Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Podróż ujędrniająca - ebook

Data wydania:
20 października 2022
Ebook
39,90 zł
Audiobook
39,90 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Podróż ujędrniająca - ebook

Uroczemu sklepikowi z używaną odzieżą Po Siostrze w Aspudden grozi zamknięcie. Mimmi i Very nie stać na opłacanie czynszu po podwyżce. Okazuje się jednak, że nie wszystko stracone. Ich przyjaciółka Petra znajduje na półce lalkę, która najwyraźniej jest bardzo cenna, a renomowana firma aukcyjna wysyła właścicielki sklepu do Nowego Jorku na licytację zabawki.

W podziękowaniu za odkrycie Petry Mimmi i Vera zapraszają ją do Nowego Jorku. Jeśli wziąć pod uwagę ogromną tęsknotę Petry za córką Amandą – która dostała tam rolę w spektaklu w teatrze off-broadwayowskim – podróż jest darem z niebios.

„Nikt nie ma wszystkiego, każdy ma coś” to wspaniała seria krótkich powieści, w których autorce Evie Swedenmark po raz kolejny udaje się pokazać, że nigdy nie jest za późno, aby znaleźć – lub ponownie odkryć – miłość. „Podróż ujędrniająca” to druga część serii i kontynuacja „Sklepiku przeciwzmarszczkowego”, gdzie poznaliśmy wesołą grupę przyjaciół, którym wizyta w second-handzie Po Siostrze pomogła odmienić życie!

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-91-8034-749-5
Rozmiar pliku: 969 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PRO­LOG

W cen­trum sztok­holm­skiego przed­mie­ścia Aspud­den dzia­łał nie­rzu­ca­jący się w oczy skle­pik Po Sio­strze. Wcze­śniej dziel­nica, w któ­rej się znaj­do­wał, była za­nie­dbaną czę­ścią mia­sta – w pod­upa­dłych ru­de­rach miesz­kali ubo­dzy lu­dzie uza­leż­nieni od nar­ko­ty­ków. Pi­wiar­nia Aspen sta­no­wiła mekkę wszyst­kich spra­gnio­nych. Ulica Häger­sten­svägen była ru­chliwa, a bie­gnące wzdłuż niej ogro­dze­nie z siatki od­dzie­lało tę część mia­sta od reszty.

To było dawno temu.

Pew­nej zor­ga­ni­zo­wa­nej gru­pie, któ­rej ce­lem było ra­to­wa­nie Aspud­den, udało się w la­tach sie­dem­dzie­sią­tych za­mknąć tę ulicę dla ru­chu tran­zy­to­wego. Płot zli­kwi­do­wano, bu­dynki wy­re­mon­to­wano, a Aspen za­mknięto.

Miesz­kańcy mod­nej dziel­nicy Söder prze­pro­wa­dzali się na przed­mie­ścia po za­ło­że­niu ro­dziny, ku­po­wali dro­gie apar­ta­menty, które kie­dyś były miesz­ka­niami ko­mu­nal­nymi.

Ale at­mos­fera ma­łego mia­steczka cią­gle była obecna. Lo­kalne ży­cie kul­tu­ralne kwi­tło w księ­garni, bi­blio­tece, uro­czych skle­pi­kach i pie­karni Do­bry Chleb.

To tam sio­stry Vera i Mimmi zde­cy­do­wały się otwo­rzyć swój se­cond-hand Po Sio­strze. Po przej­ściu na eme­ry­turę chciały zro­bić coś do­brego dla in­nych. Od dawna ma­rzyły o skle­pie z odzieżą. Wa­ka­cje w domku let­ni­sko­wym na wy­spie sztok­holm­skiego ar­chi­pe­lagu spę­dzały, roz­ma­wia­jąc o skle­pie i pla­nu­jąc jego otwar­cie. Te­raz ich ma­rze­nie stało się rze­czy­wi­sto­ścią. Sprze­da­wały ubra­nia tym spo­śród oko­licz­nych miesz­kań­ców, któ­rzy byli fa­nami re­cy­klingu i lu­bili styl vin­tage.

Za­ro­bione pie­nią­dze wy­sy­łały pro­sto do ak­cji cha­ry­ta­tyw­nej w Afryce. W Li­be­rii znaj­do­wał się dom dla mło­dych dziew­cząt bez ro­dziny, które ni­gdy nie cho­dziły do szkoły. Zysk szedł w ca­ło­ści na jego konto, a czynsz sio­stry opła­cały ze swo­ich eme­ry­tur.

Vera kilka lat wcze­śniej zo­stała wdową. Do sklepu do­jeż­dżała na ro­we­rze z dziel­nicy Lil­je­hol­men. Mimmi na swoim jed­no­śla­dzie przy­jeż­dżała z prze­ciw­nego kie­runku. Miesz­kała sama w Mälar­höj­den. Od śmierci męża była sa­motna i za­cie­kle twier­dziła, że tak już po­zo­sta­nie. Te­raz – szcze­gól­nie po tym, jak jej ko­le­żanka Pe­tra zwią­zała się z kie­rowcą Bos­sem – za­częła przy­zna­wać, że sa­mot­ność ją mę­czy.

W skle­pie Po Sio­strze było coś, co od­dzia­ły­wało na wszyst­kich tam przy­cho­dzą­cych. Zu­peł­nie jakby hoj­ność wła­ści­cie­lek wy­wie­rała wpływ na in­nych i otwie­rała drzwi do wcze­śniej po­grze­ba­nych uczuć, za­mknię­tych serc i skry­wa­nej tę­sk­noty. Dzia­łal­ność w po­dwój­nie szczyt­nym celu.

Trudno było może w to uwie­rzyć, gdy sły­szało się, jak sio­stry się ze sobą sprze­czają. Oczy­wi­ście na ogół ser­decz­nie, ale nie­kiedy ostro. We wszyst­kim, co ro­biły, była jed­nak szczo­drość. I cie­pło.

Może chęć po­mocy była za­raź­liwa? A może ci na­iwni na­pra­wia­cze świata po pro­stu nie chcieli wi­dzieć zła, które rów­nież ist­niało?ROZ­DZIAŁ 1

– Uspo­kój się, Mimmi, bę­dziemy w No­wym Jorku tylko pięć dni, nie ma się czym tak eks­cy­to­wać. – Vera za­uwa­żyła, że jej sio­stra była prze­ra­żona zbli­ża­jącą się po­dróżą.

– Ła­two ci mó­wić, bo nie bo­isz się la­tać. – Mimmi była zde­ner­wo­wana. – Na myśl o sa­mo­lo­cie uno­szą­cym się nad wodą ogar­nia mnie prze­ra­że­nie. A te­raz tej wody bę­dzie bar­dzo dużo.

– Bar­dziej mar­twię się tym, co spa­ko­wać. W co się ubrać? Ja w każ­dym ra­zie nie mam nic, co by się nada­wało. – Vera za­śmiała się ner­wowo i wska­zała dło­nią na prze­peł­nione wie­szaki na ubra­nia. – A mamy prze­cież cały sklep ubrań.

– Do­brze wiesz, że nic z tego, co mamy, nie bę­dzie od­po­wied­nie. Co­kol­wiek wy­bie­rzemy, bę­dziemy wy­glą­dać jak wie­śniaczki. Baby ze wsi – wy­mam­ro­tała Mimmi. – Pa­ra­dok­sal­nie to te naj­star­sze ubra­nia, które do­sta­jemy, naj­bar­dziej po­do­bają się mło­dym.

– Tak, tym w końcu je­ste­śmy, ba­bami ze wsi, prawdę mó­wiąc, na­wet je­śli ja­kaś iskra jesz­cze się w nas tli. Nie ma zna­cze­nia, że o na­szym po­ko­le­niu mówi się te­raz, że to nasz złoty wiek, my dwie je­ste­śmy bar­dziej siwe niż po­zła­cane – od­po­wie­działa Vera.

– I ta­kie dwie siwe bab­cie jadą na szy­kowną au­kcję, póź­niej na cock­tail party i na ko­la­cję – do­dała Mimmi.

Vera przy­gry­zła wargę.

– Tak, a w co, do cho­roby, tam się ubie­rzemy? To prze­cież nie po­wi­nien być ża­den pro­blem. Nikt nie zwróci uwagi na to, co bę­dziemy mieć na so­bie, mo­żemy za­ło­żyć co­kol­wiek, i tak bę­dziemy nie­wi­doczne. In­te­re­suje ich tylko na­sza mała dro­go­cenna lalka, a nie my.

Vera tak na­prawdę mar­twiła się po­dróżą tak samo jak Mimmi. W co mają się ubrać, jak po­ra­dzą so­bie z mó­wie­niem po an­giel­sku? Miała w gło­wie całą li­stę rze­czy, o które się nie­po­ko­iła. Ale kiedy za­uwa­żyła, jak ze­stre­so­wana była jej sio­stra, od razu się uspo­ko­iła.

– Przede wszyst­kim kto się nami przej­muje? – za­py­tała. – A poza tym dla­czego mia­ły­by­śmy się mar­twić tym, co ktoś by so­bie ewen­tu­al­nie o nas po­my­ślał? Je­ste­śmy w końcu tymi eks­cen­trycz­nymi ko­bie­tami, które chcą sprze­dać nie­sa­mo­wi­cie dro­go­cenną lalkę zna­le­zioną w na­szej fa­scy­nu­ją­cej ko­lek­cji. Co­kol­wiek na sie­bie wło­żymy, bę­dzie okej! Lu­dzie i tak sku­pią się tylko na lalce.

Lalka była je­dy­nym po­wo­dem ich po­dróży do No­wego Jorku. Po tym, jak do­wie­działy się, że sie­dząca na półce stara i brudna za­bawka była nie­zwy­kle cenna i zo­sta­nie sprze­dana ja­kie­muś chęt­nemu ko­lek­cjo­ne­rowi la­lek za mi­liony na au­kcji w No­wym Jorku, nic w ich wcze­śniej spo­koj­nym ży­ciu nie było już ta­kie samo.

Mimmi za­chi­cho­tała, od razu się roz­we­se­liła.

– Może po­win­ny­śmy za­dzi­wić świat i być tak eks­cen­tryczne, jak nas opi­su­jesz?

Na fron­to­wych drzwiach sklepu za­cią­gnięta była ro­leta z na­pi­sem „Za­mknięte”, jesz­cze nie otwo­rzyły, sie­działy w po­ko­iku so­cjal­nym i roz­ma­wiały.

Na­gle roz­le­gło się gło­śne pu­ka­nie do drzwi.

– Halo, wi­dzę, że się świeci, wiem, że tam je­ste­ście! – Pu­ka­nie się po­wtó­rzyło.

