Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Pieśni Antoniego Szaszkiewicza wraz z jego życiorysem - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Pieśni Antoniego Szaszkiewicza wraz z jego życiorysem - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 192 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Hi­sto­rycz­ne wspo­mnie­nie o

AN­TO­NIM SZASZ­KIE­WI­CZU.

Przy­czy­nek do dzie­jów na­szej wal­ki o wy­zwo­le­nie,

Sła­wa Bohu!

Z tem ha­słem szlach­ta na Wo­ły­niu 1831 r. w maju zbie­ra­ła się w la­sach koło Cud­no­wa, cie­sząc się na­dzie­ją zrzu­ce­nia jarz­ma od czter­dzie­stu lat nad tym kra­jem roz­cią­gnię­te­go. Za nia spie­szy­li wło­ścia­nie oświe­ce­ni o świę­to­ści spra­wy. Po­mię­dzy Cnd­no­wem a Ro­ma­no­wem po­śród bo­rów ży­to­mier­skie­go po­wia­tu, leży wieś Huta cud­now­ska, nie­gdyś wła­sność Ka­ro­la Ró­życ­kie­go wsła­wio­ne­go już w bo­jach 1812 r. pod Na­po­le­onem. Garst­ka ochot­ni­ków jed­no­myśl­nie ob­ra­ła go wo­dzem od­dzia­łu jaz­dy, ma­ją­ce­go spie­szyć do kró­le­stwa kon­gre­so­we­go na po­moc bra­ciom, któ­rzy broń pod­nie­śli prze­ciw na­jezd­ni­kom dnia 29 li­sto­pa­da 1830 r.

Do sze­re­gów, zbie­ra­ją­cych się pod Gud­no­wem… za­cią­gnął się mło­dzian za­le­d­wie 18 lat ży­cia li­czą­cy ś… p. An­to­ni Szasz­kie­wicz, zmar­ły w mar­cu 1880 r. na

Czer­wo­nej Rusi, pod Ho­ro­den­ką, we wsi Ku­ni­sow­cach. Ro­dzin­ny za­ką­tek bo­wiem mu­siał opu­ścić w r. 1863 Od­dział Ró­życ­kie­go, któ­ry bę­dąc ka­pi­ta­nem re­gu­lar­ne­go woj­ska, wpręd­ce otrzy­mał od Rzą­du na­ro­do­we­go ran­gę pół­kow­ni­ka, skła­dał się z kil­ku­set za­le­d­wie żoł­nie­rzy i przy­brał na­zwę Jaz­dy wo­łyń­skiej. Po­dzie­lo­ny był na trzy szwa­dro­ny, któ­rych do­wódz­ca­mi byli daw­ni ofi­ce­ro­wie pol­scy: ma­jor Du­nin, ka­pi­tan Ta­de­usz Prze­bo­row­ski i ka­pi­tan Gru­dziń­ski. Ad­ju­tan­tem swo­im Ró­życ­ki mia­no­wał An­to­nie­go Szasz­kie­wi­cza.

Naj­zna­ko­mit­sza mło­dzież z oko­li­cy za­cią­gnę­ła się do tego od­dzia­łu. Oprócz in­nych, wsła­wi­li się w nim: Mar­cin Wy­le­żyń­ski, bra­cia Se­we­ryn i Adolf Pil­chow­scy, Do­ma­radz­cy, Bu­dzyń­scy, Kon­stan­ty Ber­na­to­wicz, Wi­zow­ski i t… d.

Jaz­da wo­łyń­ska pod na­czel­nic­twem zna­ne­go ze swej wa­lecz­no­ści i do­świad­czo­ne­go wo­dza ja­kim był Ró­życ­ki li­czy­ła­by nie­rów­nie wię­cej ochot­ni­ków, gdy­by ruch zbroj­ny w po­łu­dnio­wo wschod­nich pro­win­cy­ach Pol­ski, a szcze­gól­niej na Wo­ły­niu nie był spa­ra­li­żo­wa­ny przez lu­dzi, któ­rzy opacz­nie poj­mu­ją po­win­no­ści wzglę­dem Oj­czy­zny i god­ność uci­śnio­ne­go na­ro­du. Ale w każ­dym ru­chu czy to zbroj­nym czy umy­sło­wym, ma­ją­cym na celu nie­pod­le­głość, znaj­dą się du­chy Si­ciń­skie­go i Tar­go­wi­czan, psu­ją­cy po­wszech­ną jed­ność a wy­obra­ża­ją­cy so­bie, iż ich po­słan­nic­twem jest tłu­mie­nie za­pa­łu, ga­sze­nie pa­try­oty­zmu pod po­zo­rem chłod­nej roz­wa­gi. Już Pu­ła­scy, a po nich Ko­ściusz­ko mu­sie­li wal­czyć naj­przód ze wstecz­ni­ka­mi, po­mi­mo świę­to­ści spra­wy. Two­rze­nie się pol­skich le­gio­nów zna­la­zło tak­że prze­szko­dy w lu­dziach bo­jaź­li­wych, sła­be­go du­cha lub nie da­le­ko wi­dzą­cych. Za­wsze ta wal­ka z ro­da­ka­mi, po­zor­nie roz­sąd­ny­mi, nad­zwy­czaj szko­dzi­ła spra­wie na­szej, utrud­nia­ła wal­kę z wro­giem, osła­bia­ła na­sze siły a wzmac­nia­ła siły prze­ciw­ni­ków. Moż­na śmia­ło twier­dzić, iż do rzę­du po­wo­dów nie­po­wo­dze­nia w po­wsta­niach pol­skich, na­le­żą in­try­gi lu­dzi zwa­nych „roz­waż­ny­mi”, ga­szą­cych za­pał a nie umie­ją­cych oce­nić owo­ców, ja­kie wy­da­je po­świę­ce­nie.

Wie­my co są­dził Mic­kie­wicz „o lu­dziach roz­sąd­nych i lu­dziach sza­lo­nych”.

Gdy cała ta pro­win­cya (Wo­łyń, Po­do­le i Ukra­ina) prze­ję­ta była naj­święt­szym ogniem, gdy mo­gła do­star­czyć kil­ka­dzie­siąt, a naj­mniej kil­ka­na­ście ty­się­cy zbroj­nych huf­ców, – lud bo­wiem rol­ni­czy trzy­mał wte­dy ze szlach­tą, – zja­wił się ma­jor Chru­ści­kow­ski, któ­ry bez żad­ne­go upo­waż­nie­nia od­pro­wa­dzał wszyst­kich od wzię­cia udzia­łu w po­wsta­niu, nie ma­jąc do tak waż­ne­go po­sel­stwa au­ten­tycz­nych do­ku­men­tów. W jego imie­niu jeź­dził od domu do domu Mrów­czyń­ski, któ­ry, szcze­gól­nie po­mię­dzy Ży­to­mie­rzem a Lu­ba­rem przy­czy­nił się do zmniej­sze­nia od­dzia­łu Ró­życ­kie­go, po­wo­łu­jąc się na ja­kiś „wyż­szy roz­kaz z War­sza­wy”.

Od­dzia­ły­wa­nie ma­jo­ra Chru­ści­kow­skie­go prze­ciw ogól­ne­mu du­cho­wi pa­tr­jo­tycz­ne­mu, jaki oży­wiał wów­czas wszyst­kich miesz­kań­ców Wo­ły­nia, Po­do­la, Ukra­iny za­rów­no jak Li­twy i Żmu­dzi, mia­ło nie­wąt­pli­wie zwią­zek z ukry­te­mi za­mia­ra­mi je­ne­ra­ła Chło­pic­kie­go, któ­re­mu cały na­ród za­ufał, któ­re­mu na­wet dyk­ta­tu­rę po­wie­rzył! Wia­do­mo że je­ne­rał Chło­pic­ki, zo­staw­szy naj­wyż­szym na­czel­ni­kiem, ośmie­lił się przy­być na ogól­ne zgro­ma­dze­nie Rzą­du na­ro­do­we­go, z mo­skiew­skie­mi or­de­ra­mi. Wia­do­mo że jed­no­cze­śnie wy­słał nad­zwy­czaj­nych po­słów: Lu­bec­kie­go i Je­zier­skie­go do cara Mi­ko­ła­ja, któ­ry ich przy­jął z naj­więk­szą po­gar­dą, cho­ciaż ci za­pew­nia­li go o po­ko­rze i wier­no­ści ca­łe­go na­ro­du. Zna­ne są sło­wa Chło­pic­kie­go, sta­ra­ją­ce­go się do­wo­dzić, że po­wsta­nie Li­sto­pa­do­we jest „woj­ną kró­la pol­skie­go Mi­ko­ła­ja z Mi­ko­ła­jem ce­sa­rzem Ro­syi”. W owym cza­sie wie­le głów opa­no­wa­nych było obłę­dem, że Pol­ską jest „Kró­le­stwo pol­skie” utwo­rzo­ne na kon­gre­sie wie­deń­skim 1815 r. Od obłę­du tego nie sa do­tąd wol­ne nie­któ­re sła­be umy­sły. Za­po­mi­na­ją o tem, że utwo­rze­nie owe­go „Kró­le­stwa pol­skie­go” było no­wym gwał­tem, no­wym roz­bio­rem Pol­ski. Gdy do je­ne­ra­ła Chło­pic­kie­go przy­by­li Ale­xan­der Ber­na­to­wicz i Hen­ryk Na­kwa­ski, jako po­sło­wie od Ukra­iny, Wo­ły­nia i Po­do­la, pro­sząc aby do tych ziem przy­sła­no z War­sza­wy od­dział woj­ska a przy­najm­niej ofi­ce­rów na do­wódz­ców, Chło­pic­ki od­po­wie­dział im: „Ja w moim ar­se­na­le nie mam dla was ani jed­nej sza­bli, ani jed­ne­go krze­my­ka”. Pa­tr­jo­ci war­szaw­scy cią­gle do­po­mi­na­li się aby wy­sła­no część woj­ska pol­skie­go „za Bug”. Dyk­ta­tor żą­da­nia tego nie speł­nił. Po­mi­mo to, jak z imie­niem Skrzy­nec­kie­go, za­rów­no nie­słusz­nie z imie­niem dyk­ta­to­ra śpie­wa­no: „Nasz Chło­pic­ki dziel­ny, męż­ny, śmia­ły”.

Skut­kiem nik­czem­nych in­tryg po­nio­sły klę­skę na Ukra­inie, Po­do­lu i Wo­ły­niu, naj­lep­szym oży­wio­ne du­chem, od­dzia­ły utwo­rzo­ne przez Alek­san­dra i Izy­do­ra So­bań­skich, przez Je­ło­wic­kich, Ko­rze­niow­skich, Stem­pow­skich, pod na­czel­nem do­wódz­twem je­ne­ra­ła Ko­łysz­ki, tu­dzież Ra­do­my­śl­scy par­ty­zan­ci, od­dział Nar­cy­za Oli­za­ra i t… d.

Wo­łyń­ska jaz­da Ka­ro­la Ró­życ­kie­go w prze­cią­gu czte­rech mie­się­cy od­zna­czy­ła się tak bo­ha­ter­skie­mi czy­na­mi, iż jej wa­lecz­ność zda­wa­ła­by się ba­jecz­ną, gdy­by nie naj­pew­niej­sze świa­dec­twa o tych nie­bar­dzo jesz­cze od­le­głych cza­sach. Okry­ła się sła­wą w bi­twach z nie­przy­ja­cie­lem, ma­ją­cym re­gu­lar­ne, wy­ćwi­czo­ne woj­sko, czę­sto dzie­sięć­kroć, a nie­kie­dy na­wet kil­ka­dzie­siąt razy licz­niej­sze. Wy­pra­wa Ró­życ­kie­go ze szczu­płą garst­ką ry­ce­rzy, na­le­ży do czy­nów rzad­kich w dzie­jach wo­jen; god­ną jest pió­ra naj­zna­ko­mit­szych wiesz­czów; słu­ży za wzór, iż za­pał zim­nym ro­zu­mem ob­ra­cho­wa­ny być nie może.

Wszy­scy bez wy­jąt­ku żoł­nie­rze pod wo­dzą Ka­ro­la Ró­życ­kie­go, wsła­wi­li się mę­stwem nad­zwy­czaj­nem, – a mię­dzy wa­lecz­ny­mi jed­no z pierw­szych miejsc zaj­mo­wał nie­wąt­pli­wie ś… p. An­to­ni Szasz­kie­wicz. Był to ry­cerz ze krwi i z du­cha, z prze­ko­na­nia i z praw­dzi­wej mi­ło­ści Oj­czy­zny.

Na­ród nasz w cią­gu kil­ku wie­ków, dał do­wo­dy bo­ha­ter­stwa, nie mało też wy­dał z łona swe­go zna­ko­mi­tych ry­ce­rzy; ale ta­kich ja­kim był An­to­ni Szasz­kie­wicz, nie wie­lu mia­ła Pol­ska. Świad­czą o tem spół­cze­sne opi­sy zda­rzeń z po­wsta­nia 1831 r. Świad­czą pa­mięt­ni­ki Ka­ro­la Ró­życ­kie­go i sło­wa jego to­wa­rzy­szów. Dla tego też je­że­li świę­tą po­win­no­ścią młod­szych po­ko­leń jest od­da­nie czci na­leż­nej wszyst­kim bo­ha­te­rom Jaz­dy wo­łyń­skiej i dziel­ne­mu jej wo­dzo­wi, tem więk­sza daje się czuć w du­szy po­trze­ba uczcze­nia go­rą­cym ża­lem i po­śmiert­nem wspo­mnie­niem wa­lecz­ne­go męża „ nad któ­rym nie­daw­no usy­pa­no mo­gi­łę.

Dziec­kiem by­łem jesz­cze, gdym sły­szał opo­wia­da­nia o owych cza­sach tak waż­ne w dzie­jach na­szych ma­ją­cych zna­cze­nie. Lecz zda­rze­nia, któ­re dłu­go jesz­cze żyły w pa­mię­ci i ustach wszyst­kich, a w lat kil­ka po 1831-ym roku, były jesz­cze przed­mio­tem po­wszech­nych roz­mów, tak głę­bo­ko mi się wy­ry­ły w umy­śle i w ser­cu, r

jak gdy­bym był ich na­ocz­nym świad­kiem. Ów­cze­sne­go ob­ra­zu do­peł­nia­ły opo­wia­da­nia ofi­ce­rów z ko­men­dy Ró­życ­kie­go, któ­rzy bądź po ka­pi­tu­la­cyi Za­mo­ścia, bądź z emi­gra­cji, otrzy­ma­li pra­wo wró­ce­nia do kra­ju, po nie­szczę­snym upad­ku po­wsta­nia.

Oso­bi­sta zna­jo­mość moja z An­to­nim Szasz­kie­wi-czem i są­siedz­kie a bli­skie sto­sun­ki ja­kie łą­czy­ły ro­dzi­ców i dzia­dów na­szych, wkła­da­ją na mnie obo­wią­zek rzu­ce­nia w tych sło­wach ser­decz­nej łzy na grób jego. Jako zio­mek po­świę­cam to wspo­mnie­nie pa­mię­ci ziom­ka na na­ukę i przy­kład dla po­ko­leń młod­szych. Ry­cer­ska ta po­stać nie­jed­ne­mu za wzór słu­żyć może.

S. p. An­to­ni Szasz­kie­wicz przy­szedł na świat na gra­ni­cy Wo­ły­nia i Po­do­la. Wieś Bi­czo­wa po­ło­żo­na w po­wie­cie Li­tyń­skim gu­bern­ji po­dol­skiej nie­da­le­ko Lu­ba­ru, ro­do­wa wła­sność, była miej­scem i jego uro­dze­nia. Gra­cjan Szasz­kie­wicz, oj­ciec An­to­nie­go, oże­nio­ny z Chło­pic­ką, nie­gdyś dziel­ny żoł­nierz za Ko­ściusz­ki, był jed­nym z naj­ory­gi­nal­niej­szych ty­pów szlach­ty pol­skiej. Za mło­du hu­lasz­czy na wzór sta­ro­sty Ka­niow­skie­go, pe­łen ży­cia i ener­gji, we­so­ło­ścią swo­ją wle­wał du­szę w każ­de to­wa­rzy­stwo, za­peł­niał kraj cały ru­chli­wo­ścią i przy­go­da­mi, w któ­rych prze­bi­jał się duch awan­tur­ni­czy. Osia­dły we wsi dzie­dzicz­nej, pia­sto­wał zna­ko­mi­te urzę­dy, był mar­szał­kiem szlach­ty, po­lu­bow­nym sę­dzią spraw swo­jej oko­li­cy; po­wszech­nie sza­no­wa­ny, oby­wa­te­lom swo­im nie­ma­łe wy­świad­czał przy­słu­gi. Na sta­rość, od­dał się wy­łącz­nie mo­dli­twom, po ca­łych dniach gło­śno od­ma­wia­jąc pa­cie­rze, naj­czę­ściej w prze­chadz­kach po swo­im ogro­dzie. Umarł póź­ne­go do­cze­kaw­szy się wie­ku.

Mat­ka An­to­nie­go, nie na wzór Spar­ta­nek jak mó­wią po­wszech­nie, gdyś za­cne nie­wia­sty na­sze prze­wyż­szy­ły pa­tr­jo­tyzm spar­tań­ski, lecz jak praw­dzi­wa ma­tro­na pol­ska, sama wy­pra­wia­ła do sze­re­gów Ró­życ­kie­go, uko­cha­ne­go 18-let­nie­go syna swe­go, je­dy­na­ka.

Po­mię­dzy mia­stecz­kiem Kra­sno­po­lem a wsią Mo-łocz­ka­mi ze­bra­ny już od­dział Ró­życ­kie­go szedł wąz­ka, oko­pa­ną dro­gą, z obu stron wierz­ba­mi ob­sa­dzo­ną. W mar­szu spo­tkał na­prze­ciw­ko idą­cą kom­pa­ni­ję mo­skiew­skiej pie­cho­ty. Nie upły­nę­ło kil­ka mi­nut, a żoł­nie­rze nie­przy­ja­ciel­skie­go woj­ska po­bi­ci, broń zło­ży­li. Zwy­cię­stwo było zu­peł­ne. Był to pierw­szy bo­jo­wy chrzest. W tej utarcz­ce Szasz­kie­wicz od­zna­czyw­szy się nad­zwy­czaj­ną wa­lecz­no­ścią, zo­stał lek­ko ran­ny w rękę, któ­rą trzy­mał cu­gle.

Bi­twa pod Mo­łocz­ka­mi od­by­ła się 27 maja 1831 r.

Za­da­niem od­dzia­łu było po­su­wa­nie się w głąb Wo­ły­nia, aby prze­pra­wić się przez Bug dla unik­nię­cia spo­tka­nia się z arm­ją mo­skiew­ska, któ­ra wów­czas całą tę pro­win­cję za­peł­nia­ła. Za­da­nie to po­łą­czo­ne było z nie­sły­cha­nem! trud­no­ścia­mi, a w do­peł­nie­niu go wid­nie­je ta­lent Ró­życ­kie­go, wspar­ty wa­lecz­no­ścią jego żoł­nie­rzy. Nie mó­wiąc o woj­skach mo­skiew­skich w Ma­łej Rusi i na Be­sa­ra­bji, go­to­wych co chwi­la wkro­czyć do zie­mi na­szej, ar­mi­ja nie­przy­ja­ciel­ska tak była roz­ło­żo­na w po­łu­dnio­wo-wschod­nich pro­win­cjach Pol­ski, iż je za­le­wa­ła, a cią­głe­mi na­pa­da­mi na domy, prze­szka­dza­ła two­rze­niu się po­wstań­czych od­dzia­łów.

Nie­po­myśl­ne wie­ści do­szły. Je­ne­rał Ko­łysz­ko po­bi­ty zo­stał pod Ko­zacz­ka­mi, w oko­li­cy Da­szo­wa. Wa­lecz­ny Je­ło­wic­ki, któ­ry z pię­ciu sy­na­mi wstą­pił do po­wsta­nia, zgi­nął pod Maj­dan­kiem, na Po­do­lu, mię­dzy La­ty­czo­wem a Ba­rem. Dziel­ny ma­jor Or­li­kow­ski, ude­rzyw­szy sam oso­bi­ście z szczu­płą garst­ką po­wstań­ców na mo­skiew­ską ar­ty­ler­ję, stra­cił wzrok, ma­jąc oczy wy­sma­lo­ne przez dym ar­mat­ni, pod Obod­nem, i ży­cie so­bie ode­brał. Od­dział jego po­szedł w roz­syp­kę. Arm­ja po­dol­sko-wo­łyń­ska zmu­szo­ną była co­fać się i wkro­czy­ła do Ga­li­cji. Na Wo­ły­niu je­ne­rał Dwer­nic­ki od­niósł świet­ne zwy­cięz­two pod Bo­rem­lem, lecz par­ty przez dwa kor­pu­sy nie­przy­ja­ciel­skie, zmu­szo­ny był po­dob­nież schro­nić się do Ga­li­cji. Ta­kie­muż lo­so­wi uległ od­dział Oli­za­ra i inne drob­ne od­dzia­ły.

W tych trzech gu­bern­jach przy­pa­da­ło po s i e d mdzie­siąt do ośm­dzie­się­ciu żoł­nie­rzy nie­przy­ja­ciel­skich na jed­ne­go po­wstań­ca pol­skie­go, przed roz­bi­ciem do­pie­ro wy­mie­nio­nych od­dzia­łów; a po tych klę­skach Ró­życ­ki oto­czo­ny był arm­ją mo­skiew­ską, w sto­sun­ku trzy­stu pięć­dzie­się­ciu do czte­rech-s e t żoł­nie­rzy na jed­ne­go po­wstań­ca Jaz­dy wo­łyń­skiej. Li­czo­no bo­wiem sto dwa­dzie­ścia do stucz­ter­dzie-stu ty­się­cy re­gu­lar­ne­go woj­ska wro­gów, skie­ro­wa­ne­go na Po­do­le, Wo­łyń i Ukra­inę. Za Dnie­prem zaś były już w mar­szu woj­ska Kir­gi­zów, Kał­mu­ków, Basz­ki­rów, ma­ją­cych ru­nąć na Pol­skę. Jest w tem do­wód, że po­wsta­nie było po­wszech­nem i lu­do­wem.

Po­śród tych tłu­mów Ró­życ­ki na cze­le kil­ku­set prze­dzie­rać się mu­siał z całą ostroż­no­ścią, aby po­łą­czyć się z głów­ną pol­ską arm­ją za Bu­giem. Aże­by być pew­nym ru­chów swo­ich, na wszyst­kie waż­niej­sze wy­pra­wy dla re­ko­ne­san­sów, wy­pra­wiał An­to­nie­go Szasz­kie­wi­cza. Z da­nych mu po­le­ceń Szasz­kie­wicz wy­wią­zy­wał się za­wsze z przy­tom­no­ścią umy­słu nad­zwy­czaj­ną i z od­wa­ga zdu­mie­wa­ją­ca. Nie­raz ma­iae z soba kil­ku tyl­ko to­wa­rzy­szy, na­ra­żał się na naj­więk­sze, wi­docz­ne nie­bez­pie­czeń­stwa, a za­wsze zręcz­nie i szczę­śli­wie speł­niał po­le­ce­nia.

Od­dział przy­byw­szy do Mię­dzy­rze­cza Ko­rec­kie­go, zwięk­szo­ny zo­stał gro­nem kil­ku­na­stu uczniów z klas wyż­szych tam­tej­szej szko­ły. Z niż­szych klas chłop­cy nie wię­cej jak po lat dwa­na­ście lub czter­na­ście li­czą­cy, tłu­ma­mi bie­gli za Ró­życ­kim, bła­ga­jąc go, aby ich przy­ję­to do woj­ska. Przed­sta­wie­nia nic nie po­ma­ga­ły. Gdy im mó­wio­no, że tru­dów wo­jen­nych nie znio­są, że przy­da­dzą się na póź­niej oj­czyź­nie, od­po­wia­da­li z pła­czem:

„My nie chce­my póź­niej, my te­raz chce­my bić Mo­ska­li. A siłę mamy. Zo­ba­czy­cie pa­no­wie przy pierw­szej bi­twie.”

W tej oko­li­cy Szasz­kie­wicz wy­sła­ny na re­ko­ne­sans, zręcz­nie zdo­był sześć­dzie­siąt po­wó­zek nie­przy­ja­ciel­skich, wio­zą­cych owies, ja­gły, sło­ni­nę; a miał z sobą tyl­ko pię­ciu żoł­nie­rzy. Te zdo­bycz wi­nien był Ka­sper­skie­mu, ko­mi­sa­rzo­wi rzą­do­we­mu przy pro­wian­tach. Był to wiel­ki pa­tr­jo­ta i jak się po­ka­za­ło póź­niej z roz­mo­wy, ko­le­ga Gra­cja­na Szasz­kie­wi­cza za Ko­ściusz­ki; od­dał pro­wiant cały i za­cią­gnął się do od­dzia­łu Ró­życ­kie­go. Na­czel­nik dwa­dzie­ścia po­wó­zek z pro­wian­ta­mi ka­zał za­brać, a resz­tę roz­dał po­goń­com, któ­rzy się ro­ze­szli.

W kil­ka chwil za­trzy­mał Szasz­kie­wicz ka­ca­pa wio­zą­ce­go amu­ni­cję do obo­zu mo­skiew­skie­go w ta­kiej ilo­ści, iż od­dział jej nie po­trze­bo­wał. Zbyt wiel­ka zdo­bycz moda mu stać sie uciąż­li­wa. Ró­żvc­ki ka­zał zo­sta­wić trzy becz­ki pro­chu pi­sto­le­to­we­go, a resz­tę za­to­pić.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: