- W empik go
Pieśni Antoniego Szaszkiewicza wraz z jego życiorysem - ebook
Pieśni Antoniego Szaszkiewicza wraz z jego życiorysem - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 192 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
ANTONIM SZASZKIEWICZU.
Przyczynek do dziejów naszej walki o wyzwolenie,
Sława Bohu!
Z tem hasłem szlachta na Wołyniu 1831 r. w maju zbierała się w lasach koło Cudnowa, ciesząc się nadzieją zrzucenia jarzma od czterdziestu lat nad tym krajem rozciągniętego. Za nia spieszyli włościanie oświeceni o świętości sprawy. Pomiędzy Cndnowem a Romanowem pośród borów żytomierskiego powiatu, leży wieś Huta cudnowska, niegdyś własność Karola Różyckiego wsławionego już w bojach 1812 r. pod Napoleonem. Garstka ochotników jednomyślnie obrała go wodzem oddziału jazdy, mającego spieszyć do królestwa kongresowego na pomoc braciom, którzy broń podnieśli przeciw najezdnikom dnia 29 listopada 1830 r.
Do szeregów, zbierających się pod Gudnowem… zaciągnął się młodzian zaledwie 18 lat życia liczący ś… p. Antoni Szaszkiewicz, zmarły w marcu 1880 r. na
Czerwonej Rusi, pod Horodenką, we wsi Kunisowcach. Rodzinny zakątek bowiem musiał opuścić w r. 1863 Oddział Różyckiego, który będąc kapitanem regularnego wojska, wprędce otrzymał od Rządu narodowego rangę półkownika, składał się z kilkuset zaledwie żołnierzy i przybrał nazwę Jazdy wołyńskiej. Podzielony był na trzy szwadrony, których dowódzcami byli dawni oficerowie polscy: major Dunin, kapitan Tadeusz Przeborowski i kapitan Grudziński. Adjutantem swoim Różycki mianował Antoniego Szaszkiewicza.
Najznakomitsza młodzież z okolicy zaciągnęła się do tego oddziału. Oprócz innych, wsławili się w nim: Marcin Wyleżyński, bracia Seweryn i Adolf Pilchowscy, Domaradzcy, Budzyńscy, Konstanty Bernatowicz, Wizowski i t… d.
Jazda wołyńska pod naczelnictwem znanego ze swej waleczności i doświadczonego wodza jakim był Różycki liczyłaby nierównie więcej ochotników, gdyby ruch zbrojny w południowo wschodnich prowincyach Polski, a szczególniej na Wołyniu nie był sparaliżowany przez ludzi, którzy opacznie pojmują powinności względem Ojczyzny i godność uciśnionego narodu. Ale w każdym ruchu czy to zbrojnym czy umysłowym, mającym na celu niepodległość, znajdą się duchy Sicińskiego i Targowiczan, psujący powszechną jedność a wyobrażający sobie, iż ich posłannictwem jest tłumienie zapału, gaszenie patryotyzmu pod pozorem chłodnej rozwagi. Już Pułascy, a po nich Kościuszko musieli walczyć najprzód ze wstecznikami, pomimo świętości sprawy. Tworzenie się polskich legionów znalazło także przeszkody w ludziach bojaźliwych, słabego ducha lub nie daleko widzących. Zawsze ta walka z rodakami, pozornie rozsądnymi, nadzwyczaj szkodziła sprawie naszej, utrudniała walkę z wrogiem, osłabiała nasze siły a wzmacniała siły przeciwników. Można śmiało twierdzić, iż do rzędu powodów niepowodzenia w powstaniach polskich, należą intrygi ludzi zwanych „rozważnymi”, gaszących zapał a nie umiejących ocenić owoców, jakie wydaje poświęcenie.
Wiemy co sądził Mickiewicz „o ludziach rozsądnych i ludziach szalonych”.
Gdy cała ta prowincya (Wołyń, Podole i Ukraina) przejęta była najświętszym ogniem, gdy mogła dostarczyć kilkadziesiąt, a najmniej kilkanaście tysięcy zbrojnych hufców, – lud bowiem rolniczy trzymał wtedy ze szlachtą, – zjawił się major Chruścikowski, który bez żadnego upoważnienia odprowadzał wszystkich od wzięcia udziału w powstaniu, nie mając do tak ważnego poselstwa autentycznych dokumentów. W jego imieniu jeździł od domu do domu Mrówczyński, który, szczególnie pomiędzy Żytomierzem a Lubarem przyczynił się do zmniejszenia oddziału Różyckiego, powołując się na jakiś „wyższy rozkaz z Warszawy”.
Oddziaływanie majora Chruścikowskiego przeciw ogólnemu duchowi patrjotycznemu, jaki ożywiał wówczas wszystkich mieszkańców Wołynia, Podola, Ukrainy zarówno jak Litwy i Żmudzi, miało niewątpliwie związek z ukrytemi zamiarami jenerała Chłopickiego, któremu cały naród zaufał, któremu nawet dyktaturę powierzył! Wiadomo że jenerał Chłopicki, zostawszy najwyższym naczelnikiem, ośmielił się przybyć na ogólne zgromadzenie Rządu narodowego, z moskiewskiemi orderami. Wiadomo że jednocześnie wysłał nadzwyczajnych posłów: Lubeckiego i Jezierskiego do cara Mikołaja, który ich przyjął z największą pogardą, chociaż ci zapewniali go o pokorze i wierności całego narodu. Znane są słowa Chłopickiego, starającego się dowodzić, że powstanie Listopadowe jest „wojną króla polskiego Mikołaja z Mikołajem cesarzem Rosyi”. W owym czasie wiele głów opanowanych było obłędem, że Polską jest „Królestwo polskie” utworzone na kongresie wiedeńskim 1815 r. Od obłędu tego nie sa dotąd wolne niektóre słabe umysły. Zapominają o tem, że utworzenie owego „Królestwa polskiego” było nowym gwałtem, nowym rozbiorem Polski. Gdy do jenerała Chłopickiego przybyli Alexander Bernatowicz i Henryk Nakwaski, jako posłowie od Ukrainy, Wołynia i Podola, prosząc aby do tych ziem przysłano z Warszawy oddział wojska a przynajmniej oficerów na dowódzców, Chłopicki odpowiedział im: „Ja w moim arsenale nie mam dla was ani jednej szabli, ani jednego krzemyka”. Patrjoci warszawscy ciągle dopominali się aby wysłano część wojska polskiego „za Bug”. Dyktator żądania tego nie spełnił. Pomimo to, jak z imieniem Skrzyneckiego, zarówno niesłusznie z imieniem dyktatora śpiewano: „Nasz Chłopicki dzielny, mężny, śmiały”.
Skutkiem nikczemnych intryg poniosły klęskę na Ukrainie, Podolu i Wołyniu, najlepszym ożywione duchem, oddziały utworzone przez Aleksandra i Izydora Sobańskich, przez Jełowickich, Korzeniowskich, Stempowskich, pod naczelnem dowództwem jenerała Kołyszki, tudzież Radomyślscy partyzanci, oddział Narcyza Olizara i t… d.
Wołyńska jazda Karola Różyckiego w przeciągu czterech miesięcy odznaczyła się tak bohaterskiemi czynami, iż jej waleczność zdawałaby się bajeczną, gdyby nie najpewniejsze świadectwa o tych niebardzo jeszcze odległych czasach. Okryła się sławą w bitwach z nieprzyjacielem, mającym regularne, wyćwiczone wojsko, często dziesięćkroć, a niekiedy nawet kilkadziesiąt razy liczniejsze. Wyprawa Różyckiego ze szczupłą garstką rycerzy, należy do czynów rzadkich w dziejach wojen; godną jest pióra najznakomitszych wieszczów; służy za wzór, iż zapał zimnym rozumem obrachowany być nie może.
Wszyscy bez wyjątku żołnierze pod wodzą Karola Różyckiego, wsławili się męstwem nadzwyczajnem, – a między walecznymi jedno z pierwszych miejsc zajmował niewątpliwie ś… p. Antoni Szaszkiewicz. Był to rycerz ze krwi i z ducha, z przekonania i z prawdziwej miłości Ojczyzny.
Naród nasz w ciągu kilku wieków, dał dowody bohaterstwa, nie mało też wydał z łona swego znakomitych rycerzy; ale takich jakim był Antoni Szaszkiewicz, nie wielu miała Polska. Świadczą o tem spółczesne opisy zdarzeń z powstania 1831 r. Świadczą pamiętniki Karola Różyckiego i słowa jego towarzyszów. Dla tego też jeżeli świętą powinnością młodszych pokoleń jest oddanie czci należnej wszystkim bohaterom Jazdy wołyńskiej i dzielnemu jej wodzowi, tem większa daje się czuć w duszy potrzeba uczczenia gorącym żalem i pośmiertnem wspomnieniem walecznego męża „ nad którym niedawno usypano mogiłę.
Dzieckiem byłem jeszcze, gdym słyszał opowiadania o owych czasach tak ważne w dziejach naszych mających znaczenie. Lecz zdarzenia, które długo jeszcze żyły w pamięci i ustach wszystkich, a w lat kilka po 1831-ym roku, były jeszcze przedmiotem powszechnych rozmów, tak głęboko mi się wyryły w umyśle i w sercu, r
jak gdybym był ich naocznym świadkiem. Ówczesnego obrazu dopełniały opowiadania oficerów z komendy Różyckiego, którzy bądź po kapitulacyi Zamościa, bądź z emigracji, otrzymali prawo wrócenia do kraju, po nieszczęsnym upadku powstania.
Osobista znajomość moja z Antonim Szaszkiewi-czem i sąsiedzkie a bliskie stosunki jakie łączyły rodziców i dziadów naszych, wkładają na mnie obowiązek rzucenia w tych słowach serdecznej łzy na grób jego. Jako ziomek poświęcam to wspomnienie pamięci ziomka na naukę i przykład dla pokoleń młodszych. Rycerska ta postać niejednemu za wzór służyć może.
S. p. Antoni Szaszkiewicz przyszedł na świat na granicy Wołynia i Podola. Wieś Biczowa położona w powiecie Lityńskim gubernji podolskiej niedaleko Lubaru, rodowa własność, była miejscem i jego urodzenia. Gracjan Szaszkiewicz, ojciec Antoniego, ożeniony z Chłopicką, niegdyś dzielny żołnierz za Kościuszki, był jednym z najoryginalniejszych typów szlachty polskiej. Za młodu hulaszczy na wzór starosty Kaniowskiego, pełen życia i energji, wesołością swoją wlewał duszę w każde towarzystwo, zapełniał kraj cały ruchliwością i przygodami, w których przebijał się duch awanturniczy. Osiadły we wsi dziedzicznej, piastował znakomite urzędy, był marszałkiem szlachty, polubownym sędzią spraw swojej okolicy; powszechnie szanowany, obywatelom swoim niemałe wyświadczał przysługi. Na starość, oddał się wyłącznie modlitwom, po całych dniach głośno odmawiając pacierze, najczęściej w przechadzkach po swoim ogrodzie. Umarł późnego doczekawszy się wieku.
Matka Antoniego, nie na wzór Spartanek jak mówią powszechnie, gdyś zacne niewiasty nasze przewyższyły patrjotyzm spartański, lecz jak prawdziwa matrona polska, sama wyprawiała do szeregów Różyckiego, ukochanego 18-letniego syna swego, jedynaka.
Pomiędzy miasteczkiem Krasnopolem a wsią Mo-łoczkami zebrany już oddział Różyckiego szedł wązka, okopaną drogą, z obu stron wierzbami obsadzoną. W marszu spotkał naprzeciwko idącą kompaniję moskiewskiej piechoty. Nie upłynęło kilka minut, a żołnierze nieprzyjacielskiego wojska pobici, broń złożyli. Zwycięstwo było zupełne. Był to pierwszy bojowy chrzest. W tej utarczce Szaszkiewicz odznaczywszy się nadzwyczajną walecznością, został lekko ranny w rękę, którą trzymał cugle.
Bitwa pod Mołoczkami odbyła się 27 maja 1831 r.
Zadaniem oddziału było posuwanie się w głąb Wołynia, aby przeprawić się przez Bug dla uniknięcia spotkania się z armją moskiewska, która wówczas całą tę prowincję zapełniała. Zadanie to połączone było z niesłychanem! trudnościami, a w dopełnieniu go widnieje talent Różyckiego, wsparty walecznością jego żołnierzy. Nie mówiąc o wojskach moskiewskich w Małej Rusi i na Besarabji, gotowych co chwila wkroczyć do ziemi naszej, armija nieprzyjacielska tak była rozłożona w południowo-wschodnich prowincjach Polski, iż je zalewała, a ciągłemi napadami na domy, przeszkadzała tworzeniu się powstańczych oddziałów.
Niepomyślne wieści doszły. Jenerał Kołyszko pobity został pod Kozaczkami, w okolicy Daszowa. Waleczny Jełowicki, który z pięciu synami wstąpił do powstania, zginął pod Majdankiem, na Podolu, między Latyczowem a Barem. Dzielny major Orlikowski, uderzywszy sam osobiście z szczupłą garstką powstańców na moskiewską artylerję, stracił wzrok, mając oczy wysmalone przez dym armatni, pod Obodnem, i życie sobie odebrał. Oddział jego poszedł w rozsypkę. Armja podolsko-wołyńska zmuszoną była cofać się i wkroczyła do Galicji. Na Wołyniu jenerał Dwernicki odniósł świetne zwycięztwo pod Boremlem, lecz party przez dwa korpusy nieprzyjacielskie, zmuszony był podobnież schronić się do Galicji. Takiemuż losowi uległ oddział Olizara i inne drobne oddziały.
W tych trzech gubernjach przypadało po s i e d mdziesiąt do ośmdziesięciu żołnierzy nieprzyjacielskich na jednego powstańca polskiego, przed rozbiciem dopiero wymienionych oddziałów; a po tych klęskach Różycki otoczony był armją moskiewską, w stosunku trzystu pięćdziesięciu do czterech-s e t żołnierzy na jednego powstańca Jazdy wołyńskiej. Liczono bowiem sto dwadzieścia do stuczterdzie-stu tysięcy regularnego wojska wrogów, skierowanego na Podole, Wołyń i Ukrainę. Za Dnieprem zaś były już w marszu wojska Kirgizów, Kałmuków, Baszkirów, mających runąć na Polskę. Jest w tem dowód, że powstanie było powszechnem i ludowem.
Pośród tych tłumów Różycki na czele kilkuset przedzierać się musiał z całą ostrożnością, aby połączyć się z główną polską armją za Bugiem. Ażeby być pewnym ruchów swoich, na wszystkie ważniejsze wyprawy dla rekonesansów, wyprawiał Antoniego Szaszkiewicza. Z danych mu poleceń Szaszkiewicz wywiązywał się zawsze z przytomnością umysłu nadzwyczajną i z odwaga zdumiewająca. Nieraz maiae z soba kilku tylko towarzyszy, narażał się na największe, widoczne niebezpieczeństwa, a zawsze zręcznie i szczęśliwie spełniał polecenia.
Oddział przybywszy do Międzyrzecza Koreckiego, zwiększony został gronem kilkunastu uczniów z klas wyższych tamtejszej szkoły. Z niższych klas chłopcy nie więcej jak po lat dwanaście lub czternaście liczący, tłumami biegli za Różyckim, błagając go, aby ich przyjęto do wojska. Przedstawienia nic nie pomagały. Gdy im mówiono, że trudów wojennych nie zniosą, że przydadzą się na później ojczyźnie, odpowiadali z płaczem:
„My nie chcemy później, my teraz chcemy bić Moskali. A siłę mamy. Zobaczycie panowie przy pierwszej bitwie.”
W tej okolicy Szaszkiewicz wysłany na rekonesans, zręcznie zdobył sześćdziesiąt powózek nieprzyjacielskich, wiozących owies, jagły, słoninę; a miał z sobą tylko pięciu żołnierzy. Te zdobycz winien był Kasperskiemu, komisarzowi rządowemu przy prowiantach. Był to wielki patrjota i jak się pokazało później z rozmowy, kolega Gracjana Szaszkiewicza za Kościuszki; oddał prowiant cały i zaciągnął się do oddziału Różyckiego. Naczelnik dwadzieścia powózek z prowiantami kazał zabrać, a resztę rozdał pogońcom, którzy się rozeszli.
W kilka chwil zatrzymał Szaszkiewicz kacapa wiozącego amunicję do obozu moskiewskiego w takiej ilości, iż oddział jej nie potrzebował. Zbyt wielka zdobycz moda mu stać sie uciążliwa. Różvcki kazał zostawić trzy beczki prochu pistoletowego, a resztę zatopić.