- nowość
Pod niebem Francji - ebook
Pod niebem Francji - ebook
Autor opisuje obronę francuskiego nieba w 1940 roku. Wzięło w niej udział ponad 140 polskich myśliwców. Walczyli oni w jednym czysto polskim dywizjonie 1/145 warszawskim, w eskadrze Montpellier, podzielonej na 6 kluczy frontowych, w 9 luźnych kluczach frontowych i w 11 kluczach obrony ośrodków przemysłowych („kominowych”). Ogółem Polacy zestrzelili na pewno ponad 52, prawdopodobnie 5 i uszkodzili ponad 6 nieprzyjacielskich samolotów. Co ciekawe, jedno zwycięstwo przypadło mechanikowi kapralowi Stefanowi Lisiakowi.
Ten kolejny tomik z reaktywowanego legendarnego cyklu wydawniczego wydawnictwa Bellona przybliża czytelnikowi dramatyczne wydarzenia największych zmagań wojennych w historii; przełomowe, nieznane momenty walk; czujnie strzeżone tajemnice pól bitewnych, dyplomatycznych gabinetów, głównych sztabów i central wywiadu.
Kategoria: | Historia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-11-17747-5 |
Rozmiar pliku: | 1,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Dzień 27 marca 1940 roku był dla odradzającego się we Francji polskiego lotnictwa dniem historycznym. W Polskiej Bazie Lotniczej w Bron pod Lyonem wyznaczono na godzinę dziesiętą uroczyste pożegnanie odlatującej na front pierwszej polskiej eskadry myśliwskiej z 2 Dywizjonu Krakowsko-Poznańskiego. Na uroczystość miał przybyć premier polskiego rządu emigracyjnego i Naczelny Wódz generał Władysław Sikorski oraz minister lotnictwa francuskiego de Roché.
Rano nad Bron przewalały się leniwie postrzępione chmury, siępił deszcz i wiał ciepły wiatr. Nawierzchnia obszernego lotniska zazieleniła się świeżą trawą, w której rozkwitły kępy żółtych mleczy. Około godziny ósmej przestało padać, a przez chmury przedarły się jaskrawe promienie słoneczne. Rozlegał się śpiew skowronków.
Na bramie wjazdowej na lotnisko, budynkach i głównym hangarze łopotały na wolnym wietrze francuskie i polskie flagi. Na betonowej płycie przed hangarem stały w dwóch wyrównanych szeregach – zwrócone do siebie silnikami – jednosilnikowe myśliwskie samoloty typu Morane Saulnier MS-406 ¹. Te z pierwszego szeregu połyskiwały niedawno namalowanymi na kadłubach biało-czerwonymi szachownicami i niebiesko-biało-czerwonymi kołami (rozetami) na skrzydłach. To były polskie maszyny, razem osiemnaście. Stojące naprzeciwko Morane’y należały do dywizjonów francuskich. Przylecieli na nich poprzedniego dnia francuscy dowódcy z lotnisk frontowych, by wziąć udział w uroczystości, a potem poprowadzić polskich sprzymierzeńców wojennych na swoje lotniska.
Przez rozsunięte wrota hangaru widać było ustawiony w środku polowy duży ołtarz i kręcących się żołnierzy. Znosili zielone gałęzie i kwiaty doniczkowe, ustawiali fotele, krzesła i ławy. Obok hangaru na wysokim maszcie powiewały obok siebie flagi francuska i polska. Kończono ustawianie podwyższenia, na przykrytym suknem stole umieszczono mikrofon, a także porozwieszano głośniki.
O dziewiątej wszystko było gotowe.
Pod hangarem zaczęli gromadzić się tłumnie mieszkańcy polskiego obozu lotniczego – jedni w granatowych mundurach, inni w ubraniach cywilnych. Najbardziej interesowały ich oczywiście Morane’y z szachownicami, odgrodzone grubą liną i pilnowane przez francuskich wartowników.
Od strony budynku dowództwa pojawił się maszerujący równym krokiem oddział lotników z dowódcą kapitanem dyplomowanym pilotem Stefanem Baszkiewiczem. Czoło stanowiło osiemnastu pilotów w granatowych polskich mundurach i brązowych skórzanych kurtkach, na ich czapkach widniały polskie orzełki z husarskimi skrzydłami. Za nimi maszerowali wyrównanymi czwórkami mechanicy podoficerowie i żołnierze w stalowych kombinezonach i furażerkach. Oddział liczył około stu osób, prezentował się wspaniale. Zgromadzeni powitali eskadrę gorącymi oklaskami. Wartownik opuścił linę, odgradzającą samoloty, i oddział pomaszerował ku polskim Morane’om.
– Eskadra… Stój! – zakomenderował Baszkiewicz. – Do samolotów rozejść się!
Organizację polskiego lotnictwa we Francji rozpoczęto już w drugiej połowie października 1939 roku. Po klęsce wrześniowej większa część lotników ewakuowała się do Rumunii i na Węgry, a stamtąd przedostała się do Francji: koleją do Paryża lub statkami do Marsylii. Rozmieszczono ich w naprędce zorganizowanych obozach przejściowych na francuskich lotniskach w Le Bourget koło Paryża, w Clermont-Ferrand, Salon, Istres i w Bron pod Lyonem. Rozpoczęto pertraktacje na temat organizacji odrodzonego polskiego lotnictwa z władzami francuskimi i brytyjskimi. Na jednej z konferencji polsko-francuskiej w Ministerstwie Lotnictwa w Paryżu na początku listopada 1939 roku władze francuskie przydzieliły polskim lotnikom garnizon lotniczy w Bron na główną stałą bazę, która na razie miała służyć jako punkt zborny, a w niedalekiej przyszłości stać się bazą szkoleniową dla organizujących się polskich dywizjonów lotniczych.
Garnizon lotniczy Bron pod Lyonem usytuowany był na wschodnim obrzeżu dużego przemysłowego miasta, miał stałe zabudowania i obszerne lotnisko z hangarami, mógł pomieścić kilka tysięcy osób. Komendantem Polskiej Bazy Lotniczej został pułkownik pilot Stefan Pawlikowski, były dowódca Brygady Pościgowej z września 1939 roku, wsławionej w obronie Warszawy. Pawlikowski w czasie pierwszej wojny światowej walczył jako myśliwiec w lotnictwie francuskim, był odznaczony Legią Honorową, co bardzo ułatwiało mu kontakty z władzami francuskimi. Do pomocy miał francuskiego doradcę w stopniu pułkownika, Morina.
Naczelny Wódz Polskich Sił Zbrojnych we Francji i Wielkiej Brytanii mianował dowódcą polskiego lotnictwa przybyłego z Rumunii generała pilota Józefa Zająca, nakazując mu szybką organizację jednostek lotniczych, rzecz jasna w porozumieniu z władzami Francji i Wielkiej Brytanii. Lotnicze władze brytyjskie zgodziły się na przyjęcie 2300 polskich lotników, w tym 300 osób personelu latającego, reszta – około 5000 osób – pozostała we Francji. Największym skupiskiem polskich lotników w cywilnych ubraniach była Polska Baza Lotnicza w Bron. Bezczynność i czas wyczekiwania nie wpływały korzystnie na utrzymanie dyscypliny. Pułkownik Pawlikowski dwoił się i troił, aby jak najszybciej rozpocząć organizację jednostek, umundurować to całe „cywilne wojsko” i przywrócić porządek. Tworzenie dywizjonów – na razie bez samolotów – uprawniało żołnierzy do otrzymywania należnego uposażenia pieniężnego, co powinno uspokoić nawet najbardziej niezadowolonych.
Naczelny Wódz przyznał rację Pawlikowskiemu i zaczął interweniować we francuskim Ministerstwie Lotnictwa. Niebawem, uprzedzając podpisanie dwustronnej umowy o organizacji Wojska Polskiego we Francji, Ministerstwo Lotnictwa zezwoliło na rozpoczęcie organizacji czterech polskich dywizjonów myśliwskich. Poczyniono również starania, aby rozładować zatłoczone obozy zborne przez kierowanie personelu technicznego do francuskich zakładów przemysłowych i naprawczych sprzętu lotniczego, do transportu i prac administracyjno-porządkowych na francuskie lotniska. Zaczęła również działać polsko-brytyjska komisja werbunkowa, ustalająca listy polskich lotników na wyjazd do Anglii. Pierwszy transport, składający się z kilkudziesięciu osób, odpłynął do Anglii na początku grudnia, następne udawały się tam w odstępach dwu-, trzytygodniowych.
W sztabie Polskiej Bazy Lotniczej zawrzała praca nad ustaleniem składów osobowych czterech dywizjonów myśliwskich. Zaznaczono przy tym, że liczba samolotów i osób personelu dywizjonów polskich będzie taka sama, jak w dywizjonach francuskich, przy czym polski dowódca będzie miał do pomocy doradcę francuskiego – pilota w stopniu majora. Francuski etat wojenny przewidywał, że w dywizjonie myśliwskim powinno być 26 samolotów, 35 pilotów, około 160 osób personelu technicznego i pomocniczego oraz kilkanaście pojazdów mechanicznych.
Do końca grudnia ustalono składy osobowe następujących polskich dywizjonów myśliwskich:
– Dywizjon Myśliwski Warszawski z dowódcą podpułkownikiem pilotem Leopoldem Pamułą, byłym zastępcą dowódcy Brygady Pościgowej w wojnie obronnej Polski; personel dywizjonu dobrano z dywizjonów Brygady;
– Dywizjon Myśliwski Krakowsko-Poznański, na jego czele stanął major pilot Mieczysław Mümler, wsławiony jako dowódca dywizjonu poznańskiego z września 1939 roku w słynnej bitwie nad Bzurą; piloci i personel obsługi technicznej pochodził z dywizjonów myśliwskich krakowskiego i poznańskiego;
– Dywizjon Myśliwski Dębliński z majorem pilotem Józefem Kępińskim, szefem szkolenia lotniczego i personelem dobranym z byłego Centrum Wyszkolenia Oficerów Lotnictwa w Dęblinie;
– Dywizjon myśliwski (na razie bez nazwy) – jego dowódcą został major dyplomowany pilot Eugeniusz Wyrwicki, były szef sztabu Brygady Pościgowej; piloci i personel techniczny pochodzili z różnych dywizjonów myśliwskich, biorących udział w wojnie obronnej Polski.
Dowódcy dywizjonów ze swoimi szczupłymi sztabami zabrali się energicznie do zaprowadzenia dyscypliny wojskowej w swoich dywizjonach. Ważną rolę w tym względzie odegrało szybkie umundurowanie dotychczasowych „cywilów” w polskie lotnicze mundury z orzełkami na czapkach i guzikach. Ponieważ nie dysponowano materiałem koloru stalowego, mundury uszyto z materiału koloru granatowego, obowiązującego w lotnictwie francuskim. Oficerom i podoficerom wyznaczono etatowe funkcje i należne miesięczne uposażenie, a szeregowcom okresowy żołd. Rozpoczęto szkolenie na sprzęcie lotniczym w hangarach i specjalistyczne wykłady w odpowiednio przygotowanych salach.
Sprawa przydziału dywizjonom samolotów do szkolenia w powietrzu nastręczała jednak wiele kłopotów, a to z tego względu, że francuskie dywizjony myśliwskie przezbrajały się wtedy w nowe samoloty Morane MS-406. Ich produkcja nie nadążała za potrzebami, więc Polacy musieli czekać. Pod koniec grudnia 1939 roku Francuzi zaproponowali mimo tych kłopotów przeszkolenie jednej eskadry na Morane’ach MS-406. Pułkownik Pawlikowski, odpowiedzialny za organizację i szkolenie dywizjonów myśliwskich, zadecydował, aby tą pierwszą eskadrą była jedna z eskadr Dywizjonu 2 Krakowsko-Poznańskiego majora Mümlera. Stanęło na tym, że grupa 19 pilotów uda się do francuskiej myśliwskiej szkoły lotniczej (Centre d’Instruction d’Aviation de Chasse) w Montpellier, zaś grupa mechaników przejdzie przeszkolenie w Bron.
W eskadrze wyznaczonej na wyjazd do Montpellier znaleźli się: kpt. dypl. pil. Stefan Baszkiewicz – dowódca eskadry, kpt. pil. Mieczysław Wiórkiewicz, kpt. pil. Mieczysław Sulerzycki, kpt. pil. Jan Pentz, por. pil. Władysław Goethel, por. pil. Kazimierz Bursztyn, por. pil. Stefan Zantara, por. pil. Józef Brzeziński, ppor. pil. Erwin Kawnik, ppor. pil. Wacław Król, ppor. pil. Włodzimierz Karwowski, ppor. pil. Władysław Gnyś, ppor. pil. Bolesław Rychlicki, ppor. pil. Stanisław Chałupa, ppor. pil. Władysław Chciuk, ppor. pil. Bohdan Anders, sierż. pil. Leopold Flanek, plut. pil. Antoni Beda, kpr. pil. Eugeniusz Nowakiewicz. Jako tłumacz do grupy pilotów został przydzielony porucznik Józef Sokołowski – Francuz polskiego pochodzenia.
Francuski program przeszkolenia na samolotach myśliwskich obliczony był na 3 miesięce, ale ze względu na dobre postępy polskich pilotów – doświadczonych i zaprawionych przecież w walkach z hitlerowską Luftwaffe pod polskim niebem – okres ten został skrócony do jednego miesięca. Eskadra Montpellier, jak ją zaczęto nazywać, powróciła na lotnisko Bron. Tu zamierzano przeszkolić już własnymi siłami drugą eskadrę i po otrzymaniu Morane’ów MS-406 Dywizjon 2 Krakowsko-Poznański miał udać się na frontowe lotnisko, by podjąć walkę z Niemcami. Niestety, Francuzi nie dostarczyli obiecanych 26 maszyn i montpellierczykom udzielono urlopów wypoczynkowych…
W lutym uruchomiono wprawdzie na lotnisku w Bron szkolenie myśliwskie, ale następnego, 3 Dywizjonu Dęblińskiego, który w składzie ekspedycyjnego korpusu francusko-brytyjskiego miał wziąć udział w trwającej wtedy wojnie radziecko-fińskiej po stronie Finlandii. Wojna ta zakończyła się 12 marca 1940 roku, korpus został rozwiązany, zaś szkolenie 3 Dywizjonu Dęblińskiego przerwano.
Wtedy montpellierczycy wznowili loty treningowe na Morane’ach. Pułkownik Pawlikowski interweniował u Naczelnego Wodza, aby spowodował wysłanie przeszkolonej eskadry w całości lub mniejszymi zespołami na staż bojowy do francuskich dywizjonów na lotniska frontowe. Generał Sikorski wniosek poparł i niebawem spowodował we francuskim Ministerstwie Lotnictwa, że do Bron skierowano dla eskadry Montpellier 18 nowiutkich Morane’ów MS-406. Polscy mechanicy przejęli je w swoje ręce, piloci zaraz rozpoczęli trening bojowy, który zakończyli po kilku dniach intensywnych lotów. Eskadra była gotowa do podjęcia frontowej pracy.
W porozumieniu z francuskimi władzami eskadrę Montpellier podzielono na sześć oddzielnych kluczy – po 3 samoloty, 3 pilotów i kilkunastu mechaników, nadając każdemu kluczowi numery od 1 do 6. Poszczególne klucze miały udać się do wyznaczonych francuskich dywizjonów na lotniska frontowe zaraz po pożegnalnej uroczystości, przygotowanej na 27 marca 1940 roku na lotnisku Polskiej Bazy Lotniczej.
Przydział pilotów do poszczególnych kluczy był następujący:
– klucz numer 1: kpt. dypl. Stefan Baszkiewicz (dowódca), por. Stefan Zantara i sierż. Leopold Flanek; przydział do Groupe de Chasse ² 3/2 na lotnisko w Cambrai;
– klucz numer 2: kpt. Jan Pentz (dowódca), ppor. Włodzimierz Karwowski i ppor. Bohdan Anders; przydział do dywizjonu 2/6 na lotnisko w Vonarces;
– klucz numer 3: kpt. Mieczysław Sulerzycki (dowódca), ppor. Erwin Kawnik i ppor. Bolesław Rychlicki; przydział do dywizjonu 3/6 w Wez Thuisy;
– klucz numer 4: por. Kazimierz Bursztyn (dowódca), ppor. Władysław Gnyś i ppor. Władysław Chciuk; przydział do dywizjonu 3/1 na lotnisko Toul-de-Metz;
– klucz numer 5: por. Józef Brzeziński (dowódca), ppor. Stanisław Chałupa i plut. Antoni Beda; przydział do dywizjonu 1/2 na lotnisko Xaffévillers;
– klucz numer 6: por. Władysław Goethel (dowódca), ppor. Wacław Król i kpr. Eugeniusz Nowakiewicz; przydział do dywizjonu 2/7 na lotnisko Luxeuil.
Dziewiętnasty pilot z eskadry Montpellier, kpt. Mieczysław Wiórkiewicz, został wyznaczony na dowódcę eskadry szkolnej i pozostał na lotnisku Bron w Polskiej Bazie Lotniczej.
Tuż po godzinie dziesiętej zafalowało w tłumie zebranych przed hangarem lotników. Podawano sobie głośno wiadomość, że nadjeżdża generał Sikorski. Francuska kompania honorowa wyrównała szeregi, a polska eskadra – rozczłonkowana na klucze – ustawiła się przed Morane’ami z biało-czerwonymi szachownicami. Przed hangar zajechało kilka czarnych limuzyn z polskimi i francuskimi proporczykami. Z pierwszej wysiadł Sikorski w mundurze generalskim, z drugiej zaś minister lotnictwa de Roché, a z innych towarzyszący im wyżsi oficerowie polscy i francuscy. Generał przyjął meldunek od pułkownika Pawlikowskiego, a następnie od dowódcy kompanii honorowej. Orkiestra odegrała Mazurka Dąbrowskiego i Marsyliankę. Po dokonaniu przeglądu kompanii honorowej Sikorski skierował się do hangaru i zajął miejsce w fotelu przed ołtarzem. Rozpoczęło się nabożeństwo celebrowane przez dostojników polskiej hierarchii kościelnej. Na zakończenie mszy odśpiewano pieśń „Boże, coś Polskę…”.
Naczelny Wódz i dostojni goście przeszli teraz na przygotowaną trybunę. Generał Sikorski wygłosił do lotników podniosłą mowę. Zwracając się do pilotów, udających się na front, powiedział:
„Spotyka was, myśliwcy, wielki zaszczyt. Będziecie pierwszymi Polakami, którzy poza granicami Polski rozpoczną walkę o ponowne odzyskanie niepodległości naszej Ojczyzny. Na waszych skrzydłach w postaci francuskich samolotów o polskich barwach narodowych będziecie nieść w swych bojowych lotach honor Polski. Wraz ze swymi francuskimi towarzyszami broni weźmiecie odwet na wrogu za najazd i skrwawienie naszej polskiej ziemi. Niechaj waszym obronnym pancerzem w chwilach niebezpieczeństw walki w powietrzu będą słowa modlitwy za waszą pomyślność, płynącej do Boga od waszych matek, żon i córek w Polsce, oraz moje gorące życzenia jako waszego Naczelnego Wodza. Będziecie naszą skrzydlatą husarią w powietrzu, która w historii naszego kraju zawsze szła na czele rycerstwa, okrywając się sławą zwycięstw pod sztandarem, na którym wypisane było nasze wielkie hasło: Bóg, Honor i Ojczyzna”³.
Przemówienie zakończył gromkim okrzykiem:
– Niech żyje Polska! Niech żyje Francja! Niech żyją i rozwijają się polskie skrzydła!
– Niech żyją! – podchwycili donośnym głosem zebrani.
Zaraz potem Naczelny Wódz udał się przed rząd polskich samolotów. Odbierał kolejno meldunki od dowódców kluczy, ściskał pilotom dłonie i jeszcze raz życzył im bojowych sukcesów. Wszyscy byli bardzo wzruszeni, coś chwytało za gardło, a do oczu cisnęły się łzy…
Niebawem huk osiemnastu silników samolotowych napełnił lotnisko. Poszczególne klucze ruszyły na start, by następnie w wyrównanej kolumnie sześciu trójek przedefilować na wysokości pięciuset metrów nad trybuną Naczelnego Wodza. Uroczystość dobiegła końca.
Nie wszystkie jednak klucze mogły odlecieć tego dnia na wyznaczone lotniska frontowe, a to ze względu na trudne warunki atmosferyczne panujące na lotniskach docelowych (niskie deszczowe chmury i zamglenia). Dopiero nazajutrz mógł opuścić lotnisko Bron klucz kapitana Baszkiewicza, a klucz porucznika Goethla 29 marca. Ekipy techniczne kluczy odjechały pociągami i następnego dnia osięgnęły wyznaczone lotniska. Klucze polskie zostały powitane na francuskich lotniskach frontowych bardzo serdecznie. Polacy byli przecież sprzymierzeńcami Francji w trwającej od pół roku wojnie ze wspólnym wrogiem – Trzecią Rzeszą. Odżyły dawne historyczne koneksje polsko-francuskie z wojen napoleońskich i pierwszej wojny światowej. Wprawdzie sprzymierzone z Polską militarnym sojuszem zachodnie mocarstwa, Francja i Wielka Brytania, nie wywiązały się ze swoich zobowiązań wobec Polski we wrześniu 1939 roku, nie udzielając jej konkretnej pomocy, to jednak udzieliły jej moralnego poparcia, wypowiadając wojnę Niemcom. Rządy obu mocarstw uważały, że i tak uczyniły dużo: ogłosiły ogólną mobilizację sił lądowych i lotniczych, a Royal Navy rozpoczęła morską blokadę Rzeszy.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książkiZapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
1. Morane Saulnier MS-406 – samolot myśliwski produkcji francuskiej, jednosilnikowy, jednomiejscowy, dolnopłat, konstrukcji mieszanej; silnik Hispano Suiza o mocy 860 KM, śmigło trójłopatowe, metalowe o skoku zmiennym; uzbrojenie – 1 działko kaliber 20 mm i 2 karabiny maszynowe kaliber 7,5 mm; masa własna 1895 kg, masa całkowita 2540 kg; prędkość maksymalna na wysokości 4500 m – 483 km/h, pułap 10 000 m, zasięg 720 km, z zapasowym zbiornikiem do 1100 km.
2. Groupe de Chasse – jednostka myśliwska, w polskiej nomenklaturze odpowiadająca dywizjonowi myśliwskiemu.
3. S. Karpiński, _Na skrzydłach huraganu,_ s. 246.