- W empik go
Poezye Anny L. Krakowianki - ebook
Poezye Anny L. Krakowianki - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 232 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Matka.
Tu przy mem sercu zaledwo zrodzone,
Dokąd tak spiesznie dziatki ulubione?
Dopiero słabe przetarłszy źrenice,
W pół rozmarzone, na w pół bytu sile,
Zdradzając drogich uczuć tajemnice,
Powiedzcie dokąd spieszycie tak mile?
Dzieci.
W świat matko, do lubych braci, –
Czas szybko ulata ginie;
Sekunda stwarza i traci,
Z sekund wiek za wiekiem płynie.
Dziś, jutro, czy za lat wiele,
Zawsze będziemy te same;
Los co innych wznosi śmiele,
Nam wzrostu położył tamę; –
Jakiemi tyś nas zrodziła,
Innemi stać się nie możem!
Czy nas pochłonie mogiła,
Czyli za skinieniem bożem,
Byt nasz roskwitnie szczęśliwy, –
Musim przebyć drogę świata,
By, nim głos zabrzmi straszliwy
Na czem spędziliście lata?
Mogli odpowiedzieć skromnie:
Spełniliśmy przeznaczenie,
Gdyż i nas drobne stworzenia,
Objął czas w swoje istnienie;
A czy uczci wiekopomnie
Czyli skaże na cierpienia,
Musim spełnić jego wolę,
W rozmaitości rzeczy kole. –
Matka.
Nagie bez zalet, jakich świat wymaga, –
Choć w sercu zapał niebiańskich uniesień,
Niezawsze dobre stanowi odwaga,
Czy niewidzicie jak chmurzy się jesień?
Wam tylko kwiatu użyczyły nieba,
Gdzie właśnie świata owocu potrzeba. –
Dzieci.
Kwiat owocu płód zamyka –
Rzucim go szlachetnej młodzi,
Choć ich powab prędko znika,
Owoc te stratę nagrodzi.
I dziewice w uczuć sploty,
Chcąc jaśnie podwyższyć wdzięki,
Przyjmą chętnie kwiatek cnoty,
Z życzliwej podany ręki. –
Natem wsparte przekonaniu,
Choć zapęd hamuje trwoga,
Lecz posłuszne rozkazania,
Lecim, lecim w imię Boga. –WIOSENNA WĘDRÓWKA.
Już ziemia Grenlandyi zrzuciła sukienki,
Już majowe po gajach rozczesuje włosy;
Śliczna Flora róż pękiem podwyższa jej wdzięki
Jutrzenka rankiem, myje ją miękiemi rosy. –
Wiosna! gdzie? – o nie w mieście – bo tam na kamienie,
Choćby obłoki wszystkie łzy swe wysączyły;
Zleją się tylko krople w nieczyste strumienie,
A głazy wyjźrą nagie jak od wieków były. –
Nie chyl dłoni po kwiatek, nierozjaśniaj wzroku,
Byś odżyła pięknością martwe wskrzesił czucie,
Skąpał duszę w anielskiej rozkoszy potoku;
Lecz wydobywszy tchnienia więzom i pokucie,
Rozpostrzej wolny oddech na lasy, na sioła,
Tam przyjazne każdemu najmilsze ponęty! –
Tu cię skowronek wita, tam kukułka woła,
Tu szeptami dziecięcia wabi strumyk kręty;
Wszak to matka przyroda szle swoje posłance,
Aby lubego zbiega przywabić do siebie,
Co się przed nią w kamienne omurował szańce,
W nich się ryje jak robak, w nich swe prochy grzebie, –
Ja zaś żegnam was dzisiaj posępne grobowce!
Gdyby można na zawsze ten wyraz wam rzucić,
I ukryć się w przyrody rozkoszne manowce;
Lecz żądaniem nad możność, czegóż się mam smucić?
Oto obecna chwila za wieki mi starczy,
Zwolna szybkie bieguny, bo już wzrok niesyty,
Wszystko naraz chce objąć w małej oka tarczy,
Niepokoi go z wnętrza zapał czucia skryty. –
Śmiało luby tułaczu zanurz się w przestrzeni,
Cudownej harmonii rozlicznych przedmiotów;
Nadsłuchuj w słodkiej ciszy jak muszka szepleni,
Rozważaj ile drobna mrówka ma przymiotów. –
Niby puszcza miejscami, – a tu jestestw życie
Odpowiada zamiarom najwyższej mądrości; –
Niby cisza, – a wszystko mówi z sobą skrycie,
Niby nuda, – a serca tlą ogniem miłości. –
Ustawiczny rozchowór choć pod listkiem trawki,
Zgina się jej grzbiet wietki olbrzymów ciężarem;
Jedne biegają szybko z wesołej zabawki,
Ciesząc się choć półdniowyra życia lubym darem; –
Inne żują, cieniuchne, pyłki niedojźrane,
Co jakby mchem młodzieńczym kwiateczki obsute,
Inne toczą korzonki ziemią przysypane,
Inne woniają miętę, balsamiczną rutę; –
A dalej, jakaż księga dziwów przyrodzenia!
Niech Bufon z Linneuszem w jej kartach szperają,
Ja widzę, czuję, myślę, tłumię zachwycenia,
Wszystkie naraz wzruszenia w duszę się zbiegają! –
Resztę zatapiam w źródle niepojętych rzeczy,
I nucę piosnkę z westchnień bez żadnych wyrazów;
Tyle objąć niezdolny jest rozum człowieczy,
Tyle zmieścić na sercu wspaniałych obrazów. –
Wierzę – czuję – i kocham, lecz nic niewiem zgoła,
Świat piękny – człek szlachetny – Bóg stworzyciel świata;
Dalej ciekawa, nad te nie wybiegam koła,
Próżny mozół dociekań, próżna czasu strata! –
Otóż już na piękności wpłynęliśmy morze, –
Po ramionach pagórków wsparły się obłoki;
Gdzie pojęcia dziecięcia kończy się przestworze,
Co jakby niebo ziemię trzymało za boki, –
A tam pod jego ścianą chatki się bieleją,
Dotykają ich codzień szczęśliwi mieszkańce,
Złudzenia! żal mi, – czemuż one nieistnieją?
Gdyby przecie gdzie były świata tego krańce, –
Może tam za morzami jak starzy twierdzili?
Niedozwolił geniusz dalej błędu szerzyć,
Już swą doczesną własność śmiertelni zwiedzili,
Niemogąc wyżej sięgać przystoi im wierzyć. –
O Czerno! już twe knieje przytulam do łona,
Witam was kilko – wieczne pustyni strażniki!
Tu ziemia waszym tylko cieniom poświęcona,
Pyszni się podczas skwaru miłemi chłodniki; –
Wy zwisła nad przepaścią, kamienistą drogą,
Podpieracie szczytami, aleby przechodzień
Śmiało po nadpowietrzne głazy wiodąc nogą,
Składał hołdy naturze, sztukę wielbił codzień. –
Wspomnienie! tu cześć oddaj Firlejowej szczątkom,
Tam w gęstwinie ukryte jej domku ułomki;
Co większym nad xiążęce urąga pamiątkom,
Dziwiąc cnoty przykładem odległe potomki; –
Dalej przez stromą ścieszkę na Karmelu górę,
Urocza cisza skromne zatula schronienie;
Tu pobożność zdziczałą łagodzi naturę,
Z rojem leśnych śpiewaków łącząc święte pienie. –
Już przestrzeń ukazała nowe okolice;
Ledwo ie myśl nieginie w piękności natłoku,
Przodem królowa wiosek, cudne Krzeszowice!
O jak przemawia razem i sercu i oku.
Czy tu raju ziemskiego subtelne odbicie?
Czy gienjusze sławne z Aladyna czasów,
Znieśli tu swe pajace, – w nich mieszkają skrycie;
Czy opuszczone bóstwa strumieni i lasów?
Tak jest, wszakże niebianka panuje tu sama. –
Zbiegły się więc Jej służyć, przewidywać chęci,
Wypieścić cnotom Ojca młodego Adama,
Co ma odległej w wieki zajaśnieć pamięci. –
Spieszcie się dobre bóstwa w rozpoczętym dziele;
Już mieścicie wspaniale starość niedołężną,
Już słabości wygoda miękie łoże ściele,
Kończcie jeszcze świątynię prawicą potężną.
Niech ozdobi te miejsca w godną siebie cechę,
Błyśnie znakiem zbawienia na przyległe strony,
By człek ułomny w dobrym bliską miał pociechę,
By Stwórca w niej codziennie był błogosławiony. –
Tu kres miłej wędrówce, bo już złote słońce,
Ostatni promień światu szle na pożegnanie;
I uznojone biegiem spocząć muszą gońce,
Skowronku! zbudź mnie wcześnie oglądać świtanie. –JESTEM KOBIETĄ.
Jestem Kobietą – o smutny wyroku!
Słabość, niewola, tylko mym udziałem,
Przeciwko którym bronię się łzą w oku,
A resztę w sercu utulam zbolałem..
Tyle uczucia, a władzy tak mało,
Wszystko męszczyzna objął w panowanie;
Zaledwo jeszcze nieszczęsnej zostało:
Skryta nienawiść, i skryte kochanie. –
Jestem kobietą, – ach!… jakaż mi chluba!
Ten bożek ziemi mym ojcem, mym bratem,
I gdy przez miłość zajdzie zmiana luba,
Mąż mój i mój syn, rządzić będą światem; –
Moje w ich czynach spełni się życzenie,
Me chęci onych mają bydź podnietą, –
Ja matki rodu pełnię przeznaczenie!…
Dzięki wam nieba ie jestem kobietą. –