Po latach w Paryżu - ebook
Po latach w Paryżu - ebook
Cat dziedziczy paryskie mieszkanie, które nie było otwierane od 70 lat. Dziewczyna chce się dowiedzieć, dlaczego trafiło akurat do niej, a pomaga jej w tym wnuk dawnej właścicielki.
Cat Jordan utrzymuje się z robienia zdjęć klientom pracowni fotograficznej w Nowym Jorku. Gotowa jest rozpocząć nowy rozdział u boku swojego świetnie sytuowanego chłopaka, gdy niespodziewanie dowiaduje się, że odziedziczyła majątek po kompletnie obcej kobiecie, niejakiej Isabelle de Florian. W efekcie jej życie staje na głowie. W Paryżu Cat dowiaduje się, że została właścicielką doskonale zachowanego apartamentu z czasów belle époque, a rodzina zmarłej nie ma pojęcia o istnieniu mieszkania. W takich niepowszednich okolicznościach Cat usiłuje znaleźć odpowiedzi na palące pytania: Kim była Isabelle de Florian? Dlaczego zostawiła spadek jej, a nie swojej rodzinie? Przemierzając Francję w poszukiwaniu prawdy, stopniowo traci kontrolę nad biegiem spraw w Nowym Jorku. Jej śledztwo odsłania dawno pogrzebane tajemnice a wnuk Isabelle de Florian staje się jej coraz mniej obojętny. Zainspirowana prawdziwą fascynującą historią mieszkania, pełnego prawdziwych skarbów, porzuconego na siedemdziesiąt lat, "Po latach w Paryżu" prowadzi czytelnika przez Francję, od uroków stolicy, przez rozkoszne klimaty Prowansji, tamtejsze miasteczka i winnice.
Bardzo mi się ta książka podobała. Ogromnie. Wchłonęłam ją w ciągu dwóch dni. Oparta na prawdziwej historii paryskiego apartamentu jest doskonałym połączeniem opowieści o miłości i o rozwiązywaniu zagadek. Polubią ją na pewno wielbicielki książek Kate Morton. - Melissa Rose, Around the Word In Books
Świetna książka do samolotu, do czytania w poczekalni, w kawiarnianym ogródku w rześki słoneczny dzień albo na wieczór do łóżka. A do tego jeszcze przez cały czas lektury myślałam, że to rewelacyjny pomysł na film. - Heather Schmitt-Gonzalez, Girlichef.com
W kreowaniu romantycznej atmosfery Ella Carey jest niedościgniona. - Rachel Edwards, Review of Australian Fiction
Ella Carey - amerykańska pisarka od dziecka zafascynowana wszystkim, co francuskie (z Paryżem na czele). Dyplomowana pianistka i historyczka, autorka sześciu powieści przetłumaczonych na kilkanaście języków. Książka "Po latach w Paryżu", podobnie jak kolejne części trylogii paryskiej (w przygotowaniu) stała się bestsellerem m.in. w kategorii "nieodkładalne" na Amazonie, co oznacza, że większość tych, którzy czytali ją w wersji elektronicznej, pochłonęła ją w mniej niż trzy dni.
Kategoria: | Obyczajowe |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8169-929-7 |
Rozmiar pliku: | 466 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Paczuszka była schludna, zawinięta w brązowy papier i przewiązana jedwabną wstążką. Zdumiewające, jeśli weźmie się pod uwagę, że pokonała drogę z Paryża do Nowego Jorku. Na wierzchu widniała perfekcyjna kokardka. Zdaniem Cat ktoś, kto pakował tę przesyłkę, robił to z wyjątkową pieczołowitością. Dane nadawcy zapisano atramentem w kolorze sepii: „Monsieur Gerard Lapointe, 9. dzielnica, Paryż”.
Nigdy o nim nie słyszała.
Potrząsnęła opakowaniem, w środku stuknęło coś ciężkiego. Sięgnęła po nożyczki, ale w tej samej chwili rozległo się pukanie. Christian, jak zawsze punktualnie. Odłożyła pudełko na ławę kuchenną, podniosła, znowu odłożyła i poszła otworzyć drzwi.
Miał na sobie nowy garnitur. Jasne włosy zaczesał do tyłu jak Leonardo DiCaprio w roli Gatsby’ego.
– Jeszcze nie przebrana? – Wymownie spojrzał na zegarek.
– A muszę się przebierać? – spytała ze śmiechem.
Postąpił nieśpiesznie kilka kroków. Można było odnieść wrażenie, że jest właścicielem tego niewielkiego mieszkanka na Brooklynie, choć najwyraźniej nie mógł się doczekać powrotu na Upper West Side.
– Może włóż tę małą czarną, którą ci kupiłem w zeszłym tygodniu.
Cat skryła uśmiech, gdy zatrzymał się nad jej najnowszym skarbem – pięknym starym szalem we wzór pawich piór, wyszperanym na pchlim targu i kupionym za bezcen. Spędziła nad tkaniną długie godziny, cierpliwie usuwając drobne zaciągnięcia i rozczesując splątane frędzle. Teraz od szala rzuconego na czerwoną kanapę trudno było oderwać wzrok. Christian tymczasem wyglądał, jakby toczył wewnętrzną debatę: zdobyć się na uprzejmą uwagę na temat szala czy sobie ją darować.
– Musiałam go uratować. Był w okropnym stanie… Przebiorę się.
Minimalistyczna mała czarna kupiona w zeszłym tygodniu rzeczywiście będzie na ten wieczór bardziej odpowiednia, choć ona czułaby się znacznie lepiej w bladozielonym spodnium z lat czterdziestych dwudziestego wieku, które sama sobie wypatrzyła. Uwielbiała kupować stare ubrania do tego stopnia, że zaczynało to trącić natręctwem. Jeszcze jako nastolatka dostała hopla na punkcie ciuchów vintage i tak jej zostało. Ale za nic w świecie nie wolno jej było zranić uczuć Christiana, wobec tego ruszyła do sypialni.
Gdy go mijała, uścisnął jej rękę.
– Dziś wybierali Michael i Alicia. Będziemy jedli w Lemon Tree. O ile mi wiadomo, restauracja proponuje nowe menu. – Podważył krawędź rękawa, ponownie spojrzał na zegarek. – Rozumiesz, oczywiście…
– Zdążymy.
Włożyła przez głowę nową sukienkę, podała Christianowi srebrny naszyjnik – prezent od niego na trzydzieste czwarte urodziny, odwróciła się tyłem i zebrała u góry włosy ufarbowane na miodowy blond, czekając, aż zapnie łańcuszek.
– Podobasz mi się w tym stroju.
Spojrzała mu prosto w oczy.
– Nie przyzwyczajaj się.
– Oczywiście.
Kropelka perfum po wewnętrznej stronie każdego nadgarstka.
– Dostałam dzisiaj uroczą paczuszkę. Z Paryża. Nie wiem, co przyszło, umieram z ciekawości.
Przytrzymał otwarte drzwi.
– Podczas ostatniej wizyty w Paryżu widziałem jedynie pomieszczenia banku.
Przesyłka będzie musiała zaczekać.
Pewnie i tak jest nieistotna.
* * *
W restauracji wszystkie miejsca były zajęte, a mimo to w eleganckim wnętrzu nie odczuwało się tłoku. Cat rozmawiała z Tashą, Morgan i Alicią, towarzyszkami życiowymi najbliższych przyjaciół Christiana – Michaela, Scotta i Adama, których znał od podstawówki. Gdyby znalazł się ktoś, kto by jej zadał kluczowe pytanie, zapewne by się nie przyznała, że przynależność do tego wąskiego grona stanowiła dla niej spełnienie marzeń. Ale mimo że była z Christianem już dwa lata, nadal czuła się nieco wyobcowana. Cóż, Tasha i Scott byli małżeństwem z dwójką małych dzieci, Michael i Alicia dorobili się trójki potomstwa i domku letniskowego, a Morgan z Adamem trwali w związku od dziesięciu lat. Odkąd pamiętała, stale planowali ślub.
Rozmowy obejmowały najróżniejsze tematy, od nieprawdopodobnie skomplikowanego procesu zapisywania dziecka do szkoły podstawowej na Manhattanie poprzez kwestię konieczności opanowania przez malucha kilku języków obcych przed osiągnięciem piątego roku życia po stresujące aspekty robienia zakupów w Net-A-Porter oraz fakt, że na wszystko i tak zawsze brakowało czasu. Tematy rozkoszne, wymiana zdań odrobinę nonszalancka. Cat była oczarowana.
Christian pochwycił jej spojrzenie i puścił do niej oko, a ona odpowiedziała uśmiechem. Taki drobny rytuał powtarzający się, gdy wychodzili razem. On sprawdził, czy ona jest zadowolona, ona zapewniła, że jak najbardziej.
– W końcu – Alicia odstawiła kieliszek z winem takim gestem, jakby miała zamiar wygłosić doniosłe oświadczenie – jaka to różnica dla Annabelle, czy ja jestem absolwentką? Naprawdę powinny istnieć jakieś granice egalitaryzmu. Do czego to prowadzi?
– Należy zapoczątkować odpowiednią kampanię – stwierdziła Tasha.
– Pod przewodnictwem Alice – dodał Adam ze śmiechem. – Byłaby w tej roli niedościgniona.
Cat znów poczuła na sobie spojrzenie swojego towarzysza. Tym razem miał uniesione brwi.
– A ty? – spytała ją Tasha. – Gdzie chodziłaś do szkoły?
– No właśnie. Dokąd udadzą się śladami matki mali Carterowie?
Zaczerwieniła się mimowolnie.
Zakładali, że jej dzieci będą nosiły nazwisko Christiana.
– Skończyłam Mumbai High.
Zapadła cisza. Trwała, aż Christian zaśmiał się cicho. Po chwili wszyscy poszli w jego ślady. Cat odchyliła się na oparcie, upiła łyk wina. Uwielbiała jego śmiech i umiejętność rozładowywania napięcia. Gdy spotkali się po raz pierwszy, on jeden ruszył jej z pomocą. Przyszli w kilkoro do zakładu fotograficznego, gdzie pracowała, mieli zamówiony portret grupowy. Ważni pracownicy banku. Aparat akurat odmówił współpracy. Christian, chociaż już należycie upozowany, natychmiast zadeklarował pomoc: razem rozstawili nowy sprzęt, a co więcej, po sesji nie chciał słyszeć żadnych sprzeciwów i pomógł odstawić wszystko z powrotem do pakamery szefa. Zaproszenie na drinka jeszcze na ten sam wieczór wydawało się naturalną kontynuacją półgodzinnego flirtu, który miał miejsce między statywami. Zielone oczy Christiana pod jasnymi brwiami, w komplecie z blond włosami, wywierały na Cat wpływ hipnotyzujący, a przy tym był taki pewny siebie! I na dodatek miły.
Teraz żyli niczym para gołąbków budujących wspólne gniazdko, z założeniem, że spędzą razem resztę życia, choć ta kwestia nigdy jeszcze nie została formalnie przedyskutowana.
Cat odepchnęła natrętne myśli o ojcu. Doskonale wiedziała, co powiedziałby o przyjaciołach Christiana, o ludziach sukcesu. Otóż Howard Jordan w najlepszym razie nazwałby ich burżujami. Nie miała najmniejszej ochoty roztrząsać jego poglądów.
– Wydawałaś mi się jakaś roztargniona i nieobecna – zauważył Christian, gdy po wyjściu z restauracji czekali na taksówkę.
Objął ją za ramiona. Dawał jej poczucie bezpieczeństwa.
– Naprawdę?
– Jesteś zadowolona z dzisiejszego wyjścia?
– Naturalnie.
Wsiedli do auta.
Światła miasta iskrzyły się za zamgloną szybą.
Na Brooklynie taksówka zatrzymała się przed domem Cat.
– Wejdziesz?
– Chciałbym, ale jutro muszę wstać bardzo wcześnie.
Pochyliła się i go pocałowała.
– Wiesz co… – Zerknął przez otwarte okienko na jej vespę zaparkowaną w tym samym miejscu co zwykle. – Naprawdę powinnaś rozstać się ze skuterem.
– Wolne żarty! – odparła ze śmiechem.
Ukochana vespa, kupiona za pierwszą wypłatę.
– Niebezpiecznie jest jeździć na niej po Nowym Jorku. Gdyby to ode mnie zależało, już jutro by jej tu nie było.
* * *
Zamknęła drzwi mieszkania i od razu poszła do kuchni. Wzięła do rąk paczuszkę z Paryża. We Francji była tylko raz, na szalonej wyprawie tuż po college’u. Chociaż wyjazd trwał krótko, zrobiła ponad tysiąc zdjęć. Po powrocie do Nowego Jorku zaczęła pracę w studiu fotograficznym, tym samym, w którym tkwiła po dziś dzień. Trudno zliczyć, ile razy była o krok od rzucenia tej roboty, zdawała sobie jednak sprawę, że ma szczęście, skoro znalazła stałe zatrudnienie w czasach recesji. Poza tym za każdym razem, gdy postanawiała odejść, szef zasypywał ją tak gorącymi prośbami, że nieodmiennie zgadzała się zostać – na jakiś czas.
Sposób zawiązania kokardki na paczce przywołał wspomnienie urokliwej elegancji, jaka oczarowała ją podczas pobytu w Paryżu. Przecięcie tasiemki nagle wydało jej się niewłaściwe. Odłożyła nożyczki z powrotem do szuflady i ostrożnie zabrała się do rozwiązywania jedwabiu.
Wieczorami na poddaszu robiło się chłodno, lecz mimo to w zziębniętych palcach czuła intrygującą energię. Rozwiązawszy wstążeczkę, wsunęła paznokieć pod krawędź brązowej taśmy przytrzymującej papier i w końcu jej oczom ukazało się niewielkie pudełko.
Podmuch wiatru zatrząsł oknami. Cat zadygotała. Gorąca czekolada. Bez niej ani rusz. Nalała mleka do rondla. Powolne mieszanie białego płynu zawsze wywierało na nią kojący wpływ. Ułamała dwa solidne kawałki grubej tabliczki gorzkiej czekolady i jakiś czas przyglądała się topniejącej masie. Wreszcie przelała gorący napój do porcelanowego kubka w biało-niebieskie wzory. Kiedyś należał do mamy. Do kochanej mamusi, kobiety bez skazy.
Cat postanowiła zapewnić sobie szczęśliwe życie, takie, o jakim jej matka nawet nie śniła. Jedno było pewne: partnera wybrała znacznie bardziej rozważnie. Christian pod każdym względem górował nad zawziętym, upartym i apodyktycznym ojcem. Wszystko wskazywało na to, że matka jako młoda dziewczyna nieszczęśliwym trafem zakochała się w despocie i w efekcie przez całe życie żałowała tragicznego błędu.
Ona, Cat, była zdecydowana unikać toksycznych związków.
Upiła łyk niebiańskiego napoju, odstawiła kubek i zdjęła wieczko z kartonowego pudełka. W środku znajdowały się dwa przedmioty: list napisany na maszynie i stary mosiężny klucz.
Przeszła do saloniku, usiadła na sofie. Najpierw obrzuciła list wzrokiem, a następnie przeczytała go wolno i uważnie. Napisany na maszynie… Bez sensu.
Zaadresowany niczym dokument urzędowy: Catherine Laura Jordan. Niżej, wielkimi literami, napisano imię i nazwisko kobiety, której list zdawał się dotyczyć. Kobiety, której ojciec Cat nie akceptował do tego stopnia, że za każdym razem, gdy o niej przy nim wspominano, czerwieniał na twarzy. Virginia Brooke. Babka ze strony matki. Skandalistka.
Pismo było formalne i zwięzłe. Monsieur Lapointe, paryski prawnik, zawiadamiał, że Virginia Brooke była jedyną spadkobierczynią majątku niedawno zmarłej Isabelle de Florian. Po śmierci Virginii Brooke, która nastąpiła w roku tysiąc dziewięćset siedemdziesiątym ósmym, a także po zgonie w dwa tysiące trzecim roku jej córki, czyli matki Cat, majątek przechodził w całości na własność wnuczki obdarowanej.
Cat wiedziała, że jej babka Virginia tuż przed drugą wojną światową przez sześć lat podróżowała sama po Europie. Wróciła do Ameryki, ponieważ nalegała na to rodzina, przekonana, że Stary Kontynent stał się miejscem niebezpiecznym. Virginia długi czas pozostawała niezamężna. Mimo protestów rodziny wywodzącej się z klasy średniej podjęła wymarzoną pracę w nowojorskiej branży odzieżowej. Co więcej, cieszyła się względami kilku kochanków. Za mąż wyszła późno, za mężczyznę znacznie od siebie starszego. Dziadek Cat był profesorem Harvardu, wedle wszelkich znaków na niebie i ziemi uwielbianym przez babkę. Bonnie przyszła na świat, gdy jej matka była już dobrze po czterdziestce.
Matka Catherine jako dziecko korzystała z uroków cudownego braku nadmiernej troski: robiła, co chciała, zarówno w domu na starej farmie, jak i w otaczających go zaniedbanych ogrodach, podczas gdy Virginia z mężem cieszyli się życiem. W rezultacie u dziewczynki wykształciła się nie tylko bujna wyobraźnia, lecz także gorąca tęsknota za romansem, która znalazła ucieleśnienie w postaci Howarda Jordana, dawnego studenta ojca. Z czasem Howard został urzędnikiem państwowym o niewzruszonych zasadach moralnych i przekonaniach politycznych, a jego nadrzędnym celem stało się, jak można by sądzić, przekształcenie zarówno Bonnie, jak i Cat w istoty banalne, bez polotu i doskonale spełniające jego oczekiwania, co oznaczało zamiłowanie do porządku, efektywność w działaniu oraz niepodważalne przekonanie, że racja zawsze leży po jego stronie.
Dopiero tuż przed dwudziestką dziewczyna nauczyła się doceniać stoicyzm matki, a także jej zdecydowanie, by z układu, w jaki weszła z własnej woli, uzyskać możliwie najwięcej korzyści. Zrozumiała, że Bonnie, niegdyś niepoprawna młoda romantyczka, dała się porwać wyobrażeniu miłości, nie postrzegając Howarda jako rzeczywistego człowieka. Została z nim później tylko dla dobra dziecka i Cat ją za tę decyzję podziwiała.
Matka opowiadała jej szeptem historie o wyprawach Virginii do paryskich kabaretów i barów, o jej życiu w epoce jazzu. Ponoć babka regularnie uczestniczyła we wszystkich istotnych wydarzeniach towarzyskich: rautach, wystawach, premierach teatralnych. Ale jaką rolę w tym wszystkim odegrała Isabelle de Florian? W żadnej opowieści Bonnie nigdy nie wybrzmiała o niej nawet najmniejsza wzmianka. Cat była tego pewna.
Miała nadzieję, że jej własna wyprawa do Paryża zapisze się we wspomnieniach aurą minionej epoki, lecz podróż po Europie okazała się błyskawiczną rundą po kilku państwach w zatłoczonym autobusie, w towarzystwie czterdziestu wiecznie pijanych studentów. Pod koniec wyprawy Cat uznała, że romantyzm to cecha rodem z zamierzchłej przeszłości.
Wróciła do Nowego Jorku, podjęła pracę w studiu fotograficznym, a teraz, z Christianem, była szczęśliwa jak nigdy dotąd.
Od Paryża dzieliło ją sześć godzin. Wkrótce tajemniczy monsieur Lapointe powinien otworzyć kancelarię.
Postanowiła podejść do sprawy rzeczowo. Przede wszystkim zadzwonić do owego prawnika z samego rana, nawet gdyby miała w tym celu zarwać noc. Zorientuje się w sprawie i podejmie odpowiednie decyzje. Szybko.
CIĄG DALSZY DOSTĘPNY W PEŁNEJ, PŁATNEJ WERSJI