- W empik go
Poezje - ebook
Poezje - ebook
Wybór „Poezji” wieszcza narodowego pokazuje go nie tylko jako twórcę wielkich dzieł na czele z „Dziadami”, lecz także jako autora znakomitych krótkich form poetyckich.
Mickiewicz debiutował wierszem „Zima miejska” na łamach „Tygodnika Wileńskiego” w 1818 r. Ten najwcześniejszy okres twórczości zwykło się określać mianem okresu wileńsko-kowieńskiego. Trwał on do 1824 r. Poeta głosił wówczas sceptycyzm poznawczy i wolę racjonalnego poznania. Wynika z tego, że osobowość i światopogląd młodego Mickiewicza – podobnie jak zresztą młodego Słowackiego – dorastały w uwielbieniu literatury klasycznej.
W 1820 r. poeta opublikował „Odę do młodości” – utwór przynależący jeszcze do poetyki postklasycyzmu, ale wyłamujący się z ideałów oświecenia. Oda nawoływała do czynnej walki, wyrażała wiarę w moc rewolucyjnego przekształcania rzeczywistości, siłę młodości i zbiorowości.
W 1822 r. Mickiewicz wydał zbiór „Ballad i romansów” uznawany powszechnie za dzieło oficjalnie rozpoczynające epokę romantyzmu w Polsce. Sporo kontrowersji wywołała otwierająca cykl ballada „Romantyczność”, która szokowała współczesnych śmiałym przedłożeniem ludowości nad postęp cywilizacyjny, kreacją nowego typu wzoru moralnego (młoda wiejska dziewczyna zdradzająca skrajną nierównowagę emocjonalną) oraz dość jednostronnie odczytywaną krytyką ówczesnego autorytetu naukowego.
Kategoria: | Poezja |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7903-653-0 |
Rozmiar pliku: | 2,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Wiersze filomackie
Zima miejska
Oda do młodości
Pieśń Filaretów
Do Joachima Lelewela
Ballady i romanse
Pierwiosnek
Romantyczność
Świteź. Ballada. Do Michała Wereszczaki
Świtezianka. Ballada
Rybka. Ballada (ze śpiewu gminnego)
Powrót taty. Ballada
Kurhanek Maryli. Romans (myśl ze śpiewu litewskiego)
Do przyjaciół posyłając im balladę „To lubię”
To lubię. Ballada
Rękawiczka. Powiastka (z Szyllera)
Pani Twardowska. Ballada
Tukaj albo Proby przyjaźni. Ballada we czterech częściach
Lilije. Ballada (z pieśni gminnej)
Dudarz. Romans (myśl z pieśni gminnej)
Wiersze z lat 1822–1824
Do M***
Sen (z Lorda Byrona)
Poezje okresu rosyjskiego
Popas w Upicie (zdarzenie prawdziwe)
Pchła i rabin
Przyjaciele
Zając i żaba (z Lafontaine’a)
Niepewność
Sonety odeskie
I. Do Laury
VIII. Do Niemna
XV. Dzieńdobry
XVI. Dobranoc
XVII. Dobrywieczór
XXII. Ekskuza
Sonety krymskie
Dedykacja
I. Stepy Akermańskie
II. Cisza morska. Na wysokości Tarkankut
III. Żegluga
IV. Burza
V. Widok gór ze stepów Kozłowa
VI. Bakczysaraj
VII. Bakczysaraj w nocy
VIII. Grób Potockiej
IX. Mogiły haremu
X. Bajdary
XI. Ałuszta w dzień
XII. Ałuszta w nocy
XIII. Czatyrdah
XIV. Pielgrzym
XV. Droga nad przepaścią w Czufut-Kale
XVI. Góra Kikineis
XVII. Ruiny zamku w Bałakławie
XVIII. Ajudah
Inne utwory z okresu krymskiego
Sonet
Ugolino (wyjątek z „Boskiej komedii”)
Przypomnienie (z Aleksandra Puszkina)
Czaty. Ballada ukraińska
Trzech Budrysów. Ballada litewska
Szanfary. Kasyda z arabskiego
Farys. Kasyda na cześć Emira Tadż-ul-Fehra ułożona
Poezje okresu rzymsko-drezdeńskiego
Do***. Na Alpach w Splügen 1829
Do matki Polki. Wiersz pisany w roku 1830
Rozmowa wieczorna
Rozum i wiara
Ucieczka. Ballada
Reduta Ordona. Opowiadanie adiutanta
Śmierć pułkownika
Nocleg
.
Poezje okresu parysko-lozańskiego
Chłop i źmija (bajka z Lafontaine’a)
Lis i kozioł
Król chory i lisy
Trójka koni
Tchórz na wyborach
Żaby i ich króle
Osieł i pies
Koza, kózka i wilk (z Lafontaine’a)
Żona uparta
Zdania i uwagi z dzieł Jakuba Bema, Anioła Ślązaka (Angelus Silesius) i Sę-Martena
Widzenie
Żal rozrzutnika
Do B... Z...
Wiersze filomackie
Zima miejska
Przeszły dżdże wiosny, zbiegło skwarne lato
I przykre miastu jesienne potopy,
Już bruk ziębiącą obleczony szatą,
Od stalnej Fryzów nie krzesany stopy.
Więzieni słotą w domowej katuszy,
Dziś na swobodne gdy wyjrzem powietrze,
Londyński pojazd tarkotem nie głuszy
Ani nas kręgi zbrojnymi rozetrze.
Witaj! narodom miejskim pora błoga,
Już i Niemeńców, i sąsiednich Lechów
Tu szuka ciżba, tysiącami mnoga,
Zbiegłych Dryjadom i Faunom uśmiechów.
Tu wszystko czerstwi, weseli, zachwyca,
Czy ciągnę tchnienie, co się zimnem czyści,
Czy na niebieskie zmysł podniosę lica,
Czyli się śnieżnej przypatruję kiści;
Jedna z nich pływa w niepewnym żywiole,
Druga ciężarem sporsza już osiadła;
Tą wiatr poleciał stwardniałe kryć role
Albo pobielić Wiliji źwierciadła.
Lecz kogo sioło dzisiejsze uwięzi.
Zmuszony widzieć łyse gór wiszary,
Grunt dziki, knieję nagimi gałęzi
Niesilną zimne podźwignąć ciężary –
Taki, gdy smutna ciągnie się minuta,
Wreszcie zmieniony kraj porzuca z żalem
I dając chętnie Cererę za Pluta,
Pędzi wóz ku nam ciężarny metalem.
Tu go przyjmują gościnne podwoje,
Rzeźbą i farbą odziany przybytek,
Tutaj rolnicze przepomina znoje
W pieszczonym gronie czarownych Charytek.
Na wsi, zaledwie czarna noc rozrzednie,
Każe wraz Ceres wczesny witać ranek,
Tu, chociaż słońce zajmie nieba średnie,
Śpię atłasowym pod cieniem firanek.
Lekkie nareszcie oblókłszy nankiny,
Modnej młodzieży przywoływam koło;
Strojem poranne zbywamy godziny
Albo rozmową bawim się wesołą.
Ten, w śniący kryształ włożywszy oblicze,
Wschodnim balsamem złoty kędzior pieści,
Drugi stambulskie oddycha gorycze
Lub pije z chińskich ziół ciągnione treści.
A kiedy chwila dwunasta nadbieży,
Wraz do śliskiego wstępuję powozu,
Sobol lub rosmak moje barki jeży
I suto zdobiąc nie dopuszcza mrozu.
Na sali, orszak przywitam wybrany,
Wszyscy siadają za biesiadnym stołem,
W kolej szlą pełne smaków porcelany
I sztucznym morzą apetyt żywiołem.
Pijemy węgrzyn, mocny setnym latem,
Wrą po kryształach koniaki i pącze,
Płci piękna gasi pragnienie muszkatem,
Co dając rzeźwość, myśli nie zaplącze.
A gdy się trunkiem zaiskrzą źrenice,
Dowcipne, czułe wszystkim płyną słowa,
Niejeden uwdzięk zarumieni lice,
Niejedna wzrokiem zapala się głowa.
Nareszcie słońce zniżone zagasło,
Rozsiewa mroki dobroczynna zima,
Boginie dają do rozjazdu hasło,
Zagrzmiały schody i już gości nié ma.
Którzy są z szczęściem poufali ślepem,
Pod twój znak idą, królu Faraonie.
Lub zręczni lekkim wykręcać oszczepem,
Pędzą po suknach wytoczone słonie.
A gdy noc ciemne rozepnie zasłony
I szklannym światłem błysną kamienice,
Młodzież, dzień kończąc wesoło spędzony,
Tysiączną sanią szlifuje ulice.Hej, radością oczy błysną
I wieniec czoła okrasi.
I wszyscy się mile ścisną:
To wszyscy bracia! To nasi!
Pochlebstwo, chytrość i zbytek
Niech każdy przed progiem miota,
Bo tu wieczny ma przybytek
Ojczyzna, nauka, cnota.
Braterstwa ogniwem spięci,
Zdejmijmy z serca zasłonę,
Otwórzmy czucia i chęci.
Święte, co tu objawione!
Tu wspólne koją cierpienia:
Przyjaźń, wesołość i pienia.
Ale kto w naszym jest gronie,
Śród pracy czy śród zabawy,
Czy przy pługu, czy w koronie,
Niechaj pomni na Ustawy!
Pomni na przysięgę swoją
I w każdej chwili żywota
Niechaj mu na myśli stoją:
Ojczyzna, nauka, cnota.
Dojdziemy, choć przykrą drogą,
Gdy brat bratu rękę poda,
Bo nam i nieba pomogą,
I męstwo, praca i zgoda!
To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.