Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

  • Empik Go W empik go

Poezje - ebook

Format:
EPUB
Data wydania:
1 stycznia 2015
24,90
2490 pkt
punktów Virtualo

Poezje - ebook

Wybór wierszy z bogatego dorobku jednego z trzech wieszczy narodowych, autora „Kordiana”, „Balladyny” i „Beniowskiego”.

Utwory Juliusza Słowackiego były zgodne z duchem epoki i ówczesną sytuacją narodu polskiego. Poeta podejmował w nich istotne problemy związane z walką narodowowyzwoleńczą, z przeszłością narodu i przyczynami niewoli, ale także poruszały uniwersalne tematy egzystencjalne. Jego twórczość liryczna, zebrana w tomie „Poezje”, wyróżniała się mistycyzmem, wspaniałym bogactwem poetyckich przenośni i języka. Jako liryk zasłynął pieśniami odwołującymi się do Orientu, źródeł ludowych i słowiańszczyzny. Był poetą nastrojów, mistrzem operowania słowem.

Kategoria: Poezja
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7903-613-4
Rozmiar pliku: 2,2 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Spis treści

Utwory młodzieńcze z lat 1826–1829

Sonet

Sonety

Piosnka dziewczyny kozackiej

Matka do syna

Poezje patriotyczne

Hymn

Oda do wolności

Pieśń legijonu litewskiego

Paryż

Duma o Wacławie Rzewuskim

Grób Agamemnona

Na sprowadzenie prochów Napoleona

Pogrzeb kapitana Meyznera

Sowiński w okopach Woli

Utwory liryczne i wiersze drobne z lat 1832–1842

Godzina myśli

W sztambuchu Marii Wodzińskiej

Rozłączenie

Stokrótki

Chmury

Ostatnie wspomnienie. Do Laury

Przeklęstwo. Do***

Sumnienie

Rzym

Hymn o zachodzie słońca na morzu

Rozmowa z piramidami

Do A M

Do Zygmunta

W albumie E. hr. Krasińskiej

Do pani Joanny Bobrowej

Tak mi, Boże, dopomóż

Testament mój

Wiersze z lat 1843–1849

W pamiętniku Zofii Bobrówny

Do Ludwiki Bobrówny

Do pastereczki siedzącej na Druidów kamieniach w Pornic nad oceanem

Matecznik

Zachwycenie

Vivat Poznańczanie!

Uspokojenie

Wspomnienie Pani De St. Marcel z domu Chauveaux

Do Franciszka Szemiotha

Sen z 30 na 31 stycznia 1847 r.

Do autora Skarg Jeremiego

Do hr. Gustawa Ol podziękowanie za wystrzyżynkę z gwiazdeczką i Krzemieńcem

Do Ludwika Norwida

Proroctwo

Do matki

Utwory młodzieńcze z lat 1826–1829

Sonet

Już północ – cień ponury pół świata okrywa,

A jeszcze serce zmysłom spoczynku nie daje,

Myśl za minionym szczęściem gonić nie przestaje,

Westchnienie po westchnieniu z piersi się wyrywa.

A choć znużone ciało we śnie odpoczywa,

To myśl znów ulatuje w snów i marzeń kraje,

Goni za marą, której szczęściu niedostaje,

A dusza przez sen nawet drugiej duszy wzywa.

Jest kwiat, co się otwiera pośród nocy cienia

I spogląda na księżyc, i miłe tchnie wonie,

Aż póki nie obaczy jutrzenki promienia.

Jest serce, co się kryjąc w zakrwawionym łonie,

W nocy tylko oddycha, w nocy we łzach tonie,

A w dzień pilnie ukrywa głębokie cierpienia.Sonety

I

Ledwo słońce na wschodzie odsłoni swe lica,

Ledwo spojrzy po cichej, samotnej dolinie,

Mgła się mieni w łzy róży i na kwiaty spłynie,

Chyli się pod perłami różą krasnolica.

Zaledwo w serce moje spojrzała dziewica,

Ledwom zaczął żyć dla niej i dla niej jedynie,

Szczęście w łzy się zmieniło, mgła omamień ginie,

Błyszczy gorzkimi łzami zalana źrenica.

Luba! szczęścia nie znajdzie, kto w twym serce skona,

I moich cierpień nigdy wątek się nie skończy;

Bo chociaż lotnym skrzydłem czas przeminie rączy,

Choć nasze dusze przejdą do wieczności łona,

Gdy twoja tak spokojna, moja tak zwichrzona,

W niebie się nawet dusza z duszą nie połączy.

II

Zwarzyła jesień kwiaty nad brzegiem strumyka,

Wiatr szumiąc zeschłych liści tumanami miota;

Błyszczy dąb koralowy, błyszczy brzoza złota,

A jaskółkę wewnętrzny niepokój przenika.

Już czas lecieć – gdzie? w sercu znajdziesz przewodnika.

Już czas lecieć, wewnętrzna uczy cię tęsknota.

Siedzi smutna nad gniazdem, skrzydełkiem trzepota,

Zrywa się – podleciała – mignęła i znika.

Jaskółka miała wrócić, nim zefir zawionie,

Pod strzechę, której nieraz doznała opieki,

Lecz ją w przelocie morskie pochłonęły tonie.

Lauro – ja nieszczęśliwy, idąc w kraj daleki

Myślę, że wrócę kiedyś spocząć na twym łonie...

Próżne marzenia! – żegnam, żegnam cię na wieki.

III

Duszo! Śpij duszo moja, coś cierpiała tyle,

Twój Anioł cię opuścił i szczęście się zmienia.

Śpij! ach śpij duszo moja, dopóki z uśpienia

Nieśmiertelny głos Boga nie wyrwie cię mile.

Śpij serce, już dla ciebie znikły szczęścia chwile,

I na cóż się masz budzić na same cierpienia?

Śpij lutni! próżne, próżne twoje smutne brzmienia,

Ja sam zasnę niedługo w głębokiej mogile.

Tak wędrowiec grożącej śmierci niedaleki

Choć już do dna wychylił trucizny napoje,

Jednak długo się męczy, nim zawrze powieki.

Ja, co piłem tak słodkie, zgubne szczęścia zdroje,

Piłem śmierć z rozkosz czary i zasnę na wieki!

Lecz nim zasnę – ach biedne, biedne serce moje!

IV

Czyliż kto duszy mojej wrócić szczęście zdoła?

Czyliż kiedy z łez gorzkich oschnie ma źrenica?

Ta, którą tak kochałem, anielska dziewica

Litością już nie spędzi smutków z mego czoła.

Może kiedyś na łonie innego anioła

Czoło moje rozjaśni szczęścia błyskawica;

Lecz szczęście to nie potrwa! znów ściemnieją lica

A serce chwil przeszłości z rozpaczą zawoła.

Choć róża raz na wiosnę kwitnie i opada,

Zdarza się, że w jesieni znowu się rozwija,

Lecz wtenczas taka wątła, wysilona, blada.

Tak choć szczęście nie wraca, gdy raz człeka mija,

Czasem przed zgonem uśmiech na licu osiada,

Ale i w tym uśmiechu już się śmierć przebija.

1827 r., WilnoPiosnka dziewczyny kozackiej

I

Dzisiaj, i co dnia, z blaskiem miesiąca

Idę w las krętą drożyną,

Wybieram kwiat ten z kwiatów tysiąca,

Nad którym rosła brzoza płacząca,

Nad którym łzy moje płyną.

Jak z obłąkanej ludzie się śmieją,

Nie znają ciężkiej mej straty;

Ja zbieram kwiaty – kwiaty więdnieją,

Ja znowu idę po kwiaty.

II

Nieraz łza płynie gorzka, ukryta,

Bo ciężkiej płaczę ja zguby;

Patrz, oto róża polna rozkwita,

Biała konwalia z różą uwita.

Mój drogi! drogi! mój luby!

Czy na ślub śpieszysz, czy tam w kościele

Czekają druhy lub swaty?

Ach!... kwiaty zwiędły – nie na wesele,

Ja zawsze idę po kwiaty.

III

Nie od rycerskiej zginął on stali –

Wznieśli mogiłę wysoką,

A ile garści piasku sypali,

Tyle mu przekleństw z piaskiem posłali –

Mój luby, śpi on głęboko.

Przekleństw nie słyszał, nie słyszał płaczu,

Nikt nie wdział żałobnej szaty,

Piasek pokrywa grób na tułaczu –

Ja co dzień idę po kwiaty!

Warszawa, 28 grudnia 1829 r.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij