Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Podlotek: komedya w 4 aktach - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Podlotek: komedya w 4 aktach - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 222 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

OSO­BY:

PAN KLE­OFAS SZMUR­ŁO.
DEL­FI­NA, jego zona.
FE­LU­NIA, ich pięt­na­sto­let­nia cór­ka.,
PAN­NA MO­DE­STA, sio­stra p. Szmur­ły.
PAN DA­MA­ZY BRZE­CHWA.
LEON.
WA­LE­RY.
PANI PA­PLE­WICZ.
z go­ści:

PIERW­SZY

DRU­GI

TRZE­CI

LI­STO­NOSZ.

tra­garz:

PIERW­SZY

DRU­GI

p. Szmur­ły:

SŁU­ŻĄ­CY

JUL­KA, po­ko­jo­wa

Rzecz dzie­je się w sto­li­cy, w dwor­ku przed­miej­skim p. Szmur­ły

AKT PIERW­SZY.

(Po­kój w dwor­ku przed­miej­skim pana Kle­ofa­sa. Na lewo od wi­dzów ku przo­do­wi sce­ny sto­lik, przed któ­rym sie­dząc pan­na Mo­de­sta Ma­dzie zwol­na ka­ba­łą. – Twarz jej pod­wią­za­ła chu­s­te-
czką sza­fra­no­we­go ko­lo­ru – czę­sto za­ży­wa z ta­ba­kier­ki).
PAN­NA MO­DE­STA (sama – ta­su­jąc kar­ty w za­my­śle­niu).
Po raz trze­ci już kar­ty pra­wią mi to samo…

(ukła­da kar­ty)
Hm, szcze­gól­ne! – Król karo znów z kie­ro­wą damą…
Król karo, to ka­wa­ler. Wa­let my­śli zna­czy…
Te my­śli są przy pan­nie… tak, tak,… nie in­a­czej…
Jego my­śli przy pan­nie… Pro­szę… same kie­ry…

Hm, szcze­gól­ne… raz trze­ci… to nie bez ko­ze­ry!…

Fiu! Fiu!… Win­na dzie­siąt­ka… A to traf nie lada;

Po raz trze­ci upar­cie koło damy pada…

Pro­szę… Win­na dzie­siąt­ka… A to zna­czy wie­le!

Fiu! Fiu! win­na dzie­siąt­ka… we­se­le!… we­se­le!…

Aj! da­li­bóg… co wi­dzę!… Prze­ciem nie za­spa­na!…

Trzy asy w jed­nym rzę­dzie… od­mia­na!… od­mia­na!…

Tyl­ko ta, ta tref-dama wla­zła mi do gło­wy…

To plot­ki… Ja­kieś plot­ki… in­try­gi… od­mo­wy…

.Iuż pięć razy mi męża w zło­ści od­mó­wi­li!

Za­zdrość… za­zdrość… (po chwi­li) Czy pój­dę za mąz?… Czy­li.

Już­ci, że pój­dę… już­ci!… Tak mi mó­wi­kar­ta… | W.yn.

A ka­ba­ła nie zwo­dzi… o! ca­łu­ska war­ta!!…

Król-karo, wa­let-karo i dama kie­ro­wa…

Trzy asy w jed­nym rzę­dzie… ha, aż pęxa gło­wa….

Ej!"ro­zu­miem… ro­zu­miem… Pan Brze­chwa Do­bro­dziej…

Tak, tak… ja pój­dę za­mąż… ka­ba­ła nie zwo­dzi….

SCE­NA 2.

TAŻ, SAMA – KLE­OFAS – BRZE­CHWA.

(Po­rząd­nie ubra­ny, ale ubiór za­wsze na fał­szyw­ce gu­zi­ki po­za­pi­na­ny
i w nie­ła­dzie… mówi pręd­ko… gie­sty­ku­lu­je żywo).

Ależ luby są­siad­ku… kon­sy­lia­mi miły

Już mi sie twe wy­wo­dy dy­abel­me znu­dzi­ły!

BRZE­CHWA.

(Sta­ry ka­wa­ler – za­wsze sta­ran­nie po­za­pi­na­ny i sztyw­ny – chu­s­tezc­ka na szyi bia­ła – koł­nie­rzy­ki wy­so­kie – bro­da w górę – oku­la­ry zie­lo­ne – gło­wa łysa – la­ska z gał­ką do­mo­wą; wąsy
pod­go­lo­ne tak, że tyl­ko dwa ko­smy­ki pod no­sem ster­czą).
Bo to przy tej oka­zi o mój suk­ces cho­dzi!
KLE­OFAS.

Ależ dai mi…

(spo­strze­ga Mo­de­ste, któ­ra sta­ra się ukryć kar­ty, chwy­ta je i rzu­ca o zie­mię).
A to co?…Tfu! Czy to się go­dzi?
Cią­gle kar­ty i kar­ty!… Z tą dja­blą ka­ba­łą
Koń­ca nie­ma i nie­ma dzień cały, noc całą!

MO­DE­STA (w pa­syi).

Ależ bra­cie.

KLE­OFAS (bie­ga po po­ko­ju).
Tfu! tfu! tfu! mar­no­wać czas boży!

MO­DE­STA.

Im­per­ty­nent!

BRZE­CHWA.

(gła­dzi ły­si­nę i jed­nym su­sem sta­je przy Mo­de­ście)
Ach – przy tej oka­zi niech zło­ży.
Niech wol­no zło­żyć hoł­dy naj­niż­sze­mu służ­ce.

(ca­łu­je ją w rękę z prze­sad­ną ga­lan­te­ryą – ona dyga).

KLE­OFAS.

Tfu! wróż­by i ka­ba­ły! Przy­patrz się tej wróż­ce!
Ka­ba­ły! A to szkan­dał!

MO­DE­STA.:

Co? Szkan­dał ka­ba­ły?
Pan brat więk­sze da­le­ko wy­pra­wiasz szkan­da­ły!
Zbie­rać ja­kieś ru­pie­cie – i nie­mi się chwa­lić!
To szkan­dał! Le­piej nie­mi raz w pie­cu za­pa­lić!

KLE­OFAS (ła­piąc się za gło­wę).

ci w gło­wie ro­zum sie prze­wra­za?!…
Czy wiesz, co to za tru­dy, jak mo­zol­na pra­ca?!…

To coś wię­cej, jak asy, damy i dzie­siąt­ki

Pro­stak! gbur! MO­DE­STA.

KLE­OFAS.

To za­słu­ga! Ro­zu­miesz!

MO­DE­STA (za­ży­wa­jąc ta­ba­ki – drwią­co).

Wiel­ka! Za katy!

KLE­OFAS.

Pew­nie, że wiel­ka!!

MO­DE­STA (j… w.).
Zbie­rać sta­re gra­ty!

KLE­OFAS (wy­bu­cha­jąc).
Sta­re gra­ty?!… Więc do nich za­licz­że i sie­bie!

(do Brze­chwy)
A prze­cie za mę­żul­kiem jesz­cze w kar­tach grze­bie!

MO­DE­STA.

(do Brze­chwy, któ­ry od niej do nie­go bie­gał z roz­pacz­li­wą miną)
Tak? pan na to po­zwa­lasz?

BRZE­CHWA (mi­ty­gu­jąc).

Nie moge nie­ste­ty.

Przy draż­li­wej oka­zi.

MO­DE­STA (z go­ry­czą).

Bied­ne my ko­bie­ty!
Nie­ma już ka­wa­le­rów, jak daw­niej by­wa­li.'
I któż dzi­siaj płeć pięk­ną od obelg oca­li?
Kto?!!… Lecz po co?… My gar­dzim wsze­la­ką po­twa­rzą!
Niech się sami pa­no­wie swą ła­ską ob­da­rzą;
Lecz gdzie nie­ma za­słu­gi – (z za­bój­czem spoj­rze­niem na Brze­chwę) – tam nie­ma na­gro­dy!

BRZE­CHWA (trze­piąc się).
Ależ przy tej oka­zi…

MO­DE­STA.

Nie­ma i na­gro­dy!
Sam pan so­bie przy­pi­szesz naj­do­tkliw­sze szko­dy!

(do Kle­ofa­sa)

Ty zaś – to każ­dy przy­zna – ja – i two­ja żona
Ucz się przy­zwo­itość, od pana Le­ona!! – (wy­bie­ga z fu­ryą).

SCE­NA 3.

KLE­OFAS – BRZE­CHWA.
BRZE­CHWA.

Po­wiem przy tej oka­zi –

KLE­OFAS.
Gwał­ty mam z Jej­mo­ścią –

BRZE­CHWA.

Płeć pięk­na ma swe pra­wa –

KLE­OFAS.

Idź­że z tą pięk­no­ścią!

BRZE­CHWA.

Przy tej.

KLE­OFAS.

Pro­szę są­siad­ku, zrób mi ła­skę jesz­cze,
Nie prze­szka­dzaj mi chwi­lę, aż mój skarb po­miesz­czę!

(roz­wi­ja pa­pier i do­sta­je pan­to­fla – pa­te­tycz­nie).
W tym pan­to­flu –

BRZE­CHWA.

Są­sie­dzie, po­zwól mi po­wie­dzieć –

KLE­OFAS.

W tym pan­to­flu –

BRZE­CHWA.
– Są­sie­dzie –

KLE­OFAS (sa­dza go gwał­tem).

Pro­szę ci­cho sie­dzieć!
To mi skarb! – Chciał go na­być pan Piotr – ale wara!
Dwa razy tyle da­łem – pod­bi­łem ta­la­ra,
I mam klej­not, uni­kat! Pan Piotr nie­chaj sko­na!

(ta­jem­ni­czo).
W tym pan­to­flu cho­dzi­ła So­bie­skie­go zona!

BRZE­CHWA.

Oho!

KLE­OFAS.
Dał­bym za nie­go zrą­bać się na ćwier­ci*

(z dumą pod­no­sząc go w górę).
Pod mm sie­dział jak tru­sia Jan trze­ci do śmier­ci!!

BRZE­CHWA.

Ba! ba! – Ależ skąd pew­ność? –

KLE­OFAS.

Pew­ność naj­pew­niej­sza!!

Ten ży­dek, co mi nosi te skar­by.

BRZE­CHWA.

To mniej­sza…

KLE­OFAS.

Ba! za­klął się na du­szę, że ten klej­not spa­da
Suk­ces­syą w ich fa­mi­lii z pra­dzia­da na dzia­da!

(za­wi­ja tro­skli­wie).

BRZE­CHWA.
(ru­szyw­szy ra­mio­na­mi robi po­waż­ną miną).
No – te­raz mój są­sie­dzie, o chwi­lecz­kę pro­szę.
Waż­ny na­der in­te­res ze sobą przy­no­szę.
Tedy przy tej oka­zi –

KLE­OFAS.

(sa­dza go gwał­tem w krze­sło i sam sia­da vis-à-vis ki­wa­jąc się z nie­cier­pli­wo­ścią).
Tyl­ko żywo – żywo!

BRZE­CHWA (sztyw­nie).

Zwa­żyw­szy, że sa­mot­ność rze­czą zbyt jest ckli­wą,
I że stan ka­wa­ler­ski sprzy­krzy się po­wo­li,
Zwa­żyw­szy, że trza ko­goś, mej sła­bo­ści gwo­li.

(maca się po łyd­kach).
Zwa­żyw­szy, że na kuch­ni nic się nie ro­zu­miem,
I że przy tej oka­zi prac tak­że nie umiem,
Zwa­żyw­szy, iż ko­le­gów po­że­nio­nych tyle –
Po­wzią­łem wła­śnie za­miar –

KLE­OFAS (któ­ry sie­dział bez­myśl­nie, zry­wa się)

Po­cze­kaj-no chwi­lę!

(bie­gnie do sto­li­ka, pró­bu­je czy pa­kiet szczel­nie za­wi­nię­ty; kła-
dzie go sy­me­trycz­nie na śro­dek sto­łu, mie­rzy go oczy­ma, po – pra­wią, wra­ca i sia­da).

BRZE­CHWA (ocie­ra­jąc czo­ło).

Chcę się że­nić!!

(pau­za).

KLE­OFAS (wpa­tru­je się w ol­brzy­mią szpił­kę u jego kra­wat­ki).

Dla Boga! – Są­sie­dzie! chwi… chwil­ka!

Co to jest?

BRZE­CHWA (zry­wa się)-

Gdzie? – Co? – Gwał­tu!… Pa­jąk! – Hę?-

KLE­OFAS.

Nie – szpil­ka!

Szpil­ka!

BRZE­CHWA (od­sa­pu­jąc).
Tak się prze­ra­zić!… Pa­ją­ków nie lu­bię.

KLE­OFAS.

Są­siad­ku! Są­sia­decz­ku! W do­my­słach się gu­bię.
Skąd to masz? Skąd dla Boga!

BRZE­CHWA.

To po moim dziad­ku –

KLE­OFAS.

Daj mi ją! (ca­łu­je go w oba po­licz­ki).

Zli­tuj­że się, daj luby są­siad­ku!
To nie ma żad­nej wca­le dla Cie­bie war­to­ści;
A dla mnie klej­not, skar­by, na po­kaz dla go­ści!

BRZE­CHWA (na stro­nie).

Oto­żem się oświad­czył! (gło­śno) Ależ mój in­te­res.

KLE­OFAS.

Chcesz się że­nić? – Żeń brat­ku – po­cóż taki skwe­res!
Żeń się, a szpil­kę da­waj! Tyś god­na oso­ba!
Jest sio­stra, zona, cór­ka – któ­ra się po­do­ba!
Tak! (wy­cią­ga mu szpil­kę)

Więc moja?… Już moja! in­te­res skoń­czo­ny!
A te­raz daj mi spo­kój, (ca­łu­je go w oba po­licz­ki) Idź do mo­jej żony!

(wy­py­cha go de­li­kat­nie przez drzwi na lewo).

SCE­NA 4.

KLE­OFAS, (po­tem) SŁU­ŻĄ­CY – JUL­KA – TRA­GA­RZE.

KLE­OFAS (sam).

(wra­ca do sto­li­ka za­cie­ra­jąc z ukon­ten­to­wa­niem ręce).
Za­nim Leon po­czci­wy, ten wzór po­świę­ce­nia
Przy­rze­czo­ne spe­cy­ały przy­szłe bez wąt­pie­nia,
tym­cza­sem dro­go­cen­ne te nowe na­byt­ki
Za­pi­szę, po­usta­wiam i na­le­pię kwit­ki.
(sia­da przy sto­le)

Ho! ho! u mnie po­rzą­dek, jak­by w ja­kim skle­pie…
Da­lej więc do ro­bo­ty – nu­me­ra na­le­pię….

słu­żą­cy (wcho­dzi).
Ze wsi li­sty od rząd­cy i od le­śni­cze­go.

KLE­OFAS (tnie pa­pier­ki).

Nieś do Pani! (słu­żą­cy wy­cho­dzi).

No pro­szę, – jesz­cze bra­kło cze­go!
Go­spo­dar­stwo i za­rząd do żony na­le­ży.
Ani chwil­ki spo­ko­ju! – py­tam kto uwie­rzy?!
Oj pra­ca! pra­ca! pra­ca!! Co człek tra­ci dla niej!

SŁU­ŻĄ­CY (wcho­dzi).

Któś z urzę­du –

KLE­OFAS

Do pani!!

SŁU­ŻĄ­CY.

Ku­piec –

KLE­OFAS.

Idź do pani! (słu­żą­cy wy­cho­dzi).
Pro­szę! Urząd i ku­piec, gdy je­stem za­ję­ty!
Ach tyl­ko nie że­niacz­ka! To zwy­czaj prze­klę­ty!
Ani chwi­li, by wła­snej po­świę­cić się pra­cy.

Co? wła­snej? – Nie – dla kra­ju!-Ale wszy­scy tacy.

Że­nią się – na gwałt że­nią – lezą w słod­kie pęta –
I ja­kiż ko­niec tego? – Mar­nu­ją ta­len­ta!
Jaki to ar­che­olog był­by ze mnie tegi
Gdy­by nie –

SŁU­ŻĄ­CA (wcho­dzi).
Pani pro­si…

KLE­OFAS.

Cie­mię­gi! Cie­mię­gi!
Nie wi­dzi­cie, że pi­szę? – Tyl­ko mi tu łaź­cie,
To was – (słu­żą­ca wy­cho­dzi). A to ska­ra­nie –

(pi­sze) "Nu­mer sto trzy­na­ście"
"Pan­to­fel Ma­ry­sień­ki" – To skarb! Resz­ta zero!

(przy­le­piw­szy na­pis)
Jest! (pi­sze) "Nu­mer sto czter­na­ście" – Ba! Tu sęk do­pie­ro
Ja­kie temu dać mia­no?… Py­ta­nie nie lada!
"Brze­chwów sta­ry szpi­ku­lec" – Nie! to nie wy­pa­da!
"Daw­na szpil­ka"! to mało – "ku­rio­sum" – to wie­le –
Hm – syn, oj­ciec i dzia­dek – sto lat li­czę śmie­le –
Więc tak: (pi­sze) "Szpil­ka stu­let­nia" (na­le­pia) Dja­blą mam ru­ty­nę.
Ale ci­cho! Już nio­są… już nio­są – niech zgi­nę!

TRA­GA­RZE (wno­szą kosz).
Co to lu­dzie ko­cha­ni?

TRA­GA­RZE.
Pan Leon przy­sy­ła.

KLE­OFAS.

To mi pa­nie jest słow­ność, cha­rak­te­ru siła!

nio nich) Do­brze – do­brze- (daje im tryn­gield i wy­py­cha)

Kol­lek­cya znacz­nie po­mno­żo­na.

Nie­ma nad przy­ja­cie­la – nie­ma nad Le­ona!

(kla­ka nad ko­szem).
Bar­dzo go ce­nię, bar­dzo – ja i moja zona!
Fiu! co za odor! – Mysz­ka! Stę­chli­zna sta­ro­ści!
Ho, ho, zbiór skom­ple­tu­ję – że pęk­ną z za­zdro­ści.
Fiu! fiu! – ja­kie fo­lian­ty!

SCE­NA 5.

KLE­OFAS – DEL­FI­NA.
(Del­fi­na w wy­kwint­nym do­mo­wym ubio­rze – chód pre­ten­sy­onal­ny – książ­ka w ręku).

DEL­FI­NA (przy­gry­za­jąc usta).

Bar­dzo mnie to dzi­wi,
Że pan mąż ca­łe­go domu po­rzą­dek mi krzy­wi;
Za lada ja­kiem głup­stwem roz­sy­ła mi łu­dzi,
W pół­noc le­d­wie spać daje – rów­no z świ­tem bu­dzi,
Cały za­rząd, pro­ce­sa, zwa­la mi na gło­wę,
Fe­lu­ni wy­cho­wa­nie, kło­po­ty do­mo­we,
Nie zwa­ża na me ner­wy, lek­tu­rę prze­ry­wa,
Za­nie­dbu­je swą żonę, że aż śmier­ci wzy­wa,
Na­ra­ża na ru­inę swój ma­ją­tek cały –
I to temu kto wi­nien? ot – ta­kie szpar­ga­ły!!

KLE­OFAS (pod­no­sząc gło­wę).
Do­bry wie­czór Del­fiń­ciu.

DEL­FI­NA.

Otóż nowe gra­ty!

KLE­OFAS.

Po­słu­chaj tyl­ko żon­ciu! (otwie­ra jed­ną z ksią­żek) "Pe­ga­zus skrzy­dla­ty"

(dru­gą) "Wiel­ki try­umf Be­lia­la" (bie­rze trze­cią) "Trzy rószcz­ki oliw­ne"

DEL­FI­NA (za­ty­ka­jąc uszy).
Ach uszy moje, uszy!

KLE­OFAS.

Do­brze, ani ziew­ną.
Ale pro­szę cię dusz­ko – (wsta­je i ca­łu­je ją w ręką)

Idź so­bie do czar­ta!
(klę­ka zno­wu przy ko­szu)

DEL­FI­NA (rzu­ca­jąc się w krze­sło).
Jak­to? więc ja nie­szczę­sna i sło­wa nie war­ta?
Ach! ja umrę z roz­pa­czy! Bied­na opusz­czo­na!

KLE­OFAS (chwy­ta­jąc inną książ­kę).
Po­słu­chaj­no Del­fiń­ciu – (czy­ta) "Zło­śli­wość skar­co­na­44
Czy­li – "Nowa Ksan­ty­pa" – prze­ślicz­na oktaw­ka!

DEL­FI­NA.

(pusz­cza z ręki ro­mans, – chust­kę do ócz przy­ci­ska, pła­cząc w głos).

Ach! – ach, on mnie do­bi­ja!

KLE­OFAS (pod­no­sząc książ­kę do góry).

A jaka opraw­ka!

DEL­FI­NA (j… w.)

Nie­ma dla mnie już szczę­ścia!

KLE­OFAS (wy­cią­ga jed­no dzie­ło po dru­giem).

Szko­da! szko­da!

DEL­FI­NA.

Ja umrę!

Ten eg­zem­plarz wolę –

DEL­FI­NA.

świat mi tyl­ko za­wią­zał –

KLE­OFAS.

Tu bra­ku­je stro­na!

DEL­FI­NA.

Nie­ma dla mnie prócz gro­bu!

KLE­OFAS (do­sta­je list z ko­sza).

Ah! list od Le­ona!! –
(Del­fi­na od­sła­nia twarz).
To do Cie­bie Del­fiń­ciu!

DEL­FI­NA (zmie­sza­na).

KLE­OFAS (obo­jęt­nie).

List od Le­ona –

Masz – czy­taj – (wsta­je – po­da­je jej list, ca­łu­je ją w rękę, wra­ca i klę­ka zno­wu) Luby Leon – gdzie ja to po­miesz­czę?

DEL­FI­NA (czy­ta na stro­nie)

Znam cier­pie­nia Twe, Pani… więc przyj­dę dziś jesz­cze".

KLE­OFAS (za­ję­ty).
Cóż tam pi­sze?-(pod no­sem) To skar­by – ah! za żad­ną cenę-
Hę? co pi­sze? (mru­czy).

DEL­FI­NA (po­mie­sza­na).
u'v. Wiesz do­brze, że mia­łam mi­gre­nę.
Wła­śnie gdy nas po­że­gnał… o zdro­wie się pyta.

KLE­OFAS.

Po­czci­wy Le­oni­sko – ser­ce, jak ko­bie­ta!

(ude­rza się w czo­ło).
Ba! Ależ tu nu­me­rów bę­dzie w Imię Boże!

A mnie szaf­ki nie sta­nie – Gdzie ja to uło­żę? (za­kło­po­ta­ny).

DEL­FI­NA (na stro­nie).
Chce przyjść zno­wu – o Nie­ba –

KLE­OFAS (zry­wa­jąc się).

Tak – tak – wiem co zro­bię
Nową szaf­kę za­ku­pię – a ty czy­taj so­bie!
(ca­łu­je ją w rękę – po­ry­wa ka­pe­lusz – we drzwiach po­sy­ła jej ca­łu­sa i wy­bie­ga).

SCE­NA 6.

DEL­FI­NA (sama).
Ach! co za nie­ostroż­ność – Do cze­go to zmie­rza?
Męża mego apa­tyi za­nad­to do­wie­rza.

(po chwi­li).

A więc wie, że go ko­cham?… On ma mó­wić ze mną?
O jak ser­ce mi bije – jak mi w oczach ciem­no…
Gdy­by mąż. Lecz mój Boże – czyż to moja wina.
Ze mąz mój o mnie nie dba – o mnie za­po­mi­na?
Dla­cze­góż, gdym sta­wa­ła na ślub­nym ko­bier­cu.

Przy­się­gał że in­nie za­wsze no­sić bę­dzie w ser­cu?

I jam mu to przy­się­gła. Lecz on mnie okła­mał

Nie ko­chał – świat za­wią­zał – więc przy­się­gę zia­mał

Cze­muż­bym i ja tak­że – – zresz­tą ko­cham skry­cie..
Mam­ze cią­gle sa­mot­na za­truć so­bie ży­cie

Wlec cią­gle dnie bez koń­ca – bied­na – opusz­czo­na?…

Nie! jam przez to nie pod­ła – nie wy­stęp­na zona!

Wszak to mi­łość jest czy­sta. Mam­że w kwie­cie wie­ku

Uwięd­nąć przy tym zim­nym, ka­mien­nym czło­wie­ku?

Czyż nie wol­no mi zna­leźć jesz­cze przy­ja­cie­la,

Któ­ry ra­dość i smu­tek ser­decz­nie po­dzie­la?

(po chwi­li)
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: