- W empik go
Polska kwitnąca. Gminnowładztwo szlacheckie - ebook
Polska kwitnąca. Gminnowładztwo szlacheckie - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 428 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
1. Czego jednak dzielna prawica Łokietka nie przemogła, tego by na próżno dokazać Kazimirz usiłował. Dziedzic imienia dwu przodków znakomitych ujrzał się jak i oni w najprzykrzejszym ze wszech stron położeniu i rozwinął w tym swe zdolności, które tamtych przewyższyły i w daleką potomność dobroczynne skutki zaniosły. Zaledwie uznany od panów-szlachty za króla, odbył koronację, z pomocą Jaszka z Melsztyna herbu Leliwa, danego mu do boku dla wieku jeszcze młodego, starał się skarb do lepszego stanu przywieść, wybierając pilniej podatki, z których już szlachta znacznie się pouwalniała, ale kmieć dawne ciężary ponosił. Miasta podniósłszy się zdolne były z przemysłu królewskie dochody pomnażać, a nowe ciężary powszechnie na naród włożone jeszcze za Łokietka, z chęcią ponoszone były dla ciężkich kraju okoliczności, dopełniały skarbu i wkrótce Kazimirza umieściły między bogatych w owe wieki króli. Zaczynając atoli król od uzasobienia się w pieniądz poczuł największą potrzebę spokojności dla resztek kraju pod jego berło weszłych. Beśpieczny krewieństwem od Węgier i Litwy, z innych stron miał odpierać albo wojować Czechów z Morawcami, częścią Luzacji i dołączonym Szląskiem, nie licząc hołdowniczego Mazowsza, znacznie rozciągłością i przemożnością Królestwo Polskie przewyższających. Z innej strony krzyżaków, których kraje z nabytkami prawie wyrównywały Polszcze, ale ustawny Niemców napływ, nadmorskie handlowne położenie sprawiały siły niezmiernie potężniejsze i nie przytarte, gęstymi warowniami po kraju zastawionymi wzmocnione, a w związku najściślejszym z Czechami zostające.
Kiedy słaby w nieładzie wewnętrznym naród polski, lubo z powstającym oświeceniem stawał się do swych panów przywiązańszym, ale w możnowładztwie przez same nadużycia wzrosłym widział uciśnione ubóstwo, stargany hamulec sprawiedliwości, nieukrócone wieku wojennego zaboje, niespokojne role dla zajazdów, niepewne drogi dla rozbojów, do czego kmieć czy szlachcic zarówno się puszczał lub przytułki temu podawał. Siła zaś krajowa, z nadwornego żołnierza złożona, do jakiego przedsięwzięcia zbyt mała, dopiero pomnażaną była znakami przemożnych domów, za sobą narodowe zastępy wiodących. Wzrosły naród w boju i w boju cierpiący stawiał w takim składzie potężny odpór, ale jak do przydłuższych wypraw niechętny, tak zwyczajem w możnowładztwie wprowadzonym pilnie sobie warujący, aby za granicę Królestwa nie wychodził i wyprawa do Oświęcimia, od kilkudziesięciu lat przez Czechów zajętego, pobudziła rycerstwo do przypomnienia królowi, że nie mają obowiązku wojować za granicą. W niepodobieństwie prawie odzyskiwania utrat poniesionych, Kazimirz przedsięwziął odżywić wewnętrzne siły narodu, a do tego z jaką bądź stratą pozyskany pokój wieloletni stawał się koniecznym. Przedłużane więc z krzyżakami zawieszenia broni usposabiały państwo do rozpocząć się mających umów i układów ostatecznych, które jedne tak szukaną spokojność zapewnić mogły. Ale nie dość przykrego położenia Kazimirza, jeszcze i pokoju szukający, i jednacze jego i pośrednicy nieszczerą myślą obiegli młodość mniej doświadczoną.
Jan czeski z głównego nieprzyjaciela chciał się zrobić przyjacielem i umiał z ciasnych okoliczności korzystać; Karol zaś węgierski, mając za sobą siostrę królewską, stawał się interesowanym rozjemcą. Obaj chcieli skleić związek przeciw cesarzowi, Jan dlatego, że cesarz Karyntią i Karniolą po wymarłych książętach oddał Habsburgskiemu domowi już Rakuzy posiadającemu, kiedy on był bliższy tych ziem, mając syna poślubionego z córką ostatniego książęcia, Karol znowu, prócz różnych uraz innych od strony Rakuz, źle widział zamiary cesarza do Neapolu, będąc pełen widoków, aby trzem synom swoim wyszukać i zostawić trzy korony, jednemu węgierską, innemu, jako z domu Andegaweńskiego, prawnie należącą neapolitańską, dla trzeciego poglądał na polską, mając wczesno nadzieję, że młody król, zabawny pobocznymi miłostki, z Litewki syna nie zostawi. Nadskakiwał przeto i opiekował się interesami Polski uprzątając różne zawady, nie tak w widoku istotnie dobrym dla tego Królestwa, jako raczej dla spodziewanego dziedzictwa. Takim duchem jest kierowany Kazimirz, takim i jego najwierniejsza rada, a mianowicie najwziętsi Spytek kasztelan krakowski i Zbigniew kanclerz, proboszcz krakowski, których nie zaniechał Karol obdarzać corocznymi datki i różnymi darowiznami.
2. Ci właśnie z innymi pany niektórymi, wyznaczeni pełnomocnicy do układów z Czechem, za przewodnictwem Węgrzyna w Trenczynie (r. 1335 w sierpniu) ułożyli, iż Jan ze swoimi następcami zrzeka się tytułu i prawa swego do korony polskiej, a zaś król polski za to przyrzeka wypłacić dwadzieścia tysięcy kóp groszy pragskich i uczyni zrzeczenie praw swoich do Szląska Czechom poddanego, jako też i do ziemi mazowieckiej pod panowaniem książęcia Wacława będącej. A ta ugoda była zasadą (w listopadzie) na zjeździe wszystkich trzech króli w Wyszehradzie, gdzie Karol Jana i Kazimirza zaprosił, gdzie poprzybywali w towarzystwie książąt i dworów, przyjęci wspaniale, gdzie Dytrych wielki mistrz krzyżacki swoich pełnomocnych przysłał. Tam ponowione zrzeczenie się Królestwa przez Jana i zarękę Karolowi oddane. Kazimirz też połowę sumy wypłacił zaraz, za resztę różnie się obwarował i zrzekł się Szląska, co ledwie w lat cztery (r. 1339) na piśmie wydał. Pozostał tylko przy królu własnym jeden świdnicki. Po zagodzonej sprawie czeskiej Jan, jako przyjaciel Karola i Kazimirza, zjednał dopiero pokój z krzyżakami i ten ułożony, iż ziemia dobrzyńska i Kujawy mają być Polszcze powrócone, Pomorze zaś (tak jak niedawno uczynił Jan, tak podobnie i) król Kazimirz odstępuje Zakonowi za odpuszczenie grzechów na wieczną jałmużnę, tak jak temuż Zakonowi od przodków odstąpiona była ziemia chełmińska, o co Kazimirz ma pisać do papieża z prośbą, aby tę darowiznę zatwierdził. Na koniec zawarty między trzema królami związek przeciw rakuskiemu i cesarzowi, dla czego Kazimirz należał do przyszłorocznej wyprawy do Bawarii.
Zaledwie się o tych układach wyszehradzkich Benedykt XII papież dowiedział, zaraz pisał do Kazimirza pełen nieukontentowania, że na to poprzystawał, albowiem i Stolicy Apostolskiej nie najprzyjemniej było, że najpiękniejsze i najludniejsze kraje od Polski odpadały, a przez to świętopietrze, które tyle, ile się o nich ojcowie święci upominali, dosyć porządnie przychodziło, umniejszało się znacznie, gdy Czesi i krzyżacy swe nabytki spod tego obowiązku wyłamywali. Krzyżacy też sami niechętnie się do tej ugody skłaniali wiedząc, że to wszystko Kazimirz samowolnie poukładał bez rady i dołożenia się baronów, nie mieli zaś nadziei u nich takowej ugody wyjednania. Jakoż obawa ich nie była bez przyczyny i kiedy nowym pośrednictwem Jan we Władysławiu (r. 1337) usiłował przywieść wszystko do skutku, wszystek polski stan duchowny i świecki uznał ugodę wyszehradzką za niesprawiedliwą i nieważną. Papież też nareszcie przysłał swych delegowanych do ostatecznego rozsądzenia tej wielkiej sprawy. Przybyli oni do Warszawy (r. 1339, w lutym), gdzie już byli pełnomocnicy królewscy, a stronę przeciwną przyzwano, lecz krzyżacy swym zwyczajem nie uznali tego sądu odwołując się do papieża. Delegowani tymczasem sprawę prowadzili w porządku, wielo świadkami przekonani dali wyrok rzucający na krzyżaków klątwę, nakazujący zwrócenie Pomeranii, Kujaw i ziem dobrzyńskiej, michałowskiej i chełmińskiej, zwrócenie wszystkich rabunków świętokradzkich i wypłacenie stu dziewięćdziesięciu czterech tysięcy grzywien srebra, a na prawne wydatki tysiąc sześćset. Próżne to były głosy sprawiedliwości, gdzie przemoc władnęła, ani też Kazimirz oczekiwał tego szczęścia, wyglądając zawsze pewniejszego jak przez te lat kilka pokoju.
Różnie się też szykowały niemieckie interesa, w które i krzyżacy, od sprzymierzeńców Czechów przeciw margrabi brandenburgskiemu i cesarzowi ciągnieni, przykro zawsze widzieli, iż Węgrzyn oczekując korony polskiej obiecywał odzyskanie Pomeranii, Kazimirz znowu z książętami Pomeranii powchodził (r. 1343) w ściślejsze związki. Na koniec wielki mistrz Ludolf de König, słabszej głowy, skłonniejszy był od poprzedników do zgody, która stanęła (r. 1343, w lipcu) w Kaliszu… postała krzyżakom wieczyście odstąpiona ziemia chełmińska i michałowska, i Pomerania cała, nad którą przecie król sobie zwierszchnictwo zatrzymał, z niej do życia królewskiego danina była płacona i król często ją nawiedzał. Resztę zaborów w Ku – jawach i ziemi dobrzyńskiej krzyżacy zwrócili Polszcze. Tyle beśpieczeństwa po dziesięcioletnich układach pozyskał Kazimirz; obecni przy tym Wielkopolanie musieli za całość tej ugody ręczyć, równie potem skłonił do tego Kazimirz miasto Kraków i Sandomirz, a na zjeździe w Inowrocławiu zniewolił do tego książęta z gałęzi kujawskiej i mazowieckiej, różnych obywateli wielko – i małopolskich i miasta Poznań, Kalisz, Włocław, Brześć. Duchowni przez żaden sposób nie dali się namówić, tylko obecność swoją przyświadczyli.
3. Wszakże jakkolwiek przykra ugoda, przyśpieszona nareszcie wkrótce zaszłymi o Szląsk zajściami, byłaby wcześniej stanęła, gdyby Jan i Karol szczerzej koło niej chodzili. Ale tamv ten zwykle podstępny, z otwartego nieprzyjaciela, ten wzdychał do korony i wczesno już w stosowne do nastąpić mającego oboru swego na tron polski z Janem układy (r. 1338) poczynił. Węgrzyn zaręczał Czechowi beśpieczeństwo od strony Polaków zdobytego Szląska, a lubo Czech był już w posiadłości Szląska, Karol niepewnych wyglądał rzeczy, jednakże i jego nadzieje pewniejszą postać przybrały, kiedy w tej mierze z samym Kazimirzem wszedł w układy. Bo dopiero w roku następującym (1339) otwarcie się to do Kazimirza wytoczyło, a Kazimirz zwołał zjazd do Krakowa (w maju), gdzie przełożył narodowi potrzeby krajowe w tej mierze, nie ukazując ani w Szlązakach, ani w Mazurach, ani w Konstantynie podolskim książęciu, a synie Koriata Gedyminowicza, także do tronu podawanego, dość odpowiadających, tak jak mógł uszczęśliwić kraj królewicz węgierski Ludwik, po matce wnuk Łokietka. Miał też niedawno naród przykłady na Węgrzech i Czechach, gdzie to Andegaweński Francuz, to z niższych Niemiec Luksemburczyk, cudzoziemcy, trony poosiadali. Czuli nadto Polacy, że pod czynnym królem życzenie królewskie było wolą narodu, i przyzwolili na Ludwika, ile że przyrzekano w jego imieniu, że odzyszcze wszystkie kraje od Polski odpadłe, a mianowicie Pomeranią, że zatwierdzi wszystkie, szczególne rycerskiemu stanowi od przeszłych królów dane swobody, z dodatkiem nawet nowych. Jechał potem Kazimirz do Wyszehradu, gdzie po dokonanych układach Ludwika swym następcą ogłosił.
To gdy się stało, otworzyło się pole do pomnożenia krajów Królestwa przez śmierć książęcia z mazowieckich ruskiego . Nie mógł on być miły Rusinom jako chrześcijanin obrządku łacińskiego, kiedy z dawna odszczepiające się w różnych mniej znacznych z istoty mniemaniach, Wschód z Zachodem, od czasu wojen krzyżowych, a najwięcej od czasowego trzymania Carogrodu przez łacinników (od r. 1204 do 1261), zaszły w nienawiść wzajemną, pomnożoną przez odrazę, jaką czuli Grecy ku niezmiernie rozciągłej pod owe wieki papieskiej władzy tak świeckiej jak duchownej, A ta nienawiść, mimo tego, iż duchowieństwo ruskie długo odłącznie nieco od zawziętości greckiej związków z obrządkiem zachodnim nie zapierało się, ta nienawiść, mówię, rozniosła po wszystkich Rusinach fanatyczną niechęć ku Lachom. Przykro więc na Mazura patrzali, ile że chciał nad nimi apostołować, i pozbyli się jego (r. 1340) trucizną. Kazimirz nie zaniechał osierociałej polskiej ze wszystkich względów uważanej prawdziwej własności, wkroczył więc z wojskiem, całą Ruś urządził na sposób województw. Zapewnione wyznanie różnowiercom, tak Grekom, jak Ormianom, w znacznej liczbie tam przed Turkami przytułku szukającym, Żydom, Tatarom, miało dodać sił niemałych Królestwu, a zaraz ze Lwowa wielkimi bogactwy napełnił się skarbiec królewski. Ten atoli nabytek naraził czas jakiś Polskę na przemijające najazdy, których zaraz (r. 1341)
doświadczyła od Tatarów, na Podolu podówczas panujących. Zatrzymał ich Kazimirz z naprędce zebranym wojskiem u Wisły, a dawszy odsiecz Lublinowi, gdzie do sześciu tysięcy straciwszy Tatarzy w rozsypkę poszli, zjednał z tamtej strony na lat kilka spokojność i czas do kończenia rzeczy z krzyżakami. A ledwie stanął (jak o tym było) pokój ostateczny w Kaliszu, aliści wypadłe z Czechami zajścia kazały jeszcze wojska w pole w stronę przeciwną wyprowadzić. Mniemany przyjaciel Kazimirza Jan czeski ze swym synem Karolem morawskim nie przestawali go uwodzić, wciągać w przykre umowy, w przymierza, w nieprzyjemne szluby, wyłudzać pożyczki, co na koniec sprzykrzywszy sobie Kazimirz, dla zapewnienia niektórych pożyczek, które Karolowi Morawskiemu poczynił, przytrzymał go (r. 1343) w Kaliszu, skąd Karol umknął. Lecz odtąd nie szło tak ściśle między królami, a niektóre przykrości Bolesławowi świdnickiemu zrządzone obudziły wojnę. Spokojny kaliską ugodą z krzyżakami Kazimirz wziął (r. 1344) Wschowę, z dawnych zamieszek jeszcze przez szląskich książąt od Wielkopolski oderwaną, dalej Cieniawę. Ułożywszy się potem z książęty szląskimi, po odzyskaniu Wschowy, mszcząc się za zniszczenie Świdnickiego, sprzymierzony z cesarzem Kazimirz pociągnął (r. 1345) do księstwa opawskiego. Obruszony tym Jan, który olśnąwszy, już się usuwał od spraw publicznych, pośpieszył z tęgim wojskiem, odparł Kazimirza i pędził za nim do Krakowa, o którego na próżno się kusząc, a na rabunkach okolicznych nieco ucierpiawszy, przyjął do zgody pośrednictwo papieża, mając przez niego nastrojone cesarstwo dla syna, które też Karol niebawem otrzymał. Tym pokojem Karol pozyskał kwitacją z długów, Wschowa przy Polsce została, a w następnych latach zgon mazowieckiego, hołdownika czeskiego, był powodem do nowych układów. Zajął jego księstwo na rzecz swoją Kazimirz i później całkowicie Mazowsze dał Ziemowitowi Trojdenowiczowi, jedynemu z książąt mazowieckich żyjącemu, odbierając od niego (r. 1355) w Kaliszu hołd wierności. Żeby zaś umorzyć czeskie wdzieranie się, ostatecznie w Pradze (r. 1356) nastąpiło zrzeczenie się przez cesarza Karola IV Mazowsza, za co otrzymał oddanie miast Beuten i Krejcburga, dotąd w Szląsku przez Polaków trzymanych. Zrzekł się przy tym Kazimirz za przywodem Ludwika Węgierskiego praw do księstwa jaworskiego i świdnickiego, z powodu, że dziedziczka tego księstwa, Anna, była poślubiona samemu Karolowi cesarzowi, i tak Szląsk na zawsze odpadł.
4. Zabeśpieczywszy Kazimirz Wielki następstwo po sobie Ludwika, dołączywszy do Korony Ruś, zagodziwszy sprawy krzyżackie i czeskie, gdy w przeciągu tego kilkonastoletniego panowania swego nie przestaje dokładać usilności w wykorzenieniu wielu nadużyciów szkodliwych, bo inne w zadawniony zwyczaj wprowadzone szanowanymi być musiały i w prawo się zmieniły, gdy nie przestaje porządki do kraju zaprowadzać, zasłania nawet Żydostwo od ucisków przez odnowienie i utwierdzenie dziadowskich Bolesława wielkopolskiego przywilejów, zamierzył jeszcze sobie swe urządzenia powagą pisma i narodowej zgody zatwierdzić. Dało się widzieć przez lata poprzedzające, jak się szlachta możniejsza z książęty równając wdarła do oboru panów, do wszystkiej czynności panującego. Wszakże w tym żadnych przepisów, żadnych wzajemnych układów ani zaręczeń nie było i król, jeśli tylko dość poważny w obliczu narodu, był mocen sam przez się wszystko rozrządzać, czego niekiedy dowód dawał Kazimirz w swoim tylko imieniu z monarchami układy czyniący. Lecz do utrzymania i rozszerzenia tej władzy wieki tamte nie zawsze były sposobne ani Kazimirz miał siły po temu, a pewno nie było w nim i chęci, więc się odnosił do zdań narodowych i do tych jeszcze uroczyście się odwołał, z wewnętrznymi urządzeniami i ustawami bądź poczynionymi i w egzekucji już będącymi lub nadal szczęście narodu zapewniać mającymi.
Były to wieki, w których ludy europejskie (jakośmy rzekli) coraz lepsze o prawodawstwie wyobrażenie nabywać mogły.
Kanony, a potem nauka prawa rzymskiego niezmiernie rozszerzona i upowszechniona, porównywane z prawami dawnych niemieckich ludów, z tymi po wolnych miastach wykrzesywana, prostowały drogi do sprawiedliwości zabobonem przyciśnionej. Mimo tego jednak leniwe w tym kroki nie mogły tak śpiesznie wykorzenić onych dziwnych doświadczeń, a pojedynki najpowszechniejszymi się stały. Uchylona Polska od zachodniego zamącenia, lubo stamtąd wiele przyciągnęła, jednakże niezmiernie rzadko w niej się ukazowały (wyjąwszy miasta pod prawem niemieckim będące) owe doświadczenia ogniem lub wodą. Prawodawstwo narodowe w Księgę Praw nigdy tego nie dopuszczało, nawet pojedynków między prawa nie policzyło. Przy tym pod czasy Kazimirza Wielkiego znany był po szkołach, czyli akademiach francuskich i włoskich, naród polski, w Bononii, w Padwie ćwiczyli się pomyślnie w prawie rzymskim i znali go, ale się go sprawiedliwie zwyczajem wolnych narodów lękali. Unikali tych zakołów prawniczych, którymi z prostym sercem naród próżno by się trudził, szanowali przodków ustawy prostotą wieków tchnące, a gdy Niemcy z nich się gorszą, że nie znają cesarskiej, powagi i wszechwładności jej, oni pełni zaufania w swym królu, w nim wyższość nad siebie, w nim wyrocznią dobra narodu widzieli. A to podobno stało się powodem, że zwołani roku tysiąc trzechset czterdziestego siódmego (1347) w czasie wiosny, duchowni, wojewodowie, kasztelanowie, urzędnicy, rycerstwo i szlachta do Wiślicy, tam piszący statut na potomne czasy, nie wprowadzili do niego żadnego porządku. Nie tykał się on miast prawem niemieckim nadanych, bo te już miały prawo pisane oddzielnie, ale się ściągał do narodu pod prawem polskim żyjącego. Jest pisany dorywczo, w tych tylko razach więcej się rozciągający, gdzie zwyczaje nadwerężane lub zapominane bywały, alboli gdzie je prawodawca chciał odmienić, jest świadkiem potrzeb ówczesnych narodu. Nie ma w nim na przykład nic, co by się oddzielnie do małżeństwa lub stopni ściągało, bo to zajmowało prawo duchowne i zwyczaj przyjmujący istotnie szlubne związki i spadki proste, nie ma praw tyczących się królewskiej osoby, bo ta okoliczność w ręku dawnych zwyczajów i samego panującego zostawała, a prócz buntów możnowładczych prawie dostrzec nie można jakowej zniewagi panującym lub ojczyźnie uczynionej. Więc w cząstkowych tylko kawałkach praw publicznych i cywilnych, a nie w zupełności ich, ten statut widzieć się daje. Ściąga się istotnie do szlachty, czyli stanu rycerskiego, i do kmieci, czyli wieśniaków. Pierwsi, dziedzice dóbr swoich czyli w stanie świeckim, czy duchownym, winni służbę wojenną, drudzy, pod jednymże prawem ze szlachtą zostający, mając dziedzictwo posiadłości, gdzie są pod niemieckim prawem lub gdzie ziemie na czynsze trzymaliby w innych razach, poosadzani po szlacheckich ziemiach za włóki czy łany posiadane odrabiali niewielką robociznę, częstokroć ledwie po jednym dniu w tydzień, i niektóre daniny dawali, będąc dziedzicami swego zarobku i prócz tego wolnymi swych osób właścicielami. W pierwszym razie opuszczali miejsce, jeśli innego na swe miejsce zostawiają, w drugim spod każdego pana wolno było w roku (już to po ścieśnieniu w czasie podziałowego bezrządu kmiecej wolności) jednemu tylko kmieciowi przenieść się. Wszakże na trzeci raz były opisane dziedziców nadużycia, gdzie całe wsie razem mogły przenosić się pod innego pana. Ubóstwem niższy stan kmiecy za niższy od szlachty uważany, potrzebował pilniejszego opisania swych przemocą targanych wolności. W stanie rycerskim dzielone dziedzictwo spadało na same męskie głowy, córki były wyposażone, bez pewnego posagu oznaczenia, od woli ojca, a jeśli w niedostatku braci stawały się dziedziczkami, jeszcze były na skupie od stryjecznych, przez co chciano unikać przechodzenia dóbr w inne domy, i sądzenie o spadkach było jedną z najważniejszych rzeczy. Prócz tego prawa do rzeczy nie ma innych w tej mierze przepisów, jak tylko jedno jeszcze przedawnienie. W czym przecinając rozdroża pieni, opisane są gęsto przeciągi czasu umarzające pretensje do nie poszukiwanych krzywd i własności, a to według różnych okoliczności urządzone. Wreszcie statut najwięcej jest przeznaczony do wytknięcia sposobów, jak miały sądy powściągać wykroczenia przeciw całości osób i ich własności: przepisuje różne kary na zabójców, nie śmiercią wymierzone, bo jak prawo samo się wymawia, iż chce tę ostrość złagodzić, ale nie dopuszczając mściwego poszukiwania przestępstwa, wyznacza te kary w opłacie. Różne z dawnego o stanie ludzkim wyobrażenia różną też cenę na głowę położyło. Wyższym się zdawał szlachcic od kmiecia, większej więc kary krzywda jego wymagała, więc chociaż za zabójstwo kmiecia opłata podwyższona do dziesięciu grzywien (548 złotych dzisiejszych), których jeśliby kmieć zabójca wypłacić nie zdołał, wtedy dopiero głowę oddawał – za szlachcica szła piętnaście, trzydzieści, sześćdziesiąt, podług różnego stopnia szlachectwa. Zabijający zaś krewnych w nadziei dziedziczenia po nich nie tylko podlegał karze jako zabójca, ale nadto wyzuty z urzędów i czci, z potomstwem zostawał pozbawiony spodziewanych spadków. Równie nierówno szły kary za rany i inne osób skrzywdzenia. Nie wszędzie dość jasno kary wymieniając, nasrożył się prawodawca zwyczajem ojców przeciw rozbojowi, palaczom, złodziejstwu, znieważeniu sądu. Wiele też szczególnych przepisów stanęło na wynadgrodzenie lub ukaranie za szkody gospodarcze, za ścięcie dębu lub owocowego drzewa, za łąki, pasieki popsute. Same prawa chcą być łagodne i wszystkie kary odnoszą do opłaty, zabrania majątku, czci, a na śmierć niezmiernie rzadko pociągnęły. Na koniec większa część przepisów statutu Kazimirza ściągała się do urządzenia sądów i porządku sądowego, przez wieloletnie niełady krajowe w nieporządek i zdzierstwo zachodzących.
5. Sądy wojewódzkie i kasztelańskie utrzymywały się statecznie. Wojewoda i kasztelan mieli mieć tym końcem jednego sędziego. Były jeszcze sądy podkomorskie istotnie zajmujące się sprawami granicznymi. Innego zaś mnożenia sędzi unikając prawodawca w każdej ziemi postanowił jeszcze sędziego i podsędka, dając im władzę sądzenia wszystkich spraw z powinnością, aby gdy król do jakiej ziemi wjeżdża, miejscowy ten sędzia i podsędek (sąd ziemski) byli przy boku królewskim i do tronu przynosili spory największe, jako o spadki dziedziczne, których jeśliby sam król nie miał czasu rozpoznać, na jego miejsce zasiądzie sześciu lub czterech wyznaczonych baronów i ostateczne wyroki dadzą. Dla zapewnienia porządku i przyśpieszenia sprawiedliwości w krótkim statucie Kazimirzowskim jest obwarowany czas poranny na odbywanie sądów, opisano, jakim porządkiem przez woźnych lub inną drogą urzędową pozwy wydawane, aby się strony pozwami nie uwodziły.
Z porządku idące sprawy w niestawieniu się pozwanego przegrywały. Powściągając sądownicze ździerstwa przepisano było w sprawach, jakiej cząstki sędzia, bądź w pieniądzach, bądź w futrach, mógł się domagać. A kiedy tylo przepisami ułatwione i przyśpieszone są wyroki, roztropnym obwarowaniem porządku w dokonaniu wyroku na biednych, zasłonioną została ich ruchomość od krzywdzącego, a często ze sposobu utrzymania życia wyzuwającego rozerwania. W sposobie na koniec sądzenia znajdował sędzia w prawie Kazimirza wszystko oparte na samych świadectwach lub w ich niedostatku na przysiędze, którą serce religią związane szczerze odbywać miało. Te były ustawy wiślickie, mające goić najcięższe rany niesprawiedliwości, a pilnie za staraniem prawodawcy dopełniane, uszczęśliwiały lud posiadający własne swe prawa w ścisłej egzekucji będące, a naród w tym porządku tęgich sił moralnych wewnątrz nabywał.
Czuły, zawsze o dobro kraju, Kazimirz z pociechą oglądał kwitnące pod innym prawem wolne miasta, dlatego atoli nie porzucił ich losowi własnemu, ale wglądając w różne ich potrzeby dostrzegał wielkich nieprzyzwoitości we… władzy sądowniczej miejskiej, która na swoich wyrokach nie przestając wskazowała odwoływanie się wyżej do Halli i Magdeburga. Stąd uporczywsze strony narażone były na zwleczenie sprawiedliwości, na wielkie prawne nakłady, a naród zdawał się nieprzystojnie u postronnych szukać głosu Temidy, jakoby jej w domu nie nalazł. Urządziwszy więc wielki król sądy w prawie polskim przeciął tą nieprzyzwoitość na zjeździe powszechnym (r. 1356), złożonym z przyzwanej szlachty, wójtów, sołtysów i ławników miejskich, na którym zakazał udawania się jak do Halli, tak i do Magdeburga, a natomiast urządził dwa sądy wyższe dla miast, gdzie się ostatecznie sprawy rozstrzygać miały. Wyższy Sąd Prowincjonalny Teutoński, na wzór tego, jak już był w Poznaniu, Lwowie, podobnie dla Małopolski, był na zamku w Krakowie, odbywany przez wójta i siedmiu ławników. Od tego najwyższy sąd ostateczny był do króla, który do rozsądzania z sześciu miast: z Krakowa i Sandecza, z Bochni i Wieliczki, z Kazimirza i Iłkusza, po dwu rajców wyznaczał.
6. Reszta panowania króla prawodawcy, lubo niekiedy przy mniej pomyślnym orężu, była nader świetna. Zerwały się już od niejakiego czasu związki z Litwą to zgonem Anny Gedyminówny, to śmiercią samego Gedymina w ustawicznych z krzyżakami utarczkach pod Wieloną (r. 1336) zabitego. Jawnuta po nim miał być wielkim książęciem, ale go niedługo z tego pierwszeństwa wyzuł Olgerd, wreszcie inni bracia i krewniacy posiadali obszerne księstwa pod zwierszchnictwem wielkiego księcia, a w częstych niezgodach. Wolny zewsząd Kazimirz chciał dawne prawa polskie do Rusi odżywić. Pobrawszy więc (r. 1349) Łuck z Włodzimirzem, zdobył potem Brześć i Chełm, przyjmując hołd od niektórych książątek, przez to atoli odżywił napady od Litwy i węgierskie żądze w otrzymaniu Rusi. Jakoż prędko Litwa poruszywszy się (r. 1350) łupiła ziemię łukowską, radomską, sandomirską, znosiła podjazdy polskie i straty od – zyskiwała. Niewiele pomogła (r. 1351) wspólna Kazimirza z Ludwikiem na Wołyń wyprawa ni zwycięstwo przy Włodzimirzu, Litwini wytrzymawszy nieco, a urządziwszy się z Podolem, zapuścili (r. 1353) zagony to aż do Halicza, to znowu do Zawichostu.
Tymczasem Kazimirz w nadziei, że kiedyś Wołyń otrzyma, ze zwykłą swą łatwością w ugodach uznawał prawo Węgier do Rusi, które chcąc umorzyć skłonił się (r. 1350) do opłacenia go, z warunkiem jeszcze, iż Węgrzy w czasie będą mogli opłatę zwrócić. Szukał przy tym i otrzymał Ludwik (r. 1352) osobliwą a pospolitą w owych wiekach darowiznę od papieża wszystkich ziem pogańskich i odszczepieńczych. Kroki te Ludwika podawały go wczesno w niechęć Polakom i ukazał się pod te czasy (we wrześniu) w Wielkiejpolszcze szczególny związek szlachty w Poznaniu, oświadczający się z wiernością królowi, a przyrzekający braterstwo i pomoc wzajemną przeciw wszystkim ludziom. Niedługo zaś potem poczęły się znowu z Ludwikiem układy. Zrzekł się on (r. 1355) Rusi, a Kazimirz mu obiecywał dla synowca następstwo w Polszcze. Po czym (w czerwcu) wyprawione jest poselstwo do Budzynia dla odebrania od Ludwika potwierdzenia dawnych przyrzeczeń, a tam Ludwik ponowił obietnice, iż zostawszy królem żadnych podatków innych wybierać nie będzie, jak tylko te, które z dawna przed Łokietkiem wybierane były, ani miast do dobrowolnych składek przymuszać będzie, przejażdżek przez dobra duchowne ni szlacheckie bez ich pozwolenia nie będzie odbywał ani opłat za nie wybierał, wszystko, owszem, sam opłacając. Wyprawy za granicę będą czynione jego nakładem, wreszcie przyrzeka, iż żadnych wolności, swobód, nadań w niczym nie naruszy, a gdyby Ludwik i synowiec jego Jan zeszli bezpotomni, wszystkie wzajemne obowiązki ustają. Po tych w Budzie rozpisach Ludwik, nie mogąc osobiście, wysłał matkę Elżbietę do Zantocha, gdzie w obecności wielu panów zebrani Polacy poprzysięgli wierność następcy tronu. Tak rzecz z Ludwikiem o Ruś załatwiona, w lat dziesięć później i orężnie równie pomyślnie poszła. Upatrzył czas Kazimirz, w którym mocno (r. 1366) wystąpiwszy, przeciągnął przez Bełz pozwolony do trzymania prawem hołdowniczym Jerzemu Narymuntowiczowi wnukowi Gedymina, wszedł do ziemi włodzimirskiej, gdzie niewierność Lubarda Olgerdowicza, także wnuka Gedymina, ukrócił. Pozdobywał Łuck, Włodzimirz, Olesko, przywracając tu panowanie polskie, gdzie osadziwszy zamki łucki i włodzimirski załogą polską, przyłączywszy do Korony ziemie na zachodzie Turży rzeki leżące i miasta od Olgerda odstąpione: Krzemieniec, Chełm, Bełz i tak dalej, zrzekł się nawzajem zabużańskiego północnego Podlasia, Lubardowi oddał w hołdzie ziemie łucką i włodzimirską i przyrzeczeniem wzajemnej pomocy obwarował. W podobny hołd oddał był Dobrogostowi w innej stronie Królestwa leżące ziemie santocką i drezdeńską. Szczęśliwe z Rusią ukończenie zdawało się być jakoby niejakim wynagrodzeniem ciężkiej klęski przed kilko laty (r. 1359) poniesionej na Wołoszczyźnie, kiedy się król uwiódł nabytkiem nowego potężnego hołdownika i chciał przywrócić na województwo wołoskie wygnanego Stefana przez brata swego Piotra. Weszło wojsko polskie na Wołoszczyznę, niebacznie wkroczyło w lasy Płoniwny, marnie, prawie ze szczętem tam wyginęło, gdy Wołosza na ten koniec podcięte już drzewa zewsząd waliła i dzielnych rycerzy wygnietła.
7. W pożyciu domowym Kazimirz nie znajdując uprzyjemnienia po małżeństwach szukał rozrywek na łonie miłostek pobocznych. Przygrubszych nieco obyczajów Litewka nie mogła od nich króla odciągnąć, a skojarzone za przywodem Czeskiego Jana z Niemką landgrabianką Hassli niemiłe wzajem stadło więcej królewskie rozpuszczało chucie. Na ustroniu Niemka siedziała, a duchowieństwo skądinąd na króla źle patrzące, że powinności z ich dóbr ściśle wybierał, zaczęło mu to naganiać. Przyszły przestrogi od papieża, od Bodzanty biskupa krakowskiego wypadła klątwa, a zuchwałe jej królowi oznajmienie pociągnęło śmierć donosiciela Marcina Baryczki, wikarego kościoła katedralnego w Krakowie, w Wiśle (r. 1350) utopionego. Postarał się później nieprzestraszony tym król o rozgrzeszenie, wszelako chował oblubienice po zamkach, nareszcie (r. 1356) uwiódł niejaką Rokiczankę Czeszkę przez zmyślony szlub, który dawał przebrany za biskupa Jan opat tyniecki, biskupią jakoby władzą do drugiego małżeństwa pozwolenie dający. Sprawiedliwie tym zażalona Haska porzuciła Polskę, a król zapragnął jeszcze zostawienia dziedzica korony, życzył więc sobie przyjemniejszych związków. Tymczasem oporem szedł w Rzymie rozwód z Niemką, którego król doczekać się nie mogąc sam go sobie (r. 1365) wydał, zmyślając przed Jadwigą księżniczką głogowską papieskie rozwody i dyspensy od pokrewieństwa, a tak z nią się szlubnie ożenił. Na szczęście, iż Niemka wkrótce że świata ustąpiła, a papież wielkiemu królowi wszystko ułatwił.
Choć w uszczuplonym królestwie stał się przecież Kazimirz zamożny w dostatki i siłę. Poważany przez europejskich monarchów, jednał cesarza z Ludwikiem węgierskim, a wkrótce (r. 1363) temuż cesarzowi wydał za żonę wnuczkę swoją po córce Elżbiecie, Elżbietę księżniczkę pomorską. Wesele sprawiał wspaniale w Krakowie, gdzie szczęśliwym zdarzeniem okoliczności z różnych stron świata pościągały królów i obrządek upoważniły. Królowie: Ludwik węgierski, Piotr cypryjski;, Waldemar duński z Kazimirzem; książęta: Otto bawarski, Bogusław szczeciński, ojciec panny młodej, Bolesław świdnicki, Władysław opolski, Ziemowit mazowiecki z innymi świeckimi i duchownymi, o milę od Krakowa, towarzyszonego już od panów polskich Karola cesarza przyjmowali. Rozrzewnieni, rozrzewnili rzadkim takiej zgody widowiskiem przejęty lud, w niezmiernym mnóstwie zebrany. Miasto obszerne dało wygodę wszystkim mocarzom. Król gospodarz dostarczył wszystkiego przepychu, a zebrani monarchowie przez dwadzieścia dni cieszyli się przyjęciem tak królewskim, jak Mikołaja Wierzynka, rajcy krakowskiego, szlachcica herbu Łagoda, skarbem królewskim zawiadującego, którego raczyli zaszczycić swą bytnością w jego domu na obiedzie. Ukazał wówczas Kazimirz zamożność swoją i kraju od niego uszczęśliwionego.
Zapominał naród odpadłych ziem obszernych w Szląsku i Pomorzu, gdy natomiast zyskał pokój i wypoczęcie z wojennych zniszczeń, gdy powoli wytępiał wewnętrzne krwi rozlewy. Łokietek, niespokojny zewnątrz, nie mógł temu zaradzić, miał więcej czasu Kazimirz i pilniej koło tego chodząc różnymi drogami dostępował zamiaru nadto trudnej rzeczy, bo najazdy i rozboje częstokroć u najpierwszych panów otuchę znajdowały, od nich kierowane. Nie pomogły w tej mierze czynione przestrogi od Kazimirza Maciejowi Borkowiczowi herbu Napiwonia wojewodzie poznańskiemu, a nie dotrzymane złożone przyrzeczenie ustatkowania się przymusiły króla do ostateczności. Wojewoda osadzony (r. 1358) w Olsztynie w głębokiej wieży, tam głodem życia dokonał, brat też jego Jan, także niepokoje wewnątrz czyniący, stracił dobra i życie i długo jeszcze Wielkopolska podobnych rozruchów gniazdem się okazuje. Wszakże najdzielniej i najskuteczniej Kazimirz tę klęskę w narodzie łagodził, do czego między wielo środkami przedsiębrał prócz wiadomego prawodawstwa swego rozkrzewianie nauk i światła, dlatego pierwsze ogniwa do podniesienia Akademii Krakowskiej (r. 1364) założył. Przestrzegacz beśpieczeństwa wszelkiego człowieka nie targał się na żadne wyznanie i w tamtych wiekach nawracaniem zajętych i pogan i Żydów, i odszczepieńców zarówno jak łacińskich katolików uważał. Mogły mu zapewne niekiedy stawać na przeszkodzie jakie duchownych, wtedy tak wielowładnych, pobożne zabiegi. Była nawet jeszcze za życia jego ojca (r. 1318) ile przy rozmnożonym zakonie dominikańskim nakazana przez papieża Święta Inkwizycja, byli inkwizytorowie, ale to nic nie wpływa na wolne każdego przekonanie, nic ona nie poczęła bez władzy świeckiej, a dzieje zapisały w przeciągu wieków parę razy powtórzone krwawe wyroki, które też nie zaraz nastały, bo naród skłonnościami wrodzonymi od nich oczy odwracał. Jeśli zaś dawniej przed Inkwizycją jeszcze (r. 1261) biczownicy, za Łokietka (r. 1318) dulcyni, i powtórnie za Kazimirza Wielkiego (r. 1350) biczownicy z kraju wywołani, to koniecznym się stało dla beśpieczeństwa wewnętrznej spokojności.
Gospodarny w swym królestwie, Kazimirz nie dopuszczał ludowi swemu uczuć jakowego niedostatku, wszelki stań bogacił się zabeśpieczony opieką rządu. Kmieć zasłoniony od przemocy nie znał ucisku, a wdzięczność jego ściągnęła na króla nazwisko króla chłopów. Swobodny mieszczanin przemysłem i handlem dostarczał narodowi rozlicznych potrzeb, utrzymywał najporządniejsze związki z najpierwszymi w Europie handlarzami. Co przez włoskie lub anzeatów ręce przechodziło, tym Polska zarzuconą zostawała, znajdując we wszystkim zadatki zbliżającej się wielkości swojej. Lecz nie dość, że wolno są puszczone cugle przemysłu, że zabeśpieczone ma drogi, jeszcze król przezorny dokładał własnych starań do pomnożenia go i rozwijania, nie dość było, iż przez się ludność krajowa wzrastała, król wzmagał ją nowymi coraz osadami, prędko w krajowców przenarodowionymi, nie dość, że wolność rozprzestrzeniała miasta, król je umacniał tęgimi murami. Obwarowywał kraj cały murowanymi zamki, blisko pięćdziesiąt ich stanęło, z okładem dwudziestu miast obmurowanych, inne wielo murami powiększone pobudzały i panów do podobnych w kraju zachodów. Zamieniły się chatki w pałace, wioszczyny w miasta, ubóstwo w dostatki, pustynie w naród ludny i zeszczuplana Polska po trzydziestosiedmioletnim Kazimirza Wielkiego panowaniu nie lękała się sąsiadów.