- nowość
Początkujący złoczyńca - ebook
Początkujący złoczyńca - ebook
W świecie, gdzie człowiek człowiekowi wilkiem, warto być… kotem.
Charlie nie jest żadnym superbohaterem. Można by powiedzieć, ze jest całkiem zwyczajnym gościem, ale tak naprawdę plasuje się w najniższych granicach średniej. Jest rozwodnikiem, mieszka z kotem w domu, który jego rodzeństwo usilnie stara się sprzedać. Pracuje dorywczo jako nauczyciel i marzy tylko o tym, by otworzyć pub w centrum miasta. O ile jakikolwiek bank udzieli mu na to pożyczki, na co nieszczególnie się zanosi.
Nieoczekiwany spadek po zmarłym wuju wydaje się istnym błogosławieństwem i rozwiązaniem wszystkich problemów. I tu całkowita racja. Wydaje się. Charlie nie doczytał najwyraźniej aneksu małym druczkiem i razem ze spadkiem przyjął...imperium złoczyńców. Jasne, wraz z kryjówką na wulkanicznej wyspie, superlaserami i wypasionymi jamami z lawą. Ale też z całą rzeszą wrogów i to nie tak staroświeckich jak jego poczciwy wujek-złoczyńca. Jego rywale są bogatymi, bezdusznymi drapieżnikami wspieranymi przez międzynarodowe korporacje i organizacje lubujące się w inwestycjach wysokiego ryzyka.
Na barki Charliego spada więc ciężar, zapoczątkowanej przez wujka wojny, wypowiedzianej niegdyś lidze superzłoczyńców. Na szczęście z bandą zrzeszonych acz kłopotliwych delfinów, nadludzko inteligentnymi i gadatliwymi kotami szpiegowskimi oraz innymi przerażającymi popleczniczkami u boku, schodzenie na złą drogę, wydaje się całkiem… dobre.
Kategoria: | Science Fiction |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-67949-72-9 |
Rozmiar pliku: | 1,8 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Jest wiele rzeczy, które mógłbym powiedzieć na temat powstania tej powieści, ale najważniejszą z nich jest chyba to, że w połowie jej pisania złapałem COVID i mimo że fizycznie czułem się całkiem dobrze, to mój mózg zlasował się dość poważnie na kilka miesięcy. W konsekwencji napisanie tej książki zajęło mi o wiele więcej czasu, niż powinno.
W związku z tym po raz kolejny muszę paść na kolana przed ludźmi z wydawnictwa Tor, którzy musieli sobie poradzić z manuskryptem, dostarczonym grubo po terminie. Przede wszystkim dziękuję mojemu redaktorowi Patrickowi Nielsenowi Haydenowi oraz jego asystentce Mal Frazier, adiustatorce Deannie Hoak, korektorkom Jessice Warren i Normie Hoffman, graficzce Heather Saunders, kierownikowi produkcji Jeffowi LaSali, redaktorowi zarządzającemu Rafałowi Gibkowi, a także Tristanowi Elwellowi – twórcy okładki. Dziękuję również Alexis Saareli, mojej niesamowitej publicystce, Belli Pagan i Georgii Summers z brytyjskiego oddziału Tor oraz reszcie świetnych pracowników tego wydawnictwa, a zwłaszcza tym, którzy musieli sobie radzić z moim cholernym spóźnialstwem. Obiecuję, że następnym razem będzie lepiej. I tym razem mówię to już śmiertelnie poważnie.
Podziękowania należą się też Ethanowi Ellenbergowi, Bibi Lewis oraz wszystkim innym z agencji Ethan Ellenberg, która moim obiektywnym zdaniem jest najlepszą agencją literacką na całej Ziemi, a także Joelowi Gotlerowi, mojemu menedżerowi do spraw filmów i telewizji, oraz prawnikowi Matthew Sugarmanowi. Poza ich nieocenionymi umiejętnościami biznesowymi są również świetną drużyną dopingujących mnie ludzi i doceniam ich bardziej, niż jestem zdolny wyrazić.
Jest tak wiele osób, którym chciałbym podziękować za wsparcie i otuchę podczas tego przydługiego procesu, że musiałbym zapełnić ich nazwiskami co najmniej kilka stron, ale wolałbym nie rozwlekać za bardzo tej sekcji, dlatego jakkolwiek banalnie to zabrzmi, dziękuję tym, którzy wiedzą, że to o nich tu mówię, bo w sumie wiedzą.
W tej książce pojawiają się dwa motywy, które chciałbym teraz przywołać z racji tego, że zaczerpnięte są one z konkretnych źródeł. A mianowicie, po pierwsze, jeśli chodzi o koty piszące na klawiaturze, to moją inspiracją była Elsie, kotka Mary Robinette Kowal, która rzeczywiście korzysta z maty komunikacyjnej z przyciskami służącymi do przekazywania słów i zdań jej ludzkim opiekunom. Nie odważyłbym się rozłożyć takiej maty przed moimi kotami, bo jestem przekonany, że nigdy by z niej nie zeszły.
Po drugie, Szybka Wrzutka bazuje na elementach występujących w podobnej scenie, lecz nie takiej książkowej, ale w grze, a dokładnie w „Deathloop”. Ma ona miejsce podczas wieczornej imprezy zwanej „pożeraniem owiec”, której członkowie, jeden po drugim, stają na półpiętrze i chwalą się swoimi występkami, a ci, których występki uznane zostaną za niezbyt złowieszcze, dosłownie wpadają do maszynki do mięsa. Ta maszynka świetnie się sprawdza w kontekście gry, lecz w książce już nie tak świetnie, więc zastąpiłem ją wyrzutnią. Wyjaśniam to tym wszystkim, którym podczas czytania tej sceny skojarzyła się ona z czymś, co już skądś znają. (A tak na marginesie, to „Deathloop” jest świetna i od kilku lat uwielbiam w nią grać, więc i ty leć w nią zagrać).
Jak zawsze na koniec, chciałbym jeszcze raz podziękować mojej żonie, Kristine Blauser Scalzi, za to, że jest taka wspaniała. Gdy piszę ten ostatni akapit, zawsze powtarzam, że to dzięki niej w ogóle możesz czytać napisane przeze mnie książki, a w przypadku tej, którą trzymasz teraz w dłoni, jest to jeszcze bardziej adekwatne niż kiedykolwiek wcześniej. Cóż mogę powiedzieć? Kristine jest całym moim światem i bardzo ją kocham.
John Scalzi
18 grudnia 2022 r.