Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • promocja

Pokaż mi swoją bibliotekę - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
30 kwietnia 2020
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Pokaż mi swoją bibliotekę - ebook

Kto najchętniej czyta w toalecie i kto trzyma tam książki swoich ulubionych pisarzy? Dla kogo "Pięćdziesiąt twarzy Greya" to pozycja obowiązkowa, a kto bierze do ręki powieści Wiesława Myśliwskiego jedynie „z przyzwoitości”? Kto wie dokładnie, co znajduje się w jego księgozbiorze, a w czyim mieszkaniu poruszanie się utrudniają stosy książek?

Aleksandra Rybka rozmawia z pisarzami, dziennikarzami, felietonistami, znawcami literatury i języka o najintymniejszej sferze ich życia – o domowych bibliotekach. "Pokaż mi swoją bibliotekę" to szczera, wielogłosowa opowieść o wyborach, wspólnych rodzinnych przyjemnościach i wspomnieniach związanych z książką. Jerzy Bralczyk, Justyna Sobolewska, Sylwia Chutnik, Michał Rusinek i inni zdradzają swoje guilty pleasures, wspominają o powinnościach literackich i największych czytelniczych grzechach.

"Trzeba sobie, Jurku, uczciwie powiedzieć, że nie bylibyśmy razem, gdybyśmy tak nie rozmawiali, jak rozmawiamy. A nie rozmawialibyśmy tak, jak teraz z panią, gdybyśmy nie przeczytali tego wszystkiego, co przeczytaliśmy."

/fragment rozmowy z Jerzym Bralczykiem i jego żoną, Lucyną Kirwil/

Aleksandra Rybka – miłośniczka książek i czytania, nauczycielka języka polskiego, mama dwójki dzieci.

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-240-6085-6
Rozmiar pliku: 728 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

OD AUTORKI

Przeczytałam kiedyś w książce _Młodszy księgowy. O książkach, czytaniu i pisaniu_ Jacka Dehnela słowa:

Pierwszą wizytę w czyimś domu zaczynają od przejrzenia księgozbioru. Jeżeli nie mają przed oczami książki czy gazety, kompulsywnie czytają szyldy albo napisy na etykietach. Lubią się grzebać nie tylko w dziełach znanych i popularnych, ale i w tomikach grafomanów, w prospektach reklamowych sprzed stu lat i w innych szpargałach. Książki – ich pisanie, czytanie, pożyczanie, zbieranie, opowiadanie o nich, cytowanie ich, składowanie i tym podobne stanowią istotną część ich życia.

To właśnie miłość do literatury i ciekawość domowych bibliotek innych osób stały się impulsem do powstania tej książki. Zapragnęłam zajrzeć do księgozbiorów znanych pisarzy, poetów, felietonistów, tłumaczy i zobaczyć, co czytają, zapytać o ukochanych autorów, o literackie inspiracje, ale również o czytelnicze wspomnienia i zwyczaje. Lista moich rozmówców kształtowała się z każdą kolejną rozmową, bo prawie zawsze słyszałam dobre rady, z kim koniecznie powinnam jeszcze porozmawiać, kto ma prawdziwe białe kruki, a czyje mieszkanie zostało dosłownie opanowane przez piętrzące się stosy woluminów.

Pracę nad książką uważam za najpiękniejszą przygodę w moim życiu. Nie tylko zaspokoiła moją ciekawość, ale również pozbawiła mnie wyrzutów sumienia z powodu gromadzenia kolejnych tomów. Wreszcie pozwoliła zajrzeć do bibliotek między innymi profesora Jerzego Bralczyka i jego żony Lucyny Kirwil, Jacka Dehnela, Michała Rusinka, Jerzego Jarniewicza, Sylwii Chutnik, Anny Dziewit-Meller, Justyny Sobolewskiej, Krzysztofa Vargi i wielu innych wspaniałych rozmówców, którzy zapraszając do swoich bibliotek, nie tylko odkryli przede mną zawartość księgozbioru, ale zdradzili również swoje czytelnicze _guilty pleasures_, powrócili do najpiękniejszych dziecięcych wspomnień związanych z lekturą i opowiedzieli, co czytają w toalecie, a co zabierają ze sobą w podróż.

Oddaję w Państwa ręce piętnaście rozmów, które przeprowadziłam w okresie od maja 2018 do września 2019 roku. Każda z nich jest osobną historią kultury czytelniczej mojego rozmówcy. Profesor Jerzy Bralczyk zdradza, jakie książki towarzyszą mu zawsze przy śniadaniu, Maciej Sieńczyk – w jakim celu przeszukiwał mieszkania zmarłych, a Paweł Dunin-Wąsowicz – dlaczego nie zaprasza już do siebie gości. Michał Rusinek w pełnej anegdot opowieści wspomina swoje książkowe traumy z dzieciństwa, Sylwia Chutnik opowiada o najważniejszych inspiracjach, Agata Tuszyńska o wspaniałych literackich przyjaźniach, zaś Michał Cichy tłumaczy, dlaczego pozbył się większości swojego księgozbioru. Proszę się rozgościć w bibliotekach moich rozmówców i poczuć atmosferę, jaka towarzyszyła każdej rozmowie.------------------------------------------------------------------------

POSIADA PAN DWIE BIBLIOTEKI – JEDNĄ TUTAJ, W MILANÓWKU, DRUGĄ W WARSZAWIE. Z CZEGO WYNIKA TEN PODZIAŁ? CZY ONE SĄ PODZIELONE TEMATYCZNIE?

JERZY BRALCZYK: Tutaj mam przede wszystkim beletrystykę, stare książki, do których jestem przywiązany, w tym książki kilku moich ulubionych autorów. Znajdują się tu również pozycje nie całkiem beletrystyczne, w tym niezwiązane z językoznawstwem, czasopisma, trochę moich książek. To stanowi taki rezerwuar. W Warszawie mam wiele książek świeżo zakupionych, chociaż właściwie teraz mało kupuję. Ten podział powstał naturalnie, bo z tamtych korzystam o wiele rzadziej niż z tych zgromadzonych w głównej bibliotece w domu. Początkowo planowaliśmy ją w innym miejscu, ale pełni ona w tej chwili bardziej funkcję archiwum. Tam przechowuję na przykład serie wydawnicze. Obok mojego gabinetu jest gabinet żony wraz z jej księgozbiorem, natomiast biblioteka, z której korzystam, znajduje się w tym pokoju. Te regały powstały specjalnie do tego pokoju – jak widać, nie są przeładowane.

Z JAKICH GŁÓWNYCH DZIAŁÓW SKŁADA SIĘ PANA KSIĘGOZBIÓR? DOMYŚLAM SIĘ, ŻE PEWNIE NAJWIĘCEJ Z SZEROKO POJĘTEJ HUMANISTYKI I JĘZYKOZNAWSTWA.

Tutaj znajdują się między innymi moje książki, pozycje językoznawcze, ale też takie, które łączą się z drugą uprawianą przeze mnie niegdyś dyscypliną, czyli retoryką. Całkiem nieźle się w nich orientuję i potrafię bez problemów je odnaleźć. To są tytuły o charakterze socjologicznym, o języku reklam i polityków. Ten stosik za Panią niedługo trafi do zbioru w „małym domku” w naszym ogrodzie – są w nim książki, które kupuję, na przykład beletrystyka, ale też takie, do których wiem, że już nie zajrzę, albo które dostaję, również od wydawnictw do recenzowania. Do tych z polityki, psychologii, socjologii czy językoznawczych zaglądam już rzadko, do retorycznych częściej, choć nie tak często jak kiedyś. Tutaj są także ukryte moje ulubione książki, głównie beletrystyczne – Flaubert, Sienkiewicz, Tołstoj, Nabokow, czyli pisarze, do których cały czas wracam. Czytam ich przy śniadaniu, ponieważ wstaję dużo wcześniej niż żona. Jest to dla mnie bardzo istotne, bo nie mogę jeść bez towarzystwa, więc jem w towarzystwie ciągle tych samych książek i znam je na pamięć. I tutaj są wreszcie trzy najważniejsze działy. Ten dział to w ogromnej większości stare wydania – troszkę słowników, ale głównie książki z zakresu retoryki dawnej, dobrego zachowania, a także traktujące o sztuce wymowy. Mam ich całkiem spory zbiór, nawet z XVIII wieku. Niektóre z nich są bardzo cenne, na przykład wciąż używany przeze mnie siedemnastowieczny słownik Grzegorza Knapskiego czy słownik Lindego w dwóch wydaniach, bo zbieram zarówno oryginały, jak i reprinty, czyli pierwsze i drugie wydania. Mam też bardzo rzadki słownik polsko-niemiecko-francuski Michała Abrahama Trotza z opisami znaczeń polskich słów. Obok są słowniki polskie, etymologiczne, wyrazów obcych, frazeologiczne, a także cytatów i przysłów. Wszystkie są dla mnie podstawą pracy. Korzystam z nich bez przerwy, choćby teraz, kiedy piszę książkę o znaczeniu słów związanych z domem.

A tutaj jest półka dla mnie najważniejsza.

CHCIAŁAM WŁAŚNIE O NIĄ ZAPYTAĆ. PANA BIBLIOTEKA SŁYNIE ZE WSPANIAŁYCH ZBIORÓW WIELU EGZEMPLARZY _PANA TADEUSZA_. PROSZĘ WIĘCEJ OPOWIEDZIEĆ NA TEN TEMAT. JAKIE MA PAN NAJCENNIEJSZE EGZEMPLARZE? GDZIE PAN JE WYSZUKUJE?

Ta pasja zaczęła się wiele lat temu. Najpierw zbierałem ilustrowane wydania, czasem, jeśli nie mogłem kupić samego _Pana Tadeusza_, kupowałem cały komplet dzieł i takich kompletów mam trzy czy cztery, ale generalnie cała reszta to jedna książka. Udało mi się zebrać bardzo oryginalne wydania, łącznie na przykład z miniaturami, w sumie około trzystu egzemplarzy. Wydaje mi się, że mam je wszystkie, oprócz tych najnowszych, które powielają wcześniejsze edycje. Wyszukuję je głównie w antykwariatach, ale oczywiście jeśli dowiem się o jakimś wydaniu, to szukam w internecie. Czasem w tych poszukiwaniach pomaga mi syn, czasem przyjaciele spotkają się z jakimś wydaniem _Pana Tadeusza_ i od razu sprawdzają, czy je mam. Dostaję je również od nieznajomych, którzy wiedzą o mojej pasji i przysyłają egzemplarze albo piszą o konkretnym wydaniu. Jest to dla mnie szczególnie cenne, bo świadczy o pewnej życzliwości i dobrym postrzeganiu mojej osoby. Posiadam również wiele nagrań, łącznie z płytami winylowymi, filmy, a nawet scenariusz od Andrzeja Wajdy. Generalnie staram się mieć wszystko, co wiąże się z _Panem Tadeuszem_. Poza tym ciągle jeszcze kupuję ciekawsze wydania mów, przemówień, kazań i instrukcji dotyczących przemawiania. To taka moja druga pasja, trzecią zaś są słowniki. Większość mam, może oprócz szesnastowiecznego słownika Jana Mączyńskiego, bo on jest niedostępny. Zbieram oryginały, choć nie mogę powiedzieć, żebym o nie szczególnie dbał. Często już się rozpadają, ale wciąż z nich korzystam. Tutaj na przykład jest jeden z moich ulubionych z końca XIX wieku, mało znany słownik synonimów biskupa Krasińskiego. W podobnym stanie są inne moje ulubione książki, gdyż cały czas je czytam.

KIEDY ZACZĄŁ PAN GROMADZIĆ SWÓJ KSIĘGOZBIÓR? CZY MA PAN JAKIEŚ KSIĄŻKI RODZINNE?

Z domu rodzinnego mam niewiele książek. Sporą część mojego księgozbioru, również tego związanego z moimi zainteresowaniami, zostawiłem w pierwszym małżeństwie, które niestety się rozpadło, i już jej nie odzyskałem. To były w pewnej mierze książki wspólne albo i takie, które moja pierwsza żona uznała za wspólne. Większość z nich bezpowrotnie straciłem, choć próbuję odnowić to, czego brakuje. Czasem udaje mi się odkupić pojedyncze dzieła. Spora część jest w mieszkaniu w Warszawie, na przykład dzieła zebrane Szekspira, Manna, Tuwima i innych ważnych dla mnie klasyków. Zresztą tam też znajdują się dwie biblioteki: jedna jest bardziej fabularna, druga zawiera głównie słowniki, bo i tam pracuję. Pytała Pani, kiedy się zaczęło – moje najstarsze książki miałyby siedemdziesiąt lat. Być może pojedyncze egzemplarze są jeszcze u mojej siostry, ale te, z którymi byłem związany jako dziecko, gdzieś przepadły.

TAKIE SZCZEGÓLNE TYTUŁY, KTÓRE PAN PAMIĘTA Z TAMTEGO OKRESU, TO NA PRZYKŁAD?

Pamiętam _Pan Tom buduje dom_ i inne Stefana Themersona. Jego utwory stoją na półce ulubionych. Czasem gdy zobaczę książkę w wydaniu, które czytałem, jak miałem siedem czy osiem lat, to ją kupuję. To zazwyczaj książki PRL-owskie z lat pięćdziesiątych. Jakiś czas temu znalazłem na przykład _Dzwonnika od Świętego Floriana_ Edmunda Niziurskiego. Czasem książki wywierały na mnie wrażenie, chociaż nie były arcydziełami.

CZY RODZICE PRZEKAZALI PANU MIŁOŚĆ DO KSIĄŻEK, JĘZYKA POLSKIEGO?

Nie wiem, czy to jest miłość, to raczej pewien zwyczaj. Książki były u nas w domu zupełnie naturalnym przedmiotem. Nie należałem do bardzo towarzyskich dzieci, nie grałem w piłkę, nie biegałem, nie wspinałem się po drzewach i nie kąpałem w gliniankach, mimo że wychowałem się na wsi. Rodzice byli nauczycielami. Co mógł robić chłopiec na wsi w latach pięćdziesiątych? Nie mieliśmy wtedy jeszcze prądu, nie było internetu ani telewizji, radio było na kryształki, czasem na jednej słuchawce mogłem posłuchać. Ojciec przy lampie naftowej czytał _Trylogię_. Nauczyłem się czytać w wieku pięciu lat, oczywiście początkowo to było dukanie. Zawsze też czytałem prasę.

DZISIAJ CZYTA PAN GAZETY?

Z tygodników „Przegląd” i „Politykę”. Okazjonalnie „Newsweek”, „Tygodnik Powszechny”. Co tydzień „Plus Minus”, dodatek do „Rzeczpospolitej”, a codziennie „Gazetę Wyborczą”. Mam wykupiony abonament internetowy.

KSIĘGOZBIÓR PANA I ŻONY STANOWIĄ DWA ZUPEŁNIE OSOBNE ZBIORY?

Tak, żona jest psychologiem i rzadko korzystam z jej zbioru. Ona z mojego jeszcze rzadziej. Również dla przyjemności czytamy zupełnie inne rzeczy. Żona nie lubi wracać do znanych już książek, woli nowości. Często jest to literatura współczesna. Ja nie trzymam ręki na pulsie, robi to moja żona. Ja, jak już mówiłem, czytam w kółko to samo, bo przecież nikt lepiej od Tołstoja czy Flauberta nie będzie pisał. Czasem sięgam po książki w oryginale.

W JAKICH JĘZYKACH PAN CZYTA?

Najczęściej po rosyjsku. Czasem mi się zdarzy po szwedzku, kiedyś tam mieszkałem. Po niemiecku czytałem poezję. Niestety, już nie sięgam po literaturę piękną po angielsku, w przeciwieństwie do naukowej, po którą sięgnąć musiałem. Nie znajduję smaku w tym języku. W oryginale czytałem _Przygody dobrego wojaka Szwejka_, jedną z moich ulubionych lektur. Dobrze jest go przeczytać po czesku, gdy się zna na pamięć po polsku.

CZY POSIADA PAN BIAŁE KRUKI, KSIĄŻKI KURIOZA?

Kuriozalne są niektóre wydania _Pana Tadeusza_, na przykład ręcznie pisane, czy libretta do opery _Pan Tadeusz_. To są dosyć osobliwe egzemplarze. Dużo osobliwości jest w starych pozycjach dotyczących języka polskiego. Autor jednej z takich książek twierdzi, że język polski jest prajęzykiem wszystkich pozostałych, i udowadnia, że język angielski zapożycza wszystko z polskiego. Bzdura oczywiście, ale interesująca. Mam książki wydane w bardzo specyficzny sposób, trochę dziwactw, w tym słownikowych. Zbieram wszystkie słowniki i dlatego też czasem takie są. Wśród takich dziwactw znajduje się choćby portret Adama Mickiewicza, ale napisany _Panem Tadeuszem_, czyli składa się z samych cytatów.

NIESAMOWITE! GDZIE PAN ZNAJDUJE TE WSZYSTKIE WSPANIAŁE RZECZY?

Różnie, najczęściej w antykwariatach. Gdzieś tu jeszcze mam bardzo ciekawe miniaturki _Pana Tadeusza_, ale nie mogę ich znaleźć. Czasem gdy tak się dzieje, przestaję szukać z obawy przed tym, że będę bardzo płakać.

POŻYCZA PAN KSIĄŻKI?

Z „małego domku” w ogrodzie tak, ale stąd raczej nie. Pewnych książek absolutnie nikomu nie pożyczałem, bo były rzadko wydawane, jak na przykład jedna z moich ulubionych Stefana Themersona _Wykład profesora Mmaa_. Jednak kiedy już kupiłem sobie jeszcze dwa takie same egzemplarze w antykwariacie, mogłem je pożyczać. Potem pod moim wpływem zaczęto ją zresztą wydawać, więc już zupełnie nie było problemu. Pożyczam nie tylko innym, ale i od innych, a jak mi przypomną, to oddaję. Jeśli dana osoba posiada drugi egzemplarz albo nie będzie zaglądać do takiej książki, a ja tak, wtedy ją sobie przywłaszczam. Mam też książki jeszcze nieodpakowane. Tam za Panią leżą na przykład _Baśnie_ Andersena. Wciąż sobie obiecuję, że będę je czytał, jednak jakoś nie mogę ich wyjąć z pudełka. Czasem wśród moich lektur zdarzają się nowości, ale ponieważ nie mogę przeczytać wszystkiego, a wybrać jest bardzo trudno, zazwyczaj pozostaję przy ulubionych.

WSPOMNIAŁ PAN, ŻE LUBI CZYTAĆ PRZY ŚNIADANIU, A POTEM?

A potem przez cały dzień. Książki są w wielu miejscach, zawsze muszą być pod ręką, zwłaszcza w pociągu. Dlatego mam sporo wydań kieszonkowych, chociaż są one gorsze w czytaniu, na przykład _Niebieski zeszyt_ i _Brązowy zeszyt_ Ludwiga Wittgensteina. To są książki filozoficzne i czasem nad jedną stroną można spędzić wiele czasu. Podobnie jest w przypadku _Prób_ Michela de Montaigne’a. Oczywiście moje łóżko w sypialni także jest obłożone książkami, najczęściej takimi, które mnie usypiają. Od kilku lat leżą przy nim również pozycje językoznawcze, ale najczęściej traktujące o kulturze mówienia i jej poprawności. One są naprawdę urocze. Podczytuję teraz _Dzieje języka polskiego_ Aleksandra Brücknera oraz książkę o żargonie ochweśnickim, czyli o języku handlarzy obrazami spod Konina, w Ślesinie i Skulsku. O tym języku wymyślonym przez handlarzy napisała Wanda Budziszewska. Utwór został wydany w 1957 roku, kupiłem go parę lat temu za złotówkę, a teraz wynalazłem wśród swoich staroci. Sięgnąłem po niego, gdyż niedawno byłem w Ślesinie, którego mieszkańcy pamiętają tę gwarę i próbują ją przypominać. Czasem zaglądam też do swoich książek.

CZY JEŚLI GOŚCI PAN U KOGOŚ W DOMU, ZAGLĄDA PAN NA PÓŁKI Z KSIĄŻKAMI?

To pierwsze, co robię: idę do biblioteki. Bardzo się cieszę, kiedy dostrzegam u kogoś książki, które są u mnie.

WIDZI PAN OD RAZU NIĆ POROZUMIENIA?

Dokładnie, a kiedy widzę, że u kogoś stoi na półce Stefan Themerson, który nie jest zbyt znany, to jestem też o niego zazdrosny. Wcale bym nie chciał, żeby wszyscy go znali. Jeśli w dobrym miejscu stoi u kogoś na przykład _Pani Bovary_ czy _Anna Karenina_, wiem, że to jest moja pokrewna dusza.

CZY JEST PAN PRZYWIĄZANY DO KSIĄŻKI JAKO PRZEDMIOTU? CZY POZBYWA SIĘ PAN KSIĄŻEK, PRZEPROWADZA SELEKCJĘ?

Odpowiem banałem: to zależy od tytułu, jednak wyrzucenie książki jest dla mnie praktycznie niemożliwe. Czasami muszę to robić, kiedy dostaję pozycje, o których wiem, że do nich nie zajrzę. Cieszę się, jeśli uda mi się komuś je dać. Takich książek jest dużo w Warszawie, tych czytać nie będę. Z lenistwa nie oddaję ich do bibliotek, ale przecież ostatecznie one gdzieś trafią. Podejrzewam, że syn będzie chciał odziedziczyć tylko nieliczne, ponieważ sam ma bardzo dużą bibliotekę. Liczę, że zechce _Pana Tadeusza_, ale jeśli nie, to trzeba będzie zasilić jakąś bibliotekę, bo epopeję uważam za najcenniejszy nabytek w moich zbiorach. Myślę, że mam całkiem niezłą kolekcję starych książek językoznawczych i oczywiście słowniki, w tym osobliwe słowniki języka polskiego – zarówno wileński, jak i warszawski Jana Karłowicza, Adama Antoniego Kryńskiego i Władysława Niedźwiedzkiego.

CZY KORZYSTA PAN JESZCZE Z BIBLIOTEK?

Nie, choć czasem żałuję. Kiedy jestem dłużej w Warszawie, przechodzę Świętojańską, obok biblioteki, z której korzystałem jako student. Marzy mi się, że kiedyś tam wejdę i usiądę przy stole, chociaż nawet w czasach studenckich nie za bardzo lubiłem siedzieć i czytać w jednym miejscu. Tutaj, w tym fotelu najlepiej mi się czyta. Tej czynności sprzyjają zwłaszcza rozkładane fotele, mam takie w innych miejscach. Na biurku, jak Pani widzi, jest kantorek, który umożliwia czytanie. Lubię też na nim pisać. A tam stoi pulpit – to już dziś dosyć rzadki mebel. Dzięki niemu nie muszę przenosić słowników w inne miejsce, po prostu na kartce notuję wszystkie potrzebne informacje. Teraz, co prawda, trochę gorzej się czuję, więc podczas pisania korzystam z kanapy. Kiedy pisałem pracę doktorską, a to było pięćdziesiąt lat temu, zrobiłem sobie taki mebelek do pisania ze starego kwietnika i deski, chociaż nie mam smykałki do majsterkowania. Kiedyś właśnie najwięcej pracowałem na stojąco, teraz już bardziej na siedząco czy półleżąco. Więcej pracuję, piszę, niż czytam, bo myślę, że to, co wartościowe, już przeczytałem.

BARDZO MNIE CIEKAWI, CZY ZDARZA SIĘ PANU KORZYSTAĆ Z CZYTNIKA ELEKTRONICZNEGO KSIĄŻEK.

Niestety nie, choć obiecuję sobie, że będę. Tutaj nawet leży tablet, który miał sporo książek, ale kiedyś wszystkie wykasowałem.

PRZEZ PRZYPADEK?

Nie, specjalnie, ale sam nie wiem dlaczego. Tłumaczę to sobie problemami ze wzrokiem, chociaż nie zważam na to przy innych czynnościach.

CZY JEST TAKA KLASYKA LITERATURY, POLSKA CZY ŚWIATOWA, KTÓREJ PAN NIE PRZECZYTAŁ?

Nie czytałem prozy Elizy Orzeszkowej, chociaż skończyłem polonistykę. Nawet _Nad Niemnem,_ nie mówiąc o innych _Dziurdziach_. Nie znam całego Dickensa, na przykład _Nicholasa Nickleby_. Obiecuję sobie, że wrócę. Myślę, że większość klasyki przeczytałem, nawet _Moby Dicka_, ale nie wiem po co.

CZY _LALKA_ JEST DLA PANA SZCZEGÓLNĄ KSIĄŻKĄ?

_Lalkę_ czytałem wielokrotnie i ogromne fragmenty znam na pamięć. Ostatnio miałem okazję bardzo dużo rozmawiać na temat _Lalki_ z moim najlepszym przyjacielem, który zajmuje się literaturą pozytywistyczną. Jego syn wystawiał tę powieść w Krakowie, on pisał przedmowę i rozmawialiśmy o jej drobnych szczegółach. Bardzo to sobie cenię. Tak jak z synem rozmawiam o _Trylogii_, tak z przyjacielem o _Lalce_. Ta książka jest dla mnie absolutną klasyką, chociaż nie znam wszystkich utworów Prusa, jak choćby _Dzieci_. Prus to jest _Lalka_ i długo nic. Czytałem dużo Stefana Żeromskiego, ale go nie lubię ze względu na język – jest dla mnie nie do zaakceptowania. Są też pisarze starzy, do których wciąż zaglądam. Mam kilka wydań Ignacego Krasickiego – świetnego, również językowo, a także często przeze mnie czytanego Jana Kochanowskiego. Bardzo to stare, a niebywale współczesne. Dziś nie doceniamy, że dawno temu mieliśmy tych dwóch pisarzy. Oczywiście inni też byli dobrzy, jak Stanisław Trembecki. Juliuszem Słowackim zachwycałem się jako dziecko. Kiedyś chorowałem i leżąc trzy miesiące w łóżku, przeczytałem całego Słowackiego. Niewiele z tego zrozumiałem, ale przeczytałem, łącznie z odmianami tekstu, z przypisami i tak dalej. Wciąż mam to wydanie zbiorowe.

CZY COŚ PANA ROZPRASZA PRZY CZYTANIU?

Tak, ale też wiele rzeczy mi pomaga, na przykład muzyka, głównie Mozarta. Lubię także Bacha i Chopina, choć na okrągło słucham właśnie Mozarta i już wiem, co jest co. Za współczesną muzyką raczej nie przepadam. Rozpraszają mnie głównie rozmowy i grające radio – przedmiot sporu z żoną, bo ona słucha radia, a ja wyłączam, gdyż nie wydaje mi się ono potrzebne do życia. Na szczęście w tym domu jest tyle izolujących drzwi, że gdy się je pozamyka, to nic nie słychać. Ogólne krzątanie się mi nie przeszkadza.

CO PAN CZYTA OBECNIE?

Teraz przy jedzeniu kończę akurat _Potop_. W toalecie czytam _Martwe dusze_, ale już jest bal, więc zaraz kończę. Niedawno przeczytałem książkę o Lwowie Grzegorza Gaudena (_Lwów – kres iluzji. Opowieść o pogromie listopadowym 1918_). To bardzo rzetelna pozycja. Tutaj leży zaczęta nowa powieść Jacka Dehnela _Ale z naszymi umarłymi_. W Warszawie czytam kupiony niedawno piąty tom zbiorowego wydania Juliana Tuwima _Pisma prozą_. Tam są między innymi szkice dotyczące tłumaczeń, ale nie tylko, również rzeczy, które nie były potem drukowane, bo uważano je za mniej interesujące. Czytam też _Antologię polskiej poezji_. Zdarza mi się sięgać po polskich współczesnych pisarzy, których cenię, i to jest wspomniany Dehnel, ale też Krzysztof Varga, Szczepan Twardoch i Olga Tokarczuk. Lubię też książki Tomasza Piątka i jego powieści _fantasy_. Przeczytałem parę pozycji Krajewskiego i jednego Czubaja, ale już nie czytuję współczesnych kryminałów, co nie znaczy, że ich nie lubię. Ciągle wracam za to do Agathy Christie. I jest jeszcze moja ulubiona pisarka, Patricia Highsmith. Przeczytałem wszystko, co ukazało się po polsku, tak jak Stephena Kinga. To jest obowiązek. Czytam właściwie pierwszego dnia po polskiej premierze. Nie są te nowe już tak dobre jak _Lśnienie_ czy _Smętarz dla zwierzaków_, ale czytam.

CZY ZDARZA SIĘ PANU PISAĆ PO KSIĄŻKACH, ZAGINAĆ ROGI?

Nie, nie robię tego i nigdy nie robiłem. Dwa dni temu byłem u przyjaciela, który wszystkie swoje książki ma bardzo popisane. Ja staram się ze swoimi obchodzić dobrze. Piszę uwagi na karteczkach i wkładam je do książek. Jak Pani widzi, niektóre są zniszczone dlatego, że takie już kupiłem. Słowniki mają poobrywane okładki, gdyż ciągle ich używam.

CZY MOŻE PAN POWIEDZIEĆ O SWOJEJ BIBLIOTECE, ŻE JEST ONA ODBICIEM PANA ŚWIATA?

Nie, bo nie lubię tego typu metafor, i tylko dlatego.

_Do rozmowy dołącza Lucyna Kirwil_------------------------------------------------------------------------

MĄŻ WSPOMINAŁ, ŻE PANI RÓWNIEŻ MA BOGATY I WSPANIAŁY ZBIÓR KSIĄŻEK.

Tak, ale mój księgozbiór jest zawodowy. Tam są głównie pozycje z zakresu psychologii. Pamiętam, że na początku naszego małżeństwa miałam bardzo dużo albumów ze sztuką, ale gdzieś się rozproszyły.

JERZY BRALCZYK: Czy mogę się wtrącić? Ty czytasz współczesną literaturę, której ja nie czytam. Wystarczy wejść do twojej biblioteki i widać pełno takich książek.

LUCYNA KIRWIL: Do końca tak nie jest, one tam są, ale ich nie widać. Mam tu ze sobą to, co czytam ostatnio. Wypożyczone z biblioteki.

CZYLI PANI KORZYSTA Z BIBLIOTEK, W PRZECIWIEŃSTWIE DO MĘŻA?

L.K.: Tak, zaczęłam wypożyczać. Mój mąż za to kupuje książki. Zobaczy coś i kupuje. Czyta, potem pożycza kolegom, latami proszę, żeby od nich odebrał, bo również chciałabym przeczytać, ale nie ma sposobu, by te książki wróciły. Mąż wyjaśnił, dlaczego nie wracają.

J.B.: Jak Pani widzi, mamy trochę inną wizję siebie.

L.K.: Takich książek, które chciałam przeczytać, ale one już nie wróciły, jest wiele. Już nawet nie pamiętam tytułów, bo tyle lat minęło. Od jakiegoś czasu czytam literaturę kobiecą, to znaczy napisaną przez kobiety. Wcześniej nie sądziłam, że mnie zainteresuje, ale okazuje się, że ta percepcja świata, która jest w literaturze kobiecej, bardziej mi odpowiada niż ta drapieżna, którą widzę w literaturze klasycznej i w literaturze unisex, jeśli można tak powiedzieć. Po latach, ze względu na koleżeńskie układy, przyjaźnie, czytam różne rzeczy znajomych.

ZDARZAJĄ SIĘ ZACHWYTY?

L.K.: Tak, bywają, ale takie kompletne to już rzadko. Wynika to po części z tego, że bardzo wcześnie sięgnęłam po poważną i trudną literaturę, i to ona mnie ukształtowała, na przykład Fiodora Dostojewskiego czytałam w wieku czternastu, piętnastu lat. Mogę powiedzieć, że to ten pisarz zrobił ze mnie psychologa. Wtedy interesowałam się też poważną literaturą francuską, polską literaturę – Sienkiewicza, Mickiewicza, Reymonta, dramaty Wyspiańskiego – zaczęłam czytać troszkę później. Podobnie jak mąż wychowałam się na prowincji, tylko w innym środowisku. Moi rodzice nie mieli, że tak powiem, zawodów intelektualnych. Ojciec pracował jako urzędnik, matka zajmowała się domem i ogrodem, ale w domu się czytało, była biblioteka. Ojciec miał też sporą bibliotekę z zakresu ochrony roślin. Korzystaliśmy również z bibliotek publicznych, czytało się prasę codzienną, tygodniki, także literackie.

J.B.: Tak, nas ukształtowały tygodniki literackie, takie, których teraz nie ma: „Kultura”, „Życie Literackie”.

L.K.: Był jeszcze „Magazyn Polski”, pismo o charakterze rozrywkowym, choć z bardzo ciekawymi opowiadaniami i tłumaczeniami.

J.B.: Był też oczywiście „Przekrój”. Do tej pory mam w domu numery, nawet z lat czterdziestych.

L.K.: Wracając jednak do tego, o czym mówiłam na początku, myślę sobie, że te gusta czytelnicze kształtują się właśnie w takim okresie życia, i mnie ukształtowała w dużym stopniu, oprócz wspomnianych pism literackich i wymienionych autorów, Latająca Biblioteka „Filipinki”. Zaczęłam czytać „Filipinkę” w siódmej klasie. Co tydzień przychodziła paczka pięciu książek i obowiązek czytelniczy polegał na ich przeczytaniu i napisaniu swego rodzaju recenzji, które ja nazywałam pamiętnikiem z czytania. Raz w roku należało go odesłać. Bardzo żałuję, że go nie mam. Chętnie teraz po latach wróciłabym do tego, co napisałam, bo myślę, że wiele bym się dowiedziała o sobie i o tym, jak kształtowało się moje czytanie. Czytałam wtedy naprawdę ambitne rzeczy. Głównie była to literatura młodzieżowa, dziewczęca, z której już w tamtym okresie wyrosłam i czytałam jedynie jako recenzent. Dostawałam też klasykę i tłumaczenia nowości zagranicznych. Wtedy też pierwszy raz zetknęłam się z literaturą latynoamerykańską. Pamiętam, że kiedy na studiach moje koleżanki odkrywały tę literaturę, ja już to miałam za sobą. Drugim mocnym źródłem, poza biblioteką publiczną, bo w szkolnej to już chyba wszystko przeczytałam, była ogromna biblioteka ojca mojej przyjaciółki, bardzo ambitnego czytelnika, z zawodu lekarza. Kupował wszystkie nowości, które przychodziły do lokalnej księgarni. Z tego, co mówił, w młodości przyjaźnił się z Konstantym Ildefonsem Gałczyńskim. Jego córka pożyczała mi często nawet to, czego on jeszcze nie przeczytał. Musiałam szybko oddawać, żeby się nie zorientował, a ona podrzucała mu na przykład książkę pod fotel, że niby zasnął i nie zauważył, jak wypadła. Miał niesamowitą pamięć i dobrze wiedział, co gdzie stoi, a w jego bibliotece znajdowało się, jak sądzę, spokojnie z siedem tysięcy woluminów. Muszę dodać, że nie mieliśmy w domu telewizora. Pamiętam rozmowy, czy powinniśmy go kupić, czy nie, ale ostatecznie stanęło na tym, że są ważniejsze wydatki. Czytanie stanowiło wtedy jedyną rozrywkę. To było naturalne. Kiedy przyjechałam na studia do Warszawy, ogrom literatury do przeczytania z zajęć na zajęcia czy do egzaminów spowodował, że nie sięgałam po beletrystykę. Nie było na to czasu, bo do jednego egzaminu należało przeczytać czasami trzy i pół tysiąca stron, a egzaminów bywało i pięć. Kiedy odkryłam, że ja już mam w zasadzie przeczytane to, co koleżanki czytają, i muszę się wysilić, by wyszukać coś dla siebie, rezygnowałam z szukania. A kieszeń studencka nie pozwalała na zakup nowości.

J.B.: Z tego, co mówisz, wynika, że ty musiałaś zawsze czytać nowe książki. Ja już wtedy czytałem te same tytuły wielokrotnie.

L.K.: Tak, ja nigdy nie wracałam do znanych już książek. Potem po studiach czytałam na zasadzie „co w ręce wpadnie”. Poza tym w związku z moim zawodem, jeśli chciałam publikować, musiałam czytać literaturę obcojęzyczną. Czytanie po angielsku książek z zakresu psychologii, pełnych nowej terminologii, która po polsku nie istniała, a potem zastanawianie się i nadawanie temu znaczenia, a także czytanie prac studenckich na różnym poziomie zmiotło moje preferencje czytelnicze. Jak coś mi wpadło w ręce, to czytałam. Lubiłam opowiadania, bo było szybciej i nie traciłam wątku. Czytam jedną książkę, nie kilka jednocześnie. Niektórzy czytają tę dla rozrywki, tę na zaśnięcie, tę do śniadania, tę z miłości na przykład do pani Bovary albo Anny Kareniny.

J.B.: Czy z miłości do Anny Kareniny? Ja nie znoszę baby, ale uważam, że to największa powieść, jaka została napisana.

L.K.: Zdarza mi się nie pamiętać tytułów, ale gdy otwieram książkę, oczywiście sobie przypominam. Teraz czytam _Kwietniową czarownicę _– świetna szwedzka kobieca literatura.

J.B.: Warto?

L.K.: Nie dla ciebie. Kobieca literatura z pogranicza magii rozumianej jako magiczne widzenie świata. Ostatnio przeczytałam kryminał Katarzyny Grocholi _Zabić marionetkę_. To nadal jest literatura kobieca, a problem przez nią poruszany jest przezroczysty dla większości kobiet. Można łatwo odgadnąć psychologiczne podłoże tego, co się dzieje z główną bohaterką. Jednak drugi raz bym tego nie czytała. Chociaż po kryminały Agaty Christie sięgnęłabym ponownie.

J.B.: Brecht powiedział, a to też jeden z moich ulubionych pisarzy, że jeśli książka nie jest warta przeczytania po

Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: