- promocja
- W empik go
Pierwsze walki brytyjsko-włoskie 1939-1941. Tom I - ebook
Pierwsze walki brytyjsko-włoskie 1939-1941. Tom I - ebook
„Wojna w rejonie śródziemnomorskim i na Bliskim Wschodzie” obejmuje zmagania o kontrolę nad liniami komunikacyjnymi na morzach Śródziemnym i Czerwonym; zmienne koleje nieprzyjacielskich prób podboju Egiptu; kampanie w Grecji, na Krecie, w Iraku i Syrii; upadek wschodnioafrykańskiego imperium Włoch; klęskę niemieckich i włoskich sił w Afryce Północnej; opanowanie Sycylii; kampanię na terenie Włoch kontynentalnych; oraz operacje na Morzu Egejskim, Adriatyku i na Bałkanach. Walczono na wszelkich rodzajach terenu, od pustyni po góry, w warunkach pogodowych od ekstremalnych upałów, po przeszywające zimno, zmagano się z rozmaitymi przeciwnościami, od burz piaskowych po śnieżyce. Na różnych etapach działań w walkach brały udział siły ze wszystkich dominiów i niemal każdej kolonii Brytyjskiej Wspólnoty Narodów, a także wojska aż dziesięciu sprzymierzonych nacji.
Kategoria: | Historia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7889-528-2 |
Rozmiar pliku: | 13 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Opisująca historię Drugiej Wojny Światowej seria wojskowa Zjednoczonego Królestwa została zaplanowana w zgodzie z decyzją Rządu, ogłoszoną 25 listopada 1946 roku w Izbie Gmin. Premier stwierdził, że celem jej powstania miało być „przedstawienie szerokiego spojrzenia na wydarzenia z punktu widzenia wszystkich rodzajów sił zbrojnych, a nie zaprezentowanie odrębnych opisów roli odegranej przez każdy z nich”. Tym samym historycy nie czuli się zobowiązani do opowiedzenia historii operacji z tak wielką szczegółowością, jak uznano za stosowane w przypadku wojny z lat 1914-1918. Badacz poszukujący tak drobiazgowych opisów winien zwrócić swoją uwagę na historie poszczególnych jednostek i formacji, których wiele pojawiło się do tej pory. My przygotowaliśmy się do opracowania serii tomów, w której ogólny obraz działań wojennych, a także jego poszczególne części, będą przedstawione z perspektywy wszystkich rodzajów sił zbrojnych. W tym, a także w innych miejscach naszej pracy, słowo „wojskowy” wykorzystywane jest do opisu działań wszystkich trzech rodzajów sił zbrojnych. Inną stronę narodowego wysiłku wojennego zaprezentowano w Civil Histories pod redakcją sir Keitha Hancocka.
Niemniej wydaje się, że nawet od strony czysto wojskowej, „szerokie spojrzenie” ograniczające się do opisu kampanii i operacji nie byłoby satysfakcjonującym sposobem przedstawiania prowadzenia wojny lat 1939-1945. Ogromny teren, na którym stopniowo rozwijały się działania wojenne, duża liczba i znaczna różnorodność toczących się równocześnie kampanii, stała potrzeba koordynowania polityki i strategii z rządami dominiów, połączone z centralizacją dowodzenia umożliwioną przez nowoczesne systemy komunikacji – wszystko to zwiększa zasięg i znaczenie roli odegranej przez naczelne władze w kraju, i jak sądzimy, wymaga podjęcia próby większego skupienia się na najwyższych szczeblach kierowania wojną, niż zwykło się to robić w typowych pracach opisujących historię działań wojennych. W związku z tym podjęto decyzję o poświęceniu kilku tomów Wielkiej Strategii, opracowywanej w Whitehall i w Waszyngtonie; jeden z nich opisuje wydarzenia poprzedzające właściwy wybuch wojny we wrześniu 1939 roku.
Jeżeli chodzi o pozostałe tomy, to serię zaplanowano tak, aby poszczególne jej części traktowały o następujących zagadnieniach i teatrach działań wojennych: obronie Zjednoczonego Królestwa, ogólnym spojrzeniu na wojnę morską, dwóch kampaniach z wczesnych etapów wojny – w Norwegii i w Europie Północno-Zachodniej, strategicznej ofensywie powietrznej; a także trzy epickie serie opisujące działania na wielką skalę w rejonie śródziemnomorskim i na Bliskim Wschodzie, na Dalekim Wschodzie oraz ponownie w Europie Północno-Zachodniej, tym razem w latach 1944-1945. Dodatkowe tomy poświęcono współpracy wojskowo-cywilnej i zarządzaniu wojskowemu z perspektywy nowatorstwa oraz wagi problemów związanych z tą płaszczyzną odpowiedzialności wojskowej.
Aby uniknąć nadmiernej drobiazgowości, kampanie przedstawiane są z perspektywy dowódcy teatru działań. Powstaniu serii towarzyszyło zamierzenie równego potraktowania wszystkich kampanii; należy jednak przyznać, że w niektórych przypadkach, gdy zaangażowane siły były niewielkie, jak na przykład w Norwegii w roku 1940 lub na wczesnych etapach walk na Pustyni Libijskiej, opis działań poszczególnych jednostek jest bardziej szczegółowy, niż usprawiedliwiałby to ich rozmiar.
Bez wątpienia dwojakie potraktowanie kwestii strategicznych, z poziomu Whitehall i z poziomu dowództwa teatru działań, wiązało się z ryzykiem powtórzeń w narracji. Owo niebezpieczeństwo istniałoby nawet wówczas, gdyby naszym zamierzeniem nie było, aby każda grupa tomów była zrozumiała sama w sobie i stanowiła zamkniętą całość. Niestety nie możemy zakładać, że „zwykły” czytelnik, do którego seria skierowana jest w takim samym stopniu jak do studentów szkół wojskowych i historii, będzie przygotowany na kupno lub lekturę wszystkich dwudziestu lub trzydziestu tomów. Uważamy, że umiarkowana ilość powtórzeń jest usprawiedliwiona, a może być nawet mile widziana, bowiem pozwala uniknąć stałego odwoływania się do innych tomów.
Kolejne problemy wiązały się z opisem działań prowadzonych przez sojuszników, w czasie których obserwowaliśmy skuteczną „integrację”, na skalę nie próbowaną we wcześniejszych kampaniach. Biorąc pod uwagę, że zamiarem naszej komisji nie jest stworzenie ogólnej historii Drugiej Wojny Światowej, lecz opisu wysiłku wojennego Zjednoczonego Królestwa, to w jaki sposób traktować kampanie, w których żołnierze brytyjscy walczyli ramię w ramię z żołnierzami innych nacji? Wydaje się oczywistym, iż sytuacje, w których siły brytyjskie walczyły pod dowództwem oficerów z innych państw czy dominiów, lub vice versa, oraz decyzje i działania podejmowane przez naszych Sojuszników, muszą być potraktowane w sposób równie pełny, dzięki czemu zostanie zachowana odpowiednia równowaga całej narracji. Z drugiej strony nie jest pożądanym powtarzanie opisów przedstawionych w historiach pióra autorów z państw sojuszniczych lub z Brytyjskiej Wspólnoty Narodów, zwłaszcza jeżeli to w ich rękach znajdują się najważniejsze źródła. W rzeczy samej, dokonano odpowiednich ustaleń przewidujących wzajemny przepływ informacji dotyczący kluczowych kwestii oraz wymianę szkiców poszczególnych tomów; mamy nadzieję, że dzięki owym ustaleniom uda się przynajmniej zmniejszyć prawdopodobieństwo pojawienia się kontrowersji wynikających z nieznajomości punktu widzenia innej narodowości, choć oczywiście nie można liczyć na wyeliminowanie różnic w interpretacji. Nie było możliwości dokonania tego rodzaju ustaleń ze Związkiem Radzieckim.
Jeżeli chodzi o źródła niemieckie, Alianccy historycy mają niespotykane wręcz szczęście, dysponują bowiem dostępem do ogromnych ilości oryginalnych dokumentów, które zostały przejęte podczas okupacji Niemiec, a obecnie znajdują się pod wspólną angielsko-amerykańską kontrolą. Niektóre z nich mają najwyższą wartość. W przypadku innych wrogich mocarstw, zarówno opisujące ich działania tomy, jak i zdobyte dokumenty, są znacznie skromniejsze, a szczegóły planowania i prowadzenia przezeń operacji wojskowych z konieczności zostały pozyskane z bardziej konwencjonalnych źródeł informacji.
Zapewniono nam pełny dostęp do oficjalnych źródeł Zjednoczonego Królestwa i zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy, aby uzupełnić je informacjami pozyskanymi z publikowanych i niepublikowanych, pisemnych lub ustnych, źródeł nieoficjalnych. Niemniej czuliśmy się zobowiązani do uszanowania wymogów „tajemnicy wojskowej”; w niektórych przypadkach zaszyfrowane telegramy zostały sparafrazowane, jednakże w stopniu, który nie wypacza ich sensu. W zgodzie z powszechnie uznawaną, brytyjską zasadą ustrojową, nie pozwoliliśmy sobie na przedstawienie indywidualnych różnic zdań wewnątrz Gabinetu Wojennego; trzymaliśmy się również zasady zachowania anonimowości Służby Cywilnej.
Za nasz naczelny obowiązek uznaliśmy zaprezentowanie dokładnego opisu wydarzeń. Jednak, właściwie rzecz ujmując, pod pojęciem „wydarzenia” kryją się również plany i zamiary, a nie tylko działania, zaś obowiązkiem historyka, w przeciwieństwie do zwykłego kronikarza, jest opowiedzenie dlaczego wydarzenia potoczyły się tak a nie inaczej. Historyk musi interpretować, a nie tylko opowiadać, a z interpretacją w sposób nierozerwalny wiąże się osobisty osąd. Z osobistym osądem wiąże się z kolei konieczność wyboru najbardziej stosownych i najważniejszych źródeł z ogromnej ilości dostępnych materiałów.
Wszyscy spoglądamy na wydarzenia ze współczesnej perspektywy, a niektórzy z nas nie są fachowcami w sprawach wojskowych; byłoby więc niestosownym, gdybyśmy orzekali co dowódca powinien, a czego nie powinien robić w danej sytuacji. Byłoby idealnie gdyby można pozwolić, aby fakty przemawiały same za siebie, wskazywały w jaki sposób dana decyzja doprowadziła do konkretnego rezultatu, a spekulacje i moralizatorstwo pozostawić strategom; jednak fakty przemówią do naszytych czytelników zgodnie z tym jak je wybierzemy i przedstawimy, a my nie wahaliśmy się wyrażać wniosków, które według nas płyną z takiego a nie innego rozwoju wydarzeń.
To normalne, że historyk ma obowiązek i pragnie podpierać swoje twierdzenia i argumentację szczegółowymi odwołaniami do materiałów, na których opierał badania. Owe odwołania służą po części wskazaniu źródeł, z których korzystał, a częściowo skłonieniu czytelnika do zweryfikowania stwierdzeń badacza. Jednak w przypadkach, w których głównymi źródłami są oficjalne dokumenty, które obecnie nie są i w najbliższym czasie nie będą jawne, publikowanie przypisów ma stosunkowo niewielki sens, skoro czytelnik nie może podjąć się samodzielnej weryfikacji zawartych w książce twierdzeń. Uważamy, że w większości przypadków charakter wykorzystanych materiałów można w wystarczający sposób opisać w zawartych w kilku tomach wstępach i notach bibliograficznych. Zgodnie z tym naszą standardową praktyką była ta opisana przez sir Keitha Hancocka w jego wstępie do Civil Histories: „Zdecydowano, że stronice publikacji nie zostaną upstrzone odnośnikami do oficjalnych akt, które póki co nie są szeroko dostępne dla studentów. Przypisy w serii ograniczają się do dostępnych materiałów. Kompletna dokumentacja została zawarta w druku poufnym, tak więc będzie od razu dostępna dla krytycznych czytelników ze służb rządowych. Bez wątpienia z czasem będzie dostępna także dla historyków z przyszłych pokoleń. Oficjalni historycy tego pokolenia świadomie powierzają swoją pracę profesjonalnej ocenie przyszłości”¹.
Trud historyków podczas wykorzystywania dokumentów przeciwnika był o wiele mniejszy, dzięki pomocy kolegów zajmujących się gromadzeniem, porównywaniem i interpretacją tej olbrzymiej ilości materiałów. Pracami nad dokumentami niemieckimi i włoskimi kierował pan Brian Melland; pułkownik G. T. Wards udzielał porad dotyczących dokumentów japońskich. Wartościowego wsparcia na tej płaszczyźnie udzielili również komandor M.G. Saunders, R.N²., z Sekcji Historycznej Admiralicji oraz dowódca dywizjonu³ L.A. Jackets z Wydziału Historycznego Sił Powietrznych.
Mapy zostały przygotowane pod wytrawnym okiem pułkownika T.M.M. Penneya z sekcji historycznej Cabinet Office. Pisownia nazw własnych jest zasadniczo zgodna z systemem przyjętym podczas nieformalnej konferencji brytyjskich i amerykańskich ekspertów z października 1947 r., jednak stosowane są również nazwy wykorzystane obecnie, tam gdzie ich zignorowanie należałoby uznać za pedanterię. Wykorzystano standardowe oznaczenia i kolory symbolizujące jednostki sojusznicze i nieprzyjacielskie, oficjalnie uznawane w czasie wojny. Niezależnie do faktu, że prace nad niektórymi z naszych map rozpoczęły się przed grudniem 1950 roku, kiedy to Armia Brytyjska zmieniła swój system oznaczeń, posługiwanie się symbolami z czasów wojny wydaje się naturalne.
Powierzenie odpowiedzialności za pieczę nad serią wojskową cywilnemu redaktorowi rodzi potrzebę częstego konsultowania się w kwestiach zarówno natury ogólnej, jak i bardziej szczegółowych, z osobami, których opinie na temat poszczególnych rodzajów sił zbrojnych cieszą się powszechnym szacunkiem; szczęśliwie mogłem korzystać z uwag pomocnego zespołu doradców, takich jak wiceadmirał sir Geoffrey Blake, generał porucznik sir Henry Pownall, marszałek sił powietrznych sir Douglas Evill oraz sir Guy Garrod i generał porucznik sir Ian Jacob. Ci wyróżniający się oficerowie nie tylko pozwolili mi korzystać ze swoich doświadczeń i osądów w czasie planowania serii i doboru autorów poszczególnych tomów, ale również czytali i udzielali komentarzy w czasie ich powstawania; niemniej we wszelkich aspektach odpowiedzialność za serię spoczywa tylko na redaktorze.
Niniejsza seria nie mogłaby ujrzeć światła dziennego bez wsparcia ze strony sekcji historycznych poszczególnych rodzajów sił zbrojnych, a tworzący ją historycy chcieliby wyrazić swoją wdzięczność dla kontradmirała R.M. Bellairsa, brygadiera H.B. Lathama i pana J.C. Nerneya, a także generała porucznika sir Desmonda Andersona z Ministerstwa Wojny, oraz ich sztabów. Monografie, opisy i streszczenia stworzone przez departamenty poszczególnych rodzajów sił zbrojnych znacznie zmniejszyły zakres pracy, choć nie odpowiedzialność, jaka spoczywała na historykach, a poszczególne sztaby z wielką hojnością oferowały informacje i uwagi. Podobne wyrazy uznania należą się autorom Civil Histories, a my jesteśmy ponadto wdzięczni panu Yatesowi Smithowi z Imperial War Musem i innym bibliotekarzom za wypożyczanie książek.
Wreszcie, wszyscy autorzy, a w szczególności redaktor, są głęboko wdzięczni panu A.B. Achesonowi z Cabinet Office. Jego rady i pomoc przysłużyły się nam na wiele sposobów; w zasadzie bez wsparcia pana Achesona w kwestiach administracyjnych, wydawca pracujący na niepełny etat raczej nie mógłby podołać postawionemu przed nim zadaniu.
J. R. M. B.WSTĘP
Oto pierwszy z sześciu tomów opisujących kampanię na śródziemnomorskim i bliskowschodnim teatrze działań wojennych w latach 1939-1945. Tak więc średnio rzecz biorąc, każdy z nich przedstawi jeden z obfitujących w wydarzenia na morzu, lądzie i w powietrzu rok wojny. Opis zawiera wspólny dla wszystkich rodzajów sił zbrojnych obraz działań, co jest odpowiednie zwłaszcza dla tego rejonu operacji, na którym od samego początku były one ze sobą ściśle powiązane.
„Wojna w rejonie śródziemnomorskim i na Bliskim Wschodzie” obejmuje zmagania o kontrolę nad liniami komunikacyjnymi na morzach Śródziemnym i Czerwonym; zmienne koleje nieprzyjacielskich prób podboju Egiptu; kampanie w Grecji, na Krecie, w Iraku i Syrii; upadek wschodnioafrykańskiego imperium Włoch; klęskę niemieckich i włoskich sił w Afryce Północnej; opanowanie Sycylii; kampanię na terenie Włoch kontynentalnych; oraz operacje na Morzu Egejskim, Adriatyku i na Bałkanach. Walczono na wszelkich rodzajach terenu, od pustyni po góry, w warunkach pogodowych od ekstremalnych upałów, po przeszywające zimno, zmagano się z rozmaitymi przeciwnościami, od burz piaskowych po śnieżyce. Na różnych etapach działań w walkach brały udział siły ze wszystkich dominiów i niemal każdej kolonii Brytyjskiej Wspólnoty Narodów, a także wojska aż dziesięciu sprzymierzonych nacji.
Termin „Bliski Wschód” nie jest stosowany w znaczeniu geograficznym, jako obszar położony pomiędzy Turcją i Egiptem a Indiami; oznacza tutaj rejon odpowiedzialności odpowiednich dowództw sił lądowych i powietrznych. Owe obszary nie były identyczne, a ich zasięg podlegał również zmianom, jednak były związane z przebiegiem wojny i wraz z nim zmieniały swój kształt. W listopadzie 1942 roku na arenie zmagań pojawiło się odrębne (sojusznicze) dowództwo stworzone dla celów lądowania we francuskiej Afryce Północnej, które odegra ważną rolę w „śródziemnomorsko-bliskowschodniej” opowieści. Przed tą datą działania toczyły się głównie w rejonach odpowiedzialności naczelnego dowódcy Floty Śródziemnomorskiej oraz naczelnych dowódców sił lądowych i powietrznych na Bliskim Wschodzie. To pierwszy przykład kampanii kierowanej przez trzech dowódców naczelnych, którzy dzielili odpowiedzialność za wprowadzanie w życie polityki Rządu Jego Królewskiej Mości.
Opisywanie wspólnych działań trzech rodzajów sił zbrojnych oznacza, że oprócz zwykłych trudności związanych z selekcją źródeł informacji, dochodzi kwestia zachowania sprawiedliwej i rozsądnej równowagi – problem, który oczywiście nie może być rozwiązany za pomocą jakiegoś rodzaju „niepisanych zasad”. Próbowaliśmy powiązać to zagadnienie z naszym ogólnym zadaniem opowiedzenia historii zasadniczo koncentrującej się na wyższym dowództwie, tym samym podjęliśmy wiele kwestii, które choć mniej znaczące same w sobie, wpływały na poglądy naczelnych dowódców, lub które ilustrowały proces wcielania w życie podjętych przez nich decyzji. Ogólnie rzecz biorąc obraliśmy kurs pośredni pomiędzy dwiema skrajnymi opiniami: jedną, głoszącą, że każda strona nie poświęcona na opis walk jest zmarnowana, i drugą, twierdzącą, iż historia wojskowości byłaby całkiem interesująca gdyby nie bitwy. Ujmując sprawę bardziej pozytywnie, próbowaliśmy, gdy tylko było to możliwe, przedstawić przyczyny, a nie tylko opis wydarzeń.
Ogrom śródziemnomorskiego i bliskowschodniego teatru działań sprawił, że liczne przeskoki pomiędzy arenami działań były nieuniknione. Chcąc przedstawić wydarzenia jak najbardziej spójnie, zatrzymywaliśmy się na poszczególnych „frontach” najdłużej jak było to możliwe bez nadmiernego naruszania ogólnej chronologii, należy jednak pamiętać, że dowódcy nie postrzegali teatru działań jako zbioru wyraźnie odciętych od siebie rejonów operacji; pomimo znacznych odległości stanowił on całość.
Może się wydawać, że zaczynamy naszą opowieść na długo zanim padł pierwszy strzał (w rzeczy samej, wydaje się nam, że niektórzy czytelnicy, niczym gryf, chcieliby zacząć od przygód). Jednak wypada uznać za słuszne zasygnalizowanie jak rozwijała się sytuacja strategiczna w rejonie śródziemnomorskim i na Bliskim Wschodzie, bowiem bez tego czytelnik mógłby zostać zaskoczony rozwojem wydarzeń. Należy pamiętać, że nie licząc bezustannych działań na morzu, sceną kluczowych wydarzeń w roku 1939 była Polska; na początku roku 1940 Norwegia; następnie Francja; a później przyszedł czas na Bitwę o Anglię, która mogła przerodzić się w preludium inwazji. Przez cały ten czas w scena na Bliskim Wschodzie była obsadzona siłami i środkami, bez których można się było obejść gdzie indziej.
Uważamy za zasadne częste nawiązania do kwestii administracyjnych. Dziś panuje powszechne zrozumienie, że administracja nie jest jedynie bezbarwnym sługą sztuki wojennej, o którym nie warto wspominać równie często, co o samych walkach, lecz kluczowym aspektem wojny. Armie lądowe i siły powietrzne mogą operować jedynie dzięki materiałom dostarczonym za pomocą linii komunikacyjnych. Nie da się również przecenić wpływu odpowiedniego wyposażenia. Pojawienie się nowej broni lub nowego pojazdu może mieć ogromne konsekwencje: przykładami obecnymi w niniejszym tomie są myśliwiec Hurricane, czołg Matilda, oraz wprowadzenie radaru na lądzie, morzu i w powietrzu. W czasie wojny rozwój sprzętu nabrał znacznego rozpędu; na owe cele przeznaczono ogromne środki finansowe, a do prac nad nimi skierowano najtęższe umysły, rzecz niemożliwa podczas pokoju. W efekcie jakość wyposażenia wszystkich trzech rodzajów sił zbrojnych była przez cały czas polepszana. Sytuacja wyglądała podobnie po stronie przeciwnika, i nie da się zrozumieć przebiegu wydarzeń bez wzięcia pod uwagę poziomu technologicznego osiągniętego przez obie strony. Tak więc czynnik materialny musi być często wspominany, gdyż podlegał stałym zmianom.
Oczywiście nie mniej ważny jest czynnik ludzki, bowiem przydatność dział, okrętów, samolotów i innego wsparcia dla powodzenia w bitwie, leżała w rękach mężczyzn i kobiet wykorzystujących i dbających o ów sprzęt. Nie udało się nam zachować konsekwencji w wyróżnianiu i wspominaniu z nazw i nazwisk poszczególnych osób lub jednostek. Główną przyczyną tego stanu rzeczy, abstrahując od trudności w zastosowaniu równych standardów dla różnych rodzajów sił zbrojnych, był odmienny rozmach wydarzeń na poszczególnych frontach, podobnie na jednym froncie mógł różnić się w zależności od okresu. Nie chodzi o to, że działania niewielkiej jednostki są mniej chwalebne, jeśli ta operuje w ramach większego zgrupowania, niż jeśli działa bardziej samodzielnie; jednak w przypadku szerokiego, ogólnego opisu oczywistym jest, iż rozsądek usprawiedliwia przywoływanie nazwisk w pewnych przypadkach w zakresie niemożliwym do osiągnięcia w innych. W miejscach gdzie uznawaliśmy za zasadne wyszczególnienie osoby lub oddziału, nie kierowaliśmy się jakąś odgórną, twardą zasadą, lecz poczuciem, iż wymaga tego opis wydarzeń. Naturalnie istnieją historie pułków, szwadronów, dywizji i innych jednostek, w których nazwy pododdziałów i nazwiska przedstawione są z większą dokładnością.
Nie podjęto próby zaprezentowania kompletnej listy jednostek znajdujących się na teatrze działań; po pierwsze ta stale ulegała zmianom, po drugie byłaby zbyt obszerna. Przykładowo na początku 1941 roku istniało ponad 1000 jednostek samej tylko armii, nie licząc około 400, które wchodziły w skład dywizji. Lista dowódców i oficerów sztabowych pełniących w czasie opisywanych w tym tomie wydarzeń wysokie funkcje znajduje się w aneksie 9.
Uważne porównywanie dokumentów brytyjskich, niemieckich i włoskich sił powietrznych ujawnia, że liczby samolotów zniszczonych w czasie walk są przeważnie zawyżane przez obie strony, zwłaszcza jeżeli w starcia zaangażowana była znaczna ilość maszyn. Pojedynki powietrzne toczyły się przy dużych prędkościach, przeważnie na wysokich pułapach, a nierzadko nad chmurami; sprawiało to, że określenie ostatecznego losu przeciwnika była niezwykle trudne lub wręcz niemożliwe. Gdy w zmaganiach brały udział całe formacje samolotów, było całkiem możliwe, że więcej niż jeden pilot lub strzelec pokładowy weźmie na cel i przypisze sobie zestrzelenie, tej samej maszyny nieprzyjaciela. Swego czasu poświęcono wiele troski, aby wyeliminować tego rodzaju błędy, jednak pewne nieścisłości pozostały. W niniejszej książce przyjęto metodę szacowania strat przeciwnika na koniec operacji, lub którejś z jej faz, w oparciu o jego własne dokumenty – choć te oczywiście niekoniecznie pokrywały się z opublikowanymi danymi. Gdy zastosowanie owej metody nie było możliwe, lub gdy z jakichś przyczyn podawane są niedokładne lub budzące wątpliwości liczby, w tekście zwracana jest na to uwaga.
Z biegiem wojny znacznej poprawie uległy metody oceniania skutków naszych własnych ataków z powietrza. W okresie omawianym w tym tomie oceny opierały się głównie na meldunkach załóg samolotów i na ograniczonej ilości fotografii, które te zdołały zrobić. Z wysokich lub średnich wysokości, zwłaszcza w nocy, lub też podczas szybkiego przemykania nad celem na niskiej wysokości, załogi mogły wyrobić sobie co najwyżej ogólne pojęcie na temat uszkodzeń wyrządzonych celom takim jak budynki i temu co się w nich znajduje, statkom i portom, samolotom znajdującym się na ziemi, czy też środkom transportu motorowego. Tylko wróg wiedział jakie były prawdziwe szkody. Ogromna ilość badań z jakimi wiązałyby się próby prześledzenia skutków setek niewielkich ataków – nawet jeżeli istniały odpowiednie zapisy – nie wydała się nam warta trudu. Przeważnie ataki były podejmowane na niewielką skalę, a pożądane rezultaty osiągano dzięki połączonym skutkom większej ich ilości. Tak więc, ogólnie rzecz biorąc, w niniejszym tomie nie próbowaliśmy przedstawić uszkodzeń wyrządzonych przez poszczególne naloty; podobnie jak w przypadku walk powietrznych, przyjęliśmy metodę oceny skutków ataków z powietrza na koniec poszczególnej operacji lub jednej z jej faz.
Naszymi głównymi źródłami informacji były: dokumenty szefów sztabów i innych instytucji rządowych; dzienniki okrętów, jednostek, związków operacyjnych i sztabów; bieżące rozkazy, szacunki i raporty; raporty wywiadowcze; oficjalne depesze; przechwycone dokumenty; stenogramy ze spotkań; a także akta zawierające korespondencję i wiadomości wymieniane pomiędzy naczelnymi dowódcami a ich podwładnymi i ministerstwami. Opis każdego faktu opieraliśmy na najlepszym dowodzie, jaki zdołaliśmy pozyskać. Jednak nie wszystkie dokumenty oficjalne są równie wiarygodne; na przykład dany raport mógł zostać opracowany w dobrej wierze, ale z pominięciem istotnych faktów. Pochylając się nad tego rodzaju kwestiami korzystaliśmy z pomocy wielu osób, zarówno z kraju jak i narodów Wspólnoty, posiadających kwalifikacje do wyrażania uwag, które były przy tym na tyle uprzejme, by przeczytać konspekty naszych prac. Miało to dla nas ogromną wartość, nie tylko dlatego, że pozwalało wyrobić właściwy pogląd na pewne szczegółowe kwestie, ale pomagało również odtworzyć atmosferę tamtych czasów, co z kolei pozwalało zrozumieć zdarzenia, które bez tego pozostałyby niejasne. Chcemy wyrazić naszą wdzięczność wobec wszystkich, którzy pomogli nam w ten sposób.
Redaktor wyraził już jak wiele zawdzięczamy sekcjom historycznym poszczególnych rodzajów sił zbrojnych, sekcji kartograficznej oraz bibliotekarzom i opiekunom różnych archiwów w Cabinet Office, ministerstwach oraz Imperial War Museum. Chcielibyśmy dodać do tego podziękowania dla osób, które szczególnie pomogły przy powstawaniu niniejszego tomu: komandorom G.A. Tittertonowi i M.G. Saundersowi, obaj z sekcji historycznej Admiralicji; brygadierowi W.P. Pessellowi, podpułkownikowi G.R. Johnstonowi i podpułkownikowi J.E.B. Bartonowi z sekcji historycznej Cabinet Office; dowódcy dywizjonu L.A. Jacketsowi, panu F.L. Robertsowi oraz pannie H. Raven z wydziału historycznego sił powietrznych. Znaczną ilość prac nad dokumentami niemieckimi i włoskimi przeprowadziła pani J.M. Hamilton, a ogólne prace badawcze były dziełem panny R.P.G. Gee, pani G.F. Oakley, panny Jean Burt i panny Anthea’y Vincent. Panna Sheila Kinnear przepisała wszystkie zarysy prac. Jesteśmy wdzięczni im wszystkim, a także panu A.J. Charge’owi, który sprawuje pieczę nad fotografiami w Imperial War Museum.
Komandor G.M.S. Stitt, R.N. zmarł zanim prace nad niniejszym tomem dobiegły końca. Jego miejsce zajął kapitan F.C. Flynn, R.N.
Walki na Morzu Śródziemnym i na Bliskim Wschodzie wybuchły w czerwcu 1940 roku, kiedy to Włochy podjęły decyzję o przystąpieniu do wojny. Trwały przez pięć lat – dłużej niż na jakimkolwiek innym teatrze działań wojennych. Oczywiście Włochy zostały pokonane właśnie tutaj, a przez niemal dwa lata był to jedyny „front” lądowy, na którym siły niemieckie i brytyjskie utrzymywały ze sobą kontakt bojowy. Tak więc to właśnie tutaj techniki walki lądowej były nieustannie ulepszane, tutaj ewoluowała i doskonaliła się bliska współpraca taktyczna pomiędzy siłami lądowymi oraz powietrznymi, a prowadzenie wielkich i skomplikowanych operacji lądowych przeszło praktyczny test. Rejon śródziemnomorski i Bliski Wschód był więc kuźnią, w której wykuto broń dla przyszłej inwazji oraz poligonem, na którym dowiedziono jej skuteczności; to właśnie tutaj wyżsi dowódcy nauczyli się jak nią walczyć.
Jednak miało minąć wiele czasu nim siły i wyposażenie na takim poziomie stały się dostępne, a nasza opowieść ma skromne początki, bowiem, jak to przeważnie bywa na wczesnych etapach ich wojen, Brytyjczycy musieli nabrać biegłości w radzeniu sobie bez ogromnych zasobów. Doświadczono nieuniknionych niepowodzeń, porażek i zawodów, które od dowódców i ich podwładnych wymagały odwagi moralnej na równi z odwagą fizyczną. Niemniej od samego początku pojawiały się również sukcesy. Wczesne starcia mogą wydawać się mało znaczące, jeżeli mierzyć je jedynie wielkością zaangażowanych sił, dowiodły jednak czego są w stanie dokonać zdecydowani i pewni siebie dowódcy oraz żołnierze. Gdyby rejon wschodniego Morza Śródziemnego nie został utrzymany w czasie chudych lat wojny (w tym przypadku, z braku baz, flota i siły powietrzne nie mogłyby nawet marzyć o utrzymaniu komunikacji na Morzu Śródziemnym), wówczas stojące przed Aliantami zadanie wydarcia punktu oparcia dla swoich sił w Europie, byłoby nieporównywalnie trudniejsze; w rzeczy samej, mogłoby się okazać, że przerasta ich siły.
I. S. O. P.
F. C. F.
C. J. C. M.
S. E. T.
W roku 1884 Ferdinand de Lesseps, budowniczy Kanału Sueskiego, został wybrany do Akademii Francuskiej. W czasie mowy powitalnej Ernest Renan stwierdził: „Do tej pory Bosfor wywoływał wystarczająco dużo zamieszania; teraz stworzyłeś drugie, o wiele poważniejsze, źródło niepokoju. Ten przesmyk łączy bowiem nie tylko dwa morza śródlądowe, ale stanowi również drogę komunikacji między dwoma ze światowych oceanów. Jego znaczenie jest tak ogromne, że podczas wojny morskiej każdy będzie walczył do upadłego, aby go opanować. Tym samym wyznaczyłeś miejsce wielkiego pola bitwy przyszłości”.