- W empik go
Pisma. Tom 3 - ebook
Pisma. Tom 3 - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 632 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Str
Dwa ideały… 1
Lekka literatura w Polsce… 20
O piśmiennictwie peryodycznem… 40
Zbigniew Oleśnicki… 65
Kazimierz Jagiellończyk… 128
Przeznaczenia Francyi… 172
WSPOMNIENIA POŚMIERTNE:
Stefan Witwicki (1847)… 210
Józef Gorres (1848)… 212
Juliusz Słowacki (1849)… 214
Karolina z Wodzickich Mycielska, (1849)… 216
Fryderyk Chopin (1849)… 217
Ojciec Karol Antoniewicz (1852)… 221
Fryderyk Ozanain (1853)… 238
Adam Mickiewicz 855)… 241
Kajetan Koźmian (1856)… 259
Andrzej Niegolewski (1857)… 262
Zygmunt Krasiński (1859)… 263
Tytus hr. Działyński (1861)… 269
Rogier hr. Raczyński (1864)… 270
Mowa żal… na pogrzebie Wojciecha Hazy z Radlic… 272
Mowa na cześć O. Hieronima Kajsiewicza… 283
Kazanie na obłóczynach Witołdowy ks. Czartoryskiej… 311
Zakończenie wydawnictwa Przeglądu Poznańskiego… 320
Przemówienie (dnia 28 grudnia 1876)… 326DWA IDEAŁY.
(1851.)
Ktokolwiek żyje na świecie życiem serca i umysłu, ktokolwiek czuje w sobie godność duszy nieśmiertelnej, obiera koniecznie jakiś ideał i dąży do niego. Ideał raz przyjęty, prowadzi, przyświeca, ogrzewa, i chociaż nie wypełniony, do usiłowań pobudza. Oprócz tego wywięzuje się on w następstwa nieuchronne. I nietylko ludzie pojedyńczy za ideałem jak za gwiazdą przewodniczką wzrok obracają; wszystko co się na świecie we wspólność zawiązało, rodziny, pokolenia, narody, ma ideały swoje, dąży za ideałami.
Bezwzględny dla całego katolickiego świata ideał stanowi słowo Boże, spoczywające pod strażą Kościoła. Katolickie narody podnosić się ku niemu wiarą silną, cnotliwą wolą i cnotliwemi dziełami powinny. Koło niego dopiero mają krążyć inne ideały sfer pomniejszych. Wartość tych ostatnich próbuje się, jak oczywista, ich harmonią z owym ideałem chrześciańskim. Im który ideał bardziej tu zbliżony, tem pewniejsze jego światło; im dalszy, choćby głośny, obietnicami ponętny, tem większą, tem sumienniejszą w obec niego ostrożność mieć należy. Tylko ideały zgodne z prawdą Bożą posiadają siłę trwania i siłę płodności; ideały jej przeciwne przemijają, a przemijają bezowocnie.
Ideały narodów pojedyńczych są albo dziejowe, albo czasowe. Czasowe zależą od przeszłości, od obaw i nadziei, od ambicyi, od uprzedzeń nawet. Jedne i drugie świadczą o wysokości moralnej narodów, wyrzekają o ich losach. Dobre ideały wiodą narody do wielkich przeznaczeń, chronią od zguby, ratują w niebezpieczeństwach. Złe ideały ściągają na kraje wielkie klęski, i wszelkiej poprawie skutecznej drogę zagradzają.
Pan Bóg tak zrządził, że poezya pisarza czy opowiadacza najdobitniej ideały maluje, w najprzystępniejsze dla wszystkich przyobleka je szaty. Inni mogą czuć prościej i lepiej, poeci do największej liczby przemawiają. Godeł i zaklęć poezya zawsze dostarczała.
W tej chwili mamy zamiar porównać z sobą dwa ideały czasowe polskie, w pismach dwóch wielkich poetów odbite. Zanim przecież bliżej myśl naszę oznaczymy, podamy kilka historycznych uwag. Trzeba zrozumieć, wśród jakiej rzeczywistości owe dwa ideały zabłysły, co je wywyższyło, i co stanowiło albo stanowi ich znaczenie, żeby módz jeden i drugi należycie ocenić.
W epoce nieszczęśliwego zakończenia wojny Kościuszkowskiej, po upadku kraju, ideał polski, wojenny i patryotyczny, wcielał się z jednej strony w żyjącą poezyę legionów, z drugiej w uczuciowy kierunek Woronicza, Niemcewicza, tudzież całego towarzystwa puławskiego, także w usiłowania Tadeusza Czackiego. Jego urzeczywistnienie ma swoje wzniosłe strony, ma pamiątki chwały wojennej i uczestnictwa w wielkich sprawach świata, ma zasługę szkoły krzemienieckiej i kuratoryi wileńskiej. Cóżkolwiekbadź, że brakowało tam podstawy religijnej, a często i prostego pojęcia obowiązku, wyrodziły się w kraju złe następstwa, mianowicie kosmopolityzm wojskowy i osłabienie moralnych przekonań. Już to zwykle długie wojny, tudzież ciągłe koleje przemian politycznych, prowadzą za sobą rozprzężenie moralne i osłabienie najzwyczajniejszych wyobrażeń o tem co cnotliwe, a nawet o tem co godziwe. Owóż kiedy z upadkiem Napeleona nadzieje polskie upadły, zachwiały się umysły Polaków. Mało kto jął się użytecznej pracy; większość ludzi czynnych powierzyła się zwodnym wielkościom wolnego malarstwa i karbonaryzmu, zapuściła się w kolej sprzysiężeń. Nastąpiło w lat kilkanaście powstanie narodowe, najpotężniejsze z powstań polskich. Objawiły się wtedy wiara w odrodzenie i zapał; okoliczności sprzyjały, można było zwyciężyć. Upadliśmy; i jakaż nauka została z katastrofy? Oto że najmniej gorliwości pokazali dawni sprzysiężeni lóż mularskich, że nowi sprzysięźeni nie podołali zadaniu, i że najlepszych żywiołów do organizacyi sił narodowych dostarczyli ci, co nie należeli do żadnych spisków, albo co użytecznemi zajęci robotami, byli spiskom przeciwni.
Wśród sprzysiężeń litewskich wyrobił się Adam Mickiewicz. Znalazł on w kraju wiarę w podziemne środki, i wszedł w otwarty przed sobą zawód knowań tajemnych. Cnotliwej, prostej, najkorzystniejszej prawdy nie przejrzał, nie stanął przeciw głośnym mniemaniom, dał się porwać prądowi. Czy się dziwimy temu? Bynajmniej. Trudno się oprzeć wpływom zewnętrznjm, zwłaszcza wpływem ludzi, z którymi się żyje, których się kocha, których uwielbienie wywołuje wzajemność myśli i uniesień. Bądź co bądź, bolejemy że się wtedy mylił polski naród, i że się wieszcz jego omylił. Torem wielkich umysłów pochwyciwszy myśli fałszywe, Mickiewicz przydał jeszcze do złego; za wielkiemi także idąc przykładami, swoje zboczenia moralne (cóż to są za obowiązki patryotyczne, które moralnych poświęceń, moralnej surowości nie wjmagają?) upoetyzewał, wytłómaczył. Dzieje osobiste poety wykładają najlepiej jego pojęcia dawniejsze i późniejsze. Z razu przechodził próby cierpień serca ( wtedy należał już do tajnych związków, ale podrzędnie przyjmując popęd), zagrzązł potem w zmysłowych [rozkoszach, co opowiedział potężną i ognistą mową, niedobry wzór młodemu pokoleniu stawiając. Dopiero później zaczął jawnie pracować w kierunku patryotycznym i błędny ideał wznosić. Przyszła chwila nawrotu do religii, już po upadku rewolucyi 1831 roku. W tej epoce życia swego Mickiewicz wywarł wpływ potężny, przekonał, pociągnął wielu, pokierował umysły na drogę prawd wysokich i rzeczywistej tradycyi narodowej. Wielka to zasługa, wszakże i tu odezwało się w jego pieśni kilka fałszywych akordów. Późniejsze zboczenia mistyczne poety, pomijamy. Nie przydały one ani jednego promienia do ideału, jaki naród już był z rąk jego przyjął.
Ideał Mickiewicza, wedle nas szkodliwy dla Polski, oznaczamy teraz bliżej, biorąc pod uwagę: Odę do Młodości, Walenroda, wiersz Do Matki Polki, trzecią część Dziadów, Księgi Pielgrzymstwa i ustęp Rozum i Wiara.
Oda do Młodości zaczyna się od słów pogardy dla świata. Poeta zaraz obudza niechęć, krytyczne usposobienia podsyca. Przez to, że wzbija w dumę bez granic, że zaślepia oczy na wszystko co czcić i - kochać na świecie należy, pozbawia on młode serca pogody i ufności, które są równie potrzebnemi do rozwinięcia przymiotów duszy, jak jest koniecznem słońce do wzrostu drzew i ich kwitnięcia,
Wiersz wstępny brzmi jak następuje:
Bez serc, bez ducha, to szkieletów ludy !
Ziemia dla poety to:
Obszar gnuśności zalany odmętem.
Mówi on także:
W krajach ludzkości jeszcze noc głucha.
Dopiero tak odepchnąwszy rzeczywistość, w kraj ułudny młodzieńcze umysły z sobą porywa. Pójdziemy, powiada:
Kędy zapał tworzy cudy,
Nowości potrząsa kwiatem.
Wartoż starać się zrozumieć, wartoź kochać to co istnieje? Oczywiście że nie; wyjątku tam żadnego nie ma ani dla rzeczy, ani dla ludzi; nawet o Ojczyznie najmniejszej nie napotykamy wzmianki. Nowość, nowość to wszystko. Cóż potem? Poeta coraz wyżej próżność rozkołysuje:
Młodości! ty nad poziomy
Wylatuj, a okiem słońca,
Ludzkości całe ogromy,
Przenikaj z końca do końca.
To nie dość,
Razem młodzi przyjaciele!…..
W szczęściu wszystkiego są wszystkich cele. '
Owóź bałamutny kosmopolityzm! Tak jest, kosmopolityzm tli się w głębi tych orzeczeń o ogromach ludzkości i o szczęściu wszystkich.
Jednością silni, rozumni szałem,.
dodaje jeszcze poeta, dostarczając zawczasu tłómaczenia wszystkim zachceniom pychy niedołężnej. O! ileż to sumień te wyrazy rozumni ssałem, wyrazy tak sprzeczne, tak się nawzajem wykluczające, zakłóciły i wykrzywiły?
Wiersz kończy się szaloną obietnicą, obietnicą, która o tyle lat poprzedziła wszystkie marzenia socyalistów:
Dalej bryło z posad świata!
Nowemi cię pchniemy tory,
Aż opleśniałej zbywszy się kory,
Zielone przypomnisz lata.
Wspaniała to zkądinąd liryczna poezya; nieszczęściem wykołysała ona roje próżnych myśli i czczych zamiarów. Powtarzała ją, powtarza jeszcze dotąd młodzież szukająca w przedwczesnem na świat oburzeniu, wymówki dla własnych zboczeń, albo dla niechęci do użytecznego życia. Czystych, płodnych natchnień nie wypiastowała Oda do Młodości.
Jest wielki przedział od szału do fałszu moralnego; przedział podobny istnieje między Odą do Młodości a Wallenrodem. Poemat Konrad Wallenrod tak bogaty w myśli wzniosłe, w obrazy urocze, taką muzykalnością formy pociągający, nacechowany taką doskonałością językową, powstał z najszkodliwszego wyobrażenia. Poeta wyidealizował w nim kłamstwo i zdradę na korzyść kraju, nikczemnej doktrynie złych środków dla dobrych celów, najzłudniejszej piękności użyczając. Ileż to marzeń o najrozmaitszego rodzaju Wallenrodyzmie pogodę dusz młodych odtąd zmąciło? Żaden Wallenrod się nie znalazł ( to psychologiczne niepodobieństwo), a pojęcie proste cnoty wielki w narodzie szwank poniosło. Miło jest przynajmniej pomyśleć, że pierwsza idea tego skrzywionego bohaterstwa nie w Polsce się zjawiła, i że Mickiewicz tylko Szpiega Coopera w pewnej mierze odtworzył.
Powstanie listopadowe, na którego przygotowanie nie mógł był jeszcze przeważnie wpłynąć Mickiewicz ( jego wziętość rzeczywista, powszechna, jest późniejszą), przedziela Wallenroda od trzeciej części Dziadów i od wiersza: Do Matki Polki. W Dziadach widzimy zapasy dumy człowieczej z Panem Bogiem, dumy zwyciężonej, ale nie upokorzonej prawdziwie; wszystko udramatyzowane patiyotycznie i oprawne w ramy epizodów z dziejów sprzysiężeń litewskich. Tu znowu, całe poświęcenie, cała zasługa, przy – znane młodym spiskowym, co w pierwszem uniesienia bez przeświadczenia o tem co robią, przeświadzenia, które dopiero wartość moralną czynom daje, często przypadkiem wplątali się w odpowiedzialność. Towarzystwo zaś, obok którego stawia ich poeta ( mówimy tu o towarzystwie polskiem w Warszawie), do tego stopnia śmiesznością okryte, że obryzg ironii nawet na Kazimierza Brodzińskiego pada. Me zaprzeczamy wielkości trzeciej części Dziadów. Rzadko w poezyi wszystkich krajów i wszystkich czasów śmielsza myśl w potężniejsze przyoblekła się szaty. Me brak tam ustępów najdelikatniejszej, najczystszej piękności, nie brak rzewnych opowiadań, co płaczem myśl napełniają, i długo zostawiają tęskne ślady w pamięci. Ale nam w tej chwili chodzi jedynie o moralne znaczenie poematu. (1) W wierszu Do Matki Polki, wierszu pełnym goryczy rzeczywistej, rzewnością głęboką porywającym, znajdują, się te niedobre zwrotki:
Każże mu wcześnie w jaskinię samotną
Iść na dumanie…. zalegać rohoże,
Oddychać parą zgniłą i wilgotną,
I z jadowitym gadem dzielić łoże.
Tam się nauczy pod ziemię kryć z gniewem,
I być jak otchłań w myśli niedościgły!
Mową truć z cicha, jak zgniłym wyziewem,
Postać mieć skromną jako wąż wystygły.
Przepisów dzikiego stoicyzmu nikt w życiu nie zastosował; ale co wielu zrozumiało, to że wolno mową truć z cicha.
Są piękne i szlachetne, są zbawienne rzeczy w Księgach Pielgrzymstwa. Często napotyka się tam myśli zdrowe, dowodzące o zwrocie do pojęć prostej moralności, często widać wskazany kierunek drogi, na której Polska ujrzała potem Brodzińskiego, Witwickiego, Zaleskiego, ks. Kajsiewicza. Wszakże obok rzeczy wypróbowanej wartości, razą w tej książce chwalba narodowa – (1) W trzeciej części Dziadów poeta bluźnierstwa Konrada religijnemi obrazami i słowami księdza Piotra umiarkował. Sam dał odpowiedź na szaleństwa, na zwątpienia. Ależ to rzecz doświadczona, że wszystkie podobne odpowiedzi wrażenia nie robią. Człowiek zawsze łatwiej rani jak goi, psuje jak naprawia. Strute wyrazy trafiają do wszystkich; słowa pokoju i miłości, do niektórych tylko. Jesteśmy przekonani, że prawdziwe ukorzenie "się wiedzie do troskliwości, by wydrzeć z żywota swojego karty świadczące o zboczeniach. Kto chętnie i z upodobaniem grzechy opowiada, ten się jeszcze nie poprawił. Uważajmy co najwięcej u nas z Dziadów powtarzano, co najłacniej w pamięci utkwiło. Czy owa śliczna modlitwa Ewuni… czy cudne aniołów śpiewy, czy chwilami pełne namaszczenia wyrazy księdza Piotra? Nie, bynajmniej. Nasza młodzież powtarza Improwizacyę i śpiew o tej pieśni, co z grobu, krew poczuła. Zwrotka:
Tak! zemsta, zemsta, zemsta na wroga,
Z Bogiem i choćby mimo Boga!
tkwi we wszystkich pamięciach, drażni dalej kosztem siły wewnętrznej już i tak rozdrażnione uczucia, co więcej, bezbożne zuchwalstwo obudza.
i ujemny krytycyzm, skryty pod kwiatami poetycznemi, pod zaręczeniami miłości. Kownie jest źle narodom jak pojedynczym ludziom pochlebiać. Pochlebstwo zawsze upaja i zaślepia, zawsze poprawie przeszkadza. Tymczasem Mickiewicz w Księgach Pielgrzymstwa więcej się rozwodzi o doskonałości Polaków, o ich wyższości nad inne ludy, jak o potrzebie zasługi i poprawy. W nich to znajdujemy pierwsze ślady kilku zbyt śmiałych albo fałszywych myśli, które odtąd po wszystkich zakątkach ojczyzny dźwięczą. Jest tam porównanie męczeństwa Polski do męczeństwa Syna Bożego, ( porównanie tak dziś nadużywane, tak zużyte), jest zalecenie sojuszu z wolnością świata ( niebezpieczny ogólnik, którego następstwa widzieliśmy), jest zalecanie wszelkiej emigracyi jako wyraźnego obowiązku. (1)
Ale może najszkodliwsze owoce wydała owa dumna religijność, wywyższająca ciągle głowę nad ludzi: religijność, która się objawiła w prorockich uroszczeniach, albo w dziwnym trybie bratania się z Panem Bogiem. Przepowiednie napotykamy szczególniej w trzeciej części Dziadów. Zuchwalstwo religijne uderza nas i w Dziadach i w wierszu Rozum i Wiara, w którym czytamy;
Kiedy rozumne, gromowładne czoło,
Zgiąłem przed Panem jak chmurę przed słońcem:
Pan je wzniósł w niebo, jako tęczy koło,
I umalował promieni tysiącem.
I będzie błyszczyć na świadectwo wierze,
Gdy luną klęski z niebieskiego stropu:
I gdy mój naród zlęknie się potopu,
Spojrzy na tęczę i wspomni przymierze.
Odtąd ileż to proroctw, ile mistycznych śmiałości w literaturze naszej! Rzadko który pisarz z tych co Pana Boga ciągle na ustach mają, przypomni sobie piękne wiersze autora Maryi:
… Nad przepych świata i blasków pozory,
Widniejsze pióra białe zniżonej pokory. –
albo myśl spolszczona przez samego Mickiewicza:
Niech się twa dusza jako dolina położy.
A wnet po niej jak rzeka popłynie duch boży.
–- (1) Nieraz wspominaliśmy, jak szanujemy emigracyę i jak wysoko jej powołanie stawiamy. W obec narodu wyobraża ona cierpienie i poświęcenie. Cóżkolwiekbadź, jesteśmy przekonani, że nie ma powinności, nie ma potrzeby emigrować ciągle, ciągle kraju i tamtejszych spraw odbiegać. Ojczyzna na tej drodze się wycieńcza, a indywidua marnują się w wielkiej części. Podnośmy dziś głos wszyscy, tłómaczmy dobitnie obowiązki miejscowe. Dalsze emigracyę koniecznie powstrzymać należy.
Zbierając w jedno rozproszone nasze uwagi, powiemy, że Mickiewicz raczej duszę w młodzieży polskiej podnosząc i uczucie jej drażniąc, jak wzmacniając w sercach i umysłach moralne pojęcia, raczej pochlebiając namiętnościom, jak ucząc powściągliwości, raczej przystając na dualizm moralny, jak naprowadzając na drogi słoneczne, raczej dając przykład jak wyzywać Pana Boga, niźli jak się modlić do niego, przyczynił się do obłąkania sumień polskich.
Jedna ogólna o poezyi nastręcza nam się tutaj uwaga. Mówią estetycy, że poezya sobie samej celem być powinna. My temu zaprzeczamy. Wszelka poezya i wszelka sztuka mają posłannictwo przypominać nieskończone piękno, nieskończone dobro, nieskończoną miłość; budzić, poprawiać, podnosić ku Bogu, do zbawienia zbliżać. Poezya, która tego nie dopełnia, albo co gorsza, która obraża prawdy wiekuiste, zapoznała swego powołania i jest tylko próżnem bawidełkiem.,
Wedle tej zasady oceniliśmy dzisiaj poezyę Mickiewicza i ideał, jaki ona przed oczy narodu postawiła. Dla wielkości talentu litewskiego poety, mamy jak najwyższe uszanowanie; uznajemy wszystko dobre co zrobił; we wdzięcznej pamięci zachowujemy wszystkie piękne myśli, jakiemi skarbiec narodowy zbogacił. 1) Wszelako ciąg wydarzeń krajowych pokazał nam truciznę w niektórych jego zdaniach, a sumienne zastanowienie potwierdziło wrażenie tych zewnętrznych objawów. Kiedy miną rzeczy co nas bolą i kłopocą, kiedy potomność przebierze w utworach mistrza i tym sposobem wieniec jego z kwiatów szkodliwego zapachu oczyści, nie będzie potrzeba ostrzeżeń; dzisiaj są one koniecznością i obowiązkiem.
My przyznajemy, żeśmy nie zawsze surowo Mickiewicza sądzili. Był czas, kiedyśmy nikomu w uniesieniu dla niego nie dawali się wyprzedzić. Długo w jego słowach znajdowaliśmy wyraz na najczystsze uderzenia serca naszego. Czy zmieniły się w nas uczucia, czy mniej Boga i ojczyznę kochamy, czy nie tak szczerze szukamy prawdy na świecie, lub też czy chłodne doświadczenie strawiło gorącość duszy naszej? Nie, bynajmniej. Dziś tak jak kiedyś miłujemy Boga i ojczyznę, wielbimy poświęcenie, cierpienie i ofiarę, prawdy gorliwie w miarę sił naszych pataymy. Ale nas oświeciły wypadki. Już od lat kilku spostrzegliśmy, że się źle dzieje w ojczyźnie, i badając, gdzie źródło pojęć niebezpiecznych, a przynajmniej gdzie ich najponętniejsze uosobienie, znaleźliśmy się razem w obec wielkiej postaci autora Wallenroda. Nie za wszystkie zresztą dziś w kraju fałszywie dzwięczące myśli robimy poetę odpo- – (1) W znamienitość wewnętrzną Mickiewicza wierzymy jak najmocniej. Dla tego nie przestaliśmy się nigdy spodziewać, ze to wzniosłe serce raz się prawdziwie przed Panem Bogiem ukorzy i wszystkie błędy popełnione głośno uznając, da światu najpiękniejszy pokory chrześciańskiej przykład. Wiele dusz czystych błaga Pana Boga o tę łaskę dla wielkiego poety. Oby gorące modły wysłuchane zostały!
wiedzialnym. On tylko główne założenia przyjął i oznaczył. Następstwa wyciągają albo wyciągnęli inni mniej wzniosłego ducha ludzie, którzy się mało jego całkowitych natchnień radzili, i wybrali z jego pism to tylko, co im się pożytecznem wydało. Widzieliśmy ich chodzących po szlakach błędów francuzkich i błędów niemieckich. Wielu z nich nawet dawno się już przeciw Mickiewiczowi obróciło.
Cóżkolwiekbadź, przez przeciąg ostatnich lat dwudziestu ideał Mickiewicza zaprzątał u nas serca i umysły, sumieniami kierował. Sprzysięźenia wywięzywały się jedne z drugich 1) odbiegano kraju na… wyścigi, dumna, w karby moralnych zobowiązań nie ujęta religijność, na trójnóg proroczy się wdzierała, Co więcej, poeci zamiast – (1) Skryte sprzysięźenia mają wielki urok dla wyobraźni. Przyciągają ponętą niebezpieczeństwa dusze szlachetne, drażnią gorliwość nadzieją bliskiego działania. Sprzysięźenia jednakże narażają na utratę wszystkich pojęć moralnych. One gorzkiemi, trawiącemi uczuciami przepełniają serca, one krzywią umysły sofizmatami podziemnej loiki. Źe rychło dojrzewają, że bliski, prędki wybuch prawo dla nich stanowi, popadają w konieczność chwytania się wszystkich, choćby najsprzeczniejszych z moralnością środków. Me tak użyteczna, poczciwa praca, potrzebująca czasu, wytrwałych zabiegów, przygotowania i pilności; ta musi iść drogami środków cnotliwych. Sprzysiężenie wszystko naraz chce uczynić i dla tego niszczy prędzej niż stawia. Spiski zwykle stronnictwa zawięzują… żeby ubiedz politycznych współzawodników i przez organizacyę przygotowaną wpływ wyłączny osiągnąć. Doświadczenie przecież pokazało, na co taka organizacya przydatna, do czego wyłączność stronnicza prowadzi. Spiski nie przemawiają do wolnej a oświeconej woli – one potrzebują szału z jednej strony, przymusu względem drugiej. Ach! nie mówcie, że sprzysiężenia są konieczne do wyzwolenia narodu! Sprzysiężenia udawały się czasem, sprzysiężenia narodowe albo zawodziły, albo były niepotrzebne. Bez spisku byłoby się powiodło powstanie w r. 1830., spisek je tylko na niebezpieczeństwo naraził. Kiedy się miara krzywd doznanych w narodzie jakim przebrała, wtenczas bez sprzysiężeń jedno słowo, w porę przez małą liczbę ważniejszych ludzi wymówione, porusza go do gruntu. Spiskowi w razie wybuchu, który się udał, są najczęściej zawadą, kłopotem, i organizujące się społeczeństwo czemprędzej ich usuwa. A wieleż się spisków udaje? Zwykle marny ich koniec. Spiski dostarczają do więzień nieprzyjacielskich najpoświęceńszą, najgorętszą młodzież. Na tej drodze wyludnia się kraj z obywateli, których zapał i zdolność dobrze skierowane, siłęby jego moralną i umysłową były podniosły. Nie mówcie także, że spiski są potrzebne, żeby podsycać w sercach płomienną miłość ojczyzny. Jeśli tradycya rodzinna, jeśli widok wszystkich pomników wielkości narodowej, jeśli pamięć dawnych rzeczy i ciągle odnawiająca się uraza krzywd zadanych nie wpłyną dostatecznie na umysły i serca, jeśli dobre pojęcie obowiązku, stalowym puklerzem godności narodowej charakteru nie zasłoni, cóż pomogą wszystkie knowania i drażnienia? Drażnienia odbierają tylko prawdziwy hart duszom, tylko rozpaczy i rozpaczliwym natchnieniom drogę torują. Jest jedna strona, która w oczach każdego Polaka broni sprzysięźenia w przeszłości; mówimy tu o wycierpianych ofiarach, o tym długim szeregu ludzi, co śmierć za sprawę ponieśli. Niezawodnie każde poświęcenie, każde cierpienie dla ojczyzny zasługuje na cześć i pamiątkę; ale godzi się, ale jest obowiązkiem powtarzać krajowi, że istnieją inne poświęcenia użyteczniejsze, inne cierpienia płodniejsze w owoce. Niestety, u nas urok poetyczny otaczał tylko dotąd Sybir, więzienia, rusztowania. Rwała się młodzież niedojrzała, rwali się ludzie niepytający o do – koić i wzmacniać, ani na chwilę nie przestali drażnić ran zaognionych, i skrwawionej szaty ojczyzny przed oczyma rozciągać(1).
Wszystkie ujemne dążenia skorzystały z tych usposobień. Sceptycyzm francuzki Towarzystwa demokratycznego, panteizm niemiecki, ironia Słowackiego, mistycyzm religijny ( tyle u nas mamy rodzajów mistycyzmu dogmat łamiącego), pomieściły się w obszernych, na oścież otworzonych szrankach. Z następstw w następstwa doszliśmy, do Prawd żywotnych i do Wiersza do autora trzech psalmów, że nie wspomnimy mniejszych utworów.
Po owocach ich, poznacie ich, mówi Pismo święte. Z czynów sądzić musimy,. Jakież czyny przedstawiają nam się w tej dwudziestoletniej epoce? Kilka świetnych męczeństw! Męczeństwa te, jeśli odkupują wiele win, nie nagradzają klęsk przez polskie w znacznej mierze ręce Polsce zadanych.
Patrzmy.
W wyobrażeniach o słusznem i o godziwem zrobił się zamęt taki, że dziś pełno niepoczciwych pojęć słania się po Ojczyznie, a ci nawet, co w sumieniu niepokój o nie czują, nie mają dosyć odwagi cywilnej, by głos podnieść. Uczucia zazdrości, niechęci, podejrzliwości, rozwielmożyły się jak nigdy. Idee gwałtu, przymusu, interesu stronniczego, owładnęły umysły. Zaś im kto sam wyraźniej grzeszy, tem głośniej innych posądza i oskarża.
Religia żyje w ludzie, coraz się więcej do niej wykształconych umysłów nawraca, wszakże zbyt jeszcze wielka liczba oświeconych uważa ją tylko jako jeden z kształtów myśli narodowej, jako szanowny zabytek przeszłości, jeśli nie jako środek polityczny. Księży czujących całą wysokość powołania, wierzących gorąco, przygotowanych naukowo, czynnie bliźnimi zajętych, mało znajdzie. Materyaalizm, ospałość, albo gorączka polityczna, grasują w niższem duchobro kraju, o jakąś myśl ogólniejszą, by czemprędzej na… palmę męczeńską zarobić. Tego nie rozumieli, że ojczyźnie potrzebniejsi wytrwali a przygotowani pracownicy, i ze moralne poświęcenie całej pychy żywota, męczeństwo pracy nieprzerwanej wśród okoliczności bolesnych dla uczuć polskich, wierna wytrwałość przy obowiązku z zachowaniem niepokalanie godności narodowej, więcej znaczą i bezpieczniejszą przyszłość i rękojmię dają. Sprzysiężenia marnują ludzi umysłowo i moralnie, ojczyznę dotkliwie wycieńczają; wytrwała, rzeczywista praca, uzacnia pojedyńczych patryotów i znaczenie moralne całej spółeczności podnosi. Wszystkie spiski, które się nie powiodły, zostawują tylko kraj bardziej na działanie nieprzyjaciół otwarty. Nie tak usiłowania pracowicie narodowe; te go niesłychaną siłą oporu obdarzają.
–- (1) Poeci nasi nie mają wstrzemięźliwości i ciągle bólów ojczyzny jako środka używają. Ile razy dotkną się tej struny, czują jak drga i jęczy; uderzają też w nią bez przestanku. Jest to w wielkiej części świętokradztwem. Nie każdemu wolno kłaść dłonie na rany ojczyzny. Pobożność, głębokie przejęcie, zapomnienie o sobie, są tu koniecznemi warunkami. Powtarzamy, ci co spokojnie obliczają effekt i wiedzą jakie poruszą uczucia, ciężki grzech popełniają. Zresztą codzień ponawiane złorzeczenia, codzień roztaczane okropności, ileż to już uroku najrzeczywistszym boleściom odjęły?
wieństwie, kiedy wyższe, ( z kilku szanownemi wyjątkami) raczej się za życzeniami władzy świeckiej albo wymaganiami hałaśnej bezbożności, jak za wzorami Świętych Pańskich ogląda. Między ludźmi pobożniejszymi iluż jest pobożnych z prostotą i posłuszeństwem? Jedni systemata rozumowe, inni marzenia fantazyi, inni swoje zachcenia, inni swoje ustąpienia, inni jeszcze swoje słabości chcą koniecznie w granicach prawowiernej nauki pomieścić. Rzadko kto wyniósł religię z domu, rzadko kto wie o jej najprostszych katechizmem objętych przepisach; ztąd tyle zadziwień, tyle zastrzeżeń, tyle o wprowadzanie nowości oskarżeń ciskanych na ludzi trzymających się starych podań. Są co wierzą szczerze, tylko że chcą uchodzić za ludzi nieprzesadzonych, za tolerantów, wyrzekają się głośno wyznawców ścisłej zasady. Inni radziby coś ustąpić dla zgody. Uznajemy pojednawcze zamiary, zwłaszcza u tych ostatnich; trudno nam jednak nie wspomnieć, że gdyby zebrać w jedno to co każdy u nas pojedyńczo odrzuca, nicby z mądrej i pięknej katolickiej budowy nie pozostało.
Obyczaje poprawiły się nieco, to prawda, wszakże wzgląd na ojczyznę, która potrzebuje czerstwości moralnej i fizycznej w dzieciach swoich, która od nich możności długich usług wymaga, nie wpływa na surowość postępowania. Zagrożone lub obalone na ziemię sprawy, jedynie się wielkiemi cnotami, wielkiemi poświęceniami ratują. U nas ani w narodzie, ani w rodzinach nie widać takiego skupienia moralnego, jakie religia, jakie wzgląd na ojczyznę nakazuje. Często, zbyt często u młodzieży polskiej napotyka się rażący dualizm. Kiedyś towarzystwo za Stanisławą Augusta miało ciągle w ustach retoryczny ustęp Krasickiego: "Święta miłości kochanej ojczyzny" a tarzało się w szkaradach i ojczyznę gubiło; dziś czyliż nie widzimy rozpustników, co niszczą w sobie młodość duszy i ciała, powtarzających z uniesieniem Odę do młodości? Jeśli nie widać więcej lekkomyślności, nie sile zasad, ale poniekąd wielkim niepokojom epoki przypisać to należy.
Każdy zresztą powiada, że gotów życie ojczyźnie poświęcić, każdy obiecuje wziąść za szablę w potrzebie, i niezawodnieby dotrzymał, bo poczciwość patryotyczną tkwi w głębi, a ochota wojenna nie wygasła. Tymczasem mijają lata po latach, sposobność służenia ojczyźnie się nie otwiera, a jędrność wewnętrzna kraju słabnie, a jego zasoby moralne i materyalne niszczeją. I temu trudno zaprzeczyć, że sfera umysłowa znacznie się zniżyła. Piszących jest więcej niż kiedy, między nimi błyszczą wysokie talenta; wszakże znaczna większość czytających coraz lżejszemi rzeczami się bawi, coraz bardziej obojętnieje na dzieła istotnej wartości. Cóż dopiero mówić o wykształceniu politycznem, którego dawne narodowe tradycye już się skończyły, a którego dziś nabyć ciężko, często niepodobna.
Zwróćmy oczy nasze na pojedyńcze klassy narodu. Między ludźmi głośnymi z imienia i dostatków jest wielu uczciwie ojczyźnie służących, to niezawodna. Co tylko tam uderza obok wysokiej honorowości postępowania, to brak rzetelnego smaku do rzeczy polskich. Który z panów ima się czynnej pracy, zwykle nie przystępuje do robót gotowych, nie próbuje podeprzeć wznoszących się instytucyi, tylko, albo się odsuwa od wspólnych zajęć, i nowe sobie obiera drogi, lub wszystko zaraz na wstępie chce mieć odmienionem. Każdą rzecz u rodaków surowo sądząc, sam fantazyuje, sam kapryśnie pomiędzy kierunkami, ludźmi i rzeczami wybiera. W niższej sferze, stanowiącej u nas dotąd naród myślący i działający, złe i dobre mięsza się z sobą i splata Ileż tam niepewności w kierunkach, ile pierwiastków ujemnych! Żywe uczucie dla ojczyzny, oczekiwanie i nadzieja powstania, u wielu co chwila się wyradzają w namiętne współczucie dla wszelkiej rewolucyi. Jak dzicy w lasach Ameryki czczą nie Boga, który rządzi burzami, ale błyskawicę i piorun, tak u nas ogromna liczba nie przyczyn wstrząśnień bada, nie sądy Boże uwielbia, ale się dla wstrząśnień jako takich podziwieniem unosi. Zkądinąd, niedostateczność wykształcenia i zamknięcie sfery publicznego życia powodują w Polsce tę ruchawość opinii publicznej, i ten brak criterium w ocenieniach ogólnych. Zdania najostateczniejsze, najniebezpieczniejsze, panslawizm rosyjski i socyalizm zachodni, i inne niewypróbowane idee znajdują licznych zwolenników. Żywioł miejski mniej u nas liczny jak w innych krajach, prędzej jednak od ludu wciągnął w siebie wszystkie zazdrości i niechęci ku wyższym, łacniej całą bezpośredność religijną utracił. W ludzie żyje wiara, żyje prawdziwe uszanowanie dla wszystkiego co ma związek z religią; dobre obyczaje się utrzymują. Wszelako i tam zdradziecki wpływ cudzoziemców zaraził umysły podejrzeniem, oczekiwania chciwości w sercach obudził. Obca zwierzchność chwyciła się oburącz łatwego, środka rządzenia za pomocą niezgody 1). W Galicyi rozbrat sprowadzony zbrodniczemi czynami, istnieje w całej sile, tak jak w prowincyach Rosyi podległych obietnica przez rząd ogólnie rzucona a nieurzeczywistniona dotąd, jest ciągłą groźbą na horyzoncie. Najlepiej pod tym względem dzieje się w Wielkiej Polsce i Prusiech Zachodnich, gdzie trudność uwłaszczenia włościan wcześnie rozstrzygniętą została.
W Wielkiej Polsce wzmaga się ciągle niebezpieczeństwo wynarodowienia. Myśl i język Wielkopolan psują się coraz bardziej. Gorliwi Polacy widzą przepaść, wszelako dróg, które do niej wiodą, nie dość unikają. Mało u nas naprzykład kto zwraca uwagę, że zbyt żywe zajęcie się sprawami politycznemi niemieckiemi, że związki polityczne z liberalistami Niemiec odciągają umysły od rzeczy naro- – (1) Smutna to rzecz a jednak prawdziwa, że nieprzyjaciołom ojczyzny naszej ułatwiły zadanie z jednej strony lekkomyślna niedbałość znacznej liczby obywateli, z drugiej propaganda polska.
dowych. Najlepsi patryoci już bez zdziwienia namiętności małe na niwie polskiej spotykają. (1)
Nadzieje nasze muszą spoczywać i spoczywają na młodych pokoleniach. Jakież przecie te pokolenia odbierają wychowanie? Pomijamy wychowanie domowe mężczyzn, wątłe najczęściej, pomijamy wychowanie kobiet w ogóle bardzo teraz zaniedbane; o szkołach chcemy słowo powiedzieć. Otóż w szkołach państwa rosyjskiego nie ma ani moralności, ani religii, ani nauki. Młodzież lub nikczemnieje obyczajowo, lub z braku jakiego bądź wykształcenia biorąc za patryotyzm najgwałtowniejsze, najujemniejsze wyobrażenia, wcześnie cześć ideom rozprzęgującym społeczeństwo zaprzysięga. W Galicyi dotąd zniechęcano tylko umysły do pracy. Młodzież wychodziła bez interesu dla nauki, bez wyobrażenia o obowiązkach, i otrząsnąwszy się z więzów niewoli szkolnej, rzucała się na oślep w lekkomyślne życie. W Wielkopolsce znowu i Prusiech Zachodnich, gdzie naukowość stoi najwyżej, naukowość ta oderwana, niemająca związku z rzeczywistością, z obowiązkami, niezależąca w niczem od religii i moralności, nie jest niczem innem jak powolnym środkiem wynarodowienia. Książki do nauki służące wszczepiają tylko w młode umysły uprzedzenia do najświętszych rzeczy. Młodzież ucząca się nabywa ciągle przesadzonej czci dla umysłowości niemiekiej, pewnego lekceważenia dla oświaty narodowej; oprócz tego myśl i język naleciałościami niemieckiemi sobie kazi. Patryotyzm jawnie żyjący w gimnazyach Księstwa Poznańskiego ochrony tu wcale nie stanowi, a totem mniej, że patryotyzm ten wielekroć się już raczej przeciw rzeczom w kraju poważnym jak przeciw obczyznie zwracał.
–- (1) Nas to wszystko bardzo dotyka. I tak, żywo uczuliśmy całą rozciągłość złego, widząc jak polskie pisemka dla luda, włościanom nieznającym zgoła tylu zasłużonych Polaków, jęły o Waldecku i o innych wielkościach opozycyi pruskiej rozpowiadać. W Prusiech Zachodnich pisemka polskie, które taką niewiadomość rzeczy ojczystych wielekroć pokazały, pełne były namiętnej polemiki niemieckiej.
Raz się przeświadczmy jasno i dokładnie,. że wynarodowienie wszelkiemi drogami przyjść może.Żeby myśl naszę w tym względzie jak najdobitniej oznaczyć, sięgniemy najwyższych, najszanowniejszych rzeczy.
Niezawodnie szanujemy objawy życia katolickiego u obcych. Co więcej, mniemamy, ze jeżeli gdzie to w rzeczach katolickich, tam gdzie wszystko nosi na sobie cechę powszechności, wszystko od jednej wspólnej władzy zależy, naturalnem jest porozumienie się, zbratanie jednych krajów z drugiemi. Wszelako oświadczamy przekonanie, że my Polacy powinniśmy i tu ostrożność zachować. Teraz naprzykład istnieją w Niemczech pełne gorliwości i świętości bractwa Ś. Bonifacego i Piusa. Owoż choć uznajemy zasługi obydwu, nie przyłożylibyśmy ręki do wprowadzenia ich do Polski. I te uczucia nasze nie sprzeciwiają się tradycyi kościelnej. Kościół uznaje odrębności narodowe, nie gniewa on się wcale, że pewne instytucye katolickie wyłączniej narodowym odpowiadające potrzebom, w narodowych zostają granicach.
Cóźkolwiekbądź, od przygotowania, jakie z domu uczniowie do szkół przynoszą, zależy wiele, bardzo wiele. Żeby rodzice starali się z młodu przykładem i słowem wzmacniać rozsądek dzieci, żeby dbali o pielęgnowanie ich wiary i o uchronienie od wszelkiej skazy czystości ich dusz niewinnych, żeby nie dawali trującym kwasom świata, nieufności, krytycyzmowi, fałszywemu drażnieniu patryotycznemu przenikać aż do młodocianej sfery, inaczej, lepiejby się zły wpływ obcy od serc i umysłów odtrącał.
Wina za wszelkie złe w Ojczyznie istniejące nie na samych Polakach ciąży, to pewna. Wpływ nieprzyjaciół władzę piastujących wiele i wiele rozprzęga w naszem spółeczeństwie. Widzieliśmy to już mówiąc o szkołach. Rządy obce jeszcze zawzięciej jak najostateczniejszy radykalizm pracują nad zniszczeniem podstaw religii, tradycyi historycznej, języka, obyczajów i zwyczajów. Rosya kraje polskie sobie poddane zaraża zgniłą niemoralnością swoich wyższych i niższych urzędników; tam rozpusta i przedajność stoją jawnie na świeczniku. Rosya systematycznie katolicyzm niszczy, mniejsza o to, czy gwałtu jak w sprawie unitów, czyli pozornej łagodności, jak teraz, używając. Rosya stara się obłąkać sumienie narodu, wszczepiając na drodze urzędowej i nieurzędowej fałsz w dzieje polskie. Rosya prześladuje wszelkie podania przeszłości; zniosła nazwy i podziały kraju, piętnuje stare polskie Szlachectwo swojem szczególnem zatwierdzeniem, nagromadzone przez tyle czasów skarby naukowe wydarła; Polakom i na bezużyteezność w Petersburgu skazała. Rosya nadwerężeniem prawa własności, konfiskowaniem majątków, toruje drogę wszystkim socyalizmom. Rosya także rozdmuchała nieufność włościan do panów, i teraz w ręku swojem gotowe burze przeciw szlachcie trzyma. Rosya otwiera dla młodzieży instytuta, w których wszystkie wygody cielesne i wszystkie drażnienia próżności służą ku wypielęgnowaniu nizkich instynktów. Nawet po przyszłe matki sięga zdradna ręka Rosyi. By wpłynąć na kobiety, założono tam szkołę zbytku i lekkomyślności w Puławach. W całej historyi nie ma przykładu zawziętszej względem ujarzmionego ludu polityki. Coż powiedzieć o Austryi, gdzie, podstępna zawziętość poróżniła stany i plemiona, i doprowadziła do okropności r. 1846 i do rozdarcia r. 1848? Cóż o Prusiech, gdzie systemat bezwzględnego zniemczenia z taką nieubłaganą konsekwencyą wszystkie religijne, obyczajowe i społeczne zapory rozwala? Powtarzamy: to co zaciekły radykalizm robi za granicą, to u nas rządy obce za zadanie sobie wzięły. One najgłówniejszych czynników rozkładu dostarczają.
Od nas przecież zależy ułatwić lub utrudnić roboty nieprzyjaciół. Wzmacniajmyż się do tyla tęgością moralną, żebyśmy udaremnili zabiegi ku zniszczeniu naszemu przedsiewzięte.
Owoż nie dają potrzebnej tęgości moralnej ciągłe koleje sprzysiężeń i doszłych albo niedoszłych wybuchów; nie dają jej, nieustanne drażnienia zemsty i oburzeń, od których nie chronimy nawet dzieci naszych w wieku, gdzie te drażnienia tylko zatruwają serca i krzywią charaktery; nie dają wszystkie wysilenia na raz, wszystkie fantazye i wielkie zaręczenia bez czynów. Trzeba cnoty prostej, czynnej, wytrwałej, cnoty z obowiązku, nie z przemijającej ochoty, cnoty ugruntowanej na niepożytej opoce religii, by wszystkie próby i wszystkie koleje wytrzymać.
Ale ciężka jest rzecz przekonać, ludzi którzy jedne tylko środki zbawienia znają, i którzy jakby mechanicznie jednych się ciągle trzymają sposobów. Naszym patryotom zdaje się, że kiedy nie wiążą się w kraju sprzysiężenia, duch publiczny osłabł, przywiązanie do ojczyzny zmniejszyło się; zdaje im się, że wszystko stracone, jeśli nie ma zaraz wybuch nastąpić. Roboty wytrwałe albo pogardą okrywają, albo się od nich odwracają z lekceważeniem; wyobrażenia prostej moralności uważają za szkodliwe lub przesądne, mienią je maską hypokryzyi. Tymczasem sprzysiężenia jedne po drugich przemijają, a dla tego jeszcze zguba nie nadeszła, i ci sami, którzy zapowiadali że każde wysilenie jest ostatniem, i że się musi udać, bo inaczej ojczyzna na wieki przepadnie, znowu widzą się w konieczności nowe roboty rozpoczynać. Otoż czas jest zrozumieć, jakie zasady powinny stać podstawą, by się roboty najużyteczniej dla ojczyzny obróciły, by zostawiły najmniej podobieństwa zawodów.
Nam się zdaje, że w sumieniu narodu zbiorowo wziętem, już się pojawiają przeczucia o zbawiennym dla Polski kierunku. Indywidua jeszcze wyznają zdania szkodliwe, albo się do śmiałości głośnego wypowiedzenia innych przekonań nie podniosły; ogólnie jednak czuć wpływ orzeźwiający na wszystkich. Cóż przeszkadza prędszemu nawrotowi do dobrego? Oto siła nawyknień. Najszlachetniejsi nawet ludzie do dróg ujemnych tylko przywykli. Boją się czy im się zdrady nie podsuwa, kiedy się im czyste, proste kierunki wskazuje. Odstępstwo wyraźne nie tyle ich kłopoce; oni jeszcze po odstępcach, umiejących odstępstwo wielkiemi pozorami ubarwić, spodziewają się jakiegoś Wallenrodyzmu, ale obawiają się odstępstw tam, gdzie jest przejrzysta prawda.
Od jakiegoś czasu świta w Polsce na lepsze. Brodziński, Witwicki, że nie wspomnimy innych usiłowań, przygotowali niejako pole; w końcu przyszedł wieszcz, który nowy ideał postawił. Wieszcz ten nie od razu poczuł i zrozumiał co się dzieje w narodzie. Długo błąkał się po ciemnych czeluściach zwątpienia; raz w przewidzeniu tego co nastąpi w Eurupie wzdrygał się jenialnym dreszczem; znów się nachylał ku przepaści złego i o ubóstwieniu zemsty marzył; albo sny fantazyi biorąc za rzeczywistość, rajskie ludziom szczęście obiecywał; prorokował nawet o przyjściu pocieszyciela, i w niebacznym zapale wstrząsał starym dogmatem, by i tę zawadę z dróg w obiecaną przyszłość usunąć (1) – ale że kochał, że cierpiał z miłości, że w raj czysty wierzył i drogi do niego nieskalane wskazywał, że prawdy szukał szczerze, bezinteresownie, natrafił na jej czystą krynicę i oto do niej ludzi nawołuje. Tem większa jego zasługa, że kiedy poeta Dziadów wyidealizował tylko popęd ogólny, wziął gotowe zdania, jakie mu burzliwa fala niepokojów narodowych pod nogi przyniosła, wieszcz Psalmów stanął naprzeciw głośnych, wziętych pojęć, i swój ideał wyżej jak namiętności spółziomków od razu postawił.
Wieszcz Psalmów nie rzuca się w ostateczności; nie zwątpił on o teraźniejszości, lepszej przyszłości się nie wyrzekł. Z jasnego stanowiska po za wszystkiemi przesadami, nawołuje do tych wiecznych prawd, których zapomnienie staje się przyczyną śmierci moralnej, i zaklina by wszelki dualizm w życiu prywatnem i polityce odrzucić. Mówi błagająco:
Czas anielski podjąć trud,
Czas odrzucić wszelki brud, i zaraz przechodzi po kolei cały szereg złych i niebezpiecznych pojęć zagnieżdżonych na polskiej niwie.
Jakże on sobie pięknie wyobraża tę Polskę wtedy, kiedy wzniośle ostrzega;
Szata Polski nieskalana…..
Dotąd w Polski grobie leży! –
Ten kto wzniesie pierwszy rękę
By śnieg zetrzeć z tej odzieży,
Kto przemieni w zbrodnię – mękę,
Eto przekuje w nóż – kajdany,
A nie w szablę – ten przeklęty!
Tu zaraz wywijają się u niego jedne z drugich rady uczciwe, mądre, w najprzejrzystsze, w najszczytniejszej prostoty słowa obleczone. Słuchajmy!
Nie jest czynem – rzeź dziecinna!
Nie jest czynem – wyniszczenie. –
–- (1) Nie zapomnieliśmy żadnej błędnej myśli, żadnego niebezpiecznego pojęcia przez autora Irydiona, Trzech Myśli i Psalmów (przed rokiem 1846., epoką, w której jasno śród klęsk krajowych przejrzał) narodowi podanych. Prawda, prorokował on równie jak Mickiewicz, prawda, wołał także:
Z krwi i błota dawny świat,
My do innych dążym lat.
Wszelako ta jest w położeniu dwóch poetów różnica, że Polska u jednego wśród wzniosłych i cudnie pięknych rzeczy zrozumiała najlepiej to, co się tam szkodliwego wkradło, kiedy od drugiego przyjęła, nie zatrute kwiaty fantazyi, ale dojrzałe owoce cnotliwego natchnienia.
Młodszy poeta przyczynił się do naprowadzenia na rozdroża złej maniery kilku pisarzy krajowych, to przyznajemy. W massy on jednak żadnej złej idei nie wszczepił.
Jedna prawda boska, czynna,
To, przez miłość, przemienienie!
Albo:
Gdy zstępują w świat geniusze,
Innym sprawę wiodą torem!
Nikt przez mordy i katusze
Nie był wieków Dyktatorem!
Gdzie indziej widzimy dobitnie napiętnowane złe uczucia, które duch stronniczy w samolubnych widokach rozdmuchuje:
Nic nie spychać nigdy w dół,
Lecz do coraz wyższych kół
Iść przez drugich podnoszenie. –
Wszystko, wszystko, wiecznie, wszędzie
Ewie się w górę, z Bożej myśli!
Z wiecznym Bogiem ten nie będzie
Kto inaczej świat swój kryśli!
Dalej jest przemowa do sofistów:
Kto chce iskier z czarta kuźni,
By przepalić czarta moc,
Ten, świat w gorszą wpycha noc,