Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

„Poczta" - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
28 października 2021
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt chwilowo niedostępny

„Poczta" - ebook

Gust Konka pełni funkcję młodego poczty – jak na półwyspie nazywa się listonosza. Każdego dnia przemierza kilkanaście kilometrów wzdłuż torów kolejowych, by dotrzeć do wszystkich mieszkańców okolicznych wiosek. Przynosi im nowiny – raz dobre, raz złe. Jednak większość czasu spędza w samotności. Jest miłośnikiem książek, co miejscowi, przyzwyczajeni tylko do fizycznej pracy, odczytują jako znak chorowitości. Poczta często oddaje się refleksjom i codzienne służbowe spacery traktuje jako czas na rozmyślania o naturze życia i świata. Podczas jednego z nich spotyka go coś, co ciężko wytłumaczyć i w co jeszcze trudniej uwierzyć...

Kategoria: Opowiadania
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-87-280-5032-3
Rozmiar pliku: 285 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

W małej izbie, w której mieścił się urząd pocztowy, cicho kłapał telegraf, snując w nieskończoność białe pasmo papieru, a tuż głośno umówionym żargonem w języku polskim i niemieckim krzyczeli do telefonu wędzarnicy. Na stole piętrzył się stos depesz i przekazów. Sezon szprotowy zaczął się na dobre. Wędzarnicy i handlarze ryb kręcili się jak opętani.

Gust Konka, młody „poczta“, jak na półwyspie nazywają listowego, włożył krótki brunatny płaszcz i takąż rogatywkę, przez ramię przewiesił ciężką czarną torbę z korespondencją i wyszedł, dyskretnie zamykając za sobą drzwi z małem okienkiem dla interesantów.

W małej sionce ledwo się mógł przecisnąć między stosami białych skrzynek ze szprotami. Przy stojącej w kącie pod oknem niskiej skrzyni, służącej za pulpit, na którym wypełniano formularze i przekazy, utworzył się ogonek. Któryś z rybaków, czekających na swą kolej, musiał mieć skorznie wysmarowane tranem morświnowym, bo fetor w sionce był tak nieznośny, że nawet rybacy, przywykli do nielada odorów, spluwali na prawo i na lewo, krzywiąc się boleśnie.

Z poza przeciwległych drzwi, wiodących do oberży, dolatywało ochrypłe szczekanie starego gramofonu. Mimo wczesnej pory w oberży było już sporo gości, popijających słaby, wodnisty konjak lub piwo gdańskie. Byli to kupcy lub wędzarnicy, oczekujący swej kolei na zamówiony telefon. Popijali, rozmawiając o szprotach i prizie na nie, starając się wzajemnie wywieść w pole. Z kuchni dolatywało pobrzękiwanie rondli i głośna rozmowa kobiet.

Poczta przedarł się przez tłum ludzi i skrzynek i wyszedł na gościniec.

Był srodze zimny nord‑ost, pędzący przed sobą skrzydłami ogromne chmury białych suchych krup śnieżnych. Na dachach budynków śniegu nie było, zato gościniec wyglądał, jakby przysypany konwaljami. Mogło być sześć rewin wiatru , nie więcej, briża dość silna, ale wyjazdowi na morze nie przeszkadzająca. Pomarenki łatwo z nią do Helu doszły, ale wracać przeciw wiatrowi będzie trudno. Napracują się chłopcy.

Stwierdziwszy to, poczta żwawym krokiem ruszył przed siebie.

Już kiedy szedł ku kościołowi, wiatr smagnął go krupami jak rózgą. Na placu przed kościołem miał wrażenie, że mu cienkiemi strumyczkami krew spływa po twarzy. Gdy wyszedł za wioskę, zimna chłosta stała się tak niemiłosierna, że młody poczta zamknął oczy i przez jakiś czas szedł naoślep. Męka ustała, kiedy znalazł się pod lasem, na ścieżce, wiodącej do leśniczówki. Tam wybiegły na jego spotkanie dwa psy starego Florka. Nie miały bynajmniej złych zamiarów, bo znały pocztę już od lat, prawdopodobnie chciały tylko dać wyraz zdziwieniu, że wędruje w taką pogodę, kiedy, jak się to mówi, psa z budy trudno wypędzić.

Skręciwszy koło leśniczówki, wciąż przez psy eskortowany, wszedł na tor kolejowy, którym żwawo puścił się przed siebie. Było tu ciszej, bo od strony morza i śnieżycy tor osłonięty był wydmami i lasem.

Wszędzie indziej, gdy się wejdzie na tor kolejowy, ma się wrażenie, że się uzyskało łączność ze światem i ludźmi. Człowiekowi robi się raźniej i weselej na duszy, więc choć wie, że torem chodzić nie wolno, dyrda nim żwawo, póki go z niego nie spędzą. Inaczej rzecz miała się tutaj. Wyjąwszy dwa dni w tygodniu, pociągi chodziły przez półwysep tylko dwa razy dziennie, jeden wczesnym rankiem z Helu, drugi późnym wieczorem — do Helu. Zresztą tor przez cały dzień był tak pusty, że zwolna obumierał. Wyglądał, jakby o nim zapomniano i jakby na nic już nie był potrzebny.

Tą ścieżką na skraju obumarłego toru młody poczta chodził już kilka lat i to była jego droga krzyżowa, której trudami i cierpieniami opłacał radość i dumę z zajmowanej przez siebie szteli i połączonego z nią wysokiego dostojeństwa.

To niestety koniec bezpłatnego fragmentu. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: