- W empik go
Pieśń o Rolandzie. La Chanson de Roland - ebook
Pieśń o Rolandzie. La Chanson de Roland - ebook
Książka w dwóch wersjach językowych: polskiej i francuskiej. Version bilingue: polonaise et française.
Pieśń o Rolandzie – francuska pieśń, najstarszy i najbardziej znany francuski epos rycerski, należący do tzw. chansons de geste (pieśni o bohaterskich czynach). Utwór datowany jest na XI wiek, a znany jest z anglo-normandzkiego rękopisu oksfordzkiego z 1170. Autor jest nieznany, jedyną wzmianką o nim jest adnotacja na końcu rękopisu wspominająca osobę o imieniu Turold. Utwór opisuje starcie dwóch cywilizacji: chrześcijańskiej i muzułmańskiej (chociaż wykreowanej w sposób odległy od rzeczywistości), przedstawiając dzieje wyprawy wojennej Karola Wielkiego do Hiszpanii przeciw Saracenom w roku 778, a szczególnie bitwę w wąwozie Roncevaux. Wydarzenia przedstawione są w sposób poważnie odbiegający od prawdy historycznej, a znaczenie bitwy zostało wyolbrzymione (środek typowy dla chanson de geste). W rzeczywistości idący w tylnej straży wojsk Franków Roland, hrabia Bretanii, został zaskoczony przez oddziały Basków, a po zaciętym starciu zabity razem z całym swoim oddziałem. Taką wersję wydarzeń, datowaną na 15 lipca 778, podaje Einhard w swojej kronice. W utworze ambitny hrabia Roland, siostrzeniec Karola, zostaje wciągnięty w zasadzkę i ponosi śmierć wraz z towarzyszącymi mu rycerzami. Ginie nie wzywając posiłków, gdyż taki gest uważał za niehonorowy. (http://pl.wikipedia.org/wiki/Pieśń_o_Rolandzie)
La Chanson de Roland est un poème épique et une chanson de geste du XIIe siècle attribuée parfois sans certitude à Turold (la dernière ligne du manuscrit dit : Ci falt la geste que Turoldus declinet). Neuf manuscrits du texte nous sont parvenus, dont un (manuscrit d'Oxford du début du XIIe siècle, le plus ancien et le plus complet) est en anglo-normand. Ce dernier, redécouvert par l'abbé de La Rue en 1834, est considéré par les historiens comme étant l'original. C'est donc lui que l'on désigne quand on parle sans autre précision de la Chanson de Roland. L'auteur de cette chanson de geste est aujourd'hui encore inconnu. (http://fr.wikipedia.org/wiki/La_Chanson_de_Roland)
Kategoria: | Francuski |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8064-090-0 |
Rozmiar pliku: | 837 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
I
Król Karol, cesarz nasz Wielki, siedem pełnych lat zostawał w Hiszpanji, aż po samo morze zdobył tę pyszną ziemię. Niemasz zamku któryby mu się ostał; niemasz muru któryby był cały, niemasz miasta, krom Saragossy stojącej na górze. Włada tam król Marsyl, nie miłujący Boga: Mahometowi służy, do Apolina się modli. Nie ustrzeże się nieszczęścia.
II
Król Marsyl jest w Saragossie. Przechadza się w sadzie, w cieniu. Kładzie się na ganku z błękitnego marmuru, więcej niż dwadzieścia tysięcy ludu jest wkoło niego. Woła swoje diuki i swoje hrabie: „Słuchajcie, panowie, co za klęska na nas spadła. Cesarz Karol przybył tu ze słodkiej Francji, aby nas pognębić. Nie mam wojska, aby mu wydać bitwę; ludzie moi nie są mocni stawić mu czoła. Radźcie mi, doradcy mądrzy, i chrońcie mnie od śmierci i wstydu”! Żaden poganin nie odpowiedział słowa, prócz Blankandryna z walfundzkiego kasztelu.
III
Tenci Blankandryn najmędrszy był śród pogan; męstwem swem dzielny rycerz; rozumem dobry rajca swego pana. Rzecze królowi: „Nie przerażaj się, królu! Prześlij Karolowi, dumnemu, hardemu władcy, słowa powolnej służby i wielkiej przyjaźni. Dasz mu niedźwiedzie i lwy i psy; i siedemset wielbłądów i tysiąc wypierzonych sokołów; czterysta mułów ładownych złotem i srebrem, i pięćdziesiąt wozów z których on złoży tabor; i daj mu szczerego złota tyle, aby mógł hojnie opłacić swoich najemników. Przekaż mu, że dość długo wojował już w tej ziemi; że powinienby wracać do Francji, do Akwizgranu, że pośpieszysz tam za nim na święty Michał, że przyjmiesz tam prawo chrześcijan i zostaniesz jego wiernym lennikiem. A zechce zakładników, to poślij mu ich, dziesięciu albo dwudziestu, aby go natchnąć ufnością. Poślijmy mu synów naszych żon; ja poślę mego, choćby miał i zginąć. Lepiej by tam potracili swoje głowy, a my żebyśmy nie stracili naszej swobody i państwa, i nie przyszli do torby żebraczej”.
IV
Blankandryn mówił: „Na tę moją prawicę, i na tę brodę którą wiatr kołysze mi na piersi, wnet ujrzycie jak francuskie woje stąd odchodzą. Pójdą Frankowie do Francji: to ich ziemia. Kiedy wrócą każdy do swej najdroższej dziedziny, a Karol do Akwizgranu, do swojej kaplicy, będzie tam odbywał na święty Michał uroczyste roki. Przyjdzie święto, dzień upłynie: o nas ani słychu. Dumny jest ów król, a serce ma okrutne: każe uciąć głowy zakładnikom. Lepiej-ci jest, aby oni stradali głowy, a my abyśmy nie stracili naszej pięknej Hiszpanji i nie cierpieli niedoli i klęski!” Poganie rzekli: „Może i prawdę gada”!
V
Król Marsyl zwołał radę. Zawołał Klaryna Balagierskiego, Estamaryna i jego para Eudropa, i Pryjamona i Garlana brodacza, i Masznera i stryja jego Mahona, i Żynera i Malbjena z za morza, i Blankandryna, iżby im powiedział swoją myśl. Dziesięciu najchytrzejszych odwołał na stronę. „Pójdziecie, barony, do Karola wielkiego. Jest pod Kordową, którą oblega. Będziecie mieli w rękach gałązki oliwne, co oznacza pokój i pokorę. Jeśli chytrością swoją wyjednacie dla mnie zgodę, dam wam złota i srebra co wlezie, i ziem i lenna ile sami zechcecie”. A poganie na to: „Oto mamy zadość”.
VI
Król Marsyl zamknął radę. Powiada swoim ludziom: „Pójdziecie, panowie. Będziecie nieśli w rękach gałązki oliwne, i powiecie królowi Karolowi Wielkiemu, aby, przez Boga swego, zlitował się nademną: że nie upłynie ani miesiąc, jak doń pośpieszę z tysiącem moich lenników; i przyjmę zakon chrześcijański i zostanę jego wasalem z całą miłością i wiarą. Jeśli chce zakładników, wierę dostanie ich”. Blankandryn rzekł: „W ten sposób uzyskacie dobrą zgodę”.
VII
Marsyl kazał przywieść dziesięć białych mulic, które mu był przysłał król Sycylji. Wędzidła na nich złote, siodła wykładane srebrem. Posły wsiadają na nie, trzymają w rękach gałązki oliwne. Śpieszą do Karola, który trzyma Francję w swem lennie. Karol nie ustrzeże się przed nimi; oszukają go.
VIII
Cesarz weseli się, rad jest z siebie. Zdobył Kordowę, mury zrównał z ziemią, zwalił kamienne wieże. Znaczny łup wzięło jego rycerstwo; złoto, srebro, szacowne zbroje. Nie został w mieście ani jeden poganin: wszyscy ubici albo ochrzczeni. Cesarz siedzi w wielkim sadzie; koło niego Roland i Oliwier, diuk Samson i Anzeis hardy, Godfryd andegaweński, sokolnik królewski; i byli tam jeszcze Geryn i Gerjer, i z nimi tylu innych: jest ich ze słodkiej Francji piętnaście tysięcy. Na białych jedwabnych dywanach zasiedli rycerze; dla rozrywki, najstarsi i najmędrsi grają w warcaby i w szachy, a płocha młódź bije się w szable. Pod sosną, wpodle krzaku głogu, ustawiono tron, cały z szczerego złota: tam siedzi król, władnący słodką Francją. Broda jego jest biała, a twarz rumiana; ciało piękne, postać dumna: ktoby go szukał, temu nie trzeba go wskazywać. I posłowie zsiedli z mułów i pokłonili mu się we czci i miłości.La Chanson de Roland
I
LE roi Charles, notre empereur, le Grand, sept ans tout pleins est resté dans l’Espagne: jusqu’à la mer il a conquis la terre hautaine. Plus un château qui devant lui résiste, plus une muraille à forcer, plus une cité, hormis Saragosse, qui est dans une montagne. Le roi Marsile la tient, qui n’aime pas Dieu. C’est Mahomet qu’il sert, Apollin qu’il prie. Il ne peut pas s’en garder: le malheur l’atteindra.
II
LE roi Marsile est à Saragosse. Il s’en est allé dans un verger, sous l’ombre. Sur un perron de marbre bleu il se couche; autour de lui, ils sont plus de vingt mille. Il appelle et ses ducs et ses comtes: «Entendez, seigneurs, quel fléau nous frappe. L’empereur Charles de douce France est venu dans ce pays pour nous confondre. Je n’ai point d’armée qui lui donne la bataille; ma gent n’est pas de force à rompre la sienne. Conseillez-moi, vous, mes hommes sages, et gardez-moi et de mort et de honte!» Il n’est païen qui réponde un seul mot, sinon Blancandrin, du château de Val-Fonde.
III
Entre les païens Blancandrin était sage: par sa vaillance, bon chevalier; par sa prudhomie, bon conseiller de son seigneur. Il dit au roi: «Ne vous effrayez pas! Mandez à Charles, à l’orgueilleux, au fier, des paroles de fidèle service et de très grande amitié. Vous lui donnerez des ours et des lions et des chiens, sept cents chameaux et mille autours sortis de mue, quatre cents mulets d’or et d’argent chargés, cinquante chars dont on formera un charroi: il en pourra largement payer ses soudoyers. Mandez-lui qu’en cette terre assez longtemps il guerroya; qu’en France, à Aix, il devrait bien s’en retourner; que vous l’y suivrez à la fête de saint Michel; que vous y recevrez la loi des chrétiens; que vous deviendrez son vassal en tout honneur et tout bien. Veut-il des otages, or bien, envoyez-en, ou dix ou vingt, pour le mettre en confiance. Envoyons-y les fils de nos femmes: dût-il périr, j’y enverrai le mien. Bien mieux vaut qu’ils y perdent leurs têtes et que nous ne perdions pas, nous, franchise et seigneurie, et ne soyons pas conduits à mendier.»
IV
Blancandrin dit: «Par cette mienne dextre, et par la barbe qui flotte au vent sur ma poitrine, sur l’heure vous verrez l’armée des Français se défaire. Les Francs s’en iront en France: c’est leur pays. Quand ils seront rentrés chacun dans son plus cher domaine, et Charles dans Aix, sa chapelle, il tiendra, à la Saint-Michel, une très haute cour. La fête viendra, le terme passera: le roi n’entendra de nous sonner mot ni nouvelle. Il est orgueilleux et son cœur est cruel: de nos otages il fera trancher les têtes. Bien mieux vaut qu’ils y perdent leurs têtes, et que nous ne perdions pas, nous, claire Espagne la belle, et que nous n’endurions pas les maux et la détresse!» Les païens disent: «Peut-être il dit vrai!»
V
Le roi Marsile a tenu son conseil. Il appela Clarin de Balaguer, Estamarin et son pair Eudropin, et Priamon et Guarlan le barbu, et Machiner et son oncle Maheu, et Joüner et Malbien d’outre-mer, et Blancandrin, pour leur dire sa pensée; des plus félons, il en a pris dix à part: «Vers Charlemagne, seigneurs barons, vous irez. Il est devant la cité de Cordres, qu’il assiège. Vous porterez en vos mains des branches d’olivier, ce qui signifie paix et humilité. Si par adresse vous pouvez trouver pour moi un accord, je vous donnerai de l’or et de l’argent en masse, des terres et des fiefs tant que vous en voudrez.» Les païens disent: «C’est nous combler!»
VI
Le roi Marsile a tenu son conseil. Il dit à ses hommes: «Seigneurs, vous irez. Vous porterez des branches d’olivier en vos mains, et vous me direz au roi Charlemagne qu’au nom de son Dieu il me fasse merci; qu’il ne verra point ce premier mois passer que je ne l’aie rejoint avec mille de mes fidèles; que je recevrai la loi chrétienne et deviendrai son homme en tout amour et toute foi. Veut-il des otages, en vérité, il en aura.» Blancandrin dit: «Par là vous obtiendrez un bon accord.»
VII
Marsile fit amener dix mules blanches, que lui avait envoyées le roi de Suatille. Leurs freins sont d’or; les selles serties d’argent. Les messagers montent; en leurs mains ils portent des branches d’olivier. Ils s’en vinrent vers Charles, qui tient France en sa baillie. Charles ne peut s’en garder: ils le tromperont.
VIII
L’empereur s’est fait joyeux; il est en belle humeur: Cordres, il l’a prise. Il en a broyé les murailles, et de ses pierrières abattu les tours. Grand est le butin qu’ont fait ses chevaliers, or, argent, précieuses armures. Dans la cité plus un païen n’est resté: tous furent occis ou faits chrétiens. L’empereur est dans un grand verger: près de lui, Roland et Olivier, le duc Samson et Anseïs le fier, Geoffroi d’Anjou, gonfalonier du roi, et là furent encore et Gerin et Gerier, et avec eux tant d’autres: de douce France, ils sont quinze milliers. Sur de blancs tapis de soie sont assis les chevaliers; pour se divertir, les plus sages et les vieux jouent aux tables et aux échecs, et les légers bacheliers s’escriment de l’épée. Sous un pin, près d’un églantier, un trône est dressé, tout d’or pur: là est assis le roi qui tient douce France. Sa barbe est blanche et tout fleuri son chef; son corps est beau, son maintien fier: à qui le cherche, pas n’est besoin qu’on le désigne. Et les messagers mirent pied à terre et le saluèrent en tout amour et tout bien.