- W empik go
Pieśni o sławie: nowe poezye - ebook
Pieśni o sławie: nowe poezye - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 265 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Żołnierską służbę trzeba pełnić twardo
I dzierżyć lutnię, jako szablę nagą,
Pióropusz pychy odtrącić z pogardą,
A zmorom życia patrzeć w twarz z odwagą.
Na zagrożonej stanąwszy reducie,
Trzeba do rdzenia spromienić się w sobie,
Walczyć miłością w każdej pieśni nucie,
Krwią żywiąc własną to, co leży w grobie.
I nie żałować krwi tej, ani siły,
Jeśli prochowi tajną moc przywrócą,
I głaz omszony odwalą z mogiły,
I krzyk umarłych ku żyjącym rzucą.
Trzeba wartować na śmiertelnem polu,
Kędy nienawiść, jako miecz, szaleje,
I nie przemawiać, jak wódz z Kapitolu,
Lecz, jak straż nocna, wieszcząca: "Już dnieje!"
Żołnierską burkę złożywszy pod głowę,
I we śnie trzeba wzrok wytężyć bystry,
Odegnać z marzeń korony laurowe
I z buławami marszałków tornistry.
Te iskry uczuć, co z pieśni zapłoną,
Pamięć narodu, zbudzona twą księgą,
Jak krzyż Virtuti ozdobią twe łono
I pierś przepaszą jeneralską wstęgą.
Broń po rycersku dziadów swych puścizny
I ani jednej nie ustąp pamiątki,
Bo wielkie serce wielkiej twej ojczyzny
Tak samo kocha Dziś, jak Wczora szczątki.
Zwiąż to, co było, z tem, co jest i będzie,
Uczyń z tej trójcy wieczystą modlitwę,
A choć odejdziesz za grobu krawędzie:
Pieśń w czyn się zmieni, a czyn: wygra bitwę!SNUJ SIĘ, O BAŚNI!…
Snuj się, o baśni!… o tej szklanej górze,
Na której bije żywej źródło wody,
Ptak gadający leci w zórz purpurze
I marzy kamień w senne dnia zachody
O tej królewnie, co odklęcia czeka
I z okna baszty wyciąga ramiona,
A każda róża w słońcu roztulona
Czuje, jak żywa, tęskna pierś człowieka…
Snuj się, o baśni!… o pieśni łabędziej,
Co w noc miesięczną z piersi ptaka śnieżnej
Płynie do świata dalekiej krawędzi
Na lotnych falach tęsknoty bezbrzeżnej;
I o tym ptaku, który na błękicie
Toni jeziora modli się swą pieśnią,
Aż mu się wszystkie cuda życia prześnią,
Aż w dźwiękach pieśni roztopi się życie…
Snuj się, o baśni!… Dzień smutny, dzień szary,
Jesienny wicher strąca suche liście,
Szczęknęły stare pradziadów zegary
I drzwi skrzypnęły, jak na czyjeś przyjście,
Przez wielkie okna zdradny mrok się toczy,
Wypełnia kąty zimnej, pustej sali…
O, niech się ogień na kominku pali…
Niech patrzą na mnie dobre, drogie oczy!…
Snuj się, o baśni!… Takie twarde życie!
Tak ciężkim krokiem idzie bezlitośnie!
I nie da westchnąć i podumać skrycie
O dniach dzieciństwa, o straconej wiośnie;
Wzięło w niewolę każdą myśl, co wzlata
Nad padół ziemi ku gwiazdom lazuru –
I duszę, siostrę anielskiego chóru,
Do poziomego przygwoździło świata.
Snuj się, o baśni!… Cicha twa rozmowa
Niech w starym domu dawne echa zbudzi
I niech się piosnka odezwie echowa,
I niech przywoła cienie dawnych ludzi, -
Z pod pleśni grobów może wstaną razem
W ten zmierzch jesienny, pełny melancholii,
I będą dzieciom gwarzyły powoli
O świecie, śpiącym pod omszonym głazem.
Snuj się, o baśni!… Oto przyszli wszyscy
I zimną, pustą zaludnili salę,
A tacy swoi, tacy jacyś blizcy
I jakby znani, choć nieznani wcale;
Na jednym, drugim rozsiadł się fotelu
Gość w zblakłym fraku, w pożółkłym żabocie
I uśmiechnięci w skrawym ognia zlocie
Uśmiechem do mnie mówią: "Przyjacielu!…. "
Snuj się, o baśni!… Czemże jest śmierć sama,
Kiedy ją można zmódz zaklęciem ducha!
Nieprzenikniona otwiera się brama,
Świat ziemski świata zaziemskiego słucha, -
Wiatr w szyby dzwoni… pomału, pomału
Spadają z oczu niewidzialne pęta:
Budzi się w baszcie królewna zaklęta
I rozwalony wskrzesa gmach z kryształu.
Snuj się, o baśni!… Nocy tajemnica
Osłania szepty zagrobowej rzeszy, –
Do swoich dawnych wrócili pieleszy
I tak radosne, jasne mają lica;
Chwila za chwilą w głąb wieków ucieka
Przy tej rozmowy z serca w serce wtórze, –
I każdy kamień, każda cegła w murze
Czują, jak żywa, tęskna pierś człowieka…KAZANIE SKARGI.
"Nad ludem twoim zapanuje obcy!
Rządzić cię Będą słudzy a parobcy!
Z dawnej purpury odartej i nagiej
Na Barkach twoich żebrackie biesagi!
Płaciła będziesz z własnych domostw myto!
O, matko moja! O, Rzeczpospolito!"
(W starym, potężnym, królewskim kościele
Groźne w stu bitwach szczękły karabele,
Drogie kamienie, szkarłaty mieniące
W świetle pająków jarzą się, jak słońce,
I duch się zerwał skrzydłami orlicy,
Co rozkazuje świata połowicy).
"Moc twa i wielkość, jako mgła znikoma!
Przewagi twoje zgorzeją, jak słoma!
Rwący przepychem twe oślepłe oczy
Wóz się tryumfu ku otchłani toczy!
I dzień się zniża i noc tchnie żałobą, –
Królestwo moje! Cóż mam począć z tobą?"
(U stropu – szumy zdobytych sztandarów,
Wkrąg – senatory z twarzami cezarów,
O zmiłowanie prosząc swego Boga,
Ościenne posty czekają u proga
I słychać zdala, jakby lwów pomruki:
Grunwald, Obertyn, Psków i Wielkie Łuki).
"Możne twe imię – jako puste Brzęki!
Głos twój a mowa – wzdychania i jęki!
Popiół na głowie, cierń w skrwawionej nodze.
Na wszystkiem ciele utrapionaś srodze!
Wżdy wołam do cię z płakaniem i żałem:
Ojczyzno moja! Nowe Jeruzalem!"
(Pod marmurami w ciszy i w spokoju
Śpią orły bitew, co polegli w boju,
Grzmiący w świątyni piorun kaznodziei
Kamień i trumnę przebija z kolei,
Skroś rdzawy pancerz sięga serca prochów –
I wtór ma prorok: nie od żywych! Z lochów!)
"Rzeczpospolito! Bych był Izajaszem,
Rąbałbych ciebie słowem, jak pałaszem!
Zdobyte skarby i wygrane boje
Zaliż okupią nieprawości twoje?
Zaliż zadzierżą ony wichr, co zlata,
Aby cię zetrzeć z obliczności świata!"
(Włosy srebrzyste, rozwiane u czoła,
Lśknią na pomroku, jak glorya anioła,
Nieziemska bladość natchnionego lica,
Wargi – płomienie, oko – błyskawica,
A rozpaczliwie wyciągnięte dłonie
Świat podtrzymują, co w potopie tonie!)
" Wszyscyśmy grzeszni i nędzni przed Panem,
Królu z biskupem i księże z hetmanem!
Chodzim w hardości i bluźnimy pychą,
Aż trąba zagrzmi i skruszy Jerycho!
Brat ku bratowi, jako wilki lute! –
A pokolenia odkrwawią pokutę!… " .
(Uderzył zegar, gdyby dźwięk żelaza, –
Sztywny i chmurny siedzi Zygmunt Waza,
Od Zebrzydowskich i Stadnickich łona
Wiedźma rokoszu zrywa się czerwona,
Idzie na pola upiorzyca sina
I wyje gniewnie: "Niech przyjdzie godzina!")
"Iżeś nad wszystko ukochanie moje.
Iż się o ciebie dniem i nocą boję,
Iż kij pątniczy wziąłbych w ręce obie.
Wypielgrzymowac miłosierdzie tobie,
Iż piołun czuję w twoich wnuków chlebie!–
Przeto, o Polsko! do krwie smagam ciebie!"
(Skroś mur katedry, przez śniegi i lody,
Ciągną dalekie tułaczów pochody,
Na bezpowrotne, na krzyżowe drogi
Ojcowych domów płoną im pożogi,
A z góry wieków gromem, co pierś targa,
Z rozwianym włosem prorokuje Skarga!…)IMĆ PAN BURMISTRZ
NA RORATACH .
Ze snu przedniego zbudzon przez pachołka,
Zdjął imć pan burmistrz przyodziewek z kołka,
Wzuł żółte buty o podkówkach srebrnych,
Dokonał zacnie ablucyi potrzebnych
I przy kagańcu, co się żywo pali,
Począł dokładnie ubierać się dalej.
Tedy na żupan cudnie srebrem lity
Pas wziął indyjski na Turku zdobyty,
Okutał postać dostojnej urody
Ponsową delią, godną wojewody,
Rysi wdział kołpak z kosztownemi pióry –
I do alkierza zapukał: do córy.
Drzwi się otwarły, i przez oka mgnienie
Nie wiesz: dziewczyna, albo=li widzenie?
Złote jej włosy, spadające z czoła,
Blask dają licu, jak glorya anioła,
A modre oczy pod ciemną powieką
Patrzą – nie tutaj! W niebo gdzieś – daleko!…
Lecz małe ustka cudnie uśmiechnięte
Świadczą inaczej, niż te oczy święte:
Takie cię miodne wabią z nich słodycze,
Takie kochania pragnienie dziewicze,
Ze miasto klęknąć i u stóp jej zostać,
Pragnąłbyś uścisk i całunek dostać!
Dostojny ociec mile córę witał,
Głasnął po główce i o sen zapytał,
Rzekł miłościwie, że jest jego chlubą,
Potem się zapiął, krzyknął: "Pietrze! Kubo!"
Dwa pacholiki wbiegły na te słowa –
I była w izbie jasność purpurowa.
Bo każdy z drabów na wysokiej tyce
Dzierżył kaganiec (warszawskie ulice
Ciemne są srodze, i głowa stolicy
Mogłaby grzmotnąć o mur kamienicy:
Tedy są słuszne i rozumne rzeczy,
Gdy się w ten sposób burmistrz ubezpieczy).
Noc była mroźna i od gwiazd srebrnawa,
W rynku się krzątać poczęła Warszawa:
Pan pisarz miejski obok swej małżonki
Szedł, odmawiając nabożnie koronki,
Zaś pięciu rajców wlokło się szeregiem,
A wszyscy razem brnęli kopnym śniegiem.
Burmistrz z Małgosią posuwistym krokiem
Szli z obróconem na świątynię okiem:
Nęci ich ona, ta Warszawy macierz!
Dziewka przez drogę kończy szczery pacierz,
A ociec wspomniał zmarłe antenaty,
Co śpią spokojnie w lochach kolegiaty.
W najpierwszej ławce zasiadł burmistrz z córką.
Ołtarz, kadzideł przesłoniony chmurką,
Złoci się cudnie, jakby słońce zgoła;
Nad nim figura srebrnego anioła
Roztacza skrzydeł opiekę łaskawą
Nad miejskim ludem i całą Warszawą.
Nabożne pieśni zabrzmiały w kościele:
Burmistrz głosową przewyższa kapelę
I na wzór innym "pokasłując czasem",
Huczy, jak organ, uroczystym basem;
Żasie Małgosia, świecąc ócz brylantem,
Wznosi swe pienia cieniutkim dyszkantem.
Jakże serdecznie lecą wzwyż te głosy!
Jak biją grzmotem w zimowe niebiosy!
Jak do stóp Boga, za gwieździste progi,
Lecą od ziemskiej, pełnej cierni, drogi,
I dzwoniąc dźwiękiem srebrzystego dzwonu,
Padają kornie u Bożego tronu!
Ach! – wtedy burmistrz, dumny swoim stanem,
Lichym robaczkiem czuje się przed Panem,
I choć jest głową cnej stolicy onej,
Bije się w piersi, czyni łbem pokłony,
I jak dziecina, płacząca w noc ciemną,
Woła: "O Panie! zmiłuj się nade mną!… "
GŁOS MAŁACHOWSKIEGO .
Z pod grobowego przemawiam kamienia,
Twą krwią, Ojczyzno, zbudzony do życia,
A chciałbym glos mieć, jako żar płomienia
I jako dzwonów hejnałowe bicia;
Patrzę – i oto strach mnie nagły zdejmie –
Polsko! dzień idzie! na narodów sejmie
Stań, ty szlachetna, na froncie!
Widziałem ciebie na przepaści skraju,
Widziałem ciebie spodlałą i marną,
A oto duchy zapłonęły w Maju
I zapaliły gwiazdę twą ofiarną;
Pod oną gwiazdą stanęłaś na straży
Z dostojną dumą na królewskiej twarzy
I z hardą ręką na loncie.
Umiałaś cisnąć narodom i królom
Swój czyn, tętniący gromowym protestem,
Purpurę swobód rzucić dawnym bólom,
Zerwać się z błota i zakrzyknąć: "Jestem!
Jestem! Kaźmierzów i Zygmuntów dobie
Wierna – wolnością darząca – i tobie
Oddana – cały narodzie! "
Cały narodzie! oto wielkie słowo,
Które gra spiżem i, jak piorun, wali, -
Zniż się, magnacka, żądna koron głowo,
Podnieście czoła, którzyście czekali!