- W empik go
Podstawy semiotyki dla kulturoznawców - ebook
Podstawy semiotyki dla kulturoznawców - ebook
Książka ta nakłania do zadawania istotnych pytań, które dopiero po jej lekturze mogą się narodzić, dlatego każdy humanista, a nie tylko adept kulturoznawstwa, powinien być zainteresowany uważną lekturą tego tekstu. Książka ma w tytule określenie „podstawy” i mówi o fundamentach pojęciowych semiotyki, ale służyć ma do zbudowania całego gmachu wiedzy o niej, w formie zachęty dla samodzielnych „konstruktorów”. Życzyłbym sobie, aby każdy zaawansowany tekst o przeznaczeniu dydaktycznym mógł otrzymać taką rekomendację.
Z recenzji Adama Skibińskiego
Czy jest to propozycja tylko dla kulturoznawców, jak sugeruje tytuł? Na pewno nie, w tytule powinno być raczej dla studentów kierunków humanistycznych albo dla humanistów. Pomimo aspiracji bycia czymś na kształt podręcznika (odwołanie się Autorki do prowadzonych zajęć ze studentami) dla czytelników wkraczających w świat znaków i ich zawiłości formalnych, po pracę powinny również sięgnąć osoby, które mają już pewne podstawy, np. z teorii komunikacji, interpretacji sztuki, literatury, ale chciałyby poszerzyć/odświeżyć swoją wiedzę o semiotyce lub zyskać nowe kompetencje. Praca, szczególnie w części prezentującej nurty współczesnej semiotyki, nie powinna tracić swoich walorów z biegiem czasu.
Z recenzji Tomasza Michaluka
Agnieszka Doda-Wyszyńska – profesor nadzwyczajny Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, z wykształcenia filozof, od 2000 roku związana z kulturoznawstwem. Wiele lat pracowała w Zakładzie Semiotyki Kultury, ostatnio związała się z Pracownią Performatyki Instytutu Kulturoznawstwa. Zainteresowania: filozofia kultury, semiotyka, film, filozofia przedstawienia, współczesna mitologia, dydaktyka humanistyki, kultury wpływów, czyli zagadnienia domagające się odpowiedzi na pytanie o kształt i funkcjonowanie tego, co Michel Foucault nazywa wiedzą-władzą. Ostatnie książki: Inwazja ikonoklastów. Filozofia przedstawienia Jacques’a Rancière’a (2012), Pułapki przedstawienia. Filozofia przez pryzmat praktyk montażu pojęć (2016), Zarządzanie martwymi. Ironia eschatologii (2019). W wolnych chwilach zajmuje się wideofilmowaniem i animacją.
Spis treści
Wstęp
1. Co to jest znak? Znaki ważne i nie-ważne
Trójkąt znaku
Anty-znaki i znaki
Bądź detektywem!
2. Wprowadzenie do dyscypliny
Struktura języka a rozumienie rzeczywistości
Zakres semiotyki. Semiotyka a językoznawstwo
Semiotyka jako metoda myślenia
3. Kod – komunikat – komunikacja (Umberto Eco)
W poszukiwaniu Ur-Systemu, czyli pewności pośród znaków
Pułapki komunikacji
Dzieło sztuki jako idiolekt
4. Pragmatyzm myślenia (Charles S. Peirce)
Relacje w obrębie znaku
Pragmatyzm a błędy w rozumowaniu
Charlesa S. Peirce’a zerwanie z paradygmatem scjentyzmu
5. Semiotyczna koncepcja mitu (Roland Barthes)
Opresyjność języka i lekarstwo – literatura
Semiologia jako odpowiedź na mity
System mody – najdoskonalszy system społeczny
6. Semiotyka kultury (Jurij Łotman)
Semiotyczny mechanizm kultury
Przewodnia rola sztuki w kulturze
Eksplozja w kulturze
7. Medium znaku. Semiotyka a konstruktywizm
Dekonstrukcja znaku
Mapa systemu gry społecznej
Walka z systemem i ideologią
Bibliografia
Indeks osób
Kategoria: | Polonistyka |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-242-6565-7 |
Rozmiar pliku: | 1,5 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Ta niewielka książka jest rezultatem pracy nad kilkunastoma tekstami w ramach prowadzonych przeze mnie zajęć z semiotyki kultury i podstaw semiotyki w Instytucie Kulturoznawstwa Uniwersytetu Adama Mickiewicza. Zajęcia były zmaganiem się z oporem młodzieży wobec semiotyki – stanowiącej zbiór rozbudowanych teorii, a jednocześnie dziedzinę myśli jakby całkowicie niesamodzielną, przez co jej zgłębianie może się wydawać niepotrzebne. Dlatego podziękowania za tę książkę należą się przede wszystkim studentom kulturoznawstwa poznańskiej uczelni, zwłaszcza tym aktywnym na zajęciach z semiotyki, którzy skłonili mnie do jej napisania.
Semiotyka jako refleksja o naturze znaku i znaczenia oferuje szerokie możliwości interpretacji mechanizmów kultury. Niestety, w pewnym momencie1 historii myśli semiotyka wydaje się uwalniać od filozofii i staje się narzędziem doskonale płodnych, ale często mało sensownych opisów zjawisk kultury. Wspomina o tym Tzvetan Todorov2 w książce Symboliczność i interpretacja (1978), stwierdzając, że semiotyka wprowadza do humanistyki wiele bałaganu, nie znajduje więc dziś większego uzasadnienia szukanie dla semiotyki specjalnego w niej miejsca. Wystarczy zająć się funkcjonowaniem tzw. symboliczności.
Można by jednak przeprowadzić następujące rozumowanie: wystarczyłoby uznać nieswoisty charakter znaczenia – uznać zatem, że jest ono jedynie skojarzeniem między signifiant i signifié – aby móc potem prawomocnie przenieść wszystko, co wiemy o znaczeniu, na sferę symboliczności; i uznając wprawdzie istnienie symboliczności niejęzykowej, postrzegać całą symboliczność na wzór językowości. Takie rozumowanie, być może ukryte, leży, moim zdaniem, u podstaw niedawnej ekspansji „semiotyki”3.
Sama refleksja nad językiem, jego symbolicznością i znakowością, nie wystarczy, żeby bronić pozycji semiotyki na współczesnym rynku idei humanistycznych. Todorov semiotykę wywodzącą się ze strukturalizmu opisuje jako kolejną niewyróżniającą się spośród innych teorię interpretacji tekstów. Podkreśla, że samo pojęcie znaku bezpośredniego i niebezpośredniego symbolu jest bardzo stare, nie ma więc potrzeby dokonywać rozróżnienia symboliczności i semiotyczności4.
Nie warto iść aż tak daleko w eksponowaniu semiotyczności. W niniejszej książce zamierzam przyjrzeć się zwłaszcza dokonaniom czterech najważniejszych światowych semiotyków: Umberta Eco, Charlesa S. Peirce’a, Rolanda Barthesa i Jurija Łotmana, którzy nie tylko zajmowali się symbolicznością, znakami, ale także mieli wiele ciekawego do powiedzenia o funkcjonowaniu kultury i nas w kulturze. Poza tym wciąż można wykorzystać ich teorie do lepszego rozumienia kultury, również najnowszej, zdominowanej przez technikę i media masowe.
Aby podsumować wieloletnie doświadczenie w prowadzeniu zajęć z semiotyki kultury i podstaw semiotyki i jeszcze dłuższą przygodę w zgłębianiu tajników tej problematyki, postarałam się zawrzeć tu najważniejsze zagadnienia związane z tematem, pozostając jednak na poziomie zrozumiałości dostępnym również dla tych, którzy nie zetknęli się dotąd z teoriami semiotycznymi. Celem dodatkowym jest nie tylko lepsze rozumienie kultury, ale także programowanie zmian w dydaktyce kulturoznawczej. Mam ponadto nadzieję, że korzyści, jakie można uzyskać z poznania semiotyki, przekładają się na indywidualne życie humanisty, chociaż jest to, niestety, coraz mniej dumnie brzmiące określenie.
Skoncentruję się także na stosunkowo nielicznych tekstach najważniejszych dla zrozumienia tematu, zwłaszcza nad pracami, którymi zajmowałam się na zajęciach ze studentami.
1 Zwracam uwagę na lata siedemdziesiąte XX wieku – spróbuję to wyjaśnić w siódmym rozdziale niniejszej książki.
2 Tzvetan Todorov (1939–2017) – bułgarsko-francuski filozof, krytyk literatury i teoretyk kultury.
3 T. Todorov, Symboliczność i interpretacja, tłum. T. Stróżyński, Gdańsk 2018, s. 12.
4 Tamże, s. 13.1
Co to jest znak? Znaki ważne i nie-ważne
Weźmy teraz czarny kamień: mogę sprawić, aby znaczył na różne sposoby, jest to proste signifiant; jeśli jednak obciążę go jakimś ostatecznym signifié (na przykład wyrok śmierci w tajnym głosowaniu), to stanie się on znakiem.
Roland Barthes5
Znaki to nie tylko dźwięki czy obrazy. Te mogą być sygnałami również dla zwierząt. W wypadku pojedynczych znaków, wyczerpujących się „w sobie”, nie mówimy o strukturze znakowej. Różnica między „językiem” zwierząt a językiem ludzi zawarta jest w znakach. Nawet jeżeli zwierzęta posługują się znakami, są to tylko znaki w funkcji indeksów, wskazujące określone fragmenty rzeczywistości, na przykład znak w postaci kija dla jednego psa będzie oznaczał nadchodzącą zabawę, dla innego będzie kojarzył się z biciem. Na podstawie tak nadawanego znaczenia rzeczywistości wspólnego ludziom i zwierzętom powstał kierunek filozoficzno-psychologiczny zwany behawioryzmem (z angielskiego behavior lub behaviour – zachowanie), uznający, że o zachowaniu ludzi i zwierząt decydują bodźce środowiskowe. Zachowanie według tej teorii jest odpowiedzią na stymulację środowiska. Środowisko jest dla organizmu informacją, czy w danej sytuacji konkretne zachowanie będzie wzmacniane, czy eliminowane.
Takiemu ujęciu znaków bardzo dobrze przeciwstawia się przypadek Helen Keller, która nauczyła się języka, nie posiadając zmysłów uznawanych za abstrakcyjne: wzroku i słuchu, czyli nie mogąc posługiwać się standardowymi znakami. Zmysły te utraciła jako półtoraroczne dziecko na skutek ciężkiej choroby. Utraciwszy kontakt ze światem, straciła również możliwości wyrażania swoich potrzeb, łatwo wpadała w złość i w zachowaniach bardziej przypominała dzikie zwierzę niż dziecko. Gdy osiągnęła siódmy rok życia, rodzice zwrócili się o pomoc do znanego logopedy i wynalazcy telefonu – Alexandra Grahama Bella, a on skontaktował ich ze swoją wybitną wychowanką, Anne Sullivan, która nauczyła Helen „alfabetu ręcznego”, czyli dotykowego, pozwalającego jej później nie tylko opanować język Braille’a, ale także zacząć mówić. W 1904 roku Keller ukończyła studia na wydziale humanistycznym, a później obroniła doktorat. Zmarła w 1968 roku, w wieku osiemdziesięciu ośmiu lat6. Jej pasja uczenia się nie tylko pozwoliła pokonać ograniczenia cielesne, lecz wydawała się karmić tymi ograniczeniami. Prymitywne znaki, takie jak alfabet ręczny, dotykowy, pozwoliły jej zarówno oznaczać świat fizyczny, jak i umożliwiły abstrahowanie od tego świata, które jest opisywane przez dwie czynności: pomijanie znaku i tworzenie ogólnego pojęcia na podstawie znaków. Abstrakcja (abstrahowanie, z łac. abstractio – oderwanie) to proces tworzenia pojęć tylko w niewielkim stopniu dostępny zwierzętom. Abstrahowanie wymaga metaświadomości, zdolności wyobrażenia sobie umysłu i myślenia drugiej istoty, co czyni z niej istotę moralną, poza biologią, czyli decydującą o swoim życiu nie tylko w związku z zaspokajaniem podstawowych potrzeb. Zdolność ta wymaga posługiwania się niedostępnym zwierzętom językiem werbalnym, umożliwiającym wyrażanie złożonych opinii7.
Wychodząc od rzeczy jednostkowych, najczęściej konkretnych, dochodzimy w procesie abstrahowania do pojęcia ogólnego przez konstatowanie tego, co dla rzeczy myślanych wspólne, ogólnych właściwości. Ostatecznie w ramach tego procesu dochodzi się do pojęć najuboższych w treść, ale o najszerszym zakresie, takich jak: rzecz, przedmiot, podmiot, substancja czy byt. Pojęcie powstałe w wyniku procesu abstrakcji nazywamy abstraktem. Abstrakcja pozwala wyodrębnić cechy istotne, odróżnić je od nieistotnych w danym zjawisku czy przedmiocie.
W podrozdziale Trójkąt znaku omówię znaki jako drogę prowadzącą do abstrahowania i myślenia. Semiotyka to coś więcej niż rozpoznawanie znaków – to nauka myślenia, czyli takiego posługiwania się znakami, żeby osiągnąć jak największą korzyść, zarówno w nauce, jak i w myśleniu indywidualnym. Podobnie jak myślenie można podzielić na trzy etapy: (1) rozpoznanie, (2) skojarzenie (abstrahowanie), (3) odnalezienie konieczności w skojarzeniu, tak również znak, idąc za tradycją Charlesa S. Peirce’a, można odczytywać w triadzie: Pierwsze – jedność, jakość znaku, Drugie – relacja między znakami oraz między znakami i rzeczywistością, Trzecie – konieczność, prawo ustanawiania relacji między znakami i rzeczywistością.
Trójkąt znaku
Na początku przygody z semiotyką trzeba określić, jakie znaki chcemy badać, jaką wiedzę o świecie zdobywać – czy w ogóle chodzi tu o wiedzę, czy raczej o komunikację lub interpretację. Co jest głównym celem semiotyki? Na pierwszy rzut oka semiotyka przydaje się do klasyfikacji i porządkowania wiedzy, ale jej celem jest rozwój procesu poprawnego myślenia i wartościowania wiedzy – ten cel akcentował Peirce, amerykański semiotyk, twórca pragmatyzmu. Semiotyka pozwala znajdować w materiale wiedzy dominanty, przeprowadzać dochodzenie prawdy, a nawet śledztwo, często bowiem w dochodzeniu do prawdy stoi na drodze wiele przeszkód.
Wiedzy o cechach istotnych (konotacyjnych) rzeczywistości nie uzyskujemy bezpośrednio w wyniku obserwacji świata, ponieważ cechy istotne są często cechami stereotypowymi, niewystępującymi w rzeczywistości w danym obiekcie lub w chwili obserwacji. Wiedzę o nich nabywamy raczej od innych ludzi, w procesie wrastania w daną kulturę i podczas nauki języka. Rozpoznanie w danym obiekcie określonych cech kryterialnych, które pozwalają zaliczyć go do danej kategorii semantycznej, powoduje przypisanie mu dalszego zestawu związanych lub potencjalnie związanych z nim cech konotacyjnych. Między znakami – kategoriami występują określone relacje: jedna kategoria może zawierać się w drugiej, na przykład border collie i pies, być całkowicie rozłączna, na przykład pies i kamień, lub częściowo się pokrywać, na przykład kamień i skała. Dwie rozłączne kategorie mogą się mieścić we wspólnej kategorii nadrzędnej, na przykład pies i kot versus zwierzę. Determinuje to określoną, właściwą dla danego języka i kultury klasyfikację świata.
Rozpisując w triadzie Peirce’a przykład z kamieniem z motta do rozdziału pierwszego, uzyskamy następującą konstelację znaków: rzecz, kontekst występowania tej rzeczy, znaczenie.
Weźmy czarny kamień, zwykły czarny kamień lub symbol śmierci – kamień używany w głosowaniu za ukaraniem kogoś śmiercią, w przeciwieństwie do białego kamienia symbolizującego życie. Czarny kamień rozpoznany zostaje jako znak ze względu na kontekst, w którym występuje. Jest znaczący (signifiant), jeśli po prostu widzimy czarny kamień na drodze i to odnotowujemy. W procesie Sokratesa czarny kamień oznacza głos skazujący na śmierć, to ostateczny signifié tego konkretnego znaku w określonym miejscu i czasie. Zupełnie arbitralny, ale konieczny, każdy pojedynczy głos (w postaci kamienia) przychyla się do wyroku, może przeważyć jego szalę.
Dlatego chcąc oznaczać rzeczywistość ukrytą i obecną, teraźniejszą, dotyczącą nas, ponieważ do oznaczania takiej mamy najsilniejszą motywację, powinniśmy raczej wskazywać systemy, w których ona funkcjonuje (język), a nie samą tę rzeczywistość. Unikniemy w ten sposób zatrzymania się na poziomie Drugiego u Peirce’a, który mówi o tym, co dana rzeczywistość może znaczyć, pozwala orzekać o relacjach znaku z innymi znakami, ale nie pozwala formułować ogólnych praw funkcjonowania tej rzeczywistości. Jak pisze Roland Barthes w Mitologiach, coś (czarny kamień) może stać się znakiem, gdy łączy się z czymś innym, z innym znakiem, z decyzją, na przykład głosowaniem w sprawie czyjegoś życia. Dlatego – jak twierdzi z kolei Peirce – znak jest podwójnie niesamoistny, to ograniczony systemem pojedynczy element i ograniczony swoją specyfiką byt odsyłający do innego bytu. Semiotyczne rozumienie znaku według Peirce’a8 wydaje się najprostsze w zrozumieniu jego funkcji, ponieważ możemy je przedstawić na jednym z najprostszych schematów: trójkąta. Znak tworzą tu trzy momenty lub poziomy: forma znakowa – odnośnik/przedmiot (pojęcie) – interpretant (sens), najczęściej przedstawiamy w miejscu górnego wierzchołka, stanowi bowiem cel myślenia. Mamy odkryć znak (Pierwsze), sens znaku (Drugie), ale także sens w znaku (Trzecie).
Podstawową kategorią semiotyki Peirce’a jest triada. Znak jest w niej zdefiniowany jako trójczłonowa relacja łącząca materialny nośnik znaczenia, zwany wehikułem, przedmiot oraz znaczenie. Nie jest możliwy znak pojedynczy, nie ma oderwanych znaczeń. Znak, aby być znakiem czegoś, musi być interpretowany. Bycie interpretowanym stanowi niejako sposób istnienia znaku, to jego najważniejsza funkcja. Nie chodzi o bycie kojarzonym, zestawianym, porządkowanym, ale właśnie interpretowanym. Interpretacja znaku, na co zwraca uwagę Todorov, opiera się na czymś więcej niż na gramatyce czy opisie formy znaku lub nawet historii – rozumieniu pewnych pojęć w kontekście innych w czasie. Odnosi się mianowicie do hermeneutycznego koła rozwijającego „ducha rozumienia”, w którym dominuje spójność sensu, coś co jest zarówno wewnątrztekstowe, jak i zewnątrztekstowe9.
Znak w rozumieniu Peirce’a można zapisać bardzo różnie, ale znak łączy formę z pojęciem (treścią) i z sensem, czyli z koniecznością zgodności między formą i treścią/pojęciem. Znaki znajdują się we wszystkich wierzchołkach trójkąta, zwłaszcza w miejscu Pierwszego mamy coś, co potocznie kojarzy się ze znakiem. Najbardziej wartościowe są znaki na poziomie Trzeciego (interpretant). To w tym miejscu docieramy do konieczności najlepszego połączenia Pierwszego z Drugim i rozumiemy znak, nie tylko go rozpoznajemy.
Zdaniem Jerzego Pelca10, znaki służą do podstawowych gier społecznych: (1) komunikacji – wymiar pragmatyczny, (2) budowania kontekstu dla znaczenia – szukanie odniesienia, (3) budowania „uniwersalnego” czy obiektywnego sensu11.
Jerzy Pelc, streszczając starożytną dyskusję semiotyczną między stoikami a sceptykami, która odbyła się na długo przed narodzinami semiotyki jako osobnej dyscypliny naukowej, pokazuje wyłanianie się refleksji nad zależnością języka i poznania. Już starożytni zastanawiali się, na czym polega tworzenie znaków i oparte na nim sądzenie. Sądzenie bowiem to proces łączenia znaków niemających bezpośredniego odniesienia do rzeczywistości. Według stoików znaki pozwalają jednak formułować sądy. Zdaniem sceptyków, których przedstawicielem jest Sekstus Empiryk, znaki na to nie pozwalają. Już w starożytności toczył się istotny spór o rozumienie znaków, znaczenia i rozumienia/rozumowania, ponieważ zależność między znakiem a sądem nie jest równoległa. Poznanie wiąże się nie tylko z przyporządkowaniem rzeczywistości właściwych znaków, ale przede wszystkim z zaangażowaniem w proces kodowania i dekodowania rzeczywistości. Dlatego być może najtrudniej poznać coś w sztucznej sytuacji szkoły, gdzie dziś nikt nam już nie grozi poważnymi konsekwencjami, jeśli czegoś nie zrozumiemy.
Stoicy uważali się w starożytności za najmądrzejszych z ludzi, działali w III wieku p.n.e. w Atenach. Modelem człowieka był dla nich mędrzec kierujący się rozumem, zdystansowany do świata, a szczególnie do emocji. Stoicy pierwsi zaczęli badać język naturalny (grekę i łacinę), tworząc podstawy gramatyki, etymologii i semantyki. Twierdzili, że znaki pozwalają formułować sądy i uznawać je za prawdziwe lub fałszywe. Przeciwstawił im się Sekstus Empiryk, filozof i lekarz, przedstawiciel konkurencyjnej szkoły sceptyków. Powstrzymywał starożytnych semiotyków przed utożsamieniem znaczenia z sądami12. Jego stanowisko było zgodne z twierdzeniem o dwa tysiąclecia późniejszego francuskiego semiologa Rolanda Barthesa, że nauka o znaczeniu powinna charakteryzować się „siłą dryfu i oczekiwania”13. Pośpiech w operowaniu znakami jest niewskazany, zwłaszcza w wydawaniu sądów. Znak nie od razu prowadzi do formułowania jakiejś prawdy o świecie. W myśleniu oprócz znaków równorzędną rolę odgrywają podmiot i czas. Myśl to jeszcze nie działanie, nawet nie wstęp do działania, charakteryzować ją powinno opóźnienie działania w celu uczynienia go bardziej skutecznym. Dlatego chcąc oznaczać rzeczywistość ukrytą i obecną, czyli teraźniejszą, dotyczącą nas – ponieważ taką szczególnie warto oznaczać – powinniśmy raczej wskazywać systemy, w których ona funkcjonuje: język i kulturę, a nie samą tę rzeczywistość, możemy bowiem łatwo ulec złudzeniu i oznaczyć jakąś antyrzeczywistość14.
Znaki tworzą właściwe zapośredniczenie rzeczywistości, służące operowaniu nią. Dlatego trzeba uważać na znaki niewłaściwe, oddalające nas od prawdy.
Anty-znaki i znaki
Znaki pozwalają odnieść się do tego, co rzeczywiste, czyli do tego, co nas dotyka, zmienia, formuje, kształtuje. Analogicznie – anty-znaki oddalają nas od rzeczywistości, tworzą co najwyżej złudzenie uczestnictwa w niej. O znaku piszą nie tylko semiotycy. Moja ulubiona niesemiotyczna koncepcja znaku pochodzi od francuskiego socjologa Jeana Baudrillarda15, który punktem wyjścia rozważań o kulturze czyni anty-znak albo super-znak (simulacrum). Przykładem świata fałszywych znaków jest Disneyland albo nawet Ameryka, gdzie „cała filozofia Walta Disneya, z jego ślicznymi, małymi, sentymentalnymi zwierzątkami o szarym futerku zdaje się jeść nam z ręki”16. Współczesny konsumpcyjny świat tworzy jedno wielkie simulacrum, świat anty-znaków. Simulacrum to określenie znaku lub zestawu znaków, który nie potrzebuje żadnego odniesienia do rzeczywistości, więcej – wytwarza własną rzeczywistość. „Rzeczywistość” wytworzona przez simulacrum nie jest z niego wyczytana, jest bowiem w stosunku do niego wtórna. Podstawowy mechanizm znaczenia dla simulacrum to nie język, lecz symulacja wyrosła na
utopii zasady ekwiwalencji, wychodzi od radykalnej negacji znaku jako wartości, wychodzi od znaku odzyskującego pełnię praw po śmierci wszelkiej referencji. Podczas gdy przedstawienie dąży do wchłonięcia symulacji uznawanej za przedstawienie fałszywe, symulacja traktuje cały gmach przedstawienia jako jedno wielkie simulacrum.
Takie byłyby zatem kolejne fazy obrazu:
– jest odbiciem głębszej rzeczywistości
– przesłania i wynaturza głębszą rzeczywistość
– przesłania brak głębszej rzeczywistości
– nie ma związku z jakąkolwiek rzeczywistością: jest swoim własnym simulacrum.
W pierwszym przypadku obraz jest dobrym zjawiskiem – przedstawienie należy do kręgu sakramentów. W drugim złym zjawiskiem – z kręgu czarów. W trzecim udaje, że jest zjawiskiem – należy do kręgu magii. W czwartym należy już do kręgu nie zjawisk, lecz symulacji17.
Tak rozszerzona kategoria znaku, w ścisłym odniesieniu do rzeczywistości, do mocy jej odtwarzania i tworzenia – znak niejako natychmiast przywołuje jakąś rzeczywistość – zarówno rozszerza kategoryzację wstępną Todorova, czyli rozróżnienie na znak bezpośredni i niebezpośredni symbol, jak i ukazuje namacalność semiotyki. Znaki mogą być bardziej rzeczywiste niż rzeczywistość.
Filozofom i naukowcom znak wydaje się doskonały, gdy jest abstrakcyjny i nie ma bezpośredniego związku z rzeczywistością, ale to także złudzenie wynikające z tęsknoty za idealnym znakiem. Opisuje ją Platon w najbardziej znanej metaforze jaskini18, czyniąc ze swojego słynnego przedstawienia obraz kultury. W siódmej księdze Platońskiego Państwa Sokrates opowiada o jaskini, w której przebywają więźniowie. Są skuci łańcuchami w taki sposób, że mogą tylko widzieć ścianę przed sobą. Wizja jaskini Platona jest obrazowym przedstawieniem jego teorii filozoficznej, w której najważniejsze jest pojęcie idei, czyli prawdziwego wiecznego bytu – idealnego znaku. Zgodnie z Platońskim idealizmem świat nie jest jednorodny, składa się bowiem z rzeczywistości idealnej oraz materialnej, nietrwałej i niedoskonałej, którą o wiele trudniej oznaczyć. To, co jest dostrzegalne przez ludzi za pomocą zmysłów, nie jest według Platona prawdziwym bytem, ale jest odzwierciedleniem idei, tak jak cienie na ścianach jaskini.
Cienie mimo wszystko przypominają postacie i rzeczy – choć widzialny świat rzeczy nie oddaje w pełni doskonałości idei, służy komunikacji. Więźniowie dyskutują o tym, co widzą na ścianach, to jest ich świat. Wyżej płonie ogień, a między ogniem i zakutymi w łańcuchy więźniami na samym dole jacyś ludzie noszą różne przedmioty rzucające cienie na ścianę. Sokrates każe nam wyobrazić sobie, że któryś z więźniów zostaje uwolniony z łańcuchów i zaciągnięty do wyjścia z jaskini, a tam po raz pierwszy widzi prawdziwe źródło światła – nie ogień, lecz słońce. Zostaje oślepiony i nie widzi rzeczy najbardziej oczywistych, materialnych. Stopniowo jego oczy przystosowują się do widzenia w świetle, zaczyna rozróżniać najpierw cienie, następnie rzeczy w świetle słońca, aż wreszcie będzie mógł spojrzeć w słońce. Zrozumie wtedy, że świat jaskini i życie w nim było złudzeniem.
Ale na tym nie kończy się jego zadanie. Ma teraz przedstawić prawdziwy świat, oświetlony słońcem, więźniom na dole, dla których świat prawdziwy to świat cieni. Sokrates przedstawia za pomocą metafory jaskini drogę duszy, która przez kontemplację wspina się w rozwoju od świata zmysłów do świata umysłu i odkrywa źródło prawdy: ideę dobra. Idee są abstrakcyjne. Uczymy się nimi posługiwać przede wszystkim na lekcjach matematyki. Platoński idealizm przysłużył się do stworzenia zmatematyzowanej nauki, a później do rewolucji technicznej, obok korzyści każdy idealizm ma jednak również wady. Powtórzmy: tęsknota za idealnym znakiem może być niebezpieczna i prowadzić na manowce.
Gdyby nie istnieli ludzie odwracający głowę w stronę światła, świat byłby jedną wielką symulacją – takim widzi go u schyłku XX wieku Baudrillard. Ale przekazanie wiedzy o abstrahowaniu znaków tym, którzy mają głowy przykute łańcuchami i nie potrafią odwrócić ich w stronę słońca, może przynosić opłakane skutki. Zwłaszcza że tkwimy jako społeczeństwo mediów masowych w czwartej fazie simulacrum: przerabiania znaków-odpadków, a nie znaków istotnych dla zrozumienia świata. Anty-znaki czy znaki-odpadki oddalają nas od rzeczywistości, choć tworzą złudzenie uczestnictwa w świecie podanym konsumowaniu w antyrzeczywistości.
Wszędzie przerabia się dziś odpadki, sny zaś, fantazmaty, historyczny, magiczny i legendarny świat wyobraźni dzieci i dorosłych jest odpadkiem, pierwszym wielkim zanieczyszczeniem środowiska cywilizacji hiperrealnej19.
Już moment, gdy jakieś przedstawienie, czyli rzeczywistość skonstruowana ze znaków, się uobecnia – se presente przez tekst, zrywa z mitycznym Baudrillardowskim odwzorowaniem zarówno pierwszego stopnia, czyli z porządkiem sacrum, jak i czwartego stopnia (simulacrum). Sacrum to znak idealny, simulacrum to anty-znak, każda praca nad tekstem oddala więc nas i od pierwszego, i od drugiego ekstremum. Poziom sacrum to bezpośredni związek znaku z rzeczywistością, a ostatni, czwarty poziom to simulacrum, gdy znak sam generuje rzeczywistość, podstawiając się za nią (presentation – substitution) jako autoreferencyjny, zredukowany najczęściej do ekonomicznej20 maszyny wytwarzającej jakiś „sens”. Ten czwarty poziom dotyczy serwowanych nam towarów, przy czym towarem jest również informacja, wiedza, a zatem są nimi znaki. Jest to podstawienie pod rzeczywistość nadsensu znaku, hiperrzeczywistości symulacji. Między tymi granicznymi sytuacjami, zwanymi także etapami reprezentacji: sacrum i simulacrum, występuje jeszcze poziom drugi – często twórcze przesłanianie rzeczywistości przez znaki, i poziom trzeci – maskowanie przez znaki braku związku między nimi a rzeczywistością21.
Znaki jako znaki wymagają oderwania od rzeczywistości, od idealnego pierwszego poziomu jej uobecniania. Filozofowie od wieków zgłaszali roszczenie do opisu uobecnienia się rzeczywistości, próbowali udowodnić możliwość pierwszego stopnia przedstawienia. Platońskie idee są dobrym przykładem, można je bowiem widzieć bezpośrednio, bez pośrednictwa znaków. W pojęciach filozoficznych miała dokonywać się anihilacja idei i kopii, tak jak w ikonie – doskonałym obrazie, który przedstawiał nie tyle świętego, ile reprezentował samą świętość22.
Anty-znakiem wydaje się dziś sam nadmiar znaków, dlatego semiotyka najpierw porządkuje nadmiar. Dopiero semiotycy w pełni ukazali filozoficzny wymiar znaku jako oparcia dla przedstawienia – nie dla rzeczywistości, ale dla jej zapośredniczenia. Przedstawienie dotyczy raczej znakowego modelu rzeczywistości, a nie samej rzeczywistości w całym nadmiarze potencjalnego znaczenia, w które jest uwikłana. Nadmiar znaczenia nie tworzy jeszcze Baudrillardowskiej symulacji najwyższego, czwartego stopnia, to raczej coś najbardziej naturalnego dla znaku, co tworzy jego syntagmatyczny wymiar – obok paradygmatycznego, który dotyczy prawdopodobieństwa kulturowego. Semiotyka oczyszcza język z nadmiaru przypadkowych skojarzeń, demitologizuje go. Jedną z figur mitu jest według Barthesa tautologia: definiowanie przez brak definicji23. Tautologia wskazuje konkret w miejsce analizy, jednocześnie przestajemy oczekiwać jej wytłumaczenia, ale możemy mnożyć skojarzenia.
Przez nadmiar – skrajnym przypadkiem takiej wskazówki jest tautologia, a dobrze wiemy, że tautologie zidiomatyzowane (grosz to grosz etc.) implikują różne interpretacje dla każdego użycia tego samego słowa. Podobnie ma się sprawa z powtórzeniem lub z jego bardziej rozproszoną odmianą – nadmiarowością; tutaj wracamy jednak do samej zasady relewancji, pozbawionej uzasadnień językowych24.
Zasada relewancji25, o której pisze Todorov, kieruje zwłaszcza procesem rozumienia znaków w komunikacji. Znaki muszą się do siebie odnosić, „jeżeli jakiś dyskurs istnieje, to musi być ku temu jakiś powód”26. Dla zachowania relewancji, czyli odpowiedniości znaku, związku z rzeczą, o którą chodzi, mamy syntagmatyczne wskazówki tekstowe, odnoszące się do kontekstu, i wskazówki paradygmatyczne, odnoszące się do pamięci zbiorowej27.
Deirdre Wilson – wraz z Danem Sperberem współautorka teorii relewancji – twierdzi, że teoria ta pozwala radzić sobie z nadmiarem znaczeniowym i go rozumieć, ułatwia rozróżnienie między dwoma modelami komunikacji: kodowym i inferencyjnym, czyli stanowi proces myślowy, w którym na podstawie zdań już uznanych za prawdziwe dochodzimy do uznania nowego twierdzenia. Teoria relewancji wprowadza rozróżnienie między komunikacją słabą i mocną, w zależności od intencji mówiącego, i wysuwa uzasadnioną empirycznie tezę pomagającą wyjaśnić naturę procesów inferencyjnych. Teoria ta rzuca nowe światło na metaforę, ironię, efekty stylistyczne i poetyckie, ponieważ interpretacja sztuki oparta jest na tych samych podstawowych zdolnościach poznawczych i komunikacyjnych, jakie wykorzystujemy w zwykłej, bezpośredniej komunikacji.
Teoria relewancji zakłada, że intencją nadawcy jest poinformować o czymś słuchaczy, czyli „zmienić ich otoczenie poznawcze lub możliwe sposoby myślenia”28, włączając obrazowanie, emocje, uczucia czy efekty estetyczne. Znaczenie tekstu jest określone przez kontekst – zarówno przez otoczenie tekstowe, jak i przez sytuację, w jakiej się pojawia, często zawężając możliwości interpretacji. Kontekst jednak nie determinuje całkowicie znaczenia werbalnego.
Teoria relewancji dostarczyła wielu argumentów na potwierdzenie doniosłości intencji autora – na poziomie zarówno przekazu implicytnego (do wywnioskowania z kontekstu, domyślnego), jak i eksplicytnego (jasnego, wyraźnego). Podkreślając intencję autora tekstu czy wypowiedzi, skupiamy się na tym, jak modyfikuje ona otoczenie poznawcze, sprawiając, że określony zbiór założeń wysuwa się na pierwszy plan. Komunikacji nie rozpatruje się w kategoriach opozycji binarnej (tak – nie), lecz jako zjawisko powtarzalne i skalarne29. Przy czym trzeba zwłaszcza uważać na manowce powtarzalności, na co zwraca również uwagę Barthes. Jeśli powtórzymy coś wystarczającą liczbę razy, przekaz zyskuje moc bycia odbieranym jako prawda30.
Semiotyka pozwala ujmować rzeczywistość skonstruowaną ze znaków – tekst, reprezentację, przedstawienie – jako zarazem wtórne i jednocześnie mediujące z rzeczywistością, pozwala utrzymać poznanie na Baudrillardowskim drugim poziomie znaku, który to poziom wprawdzie naraża użytkownika języka na zasłonięcia rzeczywistości, ale również na jej sensowne odsłonięcia i ujawnienia w mediującym żywiole znaku. Semiotyka czyni ze znaku równorzędnego partnera pojęcia i rzeczywistości, nie popadając w graniczne mity symulacji: zarówno stopnia zerowego – sacrum, jak i stopnia najwyższego – simulacrum, negujących racjonalność, która zawsze dla nauki – również humanistycznej, społecznej – pozostaje punktem odniesienia.
Żmudna jest nauka semiotyki „od dołu”, czyli najpierw przez poznanie wielu teorii znaku (znaków), następnie przez próby zastosowania teorii. Nie każdy znak jest dla semiotyki równie interesujący. Dlatego teraz napiszę o odpowiednim semiotycznym nastawieniu.
Pytanie o znak postawię na tle komunikacji31, pragmatyzmu Peirce’a32, mitu w ujęciu Barthesa33 i eksplozji, które zmieniają kierunek kultury34.
Bądź detektywem!
Dlaczego warto być semiotykiem detektywem? Aby odkryć zagadkę własnego życia, nie powtarzać błędów i osiągać założone sobie cele.
Charles S. Peirce podaje literacki przykład detektywa z opowiadania Allana Edgara Poego Zabójstwo przy Rue Morgue. Zanim detektyw poda rozwiązanie arcytrudnej zagadki, stawia dziwną tezę: gra w warcaby wymaga większej przebiegłości niż gra w szachy. Warcaby nie tyle wymagają inteligencji, ile raczej przebiegłości, czegoś, co jakby poprzedza inteligencję. Przebiegłość to umiejętność redukcji danych pozwalająca przejść do szybkiego działania. Detektyw Poego rozwiązuje zagadkę morderstwa dzięki myśleniu na zasadzie gry w warcaby, a nie gry w szachy35. Warcaby to gra kojarzona z szybkimi ruchami graczy, a więc ze skrótami myślowymi, szachy – mimo że dana partia może być rozegrana równie szybko – kojarzone są raczej z systemem wolnego myślenia.
Jak działa kompetentny detektyw? Nie zawsze działa szybko – wydaje się jednak, że powinien być biegły w grze zarówno w szachy, jak i w warcaby. Weźmy przykład filmowy, cykl o poruczniku Columbo – niepozornym bohaterze amerykańskiego telewizyjnego serialu kryminalnego36. Porucznik Columbo jest Amerykaninem włoskiego pochodzenia, który służbę wojskową odbył podczas wojny koreańskiej, a następnie wstąpił do nowojorskiej policji. Jego znaki rozpoznawcze to podniszczony jasny prochowiec i cygaro, a charakterystycznym rysem osobowości jest wieczne roztargnienie. Columbo zajmuje się morderstwami dokonanymi przez osoby zamożne, publiczne, przedstawicieli wyższych sfer, ludzi z show-biznesu. Mizerny wygląd porucznika i roztargnienie powodują, że podejrzani odnoszą się do niego z lekceważeniem, nie doceniając jego inteligencji. Podczas śledztwa porucznik najwięcej czasu spędza na rozmowach z mordercą, drażniąc go natrętną obecnością oraz zadawaniem wielu bardzo szczegółowych pytań. Początkowo daje wiarę w odpowiedzi podejrzanego, stosuje pochlebstwa, podziwiając status majątkowy lub pozycję zawodową przepytywanej osoby. Towarzysząc podejrzanym w ich codzienności, prosi ich o różne przysługi, które pośrednio pomagają mu w śledztwie oraz zdradzają nawyki obserwowanych postaci. Zwraca się na przykład z prośbą o pożyczenie drobnych przedmiotów, twierdząc, że je zgubił, udaje przed podejrzanymi kłopoty z pamięcią, usypia czujność, jednocześnie bacznie obserwując otoczenie i zapamiętując każdy szczegół. W przeciwieństwie do innych kryminałów w serialu Columbo na początku każdego odcinka najczęściej widz dowiaduje się od razu, kto jest mordercą i jak dokonano zbrodni, a następnie obserwuje kolejne fazy śledztwa prowadzonego przez tytułowego porucznika. Forma „odwróconego kryminału” sprawia, że widz delektuje się samym procesem rozwiązywania zagadki, dochodzenia do prawdy, a nie rozwiązaniem, które zna.
Przypatrzmy się pokrótce jednemu z odcinków z 1976 roku – Fade In to Murder (sezon szósty, epizod trzeci). Mordercą jest aktor grający postać kultowego detektywa w serialu, ale w wyniku konfliktu z producentką filmu jego pozycja zawodowa i finansowa staje się zagrożona. Zabija więc producentkę, wcielając się w postać innego aktora, którego na czas morderstwa usypia. Dodatkowo, wykorzystując swoje zdolności aktorskie i dużą wiedzę na temat prowadzenia śledztwa pochodzącą z planu filmowego, próbuje przekierować uwagę Columbo na rabunkowy motyw morderstwa: jako zamaskowany morderca odgrywał rabunek. Pierwszą wskazówką w procesie odkrycia prawdy o mordercy jest dla Columbo ślad po kuli na materiale sukni zamordowanej, który nie pokrywa się z ideą rabunku. Ślad świadczy o tym, że ofiara nie biegła i nie miała podniesionych rąk. Drugą wskazówką jest dziwny rodzaj makijażu przestępcy – puder sceniczny, którego resztki znajdują się na kominiarce winnego. To zawsze konkretne rzeczy stanowią dowody i decydują o powodzeniu śledztwa. Do nich dorabiana jest historia, ale nie jest to łatwe do zrobienia, gdy przestępca jest inteligentny. W omawianym odcinku morderca pozoruje dwie możliwe interpretacje jednocześnie: rabunek i wskazanie na innego aktora, który mógł dokonać przestępstwa. Dodatkowo winny deklaruje „pomoc” detektywowi w śledztwie, wykorzystując swoje aktorskie doświadczenie na planie filmowym o detektywie i próbując sprowadzić prawdziwego detektywa na fałszywy trop. Znakiem, który dopełnia detektywistyczną układankę obfitującą w sprzeczności, jest przeszłość przestępcy.
Wracając do przykładu z warcabami i szachami, dowodów porucznikowi Columbo dostarcza umiejętność podobna go gry w szachy: kojarzenie rzeczy z funkcjami, jak w szachach kojarzenie rozstawienia figur z ich funkcją. Ostateczne rozwiązanie jest tu zaś jak gra w warcaby – następuje szybkie zdemaskowanie przestępcy.
Znaki umożliwiają nam oderwanie od sytuacji „tu i teraz”, spojrzenie na coś, co próbujemy zrozumieć „z lotu ptaka”, z dystansu, bez emocjonalnego zaangażowania, które często towarzyszy bieżącym wydarzeniom.
Znaczące znaki to te, które uruchamiają myślenie, zawierają one również wiedzę o rzeczywistości na zasadzie indeksu: słowo „kamień” przywołuje obraz rzeczywistej skały, syndrom Piotrusia Pana to opis mężczyzny nieprzystosowanego do życia w rodzinie. Myślenie o kimś takim jak Piotruś Pan czy o czymś takim jak kamień sam w sobie – kontemplowanie skały – niekoniecznie uruchamia jakiś proces myślowy. Peirce, opisując czynność myślenia, do której powinny skłaniać nas nawet proste znaki, niemal topi czytelnika w przykładach. Znamienne jest wydarzenie z życia, opis zachowania jego rodzonego brata w sytuacji niespodziewanej, zagrażającej czyjemuś życiu. Brat Peirce’a przeanalizował śmierć pewnej znanej damy, żony wybitnego poety, która lakując woskiem pamiątki, zaprószyła ogień i w okamgnieniu spłonęła. Być może przeczytał o niej w kronice kryminalnej, dzięki temu uratował inną damę, która znalazła się w sytuacji podobnego zagrożenia.
Pamiętam, że byłem jeszcze chłopcem, a mój brat Herbert, obecnie pracownik naszej ambasady w Chrystianie był niewiele starszy, jak pewnego dnia, gdy siedzieliśmy z całą rodziną przy stole, parę kropli spirytusu z naczynia do gotowania lub grzejnika spadło na muślinową suknię jednej z dam i materiał się zapalił; wówczas mój brat momentalnie skoczył i umiejętnie oraz stosownie do okoliczności zrobił to, co należało zrobić. Zapytałem go później, skąd tak dobrze wiedział, co należało zrobić, a on mi odpowiedział, że od śmierci panny Longfellow często wyobrażał sobie szczegóły, jak należało się zachować w takim niebezpieczeństwie. Był to uderzający przykład rzeczywistego nawyku wytworzonego przez ćwiczenia w wyobraźni37.
Charles S. Peirce nazywa to właściwym użyciem znaków: pragmatyzmem. Takie użycie znaku może być opóźnione w czasie lub pozostać na zawsze tylko w dyspozycji myśliciela, ale jest najbardziej wartościowe. W wypadku Herberta Peirce’a była to wiedza o żywiole ognia przełożona na precyzyjne działanie, czyli natychmiastowe okiełznanie zagrożenia, stłumienie go w zarodku. Herbert musiał wcześniej zbudować w swoim umyśle zapośredniczenia dla rzeczywistości, które pozwalają ją lepiej rozumieć i na nią wpływać. Między drobnym płomykiem a pożarem jest wiele etapów pośrednich, a poznawszy tę pośredniość, nie chcemy obserwować zagrażającemu życiu żywiołu.
Bez operowania znakami może bylibyśmy bliżsi naturze, może bylibyśmy szczęśliwsi – jak uczy ekologia – ale kultura nie rozwinęłaby się tak wspaniale. Ekolodzy lubią zapominać o złych stronach natury, na przykład agresji potrzebnej zwierzętom do przeżycia, która przemieniona przez ludzi w znaki może się oczywiście potęgować, lecz może również ulegać sublimacji. Podobno ludzie oczytani rzadziej popełniają przestępstwa kryminalne. Przede wszystkim znaki pozwalają odkryć wiele zagadek, w tym zagadek natury.
Paradoksalnie – warunkiem właściwego sądu jest odrzucenie przeszłości, jak podaje Kurs językoznawstwa ogólnego:
dla mówiącego następstwo faktów w czasie jest nieistotne: stoi on w obliczu pewnego stanu. Tak samo językoznawca, chcąc zrozumieć ten stan, musi odrzucić wszystko, co do niego doprowadziło, i pominąć zupełnie diachronię. Aby przeniknąć do świadomości mówiących, musi on odrzucić całkowicie przeszłość. Interwencja historii może tylko zafałszować jego sąd38.
Odrzucenie przeszłości to nie rezygnacja z nauki historii. Nie chodzi o odrzucenie danych zawartych w przeszłości, to bowiem skazuje nas na bezmyślną powtarzalność błędów i symptomów. Chodzi o umiejętność szybkiego przesuwania się zarówno w czasie, jak i w przestrzeni, co umożliwiają nam tylko znaki.
Semiotyczne odrzucenie historii to odrzucenie ilościowej diachronii skoncentrowanej na zbieraniu danych i zwrócenie uwagi na synchronię, na związki strukturalne. Wynalazek Ferdinanda de Saussure’a z Kursu językoznawstwa ogólnego – dwóch osi języka jako diagramu ustanawiającego wszystkie możliwe związki między znakami – dał humanistyce zupełnie nowe możliwości rozwoju.
Ze wszystkich jednak porównań, jakie tylko możemy sobie wyobrazić, najbardziej wymowne jest porównanie gry języka z partią szachów. Tu i tam mamy do czynienia z systemem wartości i jesteśmy świadkami ich modyfikacji. Partia szachów jest niejako sztuczną realizacją tego, co język ukazuje nam w postaci naturalnej39.
Znaki są jak figury szachowe, i to w nieustającym ruchu. „Zdrową” dynamikę dychotomii język – rzeczywistość, znak – odniesienie, signifiant – signifié przywraca najpierw semiotyka Charlesa S. Peirce’a, następnie zaś strukturalizm, a ściślej Kurs językoznawstwa ogólnego Ferdinanda de Saussure’a. Język wymyka się zarówno podmiotowi, jak i przedmiotowi, ponieważ nie można nazwy czy pojęcia na stałe przypisać do jakiegoś fragmentu świata. Z drugiej strony język jest precyzyjną strukturą umożliwiającą sensowną grę w znaczenia. Dychotomia synchronii i diachronii języka wprowadza w filozoficzne rozważania o bycie semiotyczną jakość: znak. Znaki są zarówno przedmiotowe, jak i podmiotowe, zmienne (diachroniczne) i niezmienne (synchroniczne), a język to szczególny system, decydujący nie tylko o myśleniu, ale także o statusie rzeczywistości – czy odczytamy jej znaczenie i wykorzystamy daną sytuację na własną korzyść, czy tego nie zrobimy. Nie po to znaczymy rzeczywistość, żeby natychmiast wydać o niej sąd, lecz po to, żeby ją zrozumieć, żeby się w niej odnaleźć. Zrozumienie wypływa z namysłu, który nie zamyka problemu, ale odziewa go w nośną szatę znaków, aby lepiej rozwiązywać zagadki rzeczywistości.
Starożytny medyk i filozof Sekstus Empiryk – przedstawiciel szkoły metodycznej, która nie wierzyła w prymat poznania bezpośredniego – wskazywał potrzebę poznania prawdziwych przyczyn chorób przez obserwację ich objawów40. Twierdził, że każdy dowód naukowy obarczony jest błędem regressus ad infinitum, czyli cofania się w nieskończoność. Chcąc uzasadnić jakieś twierdzenie, musimy wyjść z pewnych przesłanek, a te z kolei same będą wymagały dowodu i tak dalej. Dlatego na początku musimy przyjąć pewne założenia i się ich trzymać. W przyjmowaniu wstępnych założeń mamy dość dużą dowolność. Eliminacja „wstępnych założeń” prowadzi do błędnego koła, musimy zatem jakieś przyjąć. Sekstus Empiryk odnosił tę refleksję do diagnozowania choroby. Dobry lekarz dzięki przyjętym założeniom diagnozuje szybko, ale nie wyklucza pomyłki. Diagnoza powinna być szybka, lecz otwarta na zmiany, a leczenie – proporcjonalnie wolniejsze, dotyczy bowiem całego organizmu, nie zaś symptomów, które wskazują jakiś organ czy konkretną jednostkę chorobową. Mogą wskazywać błędnie, na przykład chorobę wtórną, a nie główne źródło problemu. Poza tym nie można wskazać choroby „samej w sobie” jako przeciwieństwo „zdrowia samego w sobie”, tylko chore miejsce (dziś możemy dodatkowo wskazać/oznaczyć wirusy). Tak samo nie można wskazać dobra samego w sobie i tym podobnych wartości.
Podsumowując, tylko te znaki, które w pewien sposób odnoszą się do rzeczy powszechnie ważnych, są dla nas interesujące, a nie znaki takie jak „kamień”. Chyba że będzie to czarny kamień z tajnego głosowania w sprawie czyjegoś życia lub czyjejś śmierci.
5 R. Barthes, Mitologie, tłum. A. Dziadek, Warszawa 2000, s. 244.
6 M. Bojarski, Niezwykły przypadek Hellen Keller, https://www.ksiszkola.pl/products/niezwykly-przypadek-hellen-keller .
7 Por. A. Kłosiński, R. Nawrot, Dlaczego mój pies płacze, „W Drodze” 2017, nr 526, http://www.miesiecznik.wdrodze.pl/?mod=archiwumtekst&id=16296#.X3SS_TrVK70 .
8 Semiotyczne rozumienie znaku według Charlesa S. Peirce’a rozwinę w rozdziale czwartym.
9 Por. T. Todorov, Symboliczność i interpretacja..., s. 125–129.
10 Jerzy Pelc (1924–2017) – polski filozof, semiotyk i logik.
11 Por. J. Pelc, Wstęp do semiotyki, Warszawa 1982, s. 21–22.
12 Tamże, s. 50–55.
13 R. Barthes, Wykład, tłum. T. Komendant, „Teksty” 1979, nr 5, s. 18.
14 O tym napiszę w następnym podrozdziale.
15 Jean Baudrillard (1929–2007) – francuski socjolog i filozof kultury.
16 J. Baudrillard, Ameryka, tłum. R. Lis, Warszawa 1998, s. 65.
17 Tenże, Precesja symulakrów, tłum. T. Komendant, Postmodernizm. Antologia przekładów, wybór i oprac. R. Nycz, Kraków 1996, s. 181.
18 Por. Platon, Państwo, ks. VII.
19 J. Baudrillard, Precesja symulakrów..., s. 189.
20 Ekonomicznej maszyny, generującej bowiem zyski – na przykład Disneyland opisany w Precesji symulakrów Baudrillarda służy głównie temu celowi.
21 Por. M.P. Markowski, Baudrillard: słownik, J. Baudrillard, Ameryka..., s. 189–192.
22 Por. A. Doda-Wyszyńska, Pułapki przedstawienia. Filozofia przez pryzmat praktyk montażu pojęć, Poznań 2016.
23 R. Barthes, Mitologie..., s. 288.
24 T. Todorov, Symboliczność i interpretacja..., s. 24.
25 Relewancja to związek logiczny znaku z rzeczą, który powstaje przez wyodrębnienie w opisie języka elementów i cech istotnych dla komunikatywnej funkcji języka. Możemy uznać go za odpowiednik poziomu Drugiego u Peirce’a.
26 T. Todorov, Symboliczność i interpretacja..., s. 22.
27 Por. tamże, s. 23–25.
28 D. Wilson, Relewancja a interpretacja tekstów literackich, https://www.researchgate.net/publication/283116747_Relewancja_a_interpretacja_tekstow_literackich .
29 Tamże.
30 R. Barthes, Wykład..., s. 12.
31 Por. zwłaszcza podrozdział Pułapki komunikacji .
32 Por. podrozdział Pragmatyzm a błędy w rozumowaniu .
33 Por. podrozdział Semiologia jako odpowiedź na mity .
34 Por. podrozdział Eksplozja w kulturze .
35 Por. E.A. Poe, Zabójstwo przy Rue Morgue, tegoż, Opowieści kryminalne i tajemnicze, tłum. S. Wyrzykowski, Poznań 2012.
36 Serial Columbo był wyświetlany w Stanach Zjednoczonych w latach 1968– –1978 i 1989–2003, główną rolę grał Peter Falk.
37 Ch.S. Peirce, Pragmatyzm, tegoż, Zaniedbany Argument i inne pisma z lat 1907–1913, tłum. S. Wszołek, Kraków 2005, s. 34 .
38 F. de Saussure, Kurs językoznawstwa ogólnego, tłum. K. Kasprzyk, Warszawa 1991, s. 105.
39 Tamże, s. 112.
40 Por. J. Pelc, Wstęp do semiotyki…, s. 56–57.Spis treści
Wstęp
1. Co to jest znak? Znaki ważne i nie-ważne
Trójkąt znaku
Anty-znaki i znaki
Bądź detektywem!
2. Wprowadzenie do dyscypliny
Struktura języka a rozumienie rzeczywistości
Zakres semiotyki. Semiotyka a językoznawstwo
Semiotyka jako metoda myślenia
3. Kod – komunikat – komunikacja (Umberto Eco)
W poszukiwaniu Ur-Systemu, czyli pewności pośród znaków
Pułapki komunikacji
Dzieło sztuki jako idiolekt
4. Pragmatyzm myślenia (Charles S. Peirce)
Relacje w obrębie znaku
Pragmatyzm a błędy w rozumowaniu
Charlesa S. Peirce’a zerwanie z paradygmatem scjentyzmu
5. Semiotyczna koncepcja mitu (Roland Barthes)
Opresyjność języka i lekarstwo – literatura
Semiologia jako odpowiedź na mity
System mody – najdoskonalszy system społeczny
6. Semiotyka kultury (Jurij Łotman)
Semiotyczny mechanizm kultury
Przewodnia rola sztuki w kulturze
Eksplozja w kulturze
7. Medium znaku. Semiotyka a konstruktywizm
Dekonstrukcja znaku
Mapa systemu gry społecznej
Walka z systemem i ideologią
Bibliografia
Indeks osób