Mimmi otwo­rzyła. To była Pe­tra. Od ja­kie­goś czasu ich są­siadka i po­moc­niczka w skle­pie.

– Pe­tra, wła­śnie ty je­steś nam tu po­trzebna. Pra­co­wa­łaś kie­dyś w te­atrze, te­raz mo­żesz stwo­rzyć przed­sta­wie­nie, w któ­rym główne role grają dwie eks­cen­tryczne ko­biety ja­dące do No­wego Jorku, by za­dzi­wić świat – po­wie­działa Mimmi.

– A tymi eks­cen­trycz­nymi ko­bie­tami je­ste­śmy my – do­dała Vera.

Vera i Mimmi spoj­rzały na sie­bie ze śmie­chem, a po­tem przy­znały, jak bar­dzo obie boją się wszyst­kiego, co może się wy­da­rzyć pod­czas po­dróży.

– Nie chcemy przy­jeż­dżać do No­wego Jorku w swo­ich sta­rych ubra­niach, więc po­my­śla­ły­śmy, że może ubie­rzemy się jak bo­gate ko­lek­cjo­nerki ory­gi­nal­nych la­lek. Chcesz nam po­móc? – za­py­tała Mimmi.

– To ty wcią­gnę­łaś nas na tę ka­ru­zelę – rzu­ciła Vera, uda­jąc su­ro­wość. – Te­raz mu­sisz wziąć za to od­po­wie­dzial­ność. – Gło­śno się ro­ze­śmiała.

Śmiech Pe­try był rów­nie we­soły i za­raź­liwy.

– Tak! Mamy w czym wy­bie­rać. – Ro­zej­rzała się po skle­pie peł­nym uży­wa­nych ubrań. – Stwo­rzymy taką gar­de­robę, że sno­bi­styczny li­cy­ta­tor i reszta Jan­ke­sów padną ze zdu­mie­nia – stwier­dziła z za­do­wo­le­niem.

To Pe­tra od­kryła, że jedna z la­lek ze zbioru Mimmi była wy­jąt­kową, eks­klu­zywną lalką stwo­rzoną przez mi­strza Al­berta Ma­rque’a na po­czątku dwu­dzie­stego wieku. W ty­siąc dzie­więć­set pięt­na­stym roku mod­nie ubrane lalki zo­stały wy­sta­wione w Pa­ryżu. Zna­le­ziono tylko dwa­dzie­ścia dwie ze stu dwu­dzie­stu czte­rech pięk­nych la­lek, a te­raz mają one ol­brzy­mią war­tość wśród ko­lek­cjo­ne­rów.

Pe­tra i Bosse, kie­rowca i złota rączka Po Sio­strze, za­szo­ko­wali eks­perta z firmy au­kcyj­nej Au­ten­tyczne An­tyki, przy­no­sząc brudną za­bawkę. Jego pro­tek­cjo­nalna po­stawa szybko zmie­niła się w zdu­mie­nie i za­chwyt, gdy zdał so­bie sprawę, jaki mają ze sobą skarb. Na umo­ru­sa­nej lalce wid­niał znak A _Ma­rque_, pod­pis twórcy la­lek.

Lalki Al­berta Ma­rque’a były, mó­wiąc oględ­nie, praw­dziwą gratką dla wszyst­kich za­moż­nych ko­lek­cjo­ne­rów la­lek na świe­cie. To, że w Szwe­cji zna­le­ziono eg­zem­plarz stwo­rzony przez Ma­rque’a, było praw­dziwą sen­sa­cją.

Te­raz wła­ści­cielki zo­stały za­pro­szone do No­wego Jorku, gdzie miała się od­być li­cy­ta­cja w au­kcyj­nej fir­mie Fe­riault, spe­cja­li­zu­ją­cej się w sprze­daży za­byt­ko­wych la­lek. Zli­cy­to­wa­nych miało zo­stać wiele przed­mio­tów, ale ich lalka była gwoź­dziem pro­gramu. Nie była już brudna, lecz sta­ran­nie od­re­stau­ro­wana i wy­myta, ubrana w swoje, te­raz na­pra­wione i czy­ste, ory­gi­nalne ubra­nia, po tym jak za­jął się nią naj­wy­bit­niej­szy lal­karz w Szwe­cji. Nieco eks­tra­wa­gancki męż­czy­zna na po­czątku od­mó­wił przy­ję­cia za­płaty za na­prawę, twier­dząc, że za­szczyt zaj­mo­wa­nia się praw­dziwą lalką Ma­rque’a bę­dzie wy­star­cza­ją­cym wy­na­gro­dze­niem.

– Daj­cie mi kilka go­dzin, a coś dla was znajdę – za­pro­po­no­wała Pe­tra. To nie może być zbyt trudne, po­my­ślała. – Ale pod jed­nym wa­run­kiem – kon­ty­nu­owała. – To, co wam wy­biorę, mu­si­cie no­sić po­tem w No­wym Jorku. Nie uwzględ­niam żad­nych re­kla­ma­cji, okej?

Przyj­rzała im się uważ­nie.

Vera była wy­soka i pulchna. Mimmi drobna i szczu­pła. Ale Pe­tra za­wsze lu­biła wy­zwa­nia.

Vera ni­gdy nie far­bo­wała swo­ich si­wych wło­sów i od dwu­dzie­stego pią­tego roku ży­cia miała tę samą fry­zurę z grzywką, którą w ra­zie po­trzeby sama pod­ci­nała.

Włosy Mimmi rów­nież były siwe, ale się­gały jej do pasa, kiedy nie spi­nała ich w nie­zbyt twa­rzowy ko­czek, co zwy­kle ro­biła. Fry­zura żoł­nie­rza Ar­mii Zba­wie­nia, po­my­ślała Pe­tra. Żadna z nich ni­gdy nie no­siła ma­ki­jażu, a ich stroje nie były czymś, za czym kto­kol­wiek by się obej­rzał. A mimo to w swoim ma­łym skle­piku sprze­da­wały głów­nie ubra­nia.

Ale mają po­ten­cjał i mogą wy­glą­dać na­prawdę pięk­nie, cho­ciaż na­wet ja wcze­śniej bym tak nie po­my­ślała, za­uwa­żyła Pe­tra, en­tu­zja­stycz­nie na­sta­wiona do swo­jej mi­sji.

Za­mieni te dwie ko­biety, które chyba już zu­peł­nie nie dbają o swój wy­gląd, w coś spek­ta­ku­lar­nego. A one niech tylko spró­bują za­pro­te­sto­wać prze­ciwko jej po­my­słom.ROZ­DZIAŁ 2

Pe­tra długo prze­bie­rała w pu­dłach z ubra­niami w ma­ga­zy­nie i wśród wie­sza­ków w skle­pie. Było tam wiele stro­jów, ale nie tak spek­ta­ku­lar­nych, jak by so­bie ży­czyła. Więk­szość z nich była tro­chę zbyt prak­tyczna, zbyt zu­żyta, a przede wszyst­kim nie tak wi­do­wi­skowa, jak chcia­łaby Pe­tra.

Je­śli sio­stry mają wy­glą­dać ory­gi­nal­nie i eks­cen­trycz­nie, ubra­nia mu­szą ema­no­wać ja­ko­ścią. W skle­pie Po Sio­strze bra­ko­wało jed­nak wy­star­cza­jąco do­brych ma­te­ria­łów i pięk­nych ko­lo­rów. Pe­tra prze­glą­dała ubra­nia sztuka po sztuce i ko­lejne od­rzu­cała. Nie zna­la­zła prak­tycz­nie ni­czego, co by­łoby warte no­sze­nia.

En­tu­zjazm Pe­try za­mie­nił się w kon­ster­na­cję. Czy pod­jęła się nie­moż­li­wego? My­ślała, że to tylko kwe­stia wy­boru kilku sztuk ze sklepu, po­łą­cze­nia pięk­nych ko­lo­rów i stwo­rze­nia dla sióstr gar­de­roby, którą za­dzi­wią świat. Ale w ciu­chach, które te­raz zna­la­zła w skle­pie, wy­glą­da­łyby bar­dziej jak stra­chy na wró­ble niż piękne eks­cen­tryczne ko­biety, które Pe­tra so­bie wy­obra­żała.

Chcę, żeby wy­glą­dały zja­wi­skowo. Ale sama so­bie z tym nie po­ra­dzę, uświa­do­miła so­bie Pe­tra.

Za­dzwo­nię do Mar­got, zde­cy­do­wała. Po­trafi przy­naj­mniej szyć i pro­jek­to­wać. Ma lep­sze niż ja oko na to, co na­daje się do uży­cia. Mar­got spę­dziła w skle­pie nie­zli­czone go­dzinny, prze­mie­nia­jąc ciu­chy, któ­rych nie mo­gły sprze­dać, w rze­czy piękne i wy­jąt­kowe.

Pe­tra za­dzwo­niła do niej.

– Mar­got, pil­nie cię po­trze­buję, mamy tu po­żar do uga­sze­nia. Obie­ca­łam, że przy­go­tuję Ve­rze i Mimmi gar­de­robę na wy­cieczkę do No­wego Jorku. W Po Sio­strze jest tro­chę ubrań, które mogą się nadać. Ale nie ma nic tak ele­ganc­kiego ani do­sko­na­łego, jak bym chciała. Długo tu szu­ka­łam, więk­szość rze­czy to po pro­stu co­dzienna odzież. Albo to ja nie wi­dzę po­ten­cjału w tych ciu­chach.

Mar­got się ro­ze­śmiała.

– Chcesz, że­bym po­mo­gła ci szyć?

– Tak, na­prawdę tego chcę, ale czas na­gli, wy­jeż­dżają za ty­dzień. Do­piero po­in­for­mo­wały mnie zde­spe­ro­wane, że nie mają się w co ubrać.

– Masz ma­szynę do szy­cia?

– Ab­so­lut­nie nie – od­parła Pe­tra. – Ja nie po­tra­fię na­wet gu­zika przy­szyć. Ale w skle­pie jest ma­szyna do szy­cia.

W słu­chawce przez chwilę było ci­cho. Oczy­wi­ście Mar­got wie­działa, że w Po Sio­strze stoi ma­szyna do szy­cia, sama tu prze­cież pra­co­wała, kiedy miała na to ochotę, to był jej wła­sny za­kład kra­wiecki, gdzie za­mie­niała nie­cie­kawe ciu­chy w sza­łowe kre­acje. Ale od ja­kie­goś czasu była przy­gnę­biona i nie szyła.

Pe­tra przy­po­mniała so­bie to te­raz, cho­lera, nie po­winna była dzwo­nić i stre­so­wać Mar­got. Wi­dy­wała ją prze­cież, jak sie­działa apa­tycz­nie przy ma­szy­nie, z wa­chla­rzem tka­nin na ko­la­nach, wpa­tru­jąc się w prze­strzeń, nie szy­jąc ani jed­nego ściegu. Po­tem wsta­wała i po pro­stu wy­cho­dziła, na­wet bez po­że­gna­nia.

Ale przez ko­mórkę usły­szała te­raz mocny głos Mar­got:

– Za­łatw klucz do sklepu, to zo­ba­czymy się tam dziś wie­czo­rem. Za­biorę ze sobą to i owo, kilka przy­dat­nych rze­czy.

Śmiała się gło­śno i wy­da­wała się tak we­soła, jak dawno już nie była.

– A ty prze­goń stam­tąd sio­stry – cią­gnęła Mar­got. – Nie wolno im dziś wie­czo­rem po­sta­wić nogi w skle­pie, będą się tylko wtrą­cać i pro­te­sto­wać. To spło­szy moją wenę.

Pe­tra po­czuła moc. Po pro­stu po­in­for­mo­wała Verę i Mimmi, że te­raz to ona przej­muje wła­dzę nad Po Sio­strze.

– Punkt szó­sta ma was tu nie być.

– Co my­śmy naj­lep­szego na­ro­biły? – szep­nęła Vera do Mimmi, która tylko po­krę­ciła głową. Ale do­kład­nie o szó­stej Pe­tra zo­ba­czyła ze swo­jego miesz­ka­nia, że sio­stry wy­szły ze sklepu i sta­ran­nie za­mknęły za sobą drzwi. Po­tem obie od­wró­ciły głowy w stronę Pe­try i po­ma­chały jej.

– Do­brze mnie znają, wie­działy, że będę tu stać i je ob­ser­wo­wać! – po­wie­działa Pe­tra do Bos­sego, który nie­dawno przy­je­chał i te­raz w nie­wiel­kiej kuchni go­to­wał dla nich obiad. – To tro­chę iry­tu­jące, że wi­działy, jak stoję i śle­dzę je jak ja­kiś po­li­cjant, ale w po­rządku, niech wie­dzą, że nie żar­tuję!

Spoj­rzeli na sie­bie i nie mo­gli po­wstrzy­mać uśmie­chu. Jesz­cze nie­dawno Bosse był Pe­trze zu­peł­nie obcy, w Po Sio­strze pra­co­wał jako kie­rowca i złota rączka, kiedy przez przy­pa­dek tam tra­fiła. Przy­pa­dli so­bie do gu­stu, de­li­kat­nie mó­wiąc. Te­raz w jej kuchni czuł się już jak w domu.

Pe­tra wcze­śniej była prze­ko­nana, że po na­głej śmierci uko­cha­nego męża do końca ży­cia bę­dzie sama. Bosse był żo­naty, ale jego żona cier­piała na al­zhe­imera i prze­by­wała w domu opieki. Bosse i Pe­tra spo­ty­kali się w Po Sio­strze.

Pew­nego dnia wio­sną ro­mans mię­dzy nimi roz­kwitł pod­czas wy­cieczki na działkę Bos­sego w Vi­ta­ber­gen.

– Po Sio­strze, ten sklep ma wpływ na każdą osobę, która prze­kro­czy jego progi – sko­men­to­wała Pe­tra.

Bosse przy­cią­gnął ją do sie­bie.

– Cho­ciaż za­ko­cha­łem się w to­bie już wtedy, gdy krzy­cza­łaś na ulicy przed skle­pem – przy­znał.ROZ­DZIAŁ 3

Mar­got była pod­eks­cy­to­wana, kiedy przy­szła do Po Sio­strze z dwiema du­żymi tor­bami w dło­niach i jesz­cze kil­koma rol­kami ma­te­riału pod pa­chą. Pe­tra, która cze­kała nie­cier­pli­wie, wpu­ściła ją do środka.

– Słu­chaj – wy­znała Mar­got – nie mo­głam się tego do­cze­kać. Dwie ta­kie piękne ko­biety, a ubie­rają się tak, żeby ich nie było wi­dać. Cho­wają się w brzyd­kich swe­trach i su­kien­kach, któ­rych nikt nie po­wi­nien no­sić. Wy­bie­rają ko­lory, które każ­dego wpę­dzi­łyby w de­pre­sję. Te­raz za to, a niech mnie, ko­lo­rami i fa­so­nem będą bry­lo­wać na no­wo­jor­skich sa­lo­nach.

Pe­tra spoj­rzała na jej uśmiech i sku­pione, ra­do­sne spoj­rze­nie.

– Och, Mar­got, uwiel­biasz to, prawda?

Mar­got wy­sy­pała za­war­tość to­reb na ka­napę w po­ko­iku so­cjal­nym.

– Kiedy po­rzu­cił mnie mąż i zo­sta­łam sama z dwójką dzieci na utrzy­ma­niu, zda­łam so­bie sprawę, że nie mam wy­kształ­ce­nia i nie mam szans na zna­le­zie­nie pracy. Kto by mnie chciał? Fe­no­me­nal­nie go­to­wa­łam, umia­łam or­ga­ni­zo­wać przy­ję­cia, zaj­mo­wać się dziećmi i do­mem, ale nie po­tra­fi­łam nic poza tym. To wtedy Mi­lena, moja córka, stwier­dziła: „Ale mamo, nikt nie umie szyć tak jak ty. Ro­bisz naj­pięk­niej­sze na świe­cie ubranka dla la­lek”. Więc od tego za­czę­łam. Ubranka dla la­lek stały się moją ni­szą. Za­jęło to tro­chę czasu, tro­chę było z tym ro­boty, ale lu­bi­łam to, a ubranka sprze­da­wały się po do­brej ce­nie. – Spoj­rzała z na­my­słem na Pe­trę. – Można po­wie­dzieć, że po­tem lalki zro­biły się co­raz więk­sze i więk­sze. I w końcu szy­łam ubra­nia dla do­ro­słych. Bra­łam wszyst­kie zle­ce­nia, ależ to była ko­ło­myja. Mia­łam mnó­stwo za­mó­wień, miesz­ka­nie było pełne ubrań. Le­dwo mia­łam czas po­my­śleć o dzie­ciach albo zna­jo­mych. A po­tem po­szło, jak po­szło, nie mo­głam już tego znieść, wy­pa­li­łam się. Przez dłuż­szy czas w za­sa­dzie nic nie ro­bi­łam. Po­wrót za­jął mi kilka lat, ale Vera i Mimmi bar­dzo mi po­mo­gły. Je­śli mogę im się te­raz od­wdzię­czyć, zro­bię to z ra­do­ścią.

Pe­tra wciąż pa­trzyła na nią z nie­po­ko­jem.

– Ale w ta­kim ra­zie może nie po­win­nam była pro­sić cię o po­moc?

Mar­got, nic nie mó­wiąc, pod­nio­sła mie­niący się tur­ku­sowy ma­te­riał. Spoj­rzała nie­cier­pli­wie na Pe­trę.

– Je­śli po­wie­dzia­łam, że się zga­dzam, to się zga­dzam – ucięła dys­ku­sję. – Ale chcia­ła­bym zo­ba­czyć, jak wy­gląda lalka. Masz może zdję­cie?

Pe­tra wska­zała na ścianę, na któ­rej wi­siała po­więk­szona ko­pia lalki. Od­no­wio­nej, po tym jak lal­ka­rze i szwaczki zro­bili wszystko, by przed au­kcją do­pro­wa­dzić ją do jak naj­lep­szego stanu. Spoj­rzały na małą, pięk­nie wy­rzeź­bioną twarz w kształ­cie serca, wą­ską szyję i oko­lone dłu­gimi ciem­nymi rzę­sami nie­bie­skie oczy, które czuj­nie ob­ser­wo­wały świat. Pod nie­bie­ską ak­sa­mitną su­kienką były spodenki z bia­łego je­dwa­biu. Na ma­lut­kiej, do­brze skro­jo­nej je­dwab­nej ma­ry­narce spo­czy­wał nie­wielki ha­fto­wany szal. Usta miała za­ci­śnięte, a włosy mięk­kie i krę­cone. Jej dło­nie i palce były do­sko­nale ukształ­to­wane.

– Wła­ści­cielki upodob­nią się do swo­jego skarbu – zde­cy­do­wała Mar­got i za­częła sor­to­wać tka­niny na od­dzielne kupki. – Każda po­trze­buje co naj­mniej dwóch ze­sta­wów ubrań. Jed­nego na au­kcję, żeby ro­bić wra­że­nie. Dru­giego na wie­czorne przy­ję­cie, na które z pew­no­ścią zo­staną za­pro­szone, musi być szy­kowny. Pew­nie będą jeść w ja­kiejś ele­ganc­kiej re­stau­ra­cji. Może Wal­dorf Asto­ria?

Wi­dać było po niej tę­sk­notę.

– Po­je­cha­li­śmy w po­dróż po­ślubną do No­wego Jorku, mój, jak się póź­niej oka­zało, wia­ro­łomny mąż i ja. Cóż to była za po­dróż! I za­trzy­ma­li­śmy się tam, w Wal­dor­fie, naj­bar­dziej luk­su­so­wym ho­telu, jaki mo­gli­śmy so­bie wy­obra­zić.

Za­sta­na­wiały się, co bę­dzie pa­so­wać do Very. Może coś srebr­no­sza­rego? Do ciem­no­czer­wo­nego ak­sa­mitu z krótką pe­le­ryną. A do si­wych wło­sów Mimmi? Te­sto­wały różne po­my­sły, ale nic nie przy­pa­dło im wy­star­cza­jąco do gu­stu.

– Wiesz co – po­wie­działa Pe­tra – nie da się wy­my­ślić cze­goś, co pa­so­wa­łoby do my­sich strą­ków Very albo dłu­gich si­wych kę­dzio­rów Mimmi.

Mar­got ski­nęła głową na znak zgody.

– Nie no­szą już na­wet praw­dzi­wych fry­zur.

– Za­raz za­dzwo­nię do Ge­ral­diny, tej, która ma sa­lon Fry­zurka – za­ofe­ro­wała Pe­tra. – Niech się nimi zaj­mie.

Na szczę­ście sa­lon Ge­ral­diny znaj­do­wał się nie­da­leko, po dru­giej stro­nie ulicy Häger­sten­svägen, obok bi­blio­teki.

– I może je ob­ci­nać, far­bo­wać i ro­bić, co tylko chce, a one nie mają prawa spoj­rzeć w lu­stro ani się wtrą­cać! – za­zna­czyła Mar­got.

Wy­mie­niły za­do­wo­lone spoj­rze­nia. Tak ma być. Pe­tra spoj­rzała na ze­gar, mo­gła jesz­cze zdą­żyć przed za­mknię­ciem sa­lonu, więc szybko tam po­bie­gła.

Ge­ral­dina wciąż tam była, wła­śnie za­mia­tała z pod­łogi w sa­lo­nie pu­kle po czar­no­wło­sym męż­czyź­nie i ja­sno­wło­sym chłop­czyku, któ­rzy przed chwilą stam­tąd wy­szli.

Pe­tra wzięła głę­boki od­dech.

– Mamy dla cie­bie bar­dzo ważne za­da­nie. Czy znaj­dziesz czas ju­tro rano dla dwóch bar­dzo pro­mi­nent­nych klien­tek?

– A coś taka wy­stra­szona? – Ge­ral­dina spoj­rzała za­cie­ka­wiona na Pe­trę. – Moja sio­stra przy­cho­dzi ju­tro przed po­łu­dniem ściąć włosy, ale mogę się z nią prze­mó­wić na inny ter­min, je­śli chcesz. Skoro to ta­kie ważne. Te­raz mo­żesz mi po­wie­dzieć: co, u li­cha, mam dla cie­bie zro­bić?

Wi­dać było, że Pe­tra wzbu­dziła jej za­in­te­re­so­wa­nie.

Całe Aspud­den znało hi­sto­rię lalki z Po Sio­strze. Pi­sała o tym lo­kalna ga­zeta, a na­wet ogól­no­kra­jowy dzien­nik „Da­gens Ny­he­ter”. Sio­stry były te­raz miej­sco­wymi ce­le­bryt­kami, na­wet je­śli nie chciały tego przy­znać. Było to za­uwa­żalne cho­ciażby w sprze­daży w skle­pie, która znacz­nie wzro­sła po pu­bli­ka­cji ar­ty­ku­łów. Te­raz lu­dzie przy­jeż­dżali na­wet z in­nych czę­ści mia­sta, cie­kawi sióstr i tego, co sprze­dają.

– Wiesz, że sio­stry z Po Sio­strze jadą do No­wego Jorku na au­kcję la­lek. Obie­ca­ły­śmy z Mar­got, że skom­ple­tu­jemy im gar­de­robę. Ale czy ma sens szu­kać cze­goś faj­nego, co bę­dzie im pa­so­wać, skoro same się ob­ci­nają i mają włosy w ko­lo­rze zle­ża­łego ku­rzu? W co­kol­wiek je ubie­rzemy, włosy spra­wią, że nie będą wy­glą­dać tak do­brze, jak by­śmy tego chciały.

Ge­ral­dina rzu­ciła jej trudne do zin­ter­pre­to­wa­nia spoj­rze­nie.

– Wi­dzia­łam je na ulicy i w skle­pie, nie są mo­imi klient­kami ani, są­dząc po ich fry­zu­rach, a ra­czej ich braku, klient­kami żad­nego in­nego sa­lonu fry­zjer­skiego. Ale co, je­śli nie będą chciały tu przyjść?

– Mam _carte blan­che_ – po­wie­działa Pe­tra. Udzie­loną na chyba wszyst­kie oko­licz­no­ści, po­my­ślała.

– To bę­dzie wy­zwa­nie – przy­znała Ge­ral­dina.

– Wy­zwa­nie godne cie­bie! Więc przyjdą ju­tro. Mar­got i ja po­my­śla­ły­śmy, że…

– Daj już spo­kój – ucięła Ge­ral­dina. – Szyj, do­bierz im stroje, bi­żu­te­rię, szale i buty. Wszystko, czego chce­cie. Ale je­śli cho­dzi o włosy i ma­ki­jaż, to _ja_ chcę mieć _carte blan­che_. Daję słowo, że was nie roz­cza­ruję.ROZ­DZIAŁ 4

Na­stęp­nego dnia Pe­tra za­jęła się skle­pem po tym, jak w końcu wy­pra­wiła sio­stry do sa­lonu Ge­ral­diny.

Ale nie obyło się bez pro­te­stów.

– Ab­so­lut­nie nie po­zwolę się ob­ciąć – ogło­siła zde­cy­do­wa­nie roz­złosz­czona Mimmi. – Mo­żesz o tym za­po­mnieć. Mia­łaś zor­ga­ni­zo­wać nam tylko ciu­chy, a nie zmu­szać nas do udziału w me­ta­mor­fo­zie od stóp do głów.

– Nie ma mowy, że­bym far­bo­wała włosy. Do­brze jest, jak jest – stwier­dziła Vera rów­nie sta­now­czo. – Tak wy­glą­da­łam przez ostat­nich dzie­sięć lat i nikt mnie nie zmusi do zmiany.

Pe­tra uśmiech­nęła się do sie­bie i po­my­ślała: „Po­cze­kaj tylko!”.

Kiedy Mimmi i Vera wró­ciły do sklepu po wi­zy­cie we Fry­zurce, wszy­scy za­mil­kli i wpa­try­wali się w nie. Były u Ge­ral­diny cały ra­nek, ale wie­działy o tym tylko Mar­got i Pe­tra.

– Tak, pro­szę bar­dzo, pro­szę pa­trzeć – mruk­nęła Mimmi. – Obie­ca­łam, że nie spoj­rzę w lu­stro, do­póki nie spo­tkam dziś Mar­got i Pe­try. We Fry­zurce sie­dzia­łam i cały czas tylko mocno za­my­ka­łam oczy, prze­ra­żona na myśl o tym, co wy­my­śli Ge­ral­dina.

Rzu­ciła sio­strze py­ta­jące i lekko prze­stra­szone spoj­rze­nie. Bo na­wet je­śli nie wi­działa sie­bie, wi­działa Verę, któ­rej my­sie włosy były te­raz ja­skra­wo­czer­wone. Nie po­ma­rań­czowe jak w la­tach sześć­dzie­sią­tych, kiedy uży­wała henny zmie­sza­nej z oliwą z oli­wek, ale w od­cie­niu głę­bo­kiej czer­wieni. I były ob­cięte na kształt mie­nią­cego się hełmu na jej gło­wie. Włosy Mimmi nie były tak spek­ta­ku­lar­nie po­far­bo­wane, ale szary ko­lor zo­stał pod­krę­cony na lśniące sre­bro, a włosy – do tej pory skrę­cone w su­chy wę­zeł z grzywką upiętą spinką – opa­dały te­raz w gład­kich i sre­brzą­cych się fa­lach aż do ta­lii.

Obu po­far­bo­wano też wy­bla­kłe brwi i rzęsy.

– Ale z was te­raz la­ski! – po­wie­dział Ra­fael. Ale to na Mimmi pa­trzył z nie­skry­wa­nym po­dzi­wem. Nie mógł się po­wstrzy­mać od pod­nie­sie­nia ręki i do­tknię­cia sre­brzy­stej fali lśnią­cych wło­sów, które opa­dały jej na plecy.

– Do­bry po­czą­tek! – ucie­szyła się Pe­tra. – Wie­czo­rem wi­dzimy się z Mar­got tu­taj, w skle­pie, to do­piero się bę­dzie działo.

Pe­tra umie­ściła przed ma­szyną do szy­cia pa­ra­wan za­kry­wa­jący wszyst­kie tka­niny, które tam przy­nio­sły. Za­bro­niła sio­strom tam za­glą­dać. Na pa­ra­wa­nie po­wie­siły zdję­cia ko­biet w pięk­nych suk­niach.

– Żad­nych mar­nych świe­ci­de­łek – za­zna­czyła Mar­got. – Wszystko ma być sty­lowe i wy­so­kiej ja­ko­ści. – Te­raz sie­działa w domu i do­kład­nie pla­no­wała, co zro­bią z Pe­trą, gdy zo­ba­czą się wie­czo­rem.

Pe­tra była rów­nie pod­eks­cy­to­wana. Kiedy po­szła na chwilę do domu, kart­ko­wała stare pro­gramy te­atralne w po­szu­ki­wa­niu in­spi­ra­cji.

Bosse śmiał się z jej za­pału.

– Cie­szę się tak, bo to jest jak te­atr – przy­znała. – To na­pię­cie wy­wo­łane przez szu­ka­nie stro­jów pa­su­ją­cych do roli, do­bie­ra­nie fry­zury i ma­ki­jażu. Och, co to może zro­bić z czło­wie­kiem, pod­nosi na du­chu albo spra­wia, że jest się sza­rym i nie­po­zor­nym, je­śli to po­trzebne.

Bosse przy­cią­gnął ją do sie­bie i mocno przy­tu­lił. Po­tem przy­trzy­mał ją na od­le­głość ra­mie­nia, spoj­rzał na nią i po­wie­dział po­waż­nie:

– Z pew­no­ścią je­steś wspa­niałą ak­torką i fan­ta­stycz­nie ra­dzisz so­bie na sce­nie, moja ko­chana Pe­tro. Pew­nego dnia chcę to zo­ba­czyć. Ale nie są­dzę, że mo­gła­byś stać się nie­po­zorna, bez względu na to, jak bar­dzo się po­sta­rasz. Na sce­nie nie wi­dział­bym ni­kogo poza tobą.

Po­dą­żał pal­cami za ry­sami jej twa­rzy, jakby chciał ją na­ry­so­wać. Kon­ty­nu­ował w dół szyi i da­lej, po­dą­ża­jąc za kon­tu­rami jej ciała.

– Jak to do­brze, że na cie­bie tra­fi­łem.

– Je­ste­śmy dwoma kan­cia­stymi ele­men­tami ukła­danki, które ide­al­nie do sie­bie pa­sują – za­uwa­żyła Pe­tra.

– Mo­żemy spraw­dzić, czy to prawda – od­parł Bosse. Ob­jął dłońmi jej piersi, gła­dził je. Po­tem jego ręce za­wę­dro­wały w dół po mięk­kim brzu­chu i bio­drach. Pal­cami po­ła­sko­tał jej uda, prze­lot­nie pie­ścił jej wnę­trze pal­cem, a mięk­kie usta po­ca­ło­wały ją za ko­la­nem.

Z uda­waną po­wagą po­wie­dział:

– Nie ro­zu­miem. Zba­da­łem cię do­kład­nie, ale nie zna­la­złem ni­czego kan­cia­stego. Wszystko jest mięk­kie i gład­kie, a miej­scami wil­gotne, bar­dzo za­chę­ca­jący jest ten ka­wa­łek ukła­danki.

– Bosse! – par­sk­nęła Pe­tra. – A ten ka­wa­łek cie­bie nie jest zbyt miękki, wręcz prze­ciw­nie – za­żar­to­wała, piesz­cząc go. – Ale na­dal gładki i bar­dzo przy­jemny!
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: