- W empik go
Pochodnie w mroku: Żeromski – Reymont – Kasprowicz - ebook
Pochodnie w mroku: Żeromski – Reymont – Kasprowicz - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 287 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
STEFAN ŻEROMSKI – WŁADYSŁAW REYMONT – JAN KASPROWICZ.
Ostatniemi czasy wielka żałoba okryła literaturą polską. Piorun uderzył w najwyższe drzewa. Zagasły trzy pochodnie najświetniejszego blasku, które w czarnych godzinach naszego poprzedniego istnienia – płomieniami swojemi rozjaśniały ciemności.
STEFAN ŻEROMSKI – to Savonarola, który wciąż sam siebie na stosie ognia własnego spala; duch kochający a nieubłagany, który, zapatrzony w historję i teraźniejszość narodu, jest w nieustannej obawie, że ten naród dąży wiecznie do samozagłady, aby go więc z tej drogi obłądnej nawrócić, nie waha się najsurowsze mu prawdy wygłaszać; jest w nim ból niezmierny, ale z tego bólu wykwita moc niepożyta i wiara niezłomna w przyszłość narodu. Mimo czarne obrazy jakie nam Żeromski przedstawia – w ostatecznym wyniku jego pisma budzą w naszych sercach niezachwianą nadzieją.
WŁADYSŁAW REYMONT – to człowiek wyrosły w świecie pozahistorycznym, w gromadzie wiejskiej – i który widzi życie swego narodu nie na tle historji, ale na tle natury; życie wiecznie jednakowe, oparte na powtarzającym się kołowrocie czterech pór roku, życie pełne trudu, ale pełne też nadziei w jego owocność i w jego uroczystą powagą. Niema w Reymoncie rozpaczy, która stanowi rdzeń duszy Żeromskiego; nie widzi on, aby naród dążył do samozagłady, ponieważ naród ten we własnej żywotności ma pierwiastek trwania i samozachowania. Mimo pierwotność ducha tej gromady, Reymont dostrzega w niej niezwalczoną zawziętość w trudach, i tchnie epicką pogodą ducha. Dlatego umiał on pochwycić pewne tony ogólnoludzkie życia narodu i zapadłą swoją wioskę. Lipce – uczynił oknem, przez które świat cały ogląda Polską.
JAN KASPROWICZ – to duch niepodległy a wielmożny, który z niewiadomej planety, zestąpił na naszą ziemię – i wrósł korzeniami swej jaźni w jeden jej zakątek, wnosząc w nią wszystkie promienie jakie z nim razem tu spłynęły z nieznanego krańca nieskończoności; to też powiedział nam on o Bogu i człowieku prawdy nieznane, językiem tajemniczych symbolów, w potężnej muzyce organowej; tem wyższy od dwóch poprzednich, że przemawiał drogocenną mową bogów, jako jeden z jej arcymistrzów, który umiał się wznieść na najwyższe szczyty swej sztuki. Może nigdy nie będzie on tak czytany jak dwaj poprzedni, może nigdy jego książki nie trafią pod strzechy: ale dla "niewielu szczęśliwych" będzie on zawsze umiłowanym przewodnikiem na posępnem wzgórzu Śmierci i Żywota.
Każdy z nich wyraża jedną nutę ducha narodowego, każdy w mroku tak dawnej, a tak niedawnej przeszłości – świecił nam jako pochodnia. Niechajże ten wielki świecznik trójpłomienny – dalej nam będze drogowskazem.STEFAN ŻEROMSKI.
I. "Nie brzmiały żadne fanfary; nikt nie bił w dzwony uroczyste; nikt nie głosił, że nowa era nastała w literaturze, kiedy się zjawił na jej arenie Stefan Źeromski".
Tak pisałem w Przeglądzie Tygodniowym w r. 1896, kiedy wyszła pierwsza książka Żeromskiego " Opowiadania". Była to niewątpliwe pierwsza obszerniejsza recenzja o tym autorze, a sens jej był ten, że narodził się nowy niezwykłej miary pisarz. Wzmiankowane na początku fanfary i dzwony dotyczą kilku autorów, których wówczas bardzo reklamowano, a którzy dziś nader nikłe zajmują stanowisko. Przeciwnie – wróżba moja co do Żeromskiego sprawdziła się dosłownie, przerosła nawet wszystkie oczekiwania.
Jednakże w mojem sprawozdaniu była pewna niedokładność. Opowiadania z r. 1896 nie były pierwszą książką Żeromskiego. Dopiero po napisaniu recenzji otrzymałem inną, prawdziwie pierwszą ksążkę Żeromskiego, wydaną w Krakowie w r. 1895 p… t. Rozdziobią nas kruki wrony pod pseudonimem Maurycy Zych. Była to książka niecenzuralna, a dzisiejsze pokolenie nie rozumie, co to znaczyło dla nas "książka niecenzuralna". Była to niewymowna rozkosz objawień, podsycona tajemnicą, konspiracją, świadomością walki z jakimś wpływem potężnym a dławiącym.
W tej książce Żeromski zapowiada się jeszcze wyraźniej, jako pisarz mocny i do trzew sięgający, gdyż tu – w Krakowie – był niczem nieskrępowany; natomiast w Opowiadaniach warszawskich maskować musiał swoje najtajniejsze myśli; czasami (Ananke) opowieść jest jakby zagadką, której tajemnicę trzeba rozwiązać.
Ale już w pierwszej, zarówno jak i w drugiej książce Żeromskiego – można dostrzec najważniejsze cechy jego talentu: niezmierna wrażliwość na cierpienie ludzkie i cierpienie osobiste jako wynik tego cierpienia, drobiazgowe widzenie rzeczywistości, zarówno w człowieku jak i w zjawiskach przyrody; szarpanina wewnętrzna ducha i bunt przeciw cierpieniu; umiłowanie życia czy to w małych czy wielkich rozmiarach – i dla tego życia umiłowanie prawdy i sprawiedliwości; umiłowanie walki o sprawiedliwość, o wyzwolenie, a przedewszystkiem ostatecznie – zawsze i wszędzie – o wyzwolenie ojczyzny.
Nie było to jednak marzenie człowieka, zrezygnowanego na senne trawienie starych baśni o niepodległej Polsce; było to budzenie woli najżywotniejszej ku temu zapomnianemu celowi. Dlatego nie wahał się on obnażać najkrwawszych ran rozdrażniać najboleśniejszych bólów, aby ludziom przypomnieć: jesteśmy żywi! Nie wahał się oczom czytelnika pokazywać ohydę i zgrozę rzeczywistości, a mianowicie rzeczywistości polskiej w całej pełni, prosto, bez żadnych załagodzeń i bez melodramatu.
Od samego początku twórczość Żeromskiego miała w sobie coś arcymęskiego. Dotychczas była u nas wielka supremacja panien nad literaturą. Czas nareszcie przyszedł, aby literatura polska stała się literaturą dla ludzi dorosłych. Natem być może polega siła Żeromskiego, że umiał on spoglądać w piekło okiem nieustraszonem i że traktował swych czytelników jako ludzi dojrzałych, którym wszystko można powiedzieć, nie oblewając prawdy wodą różaną.
Nie lęka się wiwisekcji i przed żadną się nie cofa. – "Trzeba rany polskie rozrywać aby się nie zabliźniły błona podłości" – mówi w Sutkowskim.
II, Stefan Źeromski ur. w r. 1864 w Strawczycach, ziemi kieleckiej, w pobliżu Oblęgorka – z ojca Wincentego i matki Józefy Katerli (tego nazwiska użył jako pseudonim, wydając Różę). W nazwisku jego ukrywa się żeremie t… j… struktura, jaką sobie budują bobry – i może nie jest to przypadkowe, bo i on jak bóbr budował z ducha swego potężną mistyczną strukturę dla swego plemienia.
Budował ją ze wszystkich tych materjałów, jakie znalazł dokoła siebie. Był on pogrobowcem powstania 63 r. i kieska narodowa – była pierwszem jego cierpieniem. Ucisk polityczny z jednej strony, nędza i ciemnota chłopa z drugiej – dręczyły go od dzieciństwa. Matka odumarła go wcześnie, ojciec zaś w bardzo ciężkich żył warunkach materjalnych. Stosunkowo najlepszy okres życia przepędził w Kielcach w gimnazjum; i tu było niemało ucisku, niemało cierpienia, ale było życie koleżeńskie i rozkosze lat młodzieńczych. Był tu profesor Bem, który zaprzyjaźnił się z młodym i bardzo zdolnym uczniem. W gimnazjum już Źeromski pisywał poematy, dramaty, rozprawy. Tu również poznał niektóre nowe prądy socjalne i narodowe, a śród jego kolegów szkolnych byli głośni później działacze radykalni: Wacław Machajski i Jan Stróżecki. W r. 1880 umarł ojciec Żeromskiego, Stefan był sierotą zupełnym, gdy kończył gimnazjum i nie miał środków na studja uniwersyteckie; w charakterze guwernera jeździł po dworach szlacheckich, a w r. 1892 wyjechał do Szwajcarji do Raperswylu, jako bibljotekarz. W r. 1896 wraca do Warszawy – i jakiś czas pracuje w bibljotece Zamoyskich. Jednak wówczas już zdrowie jego zaczyna szwankować i uciążliwa rozedma płuc mu dokucza.
Zmuszony jest wielokrotnie jeździć zagranicę, na południe.
Ale w tych właśnie czasach zaczyna się krystalizować talent Żeromskiego; w tych czasach nagromadzone obserwacje układają mu się w krótsze i dłuższe opowiadania. W r. 1895 i 1896 wyszły jego pierwsze książki.
III. Nie były to książki "dla rozrywki" pisane; to były zmagania się bolesne duszy nieprzejednanej, która nie zna wytchnienia i nie chce nikomu pozwolić na wytchnienie. W tych opowieściach było echo tej męki, w jakiej żyliśmy wszyscy.Życie nasze było jednym straszliwym zgrzytem; ten więc, który chciał i miał nakaz wystawić to życie w pełni jego szpetoty – nie mógł być poetą harmonji. Przeciwnie jest to poeta zgrzytów i dysonansów, które często, może nigdy – nie dochodzą do równowagi. Odpowiedzialność w jego sercu nigdy nie usypia, ona trwa nieustannie, jako konieczność walki i tworzenia. Dzieje się to zaś dlatego, że Stefan Żeromski ma w swojej duszy pewne widzenie święte, którego obraz wciąż dalej w przyszłość uchodzi, a którego omdlenia przepełniają mu serce bezgraniczną boleścią. Widzenie to – to niepodległość Polski,
W momencie, kiedy Źeromski pisać zaczął – myśl o niepodległości zamarła prawie zupełnie; nawet najżywotniejsi działacze, którzy opierali swą wiarę w przyszłość na chłoapch – przesuwali tę myśl w dalekie jutro; inni wybrali stanowisko, że trzeba pierwej rozwiązać sprawę socjalną, idea zaś niepodległości już się w tem rozwiązaniu zawiera; jeszcze inni, większość ogromna – nie myśleli wogóle o niczem i biernie poddawali się warunkom życia, owszem profit z nich ciągnęli.
Czasami ten i ów wspomniał o tej śniącej królewnie – jakby od święta, bardzo po cichu, ale bez żadnych zobowiązań. Dla innych "Polska w niewoli" była argumentem, by nic nie robić, bo wszystko jest błahe wobec tego: ci przeważnie grali w winta, chodzili na operetkę i na wyścigi, robili interesa.Źeromski postanowił nieustannie każdem swojem słowem, jawnem i zamaskowanern, przypominać o tej sprawie; zawsze i wszędzie, z nadzieją i bez nadziei, we wszystkich formach i na wszystkie strony. Sułkowski powiada: – "Trzeba znieść niewolę Polski i niewolę człowieka w Polsce". Źeromski rozumiał zawsze, że to Polska odrodzona, która prędzej czy później zjawi się na świecie, musi być ziemią świętą, w której "krzywda" zadawana człowiekowi przez człowieka istnieć nie będzie.
"Człowiek człowiekowi jest bogiem" – oto podstawa jego wiary w Polskę. Widział dokładnie straszliwą rzeczywistość, w jakiej Polska mieści się odzewnątrz – i tę niemniej okropną rzeczywistość, która się w jej wnętrzu rozwija. Ale miał daleki ideał nowej Polski w swej duszy – i ten mu był drogowskazem, był mu czar-zielem, co go przy życiu utrzymywało.
Widzieliśmy i jeszcze zobaczymy jak Żeromski nie cofał się nigdy wobec widoku najokropniejszych ropiejących ran, wobec najboleśniejszych cierpień – i najwstrętniejszych brudów: ale to dlatego, że miał w swej duszy piękno świetlane, które mu te wszystkie ohydy równoważyło.
Mówiąc po literacku w duszy Żeromskiego tkwił dysonans tego rodzaju, że z jednej strony, jako pisarz był on najsurowszym realistą, z drugiej miał w sobie instynkt mesjaniczny, po romantykach odziedziczony. Nikt też nie jest mniej romantyczny – i nikt bardziej romantyczny, niż Żeromski.
IV. W pierwszych swoich utworach Źeromski czasami przypomina Prusa, czasami Sienkiewicza, Ale z humorem Prusa Żeromski mało ma pokrewieństwa, gdyż brakło mu dobroduszności autora Lalki. O Mogile Żeromskiego powiedziano, że to "Sienkiewicz bez sienkiewiczenia". Miedzy Żeromskim a Sienkiewiczem jest wielka różnica: Sienkiewicz unika tragizmu żyda, gdy Żeromski nie cofa się przed nim. Sienkiewicz nie zapomina nigdy, aby czytelnikowi oszczędzić przykrości, wszystkie kanty zbyt ostre gładzi i zaokrągla, jego nędza jest miła i dobrze wychowana, jego wojna to piękne widowisko kolorowe, jego miłość jest zawsze zgodna z poglądami eleganckiego świata. Przeciwnie Źeromski: jego nędza śmierdzi gnojem, ma twarz zzieleniałą i krostowatą, nosi plugawe łachmany; jego wojna – to wizja piekielna, w której oddech zamiera; jego miłość – to wampir i demon, który "biczem smaga dusze ludzkie".
Kiedy koń u Żeromskiego zdycha na nosaciznę i zaraża swego pana; kiedy Ewa swe dziecko rzuca do kloaki; kiedy kruki i wrony wyżerają oczy i mózg umarłego powstańca; kiedy wytworny pan dziedzic wiesza żołnierza tułacza: kiedy Cudna – gorsza od Klitemnestry – Walgierza w łańcuchy zakuwa, aby ze swym kochankiem pieścić się w jego oczach; kiedy więźniowie (w Róży) ulegają najsroższym męczarniom: wszystko to opisane jest z niesłychaną drobiazgowościa aż czytelnik omdlewa z udręki. To prawdziwy jardin de supplices. Żeromski jest nieubłagany.
I Słowacki lubuie się w torturach swoich bohaterów, ale te męczarnie wypowiedziane są czarownym świegotliwym wierszem, w którego melodji niemała część zgrozy – niby we mgłę wsiąka i przepada.Źeromski pszypomina raczej Orzechowskiego lub Skargę, którzy wieszczą swemu narodowi przerażające wróżby. I tu jednakże jest różnica: Żeromski, choć do cna przepełniony boleścią na widok rzeczywistości, która go otacza – nie wróży narodowi zagłady, jeno zmartwychwstanie. Ta wiara się łamie, omdlewa, chwilami w letarg zapada, znów się do życia budzi, znów się rozlewa szeroko i ogarnia wszystkie dziedziny. "Może Polska stanie się jedynem Jeruzalem, gdzie nie przez gwałt, lecz przez miłość spełni się sprawiedliwość" (Sułkowski). A choć Żeromski widzi w Polsce "rzadkie lilijki i dokoła pełne kałuż pastwiska świńskie": to jednak w duszy polskiej, która "sama sobie jest nieznajoma i tajemnicza" dostrzega "skarb nie widziany nigdzie na obszarze świata".
Skarb ten wyczarować – oto dzieło twórcy.
Chociaż zaś ofiary i męki, Sybiry i katorgi – zdają się bezpłodne, Źeromski jednak wierzy w ich niezmierną cenę i w ich owocność; dostrzega owszem beznadziejność wysiłków wroga (Syzyfowe prace). Wierzy w lud i jego twórczą moc, choć go bynajmniej nie idealizuje, ale na jego żywiołowej potędze buduje przyszłość. Sądzi zaś, że pierwszą sprawą Polski jest walka o "człowieka-nędzarza", a z drugiej strony "przezwyciężenie ducha niewoli w polaku". Inaczej mówiąc, zadaniem nowego pokolenia, jak to ktoś sformułował jest, defensywa narodowa i ofensywa społeczna. Dwa te prądy nieraz się krzyżują i ścierają ze sobą, ale w rezultacie muszą współistnieć i współdziałać. To jest owo Nic i Wszystko, Dziś i Jutro.
Wspominaliśmy tu o różnych analogjach i podobieństwach Żeromskiego. Musimy wspomnieć jeszcze jedno nazwisko pisarza, z którym Źeromski ma wiele punktów stycznych i którego genjuszowi niewątpliwie ulegał bezpośrednio. To Dostojewski, równie nieubłagany, równie okrutny – jak Źeromski.
V. Jak widzimy ciągle tu raczej mowa o sprawach politycznych i społecznych, niż artystycznych. Ale Źeromski oddał się cały w służbę narodową. Każda kropla jego krwi jest przepełniona myślą o ojczyźnie. W jego księgach wiele znajdujesz publicystyki; nie jedno dzieło jest echem tych walk i zdarzeń, jakie się niemal współcześnie odbywały. Zbliżał się nawet Żeromski do różnych grup określonych, jak ludowcy z Głosu, P. P. S. i t… d., nigdy jednak do żadnej partji nie przystał, gdyż każda partja jest ograniczeniem genjuszu twórczego. Własnej szukał drogi.
Sztuka i naród tak się w nim zespoliły, że jedno z drugiem było nierozłączone. A chociaż sam o sobie powiada, że nieraz naruszał artyzm, aby jakąś myśl społeczną przeprowadzić: należy to brać cum grano salis, gdyż nigdy to społeczeństwo istocie jego artyzmu nie szkodzi. Jeżeli są w Żeromskim jakieś braki artystyczne, to z innych źródeł pochodzą, właśnie ze szczególnej konstrukcji jego duszy artystycznej. Nie znaczy to wszystko, aby Źeromski był tendencyjny, aby jego celem było nauczanie lub kaznodziejstwo. Pod tym względem Źeromski raz jeszcze przypomina wielkich pisarzy romantycznych; myśl o wyzwoleniu nie była u niego, jak i u nich, rzeczą wyrozumowaną, nakazem obowiązku. Był to ich instynkt, ich przeznaczenie, ich istota. Ale suma cierpień narodowych była w okresie Żeromskiego siedemkroć większa, niż w okresie romantycznym. Oni mieli wielkie wspomnienia: rewolucję francuską, Napoleona, legjony Księstwo Warszawskie, Królestwo Kongresowe, wreszcie epopeje roku trzydziestego. Myśmy nie mieli nic poza sobą, zwłaszcza zaś beznadziejne mroki panowania Aleksandra III – stanowiły mękę, co dochodziła nieraz do punktu, poza który już zda się przejść niepodobna.
Musiało nastąpić przesilenie. Ale nikt nie wiedział jak i kiedy się to odbędzie, a ściśle biorąc, nikt w to wierzyć nie był w stanie. A przecie Rosja (a z nią i Polska) już jedno ostrzeżenie, jeden znak woli Boga otrzymała: rok 1904 i 1905.
Nowa nieznana potęga zabłysła wobec świata,
Japonja – olbrzymie imperjum wstrzęsło się w posadach – uciśnione ludy odetchnęły. Nadszedł Pierwszy Dzień Stworzenia.
Losy częściowo się przechyliły na korzyść Polski; jeszcze to było połowiczne, zwłaszcza, że wewnątrz kraju nastał rodzaj wojny domowej. Ale jedna posępna siła zaczęła się rozwiewać: beznadziejność!
Myśmy nie mieli takiej wiosny, jaką jedną miał niegdyś Mickiewicz, Ale mieliśmy piękny wieczór jesienny w r. 1904/5.
Zaczynała się wolność Polski i wolność człowieka w Polsce. Ale jeszcze artysta nie był wyzwolony od służby społecznej.
Nadszedł okres wielkiej wojny. Niektórzy przeczuwali już niepodległość. Żeromski w r. 1915 zaczął się zastanawiać nad wyzwoleniem sztuki. Chwilowo sądził, że nadszedł czas, w którym wolno mu być tylko i wyłącznie artystą.
Taką myśl wypowiada w rozprawie Literatura a Życie. Dotychczas Polska była w niewoli i sztuka musiała służyć jej wyzwoleniu. Teraz nadchodzi wolność – i sztuka może służyć sama sobie. Bismarck (dodamy od siebie) powiedział kiedyś, że: "polacy są poetami w polityce i politykami w poezji". Podobnież mówi Żeromski, że u nas w literaturze zapanowało społecznictwo, a literatura zanadto rozpanoszyła się w życiu. Niechaj życie społeczne i literatura – każde pozostanie w swojem kolisku – i każde niech z najwyższą pasją swoje dzieło wykonywa.
Tak mówił Żeromski w odnowionej Polsce, ale nie był w stanie tej prawdy w życie wprowadzić. Tyle stanęło wobec niego nowych problematów, tyle rozczarowań, tyle nowych nieprzewidzianych mroków: że nanowo musiał wracać do służby społecznej.
VI. Twórczość Żeromskiego da się podzielić na trzy okresy, których słupami granicznemi były wielkie wydarzenia historyczne naszych czasów.
Jako początek okresu pierwszego oznaczymy r. 1895, w którym wyszła pierwsza książka Żeromskiego. Okres ten – to Mare Tenebrarum – trwa od 1895 do 1904 czyli do wojny japońskiej i pierwszej rewolucji rosyjskiej. Okres drugi – to okres rewolucji i po rewolucji – od 1904 do 1914. Okres trzeci – to czas wielkiej wojny i po wojnie – od 1914 do 1925.
Widzimy, że praca publiczna Żeromskiego trwała od r. 1895 do 1925 – czyli lat trzydzieści, które się dadzą podzielić na trzy okresy dziesięcioletnie.
W okresie pierwszym poeta rozważa sprawę wyzwolenia Polski w boleści niemal beznadziejnej, ale z wiarą utajoną, że jeszcze to kiedyś się stanie i że trzeba duszę narodu nastawić na odpowiedni kamerton.
W okresie drugim beznadziejność odpada, owszem chwilami brzmi sursum corda w słowach poety, ale znów następuje załamanie i nowe wątpliwości, Jednakże oddech już spokojniejszy, wejrzenie jaśniejsze.
W okresie trzecim – przygląda się. Żeromski tej Polsce wyzwolonej i widzi nie to, czego oczekiwał; widzi znów więcej kolorów ciemnych, niż jasnych i szuka drogi.
Jest to los marzycieli, że nigdy ideał nie urzeczywistni się w pełni. Życie jest zawsze rezygnacją i kompromisem, a ideał jest nieprzejednany i zawsze ten sam pion zachowuje.
Przedwojenna twórczość Żeromskiego, idąc nader ściśle za zjawiskami czasu (nawet w rzeczach historycznych) – stanowi jakby przekrój wszystkich spraw bolesnych i rzadkich momentów promiennych Polski w niewoli.
Mamy tu naprzód samą Polskę w jej teraźniejszości i przeszłości, a w rozproszonych urywkach wieszczby jej Jutra. Mamy sprawę człowieka i ludzkości, mamy przemiane tego, co iest osobiste w nadosobiste. Mamy sprawę ludu… sprawę chłopa i robotnika, sprawę nędzy i ciemnoty. Mamy sprawę psychiki wewnętrznej jednostek a zwłaszcza sprawę miłości, która wichrzy w sercach ludzkich, prowadząc ie na… drogę świętości albo grzechu. Mamy na szeroką skalę ujęte sprawy etyczne – i starcia rniędzyjednostkowe oraz rniędzygromadzkie czyli sprawy społeczne. Marny wreszcie jako obramienie tych wszystkich zjawisk człowieczych – naturę, której moc i treść, której piekno i okrucieństwo Żeromski odczuwa w sposób tak natężony, tak wewnętrzny… – iakby sam był za każdym razem ta cząstką natury, którą wypowiada. Ale w granicach natury mieszczą się wszystkie żywioły ludzkie, miłość i społeczność, wojna i praca. W granicach natury iest ten brak litosierdzia, iaki dostrzegamy w życiu; w granicach natury jest zło grzech i szataństwo. Chwilami, często nawet poeta wątpi w potęgę dobra – i przewiduje triumf zła nad dobrem. Dlatego pragnie uzbroić dobro w energję… aby mogło ze złem walczyć i nad niem triumfować. Taki jest sens jego trylogji Walka z Szatanem, gdzie duch triumfuje nad bezwładem.
VI. Polska teraźniejszości – to owa rzeczywistość zastana, mówiąc terminem Brzozowskiego, w której otoczeniu znalazł się bez woli własnej Żeromski. Ale ta rzeczywistość – to było iego przeznaczenie, to była piękność i ból… które poślubił na wieki. Wobec tego przeznaczenia stanął on ze swojem uczuciem i wolą. Uczuciem przeiął wszystkie przeważnie posępne i czarne zjawiska tej rzeczywistości; wolą swą zamierzył je przezwyciężyć i złamać i tę swoją wolę narzucić rodakom. Kolejno też występuje u niego szkoła jako katownia dzieci (Syzyfowe prace), służba wojskowa jako parodja bohaterstwa (Mogiła), nędza czwartaków i spiskowców ciemnota zapadłych kątów jak Obrzydłówek, męczeństwo unitów, upośledzenie parobków bezrolnych, echa leśne starych walk o niepodległość.
Nie szuka bynajmniej Żeromski bohaterów śród jakichś dusz wybranych i wyjątkowych, jakichś übermenschów i półbogów. Owszem, jego bojownicy – to ludzie z nizin, prawie bezimienni, szarzy prości. Ale każdy z nich jest wcieleniem walki o wyzwolenie Polski i człowieka w Polsce. Zdaje się… jakby ci ludzie każdym swoim czynem urzeczywistniali Teodora Tomasza Jeża program "rewolucji nieustającej". Była to pewnego rodzaju dyscyplina, nakazująca w każdej chwili życia – zawsze i wszędzie – z nadzieją i bez nadziei – walczyć o prawdę i wolność myślą, mową i uczynkiem.
Tacy bohaterowie to.. "Siłaczka", która gdzieś we wsi zapadłej szerzy światło i umiera na tyfus; taką owa kobieta z opowieści Ananke, co porzuca męża za to, że zdradził swego Boga; takim iest ów chłop umierający z "Cokolwiek się zdarzy. -"; takim jest doktór Piotr, który odrzuca maiątek nieprawa drogą zebrany przez ojca; takim jest Judym, takim Paluszkiewicz suchotnik z Prac Syzyfowych, takim Winrych, którego dziobią kruki i wrony.
A teraz inna grupa: ślazy i płazy człowiecze albo półnieświadome bestje w ludzkiem ciele: jak ów chłop co okrada zmarłego Winrycha, jak ów doktór z Siłaczki, co zapomniał ideałów młodości i w tłuszcz dobrobytu porasta.
Albo znów mamy ofiary straszliwych stosunków, jak Janina Zapaskiewicz, co wychodzi za mąż za dragońskiego oficera, bez nosa.
Inny rodzaj nieszczęść wystawia Żeromski w noweli O żołnierzu tułaczu, którego długie wędrowanie z armją Napoleona dostojny dziedzic wynagradza szubienicą. Gdzieindziej (Zapomnienie) skatowany parobek dzięki temu tylko żyć jest zdolny, że natura dała człowiekowi dobroczynny dar zapomnienia.
Tu wchodzimy w sferę. "człowieka – nędzarza", o którego cześć i prawo do życia walczy Żeromski od początku swej twórczości. Zna on doskonale jego ciemne strony, ale więcej może tych ciemnych stron widzi na wyżynach. Miewa też wspaniałe postaci robotników (np. w fabryce w Ludziach Bezdomnych, a zwłaszcza w Róży) albo bandosów.
Bojownikiem niezwalczonym jest Andrzej Radek, nad którym szkoła rosyjska syzyfowe prace wykonywa; jest on symbolem tych, w których polskość zwycięża wszystkie nieprzyjazne jej moce.
Również bojownikiem jest Judym, który sam siebie skazuje na to, aby zostać bezdomnym, i tą drogą walczyć o dobro "człowieka-nędzarza".
Radek wyobraża defensywę narodową; Judym ofensywę społeczną. Obaj się dopełniają wzajemnie.
Takie są u Żeromskiego główniejsze widzenia Polski współczesnej z okresu przed rewolucją.
VIII. W okresie rewolucji Żeromski niemało tworzył, ale zwolna cofał się ku przeszłości. Już w Mogile mamy taka chwilę, w której teraźniejszość spotyka się z przeszłością: opisane tam są manewry, jakie armja rosyjska dokonywa na polach Maciejowickich, odtwarzając dawną bitwę Kościuszki; Maurycy Zych – jednoroczny ochotnik bierze udział w tej bitwie – i oto spostrzega na uboczu mogiłę: to grobowiec żołnierzy polskich – z r. 1794. Ta mogiła stała się kolebką marzeń patrjotycznych Maurycego Zycha lub ściślej mówiąc Stefana Żeromskiego.
Ale jeszcze poeta jest w teraźniejszości. Jeszcze nim wstrząsa wielka burza wojny japońskiej i rewolucji, r. 1905/6, choć zakończona klęską i nową reakcja.
Bądź jak bądź niejaki rezultat pozytywny rewolucja ta przyniosła: pewną wolność słowa. Było to wiele: cenzura prewencyjna została zniesiona. Mogłeś teraz mówić o wielu rzeczach, które przedtem były zakazane.
Obraz upadku rewolucji przedstawia nam Róża. Środkowy punkt tego liro-dramatu to cytadela. Rząd zwyciężył: przywódcy 'iuż ujęci. Trzech tu głównych jest bohaterów: Zagozda i Czarowic, dwaj spiskowcy oraz Anzelm szpieg-prowokator. Dwaj przedstawiciele rewolucji wyobrażają dwa princ-pia sprzeczne owego momentu; oznaczane S. D. oraz P, P. S. Spory ich są godne uwagi jako symbol momentu, choć dla nas dziś mniejszego znaczenia. Natomiast w dzieiach Czarowica mamy cudną idyllę miłości jego z Krystyną, miłości, która nie wcieliła się w życie. Obok tych ludzi czystych i bohaterskich krąży plugawy waż Anzelm, a nad nimi wszystkimi półmistyczne Bożyszcze. Na innym planie tłum: robotnicy, chłopi, lud, proletarjat. Więzienie – katownia – tortury – szubienica. (W nawiasie dodam, że jest tam jeszcze wynalazek Dana – tajemnicza materja która rzekomo niszczy armję rosyjską na odległość. Rzecz oparta na prawdziwym niedonoszonym pomyśle pewnego młodego technika).
Główny dla Żeromskiego efekt całej tej rewolucji stanowi to, że do walki o wyzwolenie Polski wystąpił proletarjat miejski i wiejski. Nie zrozumiały tego klasy wyższe i poryw tego ludu uważały za walkę przeciw sobie, szukając raczej przeciw niemu pomocy armji rosyjskiej. Energicznie im to wyrzuca Żeromski w pięknie napisanej rzeczy p… t. Słowo o bandosie.
"A u końca tych dwu nadzwyczajnych lat cóż my o sobie powiedzieć możemy? Cóżeśmy uczynili z użyczenia losu? Cośmy podłego zwyciężyli w sobie, wytępili nikczemnego, cośmy stworzyli na nowo z nicości? Jakiż jest znak woli naszego ducha, któryby można palcem wskazać, jaki symbol wewnętrznej potęgi, do któregoby przypaść mogło serce? Czy choć granitowa potworność ślepego czynu?
W ciągu tych dwu nadzwyczajnych lat można było przekonać lud, że nasza myśl, nasze marzenia, nasz sen o przyszłej ojczyźnie jest jego dobrem.
Można było wymową wszystkich ust przekonać lud, żeby on swoją dolę wziął z naszych rąk w swe ręce.
Można go było zakląć, żeby świętą koronę z cierni, zeschłej krwi i bezcennych wersetów po naszemu uczcił i po swojemu do piersi przytulił".
"Martwym odłogiem leży ziemia. Naród nie chciał przezwyciężenia samego siebie, przełamania swojej niewoli, która leży wprawdzie i nazewnątrz, lecz nadewszystko leży w duszach.
Gdybyż, jąwszy się z takim entuzjazmem kontrrewolucji, klasy "przodujące" w narodzie wydały były ze siebie siłę innego porządku, któraby nowem tworzywem napełniła życie!"
"A czy kiedy w dalekiej przyszłości polski bandos dolę swoją w kamieniu wyklęczy? Czy ją wycałuje z Pana Jezusowych nóg gwoździami przebitych? Czy ją wydepce opuchniętemi nogami z nieskończonych kolein drogi między swoją czarną chatą a dalekim, pszennym krajem? Czy też ją ostrą kosą wykosi z wonnie szumiących traw, czy ją kiedy wyrznie sierpem pracowitym z jarego zboża świętej ojczyzny? Kiedyż ustanie skarga żeńców, lecąca po rannych rosach z pokoleń na pokolenia? Kiedyż się żeńcy polscy z miłością nachylą ku zbożu dostaiemu i kiedyż szerokim zamachem potęgi zagarną pokos trawy szumiącej me mój, ani twój, ale nasz, ojczysty?…
Te dwa lata (19056) zostały zmarnowane. Życie potoczyło się brudną koleją. Pozostał tylko sen: był to Hen o Szpadzie, w którym Żeromski składa hołd bohaterom, co zginęli w czasie rewolucji.
Rozejrzał się dokoła i dostrzegł wszędzie pogrom ideałów, triumf zła i mocy ciemnych.
Widzimy dzisiaj w społeczeństwie powojennem wielki upadek moralności – dzisiaj, w okresie zwycięstwa i widoków na świetną przyszłość: tem surowszy musiał być w chwili, gdy runęła niemal wszystka nadzieja wyzwolenia. Na zewnątrz zapanowała reakcja, w sercach ludzkich mrok i szataństwo.
Tak należy rozumieć Dzieje Grzechu (1910): jest to jedna z najokrutniejszych powieści, jakie stworzył Źeromski. Oto pełna wdzięku istota niewieścia, którą życie porwało w swoje brutalne szpony i strąciło w kałuże najgłębszej hańby i ohydy. Tacy są ludzie z okresu porewolucyjnego; ludzie, którzy zatracili wszystko co w nich było czyste. Ale i tu zjawia się marzyciel Bodzanta – zresztą chorobliwy – twórca jakiejś nieskładanej utopji.
Dzieje Grzechu w twórczości Żeromskiego grają rolę odrębną. Autor w tej historji pomieścił wszystko, co przemyślał o istocie grzechu, jako o wybuchowej sile elementarnej i za ofiarę jej wybrał Ewę – wcielenie instynktu płciowego. Przytem wszystko to oparł o psychologję porewolucyjną. Larwy ludzkie, jakie się tam ukazują – to wytwór nacisku tych czarnych potęg, które wówczas świat zwyciężyły.
Ale nie mógł Żeromski długo wytrzymać w tej atmosferze przygnębienia. Na nowo się podnosi. Owocem tego wzlotu jest Uroda Życia (1911). Nowa ta po – wieść stoi w związku z nowelą p… t. Echa leśne (1905). Nowela ta rozwija się na pograniczu dnia dzisiejszego i przeszłości. Zmoskwiczony Polak generał Rozłucki opowiada z epickim spokojem, jak to on w r. 1863 skazał na śmierć swego bratanka Jana Rozłuckiego za to, że ten przeszedł na stronę powstańców. Jan ma syna sześcioletniego Piotra, którego nakazuje wychować w duchu polskim. Ale stryj generał przeciwnie jeszcze bardziej go zniszczył – i ten to Piotr Rozłucki, jako oficer rosyjski przybywa w r. 1905 do Polski. I oto powtarza się dziw z Prac Syzyfowych. Rozłucki (w Urodzie życia) nanowo zaczyna się czuć polakiem, porzuca ukochaną Tanię, przyłącza się do ruchu narodowego, jaki wówczas toczyła demokracja polska. Tak zdobywa pełnię czyli urodę swego życia.
IX. Już w Echach leśnych Żeromski sięgnął w przeszłość (1863); zresztą pierwszy chronologicznie jego utwór – Rozdziobią nas kruki i wrony – jest również epizodem z r. 1863. Historja u Żeromskiego ma charakter specjalny. Nie jest to bowiem historja w stylu A. Dumasa albo Sienkiewicza, zaplot cudownych zdarzeń i przygód na tle kroniki dziejowej.
Historja u Żeromskiego jest raczej atmesferą, w której żyje człowiek, co można określić powiedzeniem japońskiem: przeszłość jest przyszłością.Żeromski widzi człowieka na tle historji, gdyż historja żyje w każdym z nas, jak również my jesteśmy historją dla naszych potomków – i ci potomkowie żyją w nas, jak my żyjemy w ludziach z początków XIX i XVI w. Jeśli dotychczas w twórczości Żeromskiego przeważała teraźniejszość, to dlatego, że ona jest historją dla nas najżywotniejszą. Historja jest dynamiką życia społecznego i cała twórczość Żeromskiego jest w tem znaczeniu dynamiczną. Przytem, jak widzieliśmy u Żeromskiego, współczesność – poprzez nielitościwy realizm i utajony mesjanizm –
przybiera charakter symbolu: tak samo i historja jest u Żeromskiego przedewszystkiem symboliczna.
W Popiołach główne postaci bohaterów – to ideogramy, mówiąc słowem Matuszewskiego. Popioły (1904) to epos, albo raczej szereg majestatycznych rapsodów – na wielką skalę zakrojonych. Są tu bohaterowie historyczni (Poniatowski, Dąbrowski, Fiszer, Zajączek) oraz wyczarowani fantazją autora: Cedro, Rafał, Gintułt, którzy są głównemi osobami w powieści. Postaci są wyraziste, pełne i mocno nakreślone, ale rzecz dla Żeromskiego charakterystyczna: te postaci, które wielki ruch czynią w dwóch pierwszych tomach powieści, w trzecim znikają zupełnie, jako jednostki i wsiąkają w ogromny tłum armji idącej na północ. Pomimo wielki szacunek, jaki Żeromski ma dla indywidualności człowieka, zna on siłę wyższą, nad osobistą i poza ludzką – Fatum dziejowe, które pochłania nawet największą figurę w eposie – Napoleona. Cesarz jest w powieści niewidzialny, jak w Panu Tadeuszu, ale jego duch odczuwa się wszędzie, on to porusza te niezmierzone masy ludzkie, gdyż on jest wcieleniem owego Fatum.
Oczywiście z postacią cesarza wiąże się najdroższa myśl poety, ale on wie, że Napoleon traktował sprawę polską, jako rzecz dodatkową i przypadkową – i w ostatniej scenie (Słowo honoru) – ściśle biorąc słowa tego nie dał.
Stosownie do rozmiarów dzieła – ton jego jest bardzo urozmaicony: mamy tu krajobrazy, kuligi, spiski wolnomularskie, bitwy, sceny miłosne, obłędy mistyczne, okrucieństwa, szarpaninę duchową i wiarę w słońce. Zmienia się również nieustannie ton i język, a rapsody przeniknione są niemal zawsze głębokim liryzmem, właściwym Żeromskiemu.
W związku z tłem epokowem Popiołów znajduje się tragedja Sułkowski (1908), najdoskonalej zbudowane i najdorzalsze dzieło Żeromskiego. Jak widzieliśmy Żeromski za bohaterów bierze zwykle osoby nieznane, fikcyjne, bezimienne. Tu po raz pierwszy występuje bohater o znanem nazwisku, posiać historyczna. Tragiczny los tego genjalnego młodzieńca, którego osoba wywoływała zazdrość w sercu Napoleona, aż go umyślne na pewną śmierć wysłał, aby się wyzwolić od jego współzawodnictwa – jest jednym z tych faktów przeznaczemowych, które powstrzymały sprawę niepodległości Polski. Sułkowski staje się u Żeromskiego ldeogramem wszystkich tęsknot ówczesnego pokolenia i wcieleniem wielkiej rewolucji, wierzył on w generała Bonapartego, a nie przeczuwał w nim przyszłego cesarza. Niektóre słowa Sułkowskiego o Polsce, o rewolucji, o wyzwoleniu człowieka – są ryte w spiżu.
Gdyby ktoś chciał jaki utwór Żeromskiego przełożyć na język francuski, włoski, angielski – to powinien przedewszystkiem zwrócić baczność na Sułkowskiego.
W jeszcze dawniejszy okres sięga Żeromski, pisząc Dumą o Hetmanie (1908) i jeszcze dawniejszą prastarą epokę przedstawia w Powieści o Udałym Walgierzu; mamy tu bajeczny moment X czy IX stulecia w świecie niemal pogańskim.
Są to raczej poematy w prozie. I tu i tam nie o samą historję autorowi chodzi, ale o pewne prawdy ludzkie i narodowe. Pogrom Cecorski wybrał, aby rozważyć to, co go w psychozie polskiej niepokoi: niezdolność do posłuchu i do jedności, niewytrwałość w dążeniu do celu, skłonność do rozproszenia ducha, słowem to, co mu się później (w Walce z Szatanem) wyda jako "bezwiedne dążenie do samozagłady". Wszystko tu się rozsypuje w piasek, a jednak Żółkiewski w swoich marzeniach jest mesjanistą: wierzy on, że poza osłoną tych swoich cech fatalnych, naród ma w swej duszy potęgę utajoną, "nikomu, nawet sobie samemu nieznaną, jedyną na obwodzie świata".
Inny typ wyobraża legenda o Walgierzu. Rycerz to dumny i gwałtowny, który królowi wyzwanie rzuca i opuszcza go, powracając do swego księstwa w kraju Wiślan. Ale tu los go dotyka niespodziewaną udręką: ukochana żona go zdradziła i na niewymowne tortury go skazuje. Nadszedł jednak dzień odwetu, Walgierz nasycił zemstę; wiarołomną niewiastę i jej kochanka śmiercią ukarał. Jednak męka, jaką przecierpiał, obudziła w nim ducha pokory, idzie do króla z powrotem, aby mu pokłon złożyć i w posłuchu być dla jego woli.