- W empik go
Podróż ujędrniająca - ebook
Podróż ujędrniająca - ebook
Uroczemu sklepikowi z używaną odzieżą Po Siostrze w Aspudden grozi zamknięcie. Mimmi i Very nie stać na opłacanie czynszu po podwyżce. Okazuje się jednak, że nie wszystko stracone. Ich przyjaciółka Petra znajduje na półce lalkę, która najwyraźniej jest bardzo cenna, a renomowana firma aukcyjna wysyła właścicielki sklepu do Nowego Jorku na licytację zabawki.
W podziękowaniu za odkrycie Petry Mimmi i Vera zapraszają ją do Nowego Jorku. Jeśli wziąć pod uwagę ogromną tęsknotę Petry za córką Amandą – która dostała tam rolę w spektaklu w teatrze off-broadwayowskim – podróż jest darem z niebios.
„Nikt nie ma wszystkiego, każdy ma coś” to wspaniała seria krótkich powieści, w których autorce Evie Swedenmark po raz kolejny udaje się pokazać, że nigdy nie jest za późno, aby znaleźć – lub ponownie odkryć – miłość. „Podróż ujędrniająca” to druga część serii i kontynuacja „Sklepiku przeciwzmarszczkowego”, gdzie poznaliśmy wesołą grupę przyjaciół, którym wizyta w second-handzie Po Siostrze pomogła odmienić życie!
Kategoria: | Obyczajowe |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-91-8034-749-5 |
Rozmiar pliku: | 969 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
W centrum sztokholmskiego przedmieścia Aspudden działał nierzucający się w oczy sklepik Po Siostrze. Wcześniej dzielnica, w której się znajdował, była zaniedbaną częścią miasta – w podupadłych ruderach mieszkali ubodzy ludzie uzależnieni od narkotyków. Piwiarnia Aspen stanowiła mekkę wszystkich spragnionych. Ulica Hägerstensvägen była ruchliwa, a biegnące wzdłuż niej ogrodzenie z siatki oddzielało tę część miasta od reszty.
To było dawno temu.
Pewnej zorganizowanej grupie, której celem było ratowanie Aspudden, udało się w latach siedemdziesiątych zamknąć tę ulicę dla ruchu tranzytowego. Płot zlikwidowano, budynki wyremontowano, a Aspen zamknięto.
Mieszkańcy modnej dzielnicy Söder przeprowadzali się na przedmieścia po założeniu rodziny, kupowali drogie apartamenty, które kiedyś były mieszkaniami komunalnymi.
Ale atmosfera małego miasteczka ciągle była obecna. Lokalne życie kulturalne kwitło w księgarni, bibliotece, uroczych sklepikach i piekarni Dobry Chleb.
To tam siostry Vera i Mimmi zdecydowały się otworzyć swój second-hand Po Siostrze. Po przejściu na emeryturę chciały zrobić coś dobrego dla innych. Od dawna marzyły o sklepie z odzieżą. Wakacje w domku letniskowym na wyspie sztokholmskiego archipelagu spędzały, rozmawiając o sklepie i planując jego otwarcie. Teraz ich marzenie stało się rzeczywistością. Sprzedawały ubrania tym spośród okolicznych mieszkańców, którzy byli fanami recyklingu i lubili styl vintage.
Zarobione pieniądze wysyłały prosto do akcji charytatywnej w Afryce. W Liberii znajdował się dom dla młodych dziewcząt bez rodziny, które nigdy nie chodziły do szkoły. Zysk szedł w całości na jego konto, a czynsz siostry opłacały ze swoich emerytur.
Vera kilka lat wcześniej została wdową. Do sklepu dojeżdżała na rowerze z dzielnicy Liljeholmen. Mimmi na swoim jednośladzie przyjeżdżała z przeciwnego kierunku. Mieszkała sama w Mälarhöjden. Od śmierci męża była samotna i zaciekle twierdziła, że tak już pozostanie. Teraz – szczególnie po tym, jak jej koleżanka Petra związała się z kierowcą Bossem – zaczęła przyznawać, że samotność ją męczy.
W sklepie Po Siostrze było coś, co oddziaływało na wszystkich tam przychodzących. Zupełnie jakby hojność właścicielek wywierała wpływ na innych i otwierała drzwi do wcześniej pogrzebanych uczuć, zamkniętych serc i skrywanej tęsknoty. Działalność w podwójnie szczytnym celu.
Trudno było może w to uwierzyć, gdy słyszało się, jak siostry się ze sobą sprzeczają. Oczywiście na ogół serdecznie, ale niekiedy ostro. We wszystkim, co robiły, była jednak szczodrość. I ciepło.
Może chęć pomocy była zaraźliwa? A może ci naiwni naprawiacze świata po prostu nie chcieli widzieć zła, które również istniało?ROZDZIAŁ 1
– Uspokój się, Mimmi, będziemy w Nowym Jorku tylko pięć dni, nie ma się czym tak ekscytować. – Vera zauważyła, że jej siostra była przerażona zbliżającą się podróżą.
– Łatwo ci mówić, bo nie boisz się latać. – Mimmi była zdenerwowana. – Na myśl o samolocie unoszącym się nad wodą ogarnia mnie przerażenie. A teraz tej wody będzie bardzo dużo.
– Bardziej martwię się tym, co spakować. W co się ubrać? Ja w każdym razie nie mam nic, co by się nadawało. – Vera zaśmiała się nerwowo i wskazała dłonią na przepełnione wieszaki na ubrania. – A mamy przecież cały sklep ubrań.
– Dobrze wiesz, że nic z tego, co mamy, nie będzie odpowiednie. Cokolwiek wybierzemy, będziemy wyglądać jak wieśniaczki. Baby ze wsi – wymamrotała Mimmi. – Paradoksalnie to te najstarsze ubrania, które dostajemy, najbardziej podobają się młodym.
– Tak, tym w końcu jesteśmy, babami ze wsi, prawdę mówiąc, nawet jeśli jakaś iskra jeszcze się w nas tli. Nie ma znaczenia, że o naszym pokoleniu mówi się teraz, że to nasz złoty wiek, my dwie jesteśmy bardziej siwe niż pozłacane – odpowiedziała Vera.
– I takie dwie siwe babcie jadą na szykowną aukcję, później na cocktail party i na kolację – dodała Mimmi.
Vera przygryzła wargę.
– Tak, a w co, do choroby, tam się ubierzemy? To przecież nie powinien być żaden problem. Nikt nie zwróci uwagi na to, co będziemy mieć na sobie, możemy założyć cokolwiek, i tak będziemy niewidoczne. Interesuje ich tylko nasza mała drogocenna lalka, a nie my.
Vera tak naprawdę martwiła się podróżą tak samo jak Mimmi. W co mają się ubrać, jak poradzą sobie z mówieniem po angielsku? Miała w głowie całą listę rzeczy, o które się niepokoiła. Ale kiedy zauważyła, jak zestresowana była jej siostra, od razu się uspokoiła.
– Przede wszystkim kto się nami przejmuje? – zapytała. – A poza tym dlaczego miałybyśmy się martwić tym, co ktoś by sobie ewentualnie o nas pomyślał? Jesteśmy w końcu tymi ekscentrycznymi kobietami, które chcą sprzedać niesamowicie drogocenną lalkę znalezioną w naszej fascynującej kolekcji. Cokolwiek na siebie włożymy, będzie okej! Ludzie i tak skupią się tylko na lalce.
Lalka była jedynym powodem ich podróży do Nowego Jorku. Po tym, jak dowiedziały się, że siedząca na półce stara i brudna zabawka była niezwykle cenna i zostanie sprzedana jakiemuś chętnemu kolekcjonerowi lalek za miliony na aukcji w Nowym Jorku, nic w ich wcześniej spokojnym życiu nie było już takie samo.
Mimmi zachichotała, od razu się rozweseliła.
– Może powinnyśmy zadziwić świat i być tak ekscentryczne, jak nas opisujesz?
Na frontowych drzwiach sklepu zaciągnięta była roleta z napisem „Zamknięte”, jeszcze nie otworzyły, siedziały w pokoiku socjalnym i rozmawiały.
Nagle rozległo się głośne pukanie do drzwi.
– Halo, widzę, że się świeci, wiem, że tam jesteście! – Pukanie się powtórzyło.
Mimmi otworzyła. To była Petra. Od jakiegoś czasu ich sąsiadka i pomocniczka w sklepie.
– Petra, właśnie ty jesteś nam tu potrzebna. Pracowałaś kiedyś w teatrze, teraz możesz stworzyć przedstawienie, w którym główne role grają dwie ekscentryczne kobiety jadące do Nowego Jorku, by zadziwić świat – powiedziała Mimmi.
– A tymi ekscentrycznymi kobietami jesteśmy my – dodała Vera.
Vera i Mimmi spojrzały na siebie ze śmiechem, a potem przyznały, jak bardzo obie boją się wszystkiego, co może się wydarzyć podczas podróży.
– Nie chcemy przyjeżdżać do Nowego Jorku w swoich starych ubraniach, więc pomyślałyśmy, że może ubierzemy się jak bogate kolekcjonerki oryginalnych lalek. Chcesz nam pomóc? – zapytała Mimmi.
– To ty wciągnęłaś nas na tę karuzelę – rzuciła Vera, udając surowość. – Teraz musisz wziąć za to odpowiedzialność. – Głośno się roześmiała.
Śmiech Petry był równie wesoły i zaraźliwy.
– Tak! Mamy w czym wybierać. – Rozejrzała się po sklepie pełnym używanych ubrań. – Stworzymy taką garderobę, że snobistyczny licytator i reszta Jankesów padną ze zdumienia – stwierdziła z zadowoleniem.
To Petra odkryła, że jedna z lalek ze zbioru Mimmi była wyjątkową, ekskluzywną lalką stworzoną przez mistrza Alberta Marque’a na początku dwudziestego wieku. W tysiąc dziewięćset piętnastym roku modnie ubrane lalki zostały wystawione w Paryżu. Znaleziono tylko dwadzieścia dwie ze stu dwudziestu czterech pięknych lalek, a teraz mają one olbrzymią wartość wśród kolekcjonerów.
Petra i Bosse, kierowca i złota rączka Po Siostrze, zaszokowali eksperta z firmy aukcyjnej Autentyczne Antyki, przynosząc brudną zabawkę. Jego protekcjonalna postawa szybko zmieniła się w zdumienie i zachwyt, gdy zdał sobie sprawę, jaki mają ze sobą skarb. Na umorusanej lalce widniał znak A _Marque_, podpis twórcy lalek.
Lalki Alberta Marque’a były, mówiąc oględnie, prawdziwą gratką dla wszystkich zamożnych kolekcjonerów lalek na świecie. To, że w Szwecji znaleziono egzemplarz stworzony przez Marque’a, było prawdziwą sensacją.
Teraz właścicielki zostały zaproszone do Nowego Jorku, gdzie miała się odbyć licytacja w aukcyjnej firmie Feriault, specjalizującej się w sprzedaży zabytkowych lalek. Zlicytowanych miało zostać wiele przedmiotów, ale ich lalka była gwoździem programu. Nie była już brudna, lecz starannie odrestaurowana i wymyta, ubrana w swoje, teraz naprawione i czyste, oryginalne ubrania, po tym jak zajął się nią najwybitniejszy lalkarz w Szwecji. Nieco ekstrawagancki mężczyzna na początku odmówił przyjęcia zapłaty za naprawę, twierdząc, że zaszczyt zajmowania się prawdziwą lalką Marque’a będzie wystarczającym wynagrodzeniem.
– Dajcie mi kilka godzin, a coś dla was znajdę – zaproponowała Petra. To nie może być zbyt trudne, pomyślała. – Ale pod jednym warunkiem – kontynuowała. – To, co wam wybiorę, musicie nosić potem w Nowym Jorku. Nie uwzględniam żadnych reklamacji, okej?
Przyjrzała im się uważnie.
Vera była wysoka i pulchna. Mimmi drobna i szczupła. Ale Petra zawsze lubiła wyzwania.
Vera nigdy nie farbowała swoich siwych włosów i od dwudziestego piątego roku życia miała tę samą fryzurę z grzywką, którą w razie potrzeby sama podcinała.
Włosy Mimmi również były siwe, ale sięgały jej do pasa, kiedy nie spinała ich w niezbyt twarzowy koczek, co zwykle robiła. Fryzura żołnierza Armii Zbawienia, pomyślała Petra. Żadna z nich nigdy nie nosiła makijażu, a ich stroje nie były czymś, za czym ktokolwiek by się obejrzał. A mimo to w swoim małym sklepiku sprzedawały głównie ubrania.
Ale mają potencjał i mogą wyglądać naprawdę pięknie, chociaż nawet ja wcześniej bym tak nie pomyślała, zauważyła Petra, entuzjastycznie nastawiona do swojej misji.
Zamieni te dwie kobiety, które chyba już zupełnie nie dbają o swój wygląd, w coś spektakularnego. A one niech tylko spróbują zaprotestować przeciwko jej pomysłom.ROZDZIAŁ 2
Petra długo przebierała w pudłach z ubraniami w magazynie i wśród wieszaków w sklepie. Było tam wiele strojów, ale nie tak spektakularnych, jak by sobie życzyła. Większość z nich była trochę zbyt praktyczna, zbyt zużyta, a przede wszystkim nie tak widowiskowa, jak chciałaby Petra.
Jeśli siostry mają wyglądać oryginalnie i ekscentrycznie, ubrania muszą emanować jakością. W sklepie Po Siostrze brakowało jednak wystarczająco dobrych materiałów i pięknych kolorów. Petra przeglądała ubrania sztuka po sztuce i kolejne odrzucała. Nie znalazła praktycznie niczego, co byłoby warte noszenia.
Entuzjazm Petry zamienił się w konsternację. Czy podjęła się niemożliwego? Myślała, że to tylko kwestia wyboru kilku sztuk ze sklepu, połączenia pięknych kolorów i stworzenia dla sióstr garderoby, którą zadziwią świat. Ale w ciuchach, które teraz znalazła w sklepie, wyglądałyby bardziej jak strachy na wróble niż piękne ekscentryczne kobiety, które Petra sobie wyobrażała.
Chcę, żeby wyglądały zjawiskowo. Ale sama sobie z tym nie poradzę, uświadomiła sobie Petra.
Zadzwonię do Margot, zdecydowała. Potrafi przynajmniej szyć i projektować. Ma lepsze niż ja oko na to, co nadaje się do użycia. Margot spędziła w sklepie niezliczone godzinny, przemieniając ciuchy, których nie mogły sprzedać, w rzeczy piękne i wyjątkowe.
Petra zadzwoniła do niej.
– Margot, pilnie cię potrzebuję, mamy tu pożar do ugaszenia. Obiecałam, że przygotuję Verze i Mimmi garderobę na wycieczkę do Nowego Jorku. W Po Siostrze jest trochę ubrań, które mogą się nadać. Ale nie ma nic tak eleganckiego ani doskonałego, jak bym chciała. Długo tu szukałam, większość rzeczy to po prostu codzienna odzież. Albo to ja nie widzę potencjału w tych ciuchach.
Margot się roześmiała.
– Chcesz, żebym pomogła ci szyć?
– Tak, naprawdę tego chcę, ale czas nagli, wyjeżdżają za tydzień. Dopiero poinformowały mnie zdesperowane, że nie mają się w co ubrać.
– Masz maszynę do szycia?
– Absolutnie nie – odparła Petra. – Ja nie potrafię nawet guzika przyszyć. Ale w sklepie jest maszyna do szycia.
W słuchawce przez chwilę było cicho. Oczywiście Margot wiedziała, że w Po Siostrze stoi maszyna do szycia, sama tu przecież pracowała, kiedy miała na to ochotę, to był jej własny zakład krawiecki, gdzie zamieniała nieciekawe ciuchy w szałowe kreacje. Ale od jakiegoś czasu była przygnębiona i nie szyła.
Petra przypomniała sobie to teraz, cholera, nie powinna była dzwonić i stresować Margot. Widywała ją przecież, jak siedziała apatycznie przy maszynie, z wachlarzem tkanin na kolanach, wpatrując się w przestrzeń, nie szyjąc ani jednego ściegu. Potem wstawała i po prostu wychodziła, nawet bez pożegnania.
Ale przez komórkę usłyszała teraz mocny głos Margot:
– Załatw klucz do sklepu, to zobaczymy się tam dziś wieczorem. Zabiorę ze sobą to i owo, kilka przydatnych rzeczy.
Śmiała się głośno i wydawała się tak wesoła, jak dawno już nie była.
– A ty przegoń stamtąd siostry – ciągnęła Margot. – Nie wolno im dziś wieczorem postawić nogi w sklepie, będą się tylko wtrącać i protestować. To spłoszy moją wenę.
Petra poczuła moc. Po prostu poinformowała Verę i Mimmi, że teraz to ona przejmuje władzę nad Po Siostrze.
– Punkt szósta ma was tu nie być.
– Co myśmy najlepszego narobiły? – szepnęła Vera do Mimmi, która tylko pokręciła głową. Ale dokładnie o szóstej Petra zobaczyła ze swojego mieszkania, że siostry wyszły ze sklepu i starannie zamknęły za sobą drzwi. Potem obie odwróciły głowy w stronę Petry i pomachały jej.
– Dobrze mnie znają, wiedziały, że będę tu stać i je obserwować! – powiedziała Petra do Bossego, który niedawno przyjechał i teraz w niewielkiej kuchni gotował dla nich obiad. – To trochę irytujące, że widziały, jak stoję i śledzę je jak jakiś policjant, ale w porządku, niech wiedzą, że nie żartuję!
Spojrzeli na siebie i nie mogli powstrzymać uśmiechu. Jeszcze niedawno Bosse był Petrze zupełnie obcy, w Po Siostrze pracował jako kierowca i złota rączka, kiedy przez przypadek tam trafiła. Przypadli sobie do gustu, delikatnie mówiąc. Teraz w jej kuchni czuł się już jak w domu.
Petra wcześniej była przekonana, że po nagłej śmierci ukochanego męża do końca życia będzie sama. Bosse był żonaty, ale jego żona cierpiała na alzheimera i przebywała w domu opieki. Bosse i Petra spotykali się w Po Siostrze.
Pewnego dnia wiosną romans między nimi rozkwitł podczas wycieczki na działkę Bossego w Vitabergen.
– Po Siostrze, ten sklep ma wpływ na każdą osobę, która przekroczy jego progi – skomentowała Petra.
Bosse przyciągnął ją do siebie.
– Chociaż zakochałem się w tobie już wtedy, gdy krzyczałaś na ulicy przed sklepem – przyznał.ROZDZIAŁ 3
Margot była podekscytowana, kiedy przyszła do Po Siostrze z dwiema dużymi torbami w dłoniach i jeszcze kilkoma rolkami materiału pod pachą. Petra, która czekała niecierpliwie, wpuściła ją do środka.
– Słuchaj – wyznała Margot – nie mogłam się tego doczekać. Dwie takie piękne kobiety, a ubierają się tak, żeby ich nie było widać. Chowają się w brzydkich swetrach i sukienkach, których nikt nie powinien nosić. Wybierają kolory, które każdego wpędziłyby w depresję. Teraz za to, a niech mnie, kolorami i fasonem będą brylować na nowojorskich salonach.
Petra spojrzała na jej uśmiech i skupione, radosne spojrzenie.
– Och, Margot, uwielbiasz to, prawda?
Margot wysypała zawartość toreb na kanapę w pokoiku socjalnym.
– Kiedy porzucił mnie mąż i zostałam sama z dwójką dzieci na utrzymaniu, zdałam sobie sprawę, że nie mam wykształcenia i nie mam szans na znalezienie pracy. Kto by mnie chciał? Fenomenalnie gotowałam, umiałam organizować przyjęcia, zajmować się dziećmi i domem, ale nie potrafiłam nic poza tym. To wtedy Milena, moja córka, stwierdziła: „Ale mamo, nikt nie umie szyć tak jak ty. Robisz najpiękniejsze na świecie ubranka dla lalek”. Więc od tego zaczęłam. Ubranka dla lalek stały się moją niszą. Zajęło to trochę czasu, trochę było z tym roboty, ale lubiłam to, a ubranka sprzedawały się po dobrej cenie. – Spojrzała z namysłem na Petrę. – Można powiedzieć, że potem lalki zrobiły się coraz większe i większe. I w końcu szyłam ubrania dla dorosłych. Brałam wszystkie zlecenia, ależ to była kołomyja. Miałam mnóstwo zamówień, mieszkanie było pełne ubrań. Ledwo miałam czas pomyśleć o dzieciach albo znajomych. A potem poszło, jak poszło, nie mogłam już tego znieść, wypaliłam się. Przez dłuższy czas w zasadzie nic nie robiłam. Powrót zajął mi kilka lat, ale Vera i Mimmi bardzo mi pomogły. Jeśli mogę im się teraz odwdzięczyć, zrobię to z radością.
Petra wciąż patrzyła na nią z niepokojem.
– Ale w takim razie może nie powinnam była prosić cię o pomoc?
Margot, nic nie mówiąc, podniosła mieniący się turkusowy materiał. Spojrzała niecierpliwie na Petrę.
– Jeśli powiedziałam, że się zgadzam, to się zgadzam – ucięła dyskusję. – Ale chciałabym zobaczyć, jak wygląda lalka. Masz może zdjęcie?
Petra wskazała na ścianę, na której wisiała powiększona kopia lalki. Odnowionej, po tym jak lalkarze i szwaczki zrobili wszystko, by przed aukcją doprowadzić ją do jak najlepszego stanu. Spojrzały na małą, pięknie wyrzeźbioną twarz w kształcie serca, wąską szyję i okolone długimi ciemnymi rzęsami niebieskie oczy, które czujnie obserwowały świat. Pod niebieską aksamitną sukienką były spodenki z białego jedwabiu. Na malutkiej, dobrze skrojonej jedwabnej marynarce spoczywał niewielki haftowany szal. Usta miała zaciśnięte, a włosy miękkie i kręcone. Jej dłonie i palce były doskonale ukształtowane.
– Właścicielki upodobnią się do swojego skarbu – zdecydowała Margot i zaczęła sortować tkaniny na oddzielne kupki. – Każda potrzebuje co najmniej dwóch zestawów ubrań. Jednego na aukcję, żeby robić wrażenie. Drugiego na wieczorne przyjęcie, na które z pewnością zostaną zaproszone, musi być szykowny. Pewnie będą jeść w jakiejś eleganckiej restauracji. Może Waldorf Astoria?
Widać było po niej tęsknotę.
– Pojechaliśmy w podróż poślubną do Nowego Jorku, mój, jak się później okazało, wiarołomny mąż i ja. Cóż to była za podróż! I zatrzymaliśmy się tam, w Waldorfie, najbardziej luksusowym hotelu, jaki mogliśmy sobie wyobrazić.
Zastanawiały się, co będzie pasować do Very. Może coś srebrnoszarego? Do ciemnoczerwonego aksamitu z krótką peleryną. A do siwych włosów Mimmi? Testowały różne pomysły, ale nic nie przypadło im wystarczająco do gustu.
– Wiesz co – powiedziała Petra – nie da się wymyślić czegoś, co pasowałoby do mysich strąków Very albo długich siwych kędziorów Mimmi.
Margot skinęła głową na znak zgody.
– Nie noszą już nawet prawdziwych fryzur.
– Zaraz zadzwonię do Geraldiny, tej, która ma salon Fryzurka – zaoferowała Petra. – Niech się nimi zajmie.
Na szczęście salon Geraldiny znajdował się niedaleko, po drugiej stronie ulicy Hägerstensvägen, obok biblioteki.
– I może je obcinać, farbować i robić, co tylko chce, a one nie mają prawa spojrzeć w lustro ani się wtrącać! – zaznaczyła Margot.
Wymieniły zadowolone spojrzenia. Tak ma być. Petra spojrzała na zegar, mogła jeszcze zdążyć przed zamknięciem salonu, więc szybko tam pobiegła.
Geraldina wciąż tam była, właśnie zamiatała z podłogi w salonie pukle po czarnowłosym mężczyźnie i jasnowłosym chłopczyku, którzy przed chwilą stamtąd wyszli.
Petra wzięła głęboki oddech.
– Mamy dla ciebie bardzo ważne zadanie. Czy znajdziesz czas jutro rano dla dwóch bardzo prominentnych klientek?
– A coś taka wystraszona? – Geraldina spojrzała zaciekawiona na Petrę. – Moja siostra przychodzi jutro przed południem ściąć włosy, ale mogę się z nią przemówić na inny termin, jeśli chcesz. Skoro to takie ważne. Teraz możesz mi powiedzieć: co, u licha, mam dla ciebie zrobić?
Widać było, że Petra wzbudziła jej zainteresowanie.
Całe Aspudden znało historię lalki z Po Siostrze. Pisała o tym lokalna gazeta, a nawet ogólnokrajowy dziennik „Dagens Nyheter”. Siostry były teraz miejscowymi celebrytkami, nawet jeśli nie chciały tego przyznać. Było to zauważalne chociażby w sprzedaży w sklepie, która znacznie wzrosła po publikacji artykułów. Teraz ludzie przyjeżdżali nawet z innych części miasta, ciekawi sióstr i tego, co sprzedają.
– Wiesz, że siostry z Po Siostrze jadą do Nowego Jorku na aukcję lalek. Obiecałyśmy z Margot, że skompletujemy im garderobę. Ale czy ma sens szukać czegoś fajnego, co będzie im pasować, skoro same się obcinają i mają włosy w kolorze zleżałego kurzu? W cokolwiek je ubierzemy, włosy sprawią, że nie będą wyglądać tak dobrze, jak byśmy tego chciały.
Geraldina rzuciła jej trudne do zinterpretowania spojrzenie.
– Widziałam je na ulicy i w sklepie, nie są moimi klientkami ani, sądząc po ich fryzurach, a raczej ich braku, klientkami żadnego innego salonu fryzjerskiego. Ale co, jeśli nie będą chciały tu przyjść?
– Mam _carte blanche_ – powiedziała Petra. Udzieloną na chyba wszystkie okoliczności, pomyślała.
– To będzie wyzwanie – przyznała Geraldina.
– Wyzwanie godne ciebie! Więc przyjdą jutro. Margot i ja pomyślałyśmy, że…
– Daj już spokój – ucięła Geraldina. – Szyj, dobierz im stroje, biżuterię, szale i buty. Wszystko, czego chcecie. Ale jeśli chodzi o włosy i makijaż, to _ja_ chcę mieć _carte blanche_. Daję słowo, że was nie rozczaruję.ROZDZIAŁ 4
Następnego dnia Petra zajęła się sklepem po tym, jak w końcu wyprawiła siostry do salonu Geraldiny.
Ale nie obyło się bez protestów.
– Absolutnie nie pozwolę się obciąć – ogłosiła zdecydowanie rozzłoszczona Mimmi. – Możesz o tym zapomnieć. Miałaś zorganizować nam tylko ciuchy, a nie zmuszać nas do udziału w metamorfozie od stóp do głów.
– Nie ma mowy, żebym farbowała włosy. Dobrze jest, jak jest – stwierdziła Vera równie stanowczo. – Tak wyglądałam przez ostatnich dziesięć lat i nikt mnie nie zmusi do zmiany.
Petra uśmiechnęła się do siebie i pomyślała: „Poczekaj tylko!”.
Kiedy Mimmi i Vera wróciły do sklepu po wizycie we Fryzurce, wszyscy zamilkli i wpatrywali się w nie. Były u Geraldiny cały ranek, ale wiedziały o tym tylko Margot i Petra.
– Tak, proszę bardzo, proszę patrzeć – mruknęła Mimmi. – Obiecałam, że nie spojrzę w lustro, dopóki nie spotkam dziś Margot i Petry. We Fryzurce siedziałam i cały czas tylko mocno zamykałam oczy, przerażona na myśl o tym, co wymyśli Geraldina.
Rzuciła siostrze pytające i lekko przestraszone spojrzenie. Bo nawet jeśli nie widziała siebie, widziała Verę, której mysie włosy były teraz jaskrawoczerwone. Nie pomarańczowe jak w latach sześćdziesiątych, kiedy używała henny zmieszanej z oliwą z oliwek, ale w odcieniu głębokiej czerwieni. I były obcięte na kształt mieniącego się hełmu na jej głowie. Włosy Mimmi nie były tak spektakularnie pofarbowane, ale szary kolor został podkręcony na lśniące srebro, a włosy – do tej pory skręcone w suchy węzeł z grzywką upiętą spinką – opadały teraz w gładkich i srebrzących się falach aż do talii.
Obu pofarbowano też wyblakłe brwi i rzęsy.
– Ale z was teraz laski! – powiedział Rafael. Ale to na Mimmi patrzył z nieskrywanym podziwem. Nie mógł się powstrzymać od podniesienia ręki i dotknięcia srebrzystej fali lśniących włosów, które opadały jej na plecy.
– Dobry początek! – ucieszyła się Petra. – Wieczorem widzimy się z Margot tutaj, w sklepie, to dopiero się będzie działo.
Petra umieściła przed maszyną do szycia parawan zakrywający wszystkie tkaniny, które tam przyniosły. Zabroniła siostrom tam zaglądać. Na parawanie powiesiły zdjęcia kobiet w pięknych sukniach.
– Żadnych marnych świecidełek – zaznaczyła Margot. – Wszystko ma być stylowe i wysokiej jakości. – Teraz siedziała w domu i dokładnie planowała, co zrobią z Petrą, gdy zobaczą się wieczorem.
Petra była równie podekscytowana. Kiedy poszła na chwilę do domu, kartkowała stare programy teatralne w poszukiwaniu inspiracji.
Bosse śmiał się z jej zapału.
– Cieszę się tak, bo to jest jak teatr – przyznała. – To napięcie wywołane przez szukanie strojów pasujących do roli, dobieranie fryzury i makijażu. Och, co to może zrobić z człowiekiem, podnosi na duchu albo sprawia, że jest się szarym i niepozornym, jeśli to potrzebne.
Bosse przyciągnął ją do siebie i mocno przytulił. Potem przytrzymał ją na odległość ramienia, spojrzał na nią i powiedział poważnie:
– Z pewnością jesteś wspaniałą aktorką i fantastycznie radzisz sobie na scenie, moja kochana Petro. Pewnego dnia chcę to zobaczyć. Ale nie sądzę, że mogłabyś stać się niepozorna, bez względu na to, jak bardzo się postarasz. Na scenie nie widziałbym nikogo poza tobą.
Podążał palcami za rysami jej twarzy, jakby chciał ją narysować. Kontynuował w dół szyi i dalej, podążając za konturami jej ciała.
– Jak to dobrze, że na ciebie trafiłem.
– Jesteśmy dwoma kanciastymi elementami układanki, które idealnie do siebie pasują – zauważyła Petra.
– Możemy sprawdzić, czy to prawda – odparł Bosse. Objął dłońmi jej piersi, gładził je. Potem jego ręce zawędrowały w dół po miękkim brzuchu i biodrach. Palcami połaskotał jej uda, przelotnie pieścił jej wnętrze palcem, a miękkie usta pocałowały ją za kolanem.
Z udawaną powagą powiedział:
– Nie rozumiem. Zbadałem cię dokładnie, ale nie znalazłem niczego kanciastego. Wszystko jest miękkie i gładkie, a miejscami wilgotne, bardzo zachęcający jest ten kawałek układanki.
– Bosse! – parsknęła Petra. – A ten kawałek ciebie nie jest zbyt miękki, wręcz przeciwnie – zażartowała, pieszcząc go. – Ale nadal gładki i bardzo przyjemny!