Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Polowanie na wiedźmy. Kronika kobiet niepodporządkowanych - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
27 stycznia 2021
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
34,99

Polowanie na wiedźmy. Kronika kobiet niepodporządkowanych - ebook

Polowanie na wiedźmy

Wyrusz w podróż z przewodnikiem po historii polowań na czarownice

w Europie i Stanach Zjednoczonych.

Kristen Sollee opowiada, jak przez wieki nękano zielarki, akuszerki, szeptuchy, oskarżając je o czary, i jak po pokazowych procesach prowadzono je wprost na stosy.

Opisy torturowania wiedźm wymyślnymi narzędziami, takimi jak maski z krucyfiksem, dyby wstydu, koła do łamania kości, dziś przyprawiają o dreszcze.

Jednak między XV a XVII wiekiem praktyki te były powszechne i często poddawano im kobiety, które nie chciały ulec męskiej dominacji.

Autorka bada historię wiedźm, opisuje czarne msze odprawiane z użyciem krwi niewinnych, sabaty i praktyki czarownic, tłumaczy źródła mrocznych obrzędów.

To kronika prześladowań kobiet świadomych i niezależnych, na które za nieposłuszeństwo czekały gilotyna, stos lub kamień u szyi i głęboka woda.

W dobie dyskusji nad rolą kobiety, gdy do głosu dochodzą konserwatywni populiści, którzy chcą rozdawać karty, by zabrać kobietom to, o co walczyły przez lata, warto przypomnieć sobie, do czego prowadził strach przed siłą płynącą z wiedzy, kobiecą seksualnością i mocą siostrzanej solidarności.

Czas zacząć

podróż do źródeł kobiecej siły

"Kim były, dlaczego ginęły i ile im zawdzięczamy? Czarownice - kobiety takie jak TY. Czytaj zanim zapłonie stos! Warto!"

Paulina Młynarska

Kristen Sollee jest pisarką, kuratorką i pedagożką badającą powiązania sztuki, seksu i kultury. Pisała dla mainstreamowych i akademickich periodyków, w tym dla „The Huffington Post”, „NYLON”, „Time Out New York” czy „BUST”. Wykładała na uniwersytetach i przemawiała na konferencjach w Stanach Zjednoczonych i Europie. Jest założycielką feministycznej strony internetowej Slutist o charakterze sekspozytywnym oraz wykładowczynią w The New School. Jej doceniona przez krytyków książka Witches, Sluts, Feminists (Czarownice, dziwki, feministki) została wydana latem 2017 roku przez Stone Bridge Press i otrzymała pozytywne recenzje między innymi w „The Guardian”, „NYLON”, „BUST”.

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-240-7433-4
Rozmiar pliku: 933 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

WPROWADZENIE

Wiedźma jest podróżniczką. Przemierza kontynenty, kultury i epoki, niosąc ze sobą tysiąclecia sprzecznych poglądów na temat płci biologicznej i kulturowej, magii i mocy. Również z nas uczyniła podróżników i podróżniczki. Zabiera nas na wyprawę poprzez okrucieństwa i cuda mitu oraz historii. Odszukanie ponadczasowej, archetypicznej czarownicy, a także kobiet, które wieki temu uznano za wiedźmy i które dziś się za nie uznają, wymaga zarówno dosłownej, jak i metaforycznej podróży. _Polowanie na wiedźmy_ to przewodnik po tym niepewnym terenie.

Książka ta ukazuje dziedzictwo wiedźm w ważnych miejscach w Europie i Ameryce Północnej. Czarownice istnieją w kulturach na całym świecie, ale w mglistym obszarze konceptualnym określanym jako Zachód najpopularniejsze z nich – piekielnica, której celem jest uwodzić i niszczyć mężczyzn, magiczka na usługach diabła, która obsesyjnie pragnie unicestwić uprawy i zabić trzodę, ohydna wiedźma pożerająca dzieci – mają swoje korzenie w starożytnych mitach, objawiły się w wiekach średnich i osiągnęły pełnię urzeczywistnienia na początku ery nowożytnej.

Między XV a XVII wiekiem oskarżono o czary tysiące osób, które przypłaciły to cierpieniem i śmiercią. Niszczono rodziny. Dziesiątkowano wsie. Terror, tortury i paranoja dewastowały społeczności. To nie takie proste stworzyć przewodnik, opierając się na tak potwornych zdarzeniach. Za każdym razem, kiedy zgłębiamy okresy dziejowej opresji, mierzymy się z ryzykiem ich gloryfikacji lub estetyzacji, co dla wielu może być bolesne i krzywdzące. Celem tej książki jest przede wszystkim oddanie czci ofiarom polowań na czarownice.

Jednocześnie niezdrowe zainteresowanie, które wzbudzają te straszne zdarzenia, tłumaczy niesłabnącą fascynację tematem wiedźm. Przebiegłe kobiety, zachwycające syreny i mściwe staruchy rodzą strach w sercach ludzi w każdym wieku. Śmiałe erotyczne wyznania i nieskrępowane okrucieństwa z apokaliptyczną pogodą, korupcją religijną i walką o władzę w tle, magia, destrukcja i pokusa przewiązane wstążką w kolorze słodkim jak trucizna – wszystko to ma tak szekspirowski charakter, że polowania na czarownice zainspirowały powstanie _Makbeta._

Najbardziej interesującym elementem tej układanki jest jednak to, jak przeszliśmy od „czarownicy” jako słowa, którego u zarania czasów nowożytnych nie wypowiadało się bez strachu, do rodzaju tożsamości z dumą deklarowanej przez tysiące osób w XXI wieku. „Transformacja czarownicy od postaci, która wzbudzała lęk i niepokój przez znaczną część ostatnich dwóch tysiącleci, w taką, która rodzi sympatię, a nawet do której się aspiruje – jest jednym z najbardziej radykalnych i niespodziewanych zdarzeń we współczesnej kulturze zachodniej”, twierdzi John Callow w _Embracing the Darkness: A Cultural History of Witchcraft_ (Pogodzenie z mrokiem. Historia czarów w kulturze).

_Polowanie na wiedźmy_ omawia tę radykalną zmianę we Włoszech, Francji, Niemczech, Irlandii, Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych. Przedstawia historię czarownicy na jej własnym terytorium za pomocą obrazu, dotyku, zapachu i dźwięku. Moja podróż rozpoczęła się od wewnętrznej potrzeby, by nie tylko zapoznać się z historią, ale także całkowicie się w niej zanurzyć. Ciekawiły mnie sztuka, literatura, teksty religijne i naukowe, jednak dokonywałam największych postępów w badaniach, gdy przysiadałam w otoczonym czcią miejscu i na moment zastygałam w bezruchu. Nic nie może zastąpić magii miejsca.

Czarownica jest jednocześnie znawczynią zaklęć i uzdrowicielką, kobietą demoniczną i boską, nikczemną magiczką i niewinną ofiarą okoliczności. Jest zmyślona i realna: to wytwór wyobraźni i ktoś równie prawdziwy co ty i ja. „To postać złożona z wielu warstw”, pisze Pam Grossman w _Waking the Witch: Reflections on Women, Magic and Power_ (Przebudzenie wiedźmy. O kobietach, magii i władzy).

Zła Czarownica z Zachodu ma swoje początki w łaskawych i brutalnych boginiach-matkach, a także demonach płci żeńskiej, jak mezopotamska _lilitu_, od której wywodzą się żydowskie legendy o pierwszej żonie Adama i zjadającym dzieci sukubie Lilith. Po tym, jak Lilith odmówiła podporządkowania się Adamowi i uciekła w noc, jej żyzny półksiężyc stał się wylęgarnią niezliczonych demonów i złych duchów. Przeistoczyła się w „jedną ze wspaniałych fikcyjnych postaci zachodniego świata”, zapewnia Ronald Hutton w _The Witch: A History of Fear from Ancient Times to the Present_ (Czarownica. Historia strachu od starożytności po czasy obecne). Dla wielu Europejczyków stała się matroną czarownic w okresie prześladowań, a dla dzisiejszych feministek i adeptek czarnej magii – antypatriarchalną radykalistką.

Kolejną ważną pradawną postacią w historii czarownic była Ewa. Jej transgresyjne pragnienie wiedzy podsycane przez Szatana pod postacią węża spowodowało, że została z Adamem wyrzucona z raju, przez co kobiety w mitologii chrześcijańskiej zyskały etykietkę niegodnej zaufania wiecznej przyczyny upadku mężczyzny. Postępki Ewy w tej historii genezy miały głęboki wpływ na chrześcijańskie pojmowanie płci w poprzednim milenium.

Historia czarownicy nie jest bynajmniej linearna. Po drodze zdarzają się przystanki, nowe początki i okrężne drogi. Mimo że „pradawne tradycje odgrywały ważną rolę w formowaniu panujących w Europie przekonań co do czarów”, pisze Hutton, odbywało się to „w złożony i subtelny sposób w czasie wielu lat”. Istnieje mnóstwo tekstów naukowych i popularnych o tym, skąd wywodzi się czarownica, ale dwiema pramatkami, które będą się wielokrotnie pojawiać w tej historii, są Lilith i Ewa.

To nie przypadek, że te dwie prekursorki wiedźmy są kobietami. Zarówno w mitach, jak i w historii czarownice kwestionują, a nawet przekraczają binarne role płciowe, lecz wciąż są blisko kojarzone z kobietami i kobiecością. Od siedemdziesięciu do osiemdziesięciu procent z tysięcy oskarżonych o czary i od osiemdziesięciu do osiemdziesięciu pięciu procent skazanych stanowiły kobiety, więc określenie archetypicznej czarownicy w rodzaju żeńskim jest precyzyjne w sensie historycznym i niejako stanowi formę grzecznościową. O czary oskarżono również wielu mężczyzn, zatem uprzedzenia na podstawie płci i mizoginia nie są jedynymi powodami polowań na czarownice, które prowadzono we wczesnej nowożytności.

W XX wieku słowo „czarownica” nabrało nowego znaczenia wraz z narodzinami współczesnej magii. Osoby biorące udział w różnorakich związanych z naturą rytuałach podciąganych pod czary należą do wszystkich płci, ale wiele wiedźm w spektrum kobiecym czuje szczególną więź z postacią czarownicy ze względu na wspólne z nią doświadczenia uprzedzeń i prześladowań wynikających z płci biologicznej i kulturowej. Ta więź jest także powodem, dla którego część feministek, bez względu na praktyki religijne, uznała czarownicę za ikonę swojego aktywizmu.

Dla wielu współczesnych czarownic ich profesja i polityka są nierozłączne. Wraz z powstawaniem nowych form publicznych i prywatnych rytuałów protestu – magii prospołecznej – dochodzi do konfrontacji analitycznego dyskursu z wcieloną praktyką duchową. Rytuały grupowego rzucania zaklęć i uzdrawiania pojawiają się w nagłówkach gazet. Koweny prowadzą agitację wyborczą. Podczas protestów głoszone są hasła odnoszące się do czarownic. Świat magiczny i materialistyczny łączą się, przez co katalizują powstanie nowych sposobów oddziaływania na siebie polityki i duchowości w XXI wieku.

W Stanach Zjednoczonych polowania na czarownice pozostają głęboko nierozumiane, częściowo przez ich ciągłe nadużywanie w formie figury retorycznej. Jak zauważa John Demos w _The Enemy Within: A Short History of Witch Hunting_ (Wewnętrzny wróg. Krótka historia polowań na czarownice), polowanie na czarownice jako metafora to „forma (najczęściej) moralnej reprymendy”. Sformułowanie to stosuje się wtedy, gdy pozornie dojdzie do „posądzenia o nieczyste działania, spisek, potencjalną zdradę”. Ale chociaż historyczne prześladowania wiedźm miały charakter wywrotowy, zwykle to najpotężniejsi członkowie społeczeństwa zdradzali tych najsłabszych. Dlatego właśnie współczesne oceny, że mamy do czynienia z „polowaniem na czarownice” padające z ust wpływowych polityków, zawsze przechodzą w ahistoryzm. Istotną rzeczą jest więc podnoszenie świadomości na temat tego, co zdarzyło się podczas prawdziwych polowań na czarownice.

Postanowiłam od czasu do czasu zagłębić się w świat powieści historycznych bez szkody dla historycyzmu, by przedstawić czarownicę będącą zarówno prawdziwą, jak i zmyśloną postacią. W książce tej można napotkać opisane na podstawie dokumentów i ulotnych materiałów źródłowych figury z przeszłości. Przyjmują postać ludzką i zwierzęcą. Te „winne” i niewinne istoty sprawiają, że abstrakcyjne okrucieństwo staje się rzeczywiste, a historia ożywa. Odwiedzając liczne miejsca, w których cierpiały i umierały czarownice, robiłam to, co robimy wszyscy, kiedy znajdujemy się w punkcie o historycznym znaczeniu: wyobrażałam sobie ludzi i zdarzenia z przeszłości.

Jestem w pełni świadoma ironii wynikającej z pisania książki takiej jak ta. Będąc bezdzietną kobietą po złej stronie trzydziestki, która głośno wyraża swoje oburzenie nadużywaniem patriarchalnej władzy, i poganką, która opuściła katolicką trzódkę, nie ujechałabym za daleko, gdybym w zamierzchłych czasach podróżowała przez europejskie i amerykańskie miasteczka. Ale w XXI wieku, z rękami ozdobionymi niezmywalnymi magicznymi symbolami ochronnymi, ubrana i wyglądająca jak postać, którą Dante bez wątpienia uznałby za służebnicę diabła, wciąż mogę – dzięki swojemu kolorowi skóry i statusowi społecznemu – względnie bezpiecznie poruszać się po świecie (nie biorąc pod uwagę kwestii związanych z bezpieczeństwem, z którymi mierzą się wszystkie samotnie podróżujące kobiety).

W ciągu kilku ostatnich lat moje badania zawiodły mnie do siedmiu krajów i czterdziestu pięciu miast, miasteczek i wiosek. Zatrzymywałam się w hotelach, w których czarownice były motywem przewodnim, oglądałam sztuki na ich temat, odwiedziłam jeden wiedźmowy park rozrywki, uczestniczyłam w nadmorskiej paradzie czarownic, zobaczyłam dwa ponadpięciusetletnie dęby, wzięłam udział w polowaniu na duchy, a także spędziłam mnóstwo czasu w okultystycznych księgarniach i sklepach dla czarownic. Ale w pewien sposób, nawet o tym nie wiedząc, zaczęłam prowadzić badania do tej książki już znacznie wcześniej.

Jako jedyne dziecko rozwiedzionych rodziców, którzy mieszkali w różnych częściach kraju, często przebywałam sama lub podróżowałam sama, aby ich odwiedzić. Byłam nieśmiała i introwertyczna, więc w tych chwilach samotności ludzie nie interesowali mnie tak bardzo jak miejsca i rzeczy. Przez to animistyczne podejście zaczęłam postrzegać swoje otoczenie jako przyjaciół, źródło energii, istoty same w sobie, które mogłam powoli i ostrożnie poznać, jeśli tylko się przede mną otworzą. Motywowana pragnieniem, by pozbierać fragmenty przeszłości i obcować z lasami i parkami, starożytnymi miastami i świętymi zabytkami, intuicyjnie zajmowałam się konceptami takimi jak psychogeografia i empatia geomantyczna, jeszcze zanim dowiedziałam się, że istnieją nazwy na określenie tego, jak możemy nawiązać intymną więź z fizycznymi i metafizycznymi aspektami miejsca oraz jak to miejsce może wpłynąć na nasz stan emocjonalny.

Gdy miałam trzy lata, zafascynowały mnie przepastne sale Galleria dell’Accademia we Florencji i _Dawid_ Michała Anioła, marmurowy „chłopiec bez ubrania”: kim był, dlaczego taki był i jak się tam znalazł? Gdy miałam dziesięć lat, urzekły mnie niebezpieczne krzywizny dachu ludu Minangkabau w Bukittinggi, gdzie wraz z matką poznałam należące do sumatrzańskiego rodu matrylinearnego kobiety, które nadzorowały zbliżające się zbiory goździków. W wieku jedenastu lat bawiłam się z prehistorycznymi jaszczurami wylegującymi się na niezamieszkanych wyspach wokół Wielkiej Rafy Koralowej i wraz z ojcem karmiłam je pikantnym salami z kosza piknikowego. Gdy miałam dwadzieścia pięć lat, spacerowałam sama po spowitym migoczącym blaskiem lesie wokół świątyni Ise-jingu, by oddać cześć szintoistycznej bogini słońca Amaterasu. Te doświadczenia są przywilejami i jestem za nie wdzięczna, bo ukształtowały mnie w sposób, który dopiero niedawno zaczęłam rozumieć.

Początkowo powstanie książki _Polowanie na wiedźmy_ motywowane było potrzebą połączenia siły miejsc i mojego zainteresowania polowaniami na czarownice we wczesnej nowożytności. Gdy jednak zaczęłam się zagłębiać w badania, mój rodowód dał o sobie znać. Mapa na stronie internetowej 23andMe (serwisu zajmującego się genealogicznymi testami DNA), pełna coraz ciemniejszych niebieskich kropek, oznaczających moich niedawnych przodków w tych rejonach, niemal całkowicie pokrywała się z planem mojej podróży – o czym przekonałam się już po zakupie biletów i rezerwacji noclegów.

Moi krewni mieszkali tam, gdzie – jak powszechnie wiadomo – doszło do prześladowania czarownic: w Londynie, Lancashire i Edynburgu. Jaśniejsze niebieskie kropki oznaczały, że miałam rodzinę także w Bamberg. Istnieje nawet włoska i francuska linia rodowa w odleglejszej przeszłości, opatrzona niejasnymi oznaczeniami procentowymi, które nie kwalifikują się na mapę. Z historii własnej rodziny wiem, że nazwisko Sollée pochodzi z Normandii od przodków mieszkających w Rouen, gdzie spłonęła na stosie Joanna d’Arc i gdzie długo toczyła się walka z czarownicami.

Nietrudno dać się pochłonąć fantazjom na temat własnych przodków, ale w wielu obrzędach magicznych i głównych religiach – w _sacrum_, _profanum_ i codziennych zwyczajach – okazujemy szacunek naszym przodkom: cieszymy się możliwościami, o których oni mogli tylko marzyć, i kończymy dzieło, które oni ledwie ośmielili się zacząć. Czy się ich wyrzekamy, czy ich poważamy, stanowią ważną część tego, kim i jacy jesteśmy. Nasze historie nie zaczynają się od nas. Jesteśmy punktem kulminacyjnym i kodą cudzej opowieści.

Choć minęły wieki, historie polowań na czarownice, do których dochodziło we wczesnych latach ery nowożytnej, pozostają ważne. Dla niektórych mają sens duchowy. Dla innych – polityczne lub rodzinne znaczenie. Niezwykle istotną częścią tego dziedzictwa są miejsca w całej Europie i Ameryce Północnej będące świadkami potęgi i prześladowań czarownic. _Polowanie na wiedźmy_ to wrota do tych dręczonych historią miast oraz przyczynek osobliwej wyprawy, którą nazywam „wiedźmowymi podróżami”.

Sukub (łac. _succubus_) – demon o postaci pięknej kobiety, nawiedzający mężczyzn we śnie i nakłaniający ich do współżycia. Mimo iż sukub jest płci żeńskiej, gramatycznie słowo to jest rodzaju męskiego (wszystkie przypisy pochodzą od tłumaczki).STREGONERIA KRWI, MAGIA SEKSUALNA

Florencja, Włochy

Czasem przeszłość jest namacalna. Wici pamięci przebijają się w nieoczekiwany sposób, wykręcając woal czasu. Nieświadomi ludzie przechodzą obok, niepomni historii, które rozegrały się pod ich stopami. Mimo postępu przeistaczającego krajobraz miejsca, w którym doszło do niewyobrażalnych czynów, są jak magiczny palimpsest. Czasem jest ono opatrzone pomnikiem lub wzmianką na mapie, kiedy indziej masz tylko nieodparte przeczucie, przez które kartkujesz przewodnik lub pytasz miejscowych, starając się czegoś dowiedzieć. Czasem miejsce prawie krzyczy: „Tu coś się stało!”.

W centrum starej Florencji to uczucie unosi się jak mgła. Miasto słynące z dobrego smaku – wspaniałej sztuki i architektury sławiącej Boga oraz rozkoszy dla podniebienia, które skuszą nawet najbardziej zatwardziałego ascetę – jest również miejscem, w którym wielokrotnie pisano i przepisywano historię, zbijając marginalizowane głosy w przerażające wycie. Prawie zagłusza je apatia, ale jeśli się wsłuchasz, na pewno je usłyszysz. Może nawet poczujesz siłę przyciągania miasta lub broniącego go ducha, którego Rzymianie określali mianem _genius loci._ Przenika przez skórę.

Podczas swojej czwartej wizyty w Toskanii nie czułam się usatysfakcjonowana swoim przyklejonym uśmiechem turystki, buszowaniem po sklepach z galanterią skórzaną, podziwianiem sztuki renesansowej i przyglądaniem się, jak mieszkańcy – siedzący pod dachami z terakoty, które ochraniają miasto – wypijają po pracy karafkę wina ze znajomymi. Chciałam dotrzeć do tego, co leży pod spodem.

Wiele przewodników woli pominąć ponure wspomnienia związane z tym miejscem, jak gdyby podróże miały oferować jedynie idylliczną wersję życia, żeby odwrócić uwagę zwiedzających od wad ich własnego. Moim celem jest jednak odkryć coś, co ma więcej charakteru i głębi, niewykluczone zatem, że nasza wyprawa powiedzie nas przez mroczne zakamarki – tajemniczą trasą psychogeograficznej podróży.

Zawitałam we Florencji podczas fali upałów. Turyści na ulicach ratowali się lodami oraz zimnym białym winem i wspomagali prowizorycznymi wachlarzami z map miasta lub broszur turystycznych. Przez pierwszych kilka dni unikałam waru w swoim airbnb, zaledwie kilka kroków od Museo Galileo, rzeki Arno i Galerii Uffizi. Rozłożyłam się z książką na Piazza dei Giudici – w miejscu stanowiącym kiedyś część średniowiecznego zamku, którego grube mury zapewniały chłód mimo skwaru. Wiedziałam, że nie mogę się tam ukrywać bez końca, postanowiłam więc udać się na długi, niespieszny spacer w upalne popołudnie.

Zwiedzający, którzy czekali po bilety do Uffizi, pragnąc nasycić wzrok budzącymi lęk i pobudzającymi zmysły wizerunkami kobiet znajdującymi się w środku – _Narodzinami Wenus_ Botticellego i _Meduzą_ Caravaggia – stali w przypominających węże, krętych kolejkach na kamiennym bruku Piazza della Signoria, na którym florentczycy uczestniczyli niegdyś w różnych widowiskach. Teraz plac to panorama rzeźb, kawiarenek i zachwycających budynków. Przez wieki była to jednak siedziba republiki i rzeźnia grzechu. Przed ogniskami próżności, na których dominikanin Hieronim Savonarola palił książki, instrumenty, obrazy oraz wszelkie inne przedmioty, które mogłyby wodzić na pokuszenie ciało lub duszę, winą za wzbudzanie podobnych pokus obarczano kobiety. Kobiety te były „czarownicami”, jak Giovanna, która według dokumentów miejskich z 1427 roku została posądzona o to, że posiadła „czystego ducha” mężczyzny „do celów cielesnych za pomocą czarnej magii”.

Choć temperatura sięgnęła tamtego dnia trzydziestu ośmiu stopni, osłabiona szłam dalej, mijając Santa Croce i Casa Buonarroti, snując się na północny wschód, aż prawie popadłam w delirium. Wtedy zobaczyłam ją po raz pierwszy w odbiciach swoich tlenionych włosów w wystawach sklepowych: _pasticcerii, salumerii_, niekończącym się korowodzie butów, kurtek i torebek. Była mirażem objawiającym się w każdej lustrzanej powierzchni – zielona _gammura_ muskająca bruk, dzikie kaskady włosów, różowe policzki uniesione w szelmowskim uśmiechu. Jakimś cudem na jej półprzejrzystej twarzy nie było ani kropli potu.

Postanowiłam śledzić falującą postać. Byłam teraz w Sant’Ambrogio, okolicy uznawanej za nieco mniej turystyczną. Snując się po żydowskiej dzielnicy i między gwarnymi straganami na targu, byłam jak niewolnica tej niepokojącej wizji. W końcu przeszłam przez wielkie drewniane wrota kościoła Sant’Ambrogio i pod sklepieniem ukazała mi się zjawa. Była to Giovanna, córka Francesca El Tosa, powołana do istnienia przez halucynację będącą wynikiem upału.

Ciężkie, nieruchome powietrze wypełniało kościół. Była to parafia Giovanny i miejsce, w którym prawdopodobnie w IV wieku naszej ery Święty Ambroży zatrzymał się na spoczynek. Świątynia jest celem pielgrzymek od 1230 roku, kiedy to pewien ksiądz zauważył, że wino w kielichu przez noc w cudowny sposób zamieniło się w krew (stosowne miejsce, skoro moją przewodniczką była adeptka magii krwi). Usiadłam w ławce, aby odsapnąć, Giovanna zaś spoczęła – a po chwili przyklękła – obok mnie. Nie wznosiła błagalnych modlitw, ale jej szept przeszywał moje uszy. Płomienie świec nie drgały, a kroki nie niosły się echem podczas tego objawienia.

– Jacopo – powiedziała melodyjnie.

Witraże zamigotały i wyświetliły się na nich slajdy z ich życia. Pomieszczenie wypełniło ich ciepło: moc zakazanego pożądania pieniła się w kącikach jej ust. Jacopo di Andrea był jej kochankiem. Mieli kilka schadzek, które ona bez powodzenia próbowała kontynuować. Raz podała mu do wypicia swoją krew menstruacyjną zmieszaną z winem, powtarzając później: „Złapię cię w swą sieć, jeśli nie umkniesz”. Kazała mu skosztować swoich soków podczas stosunku i starała się przypieczętować zaklęcie za pomocą magicznych słów. Jacopo, który parał się szyciem popularnych wtedy kaftanów zwanych dubletami, wiele razy do niej powracał – aż wszystko się skończyło.

Nikt patrzący na Giovannę nie pomyślałby, że potrzebuje stosować miłosne zaklęcia. Była świadomą swoich uroków kokietką, jej delikatną szyję okalały eleganckie perły, przeczące skłonności do cudzołożenia. Taki naszyjnik nie symbolizował u niej niewinności. Czystość, pokora, cnotliwość: fałszywe bożki dla kobiety, która, by przeżyć, musiała polegać na swoim sprycie, zmysłowości i owszem, czasem odrobinie czarów. A co z próżnością? Próżność też mogła wykorzystać.

Posługując się innego rodzaju alchemią, Giovanna poświęciła wiele godzin, by zgodnie z modą obowiązującą we Florencji zamienić swoje włosy w złoto. Najpierw zebrała skorupy orzechów włoskich i korę z drzewa, które je wydało, zagotowała je w wodzie, następnie nałożyła miksturę na włosy, dodawszy ałun i jabłka, aż w końcu związała pukle na czubku głowy, odgarniając je od twarzy, aby nabrały koloru. Kilka dni później dodała krokus, smoczą krew, hennę i brezylkę, aby osiągnąć kolor przypominający promienie porannego słońca, tak jak jej matka, babka, a wcześniej prababka nauczyły się z _Trotuli._

Poza zaklęciami Giovanny na urodę chciałam poznać przyczyny jej postępków – jeśli w ogóle jakichś się dopuściła. _Da che tu vuo’ saver cotanto a dentro, dirotti brievemente_. Odpowiedziała hipnotycznym głosem, przypominającym szum roju pszczół, parafrazując Dantego: „Gdy chcesz do tyla wiedzieć (…) opowiem ci w słowach niewielu”. Złożywszy dłonie w piramidkę, z pochyloną głową, dalej przekazywała mi historie swoich miłości, bym mogła ją zrozumieć.

Powiedziała, że po Jacopo pojawił się Niccolo, któremu rodziła dzieci i którego próbowała sprowadzić z Węgier wprost w swoje ramiona. Te starania miały na nią ściągnąć oskarżenia o wskrzeszenie demona podczas wróżenia i lepienie figur z wosku do celów magicznych. Usta Giovanny poruszały się gwałtownie w trakcie tej opowieści, a jej język dalej szeptał zaklęcia. Opowiadała o jeszcze innym żonatym mężczyźnie, Giovannim, który będąc pewnego dnia w jej parafii, zatrzymał się przed jej drzwiami i nie mógł przestać się w nią wpatrywać. Pożarł ją wzrokiem, zanim w ogóle miała szansę odwzajemnić jego spojrzenie i zaprosić go do środka. Pragnęła jego oddania – i jego męskości – więc stworzyła amulet ze stopionego ołowiu, który osłodziła swoimi słowami. Potrzebne rzeczy kupiła u aptekarki od Monny Gilii.

Uroki Giovanny w końcu zadziałały – trudno powiedzieć, czy w sensie magicznym czy metaforycznym. Jak można przeczytać w dokumentach, Giovanni był tak zauroczony Giovanną, że jego „cnotliwość została pokonana i zaczął jej pożądać, więc chcąc nie chcąc, kilka razy poszedł do jej domu, gdzie dał upust swemu wiarołomstwu”. To mógłby być koniec tej historii. Ostatecznie nie wszyscy dorośli dopuszczający się zdrady małżeńskiej trafiają do ksiąg historycznych.

Kiedy jednak miłość Giovanniego nie rozkwitła tak mocno, jak tego pragnęła jego kochanka, kobieta wzmogła swoje starania. Za poradą pewnego księdza dodała Giovanniemu do wina wodę destylowaną pozyskaną z czaszek martwych mężczyzn. Wypił ją, niczego nieświadomy, lecz niewiele to dało. Następnie, jak swoim poprzednim oblubieńcom, dolała mu do kielicha swojej krwi miesiączkowej – Giovanna chciała w ten sposób sprawić, żeby jej ukochany był w stanie dotrzymać jej kroku w alkowie. Przez jakiś czas mu się to udawało. Giovanna zdobyła trofeum i poślubiła wybranka, ale jak Giovanni zdradził swoją pierwszą żonę, tak miał zdradzić i ją. Wiedziała, jak to się skończy – wywróżyła to z listków oliwnych.

Uznana za „magiczkę, czarownicę i adeptkę czarnej magii” przez florencki sąd, Giovanna opuściła świat pełen nic niewartych mężczyzn, których zwabiła do swojego łoża. Na początku czerwca przyznała się do swoich postępków – bo rzeczywiście się ich dopuściła albo nie miała innego wyjścia. Ścięto ją na placu, została zabita przez swoje żądze – lub jego żądze, ich wspólne żądze. W spowitym w półmroku kościele trudno to było wyczytać z jej oczu bądź ust.

Giovanna więcej nie przemówiła. Wyszłam z kościoła Sant’Ambrogio wśród okrzyków handlarzy oferujących mi swoje szale i złote różańce, które połyskiwały w popołudniowym świetle. Pragnąc zobaczyć, co mogą oznaczać czary we Florencji w 2019 roku, przeszłam przez Ponte Vecchio i natychmiast skręciłam w lewo na Via de’Bardi. Przyciągnął mnie szpiczasty kapelusz czarownicy na zielonym szyldzie: La Strega Nocciola.

Pamiętałam tę lodziarnię ze swojej pierwszej wizyty we Florencji ponad dziesięć lat wcześniej, kiedy ktoś z tutejszych powiedział mi niepokojąco, że sprzedawczynie za ladą dokładnie wiedzą, jakie smaki przypadną mi do gustu. Ten mit o „czarownicy od lodów” okazał się częściowo prawdziwy, ale podobnie jak w przypadku Giovanny, kiedy chodzi o te słodsze życiowe przyjemności, jak seks czy lody, istnieją duże szanse, że trafisz na coś przyjemnego – nawet jeśli magia nie ma tu nic do rzeczy.

Kiedy zakończyły się moje deserowe wróżby, zlizałam z ust ich resztki – jeśli musicie wiedzieć, wybrałam lody o smaku orzechów laskowych – i ruszyłam dalej. Po obu stronach ulic, którymi szłam, ciągnęły się parki. Mijałam kościoły i budynki mieszkalne, aż w końcu GPS kazał mi się zatrzymać przed małym sklepem z sową na wystawie, szeroko rozkładającą skrzydła na powitanie. Podobnie jak w innych sklepach dla czarownic, które odwiedzam w Stanach Zjednoczonych, w La Soffitta delle Streghe pachniało ziołami, kadzidłami i topionym woskiem. Kobieta za ladą ruszyła mi z pomocą, mówiąc na wpół po angielsku, na wpół po włosku, i zaczęła prezentować talie tarota oraz książki na sprzedaż, a także proponować usługi magiczne i uzdrowicielskie.

La Soffitta delle Streghe może się wydawać – ze względu na swój cel i przeznaczenie – współczesnym odpowiednikiem sklepu, jaki średniowieczna magiczka taka jak Giovanna mogła odwiedzać, gdy szukała rad i odpowiednich składników. W zachowanych dokumentach na temat sprawy Giovanny istnieje wzmianka o tym, iż konsultowała się z dwiema kobietami, które pomogły jej przygotować odpowiednie zaklęcia mające pomóc w zdobyciu męskich względów. Z pomocą przyszły jej „aptekarka” i pewna „piekielna kobieta”, kiedy szukała rad.

Ujawniono nazwisko aptekarki, ale nie drugiej kobiety, uzasadniając to „dobrem publicznym” – na wypadek gdyby ktoś posiadający tę informację też chciał wypróbować zaklęcia Giovanny. Lecz poszukiwane przez nią rady i produkty nie były dostępne, jak dziś, w jednym miejscu. Swoje magiczne potrzeby realizowała tam, gdzie wszyscy współcześni jej ludzie: w kościele, aptece i u innych kobiet w społeczności.

Zaczęłam przeglądać książki w La Soffitta delle Streghe, licząc na to, że dowiem się czegoś więcej o czarach Giovanny. Znalazłam pozycje na różnorodne tematy, takie jak runy, haitańskie wudu, wschodni mistycyzm, brytyjska wicca i współczesna włoska stregheria. Dalej szukałam czegoś charakterystycznego dla regionu, co pomogłoby mi stworzyć jakąś więź ze średniowieczną stregonerią. Wiedziałam jednak, że to próżny trud.

Pogańsko-katolickie praktyki ludowe, które florentczycy uznawali za czarostwo, w dużej mierze różnią się od magii, jaką się teraz praktykuje – a często kłóci się ona ze współczesnymi obyczajami, zwłaszcza w kwestii wzajemnej zgody w magii miłosnej. Mimo że z pewnością przetrwało wiele tajemnych ksiąg na temat uczonych mężczyzn z czasów średnich i początków ery nowożytnej, magię praktykowaną przez kobiety trudniej odkryć. Zaklęcia miłosne Giovanny znane są bardziej z powodu ich prześladowania niż wykonywania. Jej czary żyją dalej w przestrzeni granicznej.

Słońce rozświetlało akwamarynowe wody Arno za moimi plecami, gdy wyszłam ze sklepu, rozmyślając o Giovannie przyznającej się do winy. Minęło sześćset lat, ale archetyp „tej drugiej” wciąż ma się świetnie. Kochanka to kozioł ofiarny: jest karana za męską chuć, za niszczenie związków i plugawienie zdrowego pociągu płciowego, podczas gdy mężczyźni zachowują swoją niewinność, zostają postawieni w pozycji ofiary – jak Giovanni, Niccolo i Jacopo. Sprawiedliwy lud naszych czasów nadal pragnie patrzeć na to, jak kochanka zostaje metaforycznie pobita, pokonana i usunięta, tak jak postępowano z ciałami osób podejrzewanych o czary – odcinano im głowy na placach, rzucano je na pastwę tłumu, nabijano na pale i wystawiano na widok publiczny albo palono na oczach gawiedzi.

Przeszłam z powrotem przez most i ponownie znalazłam się na Piazza della Signoria. Galeria Uffizi była już zamknięta, turyści rozpierzchli się do swoich hoteli, z których później zamierzali wylec w porze obiadu. Ten plac miał te same cztery rogi co miejsce, gdzie kobietom, które pożądały, zdradzały i pragnęły, przypisywano zdolność do wyjątkowego zła, za co zapłaciły życiem. Odchyliłam głowę i spojrzałam na niebo w kolorach tęczowego szerbetu, nadal trzymając w dłoni papierową torebkę ze sklepu dla czarownic, w której znajdowały się karty do tarota Viscontich oraz opakowanie darmowego kadzidła. Na przodzie wielkimi, czarnymi literami napisane było „Streghe”. Słowo, które obecnie jest tak nieszkodliwe, że nikt nie zwraca

Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: