Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • nowość

Płomień w Oklahomie - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
4 listopada 2024
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
9,99

Płomień w Oklahomie - ebook

Kolejna powieść Wiesława Wernica Płomień w Oklahomie, przenosi Czytelnika do Oklahomy, gorącego pustynnego obszaru Dzikiego Zachodu, gdzie Indianie nie tolerują "białych skór". Przyjacielsko-traperska wyprawa Karola i Jana zamienia się w kryminalną zagadkę. Na skutek nieoczekiwanego rozwoju wydarzeń, Karol staje się tymczasowym szeryfem małego miasteczka, a Jan jego zastępcą. Tropiąc razem porywaczy koni, odkrywają firmę wydobywającą ropę, której właściciel wykorzystuje ludzi do niewolniczej pracy. Czy charyzmatycznym bohaterom powieści uda się uwolnić pustynny region od trapiącej go przemocy?

Kategoria: Dla młodzieży
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 9788382792638
Rozmiar pliku: 3,5 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Za­stępca sze­ryfa

Czy mo­że­cie so­bie wy­obra­zić?

Izba dość prze­stronna, bar­dziej sze­roka niż długa, z dwoma oknami, w któ­rych umo­co­wano kraty. Pod ścianą – zbite z le­dwo ob­łu­pa­nych be­lek dwa stoły. Je­den bli­żej, drugi da­lej od wej­ścia. A za tym dal­szym – wła­śnie ja.

Sie­dzę za tym sto­łem i szczy­pię się w po­li­czek. Po­dobno zna­ko­mity spo­sób na prze­bu­dze­nie. Ale nie bu­dzę się. Wi­docz­nie to jed­nak nie sen!

Przede mną, na przy­bru­dzo­nym bla­cie spo­czywa sze­ścio­ra­mienna gwiazda sze­ryfa. To jest wła­śnie naj­trud­niej­sze do zro­zu­mie­nia. Gwiazda niby moja, a prze­cież nie moja.

Na progu, w otwar­tych, wą­skich drzwiach sie­dzi – z długą rusz­nicą po­ło­żoną na ko­la­nach – wuj Jo­na­than. Nie, to nie mój wuj! Na­wet nie wiem, czy jest czy­im­kol­wiek wu­jem. Ale tak go tu po­wszech­nie na­zy­wają. Praw­do­po­dob­nie dla­tego, że ucho­dzi za naj­star­szego osad­nika w tym mia­steczku. Jed­nakże to tylko do­mysł. W tej chwili nie mógł­bym od­po­wie­dzieć na­wet na py­ta­nie, jak się na­zywa ta miej­sco­wość. Wy­le­ciało mi z głowy. Aż wstyd się przy­znać.

Mu­szę wy­ja­śnić, że na kilka go­dzin, a może na­wet na cały dzień obar­czony zo­sta­łem funk­cjami sze­ryfa, a „praw­dziwy” sze­ryf aku­rat znaj­duje się w aresz­cie, skąd przez kraty spo­gląda na mnie wzro­kiem peł­nym wy­rzutu. Wcale mu się nie dzi­wię. Na­to­miast dzi­wię się so­bie i wszystko cią­gle jesz­cze wy­gląda mi bar­dziej na sen niż na rze­czy­wi­stość.

Dla­tego sie­dzę bez­czyn­nie za sto­łem i sta­ram się upo­rząd­ko­wać wy­padki we­dług ko­lej­no­ści, w ja­kiej na­stę­po­wały w ciągu ostat­niego ty­go­dnia, a przede wszyst­kim pod­czas wczo­raj­szego ranka.

Żeby wy­tłu­ma­czyć wszystko do­kład­nie, mu­szę się cof­nąć w cza­sie. Aż do ostat­nich dni marca 1885 roku.

Zima wów­czas wy­da­wała swe ga­snące, mroźne od­de­chy, a ja sys­te­ma­tycz­nie speł­nia­łem funk­cje le­ka­rza w ro­dzin­nym mie­ście Mil­wau­kee nad je­zio­rem Mi­chi­gan.

Je­śli nie orien­tu­je­cie się, weź­cie mapę i zo­bacz­cie, jak wiel­kie od­le­gło­ści dzielą tamto mia­sto od po­łu­dnio­wych krań­ców stanu Kan­sas, na te­re­nie któ­rego obec­nie prze­by­wam.

Ale do rze­czy.

Któ­re­goś wie­czoru, wła­śnie w Mil­wau­kee, od­wie­dził mnie, a ra­czej wpadł, bo to le­piej okre­śla sy­tu­ację, Ka­rol Gor­don. On­giś mój pa­cjent, póź­niej przez całe lata ser­deczny przy­ja­ciel. Nie­gdyś far­mer w jed­nym z po­łu­dniowo-wschod­nich sta­nów, na­stęp­nie – zrzą­dze­niem losu – łowca skór, tra­per, my­śliwy, który prze­mie­rzył w swych wę­drów­kach setki mil wio­dą­cych przez bez­droża Gór Ska­li­stych i rów­nin Pół­noc­nej Ame­ryki.

Wrza­snę­li­śmy obaj z ra­do­ści, spo­glą­da­jąc je­den na dru­giego tak, jak­by­śmy nie wi­dzieli się od wie­ków. A prze­cież były to tylko mie­siące.

– Ba­łem się, że cię nie za­stanę, Ja­nie – po­wie­dział Ka­rol, opadł­szy na naj­wy­god­niej­szy z mo­ich fo­teli.

– Skąd ta obawa? – za­py­ta­łem roz­ba­wiony.

Kto jak kto, ale Ka­rol do­sko­nale wie­dział, że zimą prze­by­wa­łem za­wsze w mie­ście, nie wy­su­wa­jąc nosa poza ostat­nie za­bu­do­wa­nia Mil­wau­kee.

– Uwie­rzy­łem w złą gwiazdę – od­parł. – Twoja nie­obec­ność pa­so­wa­łaby do se­rii mo­ich nie­po­wo­dzeń, jak ko­łek do kołka w pło­cie. Ach, nie masz po­ję­cia...

– Nie mam po­ję­cia – przy­tak­ną­łem. – Ale może mnie wta­jem­ni­czysz.

Oka­zało się, że „se­ria nie­szczęść” nie była wcale tak bar­dzo ka­ta­stro­falna.

Poza zwich­nię­ciem nogi pod­czas zi­mo­wego po­lo­wa­nia w pół­noc­nych re­jo­nach Ka­nady naj­bar­dziej do­pie­kło Ka­ro­lowi znisz­cze­nie, a ra­czej sa­mo­znisz­cze­nie się jego ulu­bio­nej broni. Ten wy­pa­dek skró­cił, i to znacz­nie, okres ło­wiec­kiej wy­prawy. Przy­pusz­czam, że Gor­don mu­siał być bar­dzo zmę­czony tam­tego zi­mo­wego dnia, je­śli nie za­uwa­żył, że lufa jego sztu­cera za­pchana jest śnie­giem. Jaki był sku­tek tego prze­ocze­nia ła­two od­gad­nąć. Przy wy­strzale broń zo­stała po pro­stu roz­sa­dzona, ale Ka­ro­lowi nic się nie stało. Znaj­do­wał się wów­czas da­leko od wszel­kich sie­dzib ludz­kich, więc o na­by­ciu ja­kiej­kol­wiek in­nej strzelby mógł tylko ma­rzyć.

– Gdyby to było lato – opo­wia­dał z nie­ukry­waną go­ry­czą – mógł­bym kar­mić się ko­rzon­kami traw, le­śnymi ja­go­dami, w osta­tecz­no­ści... ża­bami.

– Nie mia­łeś si­deł?

Spoj­rzał na mnie jed­nym okiem.

– Nie. Wiesz, jak nie lu­bię tego ro­dzaju ło­wów. Trzeba da­wać zwie­rzę­tom ja­kąś szansę, a poza tym ja po­luję na upa­trzo­nego i nie za­do­wala mnie to, co przy­pad­kowo wpad­nie we wnyki.

Tak więc Ka­rol w po­ło­wie zimy mu­siał wra­cać. Nie miał czym po­lo­wać i nie bar­dzo miał co jeść. Wlókł się na po­łu­dnie aż gdzieś znad rzeki Po­koju i je­ziora Atha­ba­ska naj­prost­szą drogą, jaką mógł obrać. Z je­dze­niem zresztą sprawa nie przed­sta­wiała się tak tra­gicz­nie. Miał su­chary i nieco sprosz­ko­wa­nego mięsa, a po kilku dniach spo­tkał grupę In­dian z ple­mie­nia Kri po­lu­jącą jak on, tyle że z lep­szym skut­kiem, i mógł uzu­peł­nić żyw­no­ściowe za­pasy.

Dru­gie spo­tka­nie przy­da­rzyło mu się znacz­nie da­lej, na po­łu­dniu. Ze­tknął się z sa­mot­nie po­lu­ją­cym tra­pe­rem. Spę­dzili ra­zem dwa dni, pod­czas któ­rych mój przy­ja­ciel do­brze przyj­rzał się ło­wiec­kim suk­ce­som to­wa­rzy­sza.

– Za­nim go opu­ści­łem, wiele roz­ma­wia­li­śmy o Okla­ho­mie – do­dał.

– Prze­cież ni­gdy tam nie by­łeś – za­uwa­ży­łem.

– Ja nie, ale ten tra­per. Opo­wia­dał mi mnó­stwo szcze­gó­łów. Nie masz po­ję­cia, Ja­nie, ile tam zwie­rzyny. Cu­downy kraj!

Spoj­rza­łem po­dejrz­li­wie na Ka­rola. Co miało ozna­czać na­głe wy­chwa­la­nie Okla­homy? Wi­docz­nie spo­strzegł to i na­tych­miast zmie­nił te­mat. Opo­wia­dał, w jaki spo­sób do­tarł na te­reny swych przy­ja­ciół, Czar­nych Stóp (od któ­rych przed laty otrzy­mał za­szczytny przy­do­mek Wiel­kiego Bo­bra), jak po­wi­tany zo­stał przez ich wo­dza, Wy­so­kiego Orła, i cza­row­nika ple­mien­nego, Czer­woną Chmurę, i jak na sa­mym progu obo­zo­wi­ska czer­wo­no­skó­rych, za­ha­czyw­szy o ja­kiś ko­rzeń tkwiący pod śnie­giem, zwich­nął nogę. To unie­ru­cho­miło go na dwa ty­go­dnie. I tak do reszty zmar­no­wał se­zon zi­mo­wych po­lo­wań.

Wy­ra­zi­łem mu z tego po­wodu ubo­le­wa­nie, pro­po­nu­jąc jed­no­cze­śnie po­życzkę pie­niężną aż do na­stęp­nej zimy. Od­mó­wił. Na­to­miast za­pro­po­no­wał mi wy­jazd... do Okla­homy. Ro­ze­śmia­łem się:

– Tak cię za­agi­to­wał tam­ten tra­per?

– Nie tylko on. Prze­py­ty­wa­łem in­nych. Wszystko się zga­dza. To wspa­niały te­ren ło­wiecki!

– Może – po­wie­dzia­łem bez­na­mięt­nie. – Je­śli jed­nak się nie mylę, jest to zie­mia za­mknięta dla bia­łych.

– Prawda.

– I każdy, kto tam się udaje, ła­mie prawo i ry­zy­kuje wła­sną skórą.

– No... nie­zu­peł­nie tak. Nie wolno się osie­dlać, ale prze­cież nie w ta­kim celu tam się udamy. A co się ty­czy ry­zyka... Jak roz­pa­kuję swój to­bo­łek, to ci coś po­każę.

– Cią­gle nie bar­dzo ro­zu­miem, Ka­rolu, dla­czego ci tak za­leży wła­śnie na Okla­ho­mie? Chyba coś przede mną ukry­wasz.

– Nic, a nic. Po pro­stu wiem, że żyje tam bor­suk, piż­mo­wiec, szary i czer­wony lis, wilk, ko­jot, bóbr, an­ty­lopa, łoś, ba­żant, kura pre­riowa i... so­ból! Po­myśl tylko, Ja­nie, jak cenne jest fu­terko so­bola!

– W le­cie? Chyba żar­tu­jesz.

– Oczy­wi­ście, że nie w le­cie, ale ja chcę do­kład­nie zba­dać te­ren przed zi­mową wy­prawą.

– Oba­wiam się, że czer­wo­no­skó­rzy nie będą zbyt za­do­wo­leni z two­ich ło­wów.

– Już ci mó­wi­łem, że w to­bołku mam coś, co po­może nam zjed­nać przy­chyl­ność czer­wo­nych ple­mion. Je­dziemy, Ja­nie?

I tak oto, po raz pierw­szy w ży­ciu mia­łem zwie­dzić Okla­homę. Dla­czego ustą­pi­łem? Po pro­stu dla­tego, że co­rocz­nie wio­sną wła­śnie w to­wa­rzy­stwie Ka­rola opusz­cza­łem na kilka mie­sięcy Mil­wau­kee, aby od­po­cząć po zi­mo­wych tru­dach z dala od lu­dzi, z któ­rymi na co dzień się sty­ka­łem, w wa­run­kach zu­peł­nie od­mien­nego ży­cia. W ten spo­sób zwie­dzi­łem część Ka­nady, Ari­zonę, Nowy Mek­syk... Okla­homa w grun­cie rze­czy była dla mnie tak samo do­bra, jak każda inna część kraju, a je­żeli mia­łem co do niej pewne za­strze­że­nia, to tylko z po­wodu In­dian. O czym już wspo­mnia­łem. Mój upór zo­stał zła­many, gdy Ka­rol po wie­czor­nym po­siłku wy­jął z to­bołka zdu­mie­wa­jąco piękny, wą­ski i długi pas wy­pra­wio­nej mi­strzow­ską ręką skóry an­ty­lopy. Była miękka i de­li­katna w do­tknię­ciu, róż­no­ko­lo­rowa, a do tego prze­ty­kana per­łami. Znam się coś nie­coś na ta­kich przed­mio­tach. Je­den rzut oka wy­star­czył: to był in­diań­ski wam­pum.

Prze­by­wa­jąc z Ka­ro­lem wśród ple­mion Czar­nych Stóp, Na­wa­hów czy Apa­czów oglą­da­łem wam­pumy już nie­je­den raz, ale tak pięk­nego chyba ni­gdy nie wi­dzia­łem.

Wam­pum to coś w ro­dzaju glejtu gwa­ran­tu­ją­cego po­sia­da­czowi bez­pie­czeń­stwo oso­bi­ste; może być rów­nież do­wo­dem, że jego oka­zi­ciel prze­ma­wia w imie­niu osoby, która mu wrę­czyła wam­pum.

Ka­rol otrzy­mał go od wo­dza Czar­nych Stóp w Ka­na­dzie. Było to za­szczytne wy­róż­nie­nie, do­wód spe­cjal­nego za­ufa­nia. Wy­pa­dek nie­sły­cha­nie rzadki w sto­sun­kach mię­dzy In­dia­nami a bia­łymi. Jed­nakże nie zdzi­wiło mnie to – Ka­rol Gor­don cie­szył się sławą przy­ja­ciela „czer­wo­nych mę­żów”, a zwłasz­cza Czar­nych Stóp.

– Komu chcesz to wrę­czyć? – za­py­ta­łem, pa­trząc na mie­niący się ko­lo­rami pas.

– Jesz­cze nie wiem. Zo­ba­czymy w Okla­ho­mie. Naj­chęt­niej sko­rzy­stał­bym z go­ściny Ko­man­czów. Ła­twiej się po­ro­zu­mieć. Ich mowa po­dobna jest do ję­zyka Czar­nych Stóp. Ale rów­nie do­brze mo­żemy przy­pad­kowo na­tra­fić na Cze­je­nów, Apa­czów, Kiowa, Se­mi­no­lów... Na tam­tej­szych ob­sza­rach mieszka chyba z tu­zin roz­ma­itych ple­mion.

Tak wła­śnie wy­glą­dał po­czą­tek hi­sto­rii, któ­rej ciąg dal­szy do­pro­wa­dził mnie do wnę­trza sze­ry­fow­skiego bu­dynku.

Do­dam, że przed wy­ru­sze­niem w drogę z na­ci­skiem oświad­czy­łem Ka­ro­lowi:

– Ale pa­mię­taj, tym ra­zem jadę dla przy­jem­no­ści, tylko po to, by od­po­cząć; będę się ką­pać w dzie­wi­czych stru­mie­niach, będę opa­lać się na zło­ci­stych pla­żach, może cza­sem ze­chce mi się upo­lo­wać an­ty­lopę albo zło­wić tro­chę ryb, któ­rych w wo­dach Okla­homy żyje po­dobno aż sześć­dzie­siąt ga­tun­ków.

Sta­wia­łem sprawę ja­sno, ma­jąc w pa­mięci od­bytą przed dwoma laty po­dróż do Ari­zony. Wów­czas do­piero na miej­scu do­wie­dzia­łem się, że mój to­wa­rzysz obar­czony zo­stał przez wła­dze pań­stwowe spe­cjalną mi­sją, któ­rej cię­żar dźwi­ga­nia przy­padł mnie w nie­pro­szo­nym udziale. Wy­wią­za­li­śmy się z za­da­nia zna­ko­mi­cie, ale nie­wiele bra­ko­wało, a zie­mia ari­zoń­ska przy­tu­li­łaby nas raz na za­wsze! Nie ży­czy­łem so­bie, by coś po­dob­nego miało się po­wtó­rzyć.

Jed­nakże Ka­rol ener­gicz­nie za­prze­czył ist­nie­niu ja­kich­kol­wiek ukry­tych przede mną za­mia­rów.

– Od­po­czy­wamy, Ja­nie, i tylko od­po­czy­wamy!

– Wła­śnie to mi od­po­wiada. I tylko to!

– Więc do Okla­homy?

– Niech bę­dzie Okla­homa!

De­cy­zja za­pa­dła. Przez kilka ty­go­dni, gdy obo­wiązki za­wo­dowe nie da­wały mi chwili wy­tchnie­nia, Ka­rol prze­sia­dy­wał w bi­blio­te­kach i czy­tel­niach, wy­szu­ku­jąc wszel­kich wia­do­mo­ści zwią­za­nych z Okla­homą. Dziwne, jak na tra­pera. Ale trzeba wie­dzieć, że Ka­rol Gor­don nie był po­spo­li­tym łowcą skó­rek. Jego umie­jęt­no­ści i wie­dza nie ogra­ni­czały się do roz­po­zna­wa­nia zwie­rzę­cych tro­pów i do cel­nych strza­łów. Są­dzę, że w swym za­wo­dzie (je­śli to wolno na­zwać za­wo­dem) na­le­żał do wy­jąt­ków. Był mi­ło­śni­kiem książki, po­świę­cał jej wiele czasu, gdy prze­by­wał w mie­ście. Po­zna­łem go przed paru laty i od pierw­szych chwil za­sko­czył mnie swym oczy­ta­niem. Nade wszystko przed­kła­dał te­ma­tykę geo­gra­ficzną, co było zresztą zro­zu­miałe. Znał się na ma­pach i w ra­zie po­trzeby sam po­tra­fił spo­rzą­dzać pod­ręczne szkice. A jego zna­jo­mość czer­wo­no­skó­rych po­zwo­li­łaby mu pi­sać dzieła o nie­prze­cięt­nej war­to­ści, gdyby... chciało mu się tym za­jąć.

Na długo więc przed wy­jaz­dem głowę na­bitą mia­łem Okla­homą, o któ­rej Ka­rol wciąż mi opo­wia­dał pod­czas dłu­gich go­dzin wie­czor­nych, udzie­la­jąc szcze­gó­ło­wych in­for­ma­cji. Kraj to rze­komo ba­jeczny, kli­mat do­sko­nały. Na­wet w zi­mie rtęć ter­mo­me­tru nie spada po­ni­żej zera, a la­tem nie wznosi się po­wy­żej stu stopni. Dwie trze­cie po­wierzchni zaj­mują łąki i lasy. Żad­nych osad, żad­nych mia­ste­czek, żad­nych sa­lo­onów ani bia­łych włó­czę­gów spod ciem­nej gwiazdy. Pier­wotna przy­roda i pier­wotni miesz­kańcy tej ziemi.

– Czego jesz­cze wy­ma­gać? – koń­czył trium­fal­nie Ka­rol każdą swą in­for­ma­cję.

Szybko upo­ra­li­śmy się z ko­niecz­nym ekwi­pun­kiem. I ja, i Ka­rol po­sia­da­li­śmy nie­złą ko­lek­cję my­śliw­skiej broni, ze­braną w moim do­mo­wym „ar­se­nale”, więc tylko wy­słu­cha­łem na­rze­kań (raz jesz­cze!) na nie­szczę­sny pech ka­na­dyj­skiej zi­mo­wej wy­prawy i mój przy­ja­ciel zde­cy­do­wał się na inny sztu­cer. W końcu za­opa­trzy­li­śmy się w po­trzebną odzież i za­pas lek­kich, trwa­łych kon­serw. Ko­nie mie­li­śmy za­ku­pić – jak zwy­kle – u osad­ni­ków, by móc bez kło­potu część po­dróży od­być ko­leją, wio­ząc ze sobą tylko uprząż i sio­dła.

Że­la­zny szlak miał nas do­pro­wa­dzić z Mil­wau­kee przez Chi­cago, Sa­int Lo­uis, Kan­sas City aż ku po­łu­dnio­wej li­nii gra­nicz­nej, od­dzie­la­ją­cej stan Kan­sas od te­ry­to­rium Okla­homy. Od tej bo­wiem strony po­sta­no­wi­li­śmy prze­kro­czyć gra­nicę nie­zna­nego nam kraju, już konno i zbrojno, za­się­gnąw­szy, ile się da, in­for­ma­cji od osad­ni­ków kan­sa­skiego po­gra­ni­cza.

I tak, zgod­nie z pla­nem, do­tar­li­śmy do końca ko­le­jo­wej drogi.

O tym to wła­śnie te­raz my­śla­łem (z braku in­nego za­ję­cia), sie­dząc za sto­łem i pa­trząc jak sroka w gnat w chudą po­stać wuja Jo­na­thana.

Tak wy­glą­dał po­czą­tek na­szej wy­prawy do Okla­homy, do któ­rej – ko­niecz­nie mu­szę to do­dać – wciąż jesz­cze nie zdo­ła­li­śmy wje­chać, za­trzy­mały nas bo­wiem na sa­mym wstę­pie nie­prze­wi­dziane trud­no­ści.

Od dawna mó­wi­łem Ka­ro­lowi, że mi­nął się z po­wo­ła­niem, że po­wi­nien był zo­stać sze­ry­fem i wpro­wa­dzać na zie­miach Dzi­kiego Za­chodu po­sza­no­wa­nie prawa, po­rzą­dek i spra­wie­dli­wość. Od­po­wia­dał na to, że jego zna­jo­mość prze­pi­sów prawa równa się zeru i że nie znosi sie­dzą­cego trybu ży­cia.

– Ra­czej pa­so­wa­łoby to do cie­bie, Ja­nie. Taki je­steś roz­tropny, zrów­no­wa­żony i prze­cież tro­chę otrza­skany z wa­run­kami ży­cia na Da­le­kim Za­cho­dzie.

Nic na to nie od­po­wie­dzia­łem, trak­tu­jąc tego ro­dzaju roz­wa­ża­nia jako oczy­wi­sty żart. Te­raz się oka­zało, że Ka­rol w ja­kąś złą dla mnie go­dzinę wy­po­wie­dział swe uwagi. Jego słowa na­brały cech prze­po­wiedni. Speł­nio­nej, nie­stety. Tkwi­łem prze­cież za sze­ry­fow­skim sto­łem, w sze­ry­fow­skim bu­dynku, z sze­ry­fow­ską sze­ścio­ra­mienną gwiazdą spo­czy­wa­jącą w za­sięgu mo­jej ręki.

Wiem, że wszystko, co do­tąd opo­wie­dzia­łem, nie wy­ja­śniło jesz­cze naj­waż­niej­szej sprawy: w jaki spo­sób zna­la­złem się w tej za­po­mnia­nej dziu­rze na po­gra­ni­czu po­łu­dnio­wego Kan­sas. Ażeby to wy­tłu­ma­czyć, mu­szę znowu cof­nąć się w prze­szłość. Tym ra­zem nieco mniej od­le­głą.

------------------------------------------------------------------------

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

------------------------------------------------------------------------W _Bi­blio­tece li­te­ra­tury dzie­cię­cej_ Wy­daw­nic­twa Sied­mio­róg uka­zały się mię­dzy in­nymi:

1. Bajki, Char­les Per­rault (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

2. Ba­śnie, Ja­cob i Wil­helm Grimm (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

3. Ba­śnie, Hans Chri­stian An­der­sen (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

4. Ali­cja w Kra­inie Cza­rów, Le­wis Car­roll (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

5. Ania z Zie­lo­nego Wzgó­rza, Lucy Maud Mont­go­mery (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

6. Cu­da­czek-Wy­śmie­wa­czek, Ju­lia Du­szyń­ska (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

7. Dar rzeki Fly, Ma­ria Krüger (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

8. Don Ki­chot z Man­czy, Mi­guel de Ce­rvan­tes (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

9. Go­dzina pą­so­wej róży, Ma­ria Krüger (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

10. Idzie niebo ciemną nocą, Ewa Szel­burg-Za­rem­bina (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

11. Klechdy do­mowe, Hanna Ko­styrko (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

12. Kli­mek i Kle­men­tynka, Ma­ria Krüger (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

13. Księga dżun­gli, Ru­dy­ard Ki­pling (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

14. Le­gendy war­szaw­skie, Ar­tur Op­p­man (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

15. Ły­sek z po­kładu Idy, Gu­staw Mor­ci­nek (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

16. Mity grec­kie, Ni­kos Cha­dzi­ni­ko­lau (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

17. O czym szu­mią wierzby, Ken­neth Gra­hame (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

18. O kra­sno­lud­kach i o sie­rotce Ma­rysi, Ma­ria Ko­nop­nicka (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

19. Od­po­wied­nia dziew­czyna, Ma­ria Krüger (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

20. Pa­mięt­niki Adama i Ewy, Mark Twain (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

21. Pi­no­kio, Carlo Col­lodi (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

22. Przy­gody Tomka Sa­wy­era, Mark Twain (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

23. Przy­padki Ro­bin­sona Cru­soe, Da­niel De­foe (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

25. Psotki i śmieszki, Ja­nina Po­ra­ziń­ska (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

24. Ro­bin­son Cru­soe, Da­niel De­foe (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

26. Serce, Ed­mund de Ami­cis (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

27. Szew­czyk Dra­tewka, Ja­nina Po­ra­ziń­ska (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

28. Ta­jem­ni­cza wy­spa, Ju­liusz Verne (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

29. Ta­jem­ni­czy ogród, Fran­ces Hodg­son Bur­nett (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

30. Ucho, dy­nia 125!, Ma­ria Krüger (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

31. Ucznio­wie Spar­ta­kusa, Ha­lina Rud­nicka (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

32. W 80 dni do­okoła świata, Ju­liusz Verne (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

33. W pu­styni i w pusz­czy, Hen­ryk Sien­kie­wicz (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

34. We­sołe przed­szkole, Ma­ria Ko­nop­nicka (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

35. Ba­śnie pol­skie i eu­ro­pej­skie, Jo­anna Ro­dzie­wicz (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

36. Złota ko­rona, Ma­ria Krüger (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

37. Ba­śnie pol­skie, Ta­mara Mi­cha­łow­ska (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

38. Hi­sto­ria żół­tej ci­żemki, An­to­nina Do­mań­ska (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

39. Wspo­mnie­nia nie­bie­skiego mun­durka, Wik­tor Go­mu­licki (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

40. An­tek, Bo­le­sław Prus (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

41. Tropy wiodą przez pre­rię, Wie­sław Wer­nic (We­stern)

42. Wi­taj, Ka­rol­ciu!, Ma­ria Krüger (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

43. Słońce Ari­zony, Wie­sław Wer­nic (We­stern)

44. Na po­łu­dnie od Rio Grande, Wie­sław Wer­nic (We­stern)

45. Sze­ryf z Fort Ben­ton, Wie­sław Wer­nic (We­stern)

46. Król Ma­ciuś Pierw­szy, Ja­nusz Kor­czak (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

47. Kaj­tuś Cza­ro­dziej, Ja­nusz Kor­czak (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

48. Stara baśń, Jó­zef Ignacy Kra­szew­ski (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

49. Ka­rol­cia, Ma­ria Krüger (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

50. Pla­stu­siowy pa­mięt­nik, Ma­ria Kow­nacka (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

51. Troje wspa­nia­łych i skrzat, Ewa Mir­kow­ska (Klub Ma­łych Czy­tel­ni­ków)

52. Za ży­wo­pło­tem, Ma­ria Kow­nacka (Se­ria li­mi­to­wana)

53. Aka­de­mia Pana Kleksa, Jan Brze­chwa (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

54. 10 opo­wie­ści o ba­jecz­nej tre­ści, Ta­mara Mi­cha­łow­ska (Bajki współ­cze­sne)

55. Janko Mu­zy­kant oraz Sa­chem, Hen­ryk Sien­kie­wicz (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

56. Mała Księż­niczka, Fran­ces Hodg­son Bur­nett (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

57. Bajki dla dzieci, Iwan Kry­łow (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

58. Brze­chwa dzie­ciom, Jan Brze­chwa (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

59. Co słonko wi­działo, Ma­ria Ko­nop­nicka (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

60. Gruby, Alek­san­der Min­kow­ski (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

61. Ja­no­sik, Ta­mara Mi­cha­łow­ska (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

62. Kop­ciu­szek, Hanna Ja­nu­szew­ska (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

63. Ku­ku­ryku na ręcz­niku, Ma­ria Kow­nacka (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

64. Magda, Pa­weł i Ty, Kry­styna Kle­niew­ska-Ko­wa­li­szyn (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

65. Mały Książę, An­to­ine de Sa­int-Exu­péry (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

66. Na ja­gody, Ma­ria Ko­nop­nicka (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

67. Naj­milsi, Ewa Szel­burg-Za­rem­bina (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

68. Opo­wie­ści o Świę­tym Mi­ko­łaju, Ta­mara Mi­cha­łow­ska (Bajki współ­cze­sne)

69. Opo­wieść wi­gi­lijna, Char­les Dic­kens (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

70. Przy­gody Pla­stu­sia, Ma­ria Kow­nacka (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

71. Sto ba­jek, Jan Brze­chwa (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

72. Wy­bór mi­tów grec­kich, Jo­anna Ro­dzie­wicz (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

73. Zia­renka maku, Grze­gorz Ra­taj­czak (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

74. Pier­ścień i róża, Wil­liam Ma­ke­pe­ace Thac­ke­ray (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

75. Trzej musz­kie­te­ro­wie, Alek­san­der Du­mas (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

76. Win­ne­tou, Ka­rol May (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

77. Łowcy wil­ków, Ja­mes Cur­wood (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

78. Czarny tu­li­pan, Alek­san­der Du­mas (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

79. Nad da­le­kim, ci­chym fior­dem, Agot Gjems-Sel­mer (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

80. Gwiazda prze­wod­nia, Joan Gould (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

81. Ka­ta­rynka oraz Z le­gend daw­nego Egiptu, Bo­le­sław Prus (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

82. Biały kieł, Jack Lon­don (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

83. Zew krwi, Jack Lon­don (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

84. Złota El­żu­nia, Eu­ge­nia Mar­litt (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

85. Skarb w Srebr­nym Je­zio­rze, Ka­rol May (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

86. Zorro, John­ston McCul­ley (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

87. Bajki li­tew­skie, Oskar Mi­łosz (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

88. Ro­bin Hood, Ho­ward Pyle (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

89. Do­lina bez wyj­ścia, Tho­mas M. Reid (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

90. Książę i że­brak, Mark Twain (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

91. Bajka o ry­baku i rybce, Alek­san­der Pusz­kin (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

92. Piękna i Be­stia, Je­anne-Ma­rie Le­prince de Be­au­mont (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

93. Wy­brane po­da­nia i le­gendy pol­skie (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

94. Klechdy se­za­mowe, Bo­le­sław Le­śmian (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

95. Słoń Trą­bal­ski, Ju­lian Tu­wim (Se­ria li­mi­to­wana)

96. 12 po­dróży mi­sia Mio­dala, Ste­fan Po­tocki (Klub ma­łych czy­tel­ni­ków)

97. 7 opo­wie­ści o ry­ce­rzu, cza­ro­dzieju i księ­ciu do­bro­dzieju, Ja­nia Ship­per (Klub ma­łych czy­tel­ni­ków)

98. Eg­zo­tyczna przy­goda, Alek­san­dra Mi­cha­łow­ska (Klub ma­łych czy­tel­ni­ków)

99. Troje wspa­nia­łych i skrzat, Ewa Mir­kow­ska (Klub ma­łych czy­tel­ni­ków)

100. W pa­mięt­niku Zo­fii Bo­brówny, Ju­liusz Sło­wacki (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

101. Cu­downa po­dróż, Selma La­ger­löf (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

102. Pani Twar­dow­ska, Adam Mic­kie­wicz (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

103. Wy­brane wier­sze, Wła­dy­sław Bełza (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

104. Sza­ra­czek, Mie­czy­sława Bucz­kówna (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

105. Dzie­cię el­fów, Hans Chri­stian An­der­sen (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

106. Ju­tro nie­dziela i inne opo­wia­da­nia, Zo­fia Żu­ra­kow­ska (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

107. Las­sie, wróć!, Eric Kni­ght (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

108. Lato le­śnych lu­dzi, Ma­ria Ro­dzie­wi­czówna (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

109. O dwu­na­stu mie­sią­cach, Ja­nina Po­ra­ziń­ska (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

110. O księ­ciu Got­fry­dzie, ry­ce­rzu Gwiazdy Wi­gi­lij­nej, Ha­lina Gór­ska (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

111. Pięt­na­sto­letni ka­pi­tan, Ju­liusz Verne (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

112. Przy­gody Me­li­klesa Greka, Wi­told Ma­ko­wiecki (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

113. Przy­gody Sind­bada Że­gla­rza, Bo­le­sław Le­śmian (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

114. Ta­jem­nica wę­dru­ją­cego ja­ski­niowca, Andy Chan­dler (Al­fred Hich­cock) (Przy­gody Trzech De­tek­ty­wów)

115. Ka­pi­tan Fra­casse, Teo­fil Gau­tier (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

116. Dios­sos, Wi­told Ma­ko­wiecki (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

117. Atlan­tyda, wy­spa ognia, Ma­ciej Ku­czyń­ski (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

118. Mały lord, Fran­ces Hodg­son Bur­nett (Ka­non li­te­ra­tury dzie­cię­cej)

Wszyst­kie ty­tuły na­le­żące do _Bi­blio­teki li­te­ra­tury dzie­cię­cej_ są do­stępne w księ­garni in­ter­ne­to­wej Sied­mio­róg.pl
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: