- W empik go
Pisma prozą Kajetana Koźmiana - ebook
Pisma prozą Kajetana Koźmiana - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 481 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Kajetana Koźmiana.
W Krakowie,
Nakładem Księgarni J. K. Żupańskiego & K. J. Heumanna.
1888.
W drukarnii "Czasu" Fr. Kluczyckiego i Spółki pod zarządem Józefa Łakocińskiego.
Pamięci
Władysława Małachowskiego poświęcają
Wnuki Autora.
Tom ten zawiera niewydane dotąd pisma Kajetana Koźmiana, a zarazem obejmuje reszto pozostałych po nim rękopisów (1). Dopełnia on zatem jego działalność pisarską. Oczywiście do tego działa Pism Prozą, należą trzy tomy Pamiętników, Życiorys ks. Koźmiana biskupa kujawsko-kaliskiego oraz Życiorys jenerała Dąbrowskiego lecz te ukazały się w osobnych wydaniach i dlatego nie zostały tu pomieszczone.
Poczytałem sobie za obowiązek ogłosić drukiem, w jednym zbiorze, pozostałe a niewydane jeszcze pisma Kajetana Koźmiana, aby przekazać społeczeństwu polskiemu, oraz potomności człowieka i pisarza w całości. Mniemam przytem, że tom ten pożytecznym być może tak dla dziejów jak dla charakterystyki porozbiorowej epoki, a niebezużytecznym ani obojętnym w dzisiejszych troskach, pracach i zapasach. Podwójny zatem jest cel tego wydawnictwa.
–- (1) Pozostaje jedynie niewydany a cenny przekład Bukolik Wirgiluisza.
Co się tyczy człowieka, to niewątpliwie ostatnie o nim słowo wypowiedzianem dotąd nie zostało, do wypowiedzenia go kiedyś, tom ten pomocnym będzie, a zarazem rzucić może światło na przekonania i reguły postępowania w publicznem działaniu tych, którzy w nowszych czasach kierowali się temi samemi zasadami i zapatrywaniami na sprawę narodową co autor Stefana Czarnieckiego.
Kajetan Koźmian, jest jedną z wybitnych osobistości epoki porozbiorowej, uosabia pewne przekonania i kierunki, ma on swój odrębny sposób myślenia i zapatrywania na zadania narodowe i niebezpieczeństwa grożące społeczeństwu polskiemu, ożywiony jest samorodnym, wolnym od konwencyonalnych form i sztucznych entuzyazmów czerstwym patryotyzmem, a aczkolwiek jako poeta, niezawsze odznaczał się samodzielnością i chętnie sam do naśladownictwa dawnych przyznaje się wzorów, to przecież nie brak mu wielu oryginalnych rysów charakteru i wyjątkowych w naszem życiu publicznem właściwości oraz przymiotów.
Zwykle dotąd oceniano Kajetana Koźmiana wyłącznie jako poetę, zapoznając iż żywot jego jest całością złożoną z różnych części, całością, na którą składały się rozliczne czynniki, oraz bogata urozmaicona działalność na rozmaitych polach i że te wszystkie części i czynniki, oraz ta działalność tworzyły patryotę i męża politycznego, w którym poeta był tylko szczegółem i to szczegółem prawie zawsze odnoszącym się bezpośrednio do rdzennych przekonań i zasad męża stanu i myśliciela narodowego, jak o tem zaświadczy niniejszy tom, jakto już dostrzegły bystrzejsze umysły w trzech tomach Pamiętników.
Była epoka, w której zbyteczne może uwielbienie otaczało Kajetana Koźmiana poetę; nastała inna, w której nieco lekkomyślnie, zlekceważono go lub pominięto milczeniem. Na poecie bowiem zaciężyły wspomnienia zawziętej, przesadnej i zaślepionej walki ze zwycięzkim romantyzmem i wznoszącym się po nad wszystkiemi i wszystkiem Mickiewiczem. Ten, który kruszył kopije i rozpaczliwe staczał boje z największym w literaturze naszej tryumfatorem, nie mógł być miłym społeczeństwu. Upieranie się w zapasach i niezachwiana wśród nich wierność dla klasycznego sztandaru, jak wytwarzały w współczesnych gorycz, tak nie pozostały nawet bez odcienia śmieszności. Oceniono też poezye Kajetana Koźmiana nie podług ich istotnej wartości, ale raczej podług tak długo przez niego zaprzeczanego zwycięztwa nowej szkoły i wielkiego polskiej poezyi mistrza. Ztąd wyrok nie mógł wypaść sprawiedliwie, ale w samej niesprawiedliwości jego, była może słuszna kara za zapoznanie geniusza.
A przecież ani poetę, ani zapalczywego przeciwnika Mickiewicza trafnie ocenić nie podobna, jeżeli się nie pozna człowieka politycznego i męża stanu, bo tak w poecie jak w rozpaczliwym przeciwniku romantyzmu i Mickiewicza, góruje, przedewszystkiem i niemal wyłącznie występuje, statysta i patryota. Nie dodaje ani doda to wartości artystycznej utworom poetycznym, ale pozwala poznać we właściwy sposób indywidualność człowieka i rzuca światło na epokę, na zasługi i grzechy, na działania dodatnie i błędy owych czasów, na charaktery występujących ludzi, usposobienie narodu, na walkę z przeciwnemi losami i kierunki, które; na manowce wprowadzić miały społeczeństwo polskie.
Kajetan Koźmian jest zajmującą i nauczającą osobistością, tem więcej, że tych rozmiarów i tego gatunku ludzi coraz mniej, że bodaj czy ich całkiem już niema. Przedstawia on wydatnie, publiczne i umysłowe życie w epoce porozbiorowej, oraz porozbiorowe patryotyzm oparty nie na uczuciach wyłącznie, lecz na rozumie stanu. Powtarzam, że zdaniem mojem, poeta jest tu tylko szczegółem; całością zaś jest człowiek publiczny, ze swemi pismami, przekonaniami i czynami, a jako taki, wart zastanowienia, zgłębienia, oceny bezstronnej i spokojnej, któraby i poetę objęła.
Kajetan Koźmian zapamiętał rozbiorowe czasy i palestranckie obyczaje; działał i znaczył w epoce porozbiorowej. To zetknięcie się w nim dwóch krańcowych działów naszego bytu i naszych dziejów, nadaje mu odrębną charakterystykę, oryginalne znamiona i sprawia, że jest osobistością nieobojętną, tak pod względem psychologii jak higieny narodowej. Z czasów rozbiorowych powziął on głęboki wstręt do tych wszystkich grzechów, nałogów, narowów i wad, które je sprowadziły i zgrozą przejętym był na wspomnienie, uosabiającej je wszystkie, anarchii szlacheckiej. W czasach porozbiorowych sam był czynnikiem i działaczem, a boleść którą przejmowały go rozbiorowe, była wśród tych miarą i igłą magnesową jego patryotyzmu, a zarazem politycznego rozumu. Widział on w epoce rozbiorowej, jak obojętność dla sprawy publicznej i stygnąca miłość ojczyzny zgubiły ją; widział w porozbiorowej, jak chorobliwy patryotyzm, jak przesada pod którą nieraz osobiste znowu ukrywały się widoki i nierozumna miłość, ale gorączkowy fanatyzm, jak porywy wyobraźni, czyniąc rozbrat z rozsądkiem, wtrącały naród w przepaść i z tego podwójnego doświadczenia wyrobił sobie polityczny i patryotyczny katechizm zawarty w jego pismach.
Gruntownie wykształcony klasycznie, namiętnie rozmiłowany we wzorach starożytnych, zwłaszcza w rzymskich, mistrzach, w rzymskich ludziach, publicznych obyczajach i cnotach, na wzór mężów starego Rzymu, rozwijał na różnych polach swoją czynność, która na wszystkich była – obywatelską. Urzędnik, administrator, prawodawca, mąż polityczny, ziemianin, publicysta, mowca, poeta, prozaik, krytyk, dziejopisarz, działał on w jednej myśli i jednym patryotycznym celu, różnemi środkami, a żywot jego bogatym był w tę rozmaitość spełnionych obowiązków i podjętych dzieł, która była jeszcze udziałem tamtego pokolenia polskiego, której nasze, coraz bardziej przyciśnięte i w swem życiu oraz rozwoju ściśnięte, pozbawionem jest.
Na tych różnych polach działalności politycznej i umysłowej, okazuje się Kajetan Koźmian mężem jednolitym, zgodnym ze sobą w słowach i czynach, w rymach i prozie. W Radzie Stanu W. Księstwa Warszawskiego, w sekretarzu Konfederacyi Jeneralnej, w Dyrektorze ministerstwa spraw wewnętrznych za Królestwa Kongresowego, w Senacie, w Towarzystwie Przyjaciół Nauk, w Odach, w Ziemiaństwie, w oddalonym od spraw publicznych przez długie lata od 1830 r. ziemianinie, w Stefanie Czarnieckim, w wierszach do Zygmunta Krasińskiego, w Listach do Franciszka Morawskiego i Kasztelana Wężyka, nareszcie w Pismach Prozą – odnajdujemy zawsze tego samego człowieka, ożywionego gorącą miłością ojczyzny, lecz przekonań stałych, zapatrywań czerstwych a niezmiennych, co do położenia, zadań i obowiązkow porozbiorowych narodu i jego przewódców; a stałość w zdaniu, niezmienność przekonań, odwaga w ich wyznawaniu, hart ducha i wierność samemu sobie w czynach i słowach, składają się tu na charakter i na osobistość, odmienną nieco od tych, które w dziejach naszych zbyt często napotykamy.
Kajetan Koźmian, w znacznej części przyczynił się do wytworzenia polskiego konserwatyzmu porozbiorowego i by] przez długi czas jednym z jego filarów. W pismach swoich i poezyach ze stanowczością stawiał i rozwijał zasady zachowawczej szkoły porozbiorowej, a jej podwaliny odnaleźć można zarówno w Pamiętnikach, w Listach, w Pismach Prozą jak zwłaszcza w Stefanie Czarnieckim.
Wielkiem nieszczęściem naszego narodu, że w dziejach jego odnaleźć nie można stałego i wytrwale występującego obozu zachowawczego, ani też uszykowanego i organicznie złożonego stronnictwa konserwatywnego z ciągłością własnej tradycyi i z nieprzerwalnością w działania. W epoce przedrozbiorowej podobne stronnictwo, musiałoby było dążyć konsekwentnie do ustalenia i wzmocnienia władzy królewskiej, do uporządkowania stosunkow państwowych i społecznych. Były w tym kierunku usiłowania zbiorowe, zwłaszcza indywidualne, nie było w nich ciągłości historycznej, karności i nieprzerwalności, nie było ztąd w nich siły, ani tej, która wytwarza stronnictwo polityczne i jego tradycye, ani tej, którą nadaje rozwojowi dziejowemu, rozumnie urządzone stronnictwo.
W epoce porozbiorowej zadanie zmieniło się znacznie, stało się skomplikowanem i o wiele trudniejszem, a wszystko było do zrobienia, chcąc wytworzyć stronnictwo zachowawcze, jego pierwiastki, zasady i reguły postępowania. Zastęp ludzi dzielących przekonania i zapatrywania Kajetana Koźmiana dał początek temu, co nazwać można porozbiorowym konserwatyzmem polskim, ale w nim Kajetan Koźmian zajął jedno z najwybitniejszych miejsc, bo poświęcił życie całe swojej polityczno-narodowej wierze, głosząc ją wierszem, prozą i czynami. Kamieniem węgielnym tej szkoły i jej budowy była odwaga cywilna, pochodząca z miłości ojczyzny.
Jeżeli w czasach bytu niezależnego konserwatyzm miał i mieć musiał wyżej wskazane cele, to w epoce porozbiorowej, w której najpierwszem jego zadaniem stawało się zachowanie narodowości, znamieniem jego głównem, musiała być zimna rachuba polityczna, baczność, wytrawność sądu, oraz sumienie, któreby umiało mierzyć przedsięwzięcia rozporządzalnemi środkami i w tem upatrywało najwyższy patryotyzm, aby własne uczucia, porywy i chęci miarkować pożytkiem istotnym lub dotkliwą szkodą narodową. Tu nie szło już o strzeżenie atrybucyj tego lub owego pierwiastku, tego lub owego czynnika w społeczeństwie, lecz o sam byt, o samo istnienie, względnie o siłę narodową. Ważenie warunków powodzenia i ocenienie niebezpieczeństw wszelkich działań i przedsięwzięć, przeważne musiały tu zająć miejsce.
W tej mierze Kajetan Koźmian okazał się przez cały swój zawód, statystą wytrawnym, myślicielem głębszym, znawcą swojego narodu przenikliwym, a to począwszy od walki z romantykami o ile oni uosabiali prądy polityczne – aż do oceny i potępienia rewolucyi 1830 r.
Jest to rozpowszechnionym – w znacznej części naszego społeczeństwa – komunałem, rozpowszechnionym z wyrachowania, czasem z namiętności, nigdy z przekonania i powtarzanym przez całą naszą spiskową i rewolucyjną szkołę – że konserwatyści polscy grzeszyli i grzeszą chłodem w uczuciach patryotycznych, a ztąd brakiem patryotyzmu. Już sam ten najdotkliwszy zarzut zbija to mniemanie, bo aby na niego się narazić i przed narażeniem się nie cofnąć, potrzeba w sprawach publicznych, tego hartu ducha, który nadaje tylko wielkie serce, głęboka miłość ojczyzny, przywiązanie niezachwiane do rzeczy o którą idzie.
Porozbiorowi konserwatyści polscy tem że zawsze miarkować musieli i muszą, o ile zdołać umieją, uczucia, zamiary, przedsięwzięcia, składali i składają na ołtarzu ojczyzny, najcięższą ofiarę ludzką, a ten konserwatyzm był, jest i pozostanie – najwyższym patryotyzmem.
Kajetan Koźmian był jednym z pierwszych, który w pismach i życiu złożył jego niezachwiane dowody.
Kiedy po upadku niezależnego bytu ujrzał po raz pierwszy warunki odbudowania i odrodzenia Polski w geniuszu i zwycięztwach Napoleona, widział trafnie i rozumnie; przystąpił też z zapałem, słowem i czynem odami i służbą publiczną do działania. Ogłoszone w tym tomie proklamacye Konfederacyi Jeneralnej, jego pióra, ożywione są patryotyzmem tak gorącym, tak dzielnym, tak zdrowym, że wszelkie hasła naszych spiskowców dawniejszych i późniejszych, że wszelkie frazesa naszych niezachowawczych zastępów, wydać się muszą, przy tych ognistych i ciepłych odezwach – sztucznemi i mdłemi.
Kiedy po klęskach i zawodach ujrzał w bycie narodowym zapewnionym przez Aleksandra I na Kongresie wiedeńskim, przystań pewną, teraźniejszość cenną, zadatek przyszłości; znowu widział trafnie i rozumnie, i z całą siłą przekonania utrzymaniu i rozwojowi tego dzieła poświęcił swe siły. Chciał jego utrwalenia, ustalenia/rozkwitu, a wszystko, co jego wykształcony zmysł polityczny wskazywał mu jako szkodliwe i niebezpieczne dla niego, przerażało go, jako narażające istnienie narodu i jego przyszłość; z tem też walczył z odwagą cywilną i silą przekonania, rzadkiemi u nas. W najlepszym i najdoskonalszym nawet człowieku różne występują czynniki i staczają ze sobą walkę. Kiedy Kajetan Koźmian podejmował na polu literackiem zacięte boje z romantykami, odzywał się niewątpliwie w nim wielbiony za czasów napoleońskich klasyczny poeta, wysoce ceniony na obiadach u jenerała Krasińskiego autor Ziemiaństwa, ale i to pewna, że przedewszystkiem występował tu mąż polityczny, silnie przeświadczony, że nowy kierunek w literaturze nieochybnie popchnie na manowce, że rozmarzy naród, który potrzebował całej przytomności i czerstwości umysłu, aby sprostować swoje drogi, i że tam, gdzie miała wszechwładnie zapanować wyobraźnia, ogół nie zdoła zastosować przedsięwzięć do rozporządzalnych środków. Jeżeli Koźmian nie był natchnionym poetą, to był natchnionym politykiem. Dalsze dzieje narodu i smutne losy dzisiejsze, zupełną dają słuszność jego przewidywaniom i tłómaczą, choć nie usprawiedliwią zapewne nigdy w oczach naszego społeczeństwa, podjętą przez niego z romantyzmem walkę.
Pozostanie on też typem polskiego, porozbiorowego konserwatysty, wzorem odwagi cywilnej, przykładem służby patryotycznej, bacznej na sprawę a nie na siebie, miłości ojczyzny wielkiej, bo dającej mu moc potrzebną do zniesienia nawet posądzenia o jej brak. Tylko bardzo silne i głębokie przywiązanie do Polski i jej losów mogło natchnąć owe gorące, namiętne, nawet fanatyczne słowa, które czytamy w Fragmencie o Joachimie Lelewelu i Rewolucyi 1830 r., co przedstawiała mu się jako zguba wszystkiego, co kochał, jako otchłań, w którą naród wtrąconym został.
Kajetan Koźmian znacznie przyczynił się do położenia podwalin pod zachowawczy w Polsce obóz, gdyby taki powstał i ustalił się istotnie, dlatego głównie, że wiernym pozostał do końca swoim przekonaniom i zapatrywaniom, że była w nich ta ciągłość, której wszelkim zachowawczym u nas robotom brakło, że był wytrwałym w swem zdaniu a twardym w obstawaniu przy niem; że nie mówił inaczej publicznie, jak w cztery oczy, a zwłaszcza inaczej przed samym sobą, a inaczej przed ludźmi; że nie czuł owej potrzeby niepotrzebnych kompromisów z lekkomyślnością, bezrozumem lub nieuczciwością polityczną, której tylu u nas ulega, ani żądnym był owej w rzekomej popularności, co się zasłania czułostkowościa, przemawiającą w imieniu zgody ogólnej i miłości, a pragnie być dobrze ze wszystkiemi, prócz z własnem zdaniem i sumieniem. Tych bardzo u nas rozpowszechnionych wad, co stanowią i zawsze stanowić będą jedyną, ale niestety nie małą silę szarlatanów politycznych, bezrozumu i nieuczciwości, przesady wszelkiej i bezmyślności w naszem żywocie publicznem, wzorowo umiał się ustrzedz zawsze i wszędzie Kajetan Koźmian, i dlatego na pozostawionym przez niego przykładzie możnaby zbudować zachowawczy obóz, gdyby starczyło naśladowców.
Pod tym względem pozostanie on mężem niepospolitym, a dzieła jego i wiersze godne są głębszego zbadania i zastanowienia. Jego siłę przekonań przeciwstawić można użytecznie miękkości narodowej; żywot jego bowiem świadczy, że miał moc ducha, która wbrew temu, co się zwykle u nas działo i dzieje, sprawiła, że będąc całe życie konserwatystą, nie stał się w chwilach stanowczych, ostatecznych, końcowych, za wzorem tylu innych, ani odstępcą od swoich przekonań i zapatrywań, ani też szkodliwym dla sprawy publicznej na to tylko, aby przed chwilowemi zarzutami zasłonić się. Tego sposobu służenia rzeczy publicznej, który polega na przyklaśnięciu ludziom i wypadkom bez przekonania, a wbrew sumieniu i rozumowi, nie pojmował Kajetan Koźmian.
"Niech rozum, mówi on w fragmencie o Lelewelu i rewolucyi 1830 r., chociażby w najlepszych celach, nigdy się z błędami morderczemi dla Ojczyzny nie układa. Natura im wieczny rozbrat przeznaczyła. Jeśli nie jest w stanie lub nie ma odwagi iść z niemi w zapasy i pokonać, niechaj od nich stroni; inaczej skoro nie zwróci ciosów, przykładając do ostrza rękę, powiększa siłę kierującą ku temu łonu, które życiem swojem uratowaćby rad." "Ich słabość i uleganie, mówi dalej, jest nie do przebaczenia, bo naród w nich słabości i ulegania nie przypuszczał, a, widząc ich podpisy, czytając ich imiona, mniemał, że to jest zgodne z ich przekonaniem."
Tak więc Kajetan Koźmian odpychał teoryą solidarności w rzeczach szkodliwych sprawie publicznej, wspólności w zgubnych dla ojczyzny: i dlatego był w Polsce prawdziwym konserwatystą, który w zamian trzymał się zasady, nie zawsze będącej u radykałów i zapaleńców w poszanowaniu, "iż lepiej ginąć ze wszystkiemi, niż ocaleć samemu."
Gdy wbrew niemu poszły wypadki, a ludzie innemi torami, gdy sprawę poczytał za straconą politycznie, umiał osobistą osłaniając się godnością, pozostać na uboczu, zdala od urzędów i godności, przecież wierny sam sobie i swojemu o wypadkach i losach narodu sądowi, składając piórem świadectwo temu, co poczytywał za zbawienną dla swojego społeczeństwa prawdę, a mniemał być dla jego zdrowia potrzebnem.
Wzorem też pozostał męża zachowawczych w porozbiorowej Polsce przekonań i postępowania. We wzór ten wpatrywać się, będzie zawsze użytecznem dla tych, coby chcieli tradycyę takiej zachowawczości przechować i uprawiać; a także i nauczającem, bo wzmocnić to musi charaktery, a utrwalić stanowisko obozu, opierając go o zaszczytną przeszłość.
Kraków, 14 Października 1887 r.
St. Koźmian.O ŻYCIU TADEUSZA KOŚCIUSZKI I PAMIĄTKACH PO NIM ZACHOWANYCH
W ŚWIĄTYNI SYBILLI W PUŁAWACH (1) .
Si Pergama dextra
Defendi possent haec etiam defensa fuissent.
Virg.
Nie masz i nie będzie na ziemi polskiej mieszkańca, któryby nie wspominał ze czcią imienia ostatniego obrońcy wolności i niepodległości narodowej; pieśni o nim z rzewnem czuciem po wiejskich nucone chatach, i ta mogiła na uwiecznienie pamięci jego, rękami ludności krajowej usy- – (1) Księżna jenerałowa Czartoryska nagromadziwszy w Świątyni Sybilli w Puławach pamiątki narodowe, poleciła ówczesnym najznakomitszym literatom, aby do każdej dołączyli stosowny opis. Kajetan Koźmian miał sobie powierzony opis pamiątek po Kościuszce.
pana, w miejscu, w którem podniósł oręż za oswobodzenie Ojczyzny, są świadectwem sławy jego i naszej wdzięczności.
Nie tu jest miejsce opowiedzieć z dokładnością sprawy jego; rodzaj pisma zmusza nas do ścisłej zwięzłości, rys ten tyle tylko rozciągłym być może, ile się łączy z pamiątkami w zbiorze tej świątyni umieszczonemu Chcących dokładniej poznać życie jego, odesłać musimy ze smutkiem do obcych dziejopisów, skwapliwszymi oni niestety! od nas byli w wypłaceniu hołdu chwale jego, nie dla tego, iżby lepiej umieli ocenić wielkie przymioty i czyny tego męża, lecz, że swobodniej od nas myśleć i tłómaczyć się mogą.
Tadeusz Kościuszko urodził się 1746 r. w województwie Brzeskiem Litewskiem we wsi Siechniewicach, którą przodkowie jego za położone u Kazimierza Jagiellończyka zasługi, dziedzictwem od tego króla otrzymali (1). Wychowanie odebrał w szkole rycerskiej w Warszawie, wydoskonalił we Francyi; umieszczony w wojsku, niemogąc znieść widoku gwałconej bezkarnie niepodległości i wolności narodowej, oddalił się z Ojczyzny i wraz z ochotnikami francuskimi pochwycił oręż na wsparcie wolności Amerykanów, którzy pod chorągwią Wasyngtona jarzmo ciemiężycieli swoich kruszyli. W ciągu tej wojny przechodząc na – (1) Kamień z progu domu, w którym się Kościuszko rodził, jest umieszczony na powierzchni Domu Gotyckiego.
placu bitew stopnie, tyle się talentami i odwagą wsławił – iż powołany do boku Wasyngtona, aż do końca wojny najbliższym był powiernikiem i wykonawcą zamiarów tego wodza. Lecz ani przyznane mu prawo obywatelstwa w oswobodzonej Ameryce, ani związki z towarzyszami broni, ani namowy przyjaciół niezdołały go wstrzymać od powrotu do Ojczyzny, skoro mógł przewidywać, że ta wkrótce ramienia jego potrzebować będzie. W roku 1789 otrzymał stopień jenerała brygady, i zaraz pierwszem jego staraniem było natchnąć rycerstwo narodowe duchem obywatelstwa i miłości praw, bez których żołnierz częściej bywa narzędziem niewoli kraju, niż tarczą swobód. Wkrótce w wojnie o niepodległość Polski z Rosyą toczonej, pod dowództwem księcia Józefa Poniatowskiego, pierwszy z swoim oddziałem wystawił piersi za Ojczyznę, niejednę szczęśliwą stoczył walkę, do wszystkich należał, w wielu błędy przytomnością swoją naprawiał, że zdało się, jakby sam jeden tę wojnę prowadził. Najwięcej mu zjednała sławy bitwa pod Dubienką, w której otoczony przez nieprzyjaciół przepuszczonych przez galicyjską granicę, gdy go zgubionym mniemano, on z znaczną klęską nieprzyjaciół odparł i niespodziewanie z głównym obozem się połączył. Radził pod Markuszewem złączonemi siłami doświadczyć oręża i w tym celu obóz wytknął i okopy sypał. Lecz gdy przystąpienie króla do konfederacyi targowickiej i wkrótce ogłoszony rozejm koniec nadziejom obrony położyły, wtedy wraz z innymi wodzami porzucając ojczystą służbę, ścisnąwszy oręż (1) wyrzekł z zapałem słowa, które się wkrótce spełniły. "Boże, dozwól mi jeszcze raz podnieść go za Ojczyznę." Wtenczas to bawiącemu krótką chwilę we Lwowie, spółrodacy galicyjscy ofiarowali pałasz, który zdobi ściany kościoła Sybilli (2).
Lecz chociaż oddalił się za granicę, nieprzytomnego, ufność współrodaków, miłość wojska, a nadewszystko trwoga wrażona w nieprzyjaciół, za jedynego mściciela krzywd narodowych przeznaczały. Wierni konstytucyi 3go maja Potocki i Kołłątay pierwsi wyjawili mu w Dreznie powszechne życzenia. Kościuszko nie tając przed nimi i przed sobą niepodobieństwa przy rozdzielonym narodzie i przy słabych środkach obrony skruszenia wtłoczonego jarzma, własnym zdolnościom nieufny, oświadczył gotowość walczenia, lecz od przewodnictwa się wymawiał, utrzymując jednak stosunki z Dreznem i Warszawą, a częstemi podróżami to do Włoch, to do Francyi, usuwając się od podejrzenia nieprzyjaciół, nie uchylał się – (1) Tensam pałasz w pochwach żelaznych, który Kościuszko zawsze przy boku swoim nosił, jest w zbiorze tej świątyni pamiątek.
(2) Szabla ta z głownią turecką złotem nabijana, turkusami i rubinami z jednej strony wysadzana, której Kościuszko podczas rewolucyi często używał, po bitwie maciejowickiej za staraniem jen. Biegańskiego złożona jest w tej świątyni.
od związków z współziomkami, szukał tajemnie w Paryżu u naczelników wolnego rządu wsparcia i pomyślnej pory doczekiwał. Nieszczęściem spieszniej następowały uciski, obelgi i ciosy, a za niemi rozpacz, niż rady o środkach odwrócenia ich lub zemszczenia: przyspieszyły ją zaślepienie związkowych Targowickich, niedołężność króla i srogość prokonsulów rosyjskich. Podział kraju z ohydą narodu dokonany na sejmie 1793 w Grodnie i zamiar rozbrojenia wojska już niewątpliwą ogłosiły zgubę. – Oburzył się na to żołnierz i zaprzysiągł raczej umrzeć niż dozwolić, aby mu ostatnią nadzieję ratunku: oręż z ręki bezkarnie wytrącono. Pierwszy Madaliński podniósł sztandar powstania, a Kościuszko już nie miał wyboru, jak tylko umrzeć wspólnie z towarzyszami broni lub z nimi zwyciężyć; takową też przysięgę wziąwszy za godło, stanął w Krakowie; tam wykrzykniony na Rynku od mieszkańców i wojska najwyższym naczelnikiem siły zbrojnej narodowej, rozwinął chorągiew powszechnej walki (1) za wolność, całość i niepodległość Ojczyzny. Zamiast zbroi lub pancerza przywdział wiejską siermięgę i w kilka dni zebrawszy naprędce nieco wojska i większą część w piki i kosy uzbrojonych wieśniaków, wyszedł z Krakowa w 4, 000 ludzi przeciwko wojskom rosyjskim pod dowództwem Denisowa i Tormensowa, na przytłumienie pier- – (1) Chorągiew ta mieści się między pamiątkami tej świątyni.
wszej iskry pożaru dążącym, i w krwawej pod Racławicami bitwie nad obydwoma zupełne odniósł zwycięstwo w tej prawie chwili, w której w Warszawie nikczemni rządu naczelnicy ślepo ulegając woli Igielstroma, posła rosyjskiego, głowę jego, jako buntownika na pokup wystawili. Ośm miesięcy trwały te szlachetne zapasy rozpaczy z przemocą, początki ich były razem świetne i okropne. Naród, wojsko i obiedwie stolice odpowiedziały Kościuszce powszechnem powstaniem. Warszawa spłynęła krwią nieprzyjaciół, a nie obeszło się i bez własnych ofiar, równie sprawiedliwie jak bezprawnie ukaranych. Wzdrygnęła się prawa dusza Kościuszki na tę bezprawną acz zasłużoną rozjątrzonego gminu pomstę. Przyjaciel rozumnej wolności nienawidził najochydniejszego rodzaju gminowładnej niewoli; napominał zaraz naród i rząd i w karby uległości prawom, niesforne u niesienia ująć zalecił, a gdy nieszczęściem za przewodnictwem kilku burzycieli gwałtowniej i bezprawniej powtórzyły się, zgromił ich surowo, przewódców pod miecz sprawiedliwości oddać kazał. Jemu Polska, jemu dzieje narodowe winny, że ich kart krwawe sceny paryzkich zbrodni nie splamiły. Gdy jedną ręką odpierał i gromił nieprzyjaciół, drugą rozkiełznanego pospólstwa w stolicy zapędom hamulce zarzucał, i cnotliwy lecz błędny zapał ku obronie Ojczyzny zwracał. Wszystko z siebie czynił, wszystkiego dopełniał, czego tylko wymagała powinność obywatela wodza i naczelnika; dzieląc własne siły, rozdzielał nieprzyjaciół – we wszystkich częściach Polski wojnę rozniecał i ożywiał, nawet ją na ziemię, spiknionych przeciw sobie przenosił, do swoich i obcych o pomoc silnie przemawiał. Lecz gdy się nas wszyscy prawie wyparli, a nieprzyjaciele wyszedłszy z chwilowego przestrachu wzmocnieni posiłkami, nieliczne i niećwiczone oddziały odpierać zaczęli, gdy Rosyanie złączywszy się z Prusakami, odporną wojnę, jaką dotąd wiedli, w zaczepną zamienili, gdy jednej prawie chwili Wielhorski pod Wilnem, Zajączek pod Chełmem, a sam naczelnik pod Szczekocinami, przemagającej sile drogo przedawszy zwycięstwo, nie bez straty z placu ustąpić musieli, ze wszech stron naciśnionemu niepozostawało jak skupionemi siłami zasłaniać od napadu i zemsty stolicę, jedyny i ostatni skład wszystkich środkow obrony kraju. Dzieje opowiedzą te cuda waleczności, któremi się pod murami oszańcowanej stolicy i sam Kościuszko i wodzowie pod nim wsławili, z niewiększą jak 20, 000 siłą. Wsparty zapałem i odwagą mieszkańców, przez trzy miesiące na obszernej przestrzeni trzymał on na ostrzu oręża trzykroć silniejsze oblegających a przez samego Fryderyka Wilhelma króla Pruskiego dowodzone obozy. Ufność w wodzu była tak wielka, iż grzmot dzień i noc ryczących dział, gdy dla młodzieży stawał się hasłem do wysypania się na szańce, spokojnych starców i matek nawet snu nie przerywał, ale każdy dzień pomnażał sławę, nie oddalał niebezpieczeństwa; bo chociaż znużeni nie – przyjaciele i zagrożeni z tyłu napadem Wielkopolanów, odstąpili nagle od oblężenia stolicy, już dążył do niej okrutny Suwarow. Nieświadoma i chwilowem powodzeniem łudząca się Warszawa, wylała się na uciechy i radosne okrzyki, tryumf nawet zbawcy swemu przeznaczyła, nie przyjął go Kościuszko, gdyż właśnie w tej chwili i rozterki wewnętrzne i smutne wiadomości o porażce Sierakowskiego pod Brześciem, duszę jego utrapiły. Nietając więc przed Radą Najwyższą wątpliwego stanu rzeczy, gdy z wyborem wojska na stanowczą bitwę pospieszać zamierza z Warszawy, w celu przeszkodzenia złączeniu się Suwarowa z cofającym się od Warszawy Ferzenem, wyszedł z mocnem przedsięwzięciem poledz lub zwyciężyć. Pod Maciejowiami stoczoną, została ta krwawa i mordercza bitwa, która klęsk kannejskich przypomniała obraz; z jej pobojowiska usłyszało Niebo tęsamą pamiętną skargę, którą go ostatni obrońca wolności Rzymskiej przeszywając pierś żelazem obwiniał. Z walczących mało kto uszedł zwycięskiego miecza, bo każdy za przykładem naczelnika śmierci szukał. Kościuszko ranami okryty, i bez przytomności spadający z konia, wzięty w niewolę wraz z przyjacielem i adjutantem swoim Julianem Niemcewiczem, do Petersburga zaprowadzony został. Jęczał on tam przez dwa lata w więzieniu (1), osłabiony rana- – (1) Kościuszko tęskne chwile niewoli rozrywał niekiedy tokarstwem; wazon z kości słoniowej i hebanu mi, więcej ubolewając nad losem Ojczyzny niż swoim, gdy nagle ujrzał przed sobą Pawła I-go, już wtedy po śmierci Katarzyny, cesarza Rosyi. "Generale – odezwał się cesarz – jesteś wolnym, odbierz ten oręż którym jak prawy obywatel i waleczny wódz broniłeś Ojczyzny swojej, daj mi tylko słowo, że go więcej przeciw Rosyi nie podniesiesz. Gdybym był panował, niedozwoliłbym podziału Polski, teraz tyle wypadków odwracać nie w mojej mocy. Jeżeliby ci się podobało wybrać stopień w mojem wojsku, lub schronienie w moich państwach, powiedz, a doświadczysz zawsze moich względów i szacunku."
"Gdy już Ojczyzna moja w grobie, pozwól mi Wasza cesarska Mość udać się do Ameryki, gdzie mam Towarzyszów broni, i gdzie niejakie zostawiłem wspomnienia", odpowiedzią było Kościuszki. Zasępiło się na te słowa nienawykłego do odmowy samowładcy czoło, lecz się więzień jego nie zachwiał. Stali wtedy obok cesarza dwaj młodzi książęta synowie jego Aleksander i Konstanty; na pierwszego twarzy spostrzegać się dało mocne wzruszenie, nie mógł utaić łzy… która po szlachetnem a nadobną młodością rozkwitającem licu jego spadała (1). Odchodząc, ścisnął z roz- – przez siebie wytoczywszy, przesłał jako pamiątkę księżnie Czartoryskiej, który przez nią umieszczony jest w tym zbiorze.
(1) Od kogo cesarz Aleksander pierwsze za sprawą nieszczęśliwej Polski odebrał natchnienia, kto rzewnieniem dłoń Kościuszki. Widok najwyższej potęgi obok obrazu wszystkich nieszczęść, które się na wybladłej postaci, na czole szlachetnemi bliznami zoranem i w słowach Kościuszki malowały, natchnęły jego serce litością, która potem stała się źródłem tylu dobrodziejstw dla złagodzenia doli nieszczęśliwego a berłu jego poddanego narodu; kto wie, czyli to nie była owa chwila uroczystej przed własnem sumieniem przysięgi, o której tyle razy wspominał, wrócić życie nieszczęśliwej Polsce, z czego się w części wywiązał i możeby był dokonał, gdyby nieszczęśliwa gwiazda losom naszym przyświecająca i śmierć zawsze skwapliwa policzać dni naszych dobroczyńców, nadziei wraz z nim nie zamknęła w grobie, a przyszłości posępnym nie okryła zmrokiem. Uwolniony Kościuszko przebył skwapliwie morza, aby dogodził potrzebie zbolałego serca i zdał sprawę z czynów i nieszczęść swoich Wasyngtonowi, którego za swego wodza i nauczyciela zwykł był uważać. Nie zaparła się wolna ziemia mniej szczęśliwego we własnej Ojczyznie, niż na jej łonie obrońcy swobód i praw ludzkości; otaczała go uszanowaniem, opatrzyła potrzeby i zabezpieczyła spokojność na sędziwe lata.
–- w jego sercu te uczucia utrzymywał, żywił i pielęgnował, nie potrzebnie tu wyrażać bo pisze do rodaków: "Jakiż że to wróg zawistny i jego wielkości i Polaków szczęścia przeszkodził mu uiścić się z świętych przyrzeczeń?"
Nie zatrzymała go jednak, udał się wkrótce do Paryża, aby tryumfującej Francyi osobą swoją przypomnieć nieszczęścia Polski, przecież już się więcej na scenie świata nie ukazał, siły stargane, zdrowie osłabione ranami, niedozwoliły mu jak tylko życzeniem należeć do losów Ojczyzny, o które waleczne jego szeregów szczątki, pod chorągwią Dąbrowskiego na włoskiej dobijały się ziemi, był ich jednak zawsze duszą i węzłem. Oto ten pałasz Sobieskiego, po zwycięstwie wiedeńskiem zawieszony w Lorecie, a przez waleczne legiony Polskie zdobyty i jednogłośnie, po najwaleczniejszym z królów, najcnotliwszemu i najwaleczniejszemu z wodzów, darem przesłany, dowodzi, z jaką czcią było rycerstwo Polskie dla dawnego swojego naczelnika.
Wiele on wróżył po talentach i fortunie Napoleona, dopóki ten po władzę najwyższą nieposięgnął, lecz skoro naprzód dożywotnim konsulem, a następnie Cesarzem ogłosić się kazał, Kościuszko uchylił się z Paryża na wieś, przed okiem władzcy, który gdy go ująć nie mógł, podzierać zaczął. Odtąd ciągle prawie na łonie cnotliwej familii Zeltnera, posła kantonów Szwajcarskich w zamku Berville pod Paryżem obrawszy spokojne życie, jako prawdziwy filozof między naturę, nauki, przyjaźń i dobroczynność chwile podzielał, a lubo unikał publicznych związków, przed uszanowaniem świata i czcią wszystkich przyjaciół wolności ukryć się niemógł. Po bitwie pod Jena i klęskach monarchii pruskiej wzywał go Napoleon, aby stanął na czele Polaków. Kościuszko oświadczył gotowość, lecz zaręczenia domagał się, że rozdarta Polska wróconą będzie i swobody odzyska; gdy go zaś bezwarunkowo użyć chciano, do niepewnych acz łudzących widoków za narzędzie służyć nie chciał. Dopiero po upadku Napoleona wywołany od Cesarza Aleksandra z spokojnej ustroni, usłyszawszy z ust tego Monarchy uroczyste zaręczenie jedynego pragnień swoich celu, przejęty wdzięcznością przyrzekł wrócić na ojczystą ziemię, aby królowi swemu i Ojczyznie resztę dni poświęcić. Wkrótce z narad kongresu wiedeńskiego nowe o legiony polskie powziąwszy obawy, pospieszył do Wiednia gotowy przy zamiarach Cesarza Aleksandra raz jeszcze stanąć na czele uzbrojonego narodu, lecz dla niespodziewanego wylądowania Napoleona na brzegi Francyi, niezastawszy już zgromadzonych monarchów, a skutkiem przyspieszonych układów ujrzawszy nadzieje swe i rodaków szczupłym ograniczone obrębem, z zasmuconem sercem, wyjechał do Szwajcaryi i w Solurze obrał mieszkanie na łonie tej samej rodziny, z którą 17 lat spokojnego i niczem niezachmurzonego wieku przepędził. List do księcia Adama Czartoryskiego w tej okoliczności przez niego pisany najlepiej maluje duszę tego obywatela i bohatera.
Odtąd zdrowie jego słabnąć zaczęło, po dwóch latach życia uderzony chorobą na dniu 12 października 1817 roku wyrwany został ludzkości, wolności i Ojczyznie (1). Ostatnia wola jego dowodzi, jak go ciągle Polska, jak go ciągle ludzkość zajmowały. We wsi swojej udarował wolnością włościan i szkoły dla nich założyć zalecił; szpitale w Solurze obdarzył; na zakład szkoły wojskowej w Ameryce za życia jeszcze u przyjaciela swego Jeffersona uposażenie zostawił. Zgon jego obchodziły żałobnym obrzędem wszystkie wolnych narodów stolice. Ojczyzna zapragnęła odzyskać zwłoki jego, cesarz Aleksander upomnieć się o nie dozwolił; odebrał je uroczyście w imieniu Polski, nieszczęśliwy teraz książę Antoni Jabłonowski i w grobie królów polskich w Krakowie obok Sobieskiego i Poniatowskiego złożył Tak duch jego odebrał tę pociechę, iż się na wolnej ziemi rodził, wolnej bronił, na wolnej żył i wolna zwłoki jego okrywa.
–- (1) Po zgonie Kościuszki za staraniem założycieli świątyni Sybilli, następujące pamiątki po nim zebrane i zachowane są:
1) Tabakierka bukszpanowa jego roboty, w której jest tasama tabaka, którą za życia zażywał.
2) Pierścień z popiersiem jego.
3) Obrączka gładka mała.
4) Kubek rogowy, z którego lekarstwa w czasie choroby zażywał.
5) Szlafmica, w której umarł.
6) Włosy jego.
7) Nakoniec ułamek trumny, w której pochowanym został.
Kościuszko nie uratował ginącej Ojczyzny, lecz uratował droższą część jej świetnego niegdyś bytu, uratował sławę narodową. Posłuszny wezwaniom narodu, tkliwy na jego obelgi, nie mierzył przepaści, lecz się w nią jak ostatnia ofiara rzucił, a świętością i czystością celów, wielkim wzorem cnót rycerza i obywatela, umiarkowaniem w powodzeniu, nieugiętością w nieszczęściu, przypomniawszy światu starożytne rzymskich wodzów przykłady, godnie wyobraził na sobie charakter całego narodu. On pierwszy uderzeniem w zmartwiałą pod długiemi ciosami ziemi ojczystej bryłę, wywiódł tę iskrę, z której płomień ogarnął wszystkie serca i umysły; on przez samo nieszczęście swoje zasnuł wątek na pasmo tylu znakomitych czynów, któremi niedobitki jego walecznych hufców zmusiły do uszanowania i sprawiedliwości nieprzyjazne nam narody.
Jeżeli są ludzie, z którymi zaszczytniej jest ginąć niż z innymi tryumfy odnosić, upadek nasz pod Kościuszką lepiej nam się we względzie chwały przysłużył, niżeli wielu narodom zwycięztwa. – Rzadki to przykład wodza, który się w obozach wychował na obywatela i dla tego w szczęściu, ani zazdrość, ani podejrzenie dotknąć go nie śmiały, a wraz z urokiem fortuny cześć i uszanowanie świata nie odstąpiły. Po upadku jego, a z nim Ojczyzny, dzielił naród, dzieliło pozostałe rycerstwo łzy na mogiłach Maciejowickich między Ojczyznę i nieszczęśliwego jej naczelnika; ścigali go żalami do ciemnych więzień, w których za jej sprawę jęczał, otaczali uszanowaniem zacnego wygnańca i tułacza, w przedsięwziętych na nowo usiłowaniach wzywali go, a gdy go naczelnikiem mieć nie mogli, za przewodnika samych naczelników swoich poczytywali. Oddaleni od Ojczyzny, jego świadectwem zagrzewali się i krzepili; Ojczyzna i Kościuszko byli w ich myślach jednoznaczącemi wyrazami. Świat nowy i dawny liczy Kościuszkę między najwaleczniejszych wodzów, ludzkość zaszczytem go swoim mianuje jako obronę wolności spólnego i najdroższego wszystkim ludom dziedzictwa.
Wiedzą ci, co bezstronnym i przezornym sądem sprawy ludzkie ważą, iż wielkość człowieka ani od darów fortuny, ani od wyższych zalet, które geniuszem nazywamy, nie zależy. Dusza prawego męża sama z siebie czerpie tą potęgę i władzę, którą nawet w więzach nad uciemiężycielami swoimi panuje i dumę ich upokarza. Kościuszko w czasach naszych niepłodnych w podobne wzory i osobą swoją i czynami tę prawdę poparł; wszędzie i zawsze towarzyszyła mu święta i sumienna wierność cnocie, dlatego moc duszy nie odstąpiła go nigdy. Ufności powszechnej żadnym niegodnym czynem, żadną nie obywatelską myślą nie zawiódł, ani charakteru, który piastował, żadną słabością nie skaził. Dotrzymał wiary ziomkom i Ojczyznie, bo nawet nieprzyjaciołom dotrzymał, najniższy stopień w odzyskanej Ojczyznie byłby go nie poniżył, najwyższy w upokorzonej za ubliżający poczytywał. Mogliby się nas zapytać obcy, jakiem niepojętem zdarzeniem w czasach powszechnego spodlenia i zepsucia, w czasach, w których co tylko jest szlachetnem i zacnem, zdawało się na ziemi polskiej zatartem i zatraconem, mógł na jej łonie powstać mąż, któryby ozdobił świetne Grecyi i Rzymu wieki? Lecz jeżeli mniej wpływ rodzinnego kraju, jak odebranego w nim wychowania nad popęd wieku umysły wznosi i do wielkich rzeczy sposobi, i my wiemy komu winni jesteśmy Kościuszkę i Kościuszko wiedział i wyznawał, komu był winien samego siebie. Nie wspomnę naczelnika tej świetnej szkoły rycerskiej, w której Kościuszko nauki odbierał, obyczaje kształcił. Imię jego jest wyryte równie na marmurze w przysionku świątyni nauk przez współuczniów Kościuszki wzniesionym, jak zawsze będzie na sercach wszystkich prawych i oświeconych Polaków. Szczęśliwem dla siebie, Szczęśliwem dla Polski zdarzeniem, czem się w własnej Ojczyznie z prawideł napoił, w tego się wzór w nowym świecie wpatrywał. Wychowaniec przeto takich mistrzów mógł być tylko takim, jakim był; zaiste mąż, którego groźna Pawła I. postać nie zatrwożyła, wszechwładna Napoleona potęga nie ugięła – urok pochlebnych nadziei, któremi Aleksander serca i umysły podbijał, z drogi, jaka mu jedynie przystała, nie zbłąkał, miał zapewne wielkość duszy i nie wielu ze współczesnych wielkością umysłu równać się z nim może.