- W empik go
Polska – państwo z kartonu - ebook
Polska – państwo z kartonu - ebook
Książka ta jest wyrazem tęsknoty za tym, aby Polska była Polską – opisuję w niej zagadnienia mające fundamentalne znaczenie dla naszego życia, możliwości rozwoju i bogacenia się. Podzielona jest na trzy części, w których podjąłem kolejno tematykę wysokości pensji minimalnej, wpływu zagranicznych korporacji na naszą gospodarkę oraz dotykającej obecnie Polskę zapaści demograficznej. Oprócz opisu zastanej sytuacji podaję też najlepsze rozwiązania, zaczerpnięte z innych krajów lub wzorowane na ich działaniach. To, że nasz kraj po 35 latach funkcjonowania w warunkach kapitalizmu rozwija się wolniej niż w okresie międzywojennym, ma swoje konkretne przyczyny oraz sprawców. Dlatego poruszam wątki pomijane przez media i polityków, które jednak mają istotne znaczenie dla naszej gospodarki i dla nas samych. Aby książka była jeszcze łatwiejsza w odbiorze, na końcu zebrałem najważniejsze wnioski, punktowo podsumowując to, co szczegółowo i dokładnie omówiłem w poszczególnych rozdziałach. Zachęcam więc do lektury i zapewniam, że zarówno diagnozy, jak i wnioski będą dla Państwa interesujące, wielce ciekawe i najprawdopodobniej do tej pory mało znane. [Paweł Górnik – autor, tylna strona okładki]
NOTA O AUTORZE. Paweł Górnik jest matematykiem finansowym z kilkunastoletnim doświadczeniem w bankowości, absolwentem Wydziału Matematyki, Fizyki i Informatyki Uniwersytetu im. Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. Ukończył studia podyplomowe w dziedzinie bankowości i finansów w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie. Jest autorem kilkudziesięciu felietonów i artykułów prasowych oraz współautorem publikacji nominowanej do nagrody na najlepszą książkę o tematyce ekonomiczno-biznesowej w 2020 roku – Banki, pieniądze, długi. Nieznana prawda o współczesnym systemie finansowym oraz sprzedanej już w ponad 30 tysiącach egzemplarzy Całej prawdy o inflacji 2022–2025. Jak uniknąć kryzysu i wielkiej biedy. Od 16 lat prowadzi własną działalność gospodarczą. Jest założycielem Stowarzyszenia Wybieram Polskę, którego celami są edukacja ekonomiczna społeczeństwa oraz szerzenie idei patriotyzmu konsumenckiego. Jest organizatorem koncertu charytatywnego muzyki patriotycznej, który odbył się w 2019 roku w Kraśniku. Był również członkiem Rady Dzielnicy Ponikwoda w Lublinie, a następnie jej zarządu. W 2019 roku startował w wyborach parlamentarnych do Senatu, a w cztery lata później do Sejmu z listy Konfederacji (w obu przypadkach jako kandydat niezależny). W 2024 roku był jednym z głównych twórców i założycieli Komitetu Wyborczego Wyborców Lublin Przyszłość i Tradycja, z ramienia którego ubiegał się o mandat radnego miejskiego. Od wielu lat działa na rzecz konsolidacji prawicowych i patriotycznych środowisk oraz wprowadzenia do parlamentu szerokiej propolskiej reprezentacji.
Kategoria: | Ekonomia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-67950-84-8 |
Rozmiar pliku: | 250 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
PRACA JAKO USŁUGA
TRUDNY LOS MŁODYCH LUDZI
CZY MOŻE BYĆ LEPIEJ?
WYZYSK NASZĄ CODZIENNOŚCIĄ
KORPORACJI NIKT NIE RUSZA
CZY NAM SIĘ TO OPŁACA?
DLACZEGO JEST TAK ŹLE, SKORO MIAŁO BYĆ TAK DOBRZE?
TYLE WOLNOŚCI, ILE WŁASNOŚCI
JESTEŚMY CELOWO MANIPULOWANI I SKŁÓCANI
KŁAMSTW JEST DUŻO
NO I SĄ KORPORACJE
WIELU OSOBOM JEST CORAZ CIĘŻEJ
KAPITALIZM W POLSKIM WYDANIU JESZCZE RAZ
BRANŻA SPOŻYWCZA
INNI TEŻ NIE MAJĄ ŁATWO
CZY GOSPODARKĘ NALEŻY REGULOWAĆ?
WYDOBYCIE I PRZEMYSŁ NASZĄ SZANSĄ
WYSTARCZĄ NIEWIELKIE ZMIANY
TERAZ POLSKA, TERAZ MY
ZAPAŚĆ DEMOGRAFICZNA
NEGATYWNE TRENDY W POSTRZEGANIU RODZINY
PRZYKŁAD INNYCH KRAJÓW I POLSKIE ROZWIĄZANIE
NA ZAKOŃCZENIE
WNIOSKI
AUTORZEPRACA JAKO USŁUGA
Jeśli koszty życia ciągle rosną, a pracując, nie jesteśmy w stanie zarobić na utrzymanie, to jaki sens ma praca?
Na samym początku warto sobie uświadomić, że praca zarobkowa to usługa taka sama jak każda inna i tak jak inne usługi podlega prawu popytu i podaży. Jeżeli na danym rynku jest więcej osób chętnych, by pracować, niż miejsc pracy, to wynagrodzenia na takim rynku nie będą rosły. Dlatego też masowa likwidacja całych gałęzi przemysłu, jaka miała miejsce w Polsce po 1989 roku, na wiele kolejnych lat zaprzepaściła szanse obywateli naszego kraju na godne płace i życie.
Zamknięto i wyprzedano zakłady produkcyjne z branż takich, jak: zbrojeniowa, motoryzacyjna, elektromaszynowa, chemiczna, hutnicza, metalurgiczna, wydobywcza, włókiennicza, odzieżowa, skórzana, elektroniczna oraz wiele innych. Na długi czas zaburzono rynek pracy, a osób chcących się zatrudnić było wielokrotnie więcej niż dostępnych w naszym kraju ofert pracy. Polacy gwałtownie zubożeli, miliony ludzi utraciły źródło dochodu i oszczędności, a podwyżki pensji zostały zamrożone. Nie było potrzeby zwiększania wynagrodzeń, gdyż zwykli obywatele nie mieli żadnej alternatywy. Pozycja negocjacyjna pracownika drastycznie osłabła, bo albo mógł zaakceptować proponowane przez pracodawcę warunki, albo na jego miejsce czekały dziesiątki innych chętnych. Posiadanie rodziny oraz brak oszczędności były dodatkowo motywujące, bo ludzie musieli przecież jakoś żyć, a rodzice gotowi byli wziąć praktycznie każdą posadę, byle tylko utrzymać swoje dzieci. Masowe zwolnienia doprowadziły do zaniżenia realnej wartości pracy i wynagrodzenie jednej osoby przestało wystarczać na utrzymanie rodziny. Aby przeżyć, w gospodarstwie domowym pracować musiało już dwoje jego członków, a Polacy zostali postawieni przed wyborem: albo zaakceptują zaniżone płace, czyli zgodzą się na wyzysk, albo wyjadą za granicę, gdzie zarobki były wielokrotnie wyższe i dawały możliwość godnego życia, ale odbywało się to kosztem rodziny.
Po okresie transformacji sytuacja gospodarcza naszego kraju mocno się zmieniła. Wynagrodzenia w Polsce w dalszym ciągu pozostają na zdecydowanie zbyt niskim, nieprzystającym do realnych kosztów życia poziomie, ale dzisiaj przyczyna tego stanu rzeczy jest już zupełnie inna. W przeciągu tych trzydziestu lat najważniejsze obszary naszej gospodarki zostały przejęte i zdominowane przez zagraniczny kapitał, a my padliśmy ofiarą wypaczonej formy kapitalizmu. Obecnie nad Wisłą liczą się tylko zysk i pieniądz, a pracownik postrzegany jest nie jako istota ludzka z marzeniami, pragnieniami i niezbędnymi do zaspokojenia potrzebami, ale jako zwykły koszt. Działające w Polsce firmy nie rozpatrują wysokości wynagrodzenia w kontekście wydatków, jakie musi ponieść pracownik, tylko kosztu, który tak samo jak inne koszty starają się minimalizować. Korporacjom i politykom udało się wprowadzić w naszym kraju taką patologiczną formę kapitalizmu, gdyż Polacy znali tylko system komunistyczny i nie mieli odpowiedniego punktu odniesienia dla zmian, których byli świadkami.
W Polsce powszechny stał się wyzysk. Pracujemy nawet 2 tysiące godzin rocznie, podczas gdy w innych krajach Unii Europejskiej jest to przeciętnie od 1400 do 1700 godzin. Co więcej, bardzo częstym u nas zjawiskiem jest praca w czasie urlopu, weekendów i choroby. Pracujemy ciężej i dłużej, ale za znacznie mniejsze pieniądze niż w krajach Europy Zachodniej. Wyzysk jest możliwy, bo jest on opłacalny dla firm, a dobrem samego pracownika tak naprawdę nikt się nie przejmuje. Ludzie są więc eksploatowani do granic możliwości, a ponieważ jest to nagminna praktyka, zatrudnieni nie mają dokąd uciec ani jak się obronić.
Nowoczesne społeczeństwa nie mogą być oceniane tylko i wyłącznie na podstawie efektywności ekonomicznej, ale po tym, jaki typ człowieka produkują i jakie życie każą mu prowadzić.
Tiziano Terzani „Koniec jest moim początkiem”
Jaki zatem typ człowieka produkuje współczesny polski kapitalizm? Otóż 45 procent Polek i Polaków deklaruje, że ich obecne wynagrodzenie nie zapewnia im godnego życia. Pracując na pełny etat, często nie jesteśmy w stanie opłacić nawet mieszkania, wyżywienia i niezbędnych wydatków, nie mówiąc już o nieprzewidzianych zdarzeniach, takich jak wizyta u stomatologa czy naprawa samochodu. Jesteśmy przemęczeni pracą zawodową i obowiązkami domowymi. Nie mamy wystarczającej ilości czasu ani na regenerację, ani na odpoczynek – brakuje nam go dla rodziny i przyjaciół. Nie posiadamy oszczędności, nie wierzymy już, że ciężką pracą kiedykolwiek do czegoś dojdziemy. Przygniatają nas raty kredytów i coraz wyższe koszty życia. Toniemy w długach, coraz częściej nie spłacamy też swoich zobowiązań. Pogrążamy się w depresji, jesteśmy coraz bardziej samotni, nieszczęśliwi i coraz częściej popełniamy samobójstwa.TRUDNY LOS MŁODYCH LUDZI
Kiedy byłem młody, byłem biedny, ale po latach ciężkiej pracy nie jestem już młody
W szczególnie trudnej sytuacji znajdują się osoby młode, które dopiero wchodzą na rynek pracy, a nie posiadają własnego mieszkania. Najczęściej mogą one liczyć jedynie na wynagrodzenie minimalne, i to przez kilka początkowych lat aktywności zawodowej. Środków tych nie starcza nawet na pokrycie łącznych kosztów najmu kawalerki, rachunków, dojazdów do pracy i wyżywienia. Młodzi, którzy pragną się usamodzielnić i założyć rodzinę, zmuszeni są wydawać wszystkie ciężko zarobione pieniądze jedynie na niezbędne opłaty i wyżywienie. Zamiast pracować, rozwijać się i żyć, muszą wegetować z nadzieją, że może kiedyś będą zarabiać więcej. Marzą o dniu, kiedy ich zdolność kredytowa wzrośnie na tyle, że kupią własną mikrokawalerkę, którą spłacą jeszcze przed śmiercią. I dopiero wtedy, gdy już ani czynsz, ani rata kredytu nie będą pochłaniały 70 procent ich dochodów, zdążą jeszcze nacieszyć się życiem.
Doszliśmy do sytuacji, w której perspektywy, jakie roztaczają się przed nowymi, dopiero wchodzącymi na rynek pracy pokoleniami, są znacznie gorsze niż te, jakie mieliśmy my sami, i to pomimo faktu, że wcale nie mieliśmy łatwo. Zarabialiśmy mało, ale ceny mieliśmy „polskie”. Teraz ceny są już „europejskie”, ale wynagrodzenia pozostają znacznie niższe.
Perspektywa posiadania własnego mieszkania jeszcze nigdy nie była tak odległa jak obecnie. Za średnią krajową w dużym mieście można kupić zaledwie 30 cm² lokalu mieszkalnego, a za pensję minimalną niecałe 17 cm². Ceny najmu w Warszawie dogoniły już te w Berlinie, podobnie jak koszty życia, w tym wyżywienia. Przeciętnie zarabiamy kilka razy mniej niż Niemcy, jednak wydatki mamy na zbliżonym poziomie, a czasami, jak w przypadku oprocentowania kredytów, nawet wyższe.
Ceny w Polsce rosną szybciej niż płace, a udział wynagrodzeń w produkcie krajowym brutto (PKB) spada. Oznacza to, że realnie zarabiamy coraz mniej i stajemy się coraz biedniejsi, za to coraz więcej zysków trafia na konta korporacji. Jako naród zostaliśmy pochwyceni w pułapkę kredytów i wysokich kosztów życia. OBECNIE WIĘKSZOŚĆ POLEK I POLAKÓW WYDAJE PRAKTYCZNIE WSZYSTKO, CO ZARABIA, a bez oszczędności musimy pracować, bo nie mamy jak spłacać kredytów oraz utrzymać siebie i swoich rodzin. Przez lata byliśmy wyzyskiwani i teraz jesteśmy biedni, przez co nie stać nas na bojkot nieuczciwych pracodawców i dalej łatwo nas wyzyskiwać.
Zachodzące obecnie zmiany najbardziej dotykają osoby najmniej zarabiające, gdyż podstawowe koszty życia pochłaniają wszystkie ich dochody i często są one zmuszone zaciągać pożyczki, aby za coś zapłacić. Wskutek tego w kolejnych miesiącach ich wydatki są jeszcze większe, sytuacja finansowa pogarsza się, co czasami kończy się tym, że ludzie tacy wpadają w spiralę zadłużenia, z której już nie wychodzą. Obecnie już niemal co trzeci Polak ma problemy z terminowym regulowaniem swoich zobowiązań, takich jak opłaty za mieszkanie, raty kredytu czy usługi telekomunikacyjne. Lawinowo wzrasta też liczba postępowań komorniczych, a problemy finansowe wielu obywateli są już na tyle poważne, że kończą się nawet bankructwem, o czym świadczy coraz częstsze ogłaszanie upadłości konsumenckiej.CZY MOŻE BYĆ LEPIEJ?
Nasza obecna sytuacja jest nie do pozazdroszczenia, ale czy może być lepiej? Jak powinna działać polska gospodarka i co musimy zrobić, aby odbudować etos pracy i przywrócić godność naszemu społeczeństwu?
Otóż jeśli chcemy stać się krajem z szerokimi perspektywami, szybko się rozwijającym i bogatym, to powinniśmy naśladować państwo, które właśnie takie było. Naszym celem powinno być zatem ustanowienie modelu gospodarczego, który funkcjonował w Stanach Zjednoczonych w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Dla wielu osób był to kraj wolności i wręcz nieograniczonych możliwości, w którym niemal każdy skazany był na sukces. Zastanówmy się więc, co wyróżniało ówczesne USA na tle reszty świata i co sprawiało, że ludzie chcieli tam wyjeżdżać, żyć i pracować?
Otóż amerykańskim standardem w tamtych czasach było to, że za równowartość dwuipółletniej średniej krajowej można było kupić stuczterdziestometrowy dom na przedmieściach, a ceny nowych samochodów osobowych średniej klasy kształtowały się na poziomie czterech przeciętnych miesięcznych wynagrodzeń. Praktycznie każdy zawód gwarantował godne życie. Nie trzeba było mieć dobrego wykształcenia, znajomości ani kierowniczego stanowiska. Każdy uczciwie pracujący człowiek zarabiał tyle, że stać go było na utrzymanie wieloosobowej rodziny, posiadanie własnego domu i nowego samochodu, zapewnienie dzieciom wykształcenia oraz dwutygodniowe rodzinne wakacje. Po prostu BOGACTWO NARODU TRAFIAŁO DO NARODU. A ci, którzy wypracowywali to bogactwo, otrzymywali godziwy udział w zyskach. Dla każdego starczyło, a LUDZIE BYLI SZCZĘŚLIWI I ZMOTYWOWANI DO DALSZEJ PRACY, BO WIDZIELI JEJ EFEKTY. Ci, którzy pracowali więcej i ciężej, byli bardziej pomysłowi i zaradni, zarabiali jeszcze więcej, odnosili sukcesy i jeszcze mocniej napędzali gospodarkę, ale nawet osoby niezaradne i mniej pomysłowe mogły utrzymać się na godnym poziomie, wykonując zwyczajne, proste prace. Ameryka była krajem dla każdego.
No ale Polska to nie USA. Jest nas dziewięciokrotnie mniej i żyjemy w kraju o trzydzieści razy mniejszej powierzchni. Dodatkowo przez 123 lata żyliśmy pod zaborami, a nasz kraj wyniszczony został przez dwie wojny światowe i komunizm. Tak więc dom, na który stać każdego pracującego, i nowy samochód, na który można zarobić w ciągu czterech miesięcy, mogą wydawać się nam czymś całkowicie nieosiągalnym. Niemniej często myślę o moim dziadku, który po drugiej wojnie światowej był jedynym żywicielem całej rodziny. Bez zaciągania kredytu udało mu się wybudować trzykondygnacyjny dom oraz wychować i wykształcić czwórkę dzieci. Moja babcia poszła do pracy dopiero wtedy, gdy ich najmłodsza latorośl skończyła 17 lat, a wcześniej zajmowała się prowadzeniem domu i opieką nad potomstwem. Polska była zniszczona, mój dziadek do pracy udawał się najpierw pieszo, a później rowerem. Pracował własnymi rękami, używając prostych narzędzi, a na życie zarabiał, prowadząc własny zakład tapicerski.
Od tego czasu minęło kilkadziesiąt lat i na naszych oczach dokonał się niesamowity postęp technologiczny. Wykonanie od podstaw całego tapczanu, czyli czynność, która mojemu dziadkowi zajmowała kilka dni, teraz jest w fabryce kwestią dosłownie chwili. Jeden duży zakład produkcyjny jest w stanie w ciągu miesiąca wytworzyć kilka tysięcy takich mebli, a nie kilka sztuk, jak mój dziadek. Do pracy jeździmy samochodami, a z klientami kontaktujemy się za pomocą telefonów komórkowych i komputerów. Wszystko jest szybsze, łatwiejsze, bardziej zautomatyzowane, powinno być więc też tańsze – ale nie jest.
Dzisiaj na utrzymanie rodziny pracują już najczęściej dwie osoby. Nie decydujemy się na posiadanie dzieci lub mamy ich zaledwie jedno, ewentualnie dwoje. Dom rodzinny opuszczamy późno – przeciętnie w wieku 29 lat. Swój własny dom lub mieszkanie kupujemy na kredyt, który spłacamy przez trzy kolejne dekady. Jesteśmy lepiej wykształceni i bardziej wydajni, pracujemy więcej i ciężej, a mimo tego posiadamy coraz mniej i stać nas na coraz mniej, a trend ten się pogłębia. A PRZECIEŻ DZIĘKI NASZEJ PRACY POWSTAJE TAK DUŻO TOWARÓW I USŁUG, ZNACZNIE WIĘCEJ NIŻ KIEDYŚ. Nawet w warunkach kryzysu nasza gospodarka powolutku, ale rośnie, natomiast liczba Polek i Polaków już od kilku lat spada. NA KAŻDEGO Z NAS PRZYPADA WIĘC CORAZ WIĘCEJ WYTWORZONEGO PRZEZ CAŁE SPOŁECZEŃSTWO BOGACTWA, ALE NIE TRAFIA ONO W NASZE RĘCE.WYZYSK NASZĄ CODZIENNOŚCIĄ
Od lat jesteśmy systemowo okradani z efektów naszej pracy. Praktycznie cały wypracowany przez nas zysk trafia do korporacji, które następnie wyprowadzają go z Polski, często nie płacąc tu nawet podatków. Systematycznie przejmują naszą gospodarkę, rok po roku zwiększając w niej swój udział. Pracujemy ciężko i długo, ale nie budujemy własnego bogactwa, budujemy bogactwo tych, którzy posiadają wszystkie te korporacje, bo to do nich finalnie trafiają prawie wszystkie wypracowane przez nas zyski. Niemalże cały handel, w tym obrót artykułami spożywczymi i materiałami budowlanymi, jest w rękach zagranicznych. Drogerie, galerie handlowe, sektory bankowy, ubezpieczeniowy i telekomunikacyjny, produkcja samochodów i części samochodowych, nawet branża paliwowa – wszystkie z nich zostały zdominowane przez międzynarodowe korporacje, i to one najwięcej zarabiają. Wytwarzamy, sprzedajemy, dostarczamy usługi oraz konsumujemy, ale pieniądze za każdym razem przechodzą przez którąś z korporacji i to one decydują o tym, ile z wypracowanych przez nas zysków zostawią sobie, a ile zwrócą nam w postaci wynagrodzeń.
Normą w Polsce jest to, że korporacje oddają nam w pensjach kilka razy mniej niż w krajach zachodnich. Zastanówcie się Państwo, jak to możliwe, że nasi rodacy za granicą zarabiają kilkukrotnie więcej, i to za tą samą pracę. Koszty życia i najmu oraz ceny w sklepach u nas i na Zachodzie są już praktycznie takie same, a to znaczy, że do korporacji trafia tyle samo pieniędzy. Co więcej, często firmy, które poza Polską płacą podatki, u nas korzystają z przeróżnych ulg oraz dopłat, toteż ich zyski są tutaj nawet wyższe niż w ich rodzinnych krajach, a mimo to płacą nam kilka razy mniej. Kasjerzy w marketach tej samej sieci w Polsce i w Niemczech są wynagradzani zupełnie inaczej i nie można tego wytłumaczyć inaczej niż powszechnym wyzyskiem pracowników nad Wisłą.
Korporacje nas wykorzystują, bo im na to pozwalamy, i będą to robić tak długo, jak długo będziemy im na to pozwalać. Jedynym sposobem, aby przestały nas wyzyskiwać, jest uniemożliwienie im tego przepisami prawa, a następnie stanowcze egzekwowanie tego prawa. Firmy, kierując się chęcią zysku, tworzą liczne patologie, które silne państwo powinno zwalczać. Kodeks pracy powstał właśnie po to, aby chronić pracowników. Zabroniliśmy zatrudniania dzieci oraz stosowania cen dumpingowych, wymuszamy właściwe formy utylizacji odpadów i oczyszczanie ścieków. Dlaczego więc nie mielibyśmy też zlikwidować wyzysku i ustalić wynagrodzeń na uczciwym, odzwierciedlającym realne koszty życia poziomie? Dla zagranicznych korporacji jesteśmy kolonią i zarabiają one na nas tak dużo, jak tylko mogą. Jeśli pozwolimy im na więcej, to wezmą więcej, tak jak to robią w krajach nisko rozwiniętych, gdzie zatrudniają dzieci i płacą im mniej niż jednego dolara dziennie za dwanaście godzin pracy.KORPORACJI NIKT NIE RUSZA
Już dzisiaj musimy pracować coraz ciężej i dłużej tylko po to, aby utrzymać się na tym samym poziomie biedy. I nie powinniśmy słuchać tych, którzy powtarzają, że nie wolno niczego narzucać korporacjom, bo nie przyniesie to nam nic dobrego, wzrost wynagrodzeń doprowadzi do wzrostu cen i będzie tylko jeszcze gorzej. Fakt, że w BOGATSZYCH KRAJACH UE CENY SĄ NA PODOBNYM POZIOMIE JAK W POLSCE, A PENSJE KILKUKROTNIE WYŻSZE, DOBITNIE POKAZUJE, IŻ ISTNIEJE OGROMNE POLE DO ZWIĘKSZENIA WYNAGRODZEŃ W NASZYM KRAJU I NIE MUSI ONO POWODOWAĆ SKOKU CEN. Wyższe pensje wymuszają bardziej uczciwy podział zysków. Korporacje zarabiają mniej, a zwykli ludzie więcej i w takim kraju żyje się lepiej. Dopóki nie zlikwidujemy luki płacowej, czyli nie doprowadzimy do zrównania wynagrodzeń Polek i Polaków z zarobkami obywateli innych państw unijnych, to właśnie my będziemy wyjeżdżać do pracy na Zachód, a nie mieszkańcy bogatszych krajów UE będą przyjeżdżać do Polski w celach zarobkowych. Niestety jak dotąd to korporacje wyrównały w naszym kraju lukę cenową, to znaczy doprowadziły do zrównania polskich cen z tymi „europejskimi”. Tym sposobem osiągają one wpływy na poziomie porównywalnym do tych, jakie przynoszą im kraje Europy Zachodniej, jednocześnie wypłacając nam znacznie niższe pensje i korzystając z przychylnego im systemu podatkowego. PRZYCHODY KORPORACJI DZIAŁAJĄCYCH NAD WISŁĄ SĄ „EUROPEJSKIE”, A ICH WYDATKI ZNACZNIE NIŻSZE NIŻ NA ZACHODZIE. ICH DOCHODY SĄ GIGANTYCZNE, BO DRENUJĄ Z PIENIĘDZY NASZ KRAJ, ZAWŁASZCZAJĄC TYLKO DLA SIEBIE WYNAGRODZENIA MILIONÓW POLEK I POLAKÓW.
Cała ta sytuacja jasno pokazuje, że zagraniczni inwestorzy sami z siebie nie oddadzą nam nic i dalej będą podnosić ceny i walczyć z podwyżkami pensji, by zwiększać swoje zyski, a ich chciwość nie zna granic. Rzeczywistość polskiej gospodarki jest taka, że nawet brak nowych obciążeń finansowych dla korporacji i tak co chwila skutkuje wzrostem cen. TO, CO SIĘ DZIEJE W GLOBALNEJ POLITYCE I GOSPODARCE, JEST NIEISTOTNE, BO OSTATECZNIE I TAK NIEZMIENNIE PROWADZI DO WZROSTU ZYSKÓW MIĘDZYNARODOWYCH PRZEDSIĘBIORSTW I ZUBOŻENIA NASZEGO SPOŁECZEŃSTWA. Ceny paliw nie spadają, gdy ropa tanieje, a jeśli nawet tak się dzieje, to ze znacznym opóźnieniem i w mniejszym stopniu, niż wynikałoby to z różnicy w stawkach za surowce. Ceny chleba ani innych produktów zbożowych nie zmniejszyły się, gdy polski rynek zalany został tanim ukraińskim zbożem. Redukcje zatrudnienia, ciągłe zwiększanie wydajności oraz zastępowanie ludzi maszynami, czyli działania skutkujące zmniejszeniem kosztów pracowniczych, nie przekładają się ani na obniżki cen dla konsumentów, ani na wzrost płac dla pracowników.
KONIEC BEZPŁATNEGO FRAGMENTU
ZAPRASZAMY DO ZAKUPU PEŁNEJ WERSJI