Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Pociągi pod specjalnym nadzorem - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
24 kwietnia 2023
Ebook
29,90 zł
Audiobook
36,90 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
29,90

Pociągi pod specjalnym nadzorem - ebook

Niewielka czeska stacja kolejowa pod koniec drugiej wojny światowej. Zawiadowca hoduje gołębie, dyżurny ruchu Całusek uwodzi kobiety, a Miłosz Łono powraca do pracy po nieudanej próbie samobójczej. Te trzy tragikomiczne postacie trafiają nagle na scenę historii, ponieważ to właśnie przez ich stację mkną niemieckie pociągi pod specjalnym nadzorem, wiozące amunicję na front. Czy któryś z tych mężczyzn postanowi je powstrzymać? Jaką cenę przyjdzie mu za to zapłacić?

Czesi to śmiejące się bestie. To właśnie z Pociągów pod specjalnym nadzorem pochodzi to kultowe stwierdzenie. I nie ma w nim krzty przesady.

 

Kategoria: Literatura piękna
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-66013-99-5
Rozmiar pliku: 1,3 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Tego roku, roku tysiąc dziewięćset czterdziestego piątego, Niemcy stracili kontrolę w powietrzu nad naszym miasteczkiem, a także nad całą okolicą i krajem. Nisko latające myśliwce zdezorganizowały transport na tyle, że poranne pociągi kursowały w południe, południowe – wieczorem, a wieczorne – w nocy, przez co czasem pociąg popołudniowy podjeżdżał punktualnie co do minuty, ale wyłącznie dlatego, iż był to przedpołudniowy skład osobowy z czterogodzinnym opóźnieniem.

Przedwczoraj myśliwiec wroga tak podziurawił nad naszym miasteczkiem niemiecką maszynę, że odpadło jej skrzydło. Płonący kadłub pikował gdzieś w pola, ale wraz z tym skrzydłem oderwało się kilka garści śrub i nakrętek, a te spadły na rynek i podziobały głowy paru kobiet. Natomiast skrzydło szybowało nad naszym miasteczkiem. Kto mógł, ten je obserwował, dopóki ze świstem również nie doleciało nad rynek, na który wylegli goście z obu restauracji, a potem już cień tego skrzydła krążył po wybrukowanym placu, a ludzie biegali z jednej strony na drugą i z powrotem, tam gdzie stali przed chwilką, ponieważ to skrzydło kołysało się niczym olbrzymie wahadło przeganiające mieszkańców na stronę przeciwną niż spodziewali się, że spadnie, świszczące coraz głośniej i śpiewniej. Potem nagle skręciło i spadło do ogrodu dziekana, a już zaledwie pięć minut później mieszkańcy nieśli płaty i blachy ze świeżego łupu, by nazajutrz zrobić z nich daszek królikarni lub kurnika, a jeden z tutejszych mężczyzn już po południu wycinał z tej zdobycznej blachy ochraniacze na nogi do jazdy na motocyklu. Tak zniknęło nie tylko to skrzydło, ale również wszystkie elementy i części kadłuba niemieckiego samolotu, który spadł za miasteczkiem na zasypane śniegiem pola. Pół godziny po jego zestrzeleniu pojechałem tam na rowerze, żeby się rozejrzeć. I już po drodze napotykałem idących z naprzeciwka ludzi, ciągnących na wózkach to, co udało im się zdobyć. Nie miałem bladego pojęcia, po co im to wszystko. Ale pedałowałem dalej, bo chciałem zobaczyć ten roztrzaskany aeroplan. Nie znosiłem chciwców, a zbieranie lub odrywanie jakichś części bynajmniej mnie nie interesowało. Przede mną na już wydeptanej w śniegu ścieżce prowadzącej do czarnego wraku wyrósł nagle mój ojciec, niósł coś na kształt srebrnego instrumentu muzycznego, uśmiechał się i potrząsał tymi srebrnymi wnętrznościami, jakimiś rurkami. Były to rurki z samolotu; rurki układu paliwowego, a ja dopiero wieczorem w domu pojąłem tę radość ojca. Pociął je na równe kawałki, wypolerował, po czym przy tych sześćdziesięciu błyszczących rurkach położył swój automatyczny ołówek z wysuwanym rysikiem. Ojciec potrafił zmajstrować wszystko, ponieważ przeszedł na emeryturę już w wieku czterdziestu ośmiu lat. Od dwudziestego roku życia pracował jako maszynista, czyli przejeździł i tak dwa razy więcej, niż musiał, ale mimo to w miasteczku wszyscy szaleli z wściekłości na samą myśl o tym, że może sobie jeszcze przez dwadzieścia czy trzydzieści lat chodzić beztrosko po świecie. A tata wstawał na emeryturze wcześniej niż ci, którzy chodzili do pracy. Zbierał po całej okolicy, co się dało, śruby, podkowy, przynosił z wysypisk każdy niepotrzebny szpargał i części zamienne i składował to wszystko w domu, w szopach i na strychach. Wyglądało u nas jak w skupie złomu. A jeśli ktoś chciał się pozbyć starych mebli, też odbierał je odeń nasz ojciec, więc w domu, choć mieszkaliśmy tylko we troje, mieliśmy pięćdziesiąt krzeseł, siedem stołów, dziewięć wersalek i mnóstwo szafek, umywalek oraz dzbanków. Lecz i tego było ojcu mało, jeździł na rowerze po okolicy, a często też zapuszczał się dalej, grzebał prętem w wysypiskach, a wieczorem wracał z kolejnymi zdobyczami, bo przecież wszystkie mogły się kiedyś przydać i nawet się przydawały, ponieważ jeśli ktoś potrzebował czegoś, co już wyszło z produkcji, na przykład części zamiennej do auta, śrutownika albo młockarni i nie mógł tego zdobyć nigdzie indziej, przyjeżdżał do nas, a ojciec wtedy przez chwilę się zastanawiał, po czym szedł w ciemno gdzieś na strych albo do szopy lub stawał przed stertami rupieci piętrzącymi się na naszym podwórzu, grzebał w nich przez kilka sekund i rzeczywiście wyciągał właściwy przedmiot. Dlatego mój tata był szefem niedzielnych zbiorów złomu, a kiedy wywoził całe to zebrane żelastwo na dworzec, zawsze przejeżdżał obok naszej bramy i odsypywał trochę tych skarbów. Mimo to sąsiedzi nie potrafili mu wybaczyć. Pewnie przez to, że nasz pradziadek Łukasz od osiemnastego roku życia pobierał rentę w wysokości jednego guldena dziennie, a później za czasów republiki już w koronach. Mój pradziadek urodził się w tysiąc osiemset trzydziestym roku, a w roku tysiąc osiemset czterdziestym ósmym jako dobosz uczestniczył w walkach na moście Karola, gdzie studenci rzucali w żołnierzy kostkami brukowymi i trafili mojego pradziadka Łukasza w kolano, okaleczając go na całe życie. Od tamtego wydarzenia pobierał rentę, za którą codziennie kupował sobie butelkę rumu i dwie paczuszki tytoniu, tyle że zamiast siedzieć w domu, palić i popijać, włóczył się po ulicach i po polach, zawsze najchętniej tam, gdzie harowali ludzie, i podśmiewywał się z tych robotników, i pił ten rum, i palił ten tytoń, więc przynajmniej raz w roku ktoś spuszczał naszemu pradziadkowi Łukaszowi takie manto, że odwożono go do domu na taczkach. Ale kiedy tylko jako tako dochodził do siebie, znów tak długo wypytywał, komu żyje się lepiej, aż znów dostawał niemiłosierny łomot. Dopiero wraz z upadkiem Austro-Węgier skończył się pradziadkowi luksus renty pobieranej przez siedemdziesiąt lat, a nowa czeska renta położyła kres butelkom rumu i paczuszkom tytoniu. Mimo to wciąż raz w roku obrywał do nieprzytomności, bo wciąż przechwalał się tymi siedemdziesięcioma latami, podczas których codziennie miał za darmo butelkę rumu i tytoń. W tysiąc dziewięćset trzydziestym piątym roku pradziadek przechwalał się przy kamieniarzach, którym właśnie zamknięto kamieniołom, a oni pobili go na śmierć. Według lekarza mógłby pożyć jeszcze ze dwadzieścia lat. Żadna inna rodzina nie leżała okolicznej ludności na wątrobie tak jak nasza. Natomiast mój dziadek, aby jabłko nie upadło zbyt daleko od jabłoni, pracował jako hipnotyzer w małych cyrkach, a w tym jego hipnotyzowaniu całe miasto również widziało pragnienie jak najlżejszego przejścia przez życie. Lecz gdy pewnego marcowego dnia Niemcy przekroczyli granicę, żeby zająć cały nasz kraj, i jechali na Pragę, to jedynie nasz dziadek zdobył się na bunt, jedynie nasz dziadek spróbował się im sprzeciwić i jako hipnotyzer zatrzymać czołgi siłą woli. Dziadek kroczył po szosie ze wzrokiem wbitym w pierwszy czołg, jadący na czele wojsk zmotoryzowanych. A z tego czołgu aż po pas wystawał z kabiny niemiecki żołnierz, na głowie miał czarny beret z trupią czaszką i skrzyżowanymi kośćmi, a mój dziadek wciąż szedł temu czołgowi naprzeciw, ręce wyciągnął przed siebie i spojrzeniem rozkazywał Niemcom: „Zawróćcie i wracajcie, skąd przyszliście…" i rzeczywiście, ten pierwszy czołg się zatrzymał, całe wojsko stanęło, dziadek dotykał palcami blachy tego czołgu i wciąż powtarzał swoim spojrzeniem: „Zawróćcie i wracajcie, skąd przyszliście, zawróćcie i wracajcie, skąd przyszliście, zawróćcie…". Lecz potem porucznik machnął chorągiewką i czołg ruszył, ale dziadek nie ustąpił i czołg go przejechał, urwał mu głowę, a wojsku Trzeciej Rzeszy już nic nie stało na przeszkodzie. Tata wyruszył potem na poszukiwanie głowy dziadka. Ten pierwszy czołg utknął przed Pragą, czekał na wyciągarkę, a głowa dziadka wciąż tkwiła zaklinowana w gąsienicy, a ta gąsienica była akurat wykręcona pod takim dogodnym kątem, że tata wyprosił pozwolenie na wyciągnięcie głowy dziadka, a potem pochował ją wraz z ciałem, tak jak przystało na chrześcijański pochówek. Od tego wydarzenia co jakiś czas dochodziło w okolicy do kłótni. Jedni krzyczeli, że nasz dziadek był wariatem, a drudzy, że niezupełnie i że kto wie, jakby się to z Niemcami skończyło, gdyby wszyscy postawili im się tak jak nasz dziadek, tyle że z bronią w ręku.

Wówczas mieszkaliśmy jeszcze poza miastem, dopiero później przeprowadziliśmy się do miasta, a mnie, przywykłemu do samotności, wraz z tą przeprowadzką cały świat się skurczył. Od czasu przeprowadzki tylko poza miastem oddychałem pełną piersią, tylko tam. A kiedy wracałem, kiedy za mostem ulice i uliczki się kurczyły, kurczyłem się i ja, wciąż miałem, mam i będę miał wrażenie, że z każdego okna obserwuje mnie przynajmniej dwoje oczu. Kiedy ktoś się do mnie odzywał, rumieniłem się, ponieważ myślałem, że wszystkim coś we mnie przeszkadza. Trzy miesiące temu podciąłem sobie żyły na nadgarstkach, niby bez powodu. Ale ja miałem powód, znałem go i bałem się, że każdy, kto na mnie patrzy, również go rozpoznaje. Stąd te oczy w każdym oknie. No bo co może sobie myśleć dwudziestodwulatek? Mogłem myśleć, że ludzie w naszym miasteczku tak mi się przyglądają, bo podejrzewają, że podciąłem sobie żyły, żeby uniknąć pracy, którą oni muszą przez to wykonywać za mnie, tak jak wykonywali ją za mojego pradziadka Łukasza i za dziadka Wilhelma – hipnotyzera, i za mojego tatę, który tylko po to jeździł przez ćwierć wieku lokomotywą, żeby potem nie musieć już nic robić.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersjiW 2021 roku mija pół wieku od pierwszego wydania _Śmierci pięknych saren_, zbioru opowiadań, który podbił serca czytelników i na stałe wpisał się do kanonu literatury światowej.

Za co tak bardzo kochamy Otę Pavla? Co sprawia, że kilka dekad po jego przedwczesnej śmierci wciąż sięgamy po jego książki? Z pewnością są to zawarte w tych tekstach ponadczasowe wartości: miłość, przyjaźń, rodzina i przyroda, a także podszyte delikatnym humorem nostalgia i bezradność wobec przemijającego świata i czasu. Lecz najważniejsza jest być może ta, tak charakterystyczna dla Pavla, magia życia, nieuchwytna, utkana ze słów i przypominająca, że każdy nasz dzień, nawet nie najpiękniejszy, ma olbrzymią wartość, którą jednak musimy odnaleźć przede wszystkim w naszych sercach.

Po raz pierwszy _Śmierć pięknych saren_ ukazuje się w Polsce w wersji autorskiej, bez cenzury._Puchar od Pana Boga_ to zbiór opowiadań, w których sport stanowi pretekst do opowieści o sprawach najważniejszych: życiu i śmierci, miłości, przyjaźni i pasji. Ota Pavel pisze o zwycięstwach i porażkach równie ujmująco jak o sarnach i rybach.

Doskonała lektura dla czytelników ceniących szczerość, wrażliwość i piękno.

„Może każdy z nas dostanie puchar od Pana Boga, ale będą one różnej wielkości, w zależności od tego, jak zachowywaliśmy się na tym świecie. Jeden będzie zrobiony na przykład z nieba. Inny ze złotych gwiazd. A jeszcze inny z Drogi Mlecznej".

fragmentDwunastoletnia Basia, jej starsza siostra Kasia oraz rodzice tworzą na pozór typową i szczęśliwą rodzinę. Jednak pod powłoką tak zwanej normalności skrywają się wzajemne pretensje, problemy i brak zrozumienia. Dojrzewająca Basia odkrywa w sobie talent plastyczny, lecz im bardziej próbuje żyć w zgodzie z własną naturą, tym usilniej

Czy tak młoda dziewczyna ma szansę ucieczki z życiowej pułapki? Czy jako społeczeństwo wykształciliśmy odpowiedni system pomocy dzieciom? Czy przepaść między córką a rodzicami jest możliwa do przeskoczenia?

Petra Dvořáková, jedna z najważniejszych czeskich pisarek współczesnych, bezkompromisowo porusza ważne tematy społeczne, ubierając je w świetną fabułę. Ta książka to lektura obowiązkowa dla wszystkich, którzy pragną znaleźć klucz do świata dziecięcych emocji.Wśród czytelników _Wron_ duże kontrowersje wywołuje zakończenie powieści, otwarte i pozostawiające pole do interpretacji. Co tak naprawdę wydarzyło się w scenie końcowej? Co mogło się wydarzyć?

_Jestem głód_ to opowieść z wyraźnymi motywami autobiografi cznymi. Wychowująca się w opresyjnej rodzinie dziewczynka uzdolniona plastycznie poszukuje własnej drogi, własnych uczuć, własnego ja. Wie, że aby pozostać sobą i nie zatracić się w dusznej relacji z matką, musi uciec, dokądkolwiek i jak najszybciej. Podczas lektury przeżyjemy z nią trzydzieści dwa lata pełne rozterek, wzlotów i upadków. Wraz z nią będziemy dojrzewać, kochać, rodzić, cieszyć się i cierpieć. Wpuści nas do swojego intymnego świata tak daleko, jak tylko było to możliwe. A to wszystko, podobnie jak we _Wronach_, ku przestrodze nas wszystkich.Osobliwy świat arystokracji, w którym bohaterowie są jak kukiełki zmagające się z rolami przypisanymi im przez złośliwą historię. Przewrotny humor i galeria nietuzinkowych osobowości gwarantują dobrą zabawę. Evžen Boček mistrzowsko bawi się konwencją, serwując gagi i humor sytuacyjny, za które pokochały go setki tysięcy czytelników!

Rodzina Kostków powraca z Ameryki do Czech, by przejąć dawną siedzibę rodu – zamek Kostka. W zamku zastają dotychczasowych pracowników: kasztelana, ogrodnika oraz kucharkę. Jak nowi właściciele poradzą sobie w nowej rzeczywistości? Jak odnajdą się w rolach dotychczas nieodgrywanych?

Przewrotny humor i galeria nietuzinkowych osobowości gwarantują dobrą zabawę. Obok historii opowiedzianej w taki sposób nie można przejść obojętnie. Mamy do czynienia z jedną z najzabawniejszych książek XXI wieku!Grafoman, bigamista, morderca, czy artysta, który zrezygnował ze szczęścia w imię własnych zasad?

Jarosław Haszek nie zdążył zaznać smaku sławy i nacieszyć się renomą jednego z najważniejszych twórców w historii literatury. Dziś, kiedy na całym świecie wciąż ukazują się wznowienia jego książek nawet w najbardziej egzotycznych językach, on spoczywa na skromnym cmentarzu peryferyjnego miasteczka. Haszek umierał niedoceniony, wzgardzony i przytłoczony niechęcią praskich literatów. Ciągnęła się za nim opinia bigamisty, zdrajcy i mordercy. Jakie czynniki miały wpływ na jego decyzje? Jak wyglądały jego ostatnie chwile? Dlaczego sława nadeszła dopiero, gdy zmarł? Jak wyglądało jego życie miłosne? I czy można było odwrócić złą kartę, którą zgotował mu los? Próbą odpowiedzi na te pytania jest _Taniec niedźwiedzia._

Książka została nominowana do nagrody Magnesia Litera, najważniejszej czeskiej nagrody literackiej!
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: