Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Polska kwitnąca. Gminnowładztwo szlacheckie - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Polska kwitnąca. Gminnowładztwo szlacheckie - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 428 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

KA­ZI­MIRZ WIEL­KI

1. Cze­go jed­nak dziel­na pra­wi­ca Ło­kiet­ka nie prze­mo­gła, tego by na próż­no do­ka­zać Ka­zi­mirz usi­ło­wał. Dzie­dzic imie­nia dwu przod­ków zna­ko­mi­tych uj­rzał się jak i oni w naj­przy­krzej­szym ze wszech stron po­ło­że­niu i roz­wi­nął w tym swe zdol­no­ści, któ­re tam­tych prze­wyż­szy­ły i w da­le­ką po­tom­ność do­bro­czyn­ne skut­ki za­nio­sły. Za­le­d­wie uzna­ny od pa­nów-szlach­ty za kró­la, od­był ko­ro­na­cję, z po­mo­cą Jasz­ka z Melsz­ty­na her­bu Le­li­wa, da­ne­go mu do boku dla wie­ku jesz­cze mło­de­go, sta­rał się skarb do lep­sze­go sta­nu przy­wieść, wy­bie­ra­jąc pil­niej po­dat­ki, z któ­rych już szlach­ta znacz­nie się po­uwal­nia­ła, ale kmieć daw­ne cię­ża­ry po­no­sił. Mia­sta pod­nió­sł­szy się zdol­ne były z prze­my­słu kró­lew­skie do­cho­dy po­mna­żać, a nowe cię­ża­ry po­wszech­nie na na­ród wło­żo­ne jesz­cze za Ło­kiet­ka, z chę­cią po­no­szo­ne były dla cięż­kich kra­ju oko­licz­no­ści, do­peł­nia­ły skar­bu i wkrót­ce Ka­zi­mi­rza umie­ści­ły mię­dzy bo­ga­tych w owe wie­ki kró­li. Za­czy­na­jąc ato­li król od uza­so­bie­nia się w pie­niądz po­czuł naj­więk­szą po­trze­bę spo­koj­no­ści dla resz­tek kra­ju pod jego ber­ło we­szłych. Beś­piecz­ny kre­wień­stwem od Wę­gier i Li­twy, z in­nych stron miał od­pie­rać albo wo­jo­wać Cze­chów z Mo­raw­ca­mi, czę­ścią Lu­za­cji i do­łą­czo­nym Szlą­skiem, nie li­cząc hoł­dow­ni­cze­go Ma­zow­sza, znacz­nie roz­cią­gło­ścią i prze­moż­no­ścią Kró­le­stwo Pol­skie prze­wyż­sza­ją­cych. Z in­nej stro­ny krzy­ża­ków, któ­rych kra­je z na­byt­ka­mi pra­wie wy­rów­ny­wa­ły Pol­sz­cze, ale ustaw­ny Niem­ców na­pływ, nad­mor­skie han­dlow­ne po­ło­że­nie spra­wia­ły siły nie­zmier­nie po­tęż­niej­sze i nie przy­tar­te, gę­sty­mi wa­row­nia­mi po kra­ju za­sta­wio­ny­mi wzmoc­nio­ne, a w związ­ku naj­ści­ślej­szym z Cze­cha­mi zo­sta­ją­ce.

Kie­dy sła­by w nie­ła­dzie we­wnętrz­nym na­ród pol­ski, lubo z po­wsta­ją­cym oświe­ce­niem sta­wał się do swych pa­nów przy­wią­zań­szym, ale w moż­no­władz­twie przez same nad­uży­cia wzro­słym wi­dział uci­śnio­ne ubó­stwo, star­ga­ny ha­mu­lec spra­wie­dli­wo­ści, nie­ukró­co­ne wie­ku wo­jen­ne­go za­bo­je, nie­spo­koj­ne role dla za­jaz­dów, nie­pew­ne dro­gi dla roz­bo­jów, do cze­go kmieć czy szlach­cic za­rów­no się pusz­czał lub przy­tuł­ki temu po­da­wał. Siła zaś kra­jo­wa, z na­dwor­ne­go żoł­nie­rza zło­żo­na, do ja­kie­go przed­się­wzię­cia zbyt mała, do­pie­ro po­mna­ża­ną była zna­ka­mi prze­moż­nych do­mów, za sobą na­ro­do­we za­stę­py wio­dą­cych. Wzro­sły na­ród w boju i w boju cier­pią­cy sta­wiał w ta­kim skła­dzie po­tęż­ny od­pór, ale jak do przy­dłuż­szych wy­praw nie­chęt­ny, tak zwy­cza­jem w moż­no­władz­twie wpro­wa­dzo­nym pil­nie so­bie wa­ru­ją­cy, aby za gra­ni­cę Kró­le­stwa nie wy­cho­dził i wy­pra­wa do Oświę­ci­mia, od kil­ku­dzie­się­ciu lat przez Cze­chów za­ję­te­go, po­bu­dzi­ła ry­cer­stwo do przy­po­mnie­nia kró­lo­wi, że nie mają obo­wiąz­ku wo­jo­wać za gra­ni­cą. W nie­po­do­bień­stwie pra­wie od­zy­ski­wa­nia utrat po­nie­sio­nych, Ka­zi­mirz przed­się­wziął od­ży­wić we­wnętrz­ne siły na­ro­du, a do tego z jaką bądź stra­tą po­zy­ska­ny po­kój wie­lo­let­ni sta­wał się ko­niecz­nym. Prze­dłu­ża­ne więc z krzy­ża­ka­mi za­wie­sze­nia bro­ni uspo­sa­bia­ły pań­stwo do roz­po­cząć się ma­ją­cych umów i ukła­dów osta­tecz­nych, któ­re jed­ne tak szu­ka­ną spo­koj­ność za­pew­nić mo­gły. Ale nie dość przy­kre­go po­ło­że­nia Ka­zi­mi­rza, jesz­cze i po­ko­ju szu­ka­ją­cy, i jed­na­cze jego i po­śred­ni­cy nie­szcze­rą my­ślą obie­gli mło­dość mniej do­świad­czo­ną.

Jan cze­ski z głów­ne­go nie­przy­ja­cie­la chciał się zro­bić przy­ja­cie­lem i umiał z cia­snych oko­licz­no­ści ko­rzy­stać; Ka­rol zaś wę­gier­ski, ma­jąc za sobą sio­strę kró­lew­ską, sta­wał się in­te­re­so­wa­nym roz­jem­cą. Obaj chcie­li skle­ić zwią­zek prze­ciw ce­sa­rzo­wi, Jan dla­te­go, że ce­sarz Ka­ryn­tią i Kar­nio­lą po wy­mar­łych ksią­żę­tach od­dał Habs­burg­skie­mu do­mo­wi już Ra­ku­zy po­sia­da­ją­ce­mu, kie­dy on był bliż­szy tych ziem, ma­jąc syna po­ślu­bio­ne­go z cór­ką ostat­nie­go ksią­żę­cia, Ka­rol zno­wu, prócz róż­nych uraz in­nych od stro­ny Ra­kuz, źle wi­dział za­mia­ry ce­sa­rza do Ne­apo­lu, bę­dąc pe­łen wi­do­ków, aby trzem sy­nom swo­im wy­szu­kać i zo­sta­wić trzy ko­ro­ny, jed­ne­mu wę­gier­ską, in­ne­mu, jako z domu An­de­ga­weń­skie­go, praw­nie na­le­żą­cą ne­apo­li­tań­ską, dla trze­cie­go po­glą­dał na pol­ską, ma­jąc wcze­sno na­dzie­ję, że mło­dy król, za­baw­ny po­bocz­ny­mi mi­łost­ki, z Li­tew­ki syna nie zo­sta­wi. Nad­ska­ki­wał prze­to i opie­ko­wał się in­te­re­sa­mi Pol­ski uprzą­ta­jąc róż­ne za­wa­dy, nie tak w wi­do­ku istot­nie do­brym dla tego Kró­le­stwa, jako ra­czej dla spo­dzie­wa­ne­go dzie­dzic­twa. Ta­kim du­chem jest kie­ro­wa­ny Ka­zi­mirz, ta­kim i jego naj­wier­niej­sza rada, a mia­no­wi­cie naj­wzięt­si Spy­tek kasz­te­lan kra­kow­ski i Zbi­gniew kanc­lerz, pro­boszcz kra­kow­ski, któ­rych nie za­nie­chał Ka­rol ob­da­rzać co­rocz­ny­mi dat­ki i róż­ny­mi da­ro­wi­zna­mi.

2. Ci wła­śnie z in­ny­mi pany nie­któ­ry­mi, wy­zna­cze­ni peł­no­moc­ni­cy do ukła­dów z Cze­chem, za prze­wod­nic­twem Wę­grzy­na w Tren­czy­nie (r. 1335 w sierp­niu) uło­ży­li, iż Jan ze swo­imi na­stęp­ca­mi zrze­ka się ty­tu­łu i pra­wa swe­go do ko­ro­ny pol­skiej, a zaś król pol­ski za to przy­rze­ka wy­pła­cić dwa­dzie­ścia ty­się­cy kóp gro­szy prag­skich i uczy­ni zrze­cze­nie praw swo­ich do Szlą­ska Cze­chom pod­da­ne­go, jako też i do zie­mi ma­zo­wiec­kiej pod pa­no­wa­niem ksią­żę­cia Wa­cła­wa bę­dą­cej. A ta ugo­da była za­sa­dą (w li­sto­pa­dzie) na zjeź­dzie wszyst­kich trzech kró­li w Wy­szeh­ra­dzie, gdzie Ka­rol Jana i Ka­zi­mi­rza za­pro­sił, gdzie po­przy­by­wa­li w to­wa­rzy­stwie ksią­żąt i dwo­rów, przy­ję­ci wspa­nia­le, gdzie Dy­trych wiel­ki mistrz krzy­żac­ki swo­ich peł­no­moc­nych przy­słał. Tam po­no­wio­ne zrze­cze­nie się Kró­le­stwa przez Jana i za­rę­kę Ka­ro­lo­wi od­da­ne. Ka­zi­mirz też po­ło­wę sumy wy­pła­cił za­raz, za resz­tę róż­nie się ob­wa­ro­wał i zrzekł się Szlą­ska, co le­d­wie w lat czte­ry (r. 1339) na pi­śmie wy­dał. Po­zo­stał tyl­ko przy kró­lu wła­snym je­den świd­nic­ki. Po za­go­dzo­nej spra­wie cze­skiej Jan, jako przy­ja­ciel Ka­ro­la i Ka­zi­mi­rza, zjed­nał do­pie­ro po­kój z krzy­ża­ka­mi i ten uło­żo­ny, iż zie­mia do­brzyń­ska i Ku­ja­wy mają być Pol­sz­cze po­wró­co­ne, Po­mo­rze zaś (tak jak nie­daw­no uczy­nił Jan, tak po­dob­nie i) król Ka­zi­mirz od­stę­pu­je Za­ko­no­wi za od­pusz­cze­nie grze­chów na wiecz­ną jał­muż­nę, tak jak te­muż Za­ko­no­wi od przod­ków od­stą­pio­na była zie­mia cheł­miń­ska, o co Ka­zi­mirz ma pi­sać do pa­pie­ża z proś­bą, aby tę da­ro­wi­znę za­twier­dził. Na ko­niec za­war­ty mię­dzy trze­ma kró­la­mi zwią­zek prze­ciw ra­ku­skie­mu i ce­sa­rzo­wi, dla cze­go Ka­zi­mirz na­le­żał do przy­szło­rocz­nej wy­pra­wy do Ba­wa­rii.

Za­le­d­wie się o tych ukła­dach wy­szeh­radz­kich Be­ne­dykt XII pa­pież do­wie­dział, za­raz pi­sał do Ka­zi­mi­rza pe­łen nie­ukon­ten­to­wa­nia, że na to po­przy­sta­wał, al­bo­wiem i Sto­li­cy Apo­stol­skiej nie naj­przy­jem­niej było, że naj­pięk­niej­sze i naj­lud­niej­sze kra­je od Pol­ski od­pa­da­ły, a przez to świę­to­pie­trze, któ­re tyle, ile się o nich oj­co­wie świę­ci upo­mi­na­li, do­syć po­rząd­nie przy­cho­dzi­ło, umniej­sza­ło się znacz­nie, gdy Cze­si i krzy­ża­cy swe na­byt­ki spod tego obo­wiąz­ku wy­ła­my­wa­li. Krzy­ża­cy też sami nie­chęt­nie się do tej ugo­dy skła­nia­li wie­dząc, że to wszyst­ko Ka­zi­mirz sa­mo­wol­nie po­ukła­dał bez rady i do­ło­że­nia się ba­ro­nów, nie mie­li zaś na­dziei u nich ta­ko­wej ugo­dy wy­jed­na­nia. Ja­koż oba­wa ich nie była bez przy­czy­ny i kie­dy no­wym po­śred­nic­twem Jan we Wła­dy­sła­wiu (r. 1337) usi­ło­wał przy­wieść wszyst­ko do skut­ku, wszy­stek pol­ski stan du­chow­ny i świec­ki uznał ugo­dę wy­szeh­radz­ką za nie­spra­wie­dli­wą i nie­waż­ną. Pa­pież też na­resz­cie przy­słał swych de­le­go­wa­nych do osta­tecz­ne­go roz­są­dze­nia tej wiel­kiej spra­wy. Przy­by­li oni do War­sza­wy (r. 1339, w lu­tym), gdzie już byli peł­no­moc­ni­cy kró­lew­scy, a stro­nę prze­ciw­ną przy­zwa­no, lecz krzy­ża­cy swym zwy­cza­jem nie uzna­li tego sądu od­wo­łu­jąc się do pa­pie­ża. De­le­go­wa­ni tym­cza­sem spra­wę pro­wa­dzi­li w po­rząd­ku, wie­lo świad­ka­mi prze­ko­na­ni dali wy­rok rzu­ca­ją­cy na krzy­ża­ków klą­twę, na­ka­zu­ją­cy zwró­ce­nie Po­me­ra­nii, Ku­jaw i ziem do­brzyń­skiej, mi­cha­łow­skiej i cheł­miń­skiej, zwró­ce­nie wszyst­kich ra­bun­ków świę­to­kradz­kich i wy­pła­ce­nie stu dzie­więć­dzie­się­ciu czte­rech ty­się­cy grzy­wien sre­bra, a na praw­ne wy­dat­ki ty­siąc sześć­set. Próż­ne to były gło­sy spra­wie­dli­wo­ści, gdzie prze­moc wład­nę­ła, ani też Ka­zi­mirz ocze­ki­wał tego szczę­ścia, wy­glą­da­jąc za­wsze pew­niej­sze­go jak przez te lat kil­ka po­ko­ju.

Róż­nie się też szy­ko­wa­ły nie­miec­kie in­te­re­sa, w któ­re i krzy­ża­cy, od sprzy­mie­rzeń­ców Cze­chów prze­ciw mar­gra­bi bran­den­burg­skie­mu i ce­sa­rzo­wi cią­gnie­ni, przy­kro za­wsze wi­dzie­li, iż Wę­grzyn ocze­ku­jąc ko­ro­ny pol­skiej obie­cy­wał od­zy­ska­nie Po­me­ra­nii, Ka­zi­mirz zno­wu z ksią­żę­ta­mi Po­me­ra­nii po­wcho­dził (r. 1343) w ści­ślej­sze związ­ki. Na ko­niec wiel­ki mistrz Lu­dolf de König, słab­szej gło­wy, skłon­niej­szy był od po­przed­ni­ków do zgo­dy, któ­ra sta­nę­ła (r. 1343, w lip­cu) w Ka­li­szu… po­sta­ła krzy­ża­kom wie­czy­ście od­stą­pio­na zie­mia cheł­miń­ska i mi­cha­łow­ska, i Po­me­ra­nia cała, nad któ­rą prze­cie król so­bie zwierszch­nic­two za­trzy­mał, z niej do ży­cia kró­lew­skie­go da­ni­na była pła­co­na i król czę­sto ją na­wie­dzał. Resz­tę za­bo­rów w Ku – ja­wach i zie­mi do­brzyń­skiej krzy­ża­cy zwró­ci­li Pol­sz­cze. Tyle beś­pie­czeń­stwa po dzie­się­cio­let­nich ukła­dach po­zy­skał Ka­zi­mirz; obec­ni przy tym Wiel­ko­po­la­nie mu­sie­li za ca­łość tej ugo­dy rę­czyć, rów­nie po­tem skło­nił do tego Ka­zi­mirz mia­sto Kra­ków i San­do­mirz, a na zjeź­dzie w Ino­wro­cła­wiu znie­wo­lił do tego ksią­żę­ta z ga­łę­zi ku­jaw­skiej i ma­zo­wiec­kiej, róż­nych oby­wa­te­li wiel­ko – i ma­ło­pol­skich i mia­sta Po­znań, Ka­lisz, Wło­cław, Brześć. Du­chow­ni przez ża­den spo­sób nie dali się na­mó­wić, tyl­ko obec­ność swo­ją przy­świad­czy­li.

3. Wszak­że jak­kol­wiek przy­kra ugo­da, przy­śpie­szo­na na­resz­cie wkrót­ce za­szły­mi o Szląsk zaj­ścia­mi, by­ła­by wcze­śniej sta­nę­ła, gdy­by Jan i Ka­rol szcze­rzej koło niej cho­dzi­li. Ale tamv ten zwy­kle pod­stęp­ny, z otwar­te­go nie­przy­ja­cie­la, ten wzdy­chał do ko­ro­ny i wcze­sno już w sto­sow­ne do na­stą­pić ma­ją­ce­go obo­ru swe­go na tron pol­ski z Ja­nem ukła­dy (r. 1338) po­czy­nił. Wę­grzyn za­rę­czał Cze­cho­wi beś­pie­czeń­stwo od stro­ny Po­la­ków zdo­by­te­go Szlą­ska, a lubo Czech był już w po­sia­dło­ści Szlą­ska, Ka­rol nie­pew­nych wy­glą­dał rze­czy, jed­nak­że i jego na­dzie­je pew­niej­szą po­stać przy­bra­ły, kie­dy w tej mie­rze z sa­mym Ka­zi­mi­rzem wszedł w ukła­dy. Bo do­pie­ro w roku na­stę­pu­ją­cym (1339) otwar­cie się to do Ka­zi­mi­rza wy­to­czy­ło, a Ka­zi­mirz zwo­łał zjazd do Kra­ko­wa (w maju), gdzie prze­ło­żył na­ro­do­wi po­trze­by kra­jo­we w tej mie­rze, nie uka­zu­jąc ani w Szlą­za­kach, ani w Ma­zu­rach, ani w Kon­stan­ty­nie po­dol­skim ksią­żę­ciu, a sy­nie Ko­ria­ta Ge­dy­mi­no­wi­cza, tak­że do tro­nu po­da­wa­ne­go, dość od­po­wia­da­ją­cych, tak jak mógł uszczę­śli­wić kraj kró­le­wicz wę­gier­ski Lu­dwik, po mat­ce wnuk Ło­kiet­ka. Miał też nie­daw­no na­ród przy­kła­dy na Wę­grzech i Cze­chach, gdzie to An­de­ga­weń­ski Fran­cuz, to z niż­szych Nie­miec Luk­sem­bur­czyk, cu­dzo­ziem­cy, tro­ny po­osia­da­li. Czu­li nad­to Po­la­cy, że pod czyn­nym kró­lem ży­cze­nie kró­lew­skie było wolą na­ro­du, i przy­zwo­li­li na Lu­dwi­ka, ile że przy­rze­ka­no w jego imie­niu, że od­zysz­cze wszyst­kie kra­je od Pol­ski od­pa­dłe, a mia­no­wi­cie Po­me­ra­nią, że za­twier­dzi wszyst­kie, szcze­gól­ne ry­cer­skie­mu sta­no­wi od prze­szłych kró­lów dane swo­bo­dy, z do­dat­kiem na­wet no­wych. Je­chał po­tem Ka­zi­mirz do Wy­szeh­ra­du, gdzie po do­ko­na­nych ukła­dach Lu­dwi­ka swym na­stęp­cą ogło­sił.

To gdy się sta­ło, otwo­rzy­ło się pole do po­mno­że­nia kra­jów Kró­le­stwa przez śmierć ksią­żę­cia z ma­zo­wiec­kich ru­skie­go . Nie mógł on być miły Ru­si­nom jako chrze­ści­ja­nin ob­rząd­ku ła­ciń­skie­go, kie­dy z daw­na od­szcze­pia­ją­ce się w róż­nych mniej znacz­nych z isto­ty mnie­ma­niach, Wschód z Za­cho­dem, od cza­su wo­jen krzy­żo­wych, a naj­wię­cej od cza­so­we­go trzy­ma­nia Ca­ro­gro­du przez ła­cin­ni­ków (od r. 1204 do 1261), za­szły w nie­na­wiść wza­jem­ną, po­mno­żo­ną przez od­ra­zę, jaką czu­li Gre­cy ku nie­zmier­nie roz­cią­głej pod owe wie­ki pa­pie­skiej wła­dzy tak świec­kiej jak du­chow­nej, A ta nie­na­wiść, mimo tego, iż du­cho­wień­stwo ru­skie dłu­go odłącz­nie nie­co od za­wzię­to­ści grec­kiej związ­ków z ob­rząd­kiem za­chod­nim nie za­pie­ra­ło się, ta nie­na­wiść, mó­wię, roz­nio­sła po wszyst­kich Ru­si­nach fa­na­tycz­ną nie­chęć ku La­chom. Przy­kro więc na Ma­zu­ra pa­trza­li, ile że chciał nad nimi apo­sto­ło­wać, i po­zby­li się jego (r. 1340) tru­ci­zną. Ka­zi­mirz nie za­nie­chał osie­ro­cia­łej pol­skiej ze wszyst­kich wzglę­dów uwa­ża­nej praw­dzi­wej wła­sno­ści, wkro­czył więc z woj­skiem, całą Ruś urzą­dził na spo­sób wo­je­wództw. Za­pew­nio­ne wy­zna­nie róż­no­wier­com, tak Gre­kom, jak Or­mia­nom, w znacz­nej licz­bie tam przed Tur­ka­mi przy­tuł­ku szu­ka­ją­cym, Ży­dom, Ta­ta­rom, mia­ło do­dać sił nie­ma­łych Kró­le­stwu, a za­raz ze Lwo­wa wiel­ki­mi bo­gac­twy na­peł­nił się skar­biec kró­lew­ski. Ten ato­li na­by­tek na­ra­ził czas ja­kiś Pol­skę na prze­mi­ja­ją­ce na­jaz­dy, któ­rych za­raz (r. 1341)

do­świad­czy­ła od Ta­ta­rów, na Po­do­lu pod­ów­czas pa­nu­ją­cych. Za­trzy­mał ich Ka­zi­mirz z na­pręd­ce ze­bra­nym woj­skiem u Wi­sły, a daw­szy od­siecz Lu­bli­no­wi, gdzie do sze­ściu ty­się­cy stra­ciw­szy Ta­ta­rzy w roz­syp­kę po­szli, zjed­nał z tam­tej stro­ny na lat kil­ka spo­koj­ność i czas do koń­cze­nia rze­czy z krzy­ża­ka­mi. A le­d­wie sta­nął (jak o tym było) po­kój osta­tecz­ny w Ka­li­szu, ali­ści wy­pa­dłe z Cze­cha­mi zaj­ścia ka­za­ły jesz­cze woj­ska w pole w stro­nę prze­ciw­ną wy­pro­wa­dzić. Mnie­ma­ny przy­ja­ciel Ka­zi­mi­rza Jan cze­ski ze swym sy­nem Ka­ro­lem mo­raw­skim nie prze­sta­wa­li go uwo­dzić, wcią­gać w przy­kre umo­wy, w przy­mie­rza, w nie­przy­jem­ne szlu­by, wy­łu­dzać po­życz­ki, co na ko­niec sprzy­krzyw­szy so­bie Ka­zi­mirz, dla za­pew­nie­nia nie­któ­rych po­ży­czek, któ­re Ka­ro­lo­wi Mo­raw­skie­mu po­czy­nił, przy­trzy­mał go (r. 1343) w Ka­li­szu, skąd Ka­rol umknął. Lecz od­tąd nie szło tak ści­śle mię­dzy kró­la­mi, a nie­któ­re przy­kro­ści Bo­le­sła­wo­wi świd­nic­kie­mu zrzą­dzo­ne obu­dzi­ły woj­nę. Spo­koj­ny ka­li­ską ugo­dą z krzy­ża­ka­mi Ka­zi­mirz wziął (r. 1344) Wscho­wę, z daw­nych za­mie­szek jesz­cze przez szlą­skich ksią­żąt od Wiel­ko­pol­ski ode­rwa­ną, da­lej Cie­nia­wę. Uło­żyw­szy się po­tem z ksią­żę­ty szlą­ski­mi, po od­zy­ska­niu Wscho­wy, msz­cząc się za znisz­cze­nie Świd­nic­kie­go, sprzy­mie­rzo­ny z ce­sa­rzem Ka­zi­mirz po­cią­gnął (r. 1345) do księ­stwa opaw­skie­go. Ob­ru­szo­ny tym Jan, któ­ry olśnąw­szy, już się usu­wał od spraw pu­blicz­nych, po­śpie­szył z tę­gim woj­skiem, od­parł Ka­zi­mi­rza i pę­dził za nim do Kra­ko­wa, o któ­re­go na próż­no się ku­sząc, a na ra­bun­kach oko­licz­nych nie­co ucier­piaw­szy, przy­jął do zgo­dy po­śred­nic­two pa­pie­ża, ma­jąc przez nie­go na­stro­jo­ne ce­sar­stwo dla syna, któ­re też Ka­rol nie­ba­wem otrzy­mał. Tym po­ko­jem Ka­rol po­zy­skał kwi­ta­cją z dłu­gów, Wscho­wa przy Pol­sce zo­sta­ła, a w na­stęp­nych la­tach zgon ma­zo­wiec­kie­go, hoł­dow­ni­ka cze­skie­go, był po­wo­dem do no­wych ukła­dów. Za­jął jego księ­stwo na rzecz swo­ją Ka­zi­mirz i póź­niej cał­ko­wi­cie Ma­zow­sze dał Zie­mo­wi­to­wi Troj­de­no­wi­czo­wi, je­dy­ne­mu z ksią­żąt ma­zo­wiec­kich ży­ją­ce­mu, od­bie­ra­jąc od nie­go (r. 1355) w Ka­li­szu hołd wier­no­ści. Żeby zaś umo­rzyć cze­skie wdzie­ra­nie się, osta­tecz­nie w Pra­dze (r. 1356) na­stą­pi­ło zrze­cze­nie się przez ce­sa­rza Ka­ro­la IV Ma­zow­sza, za co otrzy­mał od­da­nie miast Beu­ten i Krejc­bur­ga, do­tąd w Szlą­sku przez Po­la­ków trzy­ma­nych. Zrzekł się przy tym Ka­zi­mirz za przy­wo­dem Lu­dwi­ka Wę­gier­skie­go praw do księ­stwa ja­wor­skie­go i świd­nic­kie­go, z po­wo­du, że dzie­dzicz­ka tego księ­stwa, Anna, była po­ślu­bio­na sa­me­mu Ka­ro­lo­wi ce­sa­rzo­wi, i tak Szląsk na za­wsze od­padł.

4. Za­beś­pie­czyw­szy Ka­zi­mirz Wiel­ki na­stęp­stwo po so­bie Lu­dwi­ka, do­łą­czyw­szy do Ko­ro­ny Ruś, za­go­dziw­szy spra­wy krzy­żac­kie i cze­skie, gdy w prze­cią­gu tego kil­ko­na­sto­let­nie­go pa­no­wa­nia swe­go nie prze­sta­je do­kła­dać usil­no­ści w wy­ko­rze­nie­niu wie­lu nad­uży­ciów szko­dli­wych, bo inne w za­daw­nio­ny zwy­czaj wpro­wa­dzo­ne sza­no­wa­ny­mi być mu­sia­ły i w pra­wo się zmie­ni­ły, gdy nie prze­sta­je po­rząd­ki do kra­ju za­pro­wa­dzać, za­sła­nia na­wet Ży­do­stwo od uci­sków przez od­no­wie­nie i utwier­dze­nie dzia­dow­skich Bo­le­sła­wa wiel­ko­pol­skie­go przy­wi­le­jów, za­mie­rzył jesz­cze so­bie swe urzą­dze­nia po­wa­gą pi­sma i na­ro­do­wej zgo­dy za­twier­dzić. Dało się wi­dzieć przez lata po­prze­dza­ją­ce, jak się szlach­ta moż­niej­sza z ksią­żę­ty rów­na­jąc wdar­ła do obo­ru pa­nów, do wszyst­kiej czyn­no­ści pa­nu­ją­ce­go. Wszak­że w tym żad­nych prze­pi­sów, żad­nych wza­jem­nych ukła­dów ani za­rę­czeń nie było i król, je­śli tyl­ko dość po­waż­ny w ob­li­czu na­ro­du, był mo­cen sam przez się wszyst­ko roz­rzą­dzać, cze­go nie­kie­dy do­wód da­wał Ka­zi­mirz w swo­im tyl­ko imie­niu z mo­nar­cha­mi ukła­dy czy­nią­cy. Lecz do utrzy­ma­nia i roz­sze­rze­nia tej wła­dzy wie­ki tam­te nie za­wsze były spo­sob­ne ani Ka­zi­mirz miał siły po temu, a pew­no nie było w nim i chę­ci, więc się od­no­sił do zdań na­ro­do­wych i do tych jesz­cze uro­czy­ście się od­wo­łał, z we­wnętrz­ny­mi urzą­dze­nia­mi i usta­wa­mi bądź po­czy­nio­ny­mi i w eg­ze­ku­cji już bę­dą­cy­mi lub nadal szczę­ście na­ro­du za­pew­niać ma­ją­cy­mi.

Były to wie­ki, w któ­rych ludy eu­ro­pej­skie (ja­ko­śmy rze­kli) co­raz lep­sze o pra­wo­daw­stwie wy­obra­że­nie na­by­wać mo­gły.

Ka­no­ny, a po­tem na­uka pra­wa rzym­skie­go nie­zmier­nie roz­sze­rzo­na i upo­wszech­nio­na, po­rów­ny­wa­ne z pra­wa­mi daw­nych nie­miec­kich lu­dów, z tymi po wol­nych mia­stach wy­krze­sy­wa­na, pro­sto­wa­ły dro­gi do spra­wie­dli­wo­ści za­bo­bo­nem przy­ci­śnio­nej. Mimo tego jed­nak le­ni­we w tym kro­ki nie mo­gły tak śpiesz­nie wy­ko­rze­nić onych dziw­nych do­świad­czeń, a po­je­dyn­ki naj­pow­szech­niej­szy­mi się sta­ły. Uchy­lo­na Pol­ska od za­chod­nie­go za­mą­ce­nia, lubo stam­tąd wie­le przy­cią­gnę­ła, jed­nak­że nie­zmier­nie rzad­ko w niej się uka­zo­wa­ły (wy­jąw­szy mia­sta pod pra­wem nie­miec­kim bę­dą­ce) owe do­świad­cze­nia ogniem lub wodą. Pra­wo­daw­stwo na­ro­do­we w Księ­gę Praw nig­dy tego nie do­pusz­cza­ło, na­wet po­je­dyn­ków mię­dzy pra­wa nie po­li­czy­ło. Przy tym pod cza­sy Ka­zi­mi­rza Wiel­kie­go zna­ny był po szko­łach, czy­li aka­de­miach fran­cu­skich i wło­skich, na­ród pol­ski, w Bo­no­nii, w Pa­dwie ćwi­czy­li się po­myśl­nie w pra­wie rzym­skim i zna­li go, ale się go spra­wie­dli­wie zwy­cza­jem wol­nych na­ro­dów lę­ka­li. Uni­ka­li tych za­ko­łów praw­ni­czych, któ­ry­mi z pro­stym ser­cem na­ród próż­no by się tru­dził, sza­no­wa­li przod­ków usta­wy pro­sto­tą wie­ków tchną­ce, a gdy Niem­cy z nich się gor­szą, że nie zna­ją ce­sar­skiej, po­wa­gi i wszech­wład­no­ści jej, oni peł­ni za­ufa­nia w swym kró­lu, w nim wyż­szość nad sie­bie, w nim wy­rocz­nią do­bra na­ro­du wi­dzie­li. A to po­dob­no sta­ło się po­wo­dem, że zwo­ła­ni roku ty­siąc trzech­set czter­dzie­ste­go siód­me­go (1347) w cza­sie wio­sny, du­chow­ni, wo­je­wo­do­wie, kasz­te­la­no­wie, urzęd­ni­cy, ry­cer­stwo i szlach­ta do Wi­śli­cy, tam pi­szą­cy sta­tut na po­tom­ne cza­sy, nie wpro­wa­dzi­li do nie­go żad­ne­go po­rząd­ku. Nie ty­kał się on miast pra­wem nie­miec­kim nada­nych, bo te już mia­ły pra­wo pi­sa­ne od­dziel­nie, ale się ścią­gał do na­ro­du pod pra­wem pol­skim ży­ją­ce­go. Jest pi­sa­ny do­ryw­czo, w tych tyl­ko ra­zach wię­cej się roz­cią­ga­ją­cy, gdzie zwy­cza­je nad­we­rę­ża­ne lub za­po­mi­na­ne by­wa­ły, al­bo­li gdzie je pra­wo­daw­ca chciał od­mie­nić, jest świad­kiem po­trzeb ów­cze­snych na­ro­du. Nie ma w nim na przy­kład nic, co by się od­dziel­nie do mał­żeń­stwa lub stop­ni ścią­ga­ło, bo to zaj­mo­wa­ło pra­wo du­chow­ne i zwy­czaj przyj­mu­ją­cy istot­nie szlub­ne związ­ki i spad­ki pro­ste, nie ma praw ty­czą­cych się kró­lew­skiej oso­by, bo ta oko­licz­ność w ręku daw­nych zwy­cza­jów i sa­me­go pa­nu­ją­ce­go zo­sta­wa­ła, a prócz bun­tów moż­no­wład­czych pra­wie do­strzec nie moż­na ja­ko­wej znie­wa­gi pa­nu­ją­cym lub oj­czyź­nie uczy­nio­nej. Więc w cząst­ko­wych tyl­ko ka­wał­kach praw pu­blicz­nych i cy­wil­nych, a nie w zu­peł­no­ści ich, ten sta­tut wi­dzieć się daje. Ścią­ga się istot­nie do szlach­ty, czy­li sta­nu ry­cer­skie­go, i do kmie­ci, czy­li wie­śnia­ków. Pierw­si, dzie­dzi­ce dóbr swo­ich czy­li w sta­nie świec­kim, czy du­chow­nym, win­ni służ­bę wo­jen­ną, dru­dzy, pod jed­nym­że pra­wem ze szlach­tą zo­sta­ją­cy, ma­jąc dzie­dzic­two po­sia­dło­ści, gdzie są pod nie­miec­kim pra­wem lub gdzie zie­mie na czyn­sze trzy­ma­li­by w in­nych ra­zach, po­osa­dza­ni po szla­chec­kich zie­miach za włó­ki czy łany po­sia­da­ne od­ra­bia­li nie­wiel­ką ro­bo­ci­znę, czę­sto­kroć le­d­wie po jed­nym dniu w ty­dzień, i nie­któ­re da­ni­ny da­wa­li, bę­dąc dzie­dzi­ca­mi swe­go za­rob­ku i prócz tego wol­ny­mi swych osób wła­ści­cie­la­mi. W pierw­szym ra­zie opusz­cza­li miej­sce, je­śli in­ne­go na swe miej­sce zo­sta­wia­ją, w dru­gim spod każ­de­go pana wol­no było w roku (już to po ście­śnie­niu w cza­sie po­dzia­ło­we­go bez­rzą­du kmie­cej wol­no­ści) jed­ne­mu tyl­ko kmie­cio­wi prze­nieść się. Wszak­że na trze­ci raz były opi­sa­ne dzie­dzi­ców nad­uży­cia, gdzie całe wsie ra­zem mo­gły prze­no­sić się pod in­ne­go pana. Ubó­stwem niż­szy stan kmie­cy za niż­szy od szlach­ty uwa­ża­ny, po­trze­bo­wał pil­niej­sze­go opi­sa­nia swych prze­mo­cą tar­ga­nych wol­no­ści. W sta­nie ry­cer­skim dzie­lo­ne dzie­dzic­two spa­da­ło na same mę­skie gło­wy, cór­ki były wy­po­sa­żo­ne, bez pew­ne­go po­sa­gu ozna­cze­nia, od woli ojca, a je­śli w nie­do­stat­ku bra­ci sta­wa­ły się dzie­dzicz­ka­mi, jesz­cze były na sku­pie od stry­jecz­nych, przez co chcia­no uni­kać prze­cho­dze­nia dóbr w inne domy, i są­dze­nie o spad­kach było jed­ną z naj­waż­niej­szych rze­czy. Prócz tego pra­wa do rze­czy nie ma in­nych w tej mie­rze prze­pi­sów, jak tyl­ko jed­no jesz­cze przedaw­nie­nie. W czym prze­ci­na­jąc roz­dro­ża pie­ni, opi­sa­ne są gę­sto prze­cią­gi cza­su uma­rza­ją­ce pre­ten­sje do nie po­szu­ki­wa­nych krzywd i wła­sno­ści, a to we­dług róż­nych oko­licz­no­ści urzą­dzo­ne. Wresz­cie sta­tut naj­wię­cej jest prze­zna­czo­ny do wy­tknię­cia spo­so­bów, jak mia­ły sądy po­wścią­gać wy­kro­cze­nia prze­ciw ca­ło­ści osób i ich wła­sno­ści: prze­pi­su­je róż­ne kary na za­bój­ców, nie śmier­cią wy­mie­rzo­ne, bo jak pra­wo samo się wy­ma­wia, iż chce tę ostrość zła­go­dzić, ale nie do­pusz­cza­jąc mści­we­go po­szu­ki­wa­nia prze­stęp­stwa, wy­zna­cza te kary w opła­cie. Róż­ne z daw­ne­go o sta­nie ludz­kim wy­obra­że­nia róż­ną też cenę na gło­wę po­ło­ży­ło. Wyż­szym się zda­wał szlach­cic od kmie­cia, więk­szej więc kary krzyw­da jego wy­ma­ga­ła, więc cho­ciaż za za­bój­stwo kmie­cia opła­ta pod­wyż­szo­na do dzie­się­ciu grzy­wien (548 zło­tych dzi­siej­szych), któ­rych je­śli­by kmieć za­bój­ca wy­pła­cić nie zdo­łał, wte­dy do­pie­ro gło­wę od­da­wał – za szlach­ci­ca szła pięt­na­ście, trzy­dzie­ści, sześć­dzie­siąt, po­dług róż­ne­go stop­nia szla­chec­twa. Za­bi­ja­ją­cy zaś krew­nych w na­dziei dzie­dzi­cze­nia po nich nie tyl­ko pod­le­gał ka­rze jako za­bój­ca, ale nad­to wy­zu­ty z urzę­dów i czci, z po­tom­stwem zo­sta­wał po­zba­wio­ny spo­dzie­wa­nych spad­ków. Rów­nie nie­rów­no szły kary za rany i inne osób skrzyw­dze­nia. Nie wszę­dzie dość ja­sno kary wy­mie­nia­jąc, na­sro­żył się pra­wo­daw­ca zwy­cza­jem oj­ców prze­ciw roz­bo­jo­wi, pa­la­czom, zło­dziej­stwu, znie­wa­że­niu sądu. Wie­le też szcze­gól­nych prze­pi­sów sta­nę­ło na wy­nad­gro­dze­nie lub uka­ra­nie za szko­dy go­spo­dar­cze, za ścię­cie dębu lub owo­co­we­go drze­wa, za łąki, pa­sie­ki po­psu­te. Same pra­wa chcą być ła­god­ne i wszyst­kie kary od­no­szą do opła­ty, za­bra­nia ma­jąt­ku, czci, a na śmierć nie­zmier­nie rzad­ko po­cią­gnę­ły. Na ko­niec więk­sza część prze­pi­sów sta­tu­tu Ka­zi­mi­rza ścią­ga­ła się do urzą­dze­nia są­dów i po­rząd­ku są­do­we­go, przez wie­lo­let­nie nie­ła­dy kra­jo­we w nie­po­rzą­dek i zdzier­stwo za­cho­dzą­cych.

5. Sądy wo­je­wódz­kie i kasz­te­lań­skie utrzy­my­wa­ły się sta­tecz­nie. Wo­je­wo­da i kasz­te­lan mie­li mieć tym koń­cem jed­ne­go sę­dzie­go. Były jesz­cze sądy pod­ko­mor­skie istot­nie zaj­mu­ją­ce się spra­wa­mi gra­nicz­ny­mi. In­ne­go zaś mno­że­nia sę­dzi uni­ka­jąc pra­wo­daw­ca w każ­dej zie­mi po­sta­no­wił jesz­cze sę­dzie­go i pod­sęd­ka, da­jąc im wła­dzę są­dze­nia wszyst­kich spraw z po­win­no­ścią, aby gdy król do ja­kiej zie­mi wjeż­dża, miej­sco­wy ten sę­dzia i pod­sę­dek (sąd ziem­ski) byli przy boku kró­lew­skim i do tro­nu przy­no­si­li spo­ry naj­więk­sze, jako o spad­ki dzie­dzicz­ne, któ­rych je­śli­by sam król nie miał cza­su roz­po­znać, na jego miej­sce za­sią­dzie sze­ściu lub czte­rech wy­zna­czo­nych ba­ro­nów i osta­tecz­ne wy­ro­ki da­dzą. Dla za­pew­nie­nia po­rząd­ku i przy­śpie­sze­nia spra­wie­dli­wo­ści w krót­kim sta­tu­cie Ka­zi­mi­rzow­skim jest ob­wa­ro­wa­ny czas po­ran­ny na od­by­wa­nie są­dów, opi­sa­no, ja­kim po­rząd­kiem przez woź­nych lub inną dro­gą urzę­do­wą po­zwy wy­da­wa­ne, aby się stro­ny po­zwa­mi nie uwo­dzi­ły.

Z po­rząd­ku idą­ce spra­wy w nie­sta­wie­niu się po­zwa­ne­go prze­gry­wa­ły. Po­wścią­ga­jąc są­dow­ni­cze ździer­stwa prze­pi­sa­no było w spra­wach, ja­kiej cząst­ki sę­dzia, bądź w pie­nią­dzach, bądź w fu­trach, mógł się do­ma­gać. A kie­dy tylo prze­pi­sa­mi uła­twio­ne i przy­śpie­szo­ne są wy­ro­ki, roz­trop­nym ob­wa­ro­wa­niem po­rząd­ku w do­ko­na­niu wy­ro­ku na bied­nych, za­sło­nio­ną zo­sta­ła ich ru­cho­mość od krzyw­dzą­ce­go, a czę­sto ze spo­so­bu utrzy­ma­nia ży­cia wy­zu­wa­ją­ce­go ro­ze­rwa­nia. W spo­so­bie na ko­niec są­dze­nia znaj­do­wał sę­dzia w pra­wie Ka­zi­mi­rza wszyst­ko opar­te na sa­mych świa­dec­twach lub w ich nie­do­stat­ku na przy­się­dze, któ­rą ser­ce re­li­gią zwią­za­ne szcze­rze od­by­wać mia­ło. Te były usta­wy wi­ślic­kie, ma­ją­ce goić naj­cięż­sze rany nie­spra­wie­dli­wo­ści, a pil­nie za sta­ra­niem pra­wo­daw­cy do­peł­nia­ne, uszczę­śli­wia­ły lud po­sia­da­ją­cy wła­sne swe pra­wa w ści­słej eg­ze­ku­cji bę­dą­ce, a na­ród w tym po­rząd­ku tę­gich sił mo­ral­nych we­wnątrz na­by­wał.

Czu­ły, za­wsze o do­bro kra­ju, Ka­zi­mirz z po­cie­chą oglą­dał kwit­ną­ce pod in­nym pra­wem wol­ne mia­sta, dla­te­go ato­li nie po­rzu­cił ich lo­so­wi wła­sne­mu, ale wglą­da­jąc w róż­ne ich po­trze­by do­strze­gał wiel­kich nie­przy­zwo­ito­ści we… wła­dzy są­dow­ni­czej miej­skiej, któ­ra na swo­ich wy­ro­kach nie prze­sta­jąc wska­zo­wa­ła od­wo­ły­wa­nie się wy­żej do Hal­li i Mag­de­bur­ga. Stąd upo­rczyw­sze stro­ny na­ra­żo­ne były na zwle­cze­nie spra­wie­dli­wo­ści, na wiel­kie praw­ne na­kła­dy, a na­ród zda­wał się nie­przy­stoj­nie u po­stron­nych szu­kać gło­su Te­mi­dy, ja­ko­by jej w domu nie na­lazł. Urzą­dziw­szy więc wiel­ki król sądy w pra­wie pol­skim prze­ciął tą nie­przy­zwo­itość na zjeź­dzie po­wszech­nym (r. 1356), zło­żo­nym z przy­zwa­nej szlach­ty, wój­tów, soł­ty­sów i ław­ni­ków miej­skich, na któ­rym za­ka­zał uda­wa­nia się jak do Hal­li, tak i do Mag­de­bur­ga, a na­to­miast urzą­dził dwa sądy wyż­sze dla miast, gdzie się osta­tecz­nie spra­wy roz­strzy­gać mia­ły. Wyż­szy Sąd Pro­win­cjo­nal­ny Teu­toń­ski, na wzór tego, jak już był w Po­zna­niu, Lwo­wie, po­dob­nie dla Ma­ło­pol­ski, był na zam­ku w Kra­ko­wie, od­by­wa­ny przez wój­ta i sied­miu ław­ni­ków. Od tego naj­wyż­szy sąd osta­tecz­ny był do kró­la, któ­ry do roz­są­dza­nia z sze­ściu miast: z Kra­ko­wa i San­de­cza, z Boch­ni i Wie­licz­ki, z Ka­zi­mi­rza i Ił­ku­sza, po dwu raj­ców wy­zna­czał.

6. Resz­ta pa­no­wa­nia kró­la pra­wo­daw­cy, lubo nie­kie­dy przy mniej po­myśl­nym orę­żu, była na­der świet­na. Ze­rwa­ły się już od nie­ja­kie­go cza­su związ­ki z Li­twą to zgo­nem Anny Ge­dy­mi­nów­ny, to śmier­cią sa­me­go Ge­dy­mi­na w usta­wicz­nych z krzy­ża­ka­mi utarcz­kach pod Wie­lo­ną (r. 1336) za­bi­te­go. Jaw­nu­ta po nim miał być wiel­kim ksią­żę­ciem, ale go nie­dłu­go z tego pierw­szeń­stwa wy­zuł Ol­gerd, wresz­cie inni bra­cia i krew­nia­cy po­sia­da­li ob­szer­ne księ­stwa pod zwierszch­nic­twem wiel­kie­go księ­cia, a w czę­stych nie­zgo­dach. Wol­ny ze­wsząd Ka­zi­mirz chciał daw­ne pra­wa pol­skie do Rusi od­ży­wić. Po­braw­szy więc (r. 1349) Łuck z Wło­dzi­mi­rzem, zdo­był po­tem Brześć i Chełm, przyj­mu­jąc hołd od nie­któ­rych ksią­żą­tek, przez to ato­li od­ży­wił na­pa­dy od Li­twy i wę­gier­skie żą­dze w otrzy­ma­niu Rusi. Ja­koż pręd­ko Li­twa po­ru­szyw­szy się (r. 1350) łu­pi­ła zie­mię łu­kow­ską, ra­dom­ską, san­do­mir­ską, zno­si­ła pod­jaz­dy pol­skie i stra­ty od – zy­ski­wa­ła. Nie­wie­le po­mo­gła (r. 1351) wspól­na Ka­zi­mi­rza z Lu­dwi­kiem na Wo­łyń wy­pra­wa ni zwy­cię­stwo przy Wło­dzi­mi­rzu, Li­twi­ni wy­trzy­maw­szy nie­co, a urzą­dziw­szy się z Po­do­lem, za­pu­ści­li (r. 1353) za­go­ny to aż do Ha­li­cza, to zno­wu do Za­wi­cho­stu.

Tym­cza­sem Ka­zi­mirz w na­dziei, że kie­dyś Wo­łyń otrzy­ma, ze zwy­kłą swą ła­two­ścią w ugo­dach uzna­wał pra­wo Wę­gier do Rusi, któ­re chcąc umo­rzyć skło­nił się (r. 1350) do opła­ce­nia go, z wa­run­kiem jesz­cze, iż Wę­grzy w cza­sie będą mo­gli opła­tę zwró­cić. Szu­kał przy tym i otrzy­mał Lu­dwik (r. 1352) oso­bli­wą a po­spo­li­tą w owych wie­kach da­ro­wi­znę od pa­pie­ża wszyst­kich ziem po­gań­skich i od­szcze­pień­czych. Kro­ki te Lu­dwi­ka po­da­wa­ły go wcze­sno w nie­chęć Po­la­kom i uka­zał się pod te cza­sy (we wrze­śniu) w Wiel­kiej­polsz­cze szcze­gól­ny zwią­zek szlach­ty w Po­zna­niu, oświad­cza­ją­cy się z wier­no­ścią kró­lo­wi, a przy­rze­ka­ją­cy bra­ter­stwo i po­moc wza­jem­ną prze­ciw wszyst­kim lu­dziom. Nie­dłu­go zaś po­tem po­czę­ły się zno­wu z Lu­dwi­kiem ukła­dy. Zrzekł się on (r. 1355) Rusi, a Ka­zi­mirz mu obie­cy­wał dla sy­now­ca na­stęp­stwo w Pol­sz­cze. Po czym (w czerw­cu) wy­pra­wio­ne jest po­sel­stwo do Bu­dzy­nia dla ode­bra­nia od Lu­dwi­ka po­twier­dze­nia daw­nych przy­rze­czeń, a tam Lu­dwik po­no­wił obiet­ni­ce, iż zo­staw­szy kró­lem żad­nych po­dat­ków in­nych wy­bie­rać nie bę­dzie, jak tyl­ko te, któ­re z daw­na przed Ło­kiet­kiem wy­bie­ra­ne były, ani miast do do­bro­wol­nych skła­dek przy­mu­szać bę­dzie, prze­jaż­dżek przez do­bra du­chow­ne ni szla­chec­kie bez ich po­zwo­le­nia nie bę­dzie od­by­wał ani opłat za nie wy­bie­rał, wszyst­ko, owszem, sam opła­ca­jąc. Wy­pra­wy za gra­ni­cę będą czy­nio­ne jego na­kła­dem, wresz­cie przy­rze­ka, iż żad­nych wol­no­ści, swo­bód, nadań w ni­czym nie na­ru­szy, a gdy­by Lu­dwik i sy­no­wiec jego Jan ze­szli bez­po­tom­ni, wszyst­kie wza­jem­ne obo­wiąz­ki usta­ją. Po tych w Bu­dzie roz­pi­sach Lu­dwik, nie mo­gąc oso­bi­ście, wy­słał mat­kę Elż­bie­tę do Zan­to­cha, gdzie w obec­no­ści wie­lu pa­nów ze­bra­ni Po­la­cy po­przy­się­gli wier­ność na­stęp­cy tro­nu. Tak rzecz z Lu­dwi­kiem o Ruś za­ła­twio­na, w lat dzie­sięć póź­niej i oręż­nie rów­nie po­myśl­nie po­szła. Upa­trzył czas Ka­zi­mirz, w któ­rym moc­no (r. 1366) wy­stą­piw­szy, prze­cią­gnął przez Bełz po­zwo­lo­ny do trzy­ma­nia pra­wem hoł­dow­ni­czym Je­rze­mu Na­ry­mun­to­wi­czo­wi wnu­ko­wi Ge­dy­mi­na, wszedł do zie­mi wło­dzi­mir­skiej, gdzie nie­wier­ność Lu­bar­da Ol­ger­do­wi­cza, tak­że wnu­ka Ge­dy­mi­na, ukró­cił. Po­zdo­by­wał Łuck, Wło­dzi­mirz, Ole­sko, przy­wra­ca­jąc tu pa­no­wa­nie pol­skie, gdzie osa­dziw­szy zam­ki łuc­ki i wło­dzi­mir­ski za­ło­gą pol­ską, przy­łą­czyw­szy do Ko­ro­ny zie­mie na za­cho­dzie Tur­ży rze­ki le­żą­ce i mia­sta od Ol­ger­da od­stą­pio­ne: Krze­mie­niec, Chełm, Bełz i tak da­lej, zrzekł się na­wza­jem za­bu­żań­skie­go pół­noc­ne­go Pod­la­sia, Lu­bar­do­wi od­dał w hoł­dzie zie­mie łuc­ką i wło­dzi­mir­ską i przy­rze­cze­niem wza­jem­nej po­mo­cy ob­wa­ro­wał. W po­dob­ny hołd od­dał był Do­bro­go­sto­wi w in­nej stro­nie Kró­le­stwa le­żą­ce zie­mie san­toc­ką i drez­deń­ską. Szczę­śli­we z Ru­sią ukoń­cze­nie zda­wa­ło się być ja­ko­by nie­ja­kim wy­na­gro­dze­niem cięż­kiej klę­ski przed kil­ko laty (r. 1359) po­nie­sio­nej na Wo­łosz­czyź­nie, kie­dy się król uwiódł na­byt­kiem no­we­go po­tęż­ne­go hoł­dow­ni­ka i chciał przy­wró­cić na wo­je­wódz­two wo­ło­skie wy­gna­ne­go Ste­fa­na przez bra­ta swe­go Pio­tra. We­szło woj­sko pol­skie na Wo­łosz­czy­znę, nie­bacz­nie wkro­czy­ło w lasy Pło­niw­ny, mar­nie, pra­wie ze szczę­tem tam wy­gi­nę­ło, gdy Wo­ło­sza na ten ko­niec pod­cię­te już drze­wa ze­wsząd wa­li­ła i dziel­nych ry­ce­rzy wy­gnie­tła.

7. W po­ży­ciu do­mo­wym Ka­zi­mirz nie znaj­du­jąc uprzy­jem­nie­nia po mał­żeń­stwach szu­kał roz­ry­wek na ło­nie mi­ło­stek po­bocz­nych. Przy­grub­szych nie­co oby­cza­jów Li­tew­ka nie mo­gła od nich kró­la od­cią­gnąć, a sko­ja­rzo­ne za przy­wo­dem Cze­skie­go Jana z Niem­ką land­gra­bian­ką Has­sli nie­mi­łe wza­jem sta­dło wię­cej kró­lew­skie roz­pusz­cza­ło chu­cie. Na ustro­niu Niem­ka sie­dzia­ła, a du­cho­wień­stwo ską­di­nąd na kró­la źle pa­trzą­ce, że po­win­no­ści z ich dóbr ści­śle wy­bie­rał, za­czę­ło mu to na­ga­niać. Przy­szły prze­stro­gi od pa­pie­ża, od Bo­dzan­ty bi­sku­pa kra­kow­skie­go wy­pa­dła klą­twa, a zu­chwa­łe jej kró­lo­wi oznaj­mie­nie po­cią­gnę­ło śmierć do­no­si­cie­la Mar­ci­na Ba­rycz­ki, wi­ka­re­go ko­ścio­ła ka­te­dral­ne­go w Kra­ko­wie, w Wi­śle (r. 1350) uto­pio­ne­go. Po­sta­rał się póź­niej nie­prze­stra­szo­ny tym król o roz­grze­sze­nie, wsze­la­ko cho­wał ob­lu­bie­ni­ce po zam­kach, na­resz­cie (r. 1356) uwiódł nie­ja­ką Ro­ki­czan­kę Czesz­kę przez zmy­ślo­ny szlub, któ­ry da­wał prze­bra­ny za bi­sku­pa Jan opat ty­niec­ki, bi­sku­pią ja­ko­by wła­dzą do dru­gie­go mał­żeń­stwa po­zwo­le­nie da­ją­cy. Spra­wie­dli­wie tym za­ża­lo­na Ha­ska po­rzu­ci­ła Pol­skę, a król za­pra­gnął jesz­cze zo­sta­wie­nia dzie­dzi­ca ko­ro­ny, ży­czył więc so­bie przy­jem­niej­szych związ­ków. Tym­cza­sem opo­rem szedł w Rzy­mie roz­wód z Niem­ką, któ­re­go król do­cze­kać się nie mo­gąc sam go so­bie (r. 1365) wy­dał, zmy­śla­jąc przed Ja­dwi­gą księż­nicz­ką gło­gow­ską pa­pie­skie roz­wo­dy i dys­pen­sy od po­kre­wień­stwa, a tak z nią się szlub­nie oże­nił. Na szczę­ście, iż Niem­ka wkrót­ce że świa­ta ustą­pi­ła, a pa­pież wiel­kie­mu kró­lo­wi wszyst­ko uła­twił.

Choć w uszczu­plo­nym kró­le­stwie stał się prze­cież Ka­zi­mirz za­moż­ny w do­stat­ki i siłę. Po­wa­ża­ny przez eu­ro­pej­skich mo­nar­chów, jed­nał ce­sa­rza z Lu­dwi­kiem wę­gier­skim, a wkrót­ce (r. 1363) te­muż ce­sa­rzo­wi wy­dał za żonę wnucz­kę swo­ją po cór­ce Elż­bie­cie, Elż­bie­tę księż­nicz­kę po­mor­ską. We­se­le spra­wiał wspa­nia­le w Kra­ko­wie, gdzie szczę­śli­wym zda­rze­niem oko­licz­no­ści z róż­nych stron świa­ta po­ścią­ga­ły kró­lów i ob­rzą­dek upo­waż­ni­ły. Kró­lo­wie: Lu­dwik wę­gier­ski, Piotr cy­pryj­ski;, Wal­de­mar duń­ski z Ka­zi­mi­rzem; ksią­żę­ta: Otto ba­war­ski, Bo­gu­sław szcze­ciń­ski, oj­ciec pan­ny mło­dej, Bo­le­sław świd­nic­ki, Wła­dy­sław opol­ski, Zie­mo­wit ma­zo­wiec­ki z in­ny­mi świec­ki­mi i du­chow­ny­mi, o milę od Kra­ko­wa, to­wa­rzy­szo­ne­go już od pa­nów pol­skich Ka­ro­la ce­sa­rza przyj­mo­wa­li. Roz­rzew­nie­ni, roz­rzew­ni­li rzad­kim ta­kiej zgo­dy wi­do­wi­skiem prze­ję­ty lud, w nie­zmier­nym mnó­stwie ze­bra­ny. Mia­sto ob­szer­ne dało wy­go­dę wszyst­kim mo­ca­rzom. Król go­spo­darz do­star­czył wszyst­kie­go prze­py­chu, a ze­bra­ni mo­nar­cho­wie przez dwa­dzie­ścia dni cie­szy­li się przy­ję­ciem tak kró­lew­skim, jak Mi­ko­ła­ja Wie­rzyn­ka, raj­cy kra­kow­skie­go, szlach­ci­ca her­bu Ła­go­da, skar­bem kró­lew­skim za­wia­du­ją­ce­go, któ­re­go ra­czy­li za­szczy­cić swą byt­no­ścią w jego domu na obie­dzie. Uka­zał wów­czas Ka­zi­mirz za­moż­ność swo­ją i kra­ju od nie­go uszczę­śli­wio­ne­go.

Za­po­mi­nał na­ród od­pa­dłych ziem ob­szer­nych w Szlą­sku i Po­mo­rzu, gdy na­to­miast zy­skał po­kój i wy­po­czę­cie z wo­jen­nych znisz­czeń, gdy po­wo­li wy­tę­piał we­wnętrz­ne krwi roz­le­wy. Ło­kie­tek, nie­spo­koj­ny ze­wnątrz, nie mógł temu za­ra­dzić, miał wię­cej cza­su Ka­zi­mirz i pil­niej koło tego cho­dząc róż­ny­mi dro­ga­mi do­stę­po­wał za­mia­ru nad­to trud­nej rze­czy, bo na­jaz­dy i roz­bo­je czę­sto­kroć u naj­pierw­szych pa­nów otu­chę znaj­do­wa­ły, od nich kie­ro­wa­ne. Nie po­mo­gły w tej mie­rze czy­nio­ne prze­stro­gi od Ka­zi­mi­rza Ma­cie­jo­wi Bor­ko­wi­czo­wi her­bu Na­pi­wo­nia wo­je­wo­dzie po­znań­skie­mu, a nie do­trzy­ma­ne zło­żo­ne przy­rze­cze­nie ustat­ko­wa­nia się przy­mu­si­ły kró­la do osta­tecz­no­ści. Wo­je­wo­da osa­dzo­ny (r. 1358) w Olsz­ty­nie w głę­bo­kiej wie­ży, tam gło­dem ży­cia do­ko­nał, brat też jego Jan, tak­że nie­po­ko­je we­wnątrz czy­nią­cy, stra­cił do­bra i ży­cie i dłu­go jesz­cze Wiel­ko­pol­ska po­dob­nych roz­ru­chów gniaz­dem się oka­zu­je. Wszak­że naj­dziel­niej i naj­sku­tecz­niej Ka­zi­mirz tę klę­skę w na­ro­dzie ła­go­dził, do cze­go mię­dzy wie­lo środ­ka­mi przed­się­brał prócz wia­do­me­go pra­wo­daw­stwa swe­go roz­krze­wia­nie nauk i świa­tła, dla­te­go pierw­sze ogni­wa do pod­nie­sie­nia Aka­de­mii Kra­kow­skiej (r. 1364) za­ło­żył. Prze­strze­gacz beś­pie­czeń­stwa wszel­kie­go czło­wie­ka nie tar­gał się na żad­ne wy­zna­nie i w tam­tych wie­kach na­wra­ca­niem za­ję­tych i po­gan i Ży­dów, i od­szcze­pień­ców za­rów­no jak ła­ciń­skich ka­to­li­ków uwa­żał. Mo­gły mu za­pew­ne nie­kie­dy sta­wać na prze­szko­dzie ja­kie du­chow­nych, wte­dy tak wie­lo­wład­nych, po­boż­ne za­bie­gi. Była na­wet jesz­cze za ży­cia jego ojca (r. 1318) ile przy roz­mno­żo­nym za­ko­nie do­mi­ni­kań­skim na­ka­za­na przez pa­pie­ża Świę­ta In­kwi­zy­cja, byli in­kwi­zy­to­ro­wie, ale to nic nie wpły­wa na wol­ne każ­de­go prze­ko­na­nie, nic ona nie po­czę­ła bez wła­dzy świec­kiej, a dzie­je za­pi­sa­ły w prze­cią­gu wie­ków parę razy po­wtó­rzo­ne krwa­we wy­ro­ki, któ­re też nie za­raz na­sta­ły, bo na­ród skłon­no­ścia­mi wro­dzo­ny­mi od nich oczy od­wra­cał. Je­śli zaś daw­niej przed In­kwi­zy­cją jesz­cze (r. 1261) bi­czow­ni­cy, za Ło­kiet­ka (r. 1318) dul­cy­ni, i po­wtór­nie za Ka­zi­mi­rza Wiel­kie­go (r. 1350) bi­czow­ni­cy z kra­ju wy­wo­ła­ni, to ko­niecz­nym się sta­ło dla beś­pie­czeń­stwa we­wnętrz­nej spo­koj­no­ści.

Go­spo­dar­ny w swym kró­le­stwie, Ka­zi­mirz nie do­pusz­czał lu­do­wi swe­mu uczuć ja­ko­we­go nie­do­stat­ku, wszel­ki stań bo­ga­cił się za­beś­pie­czo­ny opie­ką rzą­du. Kmieć za­sło­nio­ny od prze­mo­cy nie znał uci­sku, a wdzięcz­ność jego ścią­gnę­ła na kró­la na­zwi­sko kró­la chło­pów. Swo­bod­ny miesz­cza­nin prze­my­słem i han­dlem do­star­czał na­ro­do­wi roz­licz­nych po­trzeb, utrzy­my­wał naj­po­rząd­niej­sze związ­ki z naj­pierw­szy­mi w Eu­ro­pie han­dla­rza­mi. Co przez wło­skie lub an­ze­atów ręce prze­cho­dzi­ło, tym Pol­ska za­rzu­co­ną zo­sta­wa­ła, znaj­du­jąc we wszyst­kim za­dat­ki zbli­ża­ją­cej się wiel­ko­ści swo­jej. Lecz nie dość, że wol­no są pusz­czo­ne cu­gle prze­my­słu, że za­beś­pie­czo­ne ma dro­gi, jesz­cze król prze­zor­ny do­kła­dał wła­snych sta­rań do po­mno­że­nia go i roz­wi­ja­nia, nie dość było, iż przez się lud­ność kra­jo­wa wzra­sta­ła, król wzma­gał ją no­wy­mi co­raz osa­da­mi, pręd­ko w kra­jow­ców prze­na­ro­do­wio­ny­mi, nie dość, że wol­ność roz­prze­strze­nia­ła mia­sta, król je umac­niał tę­gi­mi mu­ra­mi. Ob­wa­ro­wy­wał kraj cały mu­ro­wa­ny­mi zam­ki, bli­sko pięć­dzie­siąt ich sta­nę­ło, z okła­dem dwu­dzie­stu miast ob­mu­ro­wa­nych, inne wie­lo mu­ra­mi po­więk­szo­ne po­bu­dza­ły i pa­nów do po­dob­nych w kra­ju za­cho­dów. Za­mie­ni­ły się chat­ki w pa­ła­ce, wiosz­czy­ny w mia­sta, ubó­stwo w do­stat­ki, pu­sty­nie w na­ród lud­ny i ze­szczu­pla­na Pol­ska po trzy­dzie­sto­sied­mio­let­nim Ka­zi­mi­rza Wiel­kie­go pa­no­wa­niu nie lę­ka­ła się są­sia­dów.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: