Polska na kozetce - ebook
Polska na kozetce - ebook
Polska – wielki niewielki kraj. Jaką ma osobowość, jakie problemy, marzenia i pragnienia? Okładka skrywa teksty osób, które Polska fascynuje i inspiruje do myślenia, dla których jest wyzwalaczem obywatelskiej refleksji i różnych emocji. Czytając je, można się fascynować, oburzać, złościć, ale także wzruszać czy odczuwać dumę. Piszemy o polskiej rzeczywistości, w której jak w lustrze odbijają się wartości. Czy są wspólne dla wszystkich, możemy się przekonać tylko poprzez rozmowę. Zapraszamy zatem tą książką do wspólnego myślenia, a potem do rozmów, może nie na kozetce, ale wśród bliskich i mniej bliskich. Bo my razem to właśnie ta nasza Polska.
Anna Zajenkowska w tej ciekawej pracy zebrała wypowiedzi grona wybitnych naukowców, psychologów, terapeutów, psychoanalityków i myślicieli. W tym wyjątkowym wydawnictwie masz szansę zapoznać się między innymi z głosami i opiniami: Halina Brunning, Helena Janet Grzegołowska-Klarkowska, Andrzej Leder, Bogdan de Barbaro, Zbigniew Lew-Starowicz, Maciej Stolarski i Philip G. Zimbardo.
Czy Polska jest szczególnym krajem, najstraszniej w historii doświadczonym przez los, a Polacy to naród heroicznych bohaterów, nigdy niesplamionych żadnym poważniejszym działaniem krzywdzącym przedstawicieli innych narodów? A może Polska to po prostu jeden z europejskich krajów, a nasza historia jest, zasadniczo rzecz biorąc, podobna do historii innych narodów, z tym że oprócz powodów do uzasadnionej dumy mamy też powody do wstydu?
Książka „Polska na kozetce” pod redakcją Anny Zajenkowskiej to dzieło składające się z siedemnastu rozdziałów (w tym wstępu pióra znakomitego dziennikarza Jacka Żakowskiego). I choć tematyka tej książki jest bardzo zróżnicowana, to jednak przy pewnym uproszczeniu, praca ta może być potraktowana jako konfrontacja tych dwóch wielkich postaw, które w ostatnich dziesięcioleciach z jednej strony spolaryzowały polską scenę polityczną, a z drugiej – stały się powodem kłótni i sporów, które poróżniły przyjaciół, zakończyły wiele zażyłych niekiedy znajomości, a czasem skonfliktowały współmałżonków, rodzeństwo, czy też dzieci z rodzicami lub z dziadkami. Konflikty światopoglądowe i polityczne nigdy chyba w Polsce nie były tak wyraźne i zarazem tak dla Polaków ważne, tak bardzo wpływające na tożsamość społeczną i indywidualną.
Z recenzji profesora Dariusza Dolińskiego
Kategoria: | Psychologia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-64846-79-3 |
Rozmiar pliku: | 3,9 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Jacek Żakowski
Kto kładzie się na kozetce, wiele ryzykuje. Bo uruchamia proces zdobywania często bolesnej samowiedzy. Ale czasem trzeba. Bo to, co ukryte, tak miesza w tym, co widoczne, że człowiek sam się o siebie potyka i nie wie, dlaczego.
Na moje oko, zainteresowane raczej polityką i ekonomią, Polska dokładnie tak ma. To, co widoczne, jest w Polsce hop-siup i do przodu. A to, co niewidoczne, ciągle mąci nam w głowie. W głowie, nie w głowach, bo chodzi o naszą wspólną głowę. Ludzie są oczywiście różni etc., ale jak przez wiele pokoleń gromadzą w miarę wspólne doświadczenia, to wyrasta im wspólna wirtualna głowa, w której – jak w każdej głowie – jest wiele informacji, ale rządzą emocje.
Nie wydaje mi się, by historia doświadczyła Polaków okrutniej niż inne europejskie społeczeństwa. Nie mieliśmy inkwizycji i wojny domowej, jak Hiszpanie. Nie mieliśmy reformacji i rewolucji, jak Niemcy i Francuzi. Nie zafundowaliśmy sobie, jak Rosjanie, dziejowego eksperymentu budowanego na kościach milionów. Relatywnie byliśmy też dla innych stosunkowo mało zbrodniczym społeczeństwem. Nie jesteśmy autorami Zagłady, Gułagu, nie wymordowaliśmy Indian, nie popełnialiśmy wielkich zbrodni w Kongo czy w Algierii... Byliśmy świadkami i czasem pomocnikami, ale żadne wielkie zło z polskości nie wyrosło. Nie mieliśmy może jak w raju i nie byliśmy aniołami, ale nie mamy prawa specjalnie narzekać i – jak na europejskie standardy ostatnich kilkuset lat – na nas też nie ma specjalnego powodu narzekać.
A jednak emocjonalnie, jako społeczeństwo, nie jesteśmy na europejskim tle zbyt funkcjonalni. Na co dzień widać, jakie rozbuchane emocje targają naszą zbiorową głową i miotają naszym zbiorowym cielskiem w paroksyzmach absurdów. Niewiele europejskich społeczeństw ma takie problemy ze swoimi emocjami. Przyczyny w istotnej części tkwią w obecnej rzeczywistości, ale po pierwsze nie tylko, a po drugie jej kształt też w dużym stopniu wynika z zakorzenionych głęboko emocji.
Tę tezę oczywiście niełatwo udowodnić, ale można wskazać przesłanki. Wystarczy sobie przypomnieć, jak wielkie były (są) absurdalne fale masowych obsesji i fobii, które się przez Polskę w ostatnich dwóch dekadach przewalały, i jak rozsądne na pozór odłamy społeczeństwa dawały się im unosić. A nasz słynny dramatycznie niski poziom zaufania? Albo schizofreniczny stosunek do Polski budzącej erupcje patriotycznej miłości jako metafizyczna OJCZYZNA, a jako PAŃSTWO wywołującej pogardę lub nawet wrogość, z której wyrasta faktycznie powszechna zgoda na niepłacenie podatków, obchodzenie przepisów etc. Albo nasz kompleks prowincji wobec Zachodu i słabości wobec Wschodu? Gdziekolwiek spojrzeć – kompleksy, traumy, lęki.
Coś trzeba zrobić z napięciem między dwiema tezami: że przeszłość mieliśmy nie najgorszą i że z emocjami wyrastającymi z przeszłości radzimy sobie dużo gorzej niż inni. Myślę, że trzy czynniki mają tu szczególne znaczenie.
Po pierwsze, nasze najstraszniejsze doświadczenia są w dużej części świeże. Żyją ludzie, którzy je pamiętają. Inaczej rozmawia się o rzezi w Wandei podczas rewolucji francuskiej, a inaczej o rzezi Woli w Powstaniu Warszawskim.
Po drugie, najstraszniejsze z naszych najstraszniejszych doświadczeń były dziełem obcych. Mogliśmy bywać współwinni, mogliśmy brać udział, kolaborować i wysługiwać się, ale największe zło przychodziło z zewnątrz. Inaczej niż w Niemczech, Rosji, Francji, Ameryce, Hiszpanii, Anglii. To ułatwiało wyparcie – a nawet zatarcie – pamięci o naszym własnym złu. Nie tylko o złu współudziału. Permanentne zagrożenie z zewnątrz sprawiało, że od naszych rozliczeń ważniejsze było deklarowanie, odgrywanie, symulowanie wspólnoty. Dlatego polsko-polskie rachunki wciąż czekają i gniją w polskiej głowie.
Po trzecie, bardzo mało, bardzo niechętnie i bardzo powierzchownie rozmawiamy o sobie. Polska kultura jest kulturą monologów, których nikt nie słucha. To sprawia, że brak rozmowy o naszych narodowych traumach nie odstaje od polskiego krajobrazu. Zwłaszcza o tych, w których źródło opresji nie pochodzi z zewnątrz. Winę wobec Żydów i Polaków żydowskiego pochodzenia wypieraliśmy pół wieku. Ale to jeszcze nie jest nasz rekord. O zbrodni pańszczyzny milczeliśmy 150 lat i do dziś trudno nam się o niej rozmawia.
Cena zamilczenia jest duża. Bo sprawia ono, że nieuświadomiona patologia przeszłości odtwarza się jako oczywista, przedkrytycznie absorbowana, norma współczesności. Nieprzetrawiona pańszczyzna i cały nieprzetrawiony feudalizm wciąż trwają w polskiej głowie i rzeczywistości. Nie tylko w relacjach przełożony – podwładny i pracodawca – pracownik, ale w całej relacji elita – społeczeństwo. Bez względu na swoje pochodzenie środowiska postrzegające się jako społeczne elity widzą siebie jako spadkobierców promieniujących światłością dworków rozsianych wśród dziczy, z którą się porozumieć ani dyskutować nie można i nie warto, a oświecić się nie da, bo lud jest genetycznie głupi. Trzeba go tylko prowadzić oświeconą przez elitę drogą. Elegancko nazywa się to „forsującym przywództwem”, ale w istocie chodzi o dowództwo sprawowane przy użyciu narzędzi socjotechnicznych. W takim modelu, który odtwarza relacje feudalne (współczesna socjotechnika zastępuje religię), demokracja staje się mniejszą lub większą fikcją, a proces polityczny toczy się od buntu i pacyfikacji do kolejnego buntu.
Reakcja drugiej strony jest niemal symetryczna. Ci, którzy nie zaliczają sami siebie do żadnej elity, przyjmują rolę ciemnego ludu, permanentnych „rządzonych”, którzy nie mają powodu ani się interesować, ani angażować. Muszą tylko wytrzymać. Włączają się dopiero, kiedy nie wytrzymują. I włączają się tylko negatywnie (jak rabanci Szeli) – niszcząco i mściwie. Odpowiedź pozytywna jest obowiązkiem „rządzących”, którzy po rabacji mają się ukonstytuować na nowo, by „rządzonym” znów zapewnić znośny spokój.
Rabacje wracają, jak bumerang, bez względu na to, kto po nich zajmuje elitarne pozycje. Ale także między nimi polską głowę wciąż trawi gorączka, a polskie cielsko ma permanentne dreszcze. Ich wyrazem jest nie tylko ciągłe narzekanie, ale też nawykowy, powszechny internetowy hejt jako dominująca forma spontanicznej komunikacji społecznej wyrażającej generalną frustrację i zatruwającej każdy otwierający się skrawek publicznej przestrzeni. Masowy anonimowy hejt jest dość standardową reakcją niewolnika, który swoją rolę ze strachu (przed karą lub wolnością) przyjął do wiadomości, ale go ona emocjonalnie uwiera, więc po cichu szepce i złorzeczy, kiedy go pan nie słyszy, albo ukradkiem pluje panu do zupy.
Postawa wrednego niewolnika ma swoje silne źródło w braku historycznego przejścia ku samowyzwoleniu. Polska jest jedną z nielicznych dużych demokracji, której społeczeństwo nigdy nie wybiło się na wolność. Polskie społeczeństwo nigdy nie zdobyło żadnej polskiej Bastylii ani Pałacu Zimowego. Nie raz próbowało, ale bez powodzenia, a wolność jako ogół zawsze dostawało darmo. Od obcych (zniesienie pańszczyzny) albo od nielicznych elit, które sprytnie wykorzystywały chwilowy uśmiech historii (1918, 1989). Społeczeństwo, które nigdy nie zdobyło wolności, nie jest społeczeństwem spełnionym. Mając ją już od dawna, może więc bez końca emocjonalnie symulować walkę wyzwoleńczą i zdobywanie wolności. Politycznie może zatem nigdy nie przekroczyć progu dorosłości, samodzielności i odpowiedzialności za siebie dzielącego zdobywanie podmiotowości od korzystania z niej.
Takich emocjonalnych, nieprzetrawionych, destrukcyjnych dla współczesności ostańców jest w polskiej głowie bezlik. Nie potrafimy sami ich z niej wydobyć, nazwać, uświadomić sobie. Za bardzo jesteśmy sami w sobie wtopieni i splątani. To doskonale widać, ilekroć ruszają wielkie historyczne debaty. Za każdym razem formują się przecież te same dwa obozy – „prześmiewców” i „brązowników” – które nawzajem, całkiem bezproduktywnie, ostrzeliwują swoje doskonale ufortyfikowane pozycje. Potem na kilka lat przysypiają i znów zaczynają ostrzał pod jakimś pretekstem. Sytuacja przypomina tę na granicy wewnątrzkoreańskiej, tyle że trwa dłużej.
Warto zacząć coś z tym robić. To coś musi na początek oznaczać seans na kozetce. Trzeba tę polską głowę z jej polskim ciałem położyć i emocjonalnie otworzyć. Choćby po to, żeby lepiej zobaczyć, co siedzi w środku. To już może pomóc. A potem się zobaczy.2
CO ZROBIĆ Z TYMI SZCZĄTKAMI?
REFLEKSJE NA PODSTAWIE SESJI MYŚLENIA-ŚNIENIA NA TEMAT SPOŁECZNOŚCI W CZASIE WARSZTATU „POLSKA NA KOZETCE”
Halina Brunning, Joanna Skowrońska
Historia ludzkiej rasy na jawie jest historią fragmentacji,
separowania się jednostek i społeczności,
jednak nasze sny przekazują nam
podstawową prawdę, że wszyscy jesteśmy członkami jednego gatunku ^() .
(Lawrence, 2005)
Co to jest matryca myślenia-śnienia
na temat społeczności
W latach osiemdziesiątych XX w. Gordon Lawrence, brytyjski konsultant organizacji związany z Instytutem Tavistock, zaproponował metodę badania nieświadomych treści dotyczących życia w danej społeczności, którą nazwał Social Dreaming Matrix – matrycą myślenia-śnienia na temat społeczności. Dla Lawrence’a śnienie to jeden ze sposobów myślenia, opracowywania, porządkowania doświadczeń.
Termin Social Dreaming Matrix – matryca myślenia-śnienia na temat społeczności ma podwójne znaczenie. Po pierwsze, jest to termin odnoszący się do sposobu myślenia o śnie, który różni się od tego, jak tradycyjnie rozumie się marzenia senne w psychoanalizie. W tym wypadku sen traktuje się jako źródło informacji i drogę do rozumienia społecznego otoczenia, w jakim żyje śniący, a nie jego indywidualnej problematyki. Po drugie, jest to nazwa dla specyficznej sytuacji, jaką się stwarza, aby „zapraszać” społeczne znaczenia snów. Tak jak tradycyjne psychoanalityczne badanie snu wymaga specjalnej sytuacji w parze: analizowany – analityk, tak dla badania społecznego znaczenia snu tworzy się specyficzną sytuację: sesję Social Dreaming Matrix. Aby oddać w pełni znaczenie tego terminu, należałoby go tłumaczyć jako: grupowe doświadczenie odsłaniające wzorzec myślenia-śnienia na temat społeczności. Dla wygody będziemy się posługiwać określeniem: sesje myślenia-śnienia na temat społeczności.
Takie sesje stają się coraz bardziej popularnym elementem konferencji organizacji, które zajmują się życiem psychicznym w społeczności. Na przykład konferencje ISPSO (Międzynarodowe Stowarzyszenie Psychoanalitycznych Studiów nad Organizacjami)^() zawsze zawierają w swoim programie poranne sesje myślenia-śnienia na temat społeczności.
Źródła inspiracji Gordona Lawrence’a
Lawrence w następujący sposób opisuje inspiracje, które doprowadziły go do rozpoczęcia badań nad społecznym znaczeniem snów, a następnie do opracowania metody, która stanowi praktyczne zastosowanie jego obserwacji. Gdy pracował jako konsultant w instytucjach, czasami słyszał opowieści o snach, które zdawały się odnosić do społecznego otoczenia, w jakim je relacjonowano. Czuł, że przywiązanie do tradycyjnego traktowania snu jako drogi do osobistej nieświadomości zamyka mu możliwości pełnego korzystania z tego materiału. Na swój użytek nazywał te sny snami społecznymi.
Literatura antropologiczna upewniła go, że społeczne sny i społeczne śnienie istnieją tak długo, jak istnieje ludzkość. Opowieść o Gilgameszu, Biblia, Koran i wiele klasycznych pozycji literackich pokazują, że sny były kiedyś traktowane jako droga objaśniania różnorodnych aspektów codziennego życia, rozstrzygania dylematów, dostarczania rozwiązań. Sen dla antropologów jest zjawiskiem, które należy do kultury. Śnienie może być częścią komunikacji dotyczącej codziennego życia. Kiedy nie jest ukryte, trzymane w tajemnicy przed innymi, zaprzeczone, odrzucane lub traktowane jako bezużyteczne wytwory ludzkiego umysłu, może stanowić cenne źródło informacji użytecznych do planowania działania i podejmowania wspólnych decyzji. Innym źródłem inspiracji były prace Junga, a zwłaszcza opis jego katastroficznych wizji, których doświadczył w 1913 roku, a które zawierały dużo odniesień do najbliższej przyszłości, katastrofy, jaką była I wojna światowa.
Ogniwem łączącym dotychczasowe refleksje Lawrence’a była praca Charlotte Beradt Dreams under dictatorship, będąca zbiorem 300 snów Niemców spisanych przez autorkę w latach 1933–1939 i próbą ich analizy. Beradt, rozumiejąc znaczenie swojej pracy, zapisywała te sny kodem i ukrywała w grzbietach książek, w swojej bibliotece, następnie wysyłała za granicę, pod różne adresy, aby zgromadzić je i opisać po wyjeździe do USA po roku 1939. Autorka pokazuje w swojej pracy, że zebrane przez nią sny nie są wytworem nierozwiązanych osobistych problemów, ale wynikają z presji otoczenia, będącej rezultatem życia w totalitarnym reżimie faszystowskich Niemiec (Lawrence, 2005).
Badania i rozwój metody
Gordon Lawrence wraz z Patricią Daniel w 1982 roku, w ramach programu Social Dreaming and creativity, stworzyli w Tavistock Institute grupę, która przez osiem tygodni pracowała nad badaniem społecznego znaczenia snów jej uczestników. Praca tej grupy potwierdziła hipotezę, że możliwe jest badanie społecznego znaczenia snów i dzięki temu poszerzanie wiedzy o społeczności. W efekcie stwierdzono, że ludzie miewają sny mówiące o niepokojach dotyczących społeczności, w jakiej żyją, sny, których badanie umożliwia zrozumienie nieświadomych relacji pomiędzy jednostką i otoczeniem.
W 1988 roku Gordon Lawrence miał okazję pierwszy raz testować swoje hipotezy w warunkach naturalnych. Został zaproszony przez izraelską organizację Innovation and change in society do poprowadzenia treningu dla terapeutów i konsultantów pracujących dla instytucji, który poprzez doświadczenie miał wzbogacić ich zawodowe możliwości. Lawrence zdecydował oprzeć program tego treningu na sesjach myślenia-śnienia na temat społeczności. Było to bardzo poruszające i owocne doświadczenie. Z jednej strony kolejny raz potwierdziło założenie Lawrence’a o tym, że sny odnoszą się do społecznej kondycji śniących. W snach uczestników znalazła odzwierciedlenie specyficzna sytuacja Izraela jako państwa i jego wyjątkowa pozycja na Bliskim Wschodzie. Uczestnicy izraelskiej matrycy myślenia-śnienia na temat społeczności mieli możliwość badania tego, jak te okoliczności razem z dramatyczną historią narodu żydowskiego determinują ich codzienne życie. Z drugiej strony, uczestnicy relacjonowali, że możliwość wspólnego myślenia o snach i tworzenia połączeń pomiędzy snami pozwoliła im myśleć o ich zawodowej roli w sposób głębszy niż dotychczas. Uczestnictwo w sesji myślenia-śnienia na temat społeczności wielu osobom odtworzyło zdolność śnienia, zablokowaną poprzez pragnienie niepamiętania traumatycznej społecznej przeszłości. Po tym programie nastąpiły inne w wielu krajach. Na przykład program zrealizowany po połączeniu się Niemiec odsłonił odczuwany przez uczestników niepokój w sytuacji tworzenia nowej, wspólnej tożsamości i pozwolił im o nim mówić.
Sesje społecznego myślenia-śnienia mogą być i są wykorzystywane także jako istotny składnik diagnozy problemów występujących w organizacjach społecznych, biznesowych, korporacjach, firmach.
Jak traktujemy sen w koncepcji myślenia-śnienia na temat społeczności
W sesji myślenia-śnienia na temat społeczności opowiadane sny są traktowane jako materiał do poszukiwania informacji o ukrytych, nieświadomych cechach środowiska społecznego: instytucji, organizacji, społeczeństwa. Lawrence uważał, że dotychczasowe pomijanie społecznego znaczenia treści snów i zaabsorbowanie, zarówno w pracy klinicznej, jak i w kulturze, ich indywidualnym znaczeniem wynika z cechy zachodniej kultury XX wieku, jaką jest triumf Ja (Lawrence, 2005). Jego zdaniem jesteśmy zdominowani przez świadome Ja. Nasze myśli, uczucia, motywacje i pragnienia w relacji do zewnętrznego świata są zapośredniczone przez Ja. Sen traktowany indywidualistycznie, jako osobista własność śniącego, pogłębia dodatkowo alienację jednostki w stosunku do społeczeństwa. Dlatego w sesjach społecznego myślenia-śnienia Lawrence stara się stworzyć sytuację angażującą Ja w tak małym stopniu, jak to jest możliwe.
Według Lawrence’a śnimy, aby nadać sens doświadczeniom dnia codziennego. We śnie myślimy o tym, jak rozumieć, reagować, przystosowywać się do naszego otoczenia. Sen jest powtórzeniem w wyobraźni naszego doświadczenia w świecie i próbą tego, co może się stać w naszym środowisku. Wyobrażenia powstające we śnie stają się wzorami, wedle których żyjemy, na równi ze świadomymi myślami. Bez rozpoznania tych wzorów skazujemy się na życie bez wglądu. Natomiast dzięki ich rozpoznaniu żyjemy pełniej jako jednostki ludzkie i lepiej radzimy sobie w naszych rolach. Ponieważ świadomy i nieświadomy umysł są współzależne, jeśli zaakceptujemy pozytywny aspekt naszej nieświadomości, to zwiększamy jakość naszej świadomości. Natomiast gdy informacje z nieświadomości nie zasilają naszego świadomego myślenia, ograniczamy naszą zdolność do korzystania z umysłu i inteligencji.
