Podróż po kraju Ussyryjskim - ebook
Podróż po kraju Ussyryjskim - ebook
Mikołaj Przewalski geograf i badacz, członek Petersburskiej Akademii Nauk. Zasłynął głównie jako badacz środkowej i wschodniej Azji, zwłaszcza Mongolii, Chin i Tybetu i odkrywca ponad dwustu gatunków zwierząt i roślin.
Niniejsza publikacja jest pierwszym polskim wydaniem pierwszej książki Mikołaja Przewalskiego, dotąd nietłumaczonej na język polski sprawozdania z jego wyprawy w latach 1867-1869 do Kraju Ussuryjskiego (obszar dzisiejszego Kraju Nadmorskiego i Chabarowskiego). Badacz przemierzył wówczas basen rzeki Ussuri, jeden z ważniejszych dopływów Amuru, kreśląc mapy i kolekcjonując okazy tamtejszej fauny i flory.
Kategoria: | Podróże |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-65443-30-4 |
Rozmiar pliku: | 4,0 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Mikołaj Przewalski był rosyjskim geografem i badaczem, zasłużonym członkiem Rosyjskiego Towarzystwa Geograficznego oraz Petersburskiej Akademii Nauk. Jest znany głównie jako badacz środkowej i wschodniej Azji, zwłaszcza Mongolii, Chin i Tybetu.
Ze swoich licznych ekspedycji badawczych przywiózł sporządzone przez siebie mapy tych terenów oraz ogromną kolekcję fauny i flory, w tym ponad dwieście nieznanych dotąd gatunków. Zasłynął zwłaszcza jako odkrywca gatunku dzikiego konia stepowego, nazwanego koniem Przewalskiego (Equus przewalskii).
Jego zasługi dla kartografii i geografii tych terenów są wprost nieocenione. Świadectwem jego dokonań, oprócz zbiorów naukowych i map, są także relacje z poszczególnych wypraw.
Podróż po Kraju Ussuryjskim — będąca sprawozdaniem z jego pierwszej ważniejszej wyprawy po obszarze dzisiejszego Kraju Nadmorskiego i Chabarowskiego — jest pierwszą z książek napisanych przez badacza, dotąd nietłumaczoną na język polski.
W tym miejscu chcemy serdecznie podziękować tłumaczowi, Panu Andrzejowi Karkowskiemu, za rzetelnie wykonaną pracę oraz nieodpłatne udostępnienie przekładu.
Dołożyliśmy wszelkich starań, by właściwie oddać zapisane przez badacza nazwy geograficzne, topograficzne oraz gatunkowe, a te, które obecnie mają inne brzmienie, staraliśmy się opatrzyć stosownymi przypisami.
Wydawca oraz zespół redakcyjnyPodróż po Kraju Ussuryjskim 1867–1869
Pamiętny i miły jest dla każdego człowieka ten dzień, w którym urzeczywistniają się jego drogie dążenia, kiedy po wielu długich przeciwnościach widzi w końcu osiągnięcie celu od dawna pożądanego. Takim niezapomnianym dla mnie dniem był 26 maja 1867 roku, gdy otrzymałem rozkaz wyjazdu do Kraju Ussuryjskiego1 i jako tako zaopatrzywszy się w to, co niezbędne w oczekującej mnie podróży, wyjechałem z Irkucka drogą prowadzącą do jeziora Bajkał i dalej przez całe Zabajkale do Amuru.
Przebywszy niewielką odległość sześćdziesięciu wiorst2 między Irkuckiem a Bajkałem, ujrzałem wkrótce przed sobą gładką powierzchnię tegoż jeziora, otoczonego wysokimi górami. Letnie połączenie przez Bajkał odbywało się w owym czasie dwoma prywatnymi, kupieckimi statkami, które woziły pasażerów i ładunki towarowe. Jako przystań dla wszystkich statków służyły: na zachodnim brzegu jeziora osada Listwianka, leżąca u źródeł rzeki Angary, a na wschodnim — Posolsk; odległość pomiędzy nimi wynosiła około dziewięćdziesięciu wiorst.
W okresie letnim żegluga odbywała się zgodnie z rozkładem, ale za to jesienią, kiedy na Bajkale szaleją silne wiatry, prędkość i regularność połączenia zależy wyłącznie od pogody. Poza połączeniem wodnym istnieje jeszcze wokół południowej części tegoż jeziora połączenie lądowe, pocztowe, po tak zwanej drodze okołobajkalskiej, wybudowanej kilka lat wcześniej. Zresztą latem drogą tą prawie nikt nie jeździł, ponieważ kiedy pływały statki, każdy znajdował dalece wygodniejszy i spokojniejszy sposób przeprawy przez jezioro.
Trojką przez Zabajkale
Na jednym z takich statków przedostałem się i ja na przeciwległą stronę Bajkału i niezwłocznie skierowałem się w dalszą podróż połączeniem pocztowym. Zgodnie poniosła rącza trojka3 i szybko zaczęły mijać różnorodne krajobrazy: góry, rzeczki, doliny, rosyjskie wsie, buriackie ułusy4…
Bez przystanków w kilka dni przejechałem tysiąc wiorst w poprzek całego Zabajkala do osady Srietiensk na rzece Szyłce, skąd rozpoczyna się żegluga na Amurze. Teren na całym powyżej oznaczonym obszarze ma ogólnie górzysty charakter; to dziki i posępny, gdzie góry pokryte są lasami iglastymi, to bardziej łagodny tam, gdzie rozpościerają się bezleśne obszary stepowe. Ostatni przeważa we wschodniej części Zabajkala — po Ingodę, Argun i w końcu — Szyłkę.
Na takich stepowych obszarach, które na każdym kroku pokazują wspaniałe pastwiska, rozwinięta jest bardzo szeroko hodowla, zarówno u naszych rosyjskich chłopów i Kozaków, jak i u koczowników — Buriatów, którzy tutaj nazywani są „brackimi".
Jednak Zabajkale nie wywarło na mnie miłego wrażenia. Surowy, kontynentalny klimat tej części Azji w pełni dawał znać o sobie i mimo końca maja nocami bywało tak chłodno, że ledwie mogłem ogrzać się w półkożuszku, a o świcie trzydziestego dnia tegoż miesiąca pojawił się nawet niewielki mróz i ziemia na nizinach pokryła się szronem.
Roślinność była także słabo rozwinięta: drzewa i krzewy nie rozwinęły jeszcze w pełni liści, z kolei trawa na piaszczystej, a częściowo i gliniastej glebie stepu ledwie podniosła się o werszek5 i niemal zupełnie nie pokrywała brudnoczarnego gruntu. Z wielką ulgą zatrzymywałem wzrok na żyznych dolinach rzek Selengi, Udy, Kyrgylei i innych, które były już przykryte jaskrawą zielenią i pstrokatym kobiercem wiosennych kwiatów, przeważnie jaskrów i błękitnych kosaćców.
Również ptaków spotykało się po drodze stosunkowo niewiele, bowiem pora wiosennych przelotów już minęła, a te, które pozostały, w większości wysiadywały jaja. Tylko gdzieniegdzie z powagą przechadzał się samotny żuraw albo biegały nieduże stada dropi, a na jeziorach pływały kaczki rozmaitych gatunków. Czasami rozlegał się donośny głos łabędzia, a pomiędzy nim jakże znajomy europejski śpiewak — skowronek — upajał się swym wysokim, dźwięcznym trelem i mocno ożywiał nieme stepy.
Po przekroczeniu przełęczy za Górami Jabłonowymi, których łańcuch przebiega w pobliżu głównego miasta obwodu — Czyty — i ma w tym miejscu ponad cztery tysiące stóp bezwzględnej wysokości, charakter okolicy nieznacznie się zmienia: staje się bardziej otwarty i stepowy. Razem z tym i klimat staje się jakby cieplejszy, tak że na malowniczych brzegach Ingody pełnią barw kwitły już głogi, dzika róża, czeremcha, jabłoń, a na łąkach pyszniły się kosaćce, jaskry, palczatki, dmuchawce, pierwiosnki i inne wiosenne kwiaty.
Charakterystycznym zjawiskiem świata zwierząt tej stepowej części Zabajkala są susły, zwane przez tubylców tabaganami — nieduże zwierzątka z rodziny gryzoni żyjące w norkach budowanych pod ziemią. Większą część dnia, zwłaszcza rano i wieczorem, zwierzątka te spędzają jednak na powierzchni ziemi, zdobywając sobie pożywienie albo po prostu grzejąc się na słońcu obok swoich nor, od których nie oddalają się na większą odległość.
Zaskoczony suseł puszcza się co sił pędem do swojej nory i zatrzymuje się dopiero u jej wejścia, gdzie czuje się już bezpieczny. Jeżeli przedmiot, który wzbudził jego strach, na przykład człowiek lub pies, nie znajduje się jeszcze zbyt blisko, ten skrajnie ciekawski zwierzak nie rzuca się zrazu do nory, ale z zaciekawieniem ogląda swego wroga. Często staje przy tym na tylnych łapkach i dopuszcza do siebie człowieka na sto kroków, zatem ubić go kulą ze sztucera jest dla dobrego strzelca dość łatwym zadaniem w podobnej sytuacji. Jednak nawet śmiertelnie ranny, suseł wciąż jest w stanie dopełznąć do swej nory, skąd nie można go wydostać inaczej niż przez odkopanie. W trakcie przejazdu zdarzyło mi się ubić kilka susłów, ale nie wziąłem żadnego z nich, ponieważ nie miałem ani czasu, ani ochoty odkopywać go z nory.
Rosjanie w ogóle nie polują na susły, za to Buriaci i Tunguzi chwytają je dla mięsa i tłuszczu, którego na jesieni stary samiec daje do pięciu funtów. Ci sami Buriaci z wielką ochotą używają mięsa jako pożywienia, a tłuszcz idzie na sprzedaż.
Zdobywanie susłów odbywa się na różne sposoby: strzela się do nich z broni, łowi się je we wnyki (pętle), a w końcu odkopuje z nor, w których zapadają w sen zimowy. Jednakże takie odkopywanie nie jest zadaniem lekkim, a to dlatego, że nory susłów są bardzo głębokie i na dużych odcinkach biegną ukośnie pod ziemią. Za to myśliwy, który trafi na całą kolonię, zbiera niekiedy i dwadzieścia zwierzaków.
Rankiem 5 lipca przyjechałem do osady Srietiensk. Musiałem jednakże przeczekać tutaj kilka dni, ponieważ z powodu niskiego poziomu wody Szyłki parowiec nie mógł odpłynąć.
W Srietiensku żegluga rozpoczyna się, gdy tylko Szyłka oczyści się z lodu, co zwykle następuje z końcem kwietnia albo początkiem maja, a kończy się w pierwszych dniach października — tak więc trwa pięć miesięcy. Dużą przeszkodą dla żeglugi jest niski poziom wody w Szyłce, która na przetokach ma nie więcej niż trzy stopy6 głębokości, tak że statki nie mogą udać się w rejs i trzeba czekać, aż wody przybędzie. Ponadto przy małym poziomie wody i bardzo bystrym nurcie pływanie jest tutaj dość niebezpieczne, parowce osiadają czasami na mieliźnie i wybijają sobie dziury.
Ostatecznie i mnie radość była sądzona, gdy w końcu 9 lipca statek wyszedł ze Srietienska i skierował się w dół Szyłki. Nie zdążyliśmy odpłynąć nawet stu wiorst, kiedy statek z rozmachem wpadł na kamień, wybił sobie ogromną dziurę w podwodnej części i musiał zatrzymać się na naprawę w stoczni szyłkowskiej, przy której zdarzył się wypadek.
Poza tym w Szyłce znowu zaczęło ubywać wody, tak że statek już naprawiony mógł tu przestać dłuższy czas; dlatego też postanowiłem płynąć dalej łódką. Zaprosiwszy do siebie jednego z pasażerów, który był na statku, ułożyłem swoje rzeczy byle jak w kącie łodzi i puściliśmy się w dół rzeki.
Przyznaję, że po części byłem rad z tego wypadku, ponieważ podróżując łódką, mogłem rozporządzać swoim czasem i zapoznać się bliżej z terenami, przez które przejeżdżałem.
Wkrótce przybiliśmy do kozackiej stanicy Gorbica, skąd do zbiegu Szyłki z Arguniem ciągnie się na odcinku dwustu wiorst bezludna, niezalesiona okolica. Aby utrzymać tutaj połączenie pocztowe, ulokowano tu siedem jednakowych domków pocztowych, które znane są nad całym Amurem pod dowcipną nazwą „siedem grzechów śmiertelnych". Istotnie stacje te w pełni zasługują na swoją nazwę z powodu wszelkich możliwych nieprzyjemności, na które napotyka tutaj zimą każdy przejeżdżający — odnosi się to zarówno do pomieszczeń, jak i do koni pocztowych, utrzymywanych skrajnie niechlujnie i ledwie będących w stanie włóczyć własne nogi, a co dopiero wozić podróżnych.
Na całym opisanym wyżej dwustuwiorstowym odcinku brzeg Szyłki ma dziki, mroczny charakter. Wciśnięta w jedno koryto rzeka szerokości od siedemdziesięciu do stu sążni7 szybko zmierza między górami, które często wkraczają w nią gołymi, pionowymi urwiskami i tylko z rzadka tworzy nie za szerokie obniżenia i doliny. Same góry pokryte są lasami iglastymi złożonymi z sosny i modrzewia, a w innych miejscach, zwłaszcza na tak zwanych usypiskach, to jest obszarach pokruszonych, rozsypujących się od wiatru skał, są zupełnie obnażone.
Choć życie w tutejszych górskich lasach jest bardzo bogate i zamieszkuje w nich mnóstwo różnorodnych zwierząt: niedźwiedzi, łosi, iziubrów8, wiewiórek, kabarg9 i po części soboli, to obszar tych lasów, podobnie jak w ogóle cała syberyjska tajga, charakteryzuje się grobową ciszą i wywiera na nieprzyzwyczajonym człowieku mroczne, przytłaczające wrażenie. Nawet ptactwo śpiewające można usłyszeć w nich tylko z rzadka, jak gdyby ptaki bały się śpiewać w tej głuszy.
Bywało, że zatrzymujemy się w takim lesie, wsłuchujemy i najmniejszy dźwięk nie narusza ciszy. Chyba tylko z rzadka zastuka dzięcioł lub zabrzęczy owad i odleci Bóg wie dokąd. Stuletnie drzewa posępnie rozglądają się dookoła, gęsty podszyt i butwiejące pnie utrudniają podróż na każdym kroku i dają żywo odczuć, że znajdujesz się w dziewiczych lasach, których nie dotknęła ręka człowieka…
Nieco bardziej ożywione były tylko górskie obniżenia, gdzie pokazywał się las modrzewiowy i rzadkie, wąskie łąki nad brzegami Szyłki, tam gdzie góry odchodziły w bok na niewielką odległość. Roślinność trawiasta tych okolic była bardzo urozmaicona i ukazywała się w pełnej świeżości i urodzie.
Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej
1 Kraina położona na dalekim wschodzie Rosji, zajmująca w przybliżeniu obszar dzisiejszego Kraju Nadmorskiego i Chabarowskiego.
2 Wiorsta — dawna rosyjska miara długości, wynosząca około 1067 m.
3 Trojka — rodzaj zaprzęgu trzykonnego.
4 Ułus — tutaj: osada.
5 Werszek — rosyjska miara długości, około 4,4 cm.
6 Stopa — miara długości o różnych wartościach, zwykle oscylująca wokół 30 cm.
7 Sążeń — w Rosji jednostka miary długości równa 2,13 m.
8 Syberyjska nazwa marala (Cervus elaphus maral).
9 Chodzi o piżmowca Moschus moschiferus — gatunek bezrogiego ssaka kopytnego z rodziny piżmowcowatych.