Pokochaj siebie. Jak zbudować dobrą relację z samą sobą - ebook
Pokochaj siebie. Jak zbudować dobrą relację z samą sobą - ebook
Pokochaj najważniejszą osobę w swoim życiu – siebie! Lubisz spędzać czas sama? A może potrzebujesz drugiej osoby, żeby czuć się dobrze? Jeśli wchodzisz w związki, bo nie chcesz być samotna, lub tkwisz w relacjach, w których nie czujesz się szczęśliwa, czas na to, żebyś zaopiekowała się sobą. Brak partnera nie oznacza, że jesteś sama. Masz siebie – najważniejszą osobę w swoim życiu.
Ten otulający poradnikto książka o budowaniu więzi z samą sobą, odzyskiwaniu dobrego samopoczucia po bolesnym rozstaniu i radzeniu sobie ze stratą bliskiej osoby oraz z żałobą po niej. Ta książka nauczy cię, jak nie uzależniać poczucia własnej wartości od partnera oraz jak nie bać się samotności. Dzięki niej przestaniesz wchodzić w niezdrowe związki z lęku przed samotnością czy w poszukiwaniu akceptacji i zrozumienia oraz uświadomisz sobie, że jesteś wystarczająca. Taka, jaka jesteś.
Pokochaj siebie. Jak zbudować dobrą relację z samą sobą Silvii Congost zachwyci wszystkich, do których przemówiły Czuła przewodniczka Natalii de Barbaro, Jedz, módl się, kochaj Elizabeth Gilbert czy Biegnąca z wilkami Clarissy Estés.
Silvia Congost pomoże ci wzmocnić poczucie własnej wartości oraz nauczy cię cieszyć się życiem w pojedynkę, co pozwoli ci nawiązywać prawidłowe więzi z sobą i innymi. Zaufały jej już tysiące czytelniczek.
Pokochaj siebie!
A autorce
Silvia Congost jest ekspertką od zdrowych relacji, psycholożką specjalizującą się w obszarach samooceny, zależności emocjonalnej i konfliktów w związkach. Z uwagi na własne doświadczenia – udało jej się uwolnić z toksycznego związku – jej największą pasją jest pomaganie innym w zrywaniu więzi z destrukcyjnymi osobami oraz w budowaniu poczucia własnej wartości i uczenie, jak tworzyć zdrowe relacje. Jest autorką dziewięciu bestsellerowych poradników.
Kategoria: | Podróże |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-240-7753-3 |
Rozmiar pliku: | 1,8 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Bałam się. Bardzo. Ale zdałam sobie sprawę, że moje skrzydła zaczynają słabnąć, grzęzną w niuansach codzienności, a magia, która kiedyś wypełniała moje życie, po prostu gdzieś się ulatnia.
I zrobiłam to. Wspięłam się na górę swoich straconych marzeń i zaczerpnęłam powietrza, poczułam ich niemal zapomniany zapach, a potem zamknęłam usta swoim lękom i zrobiłam krok naprzód, w nicość.
W zaledwie kilka chwil moje oczy pojęły, że przestrzeń, której pustki tak się obawiałam, okazała się pełna. Wypełniona aż po brzegi wszystkim, co tylko mogłam sobie wyobrazić. Nasycona kolorami, słowami, historiami, możliwościami, ludźmi. Teraz już wiem, że ta przestrzeń zawsze była pełna, tylko ja tego nie widziałam. Jest taka dla każdego z nas, choć nie zawsze potrafimy to dostrzec. Jeżeli jednak zapragniemy odkryć to, co dla nas skrywa, wystarczy, że się wyrwiemy i uchwycimy mocno siebie. Z głęboką wiarą w to, że jeśli naprawdę pokochamy siebie samych, to życie równie mocno pokocha nas.Gdy sięgam pamięcią wstecz, łapię się na tym, że odkąd weszłam w swój pierwszy poważny związek – ten, który uzależnił mnie emocjonalnie – niewiele czasu spędziłam w pojedynkę. Bywałam sama i czułam się z tym nie najgorzej, ale koniec końców nigdy nie trwało to długo. Gładko przechodziłam z jednej relacji w kolejną, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Każda z nich wniosła do mojego życia coś wartościowego, ale wszystkie powoli więdły. Aż w końcu nadeszła chwila, w której – nie wiem, czy przypadkiem, czy świadomie – udało mi się. Udało mi się to, czego większość z nas się obawia, a co – jestem tego pewna – było mi niezbędne, żeby dojrzeć i wzmocnić poczucie własnej wartości. Bycie samemu to umiejętność, o której rzadko się mówi, kiedy jednak ją posiądziemy, będziemy za to wdzięczni przez resztę życia.
Szarzyzna niedzielnych popołudni i cisza długich zimowych wieczorów, te wszystkie „przepraszam, ale mam już inne plany” naszych znajomych, zażenowanie, gdy chcemy zarezerwować stolik dla jednej osoby albo kupić pojedynczy bilet do kina, kolacja, podczas której okazujemy się jedynymi singlami w towarzystwie, pełne politowania spojrzenia, spotkania rodzinne bez osoby towarzyszącej, zaplanowana w akcie rezygnacji samotna podróż, no i te zakochane pary, które ni stąd, ni zowąd mnożą się wokół nas, jeszcze szczęśliwsze i bardziej uśmiechnięte niż zazwyczaj… Nagle zaczynamy dostrzegać tylko to, czego tak pragniemy, a czego nie możemy mieć, coś, co być może straciliśmy. Niewykluczone, że sami to zepsuliśmy i teraz przygniata nas poczucie winy. Albo to nas porzucono i trwamy w roli ofiary, w zaprzeczeniu, złości, zwątpieniu.
Gdy związek się kończy, możemy doświadczać rozstania na wiele sposobów w zależności od naszej interpretacji. Koniec relacji może oznaczać prawdziwe wyzwolenie i powrót do życia, moment, w którym wreszcie możemy odetchnąć pełną piersią i odzyskać łączność z samymi sobą. A może być też przeżyty jako absolutna katastrofa, która pozbawia nas chęci do życia, marzeń i planów, naszego szczęścia… Gdy tak się stanie, jak najszybciej powinniśmy rozpocząć proces przystosowania się do tej nieoczekiwanej i niepożądanej zmiany, która stała się naszym udziałem.
Upragniona, nieproszona, poszukiwana, sprowokowana, niezauważona… Samotność ma różne barwy i oblicza, ale w większości przypadków wywołuje w nas lęk i budzi nasz sprzeciw, dlatego za wszelką cenę staramy się jej uniknąć. Choć w rzeczywistości samotność może się okazać pozytywnym i potrzebnym doświadczeniem, to jeśli będziemy traktować ją wyłącznie z pozycji gniewu, z niechęcią i odrazą, nie uda nam się pokonać jej wyboistych ścieżek do prawdziwego wyzwolenia, które możemy osiągnąć, jedynie stawiając jej czoła i nie zwalniając kroku.
Jako że zawodowo pomagam ludziom uwalniać się z toksycznych związków i odbudowywać siebie, temat samotności i sposobów, za pomocą których się z nią mierzymy, zawsze był mi szczególnie bliski. Na tej podstawie mogę stwierdzić, że to właśnie strach przed samotnością jest największą ludzką obawą. Lęk przed utratą, odrzuceniem, opuszczeniem, przed słowami „nigdy więcej” i „bezpowrotnie” towarzyszy nam do tego stopnia, że czasem paraliżuje nas nawet w sytuacjach, które są w oczywisty sposób krzywdzące i destrukcyjne.
W naszych ośrodkach pomocy od lat otrzymujemy setki mejli, w których ludzie proszą o radę, jak zmierzyć się z tym obezwładniającym strachem. Z tego powodu któregoś dnia postanowiłam napisać i umieścić na naszej stronie internetowej darmowy e-book pod tytułem _Jak pokonać monstrum samotności_. Gdy dokument pobrano tysiące razy, uznałam, że czas na obszerniejszą książkę, która pogłębi ten temat, bo o samotności mówi się tak niewiele, a tak bardzo trzeba o niej rozmawiać.
Nie potrafimy być sami. Męczy nas to i uwiera, unikamy tego, jak tylko możemy. Wracamy do domu i – jeśli nikogo w nim nie ma – pierwsze, co robimy, to włączamy telewizor, komputer lub konsolę, dzwonimy do kogoś znajomego albo rozkładamy się na kanapie z telefonem w ręku, żeby przejrzeć media społecznościowe. Cokolwiek, byle tylko nie pogrążyć się w ciszy, w której usłyszelibyśmy wyłącznie własne ciało – bicie serca, szmer oddechu – i własne myśli. To właśnie powinniśmy zrobić, a jednak się przed tym wzbraniamy. Wolimy nie mierzyć się z ryzykiem, że to, co moglibyśmy usłyszeć, może nam się nie spodobać i nie będziemy wiedzieli, co z tym fantem zrobić. Łatwiej uciec, zagłuszyć najskrytsze emocje, odwrócić uwagę, zapomnieć choć na kilka chwil, że nadal jesteśmy sami i obok nas nie ma nikogo. Przerażające, prawda?
Książka
Ta książka składa się z trzech części, różnych, ale równie ważnych. CZĘŚĆ PIERWSZA pomoże nam zrozumieć, czym jest samotność z globalnego i analitycznego punktu widzenia, i poznać przyczyny, dla których strach przed samotnością stanowi nieodłączną część życia większości z nas. Pozwoli nam także zobaczyć, w jaki sposób strach warunkuje nasze funkcjonowanie. Samotność jest częstym źródłem lęków, obsesji i depresji, co w konsekwencji prowadzi nas do zgubnych zachowań, które szkodzą zarówno nam samym, jak i innym ludziom.
CZĘŚĆ DRUGĄ określiłabym jako przebudzenie, wewnętrzną podróż, ponowne odnalezienie siebie i prawdziwego sensu istnienia. Był to najważniejszy etap w czasie moich własnych zmagań z samotnością, który pozwolił mi otworzyć się na szerszą perspektywę i nowe odpowiedzi. Gdy zagłębiłam się w tę podróż, a wszystkie moje lęki ujrzały w końcu światło dzienne, udało mi się uciszyć głosy wewnętrznych krytyków i zredukować zgiełk, który buzował we mnie nieustannie, odkąd zaczęłam posługiwać się rozumem. Dopiero wtedy mogłam się otworzyć i pozwolić życiu, aby wyrażało się poprzez mnie.
Wiem, że może to brzmieć nieco dziwnie, ale odkryłam, że dopiero kiedy przestajemy walczyć, wysilać się i zamartwiać, wtedy wszystko zaczyna płynąć. Płyniemy i my, pozwalając prowadzić się życiu, bez zbędnych osądów i roszczeń, bez skarg, złości, żalu i bólu. Po prostu stajemy się jednością z życiem, które jest w nas i we wszystkim, a gdy już uda nam się połączyć z tą najgłębszą i najbardziej zasadniczą częścią naszego istnienia, rozświetlić tę przestrzeń, którą zamieszkuje nasze „ja”, będziemy w stanie zrozumieć, że samotność jest zarówno dobra, jak i konieczna i stanowi jedyną drogę powrotną do nas samych.
CZĘŚĆ TRZECIA to zbiór praktycznych narzędzi, jakie możemy wykorzystać, eksplorując obszary samotności. To zadania, wizualizacje i rutynowe ćwiczenia, które – jeśli tylko wejdą nam w nawyk – mogą całkowicie odmienić nasze życie. Opisy wizualizacji możesz odczytać na głos lub, jeśli wolisz, wysłuchać ich (po hiszpańsku) na stronie www.silviacongost.com.
_Pokochaj siebie_ to oda do naszej wrażliwości, odwagi i niezłomności. To krzyk budzący w nas wewnętrzną moc, godność i dumę. To ponowne spotkanie z zagubionymi gdzieś po drodze empatią, akceptacją i ufnością. To siła ludzkich odruchów, uprzejmości i skupienia. To wreszcie pieśń wdzięczności, życzliwości wobec nas samych i miłości własnej.
_Pokochaj siebie_ to podróż powrotna do życia, do jego istoty, do prawdy. To powtórne połączenie się z naszym „ja”, ponad wszystkim tym, co powierzchowne. To zrozumienie, że harmonia naszego otoczenia stanowi odbicie harmonii wewnętrznej, która istnieje w każdym z nas i sięga dalej niż nasze lęki, osądy czy przekonania. To uniwersalny klucz – zawsze pod ręką – by zmienić to, co konieczne.
_Pokochaj siebie_ to powrót do autentycznej i szczerej łączności z naszą najczystszą esencją.
W tym miejscu pozwól mi wyrazić najszczersze podziękowanie za to, że sięgasz właśnie po tę książkę.Samotność
___
_Cisza._
_Czasem słychać coś w tle, ale koniec końców to cisza ciąży w twojej głowie._
_Pustka._
_Tak. To samotność. Była twoim marzeniem, upragnionym i poszukiwanym stanem, ale teraz, kiedy przyszła, czujesz strach. Widzisz, jak nadchodzi, ciemna i cicha, wieczna. Patrzy na ciebie uważnie, wie, że się boisz. Wygląda złowieszczo, ale jeśli spojrzysz jej w oczy, zobaczysz w nich dobro, pokój, harmonię, pomyślność. Wiesz, że musisz do niej podejść, nie potrafisz się przed nią dłużej ukrywać, nie możesz już uciec. Nawet jeśli spróbujesz, nie przestanie cię prześladować, bo potrzebujesz samotności, tak samo jak potrzebujesz towarzystwa. Nadszedł czas, żeby się do niej zbliżyć, odkryć jej piękno, zasmakować w niej. Poznać ją lepiej, otworzyć przed nią swój umysł i swoje serce, zrobić jej miejsce. Samotność nie próbuje oddzielić cię na dobre od reszty świata, chce się tylko z tobą zaprzyjaźnić, bo wie, że prędzej czy później musisz się nauczyć z nią żyć. Czeka to każdego, a im szybciej to zrozumiesz, tym szybciej uwolnisz się od strachu i wywołanej nim presji._
_Zaakceptuj samotność i pokochaj ją, otwórz przed nią ramiona i obejmij ją delikatnie, ciesz się nią. Samotność jest dobra, jest mądra – i jeśli tylko zechcesz, może cię wiele nauczyć._1
ISTOTY SPOŁECZNE
___
Tyle ścieżek, kochanie, by Cię pocałować,
i samotność, co błądzi do twego spotkania¹
Pablo Neruda
___
Po blisko dwóch dekadach pracy z osobami cierpiącymi wskutek szkodliwych relacji zdałam sobie sprawę, że właśnie stawiając związki z innymi ludźmi w centrum naszego zainteresowania, zapominamy o konieczności budowania i pielęgnowania więzi z samymi sobą. Umiejętność przebywania we własnym towarzystwie, a także aktywności wspierające zdrowie fizyczne, emocjonalne i duchowe, powinny stanowić zasadniczą część naszego życia.
Nasza świadomość, nasze myśli i nasze uczucia to trzy fundamenty rozwoju i zmiany na lepsze tworzące nasz świat wewnętrzny, do którego mamy dostęp jedynie w samotności. Skoro znalezienie w sobie tej przestrzeni i pielęgnowanie jej jest czymś tak pozytywnym, to dlaczego przychodzi nam z takim trudem?
Na początek należy uznać, że każdy człowiek, poza nielicznymi wyjątkami, ma w sobie instynkt łączenia się z innymi ludźmi i potrzebę kontaktu z nimi. Zdarza się, że w kontakcie tym odczuwamy pewną syntonię i empatię, odnajdujemy wspólne aspekty, a to wszystko sprawia, że pragniemy jeszcze bardziej zacieśnić łączące nas więzi. Nasza zażyłość rośnie i wówczas rodzi się przyjaźń. Przyjaciół darzymy szczególną sympatią, chcemy się z nimi dzielić, wspierać ich i im pomagać. Jeśli zaś myślimy o wspólnej przyszłości, dodamy do tego bliskość fizyczną, namiętność i pożądanie, to możemy mówić o miłości partnerskiej.
Choć zasadniczo wszyscy w ten czy inny sposób poszukujemy towarzystwa, to są osoby, które z powodu introwertycznej natury albo trudności w nawiązywaniu relacji odsuwają się od innych. Z jednej strony są dzięki temu spokojniejsze, bo nie muszą się mierzyć z potencjalną krytyką czy koniecznością sprostania czyimś wymaganiom, z drugiej jednak strony czują się głęboko nieszczęśliwe. Im bardziej już się odizolowały, tym trudniej im przełamać tę barierę, a im więcej je to kosztuje, tym gorzej się czują. Osoby o takim profilu mają szczególne trudności ze znalezieniem przyjaciół czy partnera ze względu na to, że niemal nie wchodzą w kontakt z innymi ludźmi. A jeśli już, to najczęściej z osobami o podobnych problemach, co naturalnie nie poprawia stanu rzeczy. Czują dojmujący strach przed samotnością i nie chcą w niej ugrzęznąć, a równocześnie pielęgnują swoje mało obiecujące codzienne zwyczaje, a tym samym tylko okopują się w niechcianym położeniu.
∗
Miewałam pacjentów z fobią społeczną, którzy wchodzili w związki wyłącznie z osobami borykającymi się z tą samą przypadłością. Zwykle poznawali się na terapii grupowej, a podobne doświadczenia zbliżały ich do siebie, z biegiem czasu potęgowali jednak wzajemnie swoje trudności i nie byli w stanie wyrwać się z tego błędnego koła. Czasem mówi się, że aby wyjść z dołka, trzeba przestać kopać, i doprawdy trudno się z tym nie zgodzić.
Istnieje również grupa osób bardziej towarzyskich, które nie mają większych problemów z nawiązywaniem kontaktów z innymi ludźmi, jednak spędziły zbyt wiele czasu w toksycznej relacji, tracąc po drodze kolejnych przyjaciół. Istotnym komponentem zależności emocjonalnej jest pewna obsesja. Nie myślimy wówczas o niczym i nikim innym, jak tylko o drugiej osobie, i jesteśmy zafiksowani na tym, żeby nasz związek z nią układał się jak najlepiej (nawet jeśli w głębi duszy dobrze wiemy, że to nigdy nie wypali). Tymczasem nasi bliscy i przyjaciele z druzgocącą klarownością widzą, że to związek z góry skazany na porażkę. Powoli oddalają się od nas w poczuciu niemocy, zmęczeni tym, że zupełnie nie przyjmujemy do wiadomości ich zdania i wolimy cierpieć u boku kogoś toksycznego. Z takiego czy innego powodu nadchodzi moment, w którym taki związek wreszcie się kończy, i wtedy zaczyna się nasza mozolna wędrówka pod górę. Musimy poukładać swoje życie na nowo, wyleczyć rany i przekonać się, kto jeszcze nam pozostał.
Zapewniam, że wielu z nas przeżyło to na własnej skórze. Włożyliśmy w związek tyle energii, zajmował nas on do tego stopnia, że kiedy zniknął, poczuliśmy się kompletnie zagubieni, okaleczeni, jakby nam czegoś brakowało. A co gorsza, okazało się, że zostaliśmy z tym sami, bo wokół nas nie było już właściwie nikogo. To bez wątpienia boli. Czasem boli tak bardzo, że popycha nas z powrotem do niezdrowej relacji, która – dobrze to wiemy – nigdy nie da nam szczęścia. Jeśli zdecydujemy się na powrót, to tylko kwestią czasu (niekiedy dosłownie kilku godzin albo nawet minut) jest to, że będziemy tej decyzji żałować.
Kiedy jednak ostatecznie wydostaniemy się z toksycznego związku, przytłaczająca pustka, w której przyjdzie nam się odnaleźć, powinna stać się narzędziem pozwalającym nam uniknąć popełniania tych samych błędów w przyszłości. To ścieżka, która wiedzie pod górę, ale najważniejsze to wystartować. Kiedy już ruszymy przed siebie, droga prędko wyda nam się łatwiejsza.
Niektórzy z nas po trudnym rozstaniu zwracają się po pomoc do tych przyjaciół, którzy jeszcze im pozostali, bo kiedy możemy liczyć na wsparcie i troskę bliskich osób, istotnie dużo łatwiej jest nam się zregenerować.
Niemniej jednak jeśli osoby w naszym otoczeniu nie znajdują się w podobnej do naszej sytuacji życiowej, szybko możemy poczuć się w ich towarzystwie dużo gorzej. Zaczynamy porównywać się do nich, aż wreszcie dochodzimy do wniosku, że musimy zacząć wszystko od nowa i jesteśmy w tym zupełnie odosobnieni. W zależności od naszego wieku może się na przykład okazać, że ludzie wokół nas zaczynają już mieć dzieci, a ich cele nagle stają się zupełnie różne od naszych. To sprawia, że czujemy się wyobcowani i zdystansowani, a takie poczucie z pewnością nie pomaga w procesie odbudowy. Dlatego korzystniej jest, by w przeżywaniu rozstania towarzyszyły nam osoby, które funkcjonują w podobnych warunkach i są na podobnym etapie co my.
_Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej_
------------------------------------------------------------------------
1 P. Neruda, _Sonet _II, tłum. Z. Jabłonowska-Ratajska, „Fraza. Poezja, Proza, Esej” 2014, nr 3 (85), s. 220.