Myślenie-śnienie na temat społeczności – forma i proces
FORMA: sesje myślenia-śnienia na temat społeczności to specyficznie zorganizowane spotkanie ludzi, które dostarcza unikalnej przestrzeni, pomieszczenia dla myślenia o snach, pozwalającego badać i odkrywać ich nieskończone i ukryte znaczenie. Składa się na nią między innymi aranżacja przestrzeni, inna niż krąg, wokół którego mają skłonność gromadzić się ludzkie grupy. Lawrence stara się stworzyć sytuację, w której możemy mniej koncentrować się na naszym Ja oraz uniknąć wszystkiego, co uruchamiałoby proces grupowy, który głęboko angażuje Ja, ze wszystkimi jego konsekwencjami. Podczas sesji myślenia-śnienia zarówno aspekt indywidualny jak interpersonalny, związany z doświadczeniem zebranej grupy, jest pomijany.
Zwykle uczestnicy siadają na krzesłach, które ustawia się według wzoru najbardziej przypominającego strukturę płatka śniegu. Czasami krzesła ustawia się spiralnie, co daje podobny efekt: uniknięcie rozwoju grupowej dynamiki. Na formę składa się także specyficzna funkcja prowadzącego (prowadzących). Dla określenia prowadzącego używa się słowa „gospodarz” (host), które oddaje rolę, jaką odgrywa on w tym wydarzeniu: stwarza warunki, dba o granice i zaprasza do przedstawiania snów. Zachęca uczestników do swobodnego opowiadania snów i skojarzeń, jakie one wywołują, dbając o to, aby nie koncentrowali się oni na indywidualnej problematyce. Cały czas wykonuje analityczną pracę opartą zarówno na myśleniu psychoanalitycznym jak i systemowym, która czasami znajduje swój wyraz w interpretacji.
PROCES: matryca myślenia-śnienia na temat społeczności oznacza sieć nieuświadamianych emocji i myśli, które są obecne w każdej społecznej relacji. Sny i myśli, które opowiadają uczestnicy sesji myślenia-śnienia na temat społeczności, poddawane są przekształceniom, odsłaniającym to, jak sen oddaje społeczne i instytucjonalne aspekty życia śniących. Przekształcenia dokonuje się m.in. poprzez wolne skojarzenia i myślenie systemowe, które pozwalają „usłyszeć echo myślenia, istniejącego w przestrzeni pomiędzy umysłami jednostek żyjących w jednym środowisku” (Lawrence, 2005). Badając i rozpoznając wzory, które łączą poszczególne sny, poznajemy naturę organizacji i społeczeństwa oraz konfrontujemy się ze społeczną naturą nieświadomości. Czasami sesje myślenia-śnienia na temat społeczności kończy się wydzielonym czasem na refleksję, jakiej dokonują wszyscy biorących w niej udział, i próbą pogłębienia rozumienia treści i symbolicznego znaczenia snów, odnosząc je do obecnej rzeczywistości.
Sesje myślenia-śnienia na temat społeczności prowadzone w ramach warsztatu „Polska na kozetce”
W czasie warsztatu „Polska na kozetce” zorganizowano dwie godzinne sesje myślenia-śnienia na temat społeczności. Obie następowały po wystąpieniach zaproszonych gości, z Wielkiej Brytanii i z Polski^(). Wszyscy oni byli współautorami trzech książek (trylogii) pod redakcją Haliny Brunning^() traktujących o psychoanalitycznym rozumieniu zjawisk we współczesnym świecie społecznym. Wystąpienia także odnosiły się do tej problematyki. Niewątpliwie materiał, jaki pojawił się w matrycy, pozostawał pod wpływem wystąpień. W skojarzeniach do snów prezentowanych w sesjach myślenia-śnienia pobrzmiewały także echa grupowych warsztatowych doświadczeń nazwanych „Trylogia”, w których uczestnicy mogli się zastanawiać nad różnymi wymiarami życia społecznego w Polsce. Dla większości uczestników było to pierwsze spotkanie z tą metodą. W czasie dwóch sesji uczestnicy przedstawili blisko czterdzieści snów.
Analizując zapis matrycy, można zobaczyć, jak w miarę przedstawiania snów pewne obrazy przenoszące emocje łączą się ze sobą poprzez swobodne skojarzenia. Zjawisko to w analizie grupowej, formie pracy grupowej opartej na uruchamianiu nieświadomości, nazywane jest wzmocnieniem (amplifikacją). Zwykle prowadzi ono do zagęszczenia (kondensacji), zjawiska polegającego na tym, że jedna osoba lub grupa osób wyrażają uczucia doświadczane przez całą zaangażowaną społeczność, dla których inni nie potrafili znaleźć sposobu wyrazu. W matrycy myślenia-śnienia na temat społeczności pewne sny, obrazy w nich zawarte zdają się wyrażać treści istotne na nieświadomym poziomie dla wszystkich.
SESJA I
(...) świat płynnej nowoczesności znajduje się w ciągłym ruchu, wszyscy chcąc nie chcąc, świadomie lub nieświadomie, z radością lub żalem, uczestniczymy w nieustannej podróży, nawet jeśli staramy się trwać niewzruszenie w jednym miejscu. (Bauman Z., 2006)
Z początku pojawiły się sny dotyczące podróży, które łączyło wspólne przeżycie, że czegoś nie można: wysiąść, wsiąść lub znaleźć wygodnego miejsca. W skojarzeniach pojawiają się komentarze nawiązujące do najnowszej historii Polski: stacja socjalizm, stacja niepewność. Po nich nastąpiły sny dotyczące zaspokajania potrzeb, w których znane granice, płci, wieku, statusu społecznego, zostały zatarte. Sen, w którym zaciera się granica pomiędzy ludzkim a nieludzkim – zabita mucha zmienia się w ludzkie, uszkodzone dziecko – daje wyraz przeżyciu horroru, które można odnieść do tematu zmian i zacierania granic. Po nim w prezentowanych snach pojawiają się potwory, upiory, Świtezianka – zwodnicza kochanka, która w skojarzeniach zamienia się w Niespodziankę, nazwę kawiarni, gdzie zbierała się opozycja w czasach PRL.
Następują sny o bagażach, pozostawionych przedmiotach i dylemat śniących: wziąć czy zostawić, wrócić po pozostawione czy pogodzić się ze stratą. Ktoś śni o tym, że każdy wybór prowadzi do utraty, ktoś inny, że chce wrócić po coś pozostawionego na ul. Jana Pawła.
Sen o umierającym koniu łączy w sobie zmysłowość ze śmiercią. Pojawiają się sny dotyczące relacji kobiet i mężczyzn, a zwłaszcza malejącej roli mężczyzn. Niepokój z tym związany łagodzą skojarzenia odnoszące się do aktualnych wydarzeń: wyjazdu premiera i objęcia przez kobietę tego stanowiska^(). Stworzenie tej pary skutkuje optymizmem, kobieta-przywódca zostaje wyidealizowana w opozycji do zawodzących mężczyzn. Pojawia się kilka snów, które prezentujący śnili w dzieciństwie, zaspokajających pragnienia mocy. Interwencja prowadzącej, ukazująca obronny charakter tych skojarzeń, przerywa je i nieoczekiwanie pojawia się nowy sen: bardzo realistyczny sen o wybuchu wojny.
Sesję kończy refleksja, że wojna przywróciłaby znany porządek: mężczyźni odzyskaliby swoje znaczenie.
Nie sposób ponownie nie odwołać się do Zygmunta Baumana, który w swoich esejach na temat współczesności wyraża pogląd, że „zmienna natura społecznego świata, który cechuje ciągła utrata stałego porządku i podzielanych wartości oraz wynikająca z niej niepewność, będąc źródłem niepokoju, rodzi pragnienie przywrócenia stałości i pewności” (Bauman, 2012).
SESJA II
Kolejna sesja, odbywająca się w drugim dniu warsztatu, rozpoczęła się ponownie obrazem z podróży: przesuwający się za oknami krajobraz w pięknych kolorach budzi skojarzenia ze złotą polską jesienią. Z tym pogodnym widokiem kontrastują pojawiające się następnie sny pełne niepokoju, scen przemocy, które wywołują skojarzenia z wydarzeniami z polskiej historii, wojennej i powojennej. Pojawiające się osobiste opowieści rodzinne dotyczące traumatycznych przeszłych wydarzeń wywołują refleksję nad tym, jak pod powierzchnią pozornej jednolitości Polska jest podzielona na różnorodne tożsamości, jak trudno w istocie być obywatelem Polski. Następujące potem sny i skojarzenia o obcych krajach, podróżach kosmicznych, w których także pojawia się zagrożenie i niepokój, mówią o tym, że od tej niewygody nie sposób uciec: wszędzie jest niebezpiecznie. Podobnie kończy się próba znalezienia psychicznego schronienia. Sen o uldze, którą się odczuwa, gdy ofiarą jest ktoś inny, a nie śniący, wywołuje rozmowę o częstych w przeszłości Polaków doświadczeniach bycia świadkiem przemocy wobec innych narodowości, w tym Zagłady, oraz o jednych grupach społecznych obserwujących przemoc wobec innych grup społecznych jak w przypadku rabacji chłopskich, o których w swoim wystąpieniu mówił prof. Andrzej Leder. Ktoś interpretuje sen o pralce, która nie mieści się w małej łazience, mówiąc, że poczucia winy związanego z tą ulgą nie sposób „wyprać”. Sen o roślinie, której nie można zasadzić z powodu braku grawitacji, pozwala w końcu zakorzenić się myśli o aktualnej przemocy, która ma miejsce za wschodnią granicą i uczestnicy dzielą się lękiem a także ulgą, że nie dotyka nas ona bezpośrednio.
Powracające tematy dramatycznej przeszłości wywołują sprzeciw młodszych uczestników, którzy czują się wykluczeni i niesłyszani. Ktoś opowiada o usuwaniu na cmentarzu szczątków, aby zrobić miejsce dla nowych zmarłych, a w skojarzeniu pojawia się sen, który za zgodą osoby śniącej przytoczymy w całości. Wywołał on duży emocjonalny rezonans i można uznać, że wyraża dylemat uczestników matrycy.
Jestem w rodzinnej miejscowości, wchodzę w bramę mojego domu. Moja zmarła matka leży na dziedzińcu w zmurszałej trumnie, myślę: „co ona tu robi, powinna być na cmentarzu!”. Ona nie żyje, ale słyszy i czuje. W kuchni mój zmarły wuj, bardzo zadowolony, coś miesza w dużym garnku, podchodzę bliżej i widzę, że on gotuje ludzkie mięso i kości.
Refleksję, jaka pojawiła się po tym śnie, można zawrzeć w następujących pytaniach:
Po co wciąż odgrzebujemy te szczątki? Czy po to, aby je godnie pochować, czy po to, aby się tym sycić? Czy obecna w społeczności narracja wciąż odwołująca się do traumatycznej przeszłości to niezbędne próby uporania się z nią i uwarzenia pożywnej strawy dla następnych pokoleń czy przeciwnie: psychiczny azyl, w którym zamknięte są lęk, wrogość, wina, powodując wyrwę miedzy generacjami?
BIBLIOGRAFIA
Bauman, Z. (2000/2006). Płynna nowoczesność, przeł. T. Kunz. Kraków: Wydawnictwo Literackie.
Lawrence, W.G. (2003). Experiences in Social Dreaming. London: Karnac Books.
Lawrence, W.G. (2005). Introduction to Social Dreaming. London: Karnac Books.
Lawrence, W.G. (1991). Won from the void and formless infinite: Experiences of Social Dreaming. Free Associations, 2, Part 2 (No. 22).
Skowrońska, J., Bajor, M. (2006). Biuletyn IGAR.
Ciąg dalszy w wersji pełnej
------------------------------------------------------------------------
^() Tłumaczenie Joanna Skowrońska.
^() www.ISPSO.org
^() Halina Brunning „Psychoanalityczne spojrzenie na turbulencje współczesnego świata”, Olya Khaleelee „Grupa jako mikrokosmos społeczeństwa”, Richard Morgan-Jones „Naruszona skóra: od traumy poniżenia przez pokorę aż po odrodzenie”, Sylwia i Rafał Cichowscy „Borderline – jakie to polskie”, Andrzej Leder „Historia z perspektywy psychoanalitycznej”.
^() Brunning, H., Perini, M. (red.) (2010). Psychoanalytic Perspectives on Turbulent World. London: Karnac Books; Brunning, H. (red) (2012). Psychoanalytic Reflections on a Changing World. London: Karnac Books; Brunning, H. (red) (2014). Psychoanalytic Essays on Power and Vulnerability. London: Karnac Books.
^() Warsztat odbywał się w październiku 2014 r. tuż po objęciu przez Donalda Tuska stanowiska w Parlamencie Europejskim.