Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Pisma Stosława Łaguny - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Pisma Stosława Łaguny - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 1,0 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

HAN­ZA NAD DŹWI­NĄ W XIII WIE­KU.

SZKIC HI­STO­RYCZ­NY(1)

Wśród upo­wszech­nio­ne­go w cza­sach obec­nych za­mi­ło­wa­nia w ba­da­niach hi­sto­rycz­nych, tro­skli­we po­szu­ki­wa­nia po ar­chi­wach z każ­dym dniem nie­le­d­wie wy­pro­wa­dza­ją z ukry­cia nie­zna­ne do­tąd po­mni­ki prze­szło­ści, za­zna­ja­mia­ją­ce nas czę­sto­kroć z no­we­mi zu­peł­nie wy­pad­ka­mi lub przy­najm­niej rzu­ca­ja­ce nowe świa­tło na zna­ne. Jed­ne­mu wła­śnie z ta­kich od­kryć Dra Na­pier­skie­go, ba­da­cza dzie­jów inf­lanc­kich, za­wdzię­cza­my siedm do­ku­men­tów sło­wiań­skich, któ­re sta­no­wią waż­ne źró­dło do dzie­jów Bia­ło­ru­si i Smo­leń­ska, a tem sa­mem nie­ma­łe mają zna­cze­nie i dla hi­sto­ryi na­sze­go kra­ju.

Bia­ło­ruś po­łą­czo­na z Li­twą na po­cząt­ku XIII wie­ku, we­szła na­stęp­nie z nią ra­zem w skład Rze­czy­po­spo­li­tej: dwaj ostat­ni Ja­giel­lo­no­wie mu­sie­li dłu­gie i krwa­we sta­czać nad Dźwi­ną boje, nim w koń­cu zwy­cię­stwa Ste­fa­na Ba­to­re­go osta­tecz­nie ją zwią­za­ły z Pol­ską. Od­tąd dzie­li­ła Bia­ło­ruś jej złe i do­bre losy aż do koń­ca ze­szłe­go stu­le­cia.

Smo­leńsk nie mniej waż­ną w dzie­jach na­szych od­gry­wał rolę… li­nię tego mia­sta przy­wo­dzi na pa­mięć dnie naj­pięk­niej­szych try­um­fów wo­jen­nych i lata klęsk naj­smut­niej­szych. Po­sia­da­nie Smo­leń­ska za­pew­nia­ło przed dwo­ma set laty prze­wa­gę w ca­łej pół­noc­nej Eu­ro­pie: nic więc dziw­ne­go, iż Rzecz­po­spo­li­ta nie ża­ło­wa­ła szla­chet­nej krwi swo­ich sy­nów dla utrzy­ma­nia go pod swo­ją wła­dzą.– (1) Prze­druk z Pi­sma zbio­ro­we­go Obryz­ki II str. 232 – 272.

W roku 1654 Smo­leńsk utra­co­ny zo­stał na za­wsze; ale po­zo­sta­ła w kra­ju pew­na część jego miesz­kań­ców, czę­sto wzmian­ko­wa­na w kon­sty­tu­cy­ach sej­mo­wych pod na­zwą exu­lan­tów smo­leń­skich; któ­ra skła­da­ła so­bie sej­mi­ki i obie­ra­ła urzęd­ni­ków ziem­skich; po­zo­stał ty­tuł wo­je­wódz­twa, po­zo­sta­ły god­no­ści se­na­tor­skie. Za udzie­lo­ny so­bie przy­tu­łek exu­lań­ci wy­słu­gi­wa­li się kra­jo­wi gor­li­wie czy w polu, czy w ra­dzie, a w jed­nym z nich – Fran­cisz­ku Kniaź­ni­nie, li­te­ra­tu­ra po­wi­ta­ła po­etę.

Ale to tyl­ko wspo­mnie­nia. Są prze­cież inne, waż­niej­sze wzglę­dy, któ­re mi­ło­śni­ka dzie­jów kra­jo­wych skła­niać win­ny do bacz­ne­go roz­wa­ża­nia hi­sto­ryi tych pro­win­cyj, choć­by też w naj­od­le­glej­sze się­ga­ją­cej cza­sy. Chwil­kę się nad tem za­sta­nów­my. "Je­że­li się kto do­brze za­sta­no­wi nad hi­sto­ryą sta­ro­żyt­ną – mówi Ma­chia­wel – musi na­brać prze­ko­na­nia, iż rze­czy­po­spo­li­te po­więk­sza­ły się tro­ja­kim spo­so­bem. Pierw­szy jest ten, któ­re­go chwy­ci­li się sta­ro­daw­ni To­ska­no­wie, two­rząc ligę wie­lu rze­czy­po­spo­li­tych, z któ­rych żad­na nie prze­wyż­sza­ła dru­gich ani w po­wa­dze, ani w god­no­ści, i przy­pusz­cza­jąc inne mia­sta do udzia­łu w pod­bo­jach. Dru­gim spo­so­bem jest zwią­za­nie się ze sprzy­mie­rzeń­ca­mi, za­cho­wu­jąc so­bie wszak­że przy­wódz­two, sto­li­cę rzą­du i chwa­łę przed­się­wzięć: tak za­wsze po­stę­po­wa­li Rzy­mia­nie. Trze­cie­go środ­ka uży­wa­li Spar­ta­nie i Ateń­czy­cy, któ­rzy nie sprzy­mie­rza­li się z są­sia­da­mi, lecz ro­bi­li ich bez­po­śred­nio so­bie pod­le­głe­mi"(1). Gdy­by­śmy ko­niecz­nie mie­li się zgo­dzić na po­wyż­sze zda­nia, wa­ha­li­by­śmy się w ozna­cze­niu, czy roz­sze­rza­nie gra­nic na­sze­go kra­ju pierw­szym lub dru­gim spo­so­bem się do­ko­ny­wa­ło. Ale to, co wy­rzekł słyn­ny pu­bli­cy­sta epo­ki od­ro­dze­nia , nie da się żad­ną mia­rą do na­szej za­sto­so­wać prze­szło­ści.

Po­łą­cze­nie róż­nych pro­win­cyj z Pol­ską było dzie­łem ich do­brej woli, wy­pły­wa­ją­cej z sym­pa­tyi ku na­szym kon­sty­tu­cy­om i ze wspól­ne­go in­te­re­su: pro­win­cye więc nie za­tra­ca­ły w po­łą­cze­niu swe­go miej­sco­we­go cha­rak­te­ru, i Rzecz­po­spo­li­ta nie mo­gła i nie chcia­ła tych miej­sco­wych cech za­cie­rać. Wy­pięt­no­wa­ły się też one nie raz w na­szych dzie­jach, i żeby te ostat­nie do­kład­nie zro­zu­mieć, na­le­ży zgłę­bić pierw­sze. Zgłę­bić zaś ich nie moż­na, nie po­znaw­szy daw­niej­szych dzie­jów tych pro­win­cyj, kie­dy jesz­cze wła­sną szły ko­le­ją, bo one to wła­śnie wpły­nę­ły na uro­bie­nie miej­sco­we­go cha­rak­te­ru.

Temi uwa­ga­mi po­wo­do­wa­ny, prze­ło­ży­łem na ję­zyk pol­ski siedm do­ku­men­tów, ob­ja­śnia­ją­cych sto­sun­ki Bia­ło­ru­si i Smo­leń­ska ze związ- – (1) Di­scor­si so­pra la pri­ma decà di T. Li­vio, c. VI. w tłum franc. 1858 r. str. 312

kiem han­ze­atyc­kim, a mia­no­wi­cie z Rygą, za­łą­cza­jąc na wstę­pie kil­ka słów o han­zie nad Dźwi­ną w XIII wie­ku.

* * *

Jesz­cze przed pod­bi­ciem Ki­jo­wa przez Wa­re­gów, już to mia­sto sły­nę­ło swe­mi bo­gac­twy, lud­no­ścią i roz­le­głym han­dlem, jaki pro­wa­dzi­ło z Gre­cyą i in­ne­mi kra­ja­mi Le­wan­tu. Kosz­tow­ne ma­te­rye, wy­ra­bia­ne na wscho­dzie i rzad­kie owo­ce cie­płych kra­jów, spro­wa­dza­ne przez mo­rze Czar­ne i Dniepr, ścią­ga­ły tu kup­ców z ca­łej wschod­niej i pół­noc­nej Eu­ro­py, któ­rzy roz­wo­zi­li je w róż­ne stro­ny. Jed­ni na Prze­myśl cią­gnę­li do Kra­ko­wa i Wro­cła­wia, gdzie były tak­że wiel­kie tar­go­wi­ska wschod­nich to­wa­rów; dru­dzy, prze­byw­szy Kar­pa­ty, dą­ży­li ku bo­ga­tej do­li­nie Du­na­ju; inni w resz­cie wy­pra­wia­li się w górę Dnie­pru do Smo­leń­ska. Tu­taj dro­ga roz­cho­dzi­ła się w dwie stro­ny: jed­na na pół­noc, do Wiel­kie­go No­wo­gro­du, rów­nie pra­wie bo­ga­te­go, jak Ki­jów, a stąd mo­rzem do Go­tlan­dyi; dru­ga na za­chód, ko­ry­tem Dźwi­ny wio­dła przez mia­sto Po­łock ku Bał­ty­ko­wi, gdzie to­wa­ry, po prze­ła­do­wa­niu ich na okrę­ty, do­sta­wia­ne były do znacz­niej­szych por­tów, jak gło­śna temi cza­sy na Po­mo­rzu Wi­ne­ta, lub też póź­niej­szy Ju­lin. Ta ostat­nia jed­nak dro­ga mało była w po­cząt­ku uczęsz­cza­ną z po­wo­du zbie­gu róż­nych nie­przy­ja­znych oko­licz­no­ści. Po­łock, por­ni­mo ca­łej swo­jej po­zy­cyi tak sprzy­ja­ją­cej han­dlo­wi, nie mógł się nim za­jąć, nie tyle z przy­czy­ny ubó­stwa zie­mi, któ­rej był sto­li­cą, jak ra­czej dla ma­łe­go jej za­lud­nie­nia: wiel­ka prze­strzeń grun­tów za­ję­tą była la­sa­mi, a i ta cząst­ka, któ­rą upra­wia­no, zbyt mały plon wy­da­wa­ła; nie­raz też trze­ba było spro­wa­dzać zbo­że z oko­lic bli­żej mo­rza po­ło­żo­nych. Nie­licz­na lud­ność, roz­sy­pa­na po sze­ro­kiej kra­inie, przy utrud­nio­nych ko­mu­ni­ka­cy­ach, rzad­ko wy­da­la­ła się z ro­dzin­ne­go kąta; po­prze­sta­jąc na za­spo­ko­je­niu pierw­szych po­trzeb ży­cia, nie trosz­czy­ła się o na­by­cie przed­mio­tów zbyt­kow­niej­szych, uży­wa­nych od­daw­na w in­nych kra­jach. Ksią­żę­ta tu­tej­si z rodu nie­przy­ja­zne­go po­tom­kom Ru­ry­ka, pa­nu­ją­cym w Ki­jo­wie, na­pa­da­li bez­u­stan­nie ich po­sia­dło­ści, czem wy­wo­łu­jąc z tej stro­ny od­wet, spro­wa­dza­li na kraj im pod­wład­ny klę­ski woj­ny, zo­sta­wia­ją­cej po so­bie zgo­rze­li­sko i wy­lud­nie­nie. Znisz­czo­ny na­jaz­dem rol­nik zaj­mo­wał się przedew­szyst­kiem za­bu­do­wa­niem cha­ty i ze­bra­niem ko­niecz­ne­go za­pa­su żyw­no­ści. Gdzież mu wte­dy było my­śleć o han­dlu, kie­dy zby­wa­ło na środ­kach za­spo­ko­je­nia wła­snych po­trzeb! Zresz­tą Dźwi­na, owa głów­na ar­te­rya han­dlo­wa w tej stro­nie, przed uj­ściem do mo­rza, prze­pły­wa­ła zie­mie za­miesz­ka­ne przez Ło­twa­ków i Li­wów, ple­mio­na obce ję­zy­kiem, wia­rą i oby – cza­ja­mi, a bę­dą­ce w sta­nie bliz­kim dzi­ko­ści(1). Była to jed­na z naj­waż­niej­szych oko­licz­no­ści, po­wstrzy­mu­ją­cych roz­wój han­dlu nad Dźwi­ną; na­de­szła jed­nak chwi­la, w któ­rej usu­nię­tą być mia­ła.

Z upad­kiem bo­ga­tej Wi­ne­ty r. 1043, Wis­by, sto­li­ca Go­tlan­dyi, sta­łą się głów­nym punk­tem han­dlu na mo­rzu Bal­tyc­kiem. Kup­cy Po­mo­rza, Da­nii, Szwe­cyi, a na­wet od­le­głej Ho­lan­dyi, za­czę­li sta­le co rok przy­by­wać do Wis­by, gdzie sprze­da­wa­li wy­ro­by rę­ko­dziel­ni za­chod­nich kup­com z No­wo­gro­du, za któ­re w za­mian, oprócz su­ro­wych pro­duk­tów, na­by­wa­li to­wa­ry spro­wa­dzo­ne lą­dem z Azyi. Mia­sta Bre­ma i Ham­burg, roz­sze­rza­jąc cią­gle w tych stro­nach swo­je sto­sun­ki han­dlo­we, po­za­kła­da­ły jed­no­cze­śnie w Wis­by i in­nych nad­mor­skich mia­stach swo­je kan­to­ry. Cią­gła emu­la­cya tych miast jesz­cze bar­dziej po­bu­dza­ła kup­ców do wy­szu­ki­wa­nia no­wych ryn­ków, na któ­rych­by mo­gli zby­wać pło­dy swej pra­cy i zręcz­no­ści. Ar­ma­to­ro­wie bre­meń­scy, że­glu­jąc po Bał­ty­ku oko­ło r. 1158, po­mi­nę­li Go­tlan­dyę i po­su­nę­li się aż do wschod­nich brze­gów mo­rza; wpły­nę­li na­stęp­nie w uj­ście Dźwi­ny i roz­po­zna­li jej brze­gi. Wkrót­ce po nich przy­by­li tu kup­cy z Lu­be­ki, i od tego cza­su stat­ki han­dlo­we rok rocz­nie już przy­bi­ja­ły do brze­gów inf­lanc­kich. Ko­rzy­ści mo­gą­ce wy­nik­nąć 7. za­wią­za­nia sto­sun­ków, z przy­by­sza­mi, były dla miesz­czan po­łoc­kich aż nad­to wi­docz­ne; oka­za­li się też dla nich przy­chyl­ny­mi, a ksią­żę Wo­ło­dar, zwa­ny przez Hen­ry­ka Ło­twa­ka(2) kró­lem po­łoc­kim (3), po­zwo­lił bi­sku­po­wi Mejn­har­do­wi na za­ło­że­nie ko­lo­nii nie­miec­kiej nad Dźwi­ną (oko­ło 1191 r.). Ale ist­nie­nie no­wej osa­dy było nie­pew­ne; dla uzy­ska­nia bez­pie­czeń­stwa, dla pod­nie­sie­nia się han­dlu, trze­ba było gra­ni­ce swych po­sia­dło­ści roz­sze­rzyć, a do tego bra­ko­wa­ło sił od­po­wied­nich. Oko­licz­no­ści jed­nak po­słu­ży­ły Niem­com.

Wła­śnie wte­dy to­czy­ły się na wscho­dzie ostat­nie woj­ny krzy­żo­we. Za­pał re­li­gij­ny i ku­piec­ka chęć zy­sku za­grze­wa­ły po­boż­nych chrze­ścian do wy­pra­wia­nia się prze­ciw Sa­ra­ce­nom: lecz gdy spo­dzie­wa­ne zy­ski za­czę­ły chy­biać, pa­pie­że dla obu­dze­nia na nowo sty­gną­cej już gor­li­wo­ści nada­wa­li od­pu­sty i licz­ne inne przy­wi­le­je lu­dziom ślu­bu­ją­cym wal­czyć w zie­mi świę­tej z po­ga­na­mi. Mia­sta nie­miec­kie bra­ły do­tąd udział w kru­cy­atach: te­raz, gdy klę­ski za­czę­ły spa­dać na – (1) Cha­rak­te­ry­stycz­ny rys pro­sto­ty tych lu­dów przy­ta­cza Stryj­kow­ski, Kron. I 257; wyd. War­szaw.

(2) Now­sze ba­da­nia wy­ja­śni­ły, że pierw­szy kro­ni­karz Inf­lant Hen­ryk nie był Ło­twa­kiem lecz Niem­cem (przy­pi­sek wy­daw­cy).

(3) Był nim naj­praw­do­po­dob­niej Wło­dzi­mierz Świę­to­sła­wicz ksią­że No­wo­gro­du i Pa­ko­wa, któ­ry we­dle kon­ty­nu­at. Ne­sto­ra, żył oko­ło tego cza­su, a któ­re­go syn Ja­ro­sław wo­jo­wał w Inf­lan­tach w r. 1191.

krzy­żow­ców, spo­strze­gły one, że ko­rzyst­niej bę­dzie użyć swych sił do roz­po­star­cia wła­dzy nad Dźwi­ną, i w tej stro­nie roz­po­cząć kru­cy­atę. Na ich proś­bę pa­pież Ce­le­styn III do­bro­dziej­stwa słu­żą­ce krzy­żow­ni­kom w zie­mi świę­tej roz­cią­gnął i na wo­ju­ją­cych z po­ga­na­mi w Inf­lan­tach; sta­ło się to w r. 1192 za Mejn­har­do­we­go na­stęp­cy Ber­tol­da(1). Przy­wi­lej ten wsparł zna­ko­mi­cie osa­dę, gdyż od­tąd cała pół­noc­na część Eu­ro­py do­star­cza­ła im woj­ska. Za­raz więc w roku 1198 przed­się­wzię­to pierw­szą wy­pra­wę prze­ciw Li­wom pod prze­wod­nic­twem te­goż Ber­tol­da, a w roku na­stęp­nym osa­da Rygi pod­nie­sio­ną zo­sta­ła do god­no­ści mia­sta. Po­mi­mo to, nie­bez­pie­czeń­stwa ze stro­ny po­gan nie usta­wa­ło; ich na­pa­dy sta­wa­ły się co­raz częst­sze i groź­niej­sze, i je­dy­ny śro­dek ra­tun­ku wi­dzia­no w utwo­rze­niu za­ko­nu ry­cer­skie­go, ma­ją­ce­go, na wzór ist­nie­ją­cych już w Pa­le­sty­nie, obo­wią­zek cią­głe­go wal­cze­nia i na­wra­ca­nia zwy­cię­żo­nych po­gan. Tym spo­so­bem po­wstał w r. 1204 Za­kon Ka­wa­le­rów Mie­czo­wych. Kie­dy oni sta­cza­li w polu bi­twy, bi­skup Al­bert tym­cza­sem pra­co­wał nad po­lep­sze­niem bytu Rygi. W r. 1208 nada­ne jej zo­sta­ły przy­wi­le­je, za­twier­dzo­ne w roku 1225 w umo­wie mię­dzy miesz­cza­na­mi z jed­nej, a bi­sku­pem Al­ber­tem, Ja­nem pro­bosz­czem i ry­ce­rza­mi z dru­giej stro­ny: mia­sto otrzy­ma­ło w ogól­no­ści pra­wo goc­kie, a w szcze­gól­no­ści, co do han­dlu – wol­ność od opła­ty cła i od za­bo­ru roz­bi­tych to­wa­rów, co do są­dow­nic­twa – zwol­nie­nie od są­dów bo­żych przez po­je­dy­nek i przez roz­pa­lo­ne że­la­zo. Umo­wa ta, za­war­ta za po­śred­nic­twem le­ga­ta pa­pie­skie­go Wil­hel­ma, bi­sku­pa Mo­de­ny, uzy­ska­ła w roku na­stęp­nym naj­wyż­szą sank­cyę od pa­pie­ża Ho­no­ry­usza III. Od tego cza­su Ryga za­czę­ła się uwa­żać za je­den z waż­niej­szych por­tów Bał­ty­ku. Są­sied­nie kra­je i jej wła­sne oko­li­ce, za­ro­słe od­wiecz­ne­mi la­sa­mi, przed­sta­wia­ły nie­wy­czer­pa­ny pra­wie za­pas ma­te­ry­ałów, nie­odbi­cie po­trzed­nych do bu­do­wy okrę­tów, jak drze­wo, smo­ła, ko­no­pie, i ścią­ga­ły do niej kup­ców z da­le­kich miast za­cho­du. Tu­taj od­by­wał się wiel­ki han­del na kosz­tow­ne fu­tra z licz­nie w la­sach miesz­ka­ją­ce­go zwie­rza; tu­taj wresz­cie sprze­da­wa­no wosk, nie­rów­nie wię­cej w owe wie­ki ce­nio­ny, niż dzi­siaj. Wszak to wy­tło­czy­ny wo­sko­we, wy­rzu­ca­ne przez Lo­twa­ków, jako rzecz na nic im nie­przy­dat­na, mia­ły tu przy­nę­cić pierw­szych że­gla­rzy. Obok mo­ne­ty fu­trza­nej, wosk za­stę­po­wał nie­kie­dy pie­nią­dze w kur­sie, i po­dob­nie, jak w Pol­sce, opła­ca­no nim jesz­cze w koń­cu XIII wie­ku nie­któ­re kary są­do­we(2). We dwa wie­ki póź­niej, – (1) We­dle in­nych źró­deł, Mejn­hard do­pie­ro w r. 1196, a na­wet 1199 za­koń­czył ży­cie.

(2) Skra No­wo­grodz­ka z XIII w., po­rów­naj art. 6 z Rzyszcz. Cod… dipl. II. 149.

cho­ciaż wie­le la­sów wy­trze­bio­no, wła­ści­ciel 1000 uli uwa­żał się za śred­nio za­moż­ne­go, a ko­mo­ra po­łoc­ka w cią­gu dwóch lat tyl­ko prze­pu­ści­ła 19, 283 ka­mie­ni wo­sku, co czy­ni­ło za­le­d­wie pią­tą część ogól­ne­go wy­wo­zu z ca­łe­go kra­ju(1). Waż­ność prze­my­słu bart­ni­cze­go skła­nia­ła pra­wo­daw­ców do szcze­gól­nej dlań tro­skli­wo­ści(2), do nie­zna­nej w Pol­sce (z wy­łą­cze­niem Ma­zow­sza) su­ro­wo­ści dla zło­dziei psz­czół, któ­rych po uję­ciu na go­rą­cym uczyn­ku, na gar­dle ka­ra­no(3). W sa­mych na­wet trak­ta­tach za­strze­ga­no od­dziel­nie wła­sność bra­ci, któ­rych pnie słu­ży­ły czę­sto za zna­ki gra­nicz­ne(4).

Sła­wa ta­kiej za­moż­no­ści Inf­lant ro­ze­szła się od razu po Eu­ro­pie. Go­tlan­dya, Lu­be­ka, Mün­ster, Gre­nin­ga, Do­rt­men, Bre­men i inne mia­sta w sta­łe we­szły sto­sun­ki z Rygą. Ich in­te­re­sy, tak były ści­śle 7. sobą po­wią­za­ne, że po­sło­wie wszyst­kich tych gro­dów uczest­ni­czy­li w roku 1228 w za­war­ciu trak­ta­tu z Mści­sła­wem, księ­ciem smo­leń­skim. Wy­pa­dek ten po­zwa­la przy­pusz­czać, że po­mię­dzy temi mia­sta­mi ist­niał już po­przed­nio pew­ne­go ro­dza­ju zwią­zek – za­ro­dek przy­szłej Han­zy, któ­rej po­czą­tek hi­sto­ry­cy do­pa­tru­ją zwy­czaj­nie do­pie­ro w trak­ta­cie z r. 1240 mię­dzy Ham­bur­giem i Lu­be­ką, po­rę­cza­ją­cym wza­jem­ną swo­bo­dę han­dlu, po­moc i opie­kę. Cóż­kol­wiek­badź, nie ule­ga wąt­pli­wo­ści, że za­moż­ność i po­tę­ga Rygi co­raz bar­dziej wzra­sta­ły. Z jej por­tu wy­pro­wa­dza­no mo­rzem drze­wo w masz­tach, de­skach i że­brach do stat­ków, by­dło, mię­so ma­ry­no­wa­ne, weł­nę su­ro­wą i przę­dzio­ną, skó­ry ba­ra­nie i ko­zie, fu­tra, miód, wosk, chmiel, wę­giel i po­piół; zna­ko­mi­tym tak­że ar­ty­ku­łem wy­wo­zu były ryby w słod­kich wo­dach ło­wio­ne.

Ale naj­po­nęt­niej­sze ko­rzy­ści przed­sta­wiał han­del pro­duk­ta­mi wscho­du, któ­ry do­tąd znaj­do­wał się wy­łącz­nie w rę­kach No­wo­gro­du. Ry­ża­nie umie­li oce­nić jego waż­ność i za­ło­ży­li kan­to­ry w Smo­leń­sku, gdzie na­by­wa­jąc z pierw­szej ręki to­wa­ry przy­wie­zio­ne Dnie­prem, sprze­da­wa­li je na za­cho­dzie z ogrom­ne­mi zy­ska­mi. Na ryn­kach Rygi wi­dzia­no cien­kie tka­ni­ny in­dyj­skie, per­ły mórz wschod­nich, wresz­cie po­łu­dnio­we aro­ma­ty i ko­rze­nie. W r. 1313 zja­wił się na tar­gu w Bru­ge sza­fran, pieprz, cy­na­mon i im­bier. pierw­szy raz tą dro­gą spro­wa­dzo­ne do Eu­ro­py(5).

–- (1) Le­le­wel Pol­ska, jej rze­czy i dzie­je, IV., str. 525 i na­stęp­ne, przy­ta­cza tę ilość pod r. 1506 i 1507 z ra­chun­ków w me­try­ce li­tew. za­cho­wa­nych.

(2) W Sta­tu­cie Lit… r. 1529 cały XII roz­dział po­świę­co­ny bart­nic­twu.

(3) Stat. Lit. X. 14.

(4) Po­rów­naj ni­żej Akt Nr. 2, z Praw­dą Ru­ską w roz­dzia­le, o bor­ti i o du­bie".

(5) Roux de Ro­chel­le, 94, 1.

Znacz­ną część tych to­wa­rów ła­do­wa­li Ry­ża­nie na wła­sne okrę­ty. Ma­ry­nar­ka mia­sta była w sta­nie kwit­ną­cym, a jej czar­na fla­ga z bia­łym krzy­żem po­środ­ku po­wie­wa­ła we wszyst­kich por­tach nie­tyl­ko Bał­ty­ku, lecz i Oce­anu. W nocy la­tar­nia przy­wie­szo­na do masz­tu wy­róż­nia­ła jej stat­ki od ob­cych, gdyż mor­ski ko­deks Rygi, aby za­po­biedz ude­rze­niu się okrę­tów w ciem­no­ści, na­kła­dał obo­wią­zek oświe­ce­nia ich w ten spo­sób(1) .

Przy ta­kich środ­kach szyb­ko pod­no­si­ło się zna­cze­nie Rygi po­mię­dzy por­ta­mi mo­rza Bał­tyc­kie­go. Już przed ro­kiem 1284 przy­stą­pi­ła ona do związ­ku han­ze­atyc­kie­go; ja­kie zaś wkrót­ce za­ję­ła w nim sta­no­wi­sko, moż­na z tego po­wziąć do­sta­tecz­ne wy­obra­że­nie, iż ra­zem 7. Gdań­skiem, Kró­lew­cem i Rew­lem za­li­czo­ną zo­sta­ła przez pra­wo związ­ko­we do miast pierw­sze­go rzę­du, któ­re obo­wią­za­ne były do po­no­sze­nia nad­zwy­czaj­nych kon­try­bu­cyj, w ra­zie je­śli skład­ki zwy­czaj­ne nie wy­star­cza­ły na za­spo­ko­je­nie wy­dat­ków Han­zy(2). Ale ten świet­ny stan mia­sta wy­ma­gał wie­lu za­cho­dów i sta­rań. Im da­lej w głąb ludu za­pusz­cza­li się kup­cy, – im ob­szer­niej­sze two­rzy­ły się sto­sun­ki, – tem wię­cej za­le­ża­ło na za­cho­wa­niu przy­jaź­ni i po­ko­ju z licz­ny­mi w koło są­sia­da­mi; im bo­gat­sze spły­wa­ły z han­dlu ko­rzy­ści, – tem pil­niej po­trze­ba było dbać o pod­trzy­ma­nie wszyst­kich jego ży­wio­łów. A te ży­wio­ły Ryga czer­pa­ła od są­sia­dów, któ­rzy w każ­dej chwi­li zmie­nić się mo­gli w groź­nych nie­przy­ja­ciół. Po­tęż­ni a bit­ni ksią­żę­ta li­tew­scy przy­wy­kli byli co wio­snę wy­pra­wiać się za łu­pem; nie­spo­koj­nym władz­com Po­łoc­ka nie raz przy­cho­dzi­ła ocho­ta na­je­chać nie­mi­łych im "ła­ciń­skich lu­dzi", któ­rem to imie­niem od­zna­cza­li ka­to­lic­kich Niem­ców, Duń­czy­ków i Szwe­dów; wresz­cie Psków, a bar­dziej jesz­cze Wiel­ki No­wo­gród z nie­ta­jo­ną za­wi­ścią spo­glą­da­ły na ro­sną­cy roz­głos tar­gu nad­dźwiń­skie­go, któ­ry z nie­mi po­dzie­lił słu­żą­cy im do­tąd mo­no­pol han­dlu azy­atyc­kie­go. Wta­kiem po­ło­że­niu rze­czy, unik­nąć woj­ny ze wszech stron gro­żą­cej – było wal­nem za­da­niem dy­plo­ma­cyi miesz­czań­skiej. Ale nie ła­two było tego do­ko­nać: bo samo ist­nie­nie ryce- – (1) Ryga przy­ję­ła naj­przód ko­deks wis­byj­ski, a w r. 1270 do­łą­czy­ła doń więk­szą część ar­ty­ku­łów ze sta­tu­tów ham­bur­skich.

(2) Udział w za­rzą­dzie związ­ko­wym nie rów­no był mię­dzy sto­wa­rzy­szo­ne­mi roz­dzie­lo­ny: mia­sta wol­ne wpły­wa­ły bez­po­śred­nio z pra­wem gło­so­wa­nia, któ­re­go nie mia­ły mia­sta pod­le­głe mo­nar­chom; jed­ne ko­rzy­sta­ły tyl­ko z przy­wi­le­jów han­dlo­wych, inne mia­ły w swych rę­kach kasę, ar­chi­wum, sta­no­wi­ły o przy­pusz­cze­niu do związ­ku no­we­go człon­ka i t.d. Woj­nę wy­po­wia­da­no za zgo­dą czte­rech miast są­sied­nich; po­kój za­wie­ra­ła cała liga, a ni­ko­mu po­je­dyń­czo nie wol­no było trak­to­wać o wy­łącz­ne dla sie­bie przy­wi­le­je.

rzy inf­lanc­kich, ślu­bu­ją­cych wiecz­ną wal­kę z po­ga­na­mi, było ja­ko­by nie­usta­ją­cem wy­zwa­niem do boju, któ­ry też z ma­łe­mi prze­rwa­mi trwał oko­ło lat dwie­ście. Je­że­li woj­na w cza­sach dzi­siej­szych cięż­kie za­da­je han­dlo­wi cio­sy, – o ileż sroż­sze klę­ski spro­wa­dza­ła nań w owych wie­kach, gdy pierw­szym ce­lem wo­dza było zna­czyć swe śla­dy mor­dem i znisz­cze­niem. Po­słu­chaj­my, jak Wło­dzi­mierz Mo­no­mach opo­wia­da w te­sta­men­cie jed­ną ze swo­ich wy­praw, wła­śnie w oko­li­ce przy­le­głe Dźwi­nie od­by­tą. "Tąż dro­gą za Wsze­sła­wem pa­li­łem zie­mie i wo­jo­wa­łem do Łu­kom­la. Ło­hoj­ska i Druc­ka… I tej­że je­sie­ni, ma­jąc za sobą Czer­nie­chow­ców i Po­łow­ców Cze­te­je­wi­czów na­je­cha­łem Mińsk i znisz­czy­łem go tak, że w nim nie po­zo­sta­ło ani pa­cho­lę­cia, ani sztu­ki by­dła"(1). Do­daj­myż tu, że Mo­no­mach ucho­dził za naj­ła­god­niej­sze­go z ksią­żąt swo­je­go cza­su. Ulęk­nąć się ta­kiej woj­ny mo­gło bit­niej­sze na­wet ple­mię od kup­czą­cych miesz­kań­ców Rygi: bo je­że­li wal­ki z Li­twi­na­mi i Wal­de­ma­rem, kró­lem duń­skim, były w sta­nie tak sil­nie za­chwiać mie­czo­wym za­ko­nem, iż w r. 1237 szu­kał oca­le­nia w opie­ce Krzy­ża­ków, – Ja­kie­goż losu mo­gło się spo­dzie­wać mia­sto? A cho­ciaż­by nie­przy­ja­ciel nie prze­ła­mał mu­rów miej­skich, któ­re Ryga za­wdzię­cza­ła swe­mu do­bro­dzie­jo­wi bi­sku­po­wi Al­ber­to­wi, – to nie mniej smut­ne były skut­ki woj­ny. Woj­na zry­wa­ła wszel­kie ko­mu­ni­ka­cye; taki są­siad, jak ksią­żę po­łoc­ki albo smo­leń­ski, mógł od­ra­zu za­ta­mo­wać do­wóz to­wa­rów lą­dem, nie do­pu­ścić spła­wu na Dźwi­nie, po­wię­zić kup­ców i skon­fi­sko­wać le­żą­ce na skła­dach to­wa­ry. Jed­na taka woj­na mo­gła za­chwiać byt mia­sta, a przy­najm­niej za­bić na dłu­gi czas jego za­moż­ność. Nie po­mi­nę­li też Niem­cy żad­ne­go środ­ka, mo­gą­ce­go im za­pew­nić bło­go­sła­wio­ny po­kój. Z każ­dym są­sia­dem za­war­to trak­tat, od­na­wia­ny po­tem przy każ­dej nada­rzo­nej spo­sob­no­ści. Sto­sun­ki z Li­twą sta­nę­ły na bar­dzo przy­ja­znej sto­pie, gdy w po­ło­wie XIII wie­ku wiel­ki ksią­żę Men­dog przy­jął re­li­gję chrze­ściań­ską. Apo­stol­stwo za­ko­nu przy­nio­sło mu za­raz świet­ne owo­ce w hoj­nych nada­niach Men­do­ga(2), z któ­rych Ryga nie­ma­łe tak­że cia­gnę­ła ko­rzy­ści. Nad­to ma­gi­strat był w cią­głej ko­re­spon­den­cyi to z bi­sku­pem, to zno­wu z księ­ciem po­łoc­kim(3), a po­słań­cy miej­scy bie­ga­li czę­sto do Smo­leń­ska. Je­den tyl­ko No­wo­gród, nie mo­gąc prze­ba­czyć Ry­dze jej ol­brzy­mie­go wzro­stu, trwał w swej daw­nej za­wzię­to­ści. Ar­chi­wa Rygi i Kró­lew- – (1) Te­sta­ment Mo­no­ma­cha przy­ta­cza w opi­sa­niu Miń­ska Sy­ro­kom­la. Tek. Wil… str. 207.

(2) Ra­czyń. Cod… dipl. Litw akta z lat 1253, 1255, 1257, 1259, 1290, s. 3, 7 i nast.

(3) Patrz ni­żej akta Nr. 1, 2, 5.

ca do­cho­wa­ły tyl­ko w czę­ści do­ku­men­ta z owych cza­sów, a jed­nak roz­pa­tru­jąc się w nich, jak­że nam żywo sta­je przed oczy­ma ob­raz tego ży­cia ku­piec­ko-dy­plo­ma­tycz­ne­go.

Oto już w pierw­szej ćwier­ci XIII wie­ku wi­dzi­my kup­ców z Rygi i wie­lu in­nych miast han­ze­atyc­kich, osia­dłych sta­le w Smo­leń­sku. Ich skle­py znaj­do­wa­ły się w osob­nym bu­dyn­ku, gdzie, oraz cza­so­wo do mia­sta przy­by­wa­ją­cy "go­ście" znaj­du­ją od­po­wied­nie po­miesz­cze­nie; skąd bu­dy­nek na­zwa­no "Go­ścin­nym dwo­rem". Dwór ma swo­ją kasę z po­wszech­nych skła­dek po­wsta­ją­cą; rzą­dzi się wła­sną usta­wą na wzór Skry No­wo­grodz­kiej uło­żo­ną, a naj­wyż­szy nad­zór nad jej wy­ko­na­niem po­wie­rzo­ny "Ol­der­ma­ro­wi" albo "Sta­ro­ście Ła­ciń­skie­mu'". Niem­cy mają tak­że w mie­ście "ła­ciń­ską cer­kiew", zwa­ną cza­sem przez miesz­kań­ców "ła­ciń­ską boż­ni­cą", w któ­rej za­cho­wa­ne są urzę­do­we wagi i mia­ry. Dru­gie ta­kież znaj­do­wa­ły się w cer­kwi "Bo­ga­ro­dzi­cy na gó­rze.". Je­że­li waga tar­go­wa zła­ma­ła się, albo była po­dej­rza­ną – spraw­dza­no ją z tam­te­mi.

Go­ście nie­miec­cy wzbo­ga­ca­li się pręd­ko, ale swem po­stę­po­wa­niem wy­ro­bi­li so­bie u kra­jow­ców po­wszech­ną nie­chęć. Wła­ści­wy im po wszyst­kie cza­sy ego­izm, dą­żą­cy otwar­cie do wy­łącz­ne­go za­gar­nię­cia wszel­kich ko­rzy­ści han­dlo­wych, ze szko­dą in­nych na­ro­do­wo­ści, licz­ne wy­rzą­dzał stra­ty kup­com miej­sco­wym. Wspo­mnie­li­śmy do­pie­ro o usta­wie go­ści nie­miec­kich; otóż usta­wa ta po­mię­dzy roz­ma­ite­mi prze­pi­sa­mi, do­ty­czą­ce­mi we­wnętrz­ne­go po­rząd­ku, ozna­cza­ła tak­że kary za prze­wi­nie­nia człon­ków gmi­ny. Tak na­przy­kład, ten kto za­cią­gnął po­życz­kę nie od Niem­ca, lecz od Ru­si­na, Fla­mand­czy­ka lub An­gli­ka, pła­cił kary i o grzy­wien sre­bra od każ­dej set­ki dłu­gu, a je­śli sam po­ży­czył cu­dzo­ziem­co­wi, tra­cił całą wy­po­ży­czo­ną sumę. Nie­miec, któ­ry wszedł w spół­kę z kup­cem ru­skim, wa­lij­skim, fla­manc­kim lub an­giel­skim albo gdy przy­jął ich to­wa­ry na fracht, ule­gał ka­rze 50 grzy­wien sre­bra(1).

Nic też dziw­ne­go, że cu­dzo­ziem­cy, rzą­dzą­cy się ta­kie­mi za­sa­da­mi, zo­sta­li znie­na­wi­dze­ni od miej­sco­wych kup­ców, i że ci ostat­ni sta­ra­li się im róż­ne­mi spo­so­ba­mi szko­dzić. Czę­sto np. to­wa­ry na­by­te od Niem­ca, zwra­ca­no po nie­ja­kim cza­sie, do­ma­ga­jąc się od­da­nia pie­nię­dzy. Ku­piec, na­ra­żo­ny tem na stra­ty, sta­wiał opór nie­słusz­nym żą­da­niom; stąd spór, a na­stęp­nie spra­wa wy­ta­cza się przed w. księ­cia.

–- (1) Skra No­wo­grodz­ka, art. 28, 29, 31, 103; trak­tat Mści­sła­wa 1228 i Akt z r. 1298 (Cod… dipl. Lu­be­cen. DCLXXVI p. 607), w któ­rym Ryga zo­bo­wią­zu­je się wy­peł­niać Skrę No­wogr.

Nie­chże wy­rok wy­padł po­myśl­nie dla kra­jow­ca, to prze­ciw­nik mu­siał jesz­cze uiścić uciąż­li­we opła­ty są­do­we, czy­li tak zwa­ny "pe­re­sud". Go­rzej jesz­cze było, gdy spra­wa do­sta­ła się w ręce któ­re­mu z niż­szych urzęd­ni­ków ksią­żę­cych; od ar­bi­tral­no­ści jego sądu nic nie mo­gło za­sło­nić, a ze­sła­ny urzę­dow­nie eg­ze­ku­tor, no­szą­cy ty­tuł "dziec­kie­go", aresz­to­wał go­ścia, a czę­sto i za­ku­wał w dyby(1); by­wa­ło też, że wła­sność jego ule­ga­ła czę­ścio­wo lub w ca­ło­ści za­bo­ro­wi. Je­śli ksią­żę wy­pra­wiał się na woj­nę – nowy kło­pot dla kup­ca, bo czę­sto­kroć jego cze­ladź albo i on sam gwał­tem zmu­sza­ni byli do uczest­ni­cze­nia w wy­pra­wie. Nad­to same za­trud­nie­nia ku­piec­kie ule­ga­ły wie­lu ogra­ni­cze­niom. Nie­miec przy­wo­zi to­wa­ry do Smo­leń­ska i za­trzy­maw­szy się tu dni parę, wy­ru­sza na głęb­szą Ruś, gdzie sprze­daż ko­rzyst­niej­sze mo­gła wy­dać re­zul­ta­ty: Smo­leńsz­cza­nie za­trzy­mu­ją go, twier­dząc, że Niem­com tyl­ko do tu­tej­sze­go mia­sta przy­wo­zić wol­no to­wa­ry, a han­del w dal­szych ku wscho­do­wi zie­miach, we­dle ich mnie­ma­nia, słu­ży tyl­ko kup­com miej­sco­wym.

Na­wza­jem Niem­cy, chcąc za­gar­nąć wszel­kie zy­ski frach­tu, za­prze­cza­li kup­com smo­leń­skim pra­wa pro­wa­dze­nia to­wa­rów mo­rzem; w naj­lep­szym ra­zie do­zwa­la­li na ko­mu­ni­ka­cyę nie da­lej, jak z Go­tlan­dyą. Ale zno­wu sta­ra­li się temu przy­zwo­le­niu ode­brać całą rze­czy­wi­stą war­tość, na­kła­da­jąc wy­so­kie cła na stat­ki spła­wia­ne Dźwi­ną do Rygi, lub co gor­sza, wy­ko­ny­wa­jąc na swo­ją ko­rzyść groź­ne w śred­nich wie­kach, a upo­wszech­nio­ne w pół­noc­nej Eu­ro­pie, pra­wo o roz­bit­kach (jus na­ufra­gii). Był to zwy­czaj przy­własz­cza­nia wszel­kich przed­mio­tów, po roz­bi­ciu stat­ku wy­rzu­co­nych przez wodę na brzeg, a su­ro­wy prze­pis nie ogra­ni­cza­jąc się to­wa­ra­mi, pod­da­wał na­wet ura­to­wa­ną z wody osa­dę stat­ku w wiecz­ną nie­wo­lę wła­ści­cie­lo­wi brze­gu. Albo zno­wu przy wa­że­niu to­wa­rów w Ry­dze, nie­miec­ki waż­nik żąda od sprze­da­ją­ce­go Ru­si­na opła­ty wa­go­we­go. Nie­świa­do­my miej­sco­wych zwy­cza­jów, już się zga­dza za­pła­cić, ale sprzecz­ka o ilość; tak­sa smo­leń­ska wspo­mi­na o "ku­nach, skór­kach i no­ga­tach", a w Ry­dze tym­cza­sem inny ga­tu­nek mo­ne­ty w obie­gu. Le­d­wie, że się ta sprzecz­ka za­koń­czy­ła, już nowy po­wód do kłót­ni: oto ów sprze­daw­ca ku­pu­je te­raz grzyw­nę sre­bra i każą mu zno­wu opła­cać wa­go­we; to się sprze­ci­wia prak­ty­ko­wa­nym w jego zie­mi zwy­cza­jom(2) Ru­sin więc od­ma­wia zu­peł­nie opła­ty i na­wet oba­wa, aby go "bi­ryc" nie osa­dził w aresz­cie, nie jest w sta­nie skło­nić go do zgo­dy. Do­daj­myż jesz­cze szy­ka­ny – (1) Trakt. Ja­rosł. 1195, i trakt. Mści­sia­wa 1228.

(2) Trak­tat Mści­sta­wa 1228: "aże pro­dast ne dati ni­cze­go że".

są­dów miej­skich, któ­re obok wła­ści­we­go Niem­com za­mi­ło­wa­nia w prze­wle­kłych for­mach, nie ustę­po­wa­ły pew­nie są­dom smo­leń­skim co do uciąż­li­wo­ści.

Nie bra­ko­wa­ło tedy… jak wi­dzi­my, po­wo­dów do obu­stron­nych nie­chę­ci, a gdy prze­peł­ni­ła się mia­ra cier­pli­wo­ści, wy­bu­cha­ła woj­na, je­że­li tyl­ko tego wy­ra­zu użyć wol­no na ozna­cze­nie owe­go po­śred­nie­go po­ło­że­nia po­mię­dzy otwar­tym bo­jem w polu, a pro­stem ze­rwa­niem sto­sun­ków przy­ja­znych; po­ło­że­nia, któ­re tem dłu­żej trwa­ło, że nie pręd­ko wio­dło do kro­ków sta­now­czych, a któ­re traf­nie na­zwa­no w trak­ta­cie r. 1228 "po­ko­jem, co był nie­spo­koj­ny"(1) Jed­nak­że obie­dwie stro­ny spo­strze­ga­ją smut­ne skut­ki tego sta­nu nie­pew­no­ści, spro­wa­dza­ją­ce­go zu­peł­ną sta­gna­cyę w in­te­re­sach; skła­nia­ją się więc do zgo­dy. I oto, gdy "do­bry czło­wiek Tu­masz Smo­la­nin" za­chę­ca współ­ziom­ków do za­ła­go­dze­nia kłót­ni z Niem­ca­mi, je­den z ry­ce­rzy mie­czo­wych, "boży dwo­rza­nin Rol­fo z Ka­sze­la", skła­nia dru­gą stro­nę do po­ko­ju. Ja­koż wkrót­ce, pa­nu­ją­cy w Smo­leń­sku ksią­żę Mści­sław mia­no­wał po­słów:" swe­go lep­sze­go popa Je­re­mie­ja, a z nim umne­go męża Pan­ta­le­ja". Ci dwaj za­raz wy­bra­li się do Rygi, gdzie umó­wiw­szy się z miesz­cza­na­mi o punk­ta wstęp­ne, po­je­cha­li "na brzeg" Goc­ki" do sław­ne­go mia­sta Wis­by. Tu­taj stan ku­piec­ki wy­de­le­go­wał do trak­to­wa­nia z nimi "umnych kup­ców Re­gne­bo­da, Die­tiar­ta i Ada­ma", z któ­ry­mi po­sło­wie smo­leń­scy, usu­nąw­szy wszel­kie trud­no­ści, uło­ży­li wa­run­ki po­ko­ju. Po­zo­sta­wa­ło już tyl­ko spi­sać akt uro­czy­ście i przy­wie­sić doń pie­czę­cie. Dla do­peł­nie­nia tej waż­nej czyn­no­ści po­sło­wie po­wró­ci­li do Rygi, i tu wo­bec bi­sku­pa i pro­bosz­cza ryg­skich, Vo­lqu­ina mi­strza ka­wa­le­rów mie­czo­wych, w przy­tom­no­ści miej­sco­wych oby­wa­te­li i wszyst­kich ła­ciń­skich kup­ców przy­stą­pio­no do na­pi­sa­nia trak­ta­tu. Na­uczo­ne świe­żem do­świad­cze­niem stro­ny, oświad­cza­ją, że "dzia­ła­ją w do­brej wie­rze, bo ona jed­na na­da­je trwa­łość umo­wom", i sta­no­wią przedew­szyst­kiem, iż chcą mieć umo­wę nie­wzru­szo­ną, tak da­le­ce, "że cho­ciaż­by, co nie daj Boże, zda­rzy­ła się bój­ka, albo na­wet czło­wiek utra­cił ży­cie", to nie ma wca­le na­ru­szać mię­dzy nimi po­ko­ju, lecz bę­dzie za­ła­go­dzo­nem w ten spo­sób, iżby obie stro­ny były za­do­wol­nio­ne. Na­stęp­nie ozna­czo­no szcze­gó­ło­we kary za róż­ne prze­stęp­stwa oraz moc i ro­dzaj do­wo­dów; za­bez­pie­czo­no nie­wzru­szo­ność zo­bo­wią­zań cy­wil­nych i han­dlo­wych, tu­dzież raz za­pa­dłych wy­ro­ków; wresz­cie okre­ślo­no gra­ni­ce róż­nych opłat i po­dat­ków. Naj­waż­niej­szym jed­nak punk­tem ca­łej umo­wy było znie­sie­nieI.

UMO­WA KSIĘ­CIA LI­TEW­SKIE­GO GER­DE­NIA, PANA NA PO­ŁOC­KU I WI­TEB­SKU Z MI­STRZEM KA­WA­LE­RÓW MIE­CZO­WYCH; W RY­DZE 1264 ROKU (1).

Kniaź Ger­deń kła­nia­jet­sia wsem' tem' kto wi­dit' suju hra­mo­tu tie ludi szta nyne żiwi sut' a tem' kto na­po­sle prii­dut… tiem' wie­do­mo budi(2) kak mir esmy stwo­ri­li pro­me­zi me­ste­ria i s rar'many riż­sky­mi… i s po­ło­cza­ny i wid'bla­ny… tako kako hra­mo­tie na­pi­sa­no(3), tako im nado wse­ju ze­mle­ju otstu­pi­ti… szto est' lo­ty­gol­ska­ja ze­ml­ja kak ne w'stu­pa­ti sia na tuju ze­ml­ju… szto kniaź kon­stian­tin dał me­ster­ju s swo­jem bra­te­ju s swo­eju hra­mo­to­ju i s pe­czat'ju… kako bole togo na tu ze­ml­ju ne po­isky­wa­ti… we­rchu togo pro tu pa­kost(6) szto sia w roz­mir'i stwo­ri­ło… kak im oto obo­ju sto­ro­nu otstu­pi­ti(7) szto ruś­ka­ja ze­ml­ja slo­wet' po­łocz­ka­ja… ot toe ze­mli me­ster­ju i bra­ti ego otstu­pi­ti s wse­ju praw­do­ju(8). we­rchu togo ne­mecz­ko­mu go­stiu w po­łocz­sku­iu wol­no echa­ti i tor­go­wa­ti ku­pi­ti i pro­da­ti… ta­ko­że po­lo­cza­nom i wi­di­bl­ja­ni­nu wol­no go­stitf w rigu i na got'sky be­reg… a gde bu­det' kto komu wi­tio­wat w tom' go­ro­de pra­wi­ti(11) gde tot cze­fo­wiek żi­wet'. inde sud emu ne iska­ti… w ko­to­roi wo­ło­sti cze­ło­wiek izwi­nit­sia(12) tu emu praw­da dati.(13) ili wina ego(14) a sta­ro­mu miru sto­ia­ti… knia­zia ger­de­nia… kniaź ty­ich kto po tiem bu­det'. szto po­kle­pa­ni na rie­zne(15) i szto sło­wet… ło­ty­gol­ska­ja ze­mlia ot togo sia otstu­pi­li s wse­ju praw­do­ju me­ster' ta­ko­że bra­fia ego otstu­pi­li… szto slo­wet' po­focz­ska­ia ze­ml­ja so wse­ju

Ksią­żę Ger­deń kła­nia się tym wszyst­kim, któ­rzy pa­trzą na tę hra­mo­tą Tym lu­dziom, co te­raz żyją, i tym, któ­rzy po­tem przyj­dą (na świat) ni­niej­szem niech bę­dzie wia­do­mo, iże­śmy uczy­ni­li po­kój mię­dzy mi­strzem i raj­ca­mi Ryg­ski­mi a Po­ło­cza­na­mi i Wi­tebsz­cza­na­mi. We­dług tego iak na­pi­sa­no w hra­mo­cie, po­win­ni oni (t.j. Po­ło­cza­nie) ustą­pić z ca­łej zie­mi Lo­ty­gol­skiei(4) i nie wkra­czać do tej zie­mi, gdyż ksią­żę Kon­stan­ty(5) dal ją mi­strzo­wi i bra­ci iego, z li­stem swo­im z pie­czę­cią (za­pew­nia­ją­cym), iż nie bę­dzie nig­dy ro­ścił do niej praw. Nad­to, co się ty­czy po­czy­nio­nych w cza­sie woj­ny krzywd, obie stro­ny zrze­ka­ją się pre­ten­syi. Mistrz i bra­cia jego ustę­pu­ją z wszel­kie­mi pra­wa­mi zie­mię ru­ską, któ­ra się zo­wie po­łoc­ką. Nad­to, wol­no bę­dzie go­ścio­wi nie­miec­kie­mu(9) do zie­mi po­łoc­kiej jeź­dzić i han­dlo­wać (tam), ku­po­wać i sprze­da­wać; po­dob­nież Po­ło­cza­nom i Wi­teb­scza­ni­no­wi… wol­no bę­dzie go­ścić w Ry­dze i na Goc­kim brze­gu(10); a gdzie­kol­wiek kto komo za­wi­ni, w tem mie­ście na­je­ży się roz­pra­wić, w któ­rem ten czło­wiek miesz­ka; gdzie­in­dziej zaś sądu nań nie szu­kać – je­śli w któ­rej wło­ści ten czło­wiek uspra­wie­dli­wi się tam go unie­win­nić, chy­ba że istot­nie wi­nien. A daw­ny po­kój niech za­cho­wa moc swo­ją.

Ksią­żę Ger­deń i ksią­żę­ta jego na­stęp­cy zrze­kli się ze wszel­kie­mi pra­wa­mi tego, do cze­go ro­ści­li pra­wa i tak zwa­nej zie­mi Lo­ty­gol­skiej; po­dob­nież mistrz i bra­cia jego zrze­kli się tak zwa­nej zie­mi Po­łoc­kiej ze wszel­kie­mi pra­wa­mi(16).

(1) Pierw­szy ten dy­plo­mat waż­ny jest pod tym wzglę­dem, że za­zna­ja­mia nas z Ger­de­niem ks. na Po­łoc­ku i Wi­teb­sku, o któ­rym ani kro­ni­ka By­chow­ca, ani Stryj­kow­ski nie wspo­mi­na­ją. Z do­tąd zna­nych źró­deł wia­do­mo jest, że wy­gna­ny przez Men­do­ga Tow­ci­wilł, przed śmier­cią jesz­cze jego zno­wu pa­no­wał na Po­łoc­ku. Pierw­sza kro­ni­ka No­wo­grodz­ka opo­wia­da pod r. 1262, że Tow­ci­wiłł, ksią­żę po­łoc­ki brał udział w wy­pra­wie ksią­żąt ru­skich pod Jur­jew. Wkrót­ce po śmier­ci Men­do­ga za­szłej na je­sie­ni w r. 1263 ks. Tow­ci­wiłł zo­stał za­mor­do­wa­ny, "tog­da Li­twa po­sa­di­ła swoj kniaź w Po­łot'sk" po­wia­da pierw­szy kro­ni­karz No­wogr. pod r. 6771. Nie­wąt­pli­wie więc był nim Ger­deń, a nie Iza­sław, jak przy­pusz­cza p. Ku­nik, bo ten dla Li­twy nie był "swój". Ger­den Gor­don, we­dług ta­bli­cy ge­ne­alo­gicz­nej Le­le­we­la, za­ślu­bił Prak­se­dę, cór­kę księ­cia Ger­mun­da, i był oj­cem An­drze­ja bi­sku­pa Twe­ru, zmar­łe­go 1323 r. On to po­dob­no jest wy­li­czo­ny po­mię­dzy ba­ro­na­mi i krew­ny­mi Men­do­ga w ak­cie z 1260 r. któ­rym Men­dog de con­si­lio vo­lun­ta­te et con­sen­su He­re­dum no­stro­rum no­stro­ru­mque no­bi­lium da­ro­wu­je za­ko­no­wi mie­czo­we­mu całe swo­je kró­le­stwo: "te­stes sunt… Lan­gu­inus so­ro­rius no­ster Lij­geykc Scha­we Bixe Bu­nem­ri… Ba­ro­nes et con­san­gu­inei Par­bus­se de vere Ger­di­ne de Nulf­fwe­ge Uese­ge­le ibi­dem et Par­bus­se lu­nior de fra­tri­bus pre­dic­tis fra­tres Sin­de­ra­mus de fra­tri­bus mi­no­ri­bus fra­ter Adol­phus et sui so­cii et alij quam plu­res etc. " (Li­tes ac res gest. Cru­cif. I, II – 43; Racz. Cod… dipl. Litv… p. 19). Wspo­mnia­ny w ak­cie mistrz jest ten sam, któ­re­go kro­ni­ka By­chow­ca (str. 12) zo­wie "Fla­dra Li­flan­ski", a Stryj­kow­ski (1, 322) "mi­strzem Li­fland­skim Flan­drą". Istot­ne na­zwi­sko owe­go mi­strza było Kon­rad von Man­dern (od 1263 lub 1264 do 1267).

(2) Pierw­szy ustęp tego trak­ta­tu jest pra­wie do­słow­nem tló­ma­cze­niem uży­wa­nej w za­chod­niej Eu­ro­pie po­cząt­ko­wej for­mu­ły trak­ta­tów: omni­bus qui nunc sunt aut erunt, has li­te­ras vi­su­ris vel au­di­tu­ris si­gu­ili­ca­mus te­no­re pra­esen­tium etc. Ztąd też moż­na wno­sić, że ni­niej­szy od­pis zro­bio­ny jest nie z ory­gi­na­łu lecz z prze­kła­du z ję­zy­ka ła­ciń­skie­go; for­mu­ła przy­to­czo­na jest tak da­le­ce obcą umo­wom za­wie­ra­nym na Rusi, iż w żad­nym ze zna­jo­mych nam trak­ta­tów, jak np. Ole­ga i Igo­ra z Gre­ka­mi, Mści­sła­wa z Rygą i Go­tlan­dyą, No­wo­gro­du z Niem­ca­mi, i w ni­żej za­miesz­czo­nych po­mni­kach jej… nie znaj­du­je­my. Licz­ne omył­ki w pi­sa­niu, zda­je się, że jesz­cze wię­cej do­mysł ten wspie­ra­ją, zwłasz­cza, że akt da­to­wa­ny w Ry­dze.

(3) TAK OKA­KO ГPA­MO HA­ПИCA­HO. W wy­da­niu Ko­mis­syi Ar­che­ograncz­nej, prze­dru­ko­wa­no w ten spo­sób: "tak kako gra­mo­ta na­pi­sa­na". W po­do­bi­znie wy­raz ostat­ni wy­raź­nie daje się od­czy­tać "na­pi­sa­no"; dla­te­go skró­ce­nie грамо czy­tać za­pew­ne na­le­ży "gra­mo­tie". W po­mni­kach ję­zy­ka cer­kiew­ne­go, rów­nie jak w przy­wi­le­jach uży­wa­ny by­wał lo­ca­ti­vus bez przy­im­ka (np. Кыквв, льтв); w trak­ta­cie ks. Ja­ro­sła­wa z po­sła­mi nie­miec­ki­mi 1195 roku po­wie­dzia­no: Aże bo­udet' soud knię­ziu Now­go­roc­ko­mu No­wie­go­ro­die etc.

(4) Zie­mia Ło­ty­gol­ska, czy­li Ło­ty­go­lia le­ża­ła nad mo­rzem na pra­wym brze­gu Dżwi­ny, gdy na le­wym roz­cią­ga­ła się dłu­gim pa­sem Se­mi­go­lia. "… quam Let­to­niam ipsi nunc po­ssi­dent que in vul­ga­ri Li­th­wa­ni­co vo­ca­tur La­ti­ho­lij… " (Li­tea ac res gest.

praw­do­ju… siju hra­mo­tu tog­dy na­psa­na w rize koli boh byl 1000. liet… i… 200 i 60. Bet… i 4. liet po ro­żen bo­żii dni za tri' dni).

A akt ten spi­sa­no w Ry­dze w 1264 lat od byt­no­ści Boga (t.j… od na­ro­dze­nia Chry­stu­sa) na trzy dni przed świę­tem Bo­że­go Na­ro­dze­nia.

Cru­ci­fer. III, 183). "Ne­ko­to­ry­je lude na imia Ła­ty­ho­ły ko­to­ryi se­de­li nad be­re­hom mor­skim" (kro­ni­ka By­chow. str. 3). "Wszak­że Kier­nus z Gim­bu­tem bra­tem za­raz się swo­jej szko­dy po­mści­li, bo z onym go­to­wym woj­skiem prze­pra­wiw­szy się za Dźwi­nę wszyst­ką Lo­tew­ską, albo Lo­ti­hal­ską, dziś zo­wią Li­fland­ską zie­mię, wszerz i wzdłuż zwo­jo­wa­li". (Stryj­kow­ski I, 87).

(5) W isto­cie ks. Kon­stan­ty ustą­pił ry­ce­rzom rze­czo­ną zie­mię, jak się prze­ko­ny­wa­my z bul­li pa­pie­ża Urba­na VI 1264 roku, 20 śierp­nia, w któ­rej na proś­bę za­ko­nu za­twier­dza tę da­ro­wi­znę. Ale trud­no zgad­nąć, ja­kiem pra­wem ks. Kon­stan­ty mógł taką da­ro­wi­znę ro­bić? Z daty bul­li wno­sić moż­na, że ces­sya zie­mi za­ko­no­wi za­szła nie­wie­le wcze­śniej r. 1264; tym­cza­sem, jak oka­zu­je cy­ta­ta w pierw­szym przy­pi­sku przy­to­czo­na, w r. 1262 pa­no­wał Tow­ci­wiłł, któ­ry za­mor­do­wa­ny zo­stał w po­cząt­ku r. 1264. Kto był ten ks. Kon­stan­ty? tak­że trud­no od­po­wie­dzieć. P. Ku­nik przy­pusz­cza, że był bra­tem Mści­sła­wa Da­wi­do­wi­cza. Pierw­sza kro­ni­ka no­wo­grodz­ka po­mię­dzy ksią­żę­ta­mi, któ­rzy w r. 1262 przy­ję­li udział w wy­pra­wie pod Jur­jew, za­miesz­cza ks. Kon­stan­te­go, zię­cia Alek­san­dra; być więc może, iż to jest jed­na i ta sama oso­ba. Kto wie wszak­że, czy owym Kon­stan­tym nie jest ra­czej syn Wsze­wo­ło­da w. księ­cia Wło­dzi­mie­rza nad Kla­zmą, a wnuk Je­rze­go Dłu­go­rę­kie­go? Kon­stan­ty wy­sła­ny był przez ojca w r. 1206 na ob­ję­cię księstw no­wo­grodz­kie­go i pskow­skie­go, i umarł w r. 1219. Był on spół­cze­snym Al­ber­ta III bi­sku­pa Rygi, do nie­go więc od­no­si się ustęp kro­ni­ki Ar­nol­da: " ve­rum in­ter haec pro­spe­ra, non de­fu­erunt ad­ver­sa. Si­qu­idem rex Rus­siae de Plo­sce­ke, de ip­sis Li­vo­ni­bus qu­an­do­que tri­bu­tum col­li­ge­re con­su­eve­rat, quod ei epi­sco­pus (Al­bert) ne­ga­bat, unde sa­epius gra­ves in­sul­tus ipsi ter­rae et ci­vi­ta­ti su­pra­dic­tae fa­cie­bat. Sed Deus sem­per suos pro­te­ge­bat. " (Chron. Slav… lib. VII, cap. VIII). Bar­dzo być może, iż skut­kiem owej bo­żej pro­tek­cyi, Kon­stan­ty ustą­pił Niem­com pew­ną część ziem po­gra­nicz­nych, i, że o tem ustęp­stwie list księ­cia Ger­de­nia wzmian­ku­je.

(6) Sło­wiań­ski wy­raz "pa­kost" roz­ma­ite po­krew­ne ma zna­cze­nia; i tak zna­czy jak w ni­niej­szym dy­plo­ma­cie krzyw­dę, szko­dę: "i da ne pa­ko­stiat sto­ro­nie toj", niech wstrzy­ma­ją się od czy­nie­nia szkód w tej oko­li­cy (trak­tat Igo­ra § 9); uży­wa się też w zna­cze­niu obe­lgi: "aże po­sło­wi pri­go­dit­sia pa­kost' ili po­po­wi w wsia­koj obi­die za dwa cze­ło­wie­ka pła­ti­ti dań. " (Trak­tat Mści­sła­wa z Rygą 1229 r.); w zna­cze­niu zło­śli­wo­ści, pso­ty: "A kto pa­kosz­cza­mi koń za­rie­żet", a kto ko­nia przez złość za­bi­je (Ru­ska Praw­da § 58, u Ra­ko­wiec… tom II, str. 98); w zna­cze­niu nie­przy­zwo­ite­go po­stę­po­wa­nia: "wcho­dia że Ruś w go­rod, da nie two­riat pa­ko­sti. " (Trak­tat Igo­ra); w zna­cze­niu prze­szko­dy: "cho­di­ti Niem'czem i Gtia­nom w Now­go­rod bez pa­ko­sti nie obi­dim ni­kym­że, Aże bo­udct' soud księ­ziu Now­go­roc­ko­mu No­wie­go­ro­die ili Nie­miec­ko­mu w Niem­czech a w tom' miru iti go­stiu do­mow' bez pa­ko­sti. " (Trak. Ja­rosł. Wło­dzi­mie­rzo­wi­cza 1195). "Now­go­ro­ciu go­sti­ti na Goc­kyi be­reg bez pa­ko­sti. " (Trak­tat Alek­san­dra Ja­ro­sła­wi­cza 1257 – 1259); "Ła­ti­ne­sko­mu jest' woł­no u Smol­ne­ske, ko­to­ryi to­war cho­czet ku­pi­ti bez pa­ko­sti". (Trak­tat Mści­sła­wa z Rygą 1228).

(7) In­ter­punk­cya w tem miej­scu jest tak myl­ną, że utrud­nia samo zro­zu­mie­nie tek­stu; w tłó­ma­cze­niu więc ostat­nie­go zda­nia wca­le na nią nie zwa­ża­łem, idąc za głów­ną my­ślą aktu.

(8) "Otstu­pi s wse­ju praw­do­ju" prze­ło­ży­łem w ten spo­sób: "ustę­pu­ją ze wszel­kie­mi pra­wa­mi*; może to zna­czyć tak­że: od­stą­pić z całą rze­tel­no­ścią, szcze­ro­ścią. "Praw­da" wy­raz czy­sto sło­wiań­ski uży­wa­ny był w roz­ma­itych zna­cze­niach: praw­da, pra­wo, ko­deks, za­sa­da, pro­po­zy­cya, wa­ru­nek, wy­rok. Oto kil­ka przy­kła­dów: "swo­ju praw­du wo­zmut" (trak­tat Ja­ro­sła­wa Wło­dzi­mierz. 1195); "na sej praw­die" (ta­mie i w trakt. Alek­san­dra Ja­ro­sła­wi­cza 1257 – 1259); "wzia­ti jemu tuja praw­da ko­to­ra­ja w tom go­ro­die" we­dług miej­sco­we­go pra­wa roz­są­dzić; "taja praw­da jest Rusi" – ta­kież pra­wo słu­ży Ru­si­nom (trak­tat księ­cia Mści­sła­wa z Rygą). "A my praw­du damy po boż'i praw­die" (list Arcb­pa Rygi za­miesz­czo­ny ni­żej). Z po­mię­dzy tych wszyst­kich zna­czeń naj­wła­ściw­szem zda­wa­ło mi się to, któ­re­go w tłó­ma­cze­niu uży­łem. Po­dob­nie po­wie­dzia­no w tłó­ma­cze­niu Sta­tu­tu Wi­ślic­kie­go. "A on dół sta­rej rze­ki ma zo­stać przy dzie­dzi­nie ku niej przy­le­głem ze wszyst­kiem pra­wem". (Usta­wy pra­wa ziem­skie­go wy­da­ne w Kra­ko­wie 1579, prze­dru­ko­wa­ne w Bibl. Pol. Tu­row­skie­go).

(9) "Gość, " ku­piec za­gra­nicz­ny, go­ścić – han­dlo­wać w ob­cej zie­mi. Ztąd po pol­sku go­ści­niec zna­czył wiel­ką dro­gę han­dlo­wą. W daw­nych cza­sach lu­dzi wy­łącz­nie od­da­ją­cych się han­dlo­wi za­pew­ne nie było; kup­cy przy­jeż­dża­ją­cy z za­gra­ni­cy g iści­li w zie­miach Sło­wian tyl­ko przez pe­wien czas, do­pó­ki to­wa­rów nie wy­prze­da­li, ztąd po­wsta­ła na­zwa gość.

(10) Dzi­siej­szą wy­spę Go­tlan­dyę na­zy­wa­li daw­niej Ru­si­ni brze­giem Goc­kim. Jej sto­li­ca Wis­by, pro­wa­dzą­ca naj­znacz­niej­szy han­del na Bal­ty­ku, była zwie­dza­na przez kup­ców ru­skich już na po­cząt­ku XII wie­ku; Mści­sław w trak­ta­cie r. 1228 re­gu­lu­je sto­sun­ki wza­jem­ne, już od­daw­na ist­nie­ją­ce: Wy­ra­zem Got zna­czą­cym miesz­kań­ca Go­tlan­dyi, na­zy­wa­no czę­sto i Niem­ców wo­gó­le.

(11) "W tom go­ro­de pra­wi­ti. " Pra­wi­li, opra­wi­li, od­po­wia­da daw­ne­mu pol­skie­mu spra­wić, t… j… roz­pra­wić się, udo­wod­nić. W ust. Zyg­mun­ta, za­miesz­czo­nej w Usta­wach pra­wa ziem­skie­go (str. 10) czy­ta­my: A gdy­by po­zwa­ny któ­re­go świad­ka na­ga­nił w szla­chec­twie, tedy oni dru­dzy świad­ko­wie, pro­stą po­wie­ścią mają spra­wić, iż jest szlach­ta osia­dły i na woj­nę słu­ży; a gdy go spra­wią tedy ma być przy­ję­ty za świad­ka. "Da asz­cze kto… so­two­rit kri­wo, da opraw­la­jet"; a je­śli kto… do­pu­ści się cze­go złe­go niech bę­dzie są­dzo­ny we­dle pra­wa (trak­tat Igo­ra).

(12) "W ko­to­roj wo­łost cze­ło­wiek izwi­nit­sia; " wy­ra­że­nie to dwo­ja­ko może być ro­zu­mia­ne: 1) w któ­rej wło­ści czło­wiek sta­wi się do tłó­ma­ce­nia, lub, w któ­rej wło­ści czło­wiek unie­win­ni się. Po­dob­ne wy­ra­że­nie znaj­du­je się w trak­ta­cie Mści­sła­wa: "Aże izwi­nit­sia Ru­sin u Ri­zie.., aże izwi­nit­sia Ła­ty­nin u Smol­ne­skie. " Ra­ko­wiec­ki tłó­ma­czy to tak: je­śli Ru­sin prze­wi­ni w Ry­dze… je­śli Ła­cin­nik prze­wi­ni w Smo­leń­sku nie ma być wrzu­co­ny do lo­chu. Są­dzę, że ra­czej na­le­ży tłó­ma­czyć: je­śli Ła­cin­nik za­dłu­ży się w Smo­leń­sku, nie na­le­ży go wię­zić; da­lej bo­wiem po­wie­dzia­no, że je­śli nie da za sobą po­rę­ki, to moż­na go uwię­zić.

(13) "Praw­da dati, ma od­po­wied­nie wy­ra­że­nie, "praw­da wzia­ti; " ostat­ni zna­czy… rzą­dzić się pra­wem, pierw­sze zaś sto­so­wać pra­wo. "A na­szim uriad­ni­kom dati pra­wo na obie sto­ro­ne" – a nasi urzę­du­icy mają uczy­nić spra­wie­dli­wość obu­dwu stro­nom, mówi Ka­zi­mierz Ja­giel­loń­czyk w Sta­tu­cie r. 1492 § 10 (w Zbio­rze Dzia­łyń… str. 44); "wzia­ti jemu taja praw­da ko­to­ra­ja w tom go­ro­die" (trak­tat Mści­sła­wa).

(14) "Ili wina ego, "– chy­ba, że istot­nie wi­nien. Po­dob­nie w Ru­skiej Praw­dzie: "to winy jemu w tiem niet" – to nie na­le­ży go o to wi­nić.

(15) "Po­kle­pa­ni na rie­zne". Cały pe­ry­od wo­gó­le nie­ja­sny, a przy­to­czo­ne wy­ra­że­nie jesz­cze bar­dziej czy­ni go nie­zro­zu­mia­nym. W Ru­skiej Praw­dzie pod ty­tu­łem: "O po­klep­noj wi­rie", czy­ta­my: "Asz­cze na kogo bu­diet po­klep­na­ja wira to oże bu­diet 7 po­słu­chow toż wy­wie­diet wiru, to ti umut' wie­ru"… a da­lej: "Oże swier­żet wiru to griw­na kun smiet­na­ja otro­ku, a kto iskle­pał (i kl'pał) a tomu dati dru­ga­ja griw­na" – je­że­li bę­dzie na kogo po­klep­na wira, a bę­dzie sied­miu świad­ków i ci jej do­wio­dą, to będą mie­li wia­rę… "Iskaw że li po­słu­cha, a ne na­le­zet, a ist­ca na­cznet go­ło­wo­ju kle­pa­ti, tomu dati ispra­wa że­lie­zo. Ta­koż i wo wsiech tia­żach, i w tat'bie, i w po­kle­pie, oże ne bu­det lica to tog­da, dati emu ispra­wa że­lie­zo iż ne­wo­li do po­łu­griw­ny zo­ło­ta. " Gdy szu­ka­jąc świad­ków, nie znaj­dzie ich, a oskar­żo­ne­go o za­bój­stwo ob­wi­niać bę­dzie, niech bę­dzie są­dzo­ny na do­wód przez że­la­zo. Po­dob­nież i we wszyst­kich spra­wach, i o kra­dzież i o pre­ten­sye, gdy nie bę­dzie lica musi być po­nie­wol­nie są­dzo­ny z do­wo­du przez że­la­zo. Po­dob­nie w ty­tu­le "O bo­ro­die: " "a jeże bez lu­dej a w po­kle­pie-to nie­tu pro­da­zi" – a gdy nie ma świad­ków, tyl­ko pro­ste oskar­że­nie, etc. W ty­tu­le "O po­kła­zi: " "No asz­cze na­cznet bol­szim kle­pa­ti" – a je­że­li bę­dzie ro­ścił pra­wa do więk­szej ilo­ści… Z tych przy­to­czeń wi­dzi­my, że kle­pa­ti zna­czy ro­ścić pre­ten­syę, po­cią­gać do sądu, skar­żyć i t… d. Ra­ko­wiec­ki utrzy­mu­je, że w Ga­li­cyi i na Wo­ły­niu uży­wa­ją w mo­wie wy­ra­że­nia "wkle­pać się w co, " w zna­cze­niu ro­ścić do cze­go pre­ten­sye. Trud­niej jed­nak od­gad­nąć zna­cze­nie wy­ra­zu rie­zna. W Praw­dzie Ru­skiej uży­te wy­ra­zy riez, rie­zo­im­stwo zna­czą pro­cent, li­chwę; zna­cze­nie to jed­nak nie­da­ło­by się w ni­niej­szym dy­plo­ma­cie za­sto­so­wać. Może riezń, rie­zna ma zwią­zek z wy­ra­zem rie­zat' i ozna­cza woj­nę, na­pad, na­jazd albo ra­bu­nek, – tu po­kle­pa­ni na rie­znie zna­czy­ło­by pre­ten­sye wo­jen­ne?

(16) Cały ten ostat­ni ustęp prze­peł­nio­ny jest licz­ny­mi błę­da­mi; nie obej­mu­je on w so­bie nic no­we­go, ale jest niby za­koń­cze­niem trak­ta­tu, po­wta­rza­ją­cym w krót­ko­ści wszyst­kie jego wa­run­ki. Wła­ści­wy trak­tat koń­czy się po­twier­dze­niem daw­nych umów za­war­tem w zna­nej for­mu­le "a sta­ro­mu miru sto­ja­ti, ' któ­ra ra­zem, albo na­prze­mian z obiet­ni­cą za­przy­się­że­nia trak­ta­tu, zwy­kle stoi przy koń­cu. Uwa­ża­jąc ten ustęp za… re­ka­pi­tu­la­cyę, prze­ko­ny­wa­my się, że owe "po­kle­pa­ni na rie­zne" – od­po­wia­da w sa­mym trak­ta­cie zrze­cze­niu się pre­ten­syi z cza­su woj­ny: "pa­kost' szto sia w roz­mi­rii stwo­ri­ło.. otstu­pi­ti, " – co wspie­ra do­mysł w po­prze­dza­ją­cym przy­pi­sku za­miesz­czo­ny.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: