Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Poezye. Serya 1: 1861-1882 - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Poezye. Serya 1: 1861-1882 - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 273 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Z WIO­SNĄ.

Po­rzuć mia­sto: nie­na­próż­no

Maj się w nowe odział wdzię­ki;

A więc lut­nię weź po­dróż­ną,

Kij i tor­bę weź do ręki.

* * *

Uczy­niw­szy znak zba­wie­nia

Idź, kędy ci oko każe:

Jesz­cze żyją gdzieś złu­dze­nia,

Żyje mi­łość na ob­sza­rze.

* * *

A więc każ­dej brył­ki szczą­tek,

Któ­rą trą­cisz, dep­cząc zie­mię,

Ba­daj, ja­kich w niej pa­mią­tek,

Ja­kich pie­śni wą­tek drze­mie.

* * *

Może jaka łza zło­ży­ła,

Lub krwi kro­pla jej isto­tę;

Może czę­ścią gro­bu była,

Lub po­ku­sy sia­ła zło­te.

* * *

Tyle wie­ków prze­szło, tyle…

Ża­den bry­ły nie na­ru­szył,

Dziś twa sto­pa, mar­ny pyle,

Dziś twój krok ją w nic roz­kru­szył,

* * *

I roz­nio­są ją wę­drow­cy

Jako pył na kra­ju sza­ty

W ja­kiś świat nie­zna­ny, obcy,

I otrzą­sną gdzieś, – śród cha­ty

* * *

Ża­den na­wet nie przy­po­mni

Gdzie przy­odział się w tym pyle? –

Tam, gdzie mo­dlą się po­tom­ni,

Czy na ci­chej gdzieś mo­gi­le!…

* * *

Tak i cie­bie, proch po pro­chu

Piel­grzym weź­mie w świat ma­now­cem,

Aż się sta­nie tak po tro­chu

Cała zie­mia twym gro­bow­cem.

* * *

A je­że­liś tu po­tom­nym.

Do­brze słu­żył by­tem ca­łym,

Taki po­grzeb – nie za skrom­nym,

I grób taki – nie za ma­łym.

* * *

Więc i piosn­ki, com w mi­ło­ści

Z gro­bów bio­rąc – ży­wym śpie­wał,

Ra­zem z py­łem mo­ich ko­ści

Bę­dzie piel­grzym w świat roz­sie­wał!WIE­CZÓR W GÓ­RACH.

Wie­czór roz­po­starł opo­nę

Upstrzo­ną w gwiaz­dek se­ci­ny,

Co jak w ko­ron­kę wro­bio­ne

W dziw­nym się plą­czą ry­sun­ku,

Jak lek­ki rą­bek tka­ni­ny,

Co mat­ka za­wie­sza ni­sko

Tuż po ostat­nim ca­łun­ku,

Po nad uśpio­nej dzie­ci­ny

Ko­ły­ską.

* * *

Pau­za w sfe­rycz­nej har­mo­nii;

Prze­sta­nek pe­łen od­dźwię­ku.

Ton dy­szy w świe­tle i woni

Snać mistrz tej pie­śni na­tu­ry,

Co to­nem gro­zy i lęku

Wni­ka do pier­si czło­wie­ka,

Pod­niósł swe dło­nie do góry…

A pieśń za­wi­sła w roz­ję­ku

I cze­ka.

* * *

Ci­sza. Pię­trzą­ce się góry

Oplo­tł­szy pa­doł w pier­ście­nie,

Z szczy­ty, spo­wi­te we chmu­ry

Jak­by we srebr­ne za­wo­je,

Rzu­ca­ją co dłuż­sze cie­nie

Na do­lin niwy kwit­ną­ce,

Ła­miąc się w dziw­ne za­kro­je

Sto­ją jak czy­ste su­mie­nie:

Mil­czą­ce.

* * *

Na­gle śród świa­teł ty­sią­ca

Gwiaz­da się jed­na od­ry­wa;

Mo­rze ciem­no­ści roz­trą­ca…

Ach, tak jej pil­no ze szczy­tów!

Ku zie­mi spły­wa i spły­wa…

Rzekł­byś cha­osu to ha­sła…

Aż za kra­wę­dzią gra­ni­tów

Pa­dła gdzieś w skal­ne ogni­wa

I zga­sła.

* * *

Po­wiedź swym wzro­kiem po nie­bie:

W gwiaź­dzi­stym ci­sza or­sza­ku;

Po sio­stry – gwiaz­dy po­grze­bie

Ład się nie zmą­cił przed­wiecz­ny.

Że zni­kła, nie­ma i zna­ku…

Gdzie lśni­ła – śle­dził­byś próż­no…

Tak jak­by dro­gą szlak mlecz­ny,

A ona była w zo­dy­aku

Po­dróż­ną!PIEŚŃ WIE­CZOR­NA PIEL­GRZY­MA.

Górą i do­łem, jak dro­gi się wiją,

Czy liść na­de­mną, czy­li skwar­ne słoń­ce,

Idę w kraj, w któ­rym ide­ały żyją:

Tam dro­gi koń­ce.

* * *

Choć ścież­ka czę­sto i stro­ma, i wąz­ka,

Za­wsze dla du­cha zdo­by­cze zna­cho­dzę:

Czy kwiat, czy owoc, czy wra­żeń ga­łąz­ka,

Uszczk­nę po dro­dze.

* * *

Noc mię nie trwo­ży, piel­grzym­ki nie wstrzy­ma;

Bo i zmrok no­wem mię świa­tłem zbo­ga­ca:

To nie spo­czy­nek na­tu­ry ol­brzy­ma,

Lecz cich­sza pra­ca.

* * *

Gdy uj­rzę w ciem­ni gwiaz­dę spa­da­ją­cą

My­ślę: to ziar­no, co na zie­mię zla­ta;

Z ko­stu­rem w dło­ni idę za nik­ną­cą

Choć na kraj świa­ta.

* * *

Idei, któ­ra z nie­bios się wy­kra­dła,

Szu­kam śród pusz­czy, czy na niw ko­bier­cu,

Czy to śród lu­dzi, – bo może upa­dła

W ludz­kiem gdzie ser­cu.

* * *

Dzi­siaj czy ju­tro od­naj­dę ją snad­nie,

Czy w my­śli – kwie­cie, czy w owo­cu – czy­nie,

Czy na gór szczy­cie, czy w prze­pa­ści na dnie..,

Bo nic nie gi­nie.

* * *

Ni­czem nie gar­dzić, – a wszyst­ko mi­ło­wać,

I w praw­dę wie­rzyć, choć na chwi­lę zga­sła,

Z praw­dy i z pięk­na zło­tą tkan­kę sno­wać,

To moje ha­sła!KWIA­TY PO RO­SIE.

Z świ­tem po­dróż­ne rzu­ciw­szy ro­go­że,

Gdy w pół­śnie bło­gim świat jesz­cze uję­ty,

Kro­czę po­mię­dzy roz­su­te w prze­stwo­rze

Rosy dy­amen­ty.

* * *

Słoń­ce cie­ka­wie wy­zie­ra z nad szczy­tów,

I w każ­dej kro­pli pro­mie­nie swe trwo­ni;

Świat cały zda się usnu­ty z błę­ki­tów,

Z bla­sku i woni.

* * *

Nim lu­dzie wsta­ną, i wrza­wą co­dzien­ną

O chleb – i sła­wę, wszech­spo­kój roz­gwa­rzą,

Kwia­ty w tę pierw­szą go­dzi­nę pro­mien­ną

Żyją – i ma­rzą.

* * *

Te, któ­re błysz­czą kro­pel­ką w roz­świ­cie,

Może za chwi­lę upad­ną w po­ko­sie,

Więc jesz­cze wo­nią dzię­ku­ją za ży­cie

Słoń­cu i ro­sie.

* * *

Piel­grzym w ka­łu­żę ob­ra­ca swą nogą

Owe pe­reł­ki, co w słoń­cu mi­go­cą:

Bo sto­py ludz­kie – co znisz­czyć nie mogą,

Pew­nie obło­cą!

* * *

Szczę­śli­we kwia­ty! – śpie­waj­cie hymn woni

Do słoń­ca bar­wą szkar­łat­ną się pło­niąc,

Za­nim wam czło­wiek to szczę­ście roz­go­ni

Za wła­snem go­niąc.

* * *

Bo jemu wię­cej do szczę­ścia po­trze­ba

Niź­li mu nie­bios roz­rzut­ność da wiel­ka,

A wam wy­star­cza z po­ran­ne­go nie­ba

Rosy kro­pel­ka.

* * *

Ser­ce czło­wie­ka jest jak kie­lich kwia­tu:

Co droż­sze czu­cia – ukry­wa gdzieś na dnie.

I wię­cej sie­je woni i szkar­ła­tu

Gdy rosa spad­nie.

* * *

Kwiat żyje rosą, ową łzą ped­nieb­ną;

I w tem do kwia­tu po­dob­ny jest czło­wiek,

Bo rosą ser­cu ludz­kie­mu po­trzeb­ną:

Łza z ludz­kich po­wiek.

* * *

Kwiat żyje słoń­cem, gdy co dnia od świ­tu

Li­stecz­kom rzu­ci swo­je bla­ski na tła…

I du­szy ludz­kiej po­trzeb­ny do bytu

Odła­mek świa­tła.

* * *

Świt kwia­tom co dnia ożyw­cze śle goń­ce;

I w tem od kwia­tów uboż­si są lu­dzie:

Bo lu­dziom pa­dło zdo­by­wać swe słoń­ce

W śmier­tel­nym tru­dzie.

* * *

Ach, i serc tyle za­wię­dło nik­czem­nie,

Bo po­śród bu­rze, za­wo­dy i cio­sy,

Przez całe ży­cie szu­ka­ły da­rem­nie

Słoń­ca – i rosy!MA­RZE­NIE WĘ­DROW­CA.

Do­łem idzie piel­grzym w pyle,

Górą zam­ki gro­żą siłą:

Piel­grzym idzie ku mo­gi­le,

Zam­ki same – już mo­gi­łą.

* * *

Wie­ki twar­dej zbro­ic siły

Kuły w gła­zie myśl z gra­ni­tu;

Basz­ty w proch się ob­ró­ci­ły

Mia­sto her­bów – mech u szczy­tu.

* * *

Z tyle ludz­kiej dumy, buty,

Zo­stał wą­tek tej osno­wy:

Ka­mień, le­śnym mchem osu­ty,

Lub roz­bi­ty głaz gro­bo­wy.

* * *

A ka­mien­nej dumy szczą­tek

Chy­ba chwil­ką znów oży­je,

Gdy zeń pie­śni wyj­dzie wą­tek

Albo gniaz­do ptak uwi­je.

* * *

Nie uwię­zić du­cha w gła­zie,

Ni ka­mien­ne dać wę­dzi­dło;

Ludz­ka pra­ca pad­nie w ska­zie,

Duch pro­mien­ne wznie­sie skrzy­dło.

* * *

Górą du­chem, wyż­szą dro­gą;

W ży­ciu słu­chaj du­cha rady:

Im mniej zie­mi do­tkniesz nogą,

Tem w niej trwal­sze two­je śla­dy.

* * *

Ucz się cier­pieć, ucz mi­ło­wać;

Niech twe ser­ce to zro­zu­mie:

Każ­dy umie za­pa­no­wać,

Lecz nie każ­dy ko­chać umie!CELE WĘ­DROW­CA.

Za­mek z góry woła dum­nie:

Zbliż się, klęk­nij przy mym szczy­cie;

Pie­śni wą­tek po­życz u mnie,

Spleć z prze­szło­ścią mło­de ży­cie.

* * *

Precz mi z dro­gi, zim­ne gła­zy!

Z mar­twych gło­sek u skal szczy­tu

Nie­po­trzeb­ne dziś wy­ra­zy

Kre­śli zrąb wasz śród błę­ki­tu.

* * *

Moje cele – albo w dole

Kwia­tem poić się po­ran­nym,

Lub się wzbi­jać na chmur czo­le

W nie­bo lo­tem nie­ustan­nym.

* * *

Lub mię ziem­ska dola nęci,

Lub wszech­świa­ta cel ta­jem­ny;

Chęt­niej pieśń ro­bacz­ka świę­ci

Niź­li dumy głaz nik­czem­ny.

* * *

Wolę moją iść dro­ży­ną,

Niż w zam­ko­we gdzieś kom­na­ty;

Tam pa­nu­jesz nad do­li­ną,

Lecz w mej du­szy – więk­sze świa­ty! –

* * *

Baszt za­zdro­ścić duch nie się­ga,

Duma ser­ca nie po­ru­szy:

Wolę niż szmat wid­no­krę­ga

Nieść świat cały w mo­jej du­szy.GŁO­SY DWÓCH EPOK.

GŁOS RUIN.

O wę­drow­cze, gdy prze­mie­rzasz

Błęd­ną sto­pą te ru­iny

Po­mnij, wła­sną myśl roz­sze­rzasz,

Pro­chem oj­ców ży­wisz syny.

WĘ­DRO­WIEC.

Cześć gro­bow­com; ale oj­ców

Nie wskrze­szaj­my w ich kost­ni­cy;

In­nych win­nic i ogrój­ców

My­śmy dzi­siaj pra­cow­ni­cy.

GLOS RUIN.

Jak go­tyc­kich naw wią­za­nie

Hie­rar­chicz­ne czcij ko­lum­ny:

Wyż­szym mó­wiąc kró­lu, pa­nie,

Bądź dla niż­szych twar­dy, dum­ny.

WĘ­DRO­WIEC.

Jak w ostę­pie sta­rych la­sów

Ko­na­ra­mi łącz się z brać­mi:

Każ­dy rów­ny do za­pa­sów,

Wol­na pra­ca sił nie za­ćmi.

GŁOS RUIN.

Przed zja­wi­skiem za­gad­ko­wem

Prze­ra­żo­ną uchyl gło­wę;

Po za wie­kiem gdzieś gro­bo­wem

Z praw­dą po­znasz ży­cie nowe.

WĘ­DRO­WIEC.

Hy­po­te­zy nie po­mni­kiem,

Ale ce­głą do bu­do­wy;

Sta­waj śmia­ło przed wy­ni­kiem:

Każ­dy dzień – to ży­wot nowy.

GŁOS RUIN.

Spra­wa, któ­ra to­bie świę­tą,

Niech dla słab­szych bę­dzie ce­lem;

Dla po­słusz­nych bądź po­nę­tą,

A dla krnąbr­nych bądź mści­cie­lem.

WĘ­DRO­WIEC.

Przy­tul ser­cem się do ser­ca,

Wspól­ne bi­cie czyn wy­klu­je;

Ten du­cho­wi prze­nie­wier­ca

Kto go tyl­ko w so­bie czu­je.

GŁOS RUIN.

Wznoś wie­ży­cę w głaz ko­wa­ną

By pa­no­wać nad cze­re­dą,

A przed wła­dzą gnij ko­la­no:

Oto ry­cer­sko­ści cre­do.

WĘ­DRO­WIEC.

Myśl z da­le­ka, patrz z wy­so­ka,

Zdro­we ży­cie – cel za­szczyt­ny;

A przed praw­dą nie spuść oka:

Oto do­gmat no­wo­żyt­ny.ZA­CHWYT.

Czy w pa­rów krok ob­ró­cę mój, czy w górę się mo­zol­nie pnę,

Czy gła­zy sto­pę tło­czą mi, czy wiot­kie nogą chru­sty gnę,

Czy ptak na­de­mną, czy­li grom, czy li­ści strze­cha, ska­ły skroń,

Czy oko w ja­sne nie­bios tło, czy nu­rzam w gór­skich je­zior toń,

Czy pieśń mi gra ko­na­rów szum, czy wtó­rzy mi stru­my­ka szmer,

Czy sto­pą lu­dzi tło­czon szlak, czy gwiazd go­ści­niec zna­czy ster,

Ach, wszę­dzie wdzięcz­ność wzno­si pierś i lut­ni mej na­stra­ja nić

Ku sile, co po­zwa­la mi śnić, nu­cić, two­rzyć, ko­chać – żyć.

* * *

Har­mo­nia du­szy ludz­kiej, z tą, co świa­tów się har­mo­nią zwie,

Po­czu­cie, że się nutą jest w akor­dzie, któ­rym prze­stwór tchnie,

Świa­do­mość, że śród skał i drzew ta sama pieśń ogra­na w szum,

Co w du­szy ludz­kiej spla­ta się w rów­nian­kę uczuć, my­śli, dum;

I mi­łość, któ­rą du­sza gra, i mi­łość, co uma­ja świat,

A śród na­tu­ry mówi: Pan! –

a po­śród lu­dzi mówi: Brat! –

Ach roz­kosz to bez gra­nic, miar, je­dy­nie uczy co to żyć:

Bo pięk­nym jest ten boży świat, i pięk­nie w nim czło­wie­kiem być!ZŁU­DZE­NIE.

Ci­cho tu, bło­go! – gdy sta­nę u szczy­tu

Czu­ję się lep­szym, sil­niej­szym na gó­rach;

Pierś moja niby ko­wa­na z gra­ni­tu

A czo­ło w chmu­rach.

* * *

Bó­stwo mię poi prawd swo­ich sze­le­stem,

Przed du­szą wi­dzę wszyst­kich taj­ni głę­bie,

I z dumą kre­ślę me zu­chwa­łe: je­stem!

Na ska­ły zrę­bie.

* * *

Mo­jej wiel­ko­ści przed sobą nie taję,

W pier­si mi biją ja­kieś tęt­na boże;

Zda się że mało mi już nie­do­sta­je

A świa­ty stwo­rzę! –

* * *

Cóż to? – tam w dole gdzie strze­cha ta ni­ska

Ja­kiż to py­łek mo­zol­nie się roi? –

Nie to nie złu­da, to ludz­kie sie­dli­ska,

To bra­cia moi.

* * *

I ser­ce do nich za­bi­ło mi łza­wie,

Z dum­nych przed chwi­lą łza bły­snę­ła po­wiek.

Ach, na tak wiel­kiej stał tyl­ko pod­sta­wie

Pył mar­ny – czło­wiek!CZŁO­WIEK W NA­TU­RZE.

Ko­me­dyo ży­cia! – nie, tych słów

Me rzu­cę nig­dy świa­tu w twarz,

Bo w pier­si czu­wa anioł snów,

Jak świę­ta od zwąt­pie­nia straż.

* * *

I uczy czy­tać du­cha rdzeń

W wszech­k­się­dze wszyst­kich ludz­kich wiar,

I wszel­kich na­tchnień, żądz i chceń:

Tą, księ­gą jest na­tu­ry czar.

* * *

Szczę­śli­wy, kto w ist­nie­nia ciąg

Prze­czu­cie prawd jej zdo­łał wpleść,

Bo jed­na gło­ska księ­gi ksiąg

To ca­ło­wiecz­nych ba­dań treść.

* * *

Kto bada – ten zro­zu­mieć wart;

Więc się do­cie­kać pil­nie ucz,

Bo śród tej księ­gi barw­nych kart

I twe­go ży­cia zło­żon klucz.

* * *

Gdzie głaz się pię­trzy, pło­ni kwiat,

Roz­mo­taj za­klęć taj­ną nić,

A już nie po­wiesz – nie­wart świat
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: