Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Poezye religijne - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 listopada 2021
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Poezye religijne - ebook

Zbiór przepięknych wierszy o tematyce religijnej XIX-wiecznego znakomitego poety Karola Antoniewicza zawierający między innymi te oto utwory: Imię Jezus. Jezus w żłóbku. U stóp krzyża. Wianek krzyżowy. Droga życia. Tajemnica krzyża. Padół płaczu. Oddanie się Bogu. Chwała Maryi. Ave Maria! W kaplicy Matki Boskiej Bolesnej w Staniątkach. Wianeczek majowy. Najświętszej Bogarodzicy Maryi. Pieśń majowa. Pamiątka majowa. Pieśni błagalne. Modlitwa córki. Pragnienie nieba. Pieśń żalu. Do św. Józefa. Modlitwa za umarłych. Modlitwa wieczorna. Polscy patronowie. Święty Jacek. Święty Jan Kanty. Do św. Kunegundy. Poselstwo aniołka w niebie. Do matki na ziemi. Matka. Aniołek. Do Zbawiciela naszego. W Krzyżu cierpienie.

Kategoria: Wiara i religia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7639-294-3
Rozmiar pliku: 83 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

OD WYDAWCY.

Jednym, powiedzieć nie chcemy, z największych, ale bezwątpienia z najsympatyczniejszych, najlepiej umiejących do serca przemówić, polskich poetów z ostatnich lat kilkudziesięciu, jest O. Karol Antoniewicz. Poetą on we wszystkich swych pismach: w natchnionych kazaniach, w malowniczych obrazkach, kreślonych dla ludu polskiego, w rzewnych, taką serdeczną miłością Boga i ludzi ożywionych, listach; poetą, a jednocześnie gorąco, a rozumnie lud Polski miłującym Polakiem, natchnionym missyonarzem, apostołem w swych rymowanych pieśniach, hymnach, legendach.

Treść wszystkich tych poezyj zawsze wyższa i głębsza; i tych nawet, które układał jako młodzieniec, gdy jeszcze twarda szkoła cierpienia nie otworzyła przed nim tajemnic życia, nie wypisała głównego motta życia i pieśni: «Cierpieć i kochać!» Forma w utworach młodzieńczych czasem chropowata; znać z niej, że w tym czasie niemiecki język lepiej był znany Antoniewiczowi, niż polski, znać, że częściej wertował niemieckich, francuskich, angielskich poetów, niż rodzimych. Później, i forma coraz bardziej i widoczniej się udoskonala, nabiera siły, jasno i harmonijnie oddaje nurtujące w duszy uczucia; aż w niektórych pobożnych pieśniach, które dziś we wszystkich polskich kościołach się odzywają: w paru rzewnych legendach, które każde polskie dziecko na pamięć umie, dostraja się w całej pełni do treści i nic już do życzenia nie zostawia.

Młodzieńcze wiersze drukował poeta głównie w paru peryodycznych pismach lwowskich: «Rozmaitościach lwowskich» i «Sławianinie.» Jako kapłan zakonnik wydał sam, lub przyjaciołom wydać dozwolił parę zbiorków, parę «wianków», jak je sam nazywa, które zawiesił na krzyżu Zbawiciela, ozdobił niemi skroń Królowej Niebieskiej. Zbiorowe wydanie poezyi Antoniewicza wyszło w lat blisko dziesięć po jego śmierci, staraniem p. M. Steczkowskiej, a nakładem prof. Steczkowskiego, na korzyść zakładu św. Józefa osieroconych chłopców. Już wydawcy wiedzieli, że niektórych poezyj, częścią ukrytych w rękopismach, częścią nawet dawnemi latami drukowanych, w zbiorze tym brakuje i podawszy tytuły ich tłómaczą się w przypisku, że «mimo wszelkich starań, nie było można ich dostać.» O wielu innych, znajdujących się w prywatnych rękach i wydawcy nie wiedzieli; parę z tych ostatnich dostało się później do pism peryodycznych; pewną, stosunkowo dość znaczną liczbę, którą gorliwym staraniom Ks. J. Czeźowskiego, dawnego towarzysza Antoniewicza w missyjnych wyprawach, odnaleść się udało, obecnie po raz pierwszy w świat puszczamy.

Zbiorowe wydanie krakowskie z przed 35 laty, oddawna wyczerpane i na wagę złota dostać go trudno. Dlaczego przez tak długi czas nikt o nowem nie pomyślał? Tem trudniej na pytanie to odpowiedzieć, że ciągle, raz po raz, słyszeć można zgłaszających się, proszących się o poezye Antoniewicza; zbolałe zwłaszcza, krzyżem ciężkim obarczone serca, czują jakby instynktownie, ze znajdą pociechę, otuchę, w tych strofach, płynących ze serca, co tyle wycierpiało, a biło zawsze tak płomienną miłością dla Boga i ludzi.

Niechże idą te pieśni, piosenki, wszędzie, gdzie za życia szedł ich Twórca, ciesząc. On z równą miłością szedł, z równą czcią i miłością był przyjmowany w pańskich pałacach, w wiejskich zagrodach, w miejskich kamieniczkach; niech idą tam teraz pieśni jego, niech prowadzą, choć w pewnej części dalej rozpoczęte przez niego dzieło, kształcą, uszlachetniają, podnoszą katolickie, polskie serca!...

Ks. Jan Badeni T. J.IMIĘ JEZUS.

O drogi Jezu! z Twojego Imienia

Dusza jak pszczółka wyssała słodycze,

W Tobie znalazła echo na westchnienia,

Balsam na życia zatrute gorycze.

O słodkie Imię! Tyś jest sternikowi

Kotwicą szczęścia na burzliwem morzu,

O słodkie Imię! Tyś jest pielgrzymowi

Gwiazdą nadziei na życia bezdrożu!

Kiedy wiatr pokus, zerwawszy się nagle,

Pcha słabą łódkę na żądz sprośnych skały,

Gdy pycha, próżność porozdziera żagle,

Namiętności już się burzą wały;

Sternik w ufności wymówi Twe Imię,

A rozhukane opadają fale

I wicher pono pomału zadrzymie

I łódka pomknie po wodnym krysztale.

I pielgrzym nucąc słodkie Imię Twoje,

Idzie spokojnie przez ciernie i głogi,

Przed tem Imieniem nocnych pokus roje

Nikną, co chciały zastąpić mu drogi.

Jezu! gdy serce my oddali Tobie,

Niech świata miłość w nim umrze, zwiędnieje,

A jako lampa, co się błyszczy w grobie,

Niech w sercach naszych Twe Imię zatleje.

Bo Imię Jezus, jak pancerz ze stali;

Kto tym pancerzem pierś swoją okryje,

W tego się sercu duch mężny zapali,

Przez roty wrogów mężnie się przebije!

Bo Imię Jezus, jest to miecz dwusieczny,

A kto pochwyci miecz ten w swoje dłonie,

W najazdach nocnych ten będzie bezpieczny,

Strzała zatruta w piersi nie utonie.

Bo Imię Jezus jest to puklerz mocny,

A kto z nim walczy, ten niezwyciężony.

I z hańbą pierzchnie nieprzyjaciel nocny,

Świetnym puklerza blaskiem przerażony.

Bo Imię Jezus jest sztandar zwycięstwa,

Przed którym każdy podły wróg ucieka,

Więc wśród walk, trudów, nie tracić nam męstwa,

W wieczności wieniec dla zwycięzcy czeka.

JEZUS W ŻŁÓBKU.

I.

Na Betlejemskim dziś tłumno gościńcu,

Pochodnie nocy rozwidniają cienie,

Tętnią wielbłądy na szopki dziedzińcu,

Błyszczy się złoto i drogie kamienie.

I niespokojna Marya przez szpary,

O sen Jezusa zlękniona wyziera,

Już się od żłóbka zerwał Józef stary

I drzwi stajenki pocichu otwiera.

Wchodzą pokornie trzej wschodni królowie,

I przed dziecięciem zginają kolana,

Berła, korony lśniące na ich głowie,

Składają wszyscy u nóg światów Pana.

Z arabskiej, perskiej przybyli krainy,

W której się gwiazda proroków zjawiła,

Wskazując drogę im do Palestyny,

Gdzie Słowo Boskie Marya powiła.

Przed Królem królów, Jezusem dzieciną,

Liczny się orszak sług na ziemi ściele,

Z oczów Maryi łzy radości płyną,

W sercu Józefa radość i wesele.

Słodkie po szopie rozchodzą się wonie,

Drogich kadzideł i arabskiej mirry,

I te, co ziemia kryje w swojem łonie,

Błyszczą się złota obok żłóbka bryły.

Lecz my Jezusa ucznie ubogiego,

Cóż Jemu dzisiaj w ofierze oddamy,

Skarb nasz ubóstwo, my złota drogiego,

Mirry i wonnych kadzideł nie znamy.

Niech dusza nasza ujęta tęsknotą,

W wonną dla Ciebie mirę się przemieni,

A serce w ogniu krzyża, jako złoto,

Niech się miłości blaskiem rozpromieni.

Gdy nas do ziemi zgina życia brzemię,

Chęciom i myślom doda miłość skrzydeł.

Rzucą, co nędzne, rzucą ciało, ziemię,

W górę się wzbiją, jako woń kadzideł.

II.

Do Betleemu pełni radości

Spieszmy powitać Jezusa małego,

Który dziś dla nas, o cudo miłości,

Zstąpił na ziemię z nieba wysokiego.

Spieszmy więc wszyscy do małej stajenki,

Niechaj cześć, chwałę dziś od nas odbierze,

Wszystko, co mamy, mamy z Jego ręki,

Wszystko Dziecięciu oddajmy w ofierze.

Spieszmy się, spieszmy, bo Sam na nas woła,

On na to przyszedł, ażeby nas zbawił,

Otoczmy żłóbek Jego dokoła,

By nas Swą ręką pobłogosławił.

Niech na nas spojrzy To Boskie dziecię,

Wszyscy około żłóbka klękajmy,

Uczcijmy Boga na świat przybycie,

Hosanna wszyscy mu zaśpiewajmy.

Wieniec serc naszych u nóżek Jego

Złóżmy w ofierze wdzięcznej miłości,

On nie odrzuci daru takiego,

On go strzedz będzie, jak Swej własności.

Ciesz się więc, ciesz się, ludzki narodzie,

Dzień dzisiaj nadszedł dawno pożądany,

Nowa jutrzenka zabłysła na wschodzie,

Grzechu niewoli opadły kajdany.

Cieszcie się, cieszcie, betleemskie mury,

Ziemio czcij Dziecię, uczcij Je darami,

Cieszcie się morza, doliny i góry,

Cieszcie się ludzie w chórze z Aniołami!

Niechaj z serc naszych ustąpią ciemności,

Otwórzmy do serc Jezusowi wrota,

Niech w nich to Boskie Dziecię dziś zagości

I do wiecznego poświęci żywota.

Przyjdź o mój Jezu, przyjdź do serca mego,

Złóż w niem jak w żłóbku Maryo Twe dziecię,

Ja Go już więcej nie wypuszczę z niego,

Ja dziś na nowo z Nim rozpocznę życie.

III.

W szopce przy żłobku siedzi Marya,

I Jezusowi piosenkę śpiewa,

I święte ciałko w pieluszki obwija

I rączki Swemi ustami rozgrzewa.

Ach! łzami zaszły oczęta Twoje,

Płaczesz Jezusie, dziecię Me drogie,

Łzami się Twemi poi serce moje,

A ja Ci biedna nic pomódz nie mogę.

Którego nieba ogarnąć nie mogą,

Którego wieczna nieskończona chwała,

Tyś dziś stajenką nie wzgardził ubogą,

Leżysz na sianku dziś Dziecino mała.

Tron Twój rzuciłeś, jako słońca jasny,

Przed którym światy korzące się drżały,

I przemieniłeś w ten żłóbeczek ciasny,

W którym od zimna drżysz przejęty cały.

Chóry Aniołów cześć składały Tobie,

Nucąc wiecznego hymny uwielbienia,

Dziś wół i osioł rycząc przy Twym żłobie,

Mieszają głos swój w matki Twojej pienia.

Żalem, radością Marya przejęta,

Nad żłóbkiem Syna swego się nachyla,

A Jezus ku niej wyciąga rączęta

I usteczkami Matce się przymila..

Marya czeka! Prędzej! przybywajmy,

W Betleem Chrystus dziś się nam narodził,

Jemu cześć, chwałę wszyscy dziś oddajmy,

On nas z niewoli czarta wyswobodził.

Więc z wdzięcznem sercem dziś do maleńkiego

Jezusa, starzy i młodzi pospieszmy,

A tam z Józefem i tam z Matką Jego,

Tam z Aniołami wszyscy się ucieszmy!

Jezu! dziecinnych łez Twoich strumieniem,

Obmyj serc naszych wszelkie nieprawości,

Dzisiaj Twej łaski oświeć je promieniem,

Dzisiaj je rozgrzej ogniem Twej miłości!

IV.

Usnąłeś, Jezu, na Maryi łonie

I my Cię także już pożegnamy,

Twojej się wszyscy oddając obronie,

Do naszej pracy wesoło wracamy.

Ciebie żegnamy, o niepokalana

Panno, coś światu Jezusa wydała;

Tyś odtąd matka nam ukochana,

Tyś opiekunką naszą została.

Żegnamy Ciebie, Starcze, co przy żłobie,

Strzeżesz Maryi, Jezusa małego.

Święty Józefie, w każdej życia dobie,

Chciejże być stróżem i serca naszego.

Sercem dziecinnem Ciebie wychwalamy,

Bośmy się dzisiaj z Tobą dziećmi stali;

Choć się od żłóbka Twego oddalamy,

Daj, byśmy sercem przy Tobie zostali.

Wszakże Twoimi my towarzyszami,

Żyć i umierać chcemy dla Twej chwały;

Jeżeli tylko Ty zostaniesz z nami,

Nic nie pomoże przeciw nam świat cały.U STÓP KRZYŻA.

WIANEK KRZYŻOWY.

Pielgrzymi! Idąc tą ciernistą życia drogą, w upale utrapienia i boleści, wszędzie napotykamy ślady krwawych łez; w każdej chwili obijają się o uszy nasze narzekania i westchnienia, bo każdy z nas dźwiga krzyż swój, bo każdy z nas upada pod krzyżem swoim. Na jednych wkłada go świat, na drugich Bóg. Biedni ci, których świat krzyżuje, bo krzyż ich jest bez zasług i bez pociechy, świat nie ma nagrody dla tych, którzy dla niego cierpią; świat ukrzyżuje, ale na krzyżu nie pocieszy. Szczęśliwi ci, których Bóg krzyżuje, jeśli tylko krzyż nosić i kochać umieją. Kto krzyż w miłości dźwiga, tego krzyż podźwignie. Tylko miłość krzyża, krzyża ciężar lekkim uczyni. Bóg człowiek krzyż swój poświęcił; On tylko jeden krzyż nasz poświęcić może. Nieskończoną miłością Chrystus nas ukochał i dlatego nieskończenie cierpiał. Miara cierpienia jest miarą miłości. Brak szczęścia jest krzyżem najdotkliwszym dla tych, którzy świat kochają; brak krzyża jest krzyżem najdotkliwszym dla tych, którzy Boga kochają. Kto idzie z krzyżem za Jezusem, ten w boleściach najdotkliwszych dozna w duszy pokoju. Kto idzie w szczęściu za światem, ten i w rozkoszach swoich będzie w duszy zatrwożony. Łzy przelane na drodze krzyżowej, to są drogie perły, które Bóg policzy; łzy przelane na wygodnej, szerokiej drodze świata, to krople rosy, które w piasku giną.

Wianuszek z kwiateczków na krzyżowej drodze życia zebranych:

Biedne kwiateczki, bez barwy, bez woni,

Na twardej drodze życia zebrane.

Zaledwie w mojej rozkwitłe dłoni,

A już zwiędniałe, nogami zdeptane.

Ten, co was w życie wskrzesił, poranek,

Już was i w wieczne rozwiał zapomnienie.

Pod krzyżem złożę ten krzyżowy wianek,

A z nim w mej duszy i łzę i westchnienie.

I.

Na świecie tłumno, na świecie gwarno,

Przez roje ludzi przemknąć się trudno;

Ale w mej duszy ciemno i czarno,

Ale w mem sercu tęskno i nudno.

Tu śmiechy puste, wesołe gadki

I cierpki dowcip, czcze, próżne słowa.

Ach! to dla serca mego zagadki,

To nie dla duszy mojej rozmowa.

Stoję i patrzę w wesołe koło,

Jak cierń koląca patrzy na kwiaty;

Ku ziemi bólem zorane czoło

Schylone duma, myśl mknie w zaświaty.

Każdy przechodząc zmierzył mnie ukosem,

Jednem spojrzeniem i serce osądził,

Jakby szyderczym odezwał się głosem:

Pocoś tu z sercem zbolałem zabłądził?

Tutaj przytułku nie znajdziesz dla siebie,

Nie do łez miejsce, nie do łez tu pora;

Żyjesz w boleści i marzysz o niebie,

I twoja dusza i myśl twoja chora.

Ach, prawdę mówią, ale prawda boli,

Pójdę, lecz dokąd? Ach, wiem doskonale:

Na innej dla mnie rosną kwiaty roli,

Z krzyżem po twardej trzeba piąć się skale.

Bawcie się, bawcie w wesołem gronie,

Ja wam radości łzami nie zakłócę.

Opodal gorzka łza w duszy utonie,

Opodal tylko moją pieśń przenucę,

Piosnkę tak smutną jak serce wygnańca,

Gdy do ojczystej zatęskni zagrody,

Piosnkę tak prostą, jak pacierz różańca,

Piosnkę tak łzawą, jako kropla wody:

Piosnkę krzyżową.

II.

Kiedy twe serce z życiem się uciera

I raz zwycięża, drugi raz upada,

Dusza tęsknoty śmiercią obumiera,

W dziedzinę wiary zwątpienie się wkrada:

Pospiesz do krzyża, bo z krzyża jedynie

Strumień pociechy w duszę twoją spłynie.

Kiedy chcąc zgłębić życia tajemnicę

Rozum zamilknie na twoje pytania,

A piekło zwątpień ciśnie błyskawicę

Jak ostry sztylet, co duszę rozrania:

Pospiesz do krzyża, bo z krzyża jedynie

Jak promień łaski wiara w duszę spłynie.

Gdy świat twe drogi różami zaściele,

Szczęścia urokiem życie rozpromienia,

By się boleścią nie stało wesele,

Byś wpośród szczęścia nie stracił zbawienia:

Pospiesz do krzyża, w nim nadzieja cała,

By w szczęściu dusza wierną pozostała.

Gdy z marzeń złudnych dusza się przebudzi,

A w domu twoim boleść się rozgości,

Śmierć zakołace, a niewdzięczność ludzi

Jak lodem zmrozi ten urok miłości:

Pospiesz do krzyża ze łzą i westchnieniem,

A boleść twoja stanie się zbawieniem.

III.

Jak w majowy dzień pogodny

Wietrzyk listka nie poruszy,

Taki pokój dziś swobodny,

Taka cisza dziś w mej duszy.

Bo pod krzyżem, jako w cieniu

Błogiej palmy spocząć mogę,

Bom już przebył ciężką drogę

W złudnych marzeń urojeniu.

Z gwiazd, co jasno mi świeciły,

Jedne zgasły, drugie zbladły,

A nadziei kwiat opadły

Świat gdzieś poniósł na mogiły...

Wiem już teraz, co łza znaczy,

Wiem, co boleść, co cierpienie,

Wiem, co prawda, co marzenie,

Wiem, co życie dla tułaczy.

Wszystko szczęściem mi wróżyło,

Rajem dla mnie był świat cały;

Lecz ten świat, dziś nędzny, mały,

Stał się jakby lodu bryłą.

I cóż dzisiaj mi zostało

Z tej skarbnicy mej przeszłości?

Z tych kwiecistych chwil młodości?

Wspomnień wiele, szczęścia mało!

IV.

Kochaj! — Tak zbawca świata nakazał;

Jego rozkazom któż się oprzeć zdoła?

Kochaj! — Tak do nas Jezus z krzyża woła,

Byś winy serca sercem twojem zmazał.

Kochaj! — Lecz kogo? — Ach, o to nie pytaj,

Chrystus wyjątku nie czyni żadnego;

Weź ewangelią i otwórz i czytaj:

Kochaj bliźniego, jak siebie samego!

A któż jest bliźnim? — Ten, co z głębi duszy

Z tobą zawoła: Ojcze, coś jest w niebie!

I ten, co krwawe łzy twoje osuszy,

Co ci aniołem w każdej jest potrzebie.

A któż jest bliźnim? — Każdy, który z tobą

Krzyżową drogą do nieba pospieszy,

Dla kogo ciernie są życia ozdobą,

Co z tobą płacze i z tobą się cieszy.

A któż jest bliźnim? — Ten, który dla ciebie

Jakby ze skały serce ma wykute,

Co cię w bolesnej opuszcza potrzebie,

Nosząc w swem sercu pociski zatrute.

Gdy mu odpuścisz dla miłości Boga

I za złe dobrem hojnie się wypłacisz,

Wtenczas zwyciężysz i siebie i wroga,

Zasługą krzyża duszę twą zbogacisz.

V.

Kiedy na krzyż Twój, o Jezu, poglądam,

Cierpieć i kochać, to moje życzenie;

Cierpieć i kochać chcę, pragnę i żądam.

Gdzie krzyż, tam miłość, gdzie miłość, zbawienie.

Cierpieć, to życia mego powołanie,

Cierpieć, lecz z Tobą, dla Ciebie jedynie;

Kochać, to ciągłe serca zmartwychwstanie,

To kwiat niezwiędły na szczęścia ruinie.

Miłość i boleść, ta dwójca mej duszy,

I myśl i czucie i czyn w jedno łączy,

A gdy łez złudnych brudny zdrój osuszy,

Łzami zbawienia w sercu się rozsączy.

Cierpieć i kochać! Kto pojąć wydoła

Tę świętą, krwawą na krzyżu ofiarę,

Łzami zalany do Ciebie zawoła:

Dzięki Ci, Boże, żeś dał sercu wiarę!

Bo kto nie wierzy, ten kochać nie umie;

A kto nie kocha, w rozpaczliwej chwili,

Gdy szuka pociech w zwodniczym rozumie,

Na próżno serce i myśl swą wysili.

Cierpię, bo kocham. Boleść bez miłości

To chmura, w której gwiazda nie zabłyśnie,

To wiatr, co z suchą gałązką się pieści,

To skała, z której ruczaj nie wytryśnie.

Kocham, więc cierpię. Miłość bez cierpienia

To żal, co serce bez oddźwięku głosi,

To łza, co spada z błękitu sklepienia,

Lecz tylko zimną opokę porosi.

VI.

Gdy widzę Ciebie krwią oblanego,

Rozpięte ręce i nogi,

W boleści serca pytam: dlaczego

Cierpisz, o Jezu mój drogi?

Ach, nie mów, Panie! Wiem, kto przyczyną

Męki Twej, Twego cierpienia;

Ach, wiem, za kogo krew i łzy płyną

I tęskne Serca westchnienia.

Wiem, kto tym cierniem skłół Twoje skronie,

Wiem, kto Cię krwawo biczował,

I temi gwoźdźmi przebił Twe dłonie

I krzyż dla Ciebie zgotował.

Wiem, i dlatego, gdy Twoja męka

Żywo przed oczy mi staje,

Serce od żalu ledwie nie pęka,

W boleści życie ustaje.

Ty jesteś, Panie, duszy mej zbawcą,

Ty cierpisz za moje złości!

O ja okrutnik, Twoich mąk sprawcą,

Nie godzien Twojej litości!

Jakże śmiem jeszcze oczy me wznosić

Do tego krzyża zbawienia?

Jakże śmiem jeszcze błagać i prosić,

Patrząc na Twoje cierpienia?

Ale Ty wołasz: Chodźcie bez trwogi,

Krzyż wszystkie winy zagładzi;

Wróćcie czemprędzej z tej błędnej drogi,

Która was w przepaść prowadzi!

Na to wezwanie wszystko porzucę,

Pod krzyżem Twoim usiądę,

Do nóg się Twoich w miłości rzucę,

Kochać i płakać tu będę.

VII.

Cierpię, bom człowiek. W żalu i tęsknocie

Biedny wygnaniec jabym szczęścia żądał?

Na to stworzony, abym w czoła pocie

Ziemię łzą zlewał i w niebo poglądał?

Cierpię, bom w złudnym marzeń mych zapale

Chciał zmusić szczęście, aby mi służyło,

W dziedzinę świata wdzierał się zuchwale.

Przed dumą moją światło się zaćmiło.

Cierpię, bom więzień, a to ciała brzemię

Ducha szyderczo wstrzymuje w rozpędzie;

Ja chciałem w niebo przemienić tę ziemię,

Ale ta ziemia zawsze ziemią będzie.

Cierpię, bo kocham. Życie bez cierpienia

Skala bezwodna, obłok bez jasności;

Twarda opoka, serce bez natchnienia,

Trumna, co martwe przechowuje kości.

Cierpię, bo tylko kto na krzyżu wiernie

Wytrwał, dla tego krzyż w chwałę się zmieni;

Kto mężnym krokiem deptał życia ciernie,

Temu nadzieją grób się rozpromieni.

Cierpię, a jeźli wola Twoja taka,

Chcę, pragnę cierpieć, gdzie i jak rozkażesz;

O suchym chlebie, w łachmanach żebraka

Pójdę tą drogą, jaką Ty mi wskażesz.

Cierpię, lecz Jezu jako rozporządzisz,

Tak niech się ze mną, wszędzie, zawsze stanie.

Ja zbłądzić mogę! Ty nigdy nie zbłądzisz,

Bo w Tobie prawda, żywot, zmartwychwstanie!

VIII.

OJezu, jakaż bolesna tęsknota

Zamracza duszę, gdy od Ciebie stroni;

Jakiż niepokój biednem sercem miota,

Gdy za stworzeniem czczą miłością goni!

Ja żyłem krótko w szczęścia urojeniu,

Świat rozpromieniał mej duszy źrenicę:

Ale przy pierwszem bolesnem westchnieniu

Pojąłem całą życia tajemnicę.

Wtenczas me serce jakby lodem ścięte,

Ach, po raz pierwszy prawdą zapłakało,

Gdy szczęście srogo na krzyżu rozpięte,

W cierniowym wianku, skrwawione ujrzało.

Jeźli mnie godnym, o Jezu, osądzisz,

Bym dźwigał ciężki krzyż za Tobą, Panie,

Ja zbłądzić mogę, Ty nigdy nie zbłądzisz,

Jako rozkażesz, tak niechaj się stanie.

W pokorze serca, w cichości, w milczeniu

Pójdę za Tobą przez głogi i ciernie;

Przy Tobie ulgę znajdę w mem cierpieniu,

Za Tobą dźwigać będę krzyż mój wiernie.

Wiem, że mnie dobrą drogą poprowadzisz,

Obdarzysz serce miłości pokojem;

Że nie opuścisz, wiem, że mnie nie zdradzisz,

Bo jesteś Ojcem, a ja dzieckiem Twojem.

A jeźli szczęściem rozpromienisz czoło,

I szczęście przyjmę, jako dar z Twej ręki;

Wszędzie i zawsze, tęskno i wesoło,

Będę Ci szczerze składał serca dzięki.

Kto Tobie ufa, nigdy nie zaginie,

Kto z Tobą idzie, z Tobą się połączy,

I łzę ostatnią w ostatniej godzinie

Na sercu Twojem jak dziecko wysączy.

IX.

Panie, Ty widzisz, krzyża się nie lękam,

Panie, Ty widzisz, krzyża się nie wstydzę;

Krzyż Twój całuję, pod krzyżem uklękam,

Bo na tym krzyżu Boga mego widzę.

Do krzyżam zwrócił wszystkie me życzenia,

Do krzyżam przybił błędnych myśli roje,

Bo z krzyża płyną promienie zbawienia,

Bo z krzyża płyną zmartwychwstania zdroje.

Pod krzyżem świata starty i złamany

Pragnę już odtąd krzyż Twój w duszy nosić,

Niewoli świata pokruszyć kajdany,

Bym mógł na krzyżu krzyża chwałę głosić.

Nie zasłużyłem, abyś mnie pocieszył,

Bom przez czas długi tak od Ciebie stronił;

Gdyś na mnie wołał, do Ciebiem nie spieszył

I łez tak wiele tak marniem roztrwonił.

Ach, Tyś mi podał pierwszy rękę Twoję,

Abym na krzyża mógł powrócić drogę —

A jam nią wzgardził! Dziś pod krzyżem stoję,

Bo już bez Ciebie dłużej żyć nie mogę.

Bom znalazł w krzyżu to, com w szczęściu stracił

Pokój i wiarę, miłość i nadzieję;

Ubogą duszę Tyś łzami zbogacił,

Przystroił cierniem, który nie więdnieje.

A serce wspomnień nosząc krwawą ranę,

Samotnie życia pielgrzymkę odbędzie.

Czyń, co chcesz ze mną; pod krzyżem zostanę,

Krzyż był kolebką, krzyż mym grobem będzie.

X.

Smutno mi w duszy, i nie wiem dla czego,

Chciałbym się modlić, modlić się nie mogę;

Jakby przeczucie nieszczęścia jakiego

Czuję tęsknotę i boleść i trwogę.

Smutno mi w duszy, a oko się śmieje,

Udana radość boleść serca tłumi;

Jak burza rosę, tak żal łzy rozwieje,

Świat życia duszy nigdy nie zrozumie.

Serce jak kamień, który mchem porośnie,

Bólem porosło. Gdym światu objawił

Ten żal serdeczny, świat spojrzał ukośnie

I tam potępił, gdzie Bóg błogosławił.

Płakać nie mogę; jednak płakać muszę,

I myśl się plącze i serce się smuci.

O dobry Jezu, pociesz moją duszę,

Niechaj Twa łaska pokój jej powróci!

Bo jeźli Twoje nie wesprze mnie ramię,

Jestem tak słaby jak ta wiotka trzcina,

Co lada wietrzyk i ugnie i złamie,

Chociaż tak tęskno do nieba się wspina.

Ach, Tyś mię zawsze tak wiernie prowadził,

Chociaż ja Ciebie nie znał i nie prosił,

I w sercu mojem grzech na grzech gromadził

I rozkosz świata nad Twój krzyż przenosił.

A Tyś mnie jednak nie odepchnął, Panie,

I Twą miłością zawsześ za mną gonił,

Pokąd poznawszy Twoje zlitowanie,

Głowym do krzyża stóp kornie nie skłonił.

Dziś już od krzyża Twego nie odstąpię,

Pod krzyżem miłość krzyża nie ostygnie;

We krwi ran Twoich mą duszę wykąpię

I choć upadnę, Twój krzyż mnie wydźwignie.

XI.

Gdyś ludzi kochał miłością tak czystą

A żadnej zdrady twe serce nie znało,

Świat serce złamał, myśl zmroził ognistą,

Cóż ci z tych błogich dziś marzeń zostało?

Gorzkie wspomnienie! — Na tej łez dolinie

I to przeminie.

Gdy taką walką dusza rozkrwawiona

Jak ptak spłoszony przed światem się kryła,

A ostrym smutku wieńcem ocierniona

Z kielicha życia samę gorycz piła:

Łzy twe spłynęły! — Na tej łez dolinie

I to przeminie.

Gdy twym zamysłom wszystko idzie sprzecznie,

Z sobą, ze światem, wciąż żyjesz w rozdwoju,

I walcząc mężnie walczysz bezskutecznie,

Nie mogąc duszy wywalczyć pokoju:

Nie trać ufności! — Na tej łez dolinie

I to przeminie.

Patrząc w to niebo, ale patrząc duszą,

Tęsknoty bole kiedy cię owładną,

Smutny zawołasz: Ach, kiedyż się skruszą,

Kiedyż niewoli kajdany opadną?

O bądź cierpliwy! — Na tej łez dolinie

I to przeminie.

Spojrzyj w czas zbiegły, a wnet się rozbudzi

W marzącej duszy młodych lat wspomnienie;

Wieleś wycierpiał dla ludzi, od ludzi;

Zycie twe było jak jedno bolenie:

Przeszłość i przyszłość! — Na tej łez dolinie,

Wszystko przeminie.

Pracuj i kochaj! Módl się bez ustanku,

Modlitwa z Bogiem duszę twoję złączy,

I łzy, coś przelał już w życia poranku,

I te, co jeszcze twe oko wysączy:

Uschną w mogile. — Na tej łez dolinie

Wszystko przeminie.

Bo każda życia chwilka, to ogniwo;

Jedno po drugiem w tym łańcuchu pęka.

Coś w smutku zasiał, piękne wyda żniwo,

Nad grobem życia zaświeci jutrzenka.

Nie trać odwagi! — Na tej łez dolinie

Wszystko przeminie.

Mężnie więc naprzód, jeszcze kroków kilka,

Kilka łez jeszcze przepłaczesz, pielgrzymie;

Wieczność się zbliża, życie jedna chwilka;

Z tobą i ból twój w mogile zadrzymie.

Wiara, nadzieja, miłość nie przeminie,

Choć świat zaginie.

XII.

Pociecha świata kończy się znużeniem,

Cierpką po sobie pamiątkę zostawia;

Sam człowiek goni za własnem cierpieniem,

Goryczą wszystkie dni życia zaprawia.

Lecz kto raz zwalczył zmysłów upojenie

I duszą pojął boleści znaczenie,

Ten pełnem sercem i zawsze i wszędzie

Krzyż Twój, o Jezu, błogosławić będzie.

Ta przestrzeń drogi, i ciężka i długa,

Co od kolebki do grobu prowadzi,

Spłynie dla niego, jak spokojna struga,

Bo kto w krzyż wierzy, tego krzyż nie zdradzi,

A chociaż w sercu poczuje ściśnienie,

Do nieba zwróci zmroczone spojrzenie

I pełnem sercem i zawsze i wszędzie

Krzyż Twój, o Jezu, błogosławić będzie.

A jeźli życia wędrówką złamany

Gdzieś na grobowym usiędzie kamieniu,

Z duszy znękanej opadną kajdany,

Gdy się w krwi świętej wykąpie strumieniu,

I jakby z długiej wybawion niewoli

Cieszyć się będzie tem, co go dziś boli,

I pełnem sercem i zawsze i wszędzie

Krzyż Twój, o Jezu, błogosławić będzie.

Bo pod tym krzyżem cisza święta, wielka.

Głos jeden dzwoni, ale to głos Boski,

Bo pod tym krzyżem Boża Rodzicielka

I krew, co zbawia: łzy, co koją troski.

A kto raz przebył brudne świata morze,

Pod krzyżem stanął, lecz stanął w pokorze,

Ten pełnem sercem i zawsze i wszędzie

Krzyż Twój, o Jezu, błogosławić będzie.DROGA ŻYCIA.

Panie, Tyś ogień w mej duszy zapalił,

Chcąc, by w niej miłość świata wygorzała;

Tyś dumę moję o ziemię powalił,

By siłą świętej pokory powstała.

Chcesz, bym Cię kochał, o Panie, nad życie,

Niczego nigdy nie żądał prócz Ciebie;

Chcesz, bym na ziemi został krzyża dziecię.

Bym dzieckiem chwały mógł zostać na niebie.

A ja tak długo Tobiem się opierał

I gwałtem chciałem zejść z krzyżowej drogi,

A Tyś mi szczęście po szczęściu odbierał,

Żem został nędzny, złamany, ubogi.

Panie, gdzież jesteś? czyś odwrócił ucho

Na serca mego głos tęskny i smutny?

Panie, Ty widzisz, jak w duszy mej głucho;

O czemuś dla mnie stał się tak okrutny?

Do Ciebie w ciężkiem udręczeniu wołam,

Żebrze ma dusza o Twe zlitowanie,

Krzyża już dłużej dźwigać nie wydołam,

Jeśli Ty w pomoc nie przyjdziesz mi, Panie!

Aleś Ty długo, długo na mnie czekał,

Tyś na mnie wołał i szukał i prosił,

Lecz ja zuchwale od Ciebiem uciekał,

Gdym świat w mem sercu i w mej myśli nosił.

Bałem się krzyża, bałem się cierpienia,

Jak dziecko, co się serca matki boi,

Bom nie chciał poznać w szale urojenia,

Że ranę serca tylko krzyż zagoi.

Dziś znam tę drogę boleści, zaprzenia:

Cierniem zasłana, krwią świętą zbroczona.

Dziś znam tę drogę miłości, zbawienia:

Pusta, odludna, od świata wzgardzona.

Pójdę Cię szukać, choć zwątlonym krokiem,

Pójdę tą drogą bolesną i ciemną:

Pójdę Cię szukać łzą zmroczenem okiem,

O Panie, Panie, nie kryj się przedemną!

A w sercu nosząc Twoją krwawą mękę.

Pójdę z mym krzyżem przez kolące głogi,

A gdy upadnę, podaj mi Twą rękę,

Abym nie ustał wśród krzyżowej drogi.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: