- W empik go
Pisma Adama Mickiewicza. Tom 1 - ebook
Pisma Adama Mickiewicza. Tom 1 - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 537 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Mickiewicz, wydobywszy się d. 27 maja 1829 r. na wolność, po raz pierwszy od lat pięciu odetchnął swobodniej na obcej ziemi. Podróże po Niemczech, Szwajcaryi i Włoszech spełniły nareszcie zamiar, żywiony jeszcze w Kownie i Wilnie. Tłum… wrażeń nowych, poczynając od Hegla w Berlinie, Goethego w Wejmarze i Hanki w Pradze – a idąc do wspaniałych krajobrazów alpejskich i włoskich, ogarnął Poetę i zahamował na razie twórczość. Rozum i uczucie krzepiły się u nowych zdrojów, ale tęsknota przenosiła go na przełęczy alpejskiej w Splügen (24 września 1829 r.) do niezapomnianych czasów młodzieńczej miłości. Zwolna, miękkie tchnienie powietrza włoskiego rozmarza go nowem uczuciem dla Henrietty Ewy Ankwiczówny, a wpływ Rzymu i najbliższego otoczenia, zwłaszcza zaś księdza Stanisława Chołoniewskiego, otwiera przed Mickiewiczem "nowy widok świata, ludzi, nauk". Ale nowy ten widok nie mógł go ukoić; nie mógł przesłonić przed nim smutnego położenia Polski, które niebawem doprowadzić miało do wybuchu. Przeczucie wieszcze wydało prześliczne strofy do Matki Polki (w lipcu 1830 r.), zapowiadające tragiczną dolę narodu, wyzwanego "do boju bez chwały i do męczeństwa bez zmartwychpowstania". Otuchę jedyną dawała mu wówczas wiara gorąca, której wspaniałym wyrazem są głębokie myślą, a niezrównane w treściwości artystycznej, wiersze religijno-iilozoficzne (Rozmowa wieczorna, Rozum i wiara, Arcymistrz i inne).
Wiadomość o Powstaniu 29 listopada 1830 r. nadeszła do Rzymu z początkiem grudnia. Z różnych powodów, których tylko częściowo domyślać się możemy, Mickiewicz nie wziął udziału w walce narodowej. Dopiero 19 kwietnia 1831 r. wyjechał z Rzymu na Genewę do Paryża; przebywał tam jeszcze w drugiej połowie lipca 1831 r. – W sierpniu przybył w Poznańskie, gdzie w początkach września spotkał się z pierwszą falą wychodźców po upadku Warszawy.
Dotknięcie się ziemi wielkopolskiej i zetknięcie się z żywymi uczestnikami i świadkami wielkiej wojny narodowej podziałało podniecająco na Mickiewicza. Zrozumiał ogrom nieszczęścia, a zarazem odczuł boleśnie nieczynność własną w tych historycznych miesiącach. Przeszedł wtedy męki zwątpienia i zgryzoty ducha, z których przecie wyszedł zwycięsko. Przeniósłszy się do Drezna, pokrzepiony widokiem brata Franciszka, Domeyki i Odyńca, co go przenosili ciągle w rozmowach do utraconego raju lat młodych, w twórczości znalazł źródło ukojenia. Dzięki wyjątkowo sprzyjającej atmosferze drezdeńskiej, na wiosnę 1832 roku w otoczeniu najserdeczniejszych druhów nastąpił prawdziwy zalew natchnienia, jakiego od dawna w tej sile poeta nie zaznał. Sam zdziwiony był żywiołową potęgą twórczości, która go zmuszała do wyjątkowej energii pisarskiej: "Stałem się Schreibmaschine i przez całe te kilka tygodni pióra z ręki nie wypuszczam… Pisanie jest rodzajem cietrzewiej piosenki, z której i wystrzałem trudno przebudzić. Nie wychylam się wcale z domu. " (26 kwietnia 1832 r. z Drezna.)
Owocem tego bujnego natchnienia były Dziady nowe, nazwane częścią trzecią, z kolei, w stosunku do dwu części przed laty w Wilnie wydanych; były epizody z pobytu w Petersburgu, zebrane jako Ustęp; były wreszcie Księgi Narodu i Pielgrzymstwa, których pomysł z pewnością zrodził się w Dreźnie, jakkolwiek wykonanie ostateczne nastąpiło pod jesień 1832 r. – Już bowiem 23 marca 1832 r. pisał Mickiewicz do Lelewela te słowa, które są jakby zapowiedzią przewodniej idei Ksiąg Narodu: "może nasz naród jest powołany opowiadać ludom Ewangielią narodowości, moralności i religii, wzgardy dla budżetów. "
To były główne owoce błogosławionej wiosny drezdeńskiej, ale nie wszystkie. Z tego czasu pochodzi wznowienie przekładu Giaura Byrona, zaczętego jeszcze w Wilnie, a wykończonego dopiero po dwu latach w Paryżu; współcześnie z Dziadami drezdeńskimi powstaje znakomita Reduta Ordona pod wpływem opowiadań Stefana Garczyńskiego, powstają znamienne wiersze patryotyczne jak: Nocleg, Śmierć Pułkownika, Pieśń Pielgrzyma, Pieśń Żołnierza; powstaje wreszcie tak ważny i symptomatyczny Sen w Dreźnie, wprost z pod serca wyjęty.
Z takim-to bogatym plonem, jakby na setne powetowanie swego nieudziału w walce narodowej, udawał się, Mickiewicz na emigracyę paryską, której losy miał odtąd do końca życia dzielić, której miał być koroną. Dostawał się w Paryżu w sam wir kłębiących się po nieszczęśliwej wojnie naszej namiętności stronniczych, co groziły wychodźcom ostatecznem rozbiciem i narodową niesławą. I na to morze wzburzone emigracyjnych kłótni i przeklinań wzajemnych wylewał poeta łagodzącą oliwę; zwaśnionym i rozgoryczonym dawał do rąk ewangieliczne Księgi Pielgrzymstwa, spełniające przedewszystkiem czyn obywatelski.
Księgi te z zapałem przejęte przez emigrantów, a zwłaszcza przez żołnierzy-wiarusów, wyszły bez nazwiska autora w Paryżu dnia 4 grudnia 1832 r. w malutkim formacie; niebawem rozbiegły się po całej emigracyi i znane były powszechnie jako Ewangielja Mickiewicza. Wpływ ich był zbawienny i uszlachetniający. Jeśli na ogół wychodźtwo polskie z r. 1831 utrzymało się na wysokiej moralnej wyżynie i umiało sobie zaskarbić uznanie Francyi, to przyczyniły się do tego głównie Księgi Pielgrzymstwa, które postawiły idealny wzór pielgrzyma Polaka i na miarę tego wzoru kazały żyć Emigracyi naszej. Jakkolwiek ze wszystkich pism Mickiewicza, obok artykułów politycznych, Księgi były najwięcej okolicznościowemi i nosiły na sobie wyraźne znamiona podniecenia emigracyjnego, to przecież są w nich nie przemijające, stałe zasady patryotyzmu, które i dziś obowiązywać nie przestały.
Jeżeli w Księgach Nar. i P. P. Mickiewicz składał owoc swych serdecznych rozmyślań o znaczeniu Polski, z której chciał "pieśń żywą" stworzyć, to w trzeciej części Dziadów odsłaniał on tajnie swego ducha i dzieje myśli najgłębszej. Na wyjezdnem z Rosyi żegnał go malarz-mistyk Oleszkiewicz tą wróżbą, że będzie on kiedyś "naczyniem wybranem" i że "prędzej czy później Łaska go napełni i przez niego spłynie na drugich". Te słowa zapadły głęboko w duszę poety, a pod wpływem zapowiedzi Oleszkiewicza, zmarłego w rok potem, zaczyna się już w czasie podróży po Niemczech toczyć w duszy Mickiewicza walka rozumu z uczuciem, pychy z pokorą. Zanim jeszcze przybył do Rzymu, doszedł do przekonania, że rozum ludzki jest za mały i za słaby, aby się mierzyć z wszechświatem ducha, że tylko uczucie i to przez pokorę dochodzi do uwierzenia w prawdę objawioną, a przez wiarę do przeświadczenia o tej prawdzie. Pobyt dłuższy w Rzymie przekonania te pogłębił i utrwalił. Już wtedy pragnął poeta prądowi, nurtującemu w głębi duszy odrodzonej, dać ujście poetyczne. W ciągu grudnia 1829 r. zamyślał w Rzymie napisać tragedyę p… t. P r o m e t e u s z. Pod wrażeniem Ajschylowego Prometeusza, chciał ideę grecką, zastosować do chrześcijańskich pojęć duchowych, chciał skreślić odwieczną historyą ducha ludzkiego, obłąkanego przez pychę, w zapasach z potęgami silniejszemi, których on ani uznać, ani im ulec nie chce. Zanosiło się na polskiego Prometeusza, którego stłumiły wówczas niepomyślne dla twórczości warunki pobytu rzymskiego; ale ziarno prometeuszowe nie przepadło i nie uschło w piersi poety, czekało tylko na stosowną do wzrostu porę, którą przysposobiła po roku katastrofa narodowa. Jak dalece przejęty był Mickiewicz na wskróś Prometeuszem Ajschylosa, dowodzi świadectwo Odyńca, który stanowczo utrzymuje: "Przekonany jestem najmocniej, że scena Improwizacyi z III-ej części "Dziadów" jest zabytkiem tylko i odbiciem głównej treści tego dramatu, który głęboko tkwił w duszy autora. "
Podwójne cierpienia: osobiste, po stracie nadziei poślubienia Ewy Ankwiczównej i ogólnonarodowe, po upadku powstania listopadowego przeorały do gruntu wielką duszę Poety i użyźniły ją pod siejbę natchnień wiekopomnych. Przyszło to nagle na wiosnę 1832 r., kiedy modląc się raz w kościele drezdeńskim poczuł "jakby się nad nim bania z poezyą rozbiła. "
Na prometeuszowe myśli padały w r. 1831 bez ustanku iskry narodowego pożaru: dokonana niedawno w Rzymie wewnętrzna budowa wiary, miłości i nadziei zatrzęsła się w posadach swoich po katastrofie r. 1831. Pierś Prometeusza polskiego przygniotło nowe straszne brzemię. Zasunął się ołowianemi chmurami naokół horyzont jego duszy. Myślom jego coraz nieznośniej i duszniej było; ten nadmiar bolu patryotycznego i zgryzoty, zwątpienia i rozpaczy byłby mu rozsadził pierś, gdyby nie był znalazł ujścia… Łzawnica przepełniona była nad brzegi: "bania z poezyą" pęknąć musiała, na szczęście dla poety i dla naszej poezyi… Co z tego skłębionego waru uczuć i żalów buchnęło najpierw: czy skarga Polaka na zgwałcenie jego najdroższych nadziei, czy tytaniczny bunt myśli ludzkiej przeciw nieodgadnionym wyrokom myśli Bożej? – tego na pewno nie będziemy już nigdy wiedzieli. Nie przechowały się pod tym względem żadne niezawodne wskazówki, ani w zachowanych rękopisach poety, ani w wspomnieniach jego towarzyszy drezdeńskich. Niejasna wiadomość, że poeta napisał naprzód część jakąś, obejmującą obraz pobytu w Rzymie, której nikomu pokazać nie chciał, mogłaby nasunąć domysł, iż Mickiewicz skreślił jakiś ustęp z dramatu własnego ducha, własnych cierpień moralnych, prometeuszowych" które jak wiemy, przebywał w Rzymie. Jakkolwiekbądź, z psychologicznego punktu widzenia, jest rzeczą jasną, że niebotycznym wierzchołkiem owych prometeuszowych myśli, nękających poetę od r. 1829, była Improwizacya Konrada. Co więcej: Improwizacya Konrada jest nie tylko najsilniejszym objawem natchnienia, ale jest po prostu tak gwałtownym, żywiołowym niemal wybuchem twórczości, tak potężnem wyładowaniem się nagromadzonych w poecie przez lata całe prądów tytanicznych, że musimy jej dać chronologicznie nawet, pierwszeństwo przed wszystkiemi innemi scenami III-ej części Dziadów i uznać, że zrodziła się ona w Dreźnie, bardzo wcześnie w kwietniu 1832 r., może tej samej nocy* po owym pamiętnym dniu, kiedy się nad poetą "bania z poezyą rozbiła". To pewna, że jako człowiek gorąco wierzący pragnął co rychlej zbyć się tego grzechu pychy, do której się poczuwał w sumieniu. Sam potem uważał Improwizacyę za "zwrotnikowy (a więc najwyższy) punkt Byronowskiego kierunku", za utwór, w którym "szał pychy rozumu dosięga ostatecznych granic, a tylko pokorna wiara broni Konrada od ostatecznego upadku i zguby".
Improwizacya była zatem poniekąd wielką, generalną spowiedzią z tego grzechu pychy, który tak ostro osądził sam, już w r. 1829. Spowiedzią zaiste, nie w rodzaju spowiedzi Św. Augustyna albo Tołstoja, ale straszną jako szczere, namiętne wyznanie stanu duszy wierzącej, a zbolałej, spragnionej sprawiedliwości, a pojonej octem bezprawia. Wyznanie to wyrasta z przerażającą, zawrotną szybkością na wyzwanie, rzucone Bogu, wyzwanie, jakiemu równego w sile natchnienia i mocy słowa nie ma żadna dotychczas literatura.
Improwizacya nie mogła być oczywiście z góry obmyślana jako druga scena III-ej części Dziadów. Zrodziła się ona samoistnie i samowolnie. Pomimo późniejszej pracy kompozycyjnej Mickiewicza, dziś jeszcze Improwizacya działa na nas nie jako część całości, ale owszem jako całość zupełnie w sobie zawarta, skończona, odrębna. Po jej dokonaniu poeta nie mógł tego dumnego wyzwania tytanicznej myśli pozostawić bez odpowiedzi. Prometeuszowi-Konradowi, uosobieniu pychy ludzkiej, przeciwstawił wcielenie chrześcijańskiej pokory i poddania się woli Bożej w X. Piotrze. W "Dziadach" Drezdeńskich mamy, zatem streszczenie tych walk duchowych, które przebywał poeta i dawniej, w Rosyi, i niedawno w Rzymie: a dumnemu Konradowi, imiennikowi z serca i uczuć Wallenroda, staje na drodze cichy, niepozorny X. Piotr, który uzdrawia i ratuje go tak, jak niegdyś poetę w Petersburgu Oleszkiewicz, a potem w Rzymie X. Chołoniewski.
Ten krwawo okupiony dorobek swego ducha, to odrodzenie moralne człowieka, chciał Mickiewicz przedstawić na tle historycznem zdarzeń filareckich z roku 1823, q uorum magna pars fuit… Dzieje filareckie nabierały bowiem wobec wojny narodowej r. 1831 znamion przedświtu jej niejako i zapowiedzi. Tortury duchowe, zniesione godnie przez dzielną młodzież litewską w r. 1823 prawie domagały się teraz, po świeżych ofiarach, aby je przypomniał narodowi czynny ich uczestnik i naoczny świadek. Broszura Lelewela z r. 1831 p… t.
–-
* Mickiewicz opowiadał tłómaczowi swemu, Burgaud des Marets, że czas w twórczości nie ma znaczenia. "Tout dćpend de l'intensite d'inspiration. J'ai ecrit le monologue de Conrad en une seule nuit". Melanges Posthumes, II – e Serie, Paris 1879, str. 262.
Nowosilcow w Wilnie odświeżyła w pamięci poety owe niezapomniane miesiące więzienia u Bazylianów; obecność Domeyki i Odyńca w Dreźnie poruszała codziennie całe mnóstwo szczegółów charakterystycznych z owej epoki gwałtu i ucisku; te dwie historye serdeczne: własnych przejść duchowych i filareckiej niedoli splatały się wówczas w Dreźnie w jedno tęczowe pasmo poetyckiego natchnienia, w jeden, prawdziwy, przeżyty dramat. A gdy pomyślał, że w tym dramacie zrosły się niemal dzieje bohaterskie młodzieży filareckiej z tem, co sam wtedy przebolał, a co dało punkt wyjścia jego walkom wewnętrznym, a stało się zawiązkiem jego duchowej przemiany: treść obfita, niewyczerpana zaczęła się lać ze zbolałej duszy poety i trzecia część Dziadów wtedy się zrodziła.
Nie możemy tu wchodzić w szczegóły, które przekroczyłyby znacznie zakres krótkiego, informacyjnego wstępu.
Podaliśmy tylko w najgłówniejszych zarysach genezę III – ej części Dziadów, o ile możemy się jej domyślać ze skąpych? wskazówek autograficznych. Wykazuje ona jeden znamienny rys układu Dziadów drezdeńskich: luźność scen, które nie wiążą się ze sobą żadną nicią intrygi dramatycznej, ale pomimo całej rozmaitości miejsc (Wilno, okolice Lwowa, Warszawa, Wieś za Wilnem) i czasu, związane są ze sobą tajemniczą nicią idei przewodniej: wiary w wpływ dobrych i złych duchów na sferę działań ludzkich, wiary w wielkie, powszechne obcowanie świata zmysłowego z światem zagrobowym, z zaświatem. Tą wiara była samą treścią duszy Mickiewicza; nic dziwnego, że pełne są jej wszystkie niemal sceny III – ej części Dziadów, zwłaszcza te, w których poeta dał wyraz osobistym swym uczuciom. Ale nawet sceny historyczne, t… j… sceny, zawierające przedmiotowo wierne skreślenie wypadków filareckich, nie mogły uniknąć wpływu nastroju subjektywnego i odznaczają się pewnem zabarwieniem religijnem, które zresztą Mickiewicz starał się już w przedmowie do III – ej części Dziadów usprawiedliwić i uzasadnić: "Wszyscy pisarze – czytamy tam – którzy uczynili wzmiankę o prześladowaniu ówczesnem Litwy, zgadzają się na to, że w sprawie uczniów wileńskich było coś mistycznego i tajemniczego. Charakter mistyczny Zana…, religijna rezygnacya, braterska zgoda i miłość młodych więźniów, kara Boża, sięgająca widomie prześladowców pozostawiły głębokie wrażenie na umyśle tych, którzy byli świadkami lub uczestnikami zdarzeń; a opisane, zdają się przenosić czytelników w czasy dawne, czasy wiary i cudów".
Jeśli dodamy do tego, że "świadek i uczestnik" tych zdarzeń był zarazem w chwili twórczej gorącym wyznawcą Krzyża, to zrozumiemy nastrój religijny całej trzeciej części Dziadów.
Jej nastrój patryotyczny nie potrzebuje chyba objaśnienia. Niema serca, po ludzku czującego, do któregoby tym utworem Mickiewicz nie trafił. Obrazom męczarni narodowych, tu skreślonych, złożyła już dawno hołd wymowny George Sand: "Obrazy te są takie, jakich ani Byron, ani Goethe, ani Dante nie byliby mogli namalować. Może i sam Mickiewicz miał w życiu swem jedną tylko chwilę tego nadnaturalnego natchnienia. Prześladowanie, cierpienia i wygnanie rozwinęły w nim siły, nieznane mu przedtem… Od czasów proroków Syonu, od czasu ich łez i jęków, żaden głos nie wzniósł się z taką siłą, aby opiewać przedmiot tak ogromny, jakim jest upadek narodu. "*
Doniosłość trzeciej części "Dziadów" nie tylko w poezyi, ale wogóle w historyi naszej nie da się nawet dokładnie scharakteryzować, bo trwa ciągle, niczem nie zmniejszona; naród cały miał lata Konradowego szału w namiętnem pragnieniu zemsty i odwetu, "z Bogiem – i choćby mimo Boga!" Dla nas nie są "Dziady" wspaniałym tylko pomnikiem poetyckiej siły, ale żywą rzeczywistością, żywą i żywiącą prawdą, najdroższą cząstką naszej narodowej treści.
Czem zaś były dla poezyi naszej, widać bodaj z tego, że zaledwie rozległ się tytaniczny głos Improwizacyi, a już odpowiedziały mu gromkie echa… Garczyński w "Wacławie", Słowacki w "Kordyanie", Krasiński w "Irydyonie" podejmują wspaniały wątek Konradowej myśli. Zapładnia ona ich wyobraźnię, żyje w ich sercach i wydaje utwory pełne ognia, których bohaterowie noszą na obliczu swem wyraźne rysy duchowego z Konradem powinowactwa. Ale nie tu miejsce na szczegółowy genealogiczny wywód wielkiej rodziny, którą "Dziady" wydały.
Zakończenie trzeciej części Dziadów w mistrzowski sposób złączyło żywioł subjektywny z przedmiotowym, historycznym. Wywiezienie Filaretów do Rosyi w samą noc Dziadów sprowadza nas z krainy duchów na ziemię, na polski padół, płaczu i nędzy. Poeta z końcem pierwszego aktu filareckiej i własnej tragedyi opuszcza ojczyznę, a w opowiadaniu epicznem, dołączonem pod nazwą "Ustępu" do III-ej części Dziadów przysposabia nowe tło etniczne, nowe tło psychiczne dla przyszłego otoczenia Konrada.
Ustęp jest rozszerzeniem, a zarazem świetnem pogłębieniem tych rysów, którymi Mickiewicz scharakteryzował świat rosyjski już w scenie ósmej III-ej części Dziadów. Mamy w Ustępie obrazy natury północnej i ludzi tamtejszych (Droga do Rosyi, Przedmieścia stolicy), mamy psycho – i patologję ówczesnego Petersburga, znakomitą charakterystykę cara w todze rzymianina (Pomnik Piotra W.) wreszcie arcydzieło obserwacyi i malowniczego odtworzenia epoki w wierszu p… t. "Przegląd wojska".
Jak z jednej strony krajobrazy, skreślone w Ustępie z prawdziwem mistrzostwem, są pełne życia i nawet w drobiazgach -
* Essai su le drame fantastique (Goethe, Byron, Mickiewicz). Revue des deux mondes, Decembre, 1839, (str. 593 1 nast.).
są wierne, tak z drugiej strony ludzi ówczesnych bezlitośnie przedstawił poeta w całej, ohydnej, nagości dusz "wspaniałych", spodlonych despotyzmem, przekupstwem i zanikiem godności człowieczej. Te wiersze, pełne gorzkiej ironii i zjadliwego sarkazmu, pisane były pod bezpośredniem wrażeniem katastrofy r. 1831, w chwili, gdy cała Europa wrzała oburzeniem – niestety bezsilnem – na północnego Tyrana i nie szczędziła mu obelg.
Ustęp poświęcał Mickiewicz " Przyjaciołom Moskalom". Żrąca i paląca gorycz poematu polskiego, wyssana z krwi i łez Ojczyzny nieszczęśliwej, miała w przekonaniu poety gryść okowy wspólnych kajdan; poemat cały mógł mieć na czele te same słowa, które wojsko polskie w r. 1831 na swych sztandarach widziało: Za waszą i naszą wolność!
W epicznych opowiadaniach Ustępu rzucił poeta jakby most wiszący, który miał przeprowadzić Konrada do dalszych, zamierzonych "aktów" jego dramatu, do dalszych części Dziadów. Odmalowawszy w Ustępie drogę do Petersburga, chciał Mickiewicz w dalszych "Dziadach" przeprowadzić bohatyra swego przez całe piekło przymusowego wśród wrogów pobytu, pokazać walkę Konrada z przeciwnościami a wreszcie wyzwolenie jego duchowe, dokonane w Rzymie. Najważniejsza ta część, już w myśli ułożona, już częściowo pisana, (nawet w czasie tworzenia "Pana Tadeusza") – zaginęła na zawsze!
Nie mamy całości utworu; ale pozostałe części są puścizną królewską, której nie oddalibyśmy za najwspanialsze inne "całości". Duch poety obejmował "Dziady" jako dzieło, "z którego człowiek może poprawić się i mądrości nauczyć".
Jeśli się zastanowimy nad tem, co za myśl wiąże trzecią część Dziadów z dawniejszemi, wileńskiemi, co im wszystkim nadaje wspólny nastrój? to znajdziemy odpowiedź w gorącej wierze poety w duchów obcowanie, w tej wierze, którą od dziecka przejął od ludu białoruskiego i wzmocnił religią. Ta wiara biła z najtajniejszych ducha jego głębin, jak silne ożywcze źródło mistycznej pociechy na dni posuchy i upału życia. Wiara ta przewija się jak nić złota przez wszystkie części Dziadów i wiąże je z sobą silniej, niż wszystkie artystyczne sposoby. Wiara w wpływ świata nadziemskiego, niewidzialnego, świata duchów na działania a więc i losy ludzkie, jest już w młodocianym autorze fragmentów pierwszej części. Orszak, wybierający, się na Dziady, na uroczystość obcowania zmarłych z żywymi, wierzy silnie, że duchy na dziady przyjdą, a tajemniczy Myśliwy Czarny zapewnia Gustawa:
"Gdziekolwiek stąpisz, jest wszędzie nad tobą
Pewna istota, która z oczu cię nie traci. "
Ta istota, to duch szczery, skoro Myśliwy mówi o niej, że chce Gustawa w ludzkiej nawiedzić postaci…
Cała część druga jest wprost obcowaniem żywych ze zmarłymi, którzy dla przestrogi i nauki ("słuchajcie i zważcie u siebie!") wygłaszają sentencye z Bożego rozkazu i opisują swe cierpienia. Jeszcze jaskrawiej wyrażona jest wiara w świat zazmysłowy w IV-ej części, w której Gustaw wywoływa z kantorka duszę, proszącą o trzy pacierze, a księdzu wprost mówi, jako świadomy życia pozagrobowego:
"Gdyby z twych oczu ziemskie odpadło nakrycie,
Obaczyłbyś niejedno w koło siebie życie,
Umarłą bryłę świata pędzące do ruchu… "
Po latach dziesięciu poeta nie tylko nie wyrzekł się wiary pierwotnej w wpływ duchów, ale ją umocnił w sobie i podniósł w trzeciej części "Dziadów" do godności religijnego dogmatu. Otoczeni tam jesteśmy ciągłym, nieustającym wpływem świata zaziemskiego.
Anioł Stróż mówi do uśpionego Gustawa – Konrada:
"Ledwie dobra myśl zaświeci,
Brałem duszę twą za rękę,
Wiodłem w kraj, gdzie wieczność świeci… "
Przy Konradzie, w noc samotną, krążą złe i dobre duchy. Anioły opiekują się "widomie" Ewą i X. Piotrem, szatany; zstępują "widomie", aby wziąć na męczarnie duszę Nowosilcowa.
A dopieroż podczas Improwizacyi Konrada! Tu wpływy dobrych i złych duchów mierzą się z sobą i poprostu walczą o duszę I
Wszędzie w Dziadach starał się poeta uzmysłowić dla czytelnika i widza wpływ nadnaturalny sił niewidzialnych na działania ludzkie. Wpływowi temu przypisał sam pierwszorzędne dla całych "Dziadów" znaczenie. Chcąc cudzoziemcom objaśnić w kilku słowach znaczenie i budowę "dziwnego poematu" (ce poeme bizarre), tak tłómaczy 'myśl panującą i tendencye autora" (la pensee dominantę et la tendance de l'auteur) w przemowie po francusku napisanej dla Bourgaud des Marets (w r. 1834):
"Wiara w wpływ świata niewidzialnego, duchowego na sferę myśli i działań ludzkich – oto idea – rnatka polskiego poematu; ta idea rozwija się postępowo w różnych częściach dramatu przybierając różne kształty, stosownie do różnicy miejsc i czasu. " Ta ogólna idea – rodzicielka, wiara w obcowanie duchów, w zagrobowy ich z żyjącymi ludźmi stosunek, każe nam i dziś uważać Dziady, pomimo luźnego na pozór związku poszczególnych części, za utwór stanowiący organiczną całość.
Są one wiecznotrwałym pomnikiem wiary Mickiewicza w lepszą przyszłość narodu polskiego i ludzkości, gorącej, świętej wiary, że "miłość rządzi plemieniem człowieczem"
i że trofeami ludzkości nie mogą być… knuty! Źródło swej potężnej wiary przekazał narodowi wódz jego duchowy w tych wspaniałych strofach, które niejako streszczają niepożytą wartość " Dziadów" i doniosłe ich dla Polski znaczenie:
Kiedy rozumne, gromowładne czoło
Zgiąłem przed Panem, jak chmurę przed słońcem,
Pan je wzniósł w niebo, jako tęczy koło,
I umalował promieni tysiącem.
I będzie błyszczeć na świadectwo wierze,
Gdy luną klęski z niebieskiego stropu,
I gdy mój naród zlęknie się potopu,
Spojrzy na tęczę i wspomni przymierze… "
* * *
Trzecia część "Dziadów" ukazała się po raz pierwszy w druku jako tom czwarty wydania paryskiego (z lat 1828 i 1829) pod tytułem: Poezye Adama Mickiewicza, tom czwarty, Paryż, Nakładem Autora. Dostanie przy ulicy des Beaux – Arts Nr. 6, 1832. Już w ciągu roku 1833 wyszło drugie wydanie p… t.: Adama Mickiewicza Dziadów Część Trzecia. Wydanie drugie nakładem Aleksandra Jełowickiego, ozdobione popiersiem Autora, 1833.
Na lata 1832 – 1834 przypadał szczyt twórczości Mickiewicza. Energia jego pisarska była w owe czasy u zenitu, a to dzięki nadzwyczajnym okolicznościom, w jakich się znalazł po upadku wojny narodowej. Po Dziadach i Księgach Pielgrzymstwa przystąpił zaraz do pisania Pana Tadeusza, który jednak nie pochłonął go całkiem.
Polityka emigracyjna bieżąca odrywała poetę od ulubionego "Szlachcica", od stron rodzinnych i zmuszała go do przebywania na niecierpianym paryskim bruku, gdzie rozlegały się "potępieńczei swary"… Zanim jeszcze Księgi Pielgrz. opuściły prasę, już zaczął Mickiewicz pisywać do emigracyjnego Pielgrzyma Polskiego, wydawanego od 4 listopada 1832 w Paryżu przez E. Januszkiewicza. Po raz pierwszy – to publicznie mógł Poeta wyrażać poglądy swe na politykę europejską wogóle a polską w szczególności. Artykuły jego w Pielgrzymie ukazywały się wprawdzie bez podpisu, ale emigracya poznawała autora po stylu i treści. Radykalizm przekonań politycznych z lat 1833 – 34 jest bardzo znamienną zapowiedzią postępowania Poety w latach 1848 – 49. Nie możemy tu szczegółowo oceniać artykułów z Pielgrzyma.
Jeżeli myśli o duchu narodowym lub przestrogi dla Przyjaciół Galicyjskich dowodzą wielkiego, przenikliwego rozumu Mickiewicza, to w Rzucie oka na Dziady mamy pierwszorzędnej wagi świadectwo Poety, którego przy objaśnianiu Dziadów ani przemilczeć ani usunąć nie wolno.
Poeta zrażony w Paryżu kłótniami stronnictw emigracyjnych, odosobnił się, otoczył zwartem gronem najbliższych przyjaciół: Ign. Domeyki, Ant. Góreckiego, E. Januszkiewicza, Bohdana Zaleskiego, Stefana Witwickiego – w tem gronie coraz chętniej wracał myślami do wspomnień młodocianych, do ukochanej ziemi nowogródzkiej, której hołd składał już w utworach studenckich, jak Mieszko, Książe Nowogródka, Żywiła, Kartofla, a potem w Grażynie.
Zaczynając Pana Tadeusza, poeta miał tylko plan ogólny "poematu szlacheckiego" zrazu bez tytułu, bez określonych rozmiarów. We wspomnieniach jego z lat dziecinnych, odświeżonych niedawno w rozmowach z bratem Franciszkiem w Wielkopolsce, odżyło zdarzenie z r. 1806, kiedy – to w Nowogródku Mikołaj Mickiewicz bronić się musiał przed napaścią Jana Soplicy, który zamordował Bazylego Mickiewicza, rodzonego stryja Mikołaja – a godził na życie i mienie całej rodziny Mickiewiczów. Nie znamy dziś bliższych szczegółów całej tej sprawy, ale z dochowanego dokumentu ojca poety możemy wnosić, że postać Soplicy w zamierzonym poemacie od początku rolę ważną odegrać miała w związku z tradycją domową zdarzeń z roku 1806. – Przyszłe arcydzieło Mickiewicza powstawało na obcej ziemi wśród okoliczności niesprzyjających tworzeniu artystycznemu, owszem utrudniających je w sposób niezwykły. Ale potęga natchnienia była tak wielką, że przemogła wszelkie zapory zewnętrzne i dokonała zamiaru poetycznego, który był przedewszystkiem potrzebą duszy, znękanej losami tułaczymi i zwracającej wzrok utęskniony po za siebie, w przeszłość błogą, w kraj lat dziecinnych. Tęsknota za ziemią rodzinną, za czasami i ludźmi, którzy zasunęli się w przeszłość niepowrotną, wykołysała ten niezrównany poemat, na który zanosiło się u Mickiewicza od dawna, niemal od zarania jego twórczości. Pobyt na ziemi wielkopolskiej w latach 1831 i 1832 odnowił samem środowiskiem życia wiejskiego wszystkie tęsknoty za okolicami Nowogródka i przygotował grunt pod zasiew tych niezliczonych obrazów przyrody, które zejść miały już nad Sekwaną, wśród emigracyjnego zgiełku.
Wieś wielkopolska przypomniała mu uroki litewskich zaścianków; spotkanie się po tylu latach z bratem Franciszkiem w r. 1831 odnowiło wspomnienia domowe Nowogródka i Zaosia, wspólne zaś na obcej ziemi pożycie z Domeyką i Goreckim, spotykania się na emigracyi z marszałkiem nowogrodzkim Kaszycem, z tylu współpowietnikami, z typami tak niezwykłymi jak jenerałowie Kniaziowicz, Pac i inni, co krok przenosiło z bruku paryskiego utęsknioną duszę Mickiewicza w strony ojczyste, tak dalekie, tak niepowrotne, a tak ukochane… Litwa rozgościła się w sercu poety z taką wszechwładną siłą, że na przekór hałasom paryskim, przekleństwom i kłamstwom emigracyjnym, pomimo koniecznego z dnia na dzień czynnego mieszania się do polityki
Pielgrzyma, Mickiewicz już w końcu listopada 1832 r. zaczął pisać poemat, z razu bez tytułu, zwany krótko "poematem szlacheckim". Pierwszą wiadomość o nim podał Odyńcowi z Paryża dnia 8 grudnia 1832 r.: "Piszę teraz poema szlacheckie w rodzaju Hermami i Dorotea; już ukropiłem tysiąc wierszy. Podoba się bardzo szlachcie tutejszej. Duch poetycki czuję w sobie; ale tyle miałem zgryzot z wiadomej tobie przyczyny, tyle kłopotów korekty i prócz tego różnych bazgrań, rozprawek, artykułów, projektów, że sam nie wiem, jak czasem mogę kilkanaście wierszy skleić. " Wśród różnych przeszkód, wśród których i przekład Giaura " zjadł więcej miesiąca", zima 1832/33 nie wpłynęła na wzrost "wiejskiego poematu". Dopiero od kwietnia 1833 r. raźniej postępowało natchnienie: "Dosyć powoli, ale ciągle idzie" (20 kwietnia 1833 r.). – W początku maja, a więc prawie w pół roku po zaczęciu poematu, donosił Mickiewicz, że trzecią pieśń ukończył, i że się na długą chryję zanosi. Dotąd dosyć dobrze udaje się, gdyby nie tyle przeszkód, gdyby jeden tydzień zeszłorocznej (drezdeńskiej) ciszy. " 23 maja 1833 r. ukończył czwartą pieśń. – Do tylu przeszkód, na które narzekał poeta, dołączyła się wtedy jeszcze jedna, bardzo poważna. Na wieść w końcu maja 1833 r. o groźnych postępach choroby Stefana Garczyńskiego, Mickiewicz porzucił wszystko, wyjechał z Paryża i pielęgnował chorego przyjaciela w Szwajcaryi a potem w południowej Francyi, aż do śmierci Garczyńskiego 20 września 1833 r. Nastąpiła zatem przerwa prawie czteromiesięczna w pisaniu Pana Tadeusza; zaledwie o przepisaniu na czysto czwartej pieśni mógł myśleć Poeta. Wróciwszy do sił w Paryżu pisał dalej i w październiku 1833 r. utworzył piątą i część szóstej księgi, w ciągu zimy r. 1833/34 pisał dalsze księgi, aż wreszcie w połowie lutego 1834 r. doniósł Odyńcowi o ukończeniu Pana Tadeusza.
Z różnych wzmianek w ówczesnych listach Mickiewicza widać, że poemat miał być z razu o wiele krótszym, może w rozmiarach Hermana i Doroty. – W ciągu tworzenia jednak rozrastał się poemat, nawet przerastał poniekąd plany i oczekiwania samego Poety, aż wreszcie urósł do ksiąg dwunastu. To rozrastanie się pierwotnego "sielskiego poematu" w "historyą szlachecką" dokonywało się w miarę coraz to większego napływu treści historyczno – politycznej do cichej zrazu wsi litewskiej. Pierwotnie zamierzony poemat wiejski wypełniały opisy życia wiejskiego na Litwie, spory myśliwskie, grzybobranie, zalecanki, opisy sadów, ogrodów i lasów; może był w planie końcowy opis zajazdu, a wreszcie zakończenie sporu zaręczynami lub ślubem młodej pary. Tło historyczne było zrazu umyślnie niewyraźne i ogólnikowo traktowane. Zajazd szlachecki mógł się odbyć tego lub owego roku; z czasów swych uniwersyteckich pamiętał Mickiewicz zajazd obywatela Uzłowskiego z r. 1817, jak o tem wspomniał w objaśnieniach do Pana Tadeusza. Z razu przyjaciele, którym Poeta utwór swój odczytywał, nie domyślali się całości. Bohdan Zaleski w pięknem swem wspomnieniu o czasach powstania Pana Tadeusza zaznaczył: "Napisał drugą i trzecią księgę Pana Tadeusza. Przy czytaniu piękniejszych ustępów z poematu, którego nie znaliśmy jeszcze rozmiarów, ani obejmowali całości, napędzał i nas do pracy. " Plan całości zaczęli przyjaciele rozumieć zaledwie od piątej pieśni; dopiero w szóstej księdze, w rozmowie X. Robaka z Sędzią mamy dokładniej określoną datę działania: rok 1811. Rola czynna emisaryusza księdza wniosła do cichego zrazu, sielskiego poematu pierwiastek patryotyczno – polityczny. Wynikła stąd potrzeba dokładniejszego podmalowania tła historycznopolitycznego, które zrazu było zbyteczne w poemacie sielskim. Potwierdza to w opowiadaniu swem Bohdan Zaleski: "Adam zdąża! spiesznie ku końcowi, dorabiając jednocześnie wstawki do ksiąg poprzednich. " Wstawki te stawały się koniecznemi, aby przygotować czytelnika do niezwykłej roli księdza Robaka i uwydatnić moment dziejowy utworu. W obec dokonanego przez poetę rozszerzenia pierwotnego pomysłu i przemiany poematu sielskiego w "historyą szlachecką", zbyteczną byłoby rzeczą dzisiaj zastanawiać się nad tem, jaka mogła być treść pierwotnego wiejskiego utworu. Od dawna domyślano się, że na tę przemianę cichego sielskiego poematu w utwór narodowopatryotyczny wpłynął Jacek Soplica, który w miarę rozwijania się zdarzeń wyrósł w poemacie na pierwszorzędną postać. Przypuszczano, że osobiste przejścia Poety w stosunku do Ewy Henryki Ankwiczówny i jej ojca zabarwiły indywidualnym kolorytem główny wątek Pana Tadeusza i wprowadziły do utworu pierwiastek liryczno – tragiczny. Jakoż istotnie tak było.
Wprowadzenie tragicznej postaci Soplicy do zacisza wiejskiego, a to na tle zdarzeń napoleońskich, zmieniło z gruntu pierwotne plany co do utworu w rodzaju Hermana i Doroty. Sielanka zamieniła się w powieść historyczną, w której mistrzem był wówczas ulubiony w Europie całej Walter Scott, tak dobrze znany poecie naszemu jeszcze z lat uniwersyteckich. Podobnie jak Walter Scott w przypisku do Wawerleya jako genezę swej powieści podał zamiar przekazania potomnym dawnych obyczajów szkockich, na które jeszcze autor jako dziecko patrzał, a które już zniknęły na zawsze za lat jego męskich, – podobnie Mickiewicz z lat młodocianych zapamiętał, a pokoleniom polskim zachować postanowił "ostatnie egzemplarze starodawnej Litwy", ostatnich podkomorzych, konfederatów, woźnych trybunału W. X. Litewskiego, znikających już z widowni około r. 1820, a całkiem już rzadkich na Emigracyi w latach 1832 – 34. Mickiewicz świadomie stosował metodę Walter Scotta do swego Pana Tadeusza, zachowując przytem zupełną niezależność w środkach artystycznych i w bogactwie materyału rodzimego, czerpanego z przeżycia i odczucia własnego. Poeta nasz przerastał przytem znakomitego powieściarza angielskiego sercem, obejmujacem kraj swój rodzinny nie z punktu widzenia archeologicznego, ale za stanowiska syna, bolejącego nad mogiłą Matki, żywcem spychanej do grobu. Poeta podczas pisania swego arcydzieła "żył w Litwie, w lasach, karczmach, ze szlachtą, żydami. Gdyby nie poema, uciekłbym z Paryża. " Nigdy stosunek dzieła do twórcy nie był silniej zadzierzgnięty. I stąd poszło, że osobistość Mickiewicza musiała koniecznie się wyrazić nawet w epopei, a przejawy, tego pierwiastku indywidualnego składają się razem na liryzm Pana Tadeusza. Jest on widoczny nietylko w stosunku poety do przyrody ojczystej i społeczeństwa, ale także w stosunku twórcy, do własnych przeżyć serdecznych z lat, bezpośrednio poprzedzających napisanie arcydzieła.
Jak w części trzeciej Dziadów pod habitem braciszka Bernardynów, X. Piotra ukrył najdroższą część własnej treści duchowej, tak teraz pokora X. Piotra zstąpiła na X. Robaka, będącego uosobieniem pokutowania za grzechy lat dawniejszych. Wspomnienie Ewy Henryetty zdarło świeże blizny; żal się odnowił za szczęściem, utraconem z winy magnata dumnego – więc Jacek Soplica wybuchnie w spowiedzi przedśmiertnej skargą zbolałego serca Poety.
Znamieniem ogólnem całego arcydzieła jest stan błogi natury i ludzi: pogoda w nim panuje, koniec lata 1811 i wiosna 1812 r. Soplicowo, zalane światłem i ciepłem, nurza się w zieleni bujnej. Naturze i ludziom dobrze. Poeta bowiem z umysłu chronił się po roku 1831 w krainę lat dziecinnych, gdzie rzadko płakał, a nigdy nie zgrzytał; stronił od szarugi emigracyjnej, a "szukał tylko cienia i pogody".
Matką arcydzieła była tęsknota za Polską i to ukochanie nadludzkie ziemi ojczystej sprawiło, że Pan Tadeusz wchłonął w siebie taki ogrom miłości, co nie da się wyczerpać z pokolenia w pokolenie. Ta epopea to skarb nasz najdroższy, to"centrum polszczyzny, gdzie się człowiek napije, nadysze Ojczyzny". To był szczyt twórczości polskiej na wieki całe. Większej poezyi nie mógł już dać narodowi nikt wówczas, nawet Mickiewicz, gdyż oddał on Ojczyznie w tem arcydziele całego siebie!UWAGI NAD
Dumaniem u rozwalin Zamku Giedymina.
(Czytane na posiedzeniu Filomatów 11 listopada 1817 r.)
Ponieważ jest wolą Towarzystwa, ażeby każdy z członków oprócz wprawy w pisaniu przyzwyczajał się razem do zdrowej krytyki, oceniając pisma obce, mam dzisiaj z kolei rozebrać poetycką naszego kolegi * robotę, której imię dumy nadaćby można. Nim się ukażą szczególne uchybienia i piękności, które pokrótce wymienię, gdyż surowe rozebranie kazałoby pismo niniejsze nadto rozciągnąć, nie od rzeczy będzie cokolwiek w ogólności o układzie roboty i o jej treści powiedzieć.
Potrzeba naprzód powiedzieć, że rodzaj poezyi, w którym autor pracował, jest przytrudny i wymaga wprawnego pisarza; są to bowiem obrazy z natury wzięte, wszystkim świadome, a stąd nowości powabów nie mające. Cała zatem sztuka zależy na uważaniu ze strony najpiękniejszej i na biegłym ich malowaniu, czego poecie młodemu dokazać trudno, a nawet niepodobna. Są to dumania, w których chcąc czytelnika poruszyć, trzeba myśli nowych, zwrotów niepospolitych, co także, ile do wykonania jest trudnem, każdy czuje zapewne. Lepiej więc byłoby mojem zdaniem, żeby poeta w miejscu klejenia myśli i obrazów, mały z sobą mających związek, wybrał raczej do opisania jaki wypadek historyczny, gdzie po ułożeniu akcyi opowiadanie daleko łatwiej
–-
* Winc. Jan Gravina, historyk prawa, kanonista.
** O. Pietraszkiewicz, który był autorem wiersza p… t. Dumania u rozwalin zamku Giedymina.
iść zwykło. Prawda, że i tu znajdujemy zdarzenie historyczne, ale tylko w sposobie wstępu, czyli epizodu wtrącone.
Tyle o układzie dzieła: przystąpmy teraz do powierzchownego wydania, do tego, iż tak rzekę, stylu poezyi, stanowiącego największą rodzaju dumy zaletę.
Naprzód w pierwszej, drugiej i połowie trzeciej strofy maluje poeta noc bladym księżyca oświeconą promieniem; obraz między innemi przepysznie* w Dumie Tymowskiego malowany, poeta nasz nieco nad potrzebę rozciągnął, co przy żywej imaginacyi pospolitą bywa młodych pisarzy wadą; myśli jednak i obrazy, chociaż piękne, powtarzane tracą zwykle na mocy.
Tak w pierwszej zaraz, wiersz pierwszy i trzeci, w drugiej strofie wiersz trzeci toż samo wyrażają; dalej często się to przytrafia. W pierwszej także zwrotce nie jestem za wyrażeniem zbytnio fizycznem i podług mnie ciemnem:
Odżywia kwiaty, kłos plenny
Woda, rzucając lot dzienny.
Trzeba pamiętać, że pierwszą poety powinnością jest rzecz zmysłowie malować, nie zapuszczając się w rozumowania naukowe; stąd często poeci najoświeceńsi zdają się być nieukami, powtarzając gminne wyobrażenia, stąd nazywają oni gwiazdy świecznikami nocy, przykutemi do nieba, morze niezgłębioną przepaścią, pioruny strzałami bogów. Nawet w traktowaniu dydaktycznem, gdzie się mogą wykładać prawdy filozofii naturalnej, język powinien być, ile możności, zmysłowym.
I tak Trembecki, mówiąc o obrocie ziemi, nie rozwodzi się, jakie siły ją do tego zmuszają, mówi tylko Ziemia potrójnym władana obrotem, w Lukrecyuszu mnogie tego można znaleść przykłady. – Również to wyrażenie:
Niebios wygięte błękity
I Wilii nurt przejrzysty
Przecinał księżyc srebrzysty nie bardzo jest jasnem.
Następuje zwrotka czwarta, gdzie wiersz trzeci i czwarty niewiadomo, czy do poprzedzającej myśli odnieść należy; prócz tego dwa wyrazy po sobie idące: zagony i napady są synonimami, nic w poezyi nie malującemi. – Gmachy stawiane dumnego najezdcy dłonią, ma to znaczyć, że niewolnicy wzięci na nieprzyjacielu, do ich budowania użyci byli; myśl, której bez słownego autora objaśnienia nigdybym nie zrozumiał.
Również w zwrotce następującej, a piątej z porządku wiersz trzeci i czwarty źle się z sobą łączy.
Zwrotka szósta, opisująca zmiany, jakie czas wyrządza, jest piękną, wiersz tylko ostatni nie potrzebny. Tenże sam obraz, inaczej tylko malowany, zajmuje zwrotkę siódmą.
–-
* Dumania Żołnierza polskiego w Hiszpanii. Obacz Pamiętnik Warszawski 1815. Styczeń str. 80. (Przypisek A. Mickiewicza.)
Następne wiersze są jedne z najpiękniejszych w całej robocie; życzyćby należało, by je poeta zaraz po opisie nocy umieścił, posunąwszy ku końcowi uwagi nad potęgą czasu. – Dalej obraz nocy znowu się powtarza z tą tylko różnicą, że piękniej aniżeli w strofie pierwszej kreślony. – Następuje epizod historyczny, dosyć trafnie z rzeczą dumy połączony. Wyrażenie ziać gromy nie zdaje się szczęśliwem. Las masztów piękna metafora, użyta pierwszy raz przez Trembeckiego w opisie bitwy morskiej, gdzie jest: las masztów rżnie powietrze. Tutej jednak nie jest bardzo stosowną, gdyż i Wilija masztów nie dźwiga i Historya Stryjkowskiego o trzech tylko nawach krzyżackich wspomina. Nieraz źle odpowiada powyższemu długo.
Lub ustalać ciągnął w pole
Chwiejące się sąsiad dole myśl piękna i szczęśliwie oddana.
Może się światło odchmurzy. Światło nie może się zachmurzać, a o wyrazie odehmurzać nigdy nie słyszałem.
Nie widać podwoi …. myśl powtórzona, wiersz słaby i niestosowny, następuje bowiem; Może te szczątki zmieni. Jakie szczątki? kiedy ich nie widać!
Czas, gdy się w gromy uzbroi – czasu dotąd nikt w gromy nie uzbrajał, gdyż grom oznacza nagłe zniszczenie, przeciwnie czas zwykle powoli trawi. Prócz tego na zamienienie szczątków w pył nie potrzeba gromu.
Piękna strofa ostatnia niezręcznie, jak mi się zdaje, przypięta.
Dodam jeszcze, że poeta nie wiem dlaczego ochrzcił Litwinów Sarmatami, kiedy te narody zwłaszcza w tamtych wiekach nic z sobą wspólnego nie miały.