- W empik go
Poezje zebrane - ebook
Poezje zebrane - ebook
Maria Pawlikowska-Jasnorzewska, polska poetka oraz dramatopisarka, debiutowała trzema wierszami w „Skamandrze” (1922), z którego środowiskiem związała się na kolejne lata. Była poetką miłości – opisywała ją w bezpośredni i naturalny sposób. Ceniła atmosferę i język codzienności. Jej poezja często wykonywana była w formie piosenek, między innymi przez Ewę Demarczyk, Czesława Niemena czy Krystynę Jandę.
Kategoria: | Poezja |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8217-942-2 |
Rozmiar pliku: | 2,8 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
HISTORIA O CZAROWNICACH
Świeciły trzy księżyce,
Leciały trzy czarownice.
Leciały z daleka po niebieskich drogach,
czasem ginęły w chmurze –
– a na Łysej górze
diabeł, diabeł na nie czekał,
o złotych rogach.
Jedna miała rudy włos,
na czarnej miotle leciała w skos.
Hej! Hej! Hej! Hej!
Druga, jak ćma siwa,
trzymała się ożoga
półżywa –
Hej! Hej! Hej! Hej!
A trzecia nieboga,
podobna do białej jaskółki;
miała złociste włosy, na nich wieniec z witułki
rwanej o północku na łące
w miesięcznej poświacie.
Miała usta czerwone, ciało kocim sadłem świecące
i oczy płonące cierpieniem upadłem.
Jechała na łopacie.
Hej! Hej! Hej! Hej!
Na Łysej górze, pod cieniem trzech krzyży,
diabeł zasiadł posępny przy ognisku czerwonem,
owinął się ogonem,
rękami objął kopyta
i czarownic się pyta:
tej, której włos ryży,
tej, co siwa trzęsąca
i tej, która srebrniejsza niźli talerz miesiąca: –
Za co go kochają –?
I rzecze ta ryża ruda:
„Kocham cię szatanie,
miłują cię me usta za twe całowanie,
za szaleństw cuda.
Tyś mąż!
Kto cię zaznał ten twój!
Ramieniem mnie zwiąż
i zawsze przy mnie stój!
Wszystko jest kłamstwem w świecie, prócz twego uścisku,
on jest trójkątem w gwieździe Salomona,
ku niemu lecę jak błyskawica
w drzew nocnym szumie, w nietoperzy pisku,
ja, czarownica szalona!”
– I rzecze ta stara siwa,
brzydka jak płaz:
„Ciało moje – pusta płachta,
skarby z niej wykradł mi czas.
Tak to bywa.
Kochali mnie księża, szlachta,
królowie, pany, sam Bóg!
Dziś jam zdeptana siłą młodych nóg,
jako szczypawka lub skorek,
i jeno dla ciebie jeszcze skarb zawiera
mój pusty worek.
Nocą gdy księżyc prószy
przychodzisz ku mnie –
stajesz u wezgłowia
i chciwymi rękami w ciała mego trumnie,
szukasz pięknej jak kwiat złotogłowia mej duszy.
Ty jeden, jeden jeszcze chcesz czegoś ode mnie.
Więc wlokę się za tobą w niepowrotne ciemnie,
i kocham cię, kocham szatanie
za łaskę twoją: – cudne pożądanie!”
– Szatan milczy, gładzi brodę,
Na trzeciej czarownicy spogląda urodę
i wzywa ją do siebie, sadza na kolanach,
– jałowiec trzaska w polanach.
I płyną ciche słowa, smutne jak śpiew łabędzi:
„Tęsknota mnie tu pędzi,
tęsknota wichrowa
i żałość bez miary. –
Zdradził mnie Jasiek jedyny.
– Ty mi dochowaj wiary
i nie krzywdź mnie bez winy.
Za miłość zapłać miłością,
za pożądanie pragnieniem, –
choć jesteś jeno ciemnością
i Bożym cieniem. –
Zabierz mnie do domu,
nie daj mnie nikomu,
ani ludziom, ani bogom,
przyjaciołom, ani wrogom,
gdyż nigdy nie słyszano,
nigdy nie mówiono,
by diabeł, diabeł rzucił duszę potępioną!”
Na Łysej górze czernią się trzy krzyże
tańczą w koło widma białe i cienie chyże.
Hej! Hej! Hej! Hej!
MGŁY I ŻURAWIE
Pilnujcie, pilnujcie, ostatnich dni lata,
kiedy jeszcze zielone bije zegar chwile,
w które się już nieżywy karmin gęsto wplata...
Kobieto włóż maskę i skrzydła motyle
i biegaj i szukaj trwożliwie, ciekawie,
w chińskim pawilonie i w szpalerów cieniu –
(a mgła się już wznosi... Żurawie!!! Żurawie!!!)
gdzie oczy wołające ciebie po imieniu? –
Pilnujcie, pilnujcie ostatnich dni lata,
gdy zielone wachlarze drzew migocą złotem. –
O kobieto przecudna, kobieto bogata,
szukaj za jaworami, za różanym płotem, –
pytaj się pawiookich wód w okrągłym stawie,
gdy jęk wichru przepływa przez trzcin pióropusze –
(a mgła się już wznosi – Żurawie!! Żurawie!!)
gdzie usta, które miały całować twą duszę??
SEN
Iść przez sen ku tobie
w twe słodkie ręce obie...
przez pola długie ogromnie
sadzone w rzędy doniczek...
samych niebieskich konwalii
i szafirowych goryczek...
...przejść przez jezioro nieduże
zrobione z drewnianej balii...
i trochę nieprzytomnie
iść dalej przez bór ciemny, w którym kwitną róże,
lecz w którym się nie pali ani jedna świeca...
gdzie straszy stary niedźwiedź dziecinny z za pieca
dziś przerobiony na kota...
I widzieć w oddali już twoją psią budę
z kryształu, blachy i złota...
przedrzeć się z trudem poprzez dziwną grudę...
i jeszcze ten rów przebyć...
– potknąć się – i już nie być.
CZAS KRAWIEC KULAWY
Czas jak to Czas, krawiec kulawy,
z chińskim wąsem, suchotnik żwawy,
coraz to inne skrawki przed oczy mi kładzie,
spoczywające w ponurej szufladzie.
Czarne, bure, zielone i wesołe w kratki,
to zgrzebne szare płótno, to znów atłas gładki.
Raz – coś błysło jak złotem,
zamigotało zielonym klejnotem,
zatęczyło na zgięciu,
zachrzęściło w dotknięciu...
Więc krzyknęłam: „Ach! z tego, z tego chcę mieć suknię!”
Lecz Czas, jak to Czas, zły krawiec, tak pod wąsem fuknie:
„To sprzedane do nieba – cała sztuka –
szczęśliwy, kto ten skrawek widział – niech większego szczęścia nie szuka”.
– To rzekłszy, schował prędko próbkę do szuflady,
a mnie pokazał sukno barwy – czekolady. – –
To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.