- W empik go
Polska na drodze pokoju i miłości - ebook
Polska na drodze pokoju i miłości - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 258 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
PRZEDMOWA.
Ktokolwiek dotąd pisał o Polsce a chciał być przez publiczność ze smakiem czytanym, musiał w dobrej lub złej wierze wróżyć nieszczęśliwej naszej zapaśnicy niechybne zwycięztwo, i łudzić ja na łóżu boleści nadzieją rychłego powstania. Wszystkie też pisma w ostatnich latach ku temu zmierzały, iżby ukryć przed sobą i ojczyzną rzeczywiste położenie, a wskrzeszać sztuczną podnieta gasnący ku nowym wysileniom zapał. Widzieliśmy: iż te biedną Polskę, rozbrojoną, osłabłą, a w krwi i łzach tonącą, stawiano ciągle w szranki ku niemożebnej walce, bez obliczenia jej sił, bez opatrzenia jej ran, i bez namaszczenia ducha ku nowemu w prawdach religijnych i politycznych zmartwychwstaniu.
Nie ośmielimy się jednak na złą stronę przesądzać wewnętrznych zamiarów tej części ruchliwej społeczeństwa, która korzystając z powszechnej świata zawieruchy, trąbiła na cztery wiatry pobudkę narodowego wyswobodzenia; powiemy tylko, iż była w błędzie tak co do pojęci o wzglę-dnem usposobieniu narodu, jak i co do wyboru środków, oznaczeniu czasu i ocenieniu towarzyszących okoliczności.
Surowiej sądzićby nam wypadało politycznych szczwaczy, którzy pod pozorem zaprowadzenia ulepszeń towarzyskich kusili się rozbijać wszelką narodową spójność: lecz w tym sądzie wyprzedził nas już wyrok opinii publicznej, a wiec nad skazanymi i powalonymi o ziemie pastwić się nie chcemy. Zresztą, nie wzięliśmy sobie za cel w niniejszem dziełku mitrężyć słabych sił naszych na walce ze złem dokonanem, lub tez nudzić czytelników lamentem na smutne losy i czasu koleje, bo myślimy, że te wszystkie narzekania, acz słuszne, na próżno drażnią i wprowadzają w stan gorączkowy, a nic nie budują. Wolimy zatem nieść ulgę i pociechę, a dostawić choćby jedną cegłę do nowego gmachu, jak płakać w rozpaczliwem lenistwie na zwaliskach dawnej naszej dziedziny, lub upierać się z bracia o cześć wspólnych nam przewinień. Do przeszłości wiec odwoływać się będziemy o tyle, o ile nam to ku rozjaśnieniu obecnego stanu posłuży, lecz weźmiemy za punkt wyjścia dzisiejsze położenie kraju, badając skrzętnie: w jakiby sposób służyć narodowi w lej epoce należało. Nie ma bowiem według nas ani jednej chwili w życiu narodów, w którejby ludzie ojczyznę swą kochający pracować dla jej dobra z większym lub mniejszym pożytkiem nie mogli; a chociaż niepodległość i wolność rozszerzają dla każdego pole poświęceń i działalności, to przecież i w ciasnem kółku niewoli da się dobro ogólne przysparzać, jeżeli się ku temu obiera stosowne i rozsądne środki.
Dwie są drogi, których naród używa ku odzyskaniu utraconej niepodległości; a na nichto rozchodzą się zwykle poświecenia ludzi zarówno dobrze krajowi życzących. Pierwszą drogą jest: rewolucya albo wojna; drugą zaś: spokojne i ciągłe rozwijanie się w cnotach prywatnych, rodzinnych i towarzyskich; pilne strzeżenie wiary ojczystej, oraz języka i obyczajów, a nieustanny postęp w oświecie i godności wewnętrznej. Na pierwszej drodze przełamuje naród siłą oręża jarzmo obcej władzy, ale jeszcze nie zapewnia sobie warunków porządnej organizacyi, to jest: iż, zwalczywszy nawet złe zewnętrzne, może nosić wewnątrz siebie zaród śmiertelności. Na drugiej zaś wykształca w sobie siłę moralną oraz żywotność do tego stopnia podwyższa, że ta, górując nad złem zewnetrznem, zniewala go, rozbraja, i w końcu zwycięża. Pierwsza droga należy więcej do czasów pogańskich, a druga do chrześciańskich. Pierwsza więcej zadowalnia pychę narodu i ma źródło w zemście, druga płynie z rozsądnej miłości kraju i dogadza rzeczywistym jego interesom. Pierwszej drogi użyć tylko można (z pomyślnym skutkiem) w bardzo rzadkich razach, a po drugiej bezpiecznie naród kroczy, mimo przeszkód stawianych i trudności względnego do obcych rządów położenia.
Że zaś po wielekroć próbowała już Polska pierwszej drogi, a za każdem podźwignieniem miecza głębiej się w grób zapadła: przeto nie wahamy się stręczyć jej bezpieczniejszego środka, którego jeszcze dotąd mało zażyła.
Co do nas: oświadczamy sumiennie i otwarcie, iż, odstąpiwszy od wielu lat drogi burzącej i rewolucyjnej, nie pokładamy w niej nadziei naszych, ale całem sercem i duszą przechylając się za drogą spokojnego rzeczy publicznej rozwoju, na tej tylko drodze pracować dla kraju zamierzamy.
W tem wiec dziełku nie mamy na celu rozbudzać szlachetnych zapewne, ale na teraz bezowocnych namiętności rycerskich, ani poważymy się wyzywać ojczyznę nasze do ofiar, któreby resztę jej sił wyczerpneły, ale owszem postaramy się przekonać czytelników: iż można dużo lepiej i skuteczniej dopełnić obowiązków patryo-tycznych na drodze pokoju i miłości, a niżeli na drodze burzy lub krwawych zapasów.
Spodziewać nam się wolno po wyrozumiałości ludzi przeciwnych nam opinij, że uszanują w tem dobrą wiarę nasze (wspartą wieloletniem doświadczeniem) tak jak i my ich przekonania szanujemy, chociaż onych nie podzielamy; i że, czytając nas z bezstronnością (prawym ludziom właściwą), przyznają w wielu względach słuszność uwag naszych. Dla nich teżto głównie to dziełko pisać postanowiłem; bo od nich, jako najczynniejszych w narodzie członków, zależy nadanie właściwego kierunku sprawie ojczystej. Jeżeli oni działalność swoje ku rozsądniejszym skierują drogom, i przestaną burzyć a zaczną budować, to staną się ważnem narzędziem w ratunku ojczyzny, a razem usprawiedliwią się narodowi z słusznego poniekąd zarzutu: „jakoby ira mniej chodziło o dobro kraju, a niżeli o tryumf teoretycznych pomysłów w chorobliwej wyobraźni wymarzonych, lub podniesionych ze śmieci ulic niemieckich albo francuskich.c Jeśli zaś, upornie stojąc przy swojem, postanowią szukać w zmąconych wodach ojczystej sprawy połowu, to niechaj naprzód wiedzą, że już nie z bronią w ręku jako żołnierze, ale raczej z grabarzy rydlem ku pogrzebaniu zabitej Polski stanąć beda musieli.
Lecz nie!…, tę ostateczność trudno nam przypuścić, i wolimy raczej ufać: że ludzie, którzy bez broni i siły niewahają się pierwsi rzucić rękawicy stokroć liczniejszym nieprzyjaciołom, po siadają dosyć wewnętrznej szlachetności, iżby… zwyciężając miłość własną, odstąpili błędu dla prawdy, i dość odwagi moralnej, iżby, przyznawszy się do fałszywej drogi, weszli śmiało na tę, którą za właściwszą i lepszą uznają. Gdybym się jednak zawiódł na bezstronności czytelników moich, i padł ofiarą zawistnej krytyki, to i wtenczas nie odrzucę kamienia przeciwnikom moim. ale wierny myśli pokoju, miłości i zgody, doczekam się ich przy narodowym zrębie, i powitam przy wspólnej pracy odbudowania tego, co ręka poniekąd obca zniszczyła, a cośmy także sami w gruzy potrącili.
Pisałem w Krakowie dnia 15 grudnia 1849.
O W OJ Mi: I POKOJt.
W epoce dzisiejszej społeczeństwo nasze za zbyt się chełpi cywilizacyą i dokonanym w polityce postępem, abyśmy nie zwrócili uwagi na sprzeczność zachodząca między celem ostatecznym postępu i oświaty, a środkami, których ludzie ku onej rozwinięciu używają… i drogi, po której się ku mniemanemu szczęściu puścili. Dla tego rozbierzemy dwa główne pytania; najprzód: czyli wojna lub pokój jest ostatecznym zadaniem społeczeństwa, a powtóre, czyli postęp na drodze tylko wojny rozwijać się może i prowadzić do coraz większych swobód i korzyści. Jeżeli zaś posłuchamy głosu Bożego, albo się własnego sumienia zapytamy, łatwo się nam będzie przekonać: że nie wojna… ale pokój, jest ostatecznym celem człowieka, zakładem jego szczęścia, ostatnim kresem jego ziemskiej pracy i najwyższą nagrodą, jaką Bóg cnocie przyobiecał.
Kiedy zbawiciel urodził się dla świata, aniołowie Boscy powitali jego przyjście jako zakład pokoju, i wyśpiewali sławny hymn po wszystkie wieki: „Chwała Bogu na wysokościach, a pokój ludziom dobrej woli na ziemi!” i jakoż Pan nasz i zbawiciel, księciem pokoju nazwany, przy każdej okoliczności stawiał go jako najwyższe dobro, a nawet testamentem go światu zapisał, mówiąc:
„pokój daje wam.u Zaiste, największe w tern dziedzictwo łaski swojej światu zostawi!… Bo czemże właściwie jest pokój? Olo harmonia, będącą podstawą życia duchowego i fizycznego, równowaga, na której się wszelki stosunek świata niateryalnego i świata moralnego opiera. Pokój wiec nie jest to znieruchomienie i stan śmierci, ale przeciwnie jest on życiem wedle zasad harmonii i równowagi urządzonym. Widzimy, iż gdy człowiek, zajęty ważną jaką sprawą, jest przez drugiego w pracy swej natrętnie prze-szkodzonym, odzywa się: rdaj mi pokój! O cóż on się wtedy upomina? czyliż żąda, aby go zostawiono w znieruchomieniu? bynajmniej; dopomina się właśnie o wolność spokojnego rozwijania swej pracy. W życiu przyszłego świata (najpewniejszem, bo duchowem i wiecznem, w życiu, mówimy, w którem istnienie nasze ziewa się z Bóstwem) pokój jest także głównym przymiotem i warunkiem szczęścia, a najdawniejsze ludy życzyły zmarłym odpoczynku czyli pokoju na łonie Bożem. Świat przeto obecny i przyszły, ziemia i niebo, materyą i duch, wspólny maja cel osiagnienia pokoju, czyli urządzenia się wedle najwyższej harmonii, zgody i równowagi.
Pokój przeto, wzięty bezwzględnie, nic wyłącza ani ruchu, ani pracy, ani postępu, ale owszem jest warunkiem życia, pracy i postępu harmonijnie i zgodnie urządzonych. W dawnym języku polskim: koić, oznaczało przynosić ulgę w cierpieniu i boleść uśmierzać, oznaczało właśnie doprowadzić czyto ciało czyli też ducha do jego normalnego stanu, a ztąd ukoić, czyli uspokoić, znaczy uharmoniować, zrównoważyć i urządzić w sposób błogi i zgodny.
Pokój wewnętrzny w pojedynczym człowieku jest zgodą i równowagą wszystkich władz duchowych, a razem objawia harmonia pomiędzy wolą człowieka a prawem wyższem; jest on zarazem stanem największej błogości, jakiej człowiek na ziemi używa; zakładem uprzejmego z drugimi pożycia i zadatkiem nieraz wiecznej szczęśliwości. Rozlewa się on na zewnątrz i udziela drugim, a niewyczerpany w swych dobrodziejstwach stanowi dla człowieka źródło pomyślności.
Pokój w rodzinie i domownictwie jest także ową harmonijną kombinacyą względnych obowiązków, które, przez sprawiedliwość zrównoważone a z miłości płynące, stanowią zgodę uczucia, uprzejmość w pożyciu, jedność w działaniu, wspólność w celu i podział przyzwoity w środkach i w pracy.
Pokój w narodzie jest owem roztropnem oznaczeniem względnych obowiązków pojedynczego obywatela lub rodziny do całego społeczeństwa; i nawzajem przyznaniem każdemu praw, z dopełnienia obowiązków wynikłych. Słowem: jestto stan, w którym nastąpiło zrównoważenie praw z obowiązkami, wolności z ładem i połączenie ogniw w taką całość zbiorową, iż pojedynczy człowiek o tyle jest szczęśliwym, o ile to szczęście czerpie ze źródła powszechnej zgody i pomyślności; i nawzajem: całe społeczeństwo, solidarnie za prawa pojedynczym swym członkom przynależne odpowiadając, nie boi się, aby część pokrzywdzona mieszała jego harmonią.
Wszystko więc począwszy od człowieka, rodziny i narodu aż do ludzkości, i począwszy od najmniejszego stworzenia w świecie materyalnym aż do ruchów planetarnych, potrzebuje opierać się na układzie harmonijnym, i tak wewnątrz jak i względnie reszty Bożego utworu zostawać w pokoju. Jak pogoda w atmosferze ponad-ziemskiej jest stanem zwykłym, błogim i upragnionym, a zawierucha, słota albo burza przychodzi wyjątkowo zachmurzać pogodny horyzont a nieść plagi lub zniszczenie, tak też pokój jest owa pogodą duszy, upragnioną tak dla łudzi pojedynczych jak i dla narodów, a stan wojny uważać tylko można za wyjątkowy i zawsze w środkach okropny, chociaż szczęśliwym nieraz skutkiem usprawiedliwiony. Chodzi więc głównie o to: aby każde społeczeństwo, chełpiące się oświatą i cywilizacyą, a powołujące się ciągle na wzniosłość wyobrażeń w wieku naszym rozwiniętych, zgodziło się na te zasadę: iż pokój a nie wojna jest ostateeznem zadaniem społeczeństw, a tem samem: iż przyjmując stan walki jako wyjątkową a często nieszczęśliwą konieczność, nie chce go uważać za stan ciągły, zwyczajny, za warunek postępu i cel powszechnego szczęścia, i również: że przyjmując tylko stan wojny jako karę… szukać go i wywoływ ae nie zapragnie, ani też w nim upatrywać będzie warunków wolności i swobód narodowych.
Jakże jednak dojść do tego pokoju? Przysłowie pogańskie mówi: „Iż kto chce pokoju, niech się gotuje do wojny;” i to przysłowie tak poszło w smak światu, że każdy, w kolce uzbrojony, odstrasza sąsiada, ale go też i odstręcza; i chociaż broni się od napaści, to też oddala wszelką przyjaźń i zaufanie. Jeżyć się ciągle i rozgraniczać murem, aby się wzajemnie od zagłady ochronić, jestto stan, który dowodzi, że człowiek zamiast doskonalić się ku anielslwu, do zwierzęcego powraca stanu.
Cóż wiec stoi na przeszkodzie do rozwinięcia zasad pokoju? Zdaje nam się, iż trzy główne powody: pycha, zawiść i kłamstwo.
Pycha, z której pnia głównego rozrastają się szerokie gałęzie zazdrości i podejrzliwości, daje zawsze pierw sza pobudkę do walki. Ona w sercu ludzkiem jest głównym zaczynem na wszelki kwas. Czyli zaś silna i potężna objawia się w groźniejszych skutkach, lub też płaska i mała szamocze się w nędznej próżności, zawsze ona, i Avszędzie ona, wywołuje walkę, i ogień zniszczenia podkłada. Jeżeli zaś głównym powodem wewnętrznej lub zewnętrznej wojny tak w indywiduach jak i w społeczeństwie jest pycha, to przecież umie ona się odziać tak pięknemi formami poświęcenia i godności, a nawet tak się płaszczem miłości Boga i bliźniego a przywiązania do ojczyzny okryje, iż nie tylko od nagany się ustrzeże, ale nawet do pokłonów zmusza ludzi dobrodusznych, lękliwych i próżnych; bo rzecz dziwna! iż próżność zawsze najniżej kłania się pysze, jakby swojej starszej siostrze. Gdyby każdy człowiek przejrzał z bezstronnością dzieje własnego sumienia, to przekonałby się łatwo, iż powodem wewnętrznego niepokoju i walki z sobą i z drugimi, była zawsze pycha, a co najmniej, próżność, którą on w chwili poczucia pierwszych poruszeń nazwał sam u siebie szlachetną ambicya, godnością i obowiązkiem bronienia praw mu należnych czy to duchowych czy fizycznych. Toż samo na większy rozmiar zastosować można do życia społeczeństw i narodów. Chociaż zaś pycha nie da się odłączyć od uczucia wrodzonej niepodległości, to przecież tak gwałtownie wypręża się ku osiągnieniu ostatecznego swego celu, iż nie tylko wspina się nad siły, ale czasem zniża się do podłych zabiegów i fałszywej uległości, byle doszła do założonej przez siebie mety… podobna do tygrysa, który się płaszczy i przyczaja wtenczas, kiedy na łup skok odległy rozmierza. Ta pycha, dziedzictwo po strąconych z nieba aniołach, wlecze się za każdym jak kula więzienna i dźwiga ją zarówno bo gatyjak i ubogi, mądry jak i głupi: objawia się zaś w tem: że każdemu się zdaje, iż nie jest we właściwem stanowisku, że go Opatrzność do wyższych celów przeznaczyła, i że mu tylko któś inny miejsce przynależne zabrał. Ztąd podejrzliwość i zazdrość a następnie ochota do walki, usprawiedliwionej obroną lub odzyskaniem praw swoich. Ztąd początki zawiści usprawiedliwionej oporem strony przeciwnej, niedającej się zepchnąć z zajętego stanowiska. Lecz co więcej: pycha nie tylko jest źródłem zazdrości, ale jest też i chciwości, albowiem chciwość jest tylko zamiłowaniem środków dogadzających pysze.