- W empik go
Pińskie błota. Natura, wiedza i polityka na polskim Polesiu do 1945 roku - ebook
Pińskie błota. Natura, wiedza i polityka na polskim Polesiu do 1945 roku - ebook
Spis treści
WSTĘP
Środowiskowa historia Polesia
Kilka słów o języku
KŁOPOT CZY SZANSA?
Wojna przeciw bagnom
„Nowa Holandia”
Bagnista rubież Rosji
Poleski klin
Polesie czy Brazylia?
CZŁOWIEK I BAGNA
Złe powietrze
Od endemii po urojenia
Piętno przyrody?
Modernizacja na siłę
GOSPODARKA AMFIBIALNA
Pińska faktoria
Kraina piskorza
Poleski „towar”
Siano sianu nierówne
Eksperyment na bagnach
Ogniem i siekierą
INSTYTUCJONALIZACJA MOKRADEŁ
Samorząd czy państwo?
Ministerialna karuzela
„Bagno w biurze melioracji”
Obcymi siłami
ZIEMIA NIEZNANA
Czekając na Humboldta
Przekleństwo „doskonałej równinności”
Nauka zorganizowana
Koniec legendy
INŻYNIERIA WPŁYWU
Melioracje a żegluga
Inżynieria polityki
Poprawianie natury?
„Żołnierze nauki”
NIEUNIKNIONA KATASTROFA?
Kraina reliktów
„Wielbłądy zamiast kaczek”
Poleski park natury
NATURALNA FORTECA
W okowach tradycji
Interes gospodarczy czy militarny?
Wojenne przygotowanie terenu
Zmiana warunków
Zacieśnienie kontroli
POLESIE NIE DLA ŻYDÓW
W poszukiwaniu wzorców
„Nie leźcie w błoto!”
Poleskie Niderlandy
Hechaluc znaczy pionier
NA ŁASCE MOCARSTW
Wielki zryw kołchoźników
Kłamstwo poleskie
Między Londynem a Jałtą
Epilog
PRZYPISY
BIBLIOGRAFIA
WYKAZ SKRÓTÓW
WYKAZ ŹRÓDEŁ ILUSTRACJI
INDEKS
Kategoria: | Ekologia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-242-6646-3 |
Rozmiar pliku: | 4,8 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Praca nad nową książką jest jak podróż. Moja rozpoczęła się w grudniu 2014 roku, gdy przeglądając archiwalny numer „Przeglądu Technicznego” z lat trzydziestych, natknąłem się na artykuł o zaletach wybuchowego sposobu prowadzenia regulacji rzek i wykonywania rowów melioracyjnych. Duża efektywność tej metody, a także niewielki koszt jej stosowania miały czynić ją szczególnie przydatną przy planowanej melioracji Polesia, gdzie bagien było dużo, warunki terenowe ciężkie, a robotników do ręcznego prowadzenia wykopów trudno było znaleźć. Pamiętam jak dziś, co sobie wówczas pomyślałem: „Przy melioracji Polesia? Ciekawe jak się sprawdziło!”. Już po krótkiej kwerendzie było jasne, że aż do końca okresu międzywojennego Polesia nie osuszono. Wiele natomiast pisano o korzyściach, jakie z tego miały wynikać dla Polski.
Im lepiej poznawałem tę historię, tym więcej rodziło się pytań, poczynając od tego najważniejszego: dlaczego tej wielkiej, modernizacyjnej inwestycji, którą nazywano niekiedy „drugą po Gdyni” pasję Polaków, nawet nie rozpoczęto? Czy rzeczywiście powodem był brak pieniędzy, czy raczej sprzeciw wojska, które w poleskich mokradłach widziało skuteczną barierę przed sowiecką agresją? Kto jeszcze był tej inwestycji przeciwny, a komu i dlaczego na niej zależało? Gdy w toku dalszych poszukiwań okazało się, że melioracje prowadzone na tych terenach przez Sowietów po 1945 roku skończyły się katastrofą ekologiczną, pojawiły się nowe pytania: czy można było tego uniknąć i czy Polacy planujący przed wojną meliorację swojej części Polesia rozumieli związane z tym zagrożenia? Mój zapał poznawczy podsycały dość częste w czasie tych badań konstatacje, jak wiele spośród tych pytań nigdy dotąd w polskiej historiografii nie padło. W książce starałem się na nie odpowiedzieć, niektóre jednak wciąż pozostają otwarte.
Przeszło sześć lat pracy nad tym tomem bardzo zmieniło moją wrażliwość i postrzeganie nie tylko Polesia, ale świata w ogóle. Dziś, u kresu tej podróży, którą rozpocząłem jako historyk techniki zafascynowany wielkim przedsięwzięciem inżynierskim, czuję się w dużym stopniu badaczem historii środowiskowej. Inaczej patrzę na mokradła – widzę w nich cenne dzięki ich bioróżnorodności ekosystemy o istotnym znaczeniu dla równowagi ekologicznej na skalę globalną.
Niemal codzienne obcowanie z dziejami Polesia i historiami jego mieszkańców miało dla mnie również bardzo osobisty wymiar. Podróż w przeszłość, jaką odbyłem, zawiodła mnie do ojczyzny babci Janiny z polskiej rodziny, od pokoleń zamieszkującej Berezę Kartuską, oraz dziadka Serafina, Poleszuka, którego przodkowie mieszkali tam jeszcze dłużej. Gdy przez te sześć ostatnich lat poznawałem opinie międzywojennych badaczy Polesia o jego rzekomo zacofanych, niepotrafiących zapanować nad środowiskiem mieszkańcach, to myślałem o Serafinie zwożącym zimą siano po zamarzniętych rozlewiskach Jasiołdy, i o Jance kąpiącej się latem w tej rzece; pamiętam, gdy po latach opowiadała, jak czysta była tam woda. A gdy poznawałem plany Polesia kreślone w Warszawie, Moskwie, Berlinie, Londynie, a w końcu w Jałcie, to przed oczami miałem dwoje młodych, niepewnych losu ludzi, których jedynym marzeniem było wieść spokojne życie nad swoją rzeką. Wydarzenia lat 1939–1945 przerwały nie tylko wielkie plany polskich polityków, generałów i inżynierów, ale też małe marzenia mojej babci i dziadka. Ta książka to mój hołd dla nich i ich córki Zosi – mojej Mamy.
Dziękuję wszystkim, którzy mi w tej niezwykłej podróży w przeszłość towarzyszyli. Zacznę od podziękowań dla ludzi, bez których pracę historyka trudno w ogóle sobie wyobrazić, a którzy często pozostają w cieniu – bibliotekarzy i archiwistów. Wspierali mnie przez cały ten czas, od początków mojego zainteresowania tematem, jeszcze w 2015 roku, gdy Dindy van Maanen z biblioteki NIAS w Wassenaar pomogła mi przejrzeć bodaj całą dostępną w Holandii literaturę dotyczącą melioracji rolnych, aż po ostatnie dni pracy nad manuskryptem, w których Jan Kozakowski z biblioteki Instytutu Historii Nauki Polskiej Akademii Nauk zdobywał dla mnie materiały z trudno dostępnych w czasie pandemii instytucji. Życzliwość i profesjonalizm wiele razy okazywali mi Jarosław Głuszek i Justyna Hołody z Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej w Zielonej Górze. Z kolei Anne L. Moore pomogła mi dotrzeć do materiałów Józefa Obrębskiego w kolekcji W.E.B. Du Bois Library na Uniwersytecie Massachusetts, a Susan Peschel – do fotografii Louise A. Boyd w bibliotece Uniwersytetu Wisconsin-Milwaukee. Za pomoc w dotarciu do fotografii Józefa Górowicza dziękuję Emilii Jakubiec-Lis z Muzeum Etnograficznego w Rzeszowie. Niestety, nie poznałem imion, a czasami nawet twarzy osób, które sumiennie i z zaangażowaniem wspierały mnie w archiwach i bibliotekach Warszawy, Krakowa, Lublina, Wrocławia, Brześcia, Rygi, Berlina, Pragi, Paryża, Londynu, Rzymu, Nowego Jorku i Waszyngtonu. Niektórzy autorzy opracowań niedostępnych dla mnie w inny sposób poświęcali swój czas, by je skopiować i przesłać do mnie; dziękuję za to przede wszystkim Siergiejowi Tracciakowi i Tatsianie Valodzinie. Wdzięczy jestem również Annie Engelking za udostępnienie materiałów z jej prywatnego archiwum.
Dziękuję również dyskutantom i współuczestnikom konferencji, podczas których prezentowałem częściowe wyniki moich badań. Ich komentarze, sugestie i pytania pozwoliły spojrzeć na niektóre zagadnienia z innej perspektywy i wzbogacić moje poszukiwania o nowe wątki. Szczególnie cenne okazały się spotkania na konferencjach Tensions of Europe w Atenach, Society for the History of Technology w Filadelfii, Agricultural History Society w Waszyngtonie, European Society for Environmental History w Tallinie oraz Symposium on the Medical Humanities w Szanghaju i Association for the Study of Nationalities World Convention w Nowym Jorku. Bardzo inspirujące były również Wrocławskie Spotkania z Historią Gospodarczą, Konferencja Komisji Historyków Polski i Rosji w Warszawie oraz sympozjum International Committee for the History of Technology w Katowicach. Najbardziej cenię sobie uwagi i sugestie, jakimi podzielili się ze mną kolejni spotykani na mojej drodze badacze: Pavel Ablamski, Jonathan Dekel-Chen, William Maxwell, Andrzej Smolarczyk, Ewa Stańczyk, Wojciech Śleszyński, Zbigniew Tucholski, Thomas Zeller i Sławomir Żurek. Najwięcej jednak zawdzięczam Magdalenie Zdrodowskiej, która nieustannie inspirowała mnie w tej pracy. Dziękuję za jej trud lektury maszynopisu tej książki i za całą resztę.
Praca nad tą książką była nie tylko podróżą w przenośni, ale również w rzeczywistości. Za niezwykłą gościnność podczas moich podróży do Brześcia i Nowego Jorku dziękuję Irinie Szebanowej i jej mężowi Wiktorowi, oraz mojej niezawodnej przyjaciółce Marzenie Lizurej. Mojemu synowi Robertowi podziękowania składam za projekt okładki.
Książka nie powstałaby bez szczodrego grantu ze strony Narodowego Centrum Nauki. Słowa wdzięczności kieruję do ekspertów i recenzentów, którzy kilka lat temu uznali mój projekt za wart wsparcia. Za wszystkie wnikliwe uwagi i sugestie do gotowego maszynopisu dziękuję obojgu recenzentom, Annie Engelking i Adamowi Izdebskiemu. Redaktorom Wydawnictwa Universitas wdzięczny jestem za okazane profesjonalizm i cierpliwość.
_
_
_Sławomir Łotysz_
_Kraków, w lipcu 2021 roku_