życia na takie, o jakim zawsze marzyłeś. Zasada jest prosta, ja tylko pomagam, a Ty decydujesz, co z tym zrobisz.
Aby być zgodnym z tym co piszę, polecam Ci, z wszystkich podanych informacji i narzędzi, wybierać tylko te, które uznasz za pożyteczne. Wprowadzaj je do swojego życia z premedytacją i sprawdzaj dokąd Cię zaprowadzą. Następnie modyfikuj i testuj dalej, aż osiągniesz zamierzony efekt. Nie ma jednego właściwego przepisu na sukces. Znajdź metodę, która najbardziej odpowiada Tobie. Pamiętaj jednocześnie, że im więcej masz możliwości, tym lepszego wyboru możesz dokonać. Kluczem jest świadomość dokąd chcemy zmierzać, wiedza, jak to osiągnąć i chęć testowania jej w działaniu.
Dlaczego tak podkreślam jak ważne jest, żebyś sam podejmował decyzje o zmianach? Zauważ, że, wspomniany już pan Janusz, zrobił dokładnie na odwrót. Uwierzył ludziom, którzy mówili mu, że warto robić tak jak wszyscy. Jak na tym skończył? Sam oceń. Jeśli uznasz, że dobrze, rób jak on. Jeśli jednak chcesz czegoś innego, musisz postępować inaczej. A jest to możliwe dopiero, gdy zaakceptujesz samego siebie i zaczniesz żyć wolny od bezkrytycznego ulegania wpływom otoczenia.
Dlaczego ludzie narzucają innym pewne schematy działania? Moim zdaniem chcą ich kontrolować, ponieważ w wolności jest siła, której się obawiają. Nie chcą wziąć odpowiedzialności za własne życie i zamiast tego koncentrują się na kontrolowaniu innych. A ktoś, kto jest naprawdę wolny i robi to, czego naprawdę chce, nie obawia się dać pełnej swobody drugiej osobie.
Jeśli chcesz napisać jakieś wnioski, refleksje, czy nie zgodzić się ze mną w jakiejś kwestii, możesz to zrobić poniżej. Możesz już teraz przećwiczyć sobie w praktyce całkowitą wolność w wyrażaniu swoich opinii:
…………………………………………………………………………
…………………………………………………………………………
…………………………………………………………………………
…………………………………………………………………………
…………………………………………………………………………
…………………………………………………………………………
…………………………………………………………………………
…………………………………………………………………………
…………………………………………………………………………
…………………………………………………………………………
I jeszcze jeden przykład jak można dawać innym wolność w praktyce: jeśli chcesz czytać dalej, odwróć stronę. Jeśli nie, zamknij książkę i idź zrobić to, na co masz ochotę. :)Rozdział 2. Dlaczego jestem, kim jestem?
„To, kim jesteśmy, zaczyna zależeć od nas samych dopiero, gdy uświadomimy sobie, jak bardzo byliśmy dotychczas zależni od otoczenia.”
Mówi się, że „ciekawość, to pierwszy stopień do piekła”. Jeśli faktycznie tak jest, to całe szczęście, że tylko pierwszy, bo inaczej byłbym już dawno w piekle. Zawsze byłem osobą dociekliwą i za każdym razem, gdy coś mi wychodziło lub nie, zadawałem sobie pytanie „dlaczego?” Chciałem za wszelką cenę poznać przyczynę, ponieważ czułem, że tylko w ten sposób mogę poprawiać swoje błędy. A będąc perfekcjonistą, wydawało mi się, że tych błędów popełniam dużo. Rzadko się zdarzało, że byłem z siebie całkiem zadowolony.
Mógłbym powiedzieć, że jest to mój atut, tyle tylko, że nie potrafiłem właściwie go wykorzystywać. W wielu przypadkach obwiniałem się i miałem do siebie niesłuszne pretensje. Po pytaniu „dlaczego?” nie następowało poszukiwanie odpowiedzi, tylko płacz i zamartwianie się. Dopiero po czasie uświadomiłem sobie, że to do niczego nie prowadzi. Bycie dociekliwym i wyciąganie wniosków to dwie różne rzeczy, które dopiero w połączeniu prowadzą we właściwym kierunku.
Aby przedstawić Ci to dokładniej, posłużę się moją ukochaną dziedziną, jaką jest sport. Już od małego, każde wyjście na podwórko i możliwość zagrania w piłkę z kolegami była dla mnie spełnieniem marzeń. Nie potrzebowałem niczego więcej niż kawałka wolnej przestrzeni i kilku osób, które chciały ze mną biegać za piłką przez cały dzień. Rodzice również nie mieli łatwo, ponieważ gdy nie było w pobliżu nikogo innego, to oni stawali się celem moich poszukiwań partnera do gry. Mieli znakomitą okazję, żeby potrenować asertywność i niestety często okazywało się, że są bardzo dobrze wytrenowani. Ale ja się łatwo nie poddawałem, ponieważ sport dawał mi wolność, swobodę i satysfakcję z tego co robię. Jeśli kiedyś poważnie trenowałeś jakąś dyscyplinę, prawdopodobnie doskonale wiesz, jakie uczucie mam na myśli.
To uczucie towarzyszyło mi przez całe dzieciństwo. Za każdym razem, kiedy grałem w piłkę nożną, siatkówkę, czy koszykówkę, oddawałem się temu całym sobą. Byłem w siódmym niebie. Proponuję teraz, abyś przypomniał sobie, czy i Ty masz takie wspomnienia z dzieciństwa. Jeśli tak, napisz o nich. Nie muszą być koniecznie związane ze sportem. Może to być jakaś inna dziedzina, na przykład muzyka, malarstwo, czy poezja. Chodzi o coś, czemu potrafiłeś oddać się bez reszty i jak już się wciągnąłeś, zapominałeś, że godzinę temu mama wołała na obiad.
Moje niezapomniane wspomnienie
…………………………………………………………………………
…………………………………………………………………………
…………………………………………………………………………
…………………………………………………………………………
…………………………………………………………………………
…………………………………………………………………………
…………………………………………………………………………
…………………………………………………………………………
…………………………………………………………………………
…………………………………………………………………………
W moim przypadku, takim wspomnieniem są wyjazdy do dziadków, od strony mamy, na wakacje. Pamiętam, że zawsze, gdy tylko kończył się rok szkolny, od razu pytałem rodziców, kiedy będę mógł tam pojechać. Kochałem te wyjazdy i dziś jestem za nie bardzo wdzięczny, ponieważ rozumiem, jak wiele pozytywnego wniosły do mojego życia.
Dziadkowie mieli obok domu ogródek, na którym co roku rozwieszaliśmy siatkę i całymi dniami graliśmy w siatkówkę. Niezapomniany był widok ogródka przed i po naszym przyjeździe. Gdy przyjeżdżaliśmy z bratem, trawa była zawsze zielona i równo skoszona. Już po tygodniu naszej obecności, na boisku do siatkówki nie było ani grama trawy. Nikt z nas nie zastanawiał się w trakcie gry, czy warto się rzucić do piłki. Zawsze dawaliśmy z siebie wszystko i mieliśmy przy tym mnóstwo zabawy. Najwspanialsze było to, że dziadek nigdy się na nas nie gniewał. Pod koniec wakacji śmialiśmy się z nim zawsze i zastanawialiśmy, czy trawa zdąży urosnąć do przyszłego roku.
Moją ulubioną dyscypliną stała się w ten sposób siatkówka. I to jest jedno z moich „dlaczego?”, na które znalazłem odpowiedź.
Ponieważ w ciągu roku szkolnego nie miałem możliwości zdeptywania niczyjego ogródka jako siatkarz, trzeba było sobie znaleźć inną okazję do gry. Tym sposobem, zacząłem trenować w klubie. I tutaj zderzyłem się z pierwszą ścianą. Byłem najniższą osobą w drużynie, a oprócz tego jedną z bardziej wrażliwych. Początki były bardzo ciężkie. Zawsze byłem otwarty i pozytywnie nastawiony wobec innych. Chciałem wszędzie mieć przyjaciół. Problemem było jednak to, że każda, nawet najmniejsza złośliwość bardzo mnie bolała i sprawiała, że traciłem do ludzi zaufanie. Obawiałem się odrzucenia i nie miałem do siebie żadnego dystansu.
Tu pojawiło się kolejne „dlaczego?”. Odpowiedź była bardzo prosta, chociaż trochę zajęło mi dojście do niej. Wymagało to ode mnie zdystansowania się i spojrzenia na siebie z boku. Gdy to zrobiłem, doszedłem do wniosku, że taki przykład dała mi moja rodzina, więc nie mogę się o to obwiniać. Wychowywano mnie w taki sposób, żebym zawsze troszczył się o drugiego człowieka i był dla niego dobry. Jednocześnie rodzice zawsze powtarzali, żeby uważać na nieuczciwych ludzi, którzy mogą nas wykorzystać. Sami również byli bardzo wrażliwi na opinię innych. Nic więc dziwnego, że gdy tylko dostawałem sygnał, że ktoś może mieć wobec mnie złe intencje, od razu zaczynałem się bać, że zostanę wykorzystany, czy odrzucony. Nawet jeśli inni nawet nie przypuszczali, że mogą mnie zranić.
Co ciekawe, nie mogę też winić za to rodziców, ponieważ uświadomiłem sobie, że im też przecież ktoś dał taki przykład. I tamtym osobom tak samo. Nie ma więc winnych. Uświadomienie sobie tego, było ważnym krokiem do zmiany w moim życiu i wyjścia z błędnego koła lęku.
Trenując w klubie, gdzie większość drużyny miała raczej twarde charaktery, sam stałem się bardziej odporny i podchodziłem do siebie z większym dystansem. Im więcej przebywałem w otoczeniu ludzi, którzy nie przejmowali się tak bardzo opinią innych, tym mniej sam zacząłem się tym przejmować. Znalazłem sobie metodę, która polegała na śmianiu się z samego siebie, zanim zrobią to inni. Ta metoda w wielu przypadkach bardzo dobrze się sprawdzała. Kluczowe było to, że dzięki niej nie bałem się już tak, że ktoś będzie się ze mnie śmiał. A nie wymyśliłem jej oczywiście sam, co daje odpowiedź na kolejne pytanie „dlaczego?”. Stosował ją już wcześniej dziadek, na którego ogródku grałem w siatkówkę. Zawsze podobało mi się, że dzięki niej sprawia wrażenie, jakby niczym się nie przejmował.
Teraz proponuję Ci, abyś prześledził swoje dzieciństwo i zastanowił się nad własnymi „dlaczego?” Opisz, albo chociaż przypomnij sobie 3 sytuacje, w których zauważyłeś, że Twoje zachowanie wynikało z tego, jacy ludzie Cię otaczali, albo jakie doświadczenia przeżyłeś. Zastanów się, co miało największy wpływ na ukształtowanie Twoich cech charakteru i reakcje w danych sytuacjach.
Moje „dlaczego?”
Przykład:
Sytuacja: Zacząłem trenować siatkówkę
„Dlaczego?”: Sport kojarzył mi się z wolnością i radością, wyjazdy do dziadków wzmocniły to skojarzenie
Sytuacja 1: ……………………………………………………………
„Dlaczego?”: …………………………………………………………
Sytuacja 2: ……………………………………………………………
„Dlaczego?”: …………………………………………………………
Sytuacja 3: ……………………………………………………………
„Dlaczego?”: …………………………………………………………
W pewnym momencie mojej przygody ze sportem pojawiły się zawody i rywalizacja. Po raz kolejny wrażliwość nie ułatwiała mi życia. Gdy przegrywałem z innymi, załamywałem się i dołowałem. Cały czas zadawałem sobie pytania „dlaczego przegrywam?”, „dlaczego gram gorzej od innych?”. Problemem było to, że gdy szukałem odpowiedzi, najczęściej robiłem to w emocjach, co nie pomagało mi wyciągać żadnych konstruktywnych wniosków. Pogrążałem się tylko w poczuciu niższości i słabości.
Kolejnym często zadawanym pytaniem było „dlaczego tak się przejmuję tym, że przegrywam?”. Czułem, że w ogóle mi to nie pomaga, a mimo to dalej się przejmowałem. Przecież to nielogiczne. W tym przypadku odpowiedź również przyszła dopiero po czasie. Wszystko zaczęło nabierać sensu, gdy dotarło do mnie, że przecież wszyscy ludzie, którzy otaczali mnie na co dzień, też tak robili. Gdy oglądaliśmy mecz z rodzicami, czy ze znajomymi i drużyna, której kibicowaliśmy przegrywała, wszyscy byli załamani. Nikt nie mówił, że „następnym razem trener powinien zmienić taktykę”. Za to „ale on jest dramatyczny, że nie strzelił karnego”, padało dość często.
Patrząc na sytuację całkiem z boku, jest przecież oczywiste, że gdy „nasza” drużyna przegrywa, kibice drugiej drużyny się cieszą. Oznacza to, że skoro oni się cieszą, to ja też mogę. Nie oznacza jeszcze, że będę, ale oznacza, że mogę. Czyli to, czy będę się cieszył, nie zależy od tego, kto wygra, tylko komu kibicuję. A kto wybiera komu kibicuję? Ja. Więc to, czy będę się cieszył, zależy ode mnie, a nie od tego kto wygra.
Problem polegał na tym, że nikt w moim otoczeniu w ten sposób nie myślał. Ja natomiast reagowałem tak samo, jak moi rodzice i znajomi i tą reakcję przenosiłem na własne mecze. Przejmowałem się porażkami, a gdy coś mi nie wyszło, nie zastanawiałem się czy nie zmienić taktyki w następnym meczu. Mówiłem sobie raczej, że „jestem dramatyczny, bo zepsułem zagrywkę w końcówce seta”. Nieświadomie kopiowałem schematy działania, które otrzymałem od otoczenia. Co gorsza, te schematy wcale mi nie pomagały.
W ten sposób, cały czas nieświadomie, tworzyłem sobie własne przekonania, dotyczące rzeczywistości. W tym przypadku przekonaniem było „jeśli przegram mecz, to oznacza, że jestem słaby”. Brało się ono z tego, że osoby, które wywierały na mnie największy wpływ, również miały takie podejście do porażki.
Oprócz negatywnych, miałem też oczywiście wiele pozytywnych przekonań. Jednym z nich była świadomość, że stać mnie na bardzo wiele i gdy tylko się do czegoś przyłożę, mogę osiągać wielkie rzeczy. Utwierdzałem się w tym przekonaniu w szkole, gdzie na tle rówieśników miałem wysokie wyniki w nauce i w sporcie. Bardzo istotne było także to, że już od czasów mojego dzieciństwa babcia, od strony taty, zawsze mi powtarzała, że jestem wspaniałym i zdolnym człowiekiem. Wtedy myślałem sobie „babci się chyba zapomniało, bo powtarza to setny raz”. Dzisiaj wiem, że nawet jeśli się jej zapominało, miało to ogromny wpływ na moją wiarę we własne możliwości, za co jestem jej bardzo wdzięczny.
Mimo braku pewności siebie i bardzo dużej nieśmiałości, zawsze gdzieś w środku miałem więc zakodowane, że stać mnie na bardzo wiele. I moją intencją w tej książce jest, abyś i Ty zakodował takie przekonanie w sobie. Ponieważ fizycznie nie mogę Ci mówić po 100 razy dziennie jaki jesteś wspaniały, Twoim zadaniem będzie samemu sobie taką wizję zaprogramować. Jak to zrobić? Zacznij od ćwiczenia, które będziesz wykonywał każdego dnia po obudzeniu się.
Twoim zadaniem będzie codziennie, przynajmniej 50 razy, powiedzieć sobie na głos każdą z wypisanych afirmacji. Jeśli nikt do tej pory Ci tego nie mówił, najwyższy czas zrobić to samemu.
Afirmacje na każdy dzień
1. Lubię siebie.
2. Jestem odpowiedzialny za swoje życie.
3. Realizuję swoje największe marzenia i wizje.
Teraz mam do Ciebie kolejną prośbę. Zastanów się, jakie dotychczas miałeś przekonania odnośnie siebie i otaczającej rzeczywistości. Które zdania, czy stwierdzenia nieświadomie wchłaniałeś z otoczenia i głosiłeś później, uznając za swoje? Wypisz takie przekonania i do każdego dopisz skąd się wzięło.
Moje przekonania
Przykład:
Przekonanie: Sport to zdrowie, ale na pewno nie można na tym zarabiać.
Skąd się wzięło: Bardzo często słyszałem to od rodziców i znajomych.
Przekonania, z których jestem zadowolony:
Przekonanie 1: ……………………………………………………
Skąd się wzięło: …………………………………………………..
………………………………………………………………………
Przekonanie 2: ……………………………………………………
Skąd się wzięło: …………………………………………………..
………………………………………………………………………
Przekonanie 3: ……………………………………………………
Skąd się wzięło: …………………………………………………..
………………………………………………………………………
Przekonania, które chcę zmienić:
Przekonanie 1: ……………………………………………………
Skąd się wzięło: …………………………………………………..
………………………………………………………………………
Przekonanie 2: ……………………………………………………
Skąd się wzięło: …………………………………………………..
………………………………………………………………………
Przekonanie 3: ……………………………………………………
Skąd się wzięło: …………………………………………………..
………………………………………………………………………
Na pewno słyszałeś kiedyś w życiu „mądrość ludową” mówiącą, żeby być sobą i nie podążać ślepo za innymi. Jak najbardziej się z nią zgadzam. Tylko paradoks jest taki, że gdybyśmy tak naprawdę nigdy za nikim nie podążali, nic byśmy nie potrafili i nie wiedzieli. Bo, w gruncie rzeczy, całą wiedzę i umiejętności mamy dzięki ludziom, którzy nas otaczają. Pomijam umiejętności takie jak oddychanie, czy poruszanie kończynami, które dostajemy „w pakiecie” od urodzenia. Jednocześnie nie sądzę, żebyśmy potrafili na przykład jeździć na rowerze, gdybyśmy nigdy nie zobaczyli, czy usłyszeli, jak się to robi. Kwestia jest więc nie tego, żeby nie podążać za innymi, tylko żeby świadomie decydować, za kim chcemy podążać.
Podobnie jak z wiedzą i umiejętnościami, jest z naszymi nawykami, przekonaniami, czy poglądami na różne tematy. Wszystko to przejęliśmy od otaczających nas ludzi. Dlatego, kiedy piszę „moim zdaniem”, mam tak naprawdę na myśli opinię ludzi, których w swoim życiu słuchałem najczęściej, albo których słowa wywarły na mnie największy wpływ. I tu robi się coraz ciekawiej. Dopiero, kiedy w pełni to zrozumiemy i zaakceptujemy, możemy zacząć kształtować faktycznie swoje zdanie, decydując czyja opinia będzie na nas wywierała największy wpływ.
Aby jeszcze lepiej pokazać Ci, jak otoczenie kształtuje nasze przekonania, w tabeli „Ograniczające przekonania”, przedstawiam kilka najpowszechniej powtarzanych przykładów. Być może któreś z nich pojawiły się w Twoich przykładach z poprzedniego ćwiczenia. Jeśli tak, już teraz będziesz wiedział nad czym możesz pracować, a jeśli nie, przemyśl, czy czasem nie dotyczą one Ciebie i skąd mogły się wziąć.
Jeśli któreś z tych przekonań dotyczy Ciebie, zastanów się, czy na pewno chcesz przy nich pozostać. Jeśli nie, nie ma powodu do paniki. Oznacza to tylko tyle, że ktoś, albo coś z Twojej przeszłości zaprogramowało Ci je. Dobra wiadomość jest taka, że skoro było to możliwe, możliwe jest też zaprogramowanie takiego, które je zastąpi. Wymaga to czasu, bo w końcu dotychczasowe przekonanie było długo wpajane. Będziesz więc musiał usłyszeć propozycję nowego więcej razy, niż powtarzano Ci stare.
W tabeli „Nowe możliwości przekonań”, daję Ci przykłady, jakimi można zastąpić przekonania, wymienione wśród „Ograniczających przekonań”. Do Ciebie będzie należało stworzenie takich samych przykładów do Twoich, które chcesz zmienić. Następnie zacznij je sobie wpajać, aż zastąpią dotychczasowe.
Zastępowanie przekonań jest zdecydowanie skuteczniejszą metodą niż pozbywanie się ich. Działa to na podobnej zasadzie, co próby pozbywania się niechcianych myśli. Jeśli napiszę Ci teraz, żebyś nie myślał o ośmiornicy z grzechotką, o czym w pierwszej chwili pomyślisz? Domyślam się, że właśnie o ośmiornicy, trzymającej grzechotkę, w jednej ze swoich macek. A kiedy ostatnio o niej myślałeś? Zakładając, że nie jesteś właścicielem sklepu z zabawkami i fanem głowonogów, prawdopodobnie nigdy. Dlatego więc, pozbywanie się jakichś przekonań nie ma sensu. Zamiast tego, skoncentruj się na innych, które będą dla Ciebie bardziej przekonujące.
Rozdział 3. Kim chcę się stać?
„Życie to droga, której tylko część widzimy oczami. Resztę, możemy zobaczyć jedynie sercem lub umysłem.”
Liczę, że poprzedni rozdział pozwolił Ci uświadomić sobie, jak duży wpływ na Twoje życie mieli ludzie, którymi się otaczałeś i doświadczenia, które przeżyłeś. Wiesz już też, jakie zawdzięczasz im przekonania. Niektóre Ci odpowiadają, a inne wolałbyś zmienić. Teraz czas się zastanowić, jakimi przekonaniami je zastąpisz. Proces, który pomoże Ci dokonać tego wyboru, nazywam „sztuką zadawania właściwych pytań i udzielania odpowiedzi”. I tej właśnie sztuki zamierzam Cię nauczyć.
Jeśli to, jakie masz przekonania i kim jesteś, w pełni Ci odpowiada. Jeśli czujesz, że wszystko w Twoim życiu jest bezbłędne i nie chcesz niczego zmieniać, zamknij tą książkę i odłóż na półkę. Czegoś się już dowiedziałeś, a to, co chcę Ci przekazać dalej, nie będzie miało sensu, bez współpracy i zaangażowania z Twojej strony.
Jeśli wciąż czytasz, oznacza to, że należysz do jednej z dwóch grup osób. Pierwsza z nich to osoby, którym nie do końca odpowiada aktualny stan rzeczy, szukające sposobu, aby go zmienić. Jeśli jesteś kimś takim, to świetnie, bo są takie sposoby i zamierzam Ci je przedstawić. Możesz też być osobą zadowoloną z siebie, która wie, że aby wciąż tak było, należy nieustannie się rozwijać, poszerzać wiedzę i zdobywać nowe umiejętności. To również dobrze wróży. Znaczy to bowiem, że masz już pewne doświadczenie, które przyda Ci się w dalszym rozwoju.
Wszyscy wychowywaliśmy się w różnym środowisku i mamy inne doświadczenia życiowe, które ukształtowały naszą osobowość. Dlatego też, różnimy się między sobą i nie ma jednego właściwego „sposobu postępowania”, który działa w każdym przypadku. Z tego bierze się największy problem tradycyjnego systemu edukacji. Ten sam schemat działania jest stosowany w przypadku każdego ucznia. Wszyscy, bez wyjątku, muszą się uczyć matematyki, biologii i geografii. W wielu przypadkach wyklucza to maksymalne wykorzystanie naszych indywidualnych zdolności i talentów, zabija kreatywność i radość z życia.
A czy ktoś kiedykolwiek Cię spytał, czego chcesz się nauczyć? Jeśli nie, będę pierwszą osobą, która to zrobi. A dokładniej zaproponuję Ci, żebyś zadał to pytanie samemu sobie. Pierwszy raz w życiu, bez narzucania, że musi to być przedmiot, który zapewni Ci przetrwanie w „brutalnej rzeczywistości”. Chodzi mi o to, żebyś pomyślał nad czymś, co zawsze sprawiało Ci przyjemność. Może to być piłka nożna, granie na gitarze, pisanie wierszy, czy też matematyka. Bynajmniej nie uważam, że przedmioty szkolne są złe. Chodzi tylko o to, żeby dana dziedzina była wybrana przez Ciebie, a nie przeze mnie, rodziców, czy nauczycieli. Wówczas gwarantuję Ci, że każdego dnia będzie Ci się chciało wstawać z łózka, żeby się czegoś nowego dowiedzieć i cały czas się rozwijać. Nauka będzie dla Ciebie przyjemnością, a nie ponurym obowiązkiem, kojarzącym się ze szkołą i z ocenami.
Aby Ci trochę pomóc, dam Ci wskazówkę, jak znaleźć odpowiedź na to pytanie. Pamiętasz czynność, którą opisałeś w poprzednim rozdziale? Ta czynność sprawiała, że czułeś się fantastycznie. Zapominałeś o całym świecie i nawet nie zauważałeś, kiedy mijały godziny. Zastanów się, dlaczego tak było.
Moja dyscyplina
W jakiej dziedzinie czujesz się najmocniejszy, a rozwijanie się w niej sprawia Ci radość?
…………………………………………………………………………
Teraz mam kolejne pytanie. Czy to, co opisałeś w poprzednim rozdziale, nie było w pewnym sensie nauką? Bo moim zdaniem było. Przecież cały czas wykonywałeś jakąś czynność i robiłeś to coraz lepiej. Czułeś satysfakcję z uzyskiwanych efektów, a jednocześnie czerpałeś radość z samego wykonywania. Jak coś nie wyszło, starałeś się to poprawić. Szukałeś nowych sposobów samemu, albo rozmawiałeś z innymi i dowiadywałeś się od nich, jak można to zrobić lepiej. Potem testowałeś nowe metody i, jeśli sprawdzały się, zastępowałeś nimi stare, które nie działały. Czy to nie jest przypadkiem nauka?
I kolejne pytanie: czym różniła się taka edukacja od tej, z którą mamy do czynienia w szkole?
Długo zastanawiałem się nad tym pytaniem. Tak długo, aż w końcu mnie olśniło. I moja odpowiedź jest bardzo prosta — przymus i oceny. Niby każdy to wie, ale tak naprawdę rzadko kiedy zastanawiamy się, jak to wykorzystać w praktyce.
O co chodzi z przymusem? Wielu z nas nie lubi chodzić do szkoły, a bardzo niewielu zastanawia się dlaczego. A czy nie jest tak, że to dlatego, że tak naprawdę nie my tego chcemy, tylko nasi rodzice, albo szeroko rozumiany system edukacji? Bo zastanów się, czy były kiedyś takie dni, w które z radością szedłeś do szkoły?
Czy kiedy w szkole odbywały się zawody, konkurs, albo przedstawienie teatralne, do którego przygotowywałeś się długo, miałeś problemy z wstaniem z łóżka i wyjściem z domu? Albo kiedy w Twojej klasie pojawiła się dziewczyna, która Ci się spodobała, czy następnego dnia ociągałeś się, gdy mama chciała Cię obudzić? Prawdopodobnie była zaskoczona, że nawet nie musiała wchodzić do pokoju. Zastanów się więc, czy problem tkwi w samym chodzeniu do szkoły? Przecież miałeś pewnie nawet przedmioty, prowadzone przez ulubionych nauczycieli, które Ci się podobały. Problemem nie jest więc sama szkoła, czy nauka. Chodzi tu o to, że chodzenie do niej jest nam narzucane. Bo gdybyś uczył się tam tego, czego sam chcesz (zagadywanie do pięknej dziewczyny też jest nauką — kontaktów międzyludzkich), a nie tego, co inni mówią, że masz umieć, byłbyś już dawno geniuszem w swojej dziedzinie.
Czy już rozumiesz, dlaczego tak ważne jest dla mnie, żebyś zastanowił się, czego naprawdę pragniesz w życiu? Chodzi mi o to, że gdy już znajdziesz takie coś, będziesz nie do powstrzymania w rozwoju. A wielu ludzi wcale nie chce, żebyś był nie do powstrzymania. Dlatego Cię kontrolują. Bo tymi, którzy nie wiedzą czego chcą, łatwo manipulować. Dlatego, moim zdaniem, większą odwagą jest zaufać komuś i pozwolić, żeby sam znalazł to, czego chce, niż nieustannie mówić mu, co ma robić. A ja przy okazji mogę sobie powiedzieć, że jestem odważny. Też mi się coś od życia należy, prawda?
Teraz czas na drugi aspekt, czyli oceny. Myślę, że wiele razy zniechęcała Cię do pójścia do szkoły wizja pod tytułem „znowu dostanę jedynkę”, albo „nic nie umiem, a babka z matematyki pewnie znowu mnie zapyta”. Oceny co prawda motywują nas czasem do cięższej pracy, ale czy kiedy robiłeś to, co opisywałeś w poprzednim rozdziale, potrzebowałeś dodatkowej motywacji, żeby to robić? Wydaje mi się, że nie. Czy ocenianie jest więc nam naprawdę potrzebne, żeby zabrać się do pracy? Tutaj odpowiedź pozostawię Tobie.
Za pomocą ocen łatwo jest kogoś zmotywować. W ten sposób, tak jak w przypadku przymusu, przejmujemy nad nim kontrolę. Ale działa to tylko na chwilę. Na dłuższą metę, z reguły powoduje problemy. Bo chodzi o to, że motywuje Cię coś z zewnątrz — oceny, a nie Ty sam. Dla samych ocen, czy nagród, nie da się długo pracować. W pewnym momencie przychodzi wypalenie i zmęczenie tym, co robisz. Po raz kolejny kluczem jest więc zadanie sobie pytania co lubię robić do tego stopnia, że nie będę potrzebował dodatkowej motywacji z zewnątrz, żeby działać?
Aby pokazać Ci, na czym polega sztuka zadawania właściwych pytań, przygotowałem dla Ciebie zestaw tych, które uważam za najistotniejsze. Pozwolą Ci one ustalić w jakim kierunku chcesz zmierzać i na czym tak naprawdę najbardziej Ci zależy. Aby rozwijać się dalej, sam musisz zadawać sobie jak najwięcej tego typu pytań i na nie odpowiadać. Chodzi o to, żebyś nauczył się sam odkrywać, co sprawia Ci przyjemność i popycha Cię do przodu w rozwoju. Najważniejsze, abyś odpowiadał na nie szczerze, zgodnie z tym co mówi Ci serce, a nie ja, rodzice, czy znajomi. Najlepsze są odpowiedzi, które pierwsze przyjdą Ci do głowy. Działaj zgodnie z intuicją, a jeśli nic nie wymyślisz, nie spiesz się. Jestem pewny, że znasz odpowiedzi. Chodzi tylko o to, żebyś je sobie uświadomił. I pamiętaj, tym razem nikt nie będzie Cię krytykował, że nie będą zgodne z jego oczekiwaniem.
Kluczowe pytania
1. Co chciałbym w życiu robić, gdyby nie ograniczały mnie pieniądze, opinie innych ludzi i moje przekonania o własnych możliwościach?
2. Dlaczego chcę to robić?
3. Dlaczego jeszcze tego nie robię?
4. Co jest dla mnie w życiu najważniejsze?
5. Co zrobić, żeby to osiągnąć?
6. Kto może mi w tym pomóc i czego będę potrzebował?
Tak jak już wspomniałem, ważne jest, abyś sam nauczył się zadawać sobie jak najwięcej pytań. Aby to przećwiczyć, wypisz teraz 3 takie pytania, na które na razie nie znasz odpowiedzi, ale czujesz, że kiedy poznasz, Twoje życie zmieni się na lepsze. Następnie podpisz deklarację, że zrobisz wszystko, co w Twojej mocy, żeby znaleźć na nie odpowiedź. Dołączę do Ciebie w tym ćwiczeniu, dzieląc się z Tobą moim przykładem.
W poszukiwaniu odpowiedzi
Przykład:
Pytanie: Jak zmienić życie ludzi na całym świecie na lepsze?
Deklaracja:
Ja, Piotr Pieniążek, zrobię wszystko co w mojej mocy, aby poznać odpowiedź na to pytanie.
Teraz Twoja kolej:
Pytania:
1. …………………………………………………………………
2. …………………………………………………………………
3. …………………………………………………………………
Deklaracja:
Ja, …………………………, zrobię wszystko co w mojej mocy, aby poznać odpowiedź na te pytania.